Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1960
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Arae

27 lip 2023, o 17:49

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Emocje, które odbijały się na twarzy i w tęczówkach kobiety, były echem tego co czego sam doświadczał przez ostatnie cztery miesiące. Ale po tym jak tama runęła, wszystko co znajdowało się za nią wypłynęło na wierzch, pozostawiając po sobie chwilową pustkę w miejscu gdzie wcześniej piętrzyły się fale bólu, złości, zawodu, strachu, wyrzutów sumienia, poczucia winy oraz niezrozumienia. To co przygniatało mu ramiona, wykręcało żołądek i zaciskało szpony na gardle odkąd opuścili Cordovę, było również tym co napędzało go do przodu - zarówno w próbie uzyskania odpowiedzi, jak i ucieczki od własnych myśli oraz tego co miało miejsce.
Prośba Mayi rozbrzmiała w pomieszczeniu oraz w jego głowie, sprawiając, że jego twarz przeciął smutek. Błądził spojrzeniem po jej twarzy oraz po zaszklonych oczach, które tylko resztkami siły woli powstrzymywały łzy przed popłynięciem po bladych policzkach. Czuł jak dotyk jej palców słabnie w jego dłoni, jak gdyby łańcuch trzymający przy nim jej kotwicę zaczął pękać.
- Nie wiesz o co prosisz - powiedział cicho, z żalem. Pomimo swoich słów, uniósł swoją drugą dłoń, dotykając jej policzka w delikatnym geście przez który przez żal i zmęczenie przebijało się coś innego - tęsknota lub być może pragnienie odnalezienie w tym jednym ruchu wspomnień z dawnych, lepszych czasów.
Jedną z rzeczy, które wypominał sobie przez pierwsze miesiące, było to, że nie naciskał na nią bardziej, gdy chodziło o rozmowy na trudne tematy związane z jej zdrowiem. Wiedział, że zawsze jak próbował nawiązać do tego tematu, Maya zacznie uciekać - zarówno fizycznie, wymawiając się potrzebą pójścia po coś do pokoju lub mesy, jak i bardziej subtelnie, od razu zmieniając kierunek rozmowy lub obiecując, że porozmawiają później. Wiedział, że nie było to coś, co chciała poruszać.
Więc tego nie poruszał. Akceptował jej uniki, akceptował jej ucieczki, nigdy nie mając dość siły woli, żeby twardo postawić na swoim i zatrzymać ją w miejscu. Zawsze łamał się pod jej słowami oraz prośbami, odsuwając te rozmowy na później, do kolejnej próby. Kiedy będzie na to lepszy czas. Gdy ona będzie miała gorszy lub lepszy humor, którego nie chciał jej psuć.
Aż w końcu okazało się zbyt późno. Obudził się sam na łóżku, zastanawiając się przez następne godziny czy niebieskowłosa wybrała samobójstwo w lodowej śnieżycy, bo on nie potrafił zrobić tego co należało i jej pomóc. Nie wiedząc czy mógł temu zapobiec jeżeli byłby bardziej zdecydowany.
A teraz prosiła go o zrobienie tego samego.
