Miano: Zeto'Seya
Wiek: 30 (6 Kwietnia 2156)
Rasa: Quarianin
Płeć: Mężczyzna
Specjalizacja: Inżynier
Przynależność: Wolny Strzlec
Zawód: Mechanik, Haker oraz Pilot (w skrócie Quarianin renesansu)
Aparycja: Zeto ubrany jest w standardowy kombinezon quarian. Wyróżnia się jednak na tle innych przedstawicieli swojej rasy. Jego kombinezon jest cały czarny, a na hełmie (naturalnie nie na szybce, po co ograniczać sobie wizje) ma wymalowane, czerwone, plemienne znaczki. Zwykłe materiałowe ozdoby zamienił na czerwono-czarne arafatki, co nadaje mu trochę nomadyczny wygląd. Jego wygląd na pewno budzi zdumienie wśród quarian, a w ekstremalnych przypadkach nawet zniesmaczenie. Na plecach kombinezonu namalowane ma opierzone skrzydła, w różnych odcieniach czerwonego. Hełm oprócz „tatuaży” jak je nazywa, nosi ślady zadrapań. Kombinezon pozostaje w dobrym stanie. Nie chciałby go uszkodzić. Budową ciała przypomina przeciętnego quarianina, niczym się pod tym względem nie wyróżnia.
Osobowość: Zeto jest z natury cichy, chociaż miewa przebłyski i bywają chwile kiedy z własnej woli powie więcej niż jedno zdanie. Taki moment przychodzi kiedy trzeba coś skomentować, na ogół sarkastycznie. Szczególnie czyjeś porażki, a zwłaszcza Hex'a.
Stara się nie przeklinać i zachować kulturę wypowiedzi. Zdecydowanie ma kłopoty w kontaktach damsko-męskich. Oczywiście, potrafiłby prowadzić konwersacje o silnikach, broni, przygodach i innych ciekawych tematach bez problemu. Ale kiedy dochodzi do jakiegokolwiek flirtu zdaje się zapadać się w sobie. Kompletnie mu to nie wychodzi, a zakłopotanie w które wpada wcale mu tego nie ułatwia. Mimo że został wydalony z floty, wciąż czuje się z nią w jakiś sposób związany. Jeśli quarianin poprosi go o pomoc, otrzyma ją. Czasami Zeto, interweniuje bez specjalnego zaproszenia. Nie każdemu quarianinowi się to podoba.
Jest przeciwny narkotykom i niewolnictwu. Mimo, że jest przeciwnikiem niewolnictwa, rozumie sytuacje, kiedy ktoś staje się niewolnikiem na własną prośbę (jak quarianka którą poznał). Dlatego podchodzi do tego tematu dość ostrożnie.
Nie stara się być bohaterski. Wie, że jeśli będzie na pierwszej linii, szybko oberwie i skończy pływając w antybiotykach. Zamiast tego stawia działka i wysyła sondy. Nie śpieszy mu się do grobu, ale jest lojalny i nigdy nie zostawi towarzysza rannego na polu bitwy. Zwłaszcza przyjaciół. Jest lojalny ale kieruje się swoim własnym kodeksem. Nie grywa w żadne gry hazardowe, według niego prowadzą one tylko do długów, a woli ich unikać.
Historia:Zeto'Seya nar Defrall urodził się, jak nie trudno się domyślić, na statku Defrall. Był to chyba najczęściej psujący się statek we flocie quarian. W przeciwieństwie do każdego innego statku quariańskiej floty, który był zadbany i w stu procentach sprawny, Defrall często miewał awarie silnika, przecieki, przepalone kable, zacinające się drzwi, czy inne problemy. Nie minęło wiele czasu od jego wydostania się ze zbiornika, w którym dorastał, i już wraz ze swoim ojcem, odpowiedzialnym za naprawianie zepsutych urządzeń, reperował praktycznie wszystko. Kiedy osiągnął odpowiedni wiek, nadszedł czas na pielgrzymkę, która czekała każdego quarianina. Wyruszył na nią z nadzieją, że wróci z czymś wyjątkowym, czymś co zapewni mu szacunek innych i pozycję która pozwoli mu się dalej rozwijać i wynajdywać coraz to nowe urządzenia. Jednak nie minęło wiele czasu, kiedy zadłużył się i z braku perspektyw dołączył do Zaćmienia. Pracował z nimi ponad rok, przenosząc się ze stanowiska na stanowisko, kiedy w końcu przydzielono go do frachtowca o wiele mówiącej nazwie: Rupieć. Był tak niepozorny, że mało komu przyszłoby na myśl, że na pokładzie siedzi pięciu uzbrojonych po zęby mężczyzn. Trafił tam jako mechanik. Wiecznie miał tam ręce pełne roboty. Nie było przelotu, by coś się nie zepsuło. Zeto uznał, że chyba ma pecha do maszyn, ale cierpliwie naprawiał usterki raz za razem. Sielanka nie trwała długo i ich spokój zmącił nagły atak Krwawej Hordy, która bez pardonu przystąpiła do abordażu. Paru krogan wpadło na statek, zalewając załogę Rupiecia falą pocisków. Jak to Horda miała w zwyczaju, nie oszczędzali nikogo i wkrótce Zeto został bez wsparcia przeciwko bandzie krogan. Nie miał zamiaru walczyć przeciw nim i zginąć, nie był fanatykiem ani samobójcą. Zamiast tego zostawił za drzwiami małą niespodziankę dla krogan w formie miny i czym prędzej opuścił Rupiecia w kapsule ratunkowej. Jak to Rupieć miał w zwyczaju, coś musiało się popsuć. Silniki nie wytwarzały dostatecznie dużo mocy by wyhamować przed uderzeniem w ziemię, przez co kapsuła zbliżała się z niebezpiecznie dużą prędkością w kierunku powierzchni planety. Uratowały go piaszczyste wydmy, w które zaryła kapsuła.
