Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Crescent

8 mar 2016, o 17:38

Datapad, którego podniosła Dubois, nieco ją rozczarował - zawierał przegrane z extranetu informacje prasowe. Pobrana dzięki najbliższej boi komunikacyjnej aktualizacja, a przynajmniej jej zgrana na urządzenie część, zawierała najnowsze artykuły portalu "Accelerate", traktującego o przemyśle zbrojeniowym. Patrzyła właśnie na mocno skomplikowany schemat nowego karabinu obezwładniającego, w którego posiadanie wejdą od nowego roku piony natychmiastowego reagowania SOC na Cytadeli, gdy drzwi się rozsunęły, a mężczyzna wszedł do środka.
Zerknął tylko na jej obiad ale nic nie powiedział, pozwalając jej rozkoszować się kawą. Sam również upił łyka.
- Nie ma za co - odpowiedział, chyba po raz pierwszy reagując słownie na jej podziękowania.
I cóż, miał rację - traktowanie jej jak człowieka, a nie rzuconego w kąt ładowni pudła niekoniecznie było czymś, za co w obecnych czasach powinno się dziękować.
Wypuścił powietrze ze świstem, co z jej perspektywy wyglądało jak opadanie z sił. Odłożył kubek z kawą na blat, przekręcając się nieco na tej sofie tak, że siedział ukośnie, a przy tym bardziej na wprost niej. Wbił w nią spojrzenie swoich jasnych tęczówek, od których nienaturalnie odbijało się światło z umieszczonych w suficie lamp. Nie wyglądał na pewnego siebie - nawet mimo tego, że wciąż miał w kaburze pistolet. Raczej powodem jego niepokoju nie była wizja rzucającej mu się do gardła Dubois.
- Prawie umiem zrozumieć Adamo, dla którego byłaś pierwszą, normalną kobietą widzianą od bardzo dawna - zaczął dość niespodziewanie, zmieniając zdanie odnośnie kubka i znowu łapiąc go w dłoń, w której obracał naczynie by zająć czymś ręce. - Nie pasujesz. Ani do tego statku, ani do miejsca, w które lecimy. Nie wiem, co Weston odpierdala i nie mogę tego już znieść.
Na jego twarzy pojawił się ponury wyraz. Po raz kolejny wspominał osobę, dla której w formie przysługi odebrał i przewoził Irene. Po raz kolejny nie miało to pozytywnego wydźwięku.
- Ta asteroida to dziura, z której się nie wraca. Ośrodek Hamesa bazuje na niewolnictwie. To wielka, mroczna kupa syfu na którą nie zasługujesz. Przynajmniej nie na pierwszy rzut oka.
Ostatnie zdanie dodał pospiesznie, jakby nie chciał, żeby coś sobie pomyślała. Nie znał jej długo ani dobrze, a jednak jej reakcje uznał za naturalne, niewymuszone. Wierzył jej, że nie wie, dlaczego jest więźniem. Przynajmniej teraz, może nie uwierzył od razu.
- Nic tu nie pasuje. Dowiozę cię do niego, bo muszę. Nie dlatego, że chcę.
Nawet Vertigo nie potrafił wykryć kłamstwa w gestii i mimice mężczyzny. Upił łyk kawy, koncentrując swój wzrok na zawartości kubka nim znowu przeniósł swoją uwagę na rudowłosą. Prychnął pod nosem, nagle, w reakcji zapewne na myśl, która nawiedziła jego głowę chwilę po skończeniu zdania, po czym opadł na oparcie sofy, jakby przerwanie kontaktu wzrokowego równało się zmianie tematu.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

8 mar 2016, o 21:49

Nawet nie była rozczarowana, kiedy zobaczyła dane na datapadzie. Jedyne, co jej przeszło przez myśl, to że przydałby się jej taki karabin w celi, kiedy wparował do niej nawalony Roger. No i nie zdziwiło jej to, bo czym innym mógł interesować się człowiek, który wszystkie swoje problemy rozwiązywał bronią?
Za to zaskoczyło ją to, że Nazir faktycznie jej odpowiedział. Spodziewała się, że znów przewróci oczami i zajmie się czymś innym, jak powrót do poznawania specyfiki nowego sprzętu SOC. Wyjść nie mógł, bo i tak byli już u niego, a wciąż wydawał się odczuwać niechęć do pozostawiania Irene samej. A już zupełnie nie myślała, że odwróci się do niej, jakby faktycznie chciał prowadzić z nią normalną rozmowę. I nawet na nią patrzył.
Szybko też okazało się, dlaczego. Słowa, które wypowiadał, były dla niej jak ciosy obuchem w łeb. Dlaczego przez chwilę sądziła, że Hames był zdziwaczałym starcem, który lubi dla rozrywki zabijać rude kobiety? Albo że faktycznie coś mu zrobiła? Gdyby nie obojętność, którą przybrała na twarz jakiś czas temu, jej oczy rozszerzyłyby się w przerażeniu. Ale teraz może tylko trochę zbladła, bo przecież na to nie miała wpływu.
- Niewolnictwie? - powtórzyła. Zapomniała o wydobywaniu piezo, o dotychczasowych podejrzeniach, o celi i o Rogerze. Zapomniała o krwi, którą właśnie z siebie zmyła. O tym, że pije kawę i że czeka na nią obiad. To jedno słowo sprawiło, że w jej głowie zawyło milion alarmów ostrzegawczych. Irene czuła się niewolnikiem w swoim domu, choć teoretycznie miała tam jakąś swobodę. U Hounda też, ale on jakoś względnie o nią dbał. Weston Hames był maniakiem bez skrupułów. Poczuła, jak serce zaczyna bić jej coraz szybciej. - Nie kazałby ci lecieć po mnie na drugi koniec galaktyki tylko po to, żeby zagonić mnie do niewolniczej pracy przy wydobywaniu piezo - potrząsnęła nerwowo głową. - Musiał mnie spotkać, chyba że... chyba że planuje mnie sprzedać, ale to bez sensu.
Zrobiło się jej zimno. To nie miało być tak. Nawet w najgorszych podejrzeniach nie zakładała, że Hames ma coś wspólnego z niewolnictwem. Irene się nie zamykało w klatce. Teraz to ona odwróciła się do Nazira, wciąż ściskając kubek w dwóch dłoniach.
- Dlaczego musisz? - spytała cicho. Po tych słowach w jej głowie następowały następne, nie rób tego, błagam, ale nie wypowiedziała ich na głos. Jeszcze nie teraz. Czekała na odpowiedź. Chciała to wiedzieć. Groził, że mu zwolni? To była taka świetna praca, że Nazir się tego obawiał?
- Skoro to twój przyjaciel, dlaczego nie powiedział ci do czego mu jest potrzebna jakaś ruda, którą kazał ci ściągnąć z Illium? I dlaczego nie zrobił tego sam, skoro tak mu zależy? I skąd zna moje nazwisko, którego na co dzień nie używam? Kto sprzedał mu informacje?
Kolejne pytania, na które Khouri nie znał odpowiedzi, ale które musiała zadać. Sama nie wiedziała, czy mówi bardziej do niego, czy rozważa na głos. Jej też to wszystko nie pasowało, za dużo niewiadomych, za dużo podejrzeń. Opuściła wzrok na powierzchnię kawy i zmusiła się do upicia łyka. Była gorąca i smaczna, a tego potrzebowała, przynajmniej chwilę wcześniej.
- Chciałabym wiedzieć cokolwiek. Chociaż jeden konkret, do którego mogłabym się odnieść - coraz trudniej było jej zachować spokój. - Dlaczego nic nie wiesz? Po to, żebym i ja się niczego nie dowiedziała? Żebym się z niczego nie tłumaczyła, albo tłumaczyła się ze wszystkiego?
Ze stuknięciem odstawiła kawę na stół i osunęła się po kanapie, zamykając oczy i przyciskając do nich dłonie. Musiała się uspokoić. Nikt nie powiedział, że to ona tym niewolnikiem zostanie, prawda? Odetchnęła głęboko i zaklęła żałośnie w swoim melodyjnym, rodzimym języku.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

