Tuż za Vergullem wyszła milcząca wcześniej asari. Nie wiedział, czy miała powód, by nie mówić w tym momencie niczego, czy też po prostu nie miała nic do dodania - zajęta była przeglądaniem dostępnych im danych, jak i własnego omni-klucza, na którym pewnie też ich trochę miała. Kapitan otrzymał chwilę wytchnienia po załatwieniu wszystkich rzeczy, jakie zamierzał, na pokładzie statku. Skierował się do swojej kajuty i nikt nie zamierzał mu
przeszkadzać w odpoczynku przed misją.
Natomiast Kurius skierował swój wzrok w stronę Olgi, która nagle pojawiła się u jego boku. Skinął głową, słysząc jej powitanie - nie wyraził sprzeciwu zachowania otwartości w dyskusji. Jego wzrok znowuż podążył do datapadu. Nie wyglądał, jakby przykładał uwagę do tego, co mu mówi Sidorchuk wraz z Viyo, lecz tak naprawdę uważnie słuchał i wprowadzał poprawki we własnej liście.
-
Chciałbym, żeby tam na dole były varreny, poruczniku - odrzucił nagle, nie siląc się na razie na komentarz względem Olgi. -
Tak wracając do naszej dyskusji.
Westchnął cicho, odrywając wzrok od datapadu i ruszając wgłąb, do kolejnych półek z szufladami bądź szafkami. Podszedł do jednej z nich i wstukał machinalnie kod zabezpieczający, potwierdzając również swoją identyfikację omni-kluczem. Otworzona przez niego, wzmacniana szuflada, miała w sobie sześć walizek. Każde podpisane były nazwą granatów.
Na leżące po drugiej stronie pomieszczenia ławki wyłożył cztery walizy z ładunkami wybuchowymi - jedną z granatami zapalającymi, jedną z hukowymi, jedną z granatami inferno i ostatnią z przylepnymi. Następnie wrócił do szafek i zaczął z wolna wybierać z nich uzbrojenie dla oddziału wydelegowanego przez Vergulla.
-
Miny? Hmm... W tym bagnie mogą narobić więcej bałaganu niż pożytku. Będą musiały zostać na widoku, jeśli się zapadną to w ogóle mogą się zapchać i albo nie odpalić w ogóle, albo odpalić nieoczekiwanie. Zbyt niebezpieczne. Lepiej podłożyć je przy wejściu, jeśli kapitan zleci. Może się zawalić...
Mrucząc do siebie, podszedł do kolejnej z szuflad i również ją odbezpieczył. Wyjął jedną walizkę z minami zbliżeniowymi.
-
Dwa miotacze dadzą się załatwić. Mamy jeszcze jeden, ale cholernie stary. Nikt go nie używa, model sprzed dziesięciolecia, ciężki jak cholera... - przeniósł swój wzrok na Olgę, tylko na moment, by powrócić do przygotowywania uzbrojenia. -
Mogę przygotować was na wszystkie sposoby, ale nie ma sensu sciągać na dół całej zbrojowni. Jeśli zdobędziecie więcej informacji na dole, lepiej oszacuję, co wam się przyda. Skoro, jak pani mówi, nic nie opuściło planety, to może na niej zostało.
Skinął głową Sidorchuk, ustawiając walizy jedna na drugą, obchodząc sie z nimi ostrożnie, ale, jak na oko Olgi i Vexa, nieco za mało jak na ładunki wybuchowe.
W tym momencie komunikator, umieszczony w każdym pomieszczeniu, zabrzmiał, a w pomieszczeniu pojawiła się kolejna sylwetka - niebieskawy hologram mężczyzny rasy turiańskiej, który natychmiast zabrał głos.
-
Alpha jest już gotowa w hangarze. Porucznika Viyo oczekuje na miejscu Kersan.
Wyraźnie skierował te słowa do samego Viyo, zbywając Sidorchuk milczeniem. Taka była uroda WI, nie zwracały uwagi na rzeczy, które nie zostały w ich systemach oznaczone jako istotne, lub posiadające jakikolwiek priorytet.
-
Skoro idziecie do hangaru, weź kilka z nich - mruknął zbrojmistrz do szykującego się do wyjścia Vexa, wciskając mu w ręce dwie walizki granatów. -
Kersan będzie wiedział, gdzie je umieścić.
Następnie, już po wyjściu turianina, skierował swój wzrok na Sidorchuk.
-
Słyszałem, że jest pani z ExoGeni. Ochroniarz? Naukowiec? - spytał mimochodem, otwierając kolejne szafki zawierające dość imponujące uzbrojenie, wyciągając części pancerza i niemal ze znużeniem testując prawidłowość działania generatorów tarcz.
Tymczasem Viyo przeszedł przez dość spory pokład korwety, jaką w teorii był Hunter, kierując się do małego hangaru, który nie pomieściłby co prawda drugiego, pełnoprawnego statku kosmicznego, ale z braku laku mógł nosić taką nazwę.
Tam, ku swojemu zdziwieniu, zanim jeszcze dostrzegł turianiana, w oczy rzuciła mu się asari. Spoglądała na pokaźnych rozmiarów, wyraźnie uszkodzoną sondę kosmiczną leżącą na środku pomieszczenia.
-
Zastanawiam się, jak ona w ogóle jeszcze żyje - stwierdziła na przywitanie, nie spuszczając wzroku z urządzenia.
Wydawało się być dość cicho, przez fakt, że poprzednio, na mostku, dość dobrze słyszeli radiowe zawodzenie sondy. Ta wyglądała dość... strasznie. Kanciasta, dość stara i obdarta z większości komponentów składających się na jej zewnętrzne powłoki. Niemal pozbawiona warstwy ochronnej, naznaczona była całą serią wgnieceń i rysowań - od malutkich, wyrządzonych przez odłamki rozmiarem porównywalne z pyłem, po skutki uderzeń skał wielkości pięści.
Jakiekolwiek diody posiadała, wszystkie były nieaktywne do chwili, w której, nagle, jedna z nich rozświetliła się na czerwono, a z wewnątrz urządzenia słychać było iskrzenie.
Wtedy też zza sondy wyszedł turianin, z którym Vex miał pracować. Spojrzał na asari dość obojętnie, bardziej interesując się gotowym mu pomóc Viyo.
-
Jeden, wielki złom - skomentował niezbyt przychylnie, wzdychając i patrząc na sondę w oczekiwaniu, że nagle zacznie pluć im informacjami. -
Trochę to potrwa.
Jeśli tylko Vex nie miał nic do dodania, przystąpił do pracy wraz z nim, z wolna rozbierając sondę ze spalonych części by dostać się do jej działających systemów, przy tym pozostając jednocześnie gadatliwym, jak i skupionym na pracy. Stojąca w oddali Vasir, jakby z nudów, obserwowała całe wydarzenie nie odzywając się ani słowem.
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Przepraszam, że bez żadnej, fabularnej otoczki i pod koniec już tak słabo, ale zaraz pęknie mi głowa na pół, a chciałam posta już napisać bo muszę się pouczyć jeszcze. Miałam pomysł na znacznie lepszą zagadkę, ale z braku laku wrzucam ci, Vex, labirynt i nie odbierz tego jako zniewagę. :<
Święto, wiec rozumiem jeśli nie będziecie mieli czasu jutro odpisać.