Nikt szczególnie nie obawiał się ataku na Rupiecia, dlatego na kapsule brakowało sporo wyposażenia. Brak jakiegokolwiek sprzętu surwiwalowego, czy chociaż pochłaniaczy ciepła do przestarzałego pistoletu, który znalazł pod siedzeniem. Zamiast przydatnych rzeczy, takich jak chociażby namiot, czy apteczka, wszędzie walały się niepotrzebne rupiecie jak modele statków, parę części zamiennych czy szmatki do czyszczenia urządzeń ze smaru. Ze stosu szmatek wygrzebał arafatkę oraz obszerną płachtę i kawałek sznurka. W płachcie porobił dziury za pomocą kamieni i przeciągnął przez nie linę. Dzięki temu udało mu się zrobić coś na wzór peleryny która, mówiąc szczerze, nie była mu szczególnie potrzebna. Komfort termiczny zapewniał mu kombinezon, ale przecież miał ciemny kombinezon na pustyni. Płachta mogła ujść od biedy jako kamuflaż, który miał go ukryć przed potencjalnymi napastnikami. Arafatkami zastąpił materiałowe ozdoby, które porządnie się podarły od kolczastych krzaków, w które wpadł. Na szczęście prosty nadajnik w kapsule wciąż działał i dało się z niego wysłać sygnał SOS z jego aktualną lokalizacją.
Na wybawienie przyszło mu czekać za długo. Kiedy zapasy były już na wyczerpaniu, zwątpił. Po jakimś czasie resztki żywności mu się skończył, a wodę pitną stracił poprzedniego dnia. Miewał już zwidy i omamy. Spał, kiedy obudził go hałas na zewnątrz. Zeto kompletnie spanikował, przez myśl przeszło mu, że to varreny. Podbiegł do wyjścia i zderzył się z kimś. Już wcześniej spanikowany quarianin zaczął strzelać. Strzałami z bliska zabił jedną osobę, zaraz potem został spacyfikowany. Jak się później dowiedział, śmiertelnie ranił quariankę, która pierwsza weszła do kapsuły żeby go z niej wyciągnąć. Z relacji świadków wynikało, że była kompletnie zaskoczona jego nagłą reakcją i nie zdążyła się nawet cofnąć, zanim wypalił jej prosto w gardło z pistoletu. Proces był szybki i nieodwracalny. Za nieumyślne spowodowanie śmierci Zeto'seya został pozbawiony tytułu nar Defrall i wygnany z floty. Na początku topił żale w alkoholu i ogólnie się zaniedbał. Nie zmienił nawet starych arafatek na coś nowego i eleganckiego, a dalej je nosił i po czasie nawet się do nich przyzwyczaił. By pokazać swoją inność, hełm (oczywiście bez szybki) wytatuował na czerwono plemiennymi znaczkami które kiedyś znalazł na externecie. Od tamtego czasu ima się różnych zadań, często niebezpiecznych.
Raz najął się jako najemnik na Omedze. Brał czynny udział w jednej z tamtejszych wojen gangów. Była to długa i brutalna wojna. Wrogie sobie organizacje napadały jedna na drugą i niszczyły wszystko czego nie dało się wynieść, a potem wykorzystać do następnego ataku. Zeto zwykle towarzyszył drużynie sabotażystów składającej się ze snajpera, dwóch saperów, i trzech szturmowców. Jak nie trudno się domyślić, był jednym z saperów. Dzięki szeregowi misji z tą drużyną, obeznał się w używaniu materiałów wybuchowych i hakowaniu.