8 mar 2016, o 22:24

Upił kolejny łyk kawy by po chwili oprzeć trzymany kubek o powierzchnię kanapy. Z trudem prowadził tą rozmowę, szczególnie, gdy musiał obserwować jeszcze jej reakcje - a te były szczere i z pewnością nie była zadowolona. Chyba lepiej radziłby sobie, gdyby była po prostu wściekła niż zaszokowana, albo przygnębiona.
- To wydawało się... personalne. Był mocno podekscytowany kiedy udało mu się ciebie zlokalizować - westchnął, przekręcając kubek w jedną i drugą stronę, patrząc, jak czarny napój przelewa się po jego ściankach.
Przestał dopiero gdy spytała o powód. Mięsień na policzku mu zadrżał, zdradzając napięcie lepiej niż postawa reszty ciała.
- To długa historia, o której nie chcę mówić - odpowiedział, przynajmniej przyznając się do tego, że nie chce na jakiś temat rozmawiać, a nie po prostu zmieniając temat i oczekując, że Irene go dalej pociągnie. - Powiedział, że lepiej, żebym nie wiedział. To mój przełożony, przywykłem.
Wcale nie wyglądał, jakby zależało mu na jego pracy - albo opinii przełożonego. A jednak to jej mówił, choć miała wrażenie, że ukrywa coś tak głęboko w sobie, że nie przyznałby tego do lustra w pustym pomieszczeniu. Być może czegoś się wypierał - albo skrywał kompletnie inną, niezwiązaną z nią tajemnicę, o której nie chciał pamiętać.
Bez Vertigo byłby dla niej jedynie mrukiem, który nie lubi gadać o sobie.
- Nie pomogę ci. Nic o tobie nie wiem, poza tym, co widzę i czego mogę się domyślić.
Znowu szczerze przyznawał się do faktu swojej niewiedzy. Irytowało go to niemal tak samo jak ją - być wysłanym gdzieś, po kogoś, nie znając konkretnego celu, niczym pion, którym na pewno na asteroidzie nie był.
- Może dlatego. Może uznał, że będziesz w stanie mnie urobić, przedstawić wszystko w lepszym świetle i sprowokować do uwolnienia cię.
Wzruszył ramionami - sam również był nieco poirytowany samym faktem, że Hames mógł tak o nim pomyśleć. Nie wyrażał jednak swojego niezadowolenia, rozumiejąc, że to nie do końca są problemy pierwszego świata w tym momencie.
Kolejny łyk kawy zastąpił mu wypowiedzenie następnego zdania, póki nie odłożył go znowu na sofę.
- Mówisz po francusku?
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

8 mar 2016, o 22:54

Pokręciła głową, nie podnosząc się, ani nie otwierając oczu. To w końcu Weston był dla Nazira przyjacielem, czy przełożonym? Jeśli jednym i drugim, to układ wydawał się mocno niesprawiedliwy. I jakoś mimo wszystko trudno było jej uwierzyć w istnienie tej pierwszej relacji. Dlaczego było lepiej, żeby nie wiedział? Nienawidziła niepewności i nieświadomości. Nienawidziła mieć więcej pytań niż odpowiedzi i żadnej wizji rozwiązania tego problemu.
- Wiem - jęknęła, kiedy po raz kolejny poinformował ją, że jej nie pomoże. Ile razy jeszcze to dziś usłyszy? Po prostu wypluwała z siebie pytania, licząc na to, że dostanie odpowiedź przynajmniej na jedno. Tylko jedno, byłaby zadowolona. Wokół jednej konkretnej informacji mogłaby sobie obudować całą historię.
- Tak, jak Rogera? - spytała, opuszczając w końcu ręce. Otworzyła oczy i podniosła się, by ponownie sięgnąć po kubek. Mokre i zimne włosy przeciągnęła na ramię, którego luźna bluzka nie odkrywała. Najwyraźniej nie zdawał sobie sprawy z tego, że urabiała go cały czas. Jakkolwiek drastyczne by nie były okoliczności, wylądowała w końcu u niego w kajucie, zamiast w nieskończoność siedzieć w celi. I nawet dostała klopsiki. Czy to nie był już jakiś sukces? A nawet nie próbowała przeciągać go na swoją stronę, to stało się praktycznie samo.
- Masz jakieś zdjęcie Hamesa? - spytała, po czym upiła łyk kawy i sięgnęła po widelec. Pogrzebała nim w posiłku, odkroiła kawałek mięsa i wsadziła go sobie do ust. W tej chwili zorientowała się, że jednak była głodna. Śmierć Adamo nie zrobiła na niej aż tak wielkiego wrażenia, by nie mogła jeść. Prawie ją udusił, to było straszne. Potem jego głowa eksplodowała, a martwe ciało przygniotło ją do podłogi. To było przerażające. Widok Nazira wyciągającego bezgłowe zwłoki z celi był jeszcze gorszy. Ale to wszystko była przeszłość, blondyn już jej nie zagrażał, ani swoją miłością, ani swoją nienawiścią. Nie była z nim na tyle blisko, by w nieskończoność cierpieć z powodu jego śmierci. Westchnęła i przysunęła się do stołu.
- Może gdybym go zobaczyła, coś by mi to dało - zerknęła na Nazira pytająco. Skoro ani extranet, ani baza danych HC nie dawały żadnych rezultatów, może warto było sprawdzić bliżej.
- Jestem z Francji - przyznała niechętnie. - Myślałam, że nazwisko mówi samo za siebie.
Nie chciała mówić o sobie więcej, niż to było konieczne. Mogłaby wymyślić sobie kolejną historię życia, w którą Khouri by uwierzył, ale nie miała na to teraz siły, więc ograniczyła się do zdawkowej odpowiedzi i powoli zaczęła jeść obiad.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