O kolejne odsunięcie problemu na później, gdy wyrzuty sumienia wciąż stanowiły jeden z wielu węgli żarzących się na dnia jego świadomości. Gdy pragnienie odpowiedzi i niewiedza sprawiały, że zarówno Etsy jak i on wypalali się stopniowo z każdym kolejnym dniem, czekając aż się przebudzi. I nie wiedział czy prosiła o to, by kupić sobie kolejne minuty, godziny lub dni, czy dlatego, że faktycznie chciała o tym porozmawiać, ale później, gdy nie będzie już słaniać się na nogach, otulona jedynie białą pierzyną.
Dotyk znajomej, chłodnej skóry jej policzka, sprawiał, że jego myśli kruszyły się niczym lodowe, cienkie odłamki. Pragnienie przytulenia jej i odsunięcia w zapomnienie wszystkiego co było, przebijało się z trudem przez zmęczoną, pełną bólu i żalu melancholię, stanowiąc echo dawnych, wspólnych wspomnień. Przesunął powoli kciukiem, muskając jej cienkie blizny w półświadomym, tęsknym, czułym geście, a z jego gardła wyrwało się ciche westchnięcie.
- Nie jestem jedynym, który potrzebuje tej rozmowy, Maya - powiedział po chwili półgłosem. Jego serce stało się jeszcze cięższe. - Nie zwlekaj z nią ani nie uciekaj. Proszę. Nie potrafię cię do tego zmusić, chociaż tego potrzebuję. Nigdy nie potrafiłem. Ale...
Jego wibrujący głos zadrżał w nieco inny sposób, odsłaniając kolejne pęknięcie, gdy pokręcił lekko głową. Nie wiedział czy wciąż istniała jakaś ścieżka do tego co było kiedyś.
Ale wiedział, że istnieje o wiele więcej sposobów do tego, by ją zablokować na zawsze. I niemal wszystkie leżały teraz po jej stronie.
Chciał cofnąć i opuścić dłoń, ale nie potrafił tego zrobić. Westchnął cicho, ale nie tyle w geście odmowy odpowiedzi na jej pytanie na temat Reeda, co do własnych myśli. Przez jego głos ponownie przebiło się znużenie.
- Nie wiem wszystkiego - powiedział cicho, oszczędzając jej niewiedzy na rzecz gorzkiej prawdy. Przynajmniej jej. - Ponad miesiąc temu wysłał cię do zaatakowania Arae. Chciał wykorzystać cię do skrzywdzenia lub zniszczenia Etsy. To tak dowiedzieliśmy się, że wciąż żyjesz i że jesteś pod jego kontrolą. - Jego ramiona opadły lekko, gdy myśli odbiegły w tamtą stronę. Jego wzrok mimowolnie oderwał się od jej twarzy, zsuwając niżej, na pościel, którą ściskała między nimi; podejrzewał, że gdyby było inaczej, mógłby dostrzec nowe blizny na jej brzuchu, tam gdzie trafiły jego pociski. Fizyczne wspomnienie tego starcia, takie samo jak on nosił na przedramieniu i dłoni spalonej czarnym, biotycznym ogniem oraz na udach, przebitych omni-ostrzami. - Natomiast kilka tygodni temu na Cytadeli zabiłaś cywilów, gdy wykorzystał cię do swojej ucieczki i gdy próbowaliśmy cię odbić. Nie... nie wiem co działo się w pierwszych miesiącach. I nie wiem jak szybko cię złapał po tym gdy odeszłaś. Może niewiele wcześniej przed naszym spotkaniem na Arae.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Arae