I kiedy mowa o hakowaniu, Zeto potrafi o wiele więcej niż otworzyć zabezpieczone drzwi. Bardzo często wkradał się do systemów wroga i obracał ich własne wieżyczki przeciw nim, używał monitoringu by informować swoich, kiedy mogą bezpiecznie przejść przez jakiś region lub korytarz. Nie raz hakował wrogie roboty, lub przegrzewał przeciwnikom broń w trakcie walki. W ostatecznym rozrachunku konflikt przyniósł więcej strat, niż zysków. Populacja gangu zmniejszyła się o ponad połowę, cenny sprzęt został wysadzony bądź zużyty w trakcie walk, natomiast zasoby pozyskane nie wystarczyły by pokryć koszty strat. W skrócie, po dwóch miesiącach ciągłych potyczek i sabotaży, wszyli na minus. Nie minęło wiele czasu kiedy Błękitne Słońca złożyły im propozycje nie do odrzucenia. Albo zmieniają barwy i przyłączają się do nich, albo sami zagarną sobie ich sprzęt i zasoby. Większość skorzystała z oferty uważając się za szczęściarzy. Nieliczna grupa, w tym Zeto, opuściła stację i udała się na inną planetę.
Prowadził koczowniczy tryb życia. Nie potrafił zwolnić, chociaż na chwilę, by gdzieś się zadomowić. Na pewno nie sam, doskwierała mu samotność
I wtedy spotkał Jamesa Hexagona. Jeszcze parę lat temu, nigdy by się do kogoś takiego nie przyznał. Poznał go przypadkiem w jakiejś kiepskiej spelunie na Omedze, kiedy im obojgu banda vorche zabrała ciekawą i dobrze płatną pracę. Obydwaj wtedy powiedzieli nieco za dużo i zrobiło się nieco nieprzyjemnie. Co prawda nikt nie zginął, ale wolą się nie pokazywać więcej w tym barze. Salwowali się ucieczką statkiem Jamesa Kiedy Hex zobaczył z jaką łatwością Zeto obsługuje jego statek, którym (nie okłamujmy się) James potrafił co najwyżej przelecieć z doku do doku, od razu najął go jako pilota. W ten sposób stworzyli dwuosobową drużynę. Dwóch kumpli na wybiegu. Jedyne co ich ograniczało to zasobność portfeli.
Ekwipunek:
Standardowy generator tarcz, omni-klucz "Primo" 20.000 Kredytów
Środek transportu:
Frachtowiec XC-101 „Fadeless”. Dwa skrzydła odchodzące na boki mają na zakończeniach potężne silniki, na które aż miło jest patrzeć. ,,Fadeless" jest po licznych przeróbkach znacznie podnoszących jego wydajność w kosmicznych potyczkach. Wchodzi się do niego od tyłu, po wejściu od razu stajemy w połączeniu mesy, pokoju narad oraz przedpokoju. Na środku stoi stół przy którym stoją cztery obrotowe krzesła. Wyświetlić można na nim interfejs odpowiedzialny za prawie wszystko za wyjątkiem kierowania statkiem, co można robić z kokpitu, który jest wyjątkowo wąski, jest w nim miejsce co prawda na dwóch pilotów, ale tylko jeżeli siedzą za sobą, tak jak w starych odrzutowcach ziemskich jakie można obejrzeć na widach. Oprócz tego, przy wejściu znajduje się obszerna szafka na broń i zbroję dla całej drużyny, jeśli zaś kliknąć ukryty przycisk przy szafce to stół odsuwa się i okazuje małe, ukryte pomieszczenie, w którym najwidoczniej poprzedni właściciele przemycali różne rzeczy. Po prawej i lewej stronie od wejścia znajdują się drzwi do identycznych izdebek. W każdym z nich znajduje się łóżko piętrowe, szafka na ubrania oraz druga na jakieś inne manele. James przywłaszczył sobie kwaterę po lewej stronie zostawiając tą po prawej Zetowi. Od czasu zakupu zakupił do swojej kwatery drążek do podciągania i plakat z tancerką asari. Zeto, w swojej kajucie po prawej, powiesił sobie schematy broni, statku, paręnaście karteczek z notatkami i jeden plakat zespołu Biotic Sirens. Pod łóżkiem walają się z kolei książki i czasopisma popularno naukowe. Z braku dobrego oświetlenia na dolnym łóżku które zajął, zainwestował w lewitującą lampkę. Jeśli chodzi zaś o wyposażenie obronne statku to pod kokpitem, na całą długość statku rozciąga się akcelerator masy, zaś po wciśnięciu odpowiedniego przycisku odsuwają się po bokach blachy (te przy kwaterach) ukazujące naprawdę pokaźne torpedy dysrupcyjne. I to wystarcza w zdecydowanej większości przypadków. Ostatnio znaleźli też, gdzieś w bocznej szafce, słuchawki dla pilotów pozwalające im się kontaktować między sobą i z WI statku. O ile to pierwsze nie jest aż tak przydatne (bo siedzą zaraz za sobą, a i zawsze można po prostu podnieść głos) to WI jest dość przydatna.
Dodatkowe informacje: James Hexagon nie jest NPC. Jest to mój kolega i historię z nim związaną mam za jego pozwoleniem. On też uwzględnił mnie w swojej. Statek mamy na spółę.