8 mar 2016, o 23:28

Pytanie o Rogera chyba przelało jakąś czarę goryczy - już wcześniej nie podobała mu się koncepcja bycia urabianym, a teraz, kiedy równie dobrze mógł to odebrać jako porównanie do Włocha, na jego twarzy pojawiła się złość. A Khouri złości łatwo ulegał w sytuacji, której nie znał - takiej jak ta i wszystkie poprzednie.
- Nie musisz się bać, nie rzucę się na ciebie z wyznaniami miłości - odrzucił ironicznie, również nieco osuwając się na kanapie i wygodniej rozsiadając. - Dałem ci się umyć i zostać, przynajmniej na teraz, w mojej kwaterze, ale dalej swoją śliczną buźką i wielkimi oczami nie zajdziesz.
Z niepewnego znowu stał się oschły i odcięty. Niewiele potrzeba było, żeby go sprowokować.
- Nie trzymam zdjęć rodziny na omni-kluczu, czemu miałbym jego? - dodał, upijając kolejny łyk. Kątem oka zarejestrował, że zaczęła jeść, choć nie dał po sobie pokazać, że był tym zainteresowany. Koniec końców, podał jej tylko tę tacę i usiadł obok, nie próbując jej namawiać do jedzenia.
Jego kolano drżało, gdy but wystukiwał rytm o metalową podłogę w kajucie. Po krótkiej chwili zdecydował się na kolejnego papierosa - paczka była w połowie pełna, więc sięgnął po nią, nie puszczając kubka z kawą. Jedną ręką wyciągnął fajkę z opakowania i wetknął ją sobie do ust, trzymając tak przez chwilę, w czasie trwania której, nieśpiesznie, wyciągał z czeluści pudełka zapalniczkę.
- Nawet nie pamiętam ile lat temu byłem na Ziemi - mruknął przez półprzymknięte usta, w których kąciku trzymał papierosa. Złapał wreszcie zapalniczkę w dłoń i podpalił jego końcówkę, czekając, aż się rozżarzy.
Metalowy przedmiot poleciał z powrotem na blat stołu, a Khouri opadł na oparcie kanapy.
- Wciąż syf zmieszany przepychem? - podjął się zmiany tematu, choć jego ton pozostał już obojętny. - Gdzie tam ostatnio byłaś? W Alpach?
Uśmiechnął się krzywo, wypuszczając dym z przymkniętych ust jedną falą i dopiero wtedy złapał papierosa w dłoń.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

8 mar 2016, o 23:52

Wzruszyła obojętnie ramionami. Jej pytanie nie miało go sprowokować, to raczej było sarkastyczne nawiązanie do sytuacji sprzed pół godziny. Nie rozkochała Rogera w sobie przez pole ochronne, nie obiecała mu nie-wiadomo-czego i nie odmówiła na sam koniec. Jedyne, co zrobiła, to zdjęcie z siebie bluzy i rozpuszczenie włosów. Teraz wyglądała praktycznie tak samo, a Khouri nie patrzył się na nią jak varren na kość. Po prostu tamten był nienormalny i pewnie długo jeszcze będzie nawiedzał ją w koszmarach. Podświadomie uniosła wolną rękę do szyi, znów przesuwając palcami po powstających siniakach.
- Nie wiem - odparła między kęsami. - Myślałam, że masz do jakichś dostęp, zdjęcie kontaktu, cokolwiek. Chciałam go tylko zobaczyć, zanim rzucisz mu mnie na pożarcie - nie podnosiła wzroku znad talerza. - Tam już mnie nikt przed gwałtem nie obroni, nie?
Mówiła cicho, pogrążona w zamyśleniu. Zaczynała już powoli tworzyć wokół siebie tę bańkę, bezpieczny pancerz, w którym się chowała, kiedy nic nie szło po jej myśli. Kiedy działy się z nią rzeczy, o których nie chciała sobie teraz przypominać, a ona wiedziała, że będzie musiała z tym żyć. Teraz, kiedy zaatakował ją Adamo, nie zdążyła. Do spotkania z Hamesem miała jeszcze czas. Wielkie oczy i śliczną buźkę miała pochylone nad obiadem, częściowo ukryte za zasłoną schnących powoli, rudych włosów.
- Nie wiem - powtórzyła. Odkąd uciekła, była tylko raz w Londynie i raz w górach. Nie zwiedzała, nie analizowała różnic klasowych, nie zastanawiała się nad tym, czy syf z przepychem było właściwym określeniem. Nigdy nie sięgała tak głęboko, nudziło ją to. Chciała jedynie odwiedzać nowe miejsca, poznawać nowych ludzi i uczyć się nowych rzeczy, a że robiła to w dość... specyficzny sposób, to już inna kwestia. Było jej wszystko jedno, czy ma na sobie suknię za tysiące kredytów, podarte spodnie, czy kradziony pancerz, dopóki dobrze się bawiła.
Dopiero na wspomnienie Alp prawie się zakrztusiła. Poczuła, jak momentalnie robi się jej gorąco. Uniosła wielkie oczy na Nazira, spinając się cała. Czy jednak coś wiedział, czy wspomniał góry całkowicie beztrosko, bo akurat z nimi kojarzyła mu się Francja?
- Tak - odparła. - W Alpach. Skąd wiesz? - zakładała, że strzelał. Musiał strzelać. - Znasz Hounda?
Pytanie wyrwało się jej, zanim zdążyła pomyśleć. Wpatrywała się w Khouriego intensywnie, czekając na odpowiedź. Gdyby była twierdząca, wszystko by się szybko wyjaśniło. Jeśli nie, cóż, najwyżej wyśmieje słabą ksywkę, a ona będzie udawała, że wcale nie spytała.
- To tam właśnie... straciłam kuzynkę - zorientowała się, że trzyma pusty widelec tak, jakby chciała wbić go Nazirowi w udo. W zaciśniętej pięści. Rozluźniła dłoń i odłożyła sztuciec na tacę. Wcześniej jej w to nie uwierzył, ale teraz - kto wie. Nie to, żeby jej na tym jakoś szczególnie zależało.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

9 mar 2016, o 00:15

Tajny rzut MG
A<30<B<60<C
0
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