1 sie 2023, o 21:42

Wyświetl wiadomość pozafabularną Przeprowadzanie trudnych rozmów nigdy nie należało do wachlarzu posiadanych przez nich umiejętności. Potrzeba unikania tego, co trudne, doskonale odnajdywała w jego sercu uległość, której nie było w nim wcześniej. Ciężko powiedzieć, czy Volyova robiła to w pełni świadomie, czy też jej odruchowe potrzeby zmiany tematu, odwrócenia jego uwagi i, przede wszystkim, własnej, były wyłącznie tym - odruchami. Bezwarunkowymi unikami, podobnymi do tych, które wykonywała osoba pod ostrzałem karabinu szturmowego. Nie zawsze był udane - niekiedy kończyły się sprzeczkami, złością niebieskowłosej i jej obróceniem się na pięcie w kierunku wyjścia. Jego delikatne szturchnięcia nie spotykały się z odpowiedziami, lecz im mocniej naciskał, z tym większą agresją dystansowała się do problemów, o których chciał rozmawiać.
Czasem jednak wyglądały tak, jak teraz.
Dotyk palców na jej skórze zatrzymał w niej jakiekolwiek chęci na postawienie następnego kroku. Choć kobieca dłoń zacisnęła się na materiale kołdry z siłą, od której pobielały knykcie, jej warga zadrżała lekko, gdy opuszek palca musnął starą bliznę. Uniosła wzrok, który utkwił i zamarł gdzieś na wysokości jego klatki piersiowej, gdy właścicielka nie odnalazła w sobie siły by podnieść go wyżej.
W próbach odnalezienia tego, co było niegdyś, nie sposób było nie dostrzec tego wszystkiego, co uległo zmianie. Puchowy materiał zasłaniał blizny, których mógł się spodziewać, lecz jej obnażona skóra chowała niewidzialne rysy, ślady przebytych w tajemniczy sposób tygodni. Jej sylwetka była zesztywniała, lekko zgarbiona, jakby przez te cztery miesiące zmienił się jej środek ciężkości. Wyraz znajomej twarzy był napięty, a utracone kilogramy nadały wcześniej miękkim zagłębieniom ostrości, uwypuklając jej kości policzkowe. W czarnych oczach migotały emocje tak gorzkie, że wypowiedziane na głos, pozostawiłyby cierpki posmak na języku każdego, kto zdołałby je usłyszeć.
W otchłani zmian, które wydawały się tak definitywne, permanentne, które nadawały temu, co doskonale znał, obcego zapachu nowości, połączenia z przeszłością tliły się w szczegółach. Niczym wątłe promienie światła latarni morskiej w bezdennej czerni nocy, nawoływały spojrzenie zielonych tęczówek, nakazując im ignorowanie mroku, z którym nie sposób było walczyć. Tam, gdzie w jej spojrzeniu znów zalśnił wstyd, tam chowała się również tęsknota tak intensywna, że wpłynęła na jej wykrzywione usta, na błądzące w kanalikach łzy. Lśniąca kropla opadła na jej policzek, poddając się walce z grawitacją, nim nie zatonęła w jego opartej o kobiecy policzek dłoni.
- Nie chciałam tego. - gorycz stabilizowała jej głos jak egzoszkielet, trzymając go w ryzach, nie pozwalając mu załamać się pod wagą wypowiadanych słów. - Gdybym... gdybym wiedziała, jak to się skończy...
Odsunęła się, kręcąc głową, odsuwając od jego wyciągniętej dłoni. Niebieskie włosy zdawały się granatowe w świetle stacji medycznej, przygaszonym dla komfortu budzącego się pacjenta. Przykryły jej twarz swoim całunem, gdy pochyliła się, pośpiesznie, niedbale, wierzchem dłoni ścierając łzy i nie chcąc, by robił to za nią.
- Pokaż mi - poprosiła, na wydechu, gdy jakiś konflikt w jej wnętrzu zakończyła ta niekoniecznie wartościowa potrzeba. Dopiero teraz, gdy znalazła się znów o kilka centymetrów dalej, gdy nie czuła na skórze swojego dotyku, zdobyła się na uniesienie wzroku w górę. W zakamarkach obsydianu czaił się strach przed tym, co chciała zobaczyć.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1960
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Arae

