Rozkazy Belforda były krótkie i rzeczowe, a załoga zbyt dobrze przeszkolona, by miała się do nich nie dostosować. Ledwie więc kapitan wydał swoje dyspozycje, gdy zamieszanie na pokładzie wzmogło się - nieuzbrojeni ruszyli po swój ekwipunek, uzbrojeni bez wahania porzucili dotychczasowe zajęcia, by przemieścić się na swoje stanowiska. Także załoga hangaru rzuciła swoje obecne rozrywki (co w przypadku jednych oznaczało prace kosmetyczne przy promie, a innych - grę w kości przy zaimprowizowanym na skrzyni transportowej stanowisku hazardowym) i przystąpiła zarówno do przygotowywania promu, jak też do udzielanych prędko instrukcji pilotowi
Teheranu.
Do pracy przystąpił także Norton. Zrozumienie dyspozycji potwierdzając jedynie krótkim
przyjąłem nie odezwał się ani słowem więcej, a czułe zmysły Bleysa i co niektórych załogantów mogły wyłapać znacznie bardziej subtelne manewry, wykonywaniem których zajął się teraz Richard.
Tymczasem sobie Belford przeznaczył aktualnie dokładnie dwa zadania, przy czym tym ważniejszym wydawało się być wywabienie gości z ich kajuty. Kapitan nie zapomniał o ich priorytetowym, wciąż trwającym zadaniu - nieoczekiwane spotkanie z piratami (swoją drogą, czy przypadkiem radary
Hekate nie wykazały niedawno braku obecności innych okrętów bojowych w okolicy?) nie zmieniało celów zasadniczych, z których mieli być rozliczani. Bleys postanowił więc wystąpić z inicjatywą, która...
-
A jednak. - Zithra odetchnął głęboko i wstał z miejsca, co Lexis mogła obserwować na podglądzie z kamer. Widziała też, jak z fotela podniósł się także Walton, a w ślad za nim krzesełko zwolniła także i Zaida.
-
Dziękujemy za informację, kapitanie - rzuciła tymczasem Baskal, przy czym w jej głosie trudno było nie zauważyć delikatnych wątpliwości. Doktor Zaida wyraźnie nie podzielała - a przynajmniej nie robiła tego w pełni - gotowości Belforda do mknięcia na ratunek innym podczas, gdy mieli własne zadania do wykonania. Tym niemniej kobieta miała klasę i jeśli zamierzała podważać decyzję kapitana, to tylko we własnych myślach.
-
Skorzystamy z pańskiej propozycji - kontynuowała więc spokojnie, jednocześnie zgarniając rozłożone na stole datapady w jeden stos. Raczej nie zamierzała zostawić ich na widoku - choć nic nie wskazywało na to, by planowała targać je ze sobą. -
Spodziewa się pan bezpośredniej konfrontacji? - zapytała po chwili, jednakże bez większego poddenerwowania. Chodziło jej wyraźnie tylko o pozyskanie informacji - najpewniej chciała być przygotowana na ewentualny rozwój wypadków, tym bardziej, jeśli miał on dotyczyć ewentualnego starcia twarzą w twarz z piratami na pokładzie
Hekate.
Tymczasem kobieta lekkim gestem i zwięzłym
zaraz do was dołączę odprawiła swych towarzyszy. Logicznym było, że w obliczu nagłej zmiany sytuacji nie zamierzała raczej poruszać się po statku w gustownej, eleganckiej, odpowiedniej do rozmów biznesowych sukni. Musiała się przebrać i - co Lex obserwowała z bezpiecznego kąta maszynowni - także zabezpieczyć omawiane dotąd materiały. Gdy więc dwaj mężczyźni skinęli głowami na znak akceptacji i opuścili kajutę, pozwalając zaprowadzić się na pokład widokowy, Zaida schowała wszystkie dokumenty do niewielkiej, wyjętej przedtem z torby, szyfrowane skrzyneczki - skojarzenie z przenośnym sejfem było jak najbardziej zasadne - tę ponownie wrzuciła do swego bagażu po czym bez zastanowienia zrzuciła kieckę, ponownie wymieniając ją na podróżny kombinezon. Na ile było to mądre - czy naprawdę nie będący pancerzem strój podróżny miał zagwarantować jej większe bezpieczeństwo niż sukienka? - pozostawmy samodzielnej ocenie.