9 mar 2016, o 00:20

Nie odpowiedział na pytanie o gwałt, choć jego usta zmieniły się w cienką linię, a wzrok znowu począł obserwację żarzącego się końca papierosa. Przysunął do siebie popielniczkę, zostawiając ją na krawędzi stołu i strzepał popiół, stukając papierosem o jego krawędź. Z jakiegoś powodu wydawał się mieć odrobinę więcej szacunku do niej, albo do kobiet ogółem. Albo przynajmniej nie miał odpowiednio ciętego komentarza na temat gwałtu pod ręką - może jeszcze jakieś wymyśli.
Słysząc i widząc jej reakcję na swoje słowa, wydał się zaskoczony. Jego brwi powędrowały do góry, a papieros zamarł w połowie drogi od popielniczki do ust, choć tylko na chwilę.
- Mówiłaś, że byłaś w górach, gdzie porwano twoją kuzynkę - więc zakładam, że z rodziną. A jesteś z Francji - tłumaczył, tonem, jakby wyjaśniał jej dlaczego dwa plus dwa daje cztery. - Założyłem Alpy. Widzę, że trafnie. Spoko, nie ukrywam przed tobą tego, że tak naprawdę czytam sobie twoją biografię do snu.
Parsknął śmiechem, nieco bardziej drwiącym niż wcześniej. Niepewność zniknęła całkowicie. Wyciągnął nogi, rozsiadając się jeszcze wygodniej.
Zmarszczył brwi słysząc jej pytanie o człowieka imieniem lub pseudonimem Hound. Pokręcił głową, ale dostrzegła niepewność na jego twarzy - jakby wydawało mu się, że już to nazwisko słyszał.
Albo dobrze je znał, ale ukrywał ten fakt.
Upił tylko kolejny łyk czarnej kawy, której została mu końcówka.
- Przyjaciel? - spytał z ironią, zaglądając do wnętrza kubka i oceniając ile zostało mu jeszcze łyków, nim będzie musiał znaleźć sobie inną rzecz do zajęcia czymś rąk.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

9 mar 2016, o 00:56

Czyli jednak strzelał.
Rozluźniła się i przez chwilę jeszcze mu się przyglądała, po czym odwróciła się z powrotem do obiadu. Powstrzymała się od kolejnego westchnięcia, choć właściwie mogłaby to robić po każdym zdaniu. Nie robiła tego celowo, niektóre komentarze wypowiadała zanim je przemyślała, zdecydowanie wolała kiedy Nazir był widocznie spokojniejszy. Trochę obawiała się, że wcześniej czy później zareaguje bardziej agresywnie, niż obcesową odpowiedzią, a nie chciała, by we wściekłości złapał ją za ramię i zaprowadził z powrotem do celi tylko dlatego, że go zdenerwowała. Starała się pilnować, ale to naprawdę robiło się samo. Tylko czy dało się ją winić? Była wieziona wbrew swojej woli w łapska jakiegoś szaleńca. I tak radziła sobie z tą świadomością całkiem nieźle.
- Nie - odparła może ostrzej, niż zamierzała. - Nie przyjaciel, więc jeśli coś ci to mówi, to chciałabym wiedzieć.
Jej zaciśnięty z nerwów żołądek nie był w stanie przyswoić więcej, niż pół porcji. Część klopsików pozostała nietknięta, choć nie wiedziała, ile czasu miała do następnego posiłku. Widelec w dłoni zastąpiła kubkiem z kawą, którą zostawiła na coś w rodzaju deseru. Luksusy, zaiste. Nie doceniała, kiedy miała dostęp do nich na co dzień. I prawdopodobnie nigdy nie zacznie doceniać. Napiła się stygnącego płynu, krzyżując nogi w kostkach i rozejrzała się po kajucie.
- Myślałam, że szef ochrony to raczej stacjonarna praca, ale masz swój statek - rzuciła, jakby nigdy nic. Może potrzebowała zająć czymś myśli, a żaden inny temat nie przychodził jej do głowy. - Lubię statki* - zorientowała się, jak absurdalnie to zabrzmiało i uniosła w półuśmiechu kącik ust, spoglądając na Nazira. - To znaczy, takie normalne. Jak ten. Nie transporty publiczne i wielkie okręty bojowe. Ale nieważne - ...bo nie wiem dlaczego miałoby cię to interesować. Głupia refleksja, wypowiedziana chyba tylko po to, żeby jakoś pociągnąć zmianę tematu. - Co robisz dla Hamesa, poza porywaniem ludzi?
Nie atakowała go. Chciała porozmawiać, zanim wygoni ją do drugiej celi i zamknie w niej na całą noc, jak nie do końca podróży. Dlatego spytała zupełnie neutralnie, a jej twarz nie wyrażała żadnych emocji. Opuściła wzrok na kawę. Jej też zostało niewiele, niecałe pół kubka.
- Opowiedz mi coś - poprosiła. Rozmowa z nią sprawiała mu trudność i Irene to widziała, ale nadal uparcie trzymała się swojego. Byle nie stwierdził nagle, że wystarczy tego dobrego i wyprowadza ją z kajuty. Zatęskniła za ludźmi, których znała. Większość nie żyła, z pozostałymi nie miała kontaktu. Czasem niekończące się uciekanie miało też negatywne skutki. Nie miała się z kim skontaktować, nie miała kogo poprosić o ratunek. Został jej tylko Nazir, który korzystał z broni jak ona z omni-klucza i traktował ją jak zło konieczne. Może dlatego w jej głosie zabrzmiała rezygnacja. - Cokolwiek. O sobie na przykład.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

9 mar 2016, o 12:44

Małe kłamstwo Khouriego
Irene się połapie < 30
0
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

9 mar 2016, o 12:45

Coś piknęło na jego omni-kluczu, odwracając jego uwagę od ściany, w którą wcześniej się wpatrywał. Wetknął sobie papierosa do ust, uruchamiając urządzenie i przeglądając wiadomość z obojętnym wyrazem twarzy - cokolwiek to było, wielce go nie poruszyło. Blask omni-klucza zniknął gdy ten został zdezaktywowany, a mężczyzna powrócił nieco nieobecnym spojrzeniem do obiektów bezpośrednio naprzeciw niego.
- Kimkolwiek jest, nie wie, gdzie lecimy - odrzucił lekceważąco, na moment znikając w obłoku dymu, którego zbyt wielką ilością się zachłysnął, wciąż z papierosem w ustach. Nie kaszlnął jednak jak Adamo, lecz niedbale rozwiał go ruchem dłoni, do której następnie przeniósł fajkę.
Przytaknął za to, potwierdzając, że tak - ma statek, pomimo stacjonarnego charakteru swojej pracy. Nie śpieszył się jednak z wyjaśnieniem - w końcu nie był jej winny informacji o sobie i mógł w tym temacie oszczędniej jej odpowiadać.
- Orientujesz się w historii dwudziestego wieku? - spytał nagle, na moment przenosząc na nią wzrok i upijając łyk kawy, która zaczynała już stygnąć. - Druga wojna światowa? Niemcy?
Sam fakt zadania tego pytania sugerował, że Khouri istotnie coś na temat drugiej wojny światowej wie. Może to było jedno z jego hobby - poza przeglądaniem portalu militarnego.
- Moje życie raczej nie jest tak pasjonujące jak twoje - odrzucił z nutą ironii, wspominając atomówki, o których opowiedziała, a w które nie do końca uwierzył. - Nie urodziłem się we Francji, tylko w Egipcie. Zacząłem studia ale rzuciłem, przeszedłem do wojska. Mniej więcej wtedy wpadłem na Hamesa.
Obijał palcami o trzymany kubek, opierając go znowu o sofę, na której oboje siedzieli. Wzrok obserwował mknącą ku górze, żarzącą się końcówkę papierosa.
- Z wojska po dwunastu latach zostałem zwolniony dyscyplinarnie, odezwałem się do Westona i zacząłem dla niego pracować. Tyle.
Wzruszył ramionami, opowiadając o swoim życiu bez jakichkolwiek szczegółów - i ze znudzeniem wypisanym na twarzy, co prawdopodobnie miało ją zniechęcić do zadawania dalszych pytań na nudny dla niego temat.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