3 sie 2023, o 14:48

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Zmiany, które zaszły w nich, dotknęły ich oboje, ale nie przeszkadzało to tęsknocie pragnąć powrotu do tego co było oraz do czasów, które przeminęły. Bliskość przeszłości sprawiała, że wszystkie nagromadzone na przestrzeni ostatnich miesięcy emocji na krótką chwilę odchodziły na bok, zasnuwając wszelką logikę oraz rozsądek, ignorując postanowienia, które sobie obiecał w przeciągu ostatnich trudnych tygodni. Maya zawsze wyciągała z niego każdą słabość, którą miał, zmiękczając zarówno determinację jak i dyscyplinę, sprawiając że niezależnie jak bardzo był na nią wściekły lub jak bardzo czegoś pragnął, koniec końców jego mur zawsze się łamał, idąc na ustępstwa. Słowa Grace i jej nieustanne stanie na straży Mayi również utrudniały mu to co powinien zrobić, sprawiając, że zaczynał kwestionować wszystko co tłoczyło się w jego wnętrzu - jego wściekłość, zawód, niezadowolenie.
Każda jego cząstka tęsknoty szeptała, że wystarczyłoby, żeby zapomniał o wszystkim i znowu będzie tak jak kiedyś. Że wystarczy, że nie będzie wspominał Cordovy oraz ostatnich czterech miesięcy, nie będzie zastanawiał się nad powodami i przyczynami, a przeszłość wskoczy z powrotem na swoje miejsce i wszystko będzie takie jak dawniej.
Ale w głębi ducha, wiedział, że to niemożliwe.
Opuścił powoli dłoń, gdy się odsunęła. Roztarł w milczącej melancholii pojedynczą łzę między swoimi palcami, w ciszy słuchając drżących słów niebieskowłosej. Nie wiedział czy zmiany były permanentne, czy tylko takie się wydawały, ale wiedział, że jeżeli istniała nadzieja na ich przywrócenie, to nie polegała ona na znalezieniu właściwych słów ani uzyskania odpowiedzi, a na stworzeniu czegoś nowego. Część ich relacji oraz wzajemnego zaufania nie zaginęła zagubiona, czekając na odnalezienie, a umarła nieodwołalnie wraz z pomiętą, pożegnalną kartką położoną na szafce nocnej oraz w kłamstwach wypowiedzianych na nagraniu. Cień który zalegał w jego sercu gdy spoglądał na wymizerowaną twarz biotyczki, tkwił tam bez względu na tęsknotę, pragnienia oraz czułe gesty, które były niczym echo pamięci mięśniowej, odtwarzane przez ciało zdesperowane do odnalezienia jakiejś jednej stałej, jednej pozytywnej rzeczy w tym wszystkim co miało miejsce.
- A czego chciałaś, Maya? - odpowiedział w końcu cicho, przygaszonym głosem. - I jak wyglądało to, co sobie wyobrażałaś, że się stanie? Czy sądziłaś, że po prostu o tobie zapomnimy i że zaakceptujemy niewiedzę i niepewność? Że nie dotknie nas twoje odejście? Czy uznałaś, że będzie to lepsze dla nas niż twoje pozostanie obok?
Opuścił rękę, podnosząc wzrok na kobietę i odnajdując czarne tęczówki, gdy w końcu znalazła siłę, by je na niego podnieść. Czy w ogóle się nad tym zastanawiałaś?
- I czego chcesz teraz?
Jej prośba zawisła w powietrzu, a on przez chwilę przyglądał się jej w ciszy. Zadręczanie się obrazami, których nie pamiętała i które barwiły jej dłonie na czerwono, zapewne było ostatnim czego chciałaby dla niej Grace, ale zapewne miały stanowić dla niej kotwicę oraz potwierdzenie tego co mówił. Namacalny dowód tego co zrobiła, a co przesłaniała czerń chmur w jej umyśle, nie dopuszczając do wspomnień. Gdyby był na jej miejscu, pewnie też pragnąłby tego samego, nawet jeżeli przypominało to masochistyczne szturchanie własnej, wciąż świeżej rany.
W końcu bez słowa sięgnął do swojego omni-klucza, w kilku kliknięciach odnajdując folder w którym tkwiło nagranie, którym sam swego czasu maltretował się przez długie godziny, szukając jakiejś poszlaki lub znaku, gdy tkwili w zawieszeniu czekając na kolejny ruch Reeda. Zmniejszył głośność wideo, żeby jego brzmienie niewiele wznosiło się ponad ciche, buczenie maszyn medycznych, po czym wyświetlił je między nimi w niewielkiej rozdzielczości.
Jego spojrzenie jednak ani razu nie padło na korytarz prowadzący do rdzenia SI, który niejednokrotnie wypalał się w jego koszmarach, gdy udawało mu się zasnąć. Zielone tęczówki błądziły po twarzy Mayi, gdy odtwarzał w ciszy zdarzenia, który miały miejsce, gdy po raz pierwszy odkryli, że kobieta wciąż żyje.
Gdy ich zaatakowała.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Arae

9 sie 2023, o 21:59

tajny rzut mg
30%
Rzut kością 1d100:
50
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Arae

