Mina zrzedłaby jej prędko, gdyby nie to, że Harper pojawił się tutaj żeby jej pomóc. Już na Omedze wydała się znajoma... Ile było takich osób, które przypadkiem mogło ją rozpoznać, tak jak ten tutaj? To nie nastrajało zbyt pozytywnie do powrotów na Ziemię. Ale z drugiej strony jak dotąd miała spore szczęście. To, że Hearrow się z nim przyjaźnił, było najlepszym, co mogło się wydarzyć.
- Ciekawe hobby - mruknęła tylko, również wyciągając do podporucznika rękę po szklankę soku.
Nie do końca wiedziała, co takiego zabawnego było w tym, co powiedział. Może to jakieś typowo przymierzowe określenie beznadziejnego przydziału. Albo wręcz przeciwnie. Albo może miejsce? Nie, to raczej nie, pytała Arrowa wcześniej o to gdzie był i nie chciał jej powiedzieć, więc nie rzuciłby tego tak beztrosko teraz, przy niej. Ale nie miała czasu zastanawiać się teraz co to mogło znaczyć. Uśmiechnęła się tylko, nie dlatego że wiedziała o co chodzi, ale przez śmiech Erica, który był nawet trochę zaraźliwy. W sumie wolała kiedy się śmiał, niż kiedy gadał.
W tym przekonaniu upewniła się, gdy wyrzucił z siebie swój kolejny słowotok. Spojrzała na niego z rozbawieniem. Tak, ślub, najlepiej już teraz. Obrączki i wypuszczane z klatki gołębie. I dwa myśliwce Przymierza odmalowujące na niebie wielkie serce. Pokręciła głową i parsknęła śmiechem.
- Zapamiętam - rzuciła tylko, nie dodając nic więcej. Nie widziała sensu w tłumaczeniu mu, jak bardzo ta jego wizja przyszłości mija się z wizją Irene.
Uśmiechnęła się jeszcze szerzej, kiedy Harper zaczął wymieniać warunki. Nie był pierwszym, od którego to słyszała i za każdym poprzednim razem okazywało się, że jednak coś dodać od siebie musi. Robisz wszystko, co ci każę, i absolutnie niczego poza moją wiedzą. Irene nie planowała robić więcej zamieszania w bazach Przymierza, niż już zrobiła, ale jak już będzie miała do nich dostęp, kusiło ją, by sprawdzić co z ojcem. Tylko i wyłącznie z czystej ciekawości. Wpisać nazwisko i dowiedzieć się tylko jak zginął, gdzie, albo czy może żyje nadal? Tylko przeczytać, nic nie kombinować. Może się uda.
Skinęła głową.
- Będę grzeczna - obiecała i uśmiechnęła się. Harper naprawdę był jak katarynka. Arrow czasem rozgadywał się, właściwie mówił chyba więcej niż Irene, ale Eric przebijał ich oboje razem wziętych. - Wolałabym jednak biało-złotego konia, jak już idziemy w klasykę. Varreny nie są zbyt piękne.
Hearrow się stresował. Widziała to i nie była pewna dlaczego, przecież ufał im obojgu. Naprawdę wierzyła, że wszystko pójdzie dobrze, bo co złego mogłoby się wydarzyć? Chyba że to wyrzuty sumienia dręczyły go aż do takiego stopnia. Cóż, to będzie rekompensować mu jak wróci, bez tej smyczy w postaci zgłoszenia wiszącego w Przymierzu. Dopiła sok i podniosła się, by przejść do sypialni. Tam tylko wyciągnęła Tłumiciela z torby i wsunęła go za pasek z tyłu spodni, po czym narzuciła na siebie krótką kurtkę, która całkowicie go zasłaniała. Nie sądziła, żeby był jej potrzebny, zresztą nikt nie musiał wiedzieć że ma go ze sobą, ale jakoś tak czuła się bezpieczniej. Prawdopodobnie odniesie go tu z powrotem, bez dobywania go ani razu, bo kto rozpętywałby strzelaninę w samym środku Ambasady, czy dokąd tam oni się wybierali. Splotła włosy w gruby warkocz i przerzuciła go na plecy.
I zorientowała się, że znów przygotowuje się, z góry zakładając, że będzie musiała znikać, uciekać. Ubrana na czarno, ze związanymi dla wygody włosami, a przecież wszystko miało być dobrze. Przyzwyczajenia jednak zostawały. Westchnęła i wyszła z sypialni, by podejść do Hearrowa i pocałować go krótko przed wyjściem. Nic nie mówił, więc ona też nie, odpowiedziała tylko uśmiechem na jego uśmiech i zniknęła za drzwiami.
Wyświetl wiadomość pozafabularną