9 mar 2016, o 13:22

Skinęła twierdząco głową. Studiując dyplomację musiała zaznajomić się z historią, nie tylko Ziemi. Nienawidziła tego wtedy. Ślęczenie nad książkami i wkuwanie dat było dla niej największą katorgą. Ziemską łatwo było zapamiętać, gorzej z całą resztą. To mógł być jeden z głównych argumentów, które przemawiały za ucieczką - nudziło ją. Wolała spędzać ten czas na plaży, w klubie, albo gdziekolwiek indziej. Nigdy nie była cierpliwa.
- Orientuję się - odparła. - Ze studiów. Tak samo jak w historii innych ras, niestety. Nienawidziłam volusów.
Nie wiedziała, dlaczego pytał, ale odpowiedź nic jej nie kosztowała. Poza tym, że ma jakieś wyższe wykształcenie, nie mówiła o sobie nic konkretnego. Historia dwudziestego wieku w tym momencie była dziwnym tematem, ale z jakiegoś powodu Nazir uznał go za interesujący.
Słysząc sarkazm w jego głosie, przez krótką chwilę poczuła intensywną potrzebę powiedzenia mu wszystkiego. Całej swojej historii, od początku do końca. Od ucieczki z domu, przez piratów, najemników, Omegę, podwodne stacje, Cytadelę i Handlarza Cieni. Wszystkiego. Irene była dla niego słodką, niewinną kobietką, którą trzeba było obronić przed Rogerem i która nie pasowała do klimatu asteroidy Hamesa. Może kiedyś taka była, jeszcze na Ziemi, rozpieszczona i egocentryczna, ale ostatnie kilka lat trochę ją zmieniło. Została jej tylko druga z tych cech.
- Co studiowałeś? - spytała z czystej ciekawości. Pasowały jej do niego tylko kierunki takie jak składanie i rozkładanie broni na czas na przestrzeni wieków, albo najemnictwo i śmiercionośność. Jakoś nie potrafiła wyobrazić go sobie siedzącego spokojnie na wykładzie w auli.
Kawa, którą cały czas sączyła, kończyła się już, więc dopiła ją ostatecznie i odstawiła kubek na stół, z powrotem podciągając nogi pod siebie. Po chwili namysłu odwróciła się przodem do Nazira, zakładając rękę za oparcie kanapy. Przyglądała się raz jemu, raz wydmuchiwanej przez niego chmurze dymu. Nie paliła tyle, by teraz zabierać mu kolejnego papierosa, zresztą w jego towarzystwie i tak wychodziło na to samo.
- Raczej nie masz problemu z wykonywaniem rozkazów, które ci się nie podobają. Co zrobiłeś w takim razie? Odstrzeliłeś głowę komuś, komu nie powinieneś?
Nie miał ochoty mówić o sobie, jej przeszła chęć na zaznajomienie go ze swoją historią. Kończyło się więc na tym, że zadawali sobie mniej lub bardziej niewygodne pytania, na które niechętnie odpowiadali. Przygryzła policzek od środka i opuściła wzrok na swoją opartą na nodze dłoń. Była nienaturalnie blada, przynajmniej jak na Irene. Dawno już nie przesiadywała na słońcu, tak, jak kiedyś. Nawet na plaży na Pinie nie spędziła zbyt wiele czasu, zanim wciągnęło ją morze.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

9 mar 2016, o 13:48

Uśmiechnął się półgębkiem słysząc jej tekst o volusach - możliwe, że podzielał zdanie, tak jak większość galaktyki. Małe, chytre szkodniki - tymi trzema słowami można było je opisać w wystarczający sposób. Od razu każdy wiedział, czego może się spodziewać.
- Meine ehre heißt treue - wyrecytował pod nosem zdanie po niemiecku. Twardo, gardłowo - jego głos brzmiał nieco inaczej, gdy mężczyzna akcentował inne części w zdaniach, wysilając się na poprawne wypowiedzenie motta w innym języku niż angielski. - Teraz moja praca ogranicza się do siedzenia za biurkiem, załatwiania papierów i sporadycznie spełniania zachcianek Hamesa, jak ta. Ale zaczynałem jako komandoführer z batem w ręku.
Nie musiała biegle władać niemieckim by skojarzyć stopień z paramilitarną formacją nazistowską z czasów drugiej wojny, do którego członków porównał się Khouri. Z batem w ręku na asteroidzie funkcjonującej dzięki niewolniczej pracy.
Nie brzmiało to dobrze, szczególnie biorąc pod uwagę obojętność, z jaką wypowiedział to zdanie.
- Lubiłem historię - wzruszył ramionami, również dopijając kawę i odkładając z głośnym stukotem kubek na blat, tuż obok popielniczki, ku której przy okazji sięgnął by strzepać nadmiar popiołu na końcówce papierosa. To miało odpowiedzieć jej na pytanie odnośnie studiów - musiała jednak pogodzić się z wizją Khouriego w normalnych strojach, nie niemal wojskowym uniformie, siedzącego z zeszytem i słuchającego wykładu.
- Odstrzeliłem kilka - na jego twarzy pojawił się nieprzyjemny, ale pełen satysfakcji uśmiech. Jakiekolwiek wspomnienie przywołała, które odnosiło się do jego wydalenia z wojska, z pewnością dla niego samego było dość przyjemne. Czyżby zemsta? A może coś strasznego, ale wyraz twarzy przełożonego gdy to wykonał sprawił mu satysfakcję? - Raczej mało przyjemny z tego temat do rozmowy.
Jego mina sugerowała, że mało przyjemny byłby dla niej - jak na ilość niewygodnych pytań, teraz odpowiadał względnie swobodnie.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

9 mar 2016, o 14:48

Tym razem nie podniosła na niego wzroku, słysząc odpowiedź. Nawet jeśli rozluźniła się na moment i przez chwilę udało się jej trochę zapomnieć o tym, dokąd leci, to wyjaśnienie szybko jej przypomniało. Miotała się trochę między nagłą potrzebą wstania i wyjścia, gdziekolwiek, byle nie siedzieć już tutaj z nim, a świadomością, że jest jedynym towarzystwem jakie tu miała i musiała się z tym pogodzić. Ale wiedziała, że jeśli ona opuści Nazira, to on już do niej nie przyjdzie. Nastrój towarzyszący tej rozmowie też już nie wróci, nawet jeśli kilkakrotnie przyniesie jej jeszcze jedzenie.
- Temat jak temat - wzruszyła ramionami. Jej własna, nieruchoma dłoń była niesamowicie interesującym zjawiskiem do obserwacji. Nadal nie patrzyła na Khouriego. - Znałam takich jak ty, więc możesz mi opowiedzieć, bez obawy że zemdleję z wrażenia.
Uśmiechnęła się słabo. Po jakimś czasie mieszkania z Houndem nauczyła się go słuchać, a on nauczył się do niej mówić i mówił sporo. A zdecydowanie nie należał do wrażliwych i litościwych ludzi, wręcz przeciwnie. Może to dlatego tak się na nią wściekł, kiedy uciekła - bo wiedziała zbyt wiele? Z tym było łatwiej się pogodzić, niż z tym, że po prostu chciał ją mieć. Słuchała historii o tym, co się działo, kiedy Hound znikał, a ona zostawała w kajucie sama i czekała tylko na jego powrót. To były te lepsze chwile i teraz poczuła się podobnie. Trochę jak deja vu, jakby już to kiedyś przeżyła.
Spojrzała na Nazira, dopiero teraz dostrzegając jego uśmiech.
- Lubisz to, co robisz? - nie dookreśliła, czy mówi o pracy dla Hamesa, czy o samym zabijaniu, które nie robiło na nim wrażenia. Ona do tej pory nie potrafiła zapomnieć spojrzenia tych, którym odebrała życie. Ale może to przychodziło z czasem. Na myśl o asteroidzie i o tym, co czekało ją tam, znów otoczyła się bańką obojętności. Miała tylko omni-klucz. I była sama.
- Co zrobisz, jeśli spróbuję uciec? - spytała nagle, pochylając lekko głowę w bok. Siedziała spokojnie, więc nie musiał rzucać się na nią i unieruchamiać jej, żeby powstrzymać ją przed ucieczką. - Bo wiesz, do tej pory nie próbowałam, ale ja naprawdę coraz bardziej nie chcę tam lecieć.
Jej głos był całkowicie opanowany, ciepły, prawie jakby pytała o kolejną ciekawostkę z jego życia. Tylko ta absolutna obojętność w jej spojrzeniu. Próbowała ciągnąć neutralny temat, nie udało się jej.
- Założyłeś już, że tego nie zrobię, prawda? - uśmiechnęła się słabo. - Że w sumie to nic ci nie szkodzi, żeby ze mną porozmawiać, zamiast trzymać w zamknięciu, bo potem i tak mnie odstawisz i wrócisz za biurko. I zapomnisz, bo jestem dla ciebie nikim, tylko zachcianką Hamesa. Mówisz, że tam nie pasuję, ale to nic nie zmienia. Pozwoliłeś mi przyjść tutaj, wziąć prysznic jak normalny człowiek i zjeść obiad, dostałam nawet śmietankę do kawy... to wszystko brzmi jak całkiem sympatyczny, wspólnie spędzony poranek - z jej ust nie znikał uśmiech, choć teraz, przy tym beznamiętnym głosie, zaczął się robić trochę niepokojący. - Nie licząc duszenia i strzelania, ale w końcu ty uratowałeś mi życie. W vidach tak się zaczynają obiecujące znajomości, szkoda w rzeczywistości wieziesz mnie do jakiegoś psychopaty. Rozmawiasz ze mną z przyjemnością, czy zmuszasz się przez poczucie winy? - uniosła głowę, prostując się. - Ile jeszcze będzie trwała podróż? Spędzę resztę w drugiej, czystej celi, żebym nie przyzwyczajała się do luksusów, takich jak zamykana łazienka?
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

9 mar 2016, o 14:51

Super tajny fajny rzut MG
A<30
0
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

9 mar 2016, o 15:30

Khouri po odłożeniu kawy pozwolił, by jego ręka opadła, opierając się o jego brzuch. Natrafił przy tym jednak na zapomnianą już, krwawą plamę, pochodzącą z ciała zabitego już Adamo - spojrzał na czerwony ślad odbity na palcach i zmarszczył brwi, szybko wycierając ręce w tę samą koszulkę, ale w inne miejsce. Odłożył papierosa, opierając go o ścianę popielniczki i wstał, odwracając się tyłem do rudowłosej.
- Robię to, w czym jestem dobry - odpowiedział obojętnie, łapiąc dłońmi krawędź czarnej koszulki i ściągając ją przez głowę. Rzucił fragment ubrania na sofę, obok tych dwóch czystych egzemplarzy, z których jeden podniósł i szybko wciągnął go na siebie.
Opadł na siedzenie z powrotem, krzyżując wyciągnięte przed siebie nogi w kostkach i sięgając po papierosa, którego połowa została już spalona. Fajki zawsze były dobrym sposobem na zajęcie sobie rąk.
- Nie masz gdzie uciec. Wszystkie systemy są zaszyfrowane na tyle, by dać mi czas na znalezienie cię w razie, gdybyś nagle wybiegła z kajuty. Możesz próbować wychodzenia przez śluzę w pancerzu, proszę bardzo, ale chyba sama znasz skutek.
Jego twarz wykrzywił grymas, gdy słuchał tego, co dalej miała mu do powiedzenia. Cokolwiek planowała osiągnąć - złość chyba nie było jednym z tych, a jednak to dostrzegła u Khouriego. Kiedy skończyła, niespiesznym ruchem obrócił głowę w jej stronę, skupiając na rudowłosej swoją uwagę.
- Nie wypuszczę cię. Choćbyś rozkochała mnie w sobie jak szczeniaka opowiadając o życiu i udając, że się przede mną otwierasz. Nie istnieje sposób, dzięki któremu nie trafisz na tę asteroidę, chyba, że próbowałabyś poderżnąć mi gardło gdy śpię. Ale nie wiem, czy opłaca ci się ryzyko - mówił spokojnie, choć nerw na policzku drgał, zdradzając napięcie. - Więc możesz przestać próbować grać na moich uczuciach czy poczuciu winy. Mogę uważać, że nie zasługujesz na to, co cię spotyka, ale nie znam cię na tyle by opierać na tym swoje akcje. Nie musisz zgrywać tak biednej, osamotnionej i skrzywdzonej. Jak dla mnie nie musisz tutaj nawet siedzieć, choć możesz. Nic ci to nie da.
Odwrócił wzrok, zaciągając się wetkniętym do ust papierosem nim złapał go między palce i zgniótł żarzącą się końcówkę o dno popielniczki.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

9 mar 2016, o 18:35

Nie mogła powstrzymać się od suchego parsknięcia śmiechem. Był zły? Niewiele mu było trzeba. Nie odwróciła wzroku, kiedy się przebierał, ale daleko jej było do wygłodniałego spojrzenia Rogera. Po prostu patrzyła, Nazir też nie martwił się tym, co wypada, a czego nie.
- Otwieram? - spytała przeciągle, a w jej głosie zabrzmiało niedowierzanie. - Faktycznie, tyle ci o sobie powiedziałam. Musisz być świetnym kumplem, skoro według ciebie zadawanie tysiąca pytań i słuchanie jak ty opowiadasz o sobie jest otwieraniem się. Dużo już o mnie wiesz, nie? Właściwie wyłożyłam ci całą swoją historię i punkt widzenia na temat sensu życia. Cholera, nie wiem, co jeszcze mogłabym powiedzieć, żebyś mógł poznać mnie lepiej.
Uśmiech zszedł z jej twarzy, pozostawiając tylko to lodowate spojrzenie. Może była nieostrożna, pozwalając sobie na bezczelność, ale było jej wszystko jedno. Chyba wolała, żeby Khouri jej odstrzelił we wściekłości głowę, niż zrobił z niej niewolnika. Widziała ten drgający policzek i z jakiegoś powodu satysfakcjonowało ją to. Pasowało do jej niezmąconego spokoju i chłodu w głosie.
- Czemu ciągle to powtarzasz? Nic nie zdziałam tymi wielkimi oczami, nie uda mi się ciebie rozkochać, skąd w ogóle przypuszczenie, że próbuję? Spotkałeś kiedykolwiek kobietę w całym swoim życiu? Czy którakolwiek normalna rzuciłby się w ramiona kolejnego faceta zaraz po tym, jak czyjeś łapska próbowały ją zgwałcić i udusić? Uwierz mi, gdyby w ogóle przyszło mi do głowy rozkochiwać w sobie kogokolwiek na tym statku, to byłby to Adamo. Z nim na pewno poszłoby szybciej i jeśli bym się postarała, wypuściłby mnie, zamiast gwałcić. Jeszcze by mi dał błogosławieństwo i prowiant na drogę, oświadczając się na pożegnanie. Ale był za bardzo pierdolnięty, żebym się do tego zmusiła - zmrużyła oczy. - Tutaj tylko siedzę. Piję. Jem. Próbuję nie zwariować, rozmawiając o czymkolwiek zamiast walić głową w ścianę celi. Nie rozumiem już, to jest rozkochiwanie czy otwieranie się? Bo nie nadążam.
Uniosła dłoń do szyi i przycisnęła ją do zesztywniałego karku. Zaczęła się zastanawiać, jak bardzo jej to nie wychodziło. Próby nie zwariowania.
- Faktycznie, nie muszę zgrywać osamotnionej i skrzywdzonej. W końcu to taka codzienność, kiedy ktoś wysadza przypadkowy statek z ludźmi na pokładzie tylko po to, żeby wsadzić twoją dupę do celi i zawieźć na jakąś pierdoloną asteroidę. Powinnam przestać udawać cierpiętnicę i cieszyć się z życia - uniosła rękę w geście, którego nie powstydziłby się mówca motywacyjny. Zmarszczyła brwi. - Oczywiście, że chcę żebyś mnie wypuścił i oczywiście, że próbuję cię przekonać, odwołując się do sumienia, którego czasem zapominam że nie masz. Nic innego mi nie pozostało. Ale nie schlebiaj sobie.
Nawet go nie dotknęła. Nawet nie świeciła głębokim dekoltem. Mogła wyjść z łazienki owinięta w ręcznik i tak przesiedzieć do tej pory, gdyby tak bardzo jej zależało na tym, by kolejny z tej popierdolonej załogi uznał ją za cel swoich nieudolnych zalotów. Nawet nie patrzyła na niego przez cały czas. Zacisnęła zęby i teraz też odwróciła się od niego, opuszczając nogi z powrotem na podłogę i podnosząc widelec, tylko po to, żeby zająć ręce dłubaniem w resztkach obiadu.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

9 mar 2016, o 20:29

Słysząc jej długie i wyczerpujące odpowiedzi, skomentował to, przynajmniej na początku, tylko jednym - prychnięciem. Cokolwiek próbowała mu powiedzieć, on chciał dać jej do zrozumienia, gdzie może tego u niego szukać. W końcu miał prawo. Fakt, że drugi raz wspominał o czarowaniu wyglądem mógł jej powiedzieć, że, nawet, jeśli nie robiła tego świadomie, to tak na niego oddziaływała. Mogła mieć włosy związane w kucyk, przez głowę przeciągniętą bluzę i nawet nie starać się wyglądać dobrze albo brzmieć niewinnie - coś go irytowało i z całej siły usiłował wmówić jej i sobie, że robi to ona.
Może po prostu widział, co się dzieje na asteroidzie. Wiedział, co ją czeka, choć nikt mu nie powiedział tego na pewno. I nie mógł czuć się ze sobą dobrze, choć inna część jego umysłu wyśmiewała sam tego koncept.
- Adamo gówno by ci nie pomógł i doskonale o tym wiesz - burknął w odpowiedzi na jeden, wybrany, podjęty przez nią wątek w zdaniu. - Nawet gdyby chciał. Fajki musiał zajebać mi gdy byłem na innym pokładzie, taki był wspaniale dzielny i oddany, by pomóc ci uciec a potem zostać na tym samym statku ze mną.
Usta mu zadrżały, gdy przemknął przez nie drwiący uśmieszek. Choć przed chwilą na wspominanym Włochu dokonał morderstwa to nie wyglądał jakby miał do niego, choćby przez ten fakt, jakikolwiek szacunek. Tu akurat dziwić mu się nie mogła.
- Był taki wspaniale oddany i łatwy do urobienia. Szkoda, że wystarczył alkohol i próbował cię zabić. Skoro ja jestem taki pozbawiony sumienia i grożę non stop rozwalaniem ci kolan, to kiedy się napiję stanę się, kurwa, milutki?
Uśmiech na jego twarzy zmienił charakter. Stał się nieprzyjemny, choć mężczyzna wyglądał po oczach na rozbawionego.
- Wiesz co? Zajebisty pomysł. Sprawdźmy - nagle wstał z kanapy, ruszając w kierunku wyjścia. W trakcie pokonywania drogi do drzwi odwrócił się w chodzie o sto osiemdziesiąt stopni, przez chwilę idąc tyłem, lecz będąc skierowanym przodem. - Roger musiał coś zostawić, nie? - rozłożył ręce szeroko, odwracając się z powrotem i, jeśli tylko nie zrobiła czegoś, co wymusiłoby na nim zatrzymanie się, przeszedł przez próg, znikając w korytarzu prowadzącym do, między innymi, mesy.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

9 mar 2016, o 21:04

- Nie wiem - odparła równie sympatycznie. - Nie znałam go tak dobrze, ale mam wrażenie, że skoro sam z siebie zaproponował, że weźmie mnie na spacer, to wystarczyłaby delikatna sugestia ucieknięcia razem i już by nas tu dawno nie było. A gdyby potem doszło do czegoś nieprzyjemnego, sama bym sobie poradziła. Teraz nie zrobiłam tego tylko dlatego, że mnie o to poprosiłeś.
Znów uśmiechnęła się gorzko. W chwili, kiedy do celi wpadł Khouri, miała omni-ostrze gotowe do cięcia. Gdyby nie ogłuszył jej huk wystrzału, uwolniłaby się sama. Tak przynajmniej jej się wydawało i nie chciała myśleć inaczej. Swoją drogą, samo to o czymś świadczyło - że mimo wszystko bardziej obawiała się gniewu Nazira, niż nawalonego Adamo. Do samego końca.
- Jesteś zazdrosny.
Nie spytała, poinformowała go. Bo tak się w końcu zachowywał. Nie wiedziała tylko, czy o nią, czy o samo porównanie do Rogera. A ona wcale nie powiedziała o blondynie nic dobrego, wręcz przeciwnie. Był słaby i mogłaby go wykorzystać, gdyby nie czuła wobec niego takiego obrzydzenia. A Nazir mimo wszystko musiał dodać do tego swoją pogardę, w razie gdyby przypadkiem Irene miała coś miłego na myśli - ot tak, żeby w razie czego wyprowadzić ją z błędu. Na wszelki wypadek.
- Jeszcze bardziej milutki, niż teraz? Nie potrafię sobie tego wyobrazić - z jej słów aż wylewał się sarkazm. - Teraz już nie boję się o rozwalone kolano, bardziej o całkowitą utratę nogi. Miałam doskonałą prezentację działania tego co masz w kaburze, miejsce w pierwszym rzędzie.
Dopiero gdy mężczyzna radośnie postanowił ze swoim więźniem się napić, obojętność w jej oczach ustąpiła zaskoczeniu. Uniosła na niego niepewne spojrzenie, a jej ręka z widelcem znieruchomiała. Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, on już postanowił. Ale Irene nie chciała z nim pić. Mimo wszystko przecież wciąż starała się zachowywać czujność, w razie gdyby nadarzyła się okazja ucieczki, albo gdyby Khouri jednak postanowił coś jej zrobić. Lubiła się czasem napić, tylko potrzebowała do tego dobrego towarzystwa, do którego jej porywacz się nie zaliczał.
- Ale przecież... - zaczęła coś mówić i dla odmiany została zignorowana. Przynajmniej odpowiedzią nie było prychnięcie. - No przestań, po co! - zawołała jeszcze za nim, wstając.
Drzwi zasunęły się za Nazirem, a ona znów została sama. Warknęła z irytacją i opadła z powrotem na kanapę, niedbale odrzucając widelec na tacę. Szczyt absurdu. Oczywiście, że nie zamierzała z nim pić. Nie było takiej możliwości. Miała nadzieję, że nie zmusi jej do tego, a nawet jeśli, to Irene wiedziała, że nie będzie dotrzymywać mu tempa. Chciał się narąbać tylko po to, żeby coś jej udowodnić, proszę bardzo. Jej nie przekonywał póki co nawet argument, że to mogła być jej ostatnia okazja na skorzystanie z dobrodziejstw napojów procentowych, zanim skończy się sielanka.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

9 mar 2016, o 23:24

Jeszcze przed wyjściem z pomieszczenia, usłyszenie zarzutu bycia zazdrosnym wybiło Nazira z rytmu. Patrzył się na nią nietęgim wzrokiem, by po chwili zwyczajnie się roześmiać i ruszyć naprzód, pomimo jej nalegań, by tego nie robił i nie szedł po alkohol.
Albo udawał wyjątkowo dobrze, albo faktycznie nie wpadło mu do głowy bycie zazdrosnym.
Zniknął w mesie, zostawiając ją samą w jego własnej kwaterze na długie kilka minut, w czasie trwania których pewnie szukał miejsca, w którym Adamo postanowił się upić, by zabrać butelkę ze sobą. Nie słyszała żadnych dobiegających z korytarza odgłosów, poczucie samotności więc wzmagała nagła cisza, od której mogła się odzwyczaić przez te ostatnie kilkanaście minut z Khourim. Czy też kilkadziesiąt? Świecący się zegarek znajdował się wewnątrz oddzielonej sekcji sypialnianej, na półce obok łóżka i pokazywał 2:50. Pytanie jakiego czasu? Cytadeli, Ziemi? Była noc czy ranek?
Mogła się nad tym pozastanawiać, jeśli jakimś cudem jej myśli oderwały się od tego co planował Khouri.
Drzwi rozsunęły się, wpuszczając mężczyznę do środka. W jednej dłoni trzymał butelkę whisky, w drugiej dwie szklanki o kolorowych krawędziach - czerwonej i niebieskiej. Nie pasowały kompletnie, ale przecież nie będzie szukał bardziej kozackich szklanek.
- Nieźle się musiał zrobić - skomentował Khouri z ironią, z hukiem stawiając butelkę, z której ubyło tylko tyle alkoholu, co w szyjce naczynia. Ze trzy, cztery łyki. Mężczyzna szklanki położył obok, wziął sobie jedną, ale nie podał następnej Irene wierząc, że nie będzie chciała pić.
Złapał za butelkę i nalał ze trzy palce wysokości szklanki napoju, odstawiając butelkę z hukiem. Uniósł następnie naczynie ku górze, w toaście, spoglądając na nią z drwiną.
- Za twoją wolność. Pierwszy. - przechylił szklankę, pochłaniając jej zawartość w dwóch, dużych łykach i odstawiając na moment na blat. - Możesz wrócić do celi, jeśli nie chcesz ze mną pić. Mam zmienić kod?
Parsknął śmiechem, odwracając wzrok tylko po to, by przenieść go na blat stołu. Odgarnął część datapadów, zagracających przestrzeń wokół butelki, popielniczki i kubków z kawą. No i paczki fajek. Odrzucił je na sofę obok, pod leżącymi koszulkami, z których jedna miała gdzieś na sobie ślady krwi Adamo.
- Może teraz za jego zdrowie - zaproponował, tym razem w szczerym rozbawieniu - picie za włocha, który do własnej śmierci doprowadził upijając łyka z tej samej butelki, można było uznać za czarny humor.

Wróć do „Prywatne jednostki”