9 sie 2023, o 22:24

Wyświetl wiadomość pozafabularną Jakaś ich cząstka zginęła bezpowrotnie.
Choć mogliby powrócić do tego, co zostawili za sobą, jasnym było, że niektóre rzeczy nie tkwiły już na swoich miejscach. Bezgraniczne zaufanie, którym darzyli się nawzajem, ostatnie cztery miesiące przekształciły w ostrze. Ostrze, którego czubek skąpany błękitną krwią nadal wystawał z turiańskiej piersi. Do którego niegdyś złote spojrzenie teraz wydawało się lgnąć, nie chcąc podnieść wyżej, ku jego zielonym tęczówkom.
Każde z wypowiedzianych przez niego pytań wydawało się uderzeniem wycelowanym prosto w stojącą naprzeciw niego kobietę. Zamiast fioletowych sińców, pozostawiało po sobie przebłyski wzbudzanych w jej mimice emocji, jak dźgane patykiem, dogasające ognisko. Smutek gonił żal, ścigany przez poczucie winy, lecz w trójkę stanowiły tylko ułamek czegoś ogromnego, czegoś potwornie złożonego. Czegoś, w czym dostrzegł nie tylko wspomnienia łączących ich uczuć, ale i delikatne, subtelne płomyki złości i irytacji, wypływające na powierzchnię tylko na chwilę, by po niej znów zatopiły ich fale niepewności i wstydu.
- Chcę się ubrać - powiedziała cicho, z trudem, tonem osoby, która dobrze wiedziała, że wypowiada, że robi coś złego. Że wypowiada słowa, których nie chciał słyszeć. Ponieważ myślenie o następnych pięciu minutach było prostsze, niż myślenie o pięciu godzinach. Bo natychmiastowe, proste potrzeby były łatwiejsze w zaspokojeniu niż znalezienie ulgi w tym permanentnym bólu, który zalewał jej percepcję wraz z wszystkimi niewiadomymi, wszystkimi nowościami i wszystkimi wspomnieniami tego, co zginęło.
Blada poświata szarego omni-klucza odbiła się w jej czarnych tęczówkach, wydobywając w nich ciepłe, karmelowe refleksy. Kobieta zwróciła głowę w stronę nagrania, niechętnie, jakby spoglądanie na nie pod kątem było w jakiś sposób łatwiejsze tak, jak łatwiejszym dla ludzi jest spoglądanie na coś strasznego przez rozwarte palce dłoni.
Widok czarnego błękitu eksplodującego w korytarzu sprawił, że jej szczęki zacisnęły się w napięciu. Dostrzegając własną, znajomą sylwetkę na nagraniu, przygryzła policzki od środka. Jej powieki ani drgnęły w choćby jednym mrugnięciu, przyciągane tym masakrycznym widokiem, choć z każdą sekundą, jej twarz zdawała się coraz bardziej wykrzywiać w przeraźliwy sposób.
Podskoczyła, gdy niebieskowłosa na ekranie starła się z mężczyzną, który stał teraz przed nią. Powietrze uwięzło w jej płucach, oczy rozszerzyły się w przerażeniu, zaszklone napierającymi łzami. Jej ciało napięło się niczym struna, gdy spoglądała na to, co działo się na ekranie.
Na to, co im zrobiła.
- Nie chcę - szepnęła, gdy jej postać dotarła do włazu oddzielającego sztuczną inteligencję od statku, zawzięcie atakując. Usiłując dostać się do środka. Usiłując wydrzeć Etsy jej serce, zrobić jej lobotomię, dokonać okrutnej obietnicy Reeda własnymi rękami, będąc niczym innym, jak używanym przez niego narzędziem. - Już nie chcę.
Odgłosy wydobywające się z omni-klucza nagle wzmogły. Dźwięk, wcześniej trzymany na poziomie niewiele wyższym od mruku pracujących maszyn, nagle wzrastał, jakby ktoś usiadł na kontrolkach od głośności.
- Proszę - poprosiła, cofając się, aż jej plecy nie uderzyły o ścianę. Jej twarz, śmiertelnie przerażona, wpatrywała się w obraz siebie samej, gdy Viyo rzucił się, by powstrzymać ją od walki z wzmocnionym włazem.
Dźwięki dochodzące z omni-klucza zalały stację medyczną hukiem toczącej się w korytarzu bitwy, zagłuszając jej słowa, zagłuszając nawet turiańskie myśli. Jego urządzenie nie reagowało na próby wyłączenia nagrania, albo choćby ściszenia go do pierwotnego poziomu. Holograficzny ekran powiększył się trzykrotnie, gdy niebieskowłosa się odsuwała. Jego palce równie dobrze mogły muskać powietrze - omni-klucz nie rozpoznawał żadnego z jego ruchów, żyjąc własnym życiem.
Gdy pierwsze z ostrzy przebiło turiańskie udo, przyszpilając je do ziemi, gwałtownie potrząsnęła głową, unosząc dłonie do uszu, jakby była w stanie uciec przed tym hukiem, przed krzykiem, przed odgłosem wpijającej się w mięso, rozżarzonej broni.
- Przestań! - krzyknęła, zaciskając usilnie powieki, gdy jej ciało zsunęło się na ziemię, zwijając w kulkę. Zatopiona w kołdrze, pochyliła głowę, chowając twarz w materiale, przyciskając dłonie do uszu, robiąc wszystko, by odciąć się od tego wszystkiego, co działo się na nieposłusznym omni-kluczu Viyo, gdy do głosu dorwała się inna osoba, którą skrzywdziła.

@Vex
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1960
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Arae

15 sie 2023, o 23:55

Odpowiedź Mayi zabolała go, niczym ostra szpilka prześlizgując się między płytami pancerza, który dla niej rozchylił, próbując sięgnąć do tego co było kiedyś oraz robiąc to przez wzgląd na wszystko co razem przeszli. Odsunął na bok własną złość, bo nie wytrzymała ona starcia z poczuciem winy, strachem oraz żalem na twarzy biotyczki, ale przez to jej słowa raniły tym bardziej, gdy kobieta wbrew wszystkiemu wycofywała się w łatwiejsze wybory i prostsze decyzje, odmawiając tego co sam dawał jej i unikając dania mu tej jednej rzeczy, która mogłaby mu pomóc - odpowiedzi.
Lub zwykłego przepraszam.
Nie odezwał się, po chwili ciszy po prostu aktywując własny omni-klucz oraz nagranie, które zaczęło rozświetlać bladą poświatą półmrok skrzydła szpitalnego. Obrazy oraz dźwięki, które wypełniły przestrzeń między nimi, znał niemal na pamięć. Wypaliły się w jego głowie zarówno z powodu wydarzeń w których brał udział, jak i wielokrotnego oglądania ich ponownie i ponownie gdy było już po wszystkim. Jego tęczówki przesuwały się po twarzy niebieskowłosej, przyglądając się emocjom, które zaczęły na niej się pojawiać, przełamując maskę i wyciągając na wierzch strach oraz konsekwencje tego co sama chciała zobaczyć. Gdy jej pierwsza, wyszeptana prośba przebiła ciszę, w milczeniu sięgnął do wyłącznika, nie zamierzając jej torturować.
Najwyraźniej był jednak w tym odosobniony.
Niemal od razu zorientował się co się dzieje, gdy jego narzędzie samoistnie zaczęło się pogłaśniać i jednocześnie odmówiło jakiejkolwiek współpracy. Być może Etsy w trakcie ostatnich minut zmieniła zdanie i postanowiła jednak posłuchać ich rozmowy, a być może od początku tylko próbowała odsuwać na bok to spotkanie, jednocześnie niecałkowicie wygłuszając swój dostęp do skrzydła medycznego. Może ich rozmowa w kokpicie sprawiła, że zmieniła zdanie, a może było to coś innego, ale ewidentnie była tu teraz z nimi.
I podobnie jak on, nie była zadowolona z odpowiedzi Mayi - wyrażając swoje uczucia i własną złość w ten sam sposób, który buzował na dnie jego własnego serca, ale który w jego przypadku nie znalazł ujścia.
- Etsy, wystarczy - powiedział cicho, gdy jego próby wyłączenia omni-klucza spełzły na niczym. Kiedy jego głos zaczął być zagłuszany przez coraz to zwiększającą się głośność nagrania, opuścił ramię. - Etsy! Wystarczy! Nie w ten sposób!
W jego własnym tonie wkradł się ból. Wiedział, że powinien przerazić się reakcją SI, ale nie potrafił, bo jakaś jego część pragnęła od dawna zrobić to samo i doskonale ją rozumiał. Szczególnie, że sam był niejako powodem tego co teraz robiła. Wiedział co próbowała tym przekazać, tak jak wiedział, że wyrażenie tego w inny sposób było o wiele trudniejsze, nawet jeżeli wyświetlanie nagrania zakrawało na okrucieństwo - zarówno zamierzone, jak i niezamierzone.
- Jesteśmy lepsi od tego, Ets. Musimy być. - Jego ramiona opadły lekko, gdy spoglądał na swój omni-klucz, niemal nie słysząc własnych myśli ponad huk biotyczki dobijającej się do grozi rdzenia. - Nie torturuj jej. Przerwij nagranie. Wystarczy. Nie... w ten sposób.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Arae

16 sie 2023, o 19:06

W kakofonii odgłosów walki i wypełnionych bólem krzyków, komunikacja szybko stała się niemożliwa. Prośby Viyo utonęły w morzu chaotycznego przekazu, podczas gdy ekran jego omni-klucza rósł i rósł, póki nie wypełnił całej przestrzeni błyskami błękitnej biotyki. Holograficzne światło było ostre, jakby Etsy zmanipulowała przyciemnionym obrazem monitoringu, zwiększając jego jasność i kontrast, wydobywając intensywne barwy szkarłatu i błękitu, którymi skropiona była posoka.
Któraś z jego próśb dotarła do uszu jego syntentycznej przyjaciółki, lecz nie stało się to od razu. Obca, a zarazem znajoma, kobieca sylwetka zniknęła już ze zniekształconego obrazu padającego na ściany stacji medycznej. Pozostała tylko wyżłobiona w podłodze litera, zawieszona gdzieś ponad skulonym ciałem zwiniętej w bólu Volyovej.
- W jaki sposób, jeśli nie ten? - spytała, nie pokazując swojej twarzy. - Czy skonstruowałeś długofalowy plan, którym powinieneś się ze mną wcześniej podzielić?
Wplecione w niebieskie kosmyki palce rozluźniły się nieco. W ciszy, która zapadła w pomieszczeniu, syntetyczny głos wydawał się ostry, nieprzyjemny, jak odgłos syreny alarmowej rozbrzmiewający na tonącym statku. Pomimo tego, niebieskowłosa z wahaniem uniosła głowę. Jej mokre od łez policzki odbijały zielone światła panelu drzwi, koło których opadła na ziemię.
- Dlaczego jesteśmy od tego lepsi? - dodała Etsy, niestrudzenie ignorując siedzącą w pomieszczeniu kobietę. - Wypuściłeś zamachowca z wieży Cytadeli z własnych, samolubnych pobudek. Isaac sprzedaje programy, z pomocą których przestępcy i wpływowi wykorzystują słabszych i biednych. Raik jest poszukiwany trzema listami gończymi za popełnione morderstwa. Viktor jest ksenofobicznym, byłym członkiem organizacji terrorystycznej.
Volyova zesztywniała. Jej drżenie ustało przy drugim, czy trzecim, głębokim wdechu. Otarła twarz dłonią niedbale, nim chwyciła za oplatającą ją kołdrę i poprawiła ją na swoim ciele, nie chcąc, by spadła. Nie unosiła spojrzenia w górę, unikała zielonych tęczówek jak ognia. Wszelkie emocje, które wcześniej przenikały przez jej spojrzenie teraz zniknęły za czarną, lodową otchłanią, a jej twarz przysłoniła obca maska.
- Twoja kochanka próbowała wyrwać tobie serce, a mi rdzeń - kontynuowała Etsy, gdy Volyova, podpierając się ściany, powoli wstawała na równe nogi z nieprzeniknionym wyrazem twarzy. - Kto z nas, według ciebie, jest tym lepszym? Czy powinnam go zawołać by uczestniczył w obiektywnych pertraktacjach? Jedyne warunki wydaje się spełniać kot, lecz jeśli podsumować dobre i złe uczynki, które uczyniliśmy w życiu, nadając odpowiednią wagę w ich klasyfikacji, nasza...
Drzwi otworzyły się z sykiem, ujawniając poirytowaną twarz lekarki w przejściu. Cokolwiek ją zirytowało, musiało być powodem, dla którego wyszła. Gdy teraz przystanęła między ich dwójką, zdezorientowana zerknęła najpierw na kapsułę, a później na stojącą obok Volyovą.
- Co ty robisz poza... - zaczęła, gdy niebieskowłosa oderwała się od ściany pośpiesznie, dostrzegając punkt ewakuacji, który nagle stanął przed nią otworem.
- Etsy nie chciała pozwolić mi wyjść - odrzuciła zimno, chowając twarz w burzy niebieskich włosów. Wypluwała z siebie słowa pośpiesznie, urywanie, nie chcąc spędzić w stacji medycznej ani chwili dłużej. - Chcę się umyć. I ubrać. Potem rób co chcesz, Grace. Obiecałaś mi to.
Myers wykrzywiła twarz w niezadowoleniu i otworzyła usta by zaprotestować, ale Maya wepchnęła się do drzwi, wymijając ją w przejściu i wypadła na korytarz, pozostawiając kobietę w zaskoczeniu. Lekarka rozejrzała się wokół, jakby szukając wskazówek dla nietypowej atmosfery, która nastała w środku, nim jej oskarżycielskