- Co, wszyscy do ciebie mówią Arrow? - spytała, uśmiechając się. Uwielbiała, jak przeczesywał jej włosy i teraz też przymknęła oczy z zadowoleniem. Dopiero kiedy podniósł się i oparł na łokciu, patrząc na nią z góry, odpowiedziała mu takim samym spojrzeniem, może tylko trochę bardziej zamyślonym i tajemniczym.
Przestań już. To nie wyjaśniało, jak Hearrow podchodzi do tematu i co naprawdę przechodzi mu przez myśl, kiedy poważnieje i odwraca wzrok. Ale przynajmniej chciał być z nią teraz i chciał do niej wrócić, jednocześnie do niczego jej nie zmuszając, a to było już coś.
Mruknęła i objęła go, ale słowa o opatrunku trochę ostudziły jej emocje.
- Och... zapomniałam o nim - przyznała, zerkając w dół. Nie dość, że odkąd podporucznik nałożył koszulkę, to rana kompletnie wyleciała jej z głowy. A gaza przymocowana plastrami zajmowała przecież dużo miejsca na jego boku, jak mogła go nawet nie zauważyć kiedy się rozebrał? Zaczęła zastanawiać się, czy nie uraziła go przypadkiem niechcący jakoś od rana, chociażby kiedy go obejmowała, czy opierała się o niego. I zmienić...
- No dobrze, to potrafię robić - westchnęła i wygramoliła się spod ramienia mężczyzny, wstając z łóżka. Miała ochotę na zgoła coś innego, ale troska o Marshalla przeważyła szalę. Mimo, że widziała, jak bardzo wszystko jedno mu jest, czy szwy wytrzymają, czy puszczą, ona nie potrafiła tak po prostu przejść nad nimi do porządku dziennego. Dlatego kiedy przypomniał jej o zmianie opatrunku, nie mogła tego zignorować.
Przyniosła z łazienki płyn odkażający, świeżą gazę i plastry, przeszła na drugą stronę łóżka i usiadła obok podporucznika.
- Chodź tu - poleciła i przyciągnęła go trochę do siebie, tak by mieć do niego lepszy dostęp.
Widok takich rzeczy nie obrzydzał jej. Dopóki nie były to flaki wiszące poza ciałem, albo krew tryskająca na wszystkie strony, zajmowanie się opatrunkami było dla niej zupełnie naturalne. Niejednokrotnie musiała doprowadzać do porządku swoich towarzyszy z czasów zaraz po ucieczce z Ziemi i chociaż samym zszywaniem się nie zajmowała, to w tym akurat miała wprawę.
Delikatnie odkleiła stare plastry i odsłoniła ranę. Przygryzła lekko wargę i skrzywiła się, widząc stan dziury w brzuchu.
- Nie zrobili ci tego za dobrze - przyznała. - To nie będzie ładna blizna, jak ta - przesunęła dłonią po srebrnej pamiątce z Shodan. Szwy nie były zrobione szczególnie subtelnie, a cięcie nie było tak czyste jak poprzednie. Vorcha nie należał do delikatnych i najbardziej przecież interesowało go zadanie bólu.
Przyklejenie nowego opatrunku na tyle porządnie, żeby nie odpadł i na tyle ostrożnie, żeby nie ciągnął go przy poruszaniu się, zajęło jej kilka minut. Przesunęła potem dłonią po całym boku Hearrowa i wstała, by wynieść niepotrzebne już rzeczy z powrotem do łazienki.
Wróciła wreszcie do łóżka i usiadła na tym samym miejscu co przed chwilą.
- Coś jeszcze jest do zrobienia koniecznie w tej chwili, czy już przestaniesz się wykręcać pakowaniem i opatrunkami? - uśmiechnęła się, przyciągając go do siebie.