Drugim zadaniem, jakie wziął na siebie Belford było tymczasem skontaktowanie się z
Teheranem. Połączenie przebiegło bez zarzutu i już w kolejnej chwili na pokładzie
Hekate ponownie rozbrzmiał głos Azenkhova. Mężczyzna, oczywiście, zdawał sobie sprawę z rozwoju wypadków, jego odpowiedź mogła brzmieć jednak tylko w jeden sposób.
-
Nasz statut zabrania nam angażowania się w niedotyczące nas konflikty, kapitanie Belford - powiedział Aleksy ze spokojem, choć jego odpowiedź znaczyła ni mniej, ni więcej jak tylko aroganckie
nie angażujemy się w nic, za co nam nie płacą. Z jednej strony trudno było jednak decyzji tej nie rozumieć - wszystkie organizacje najemnicze mają jakieś zasady, które pozwalają im istnieć, funkcjonować i unikać większych problemów. W przypadku Tanığı przyjęty przez nich zestaw wytycznych sprawował się zaś na tyle dobrze, że byliby głupi łamiąc go przy byle okazji. Nie, organizacja nie zamierzała wyrywać się przed szereg i narażać własnych interesów dla kogoś, kto nic dla nich nie znaczył. Można było jedynie podejrzewać, że zaangażowaliby się bardziej, gdyby mieli do czynienia z frachtowcem wciąż należącym do Przymierza - teraz jednak, gdy chodziło o statek prywatny, nie mieli żadnych zobowiązań.
Kapitan Azenkhov nie ograniczył się jednak tylko do odmowy.
-
Jednocześnie szczerze odradzałbym wam ingerowanie w ten konflikt, kapitanie - kontynuował. -
Kapitan Sommer nie należy do łatwych przeciwników, z czego chyba nie zdajecie sobie do końca sprawy. Nie będziemy wam przeszkadzać, proponuję jednak ponowne rozważenie tej decyzji. - Oficer Tanığı odetchnął cicho. -
W przypadku kontynuacji obecnych manewrów będziemy zmuszeni prosić o uwzględnienie konieczności odprawy naszego agenta. - I choć Azenkov był grzeczny i opanowany, nie ulegało wątpliwości, że w przypadku nieuwzględnienia wspomnianej
prośby Tanığı o jej realizację będzie w stanie się upomnieć.
Tak czy inaczej, Zithra korzystał póki co z możliwości obserwacji rozwoju wypadków, podobnie jak też czynił Walton. W milczeniu śledząc widoczne już sylwetki
Skylli i zaatakowanego frachtowca, nie pokusili się póki co o żaden komentarz. Oman jedynie na chwilę przerwał oglądanie przedstawienia, by za pośrednictwem własnego omni-klucza potwierdzić ewentualną gotowość do powrotu na pokład
Teheranu. Ostatecznie był profesjonalistą wiernym swej organizacji.
-
Wszystko się zgadza, mamy dwa zniszczone myśliwce - odezwała się tymczasem Iria, potwierdzając otrzymany raport. -
Ponadto aktualne uszkodzenia trzeciego z myśliwców sięgają już 68%. Odczyty wskazują na problemy z utrzymaniem stałego ciśnienia na pokładzie.
Chwilę przerwy zapadłą po meldunku Durate przerwały dopiero słowa Nortona.
-
Melduję gotowość bojową - zaraportował mężczyzna ze spokojem. -
Czekamy tylko na rozkaz. - Richard zamilkł na chwilę. -
Skylla nie zmieniła kursu, prawdopodobny abordaż Alaski za niecałe pięć minut.
To wszystko zaś - rosnące na pokładzie zamieszanie i kolejne nienastrajające optymistycznie komunikaty - sprawiło, że z Crimson było jeszcze gorzej. Nadal pracowała, nadal była w stanie wklepywać wszystkie konieczne aktualnie komendy, nadal rejestrowała też poczynania trójki gości - delikatne mroczki pojawiające się przed oczami nie wróżyły jednak niczego dobrego, podobnie jak kołatające szaleńczo serce i pierwsze trudności z nabieraniem spokojnych, głębokich oddechów.
Wyświetl wiadomość pozafabularnąW porządku, wbrew swojej niechęci wdrożę jednak te deadline'y. No offence, po prostu dzięki temu sesja pójdzie sprawniej i wszystkim nam łatwiej będzie wczuć się w rozgrywkę. Standardowo - dwa pełne wieczory na odpisy.
Deadline: 15.02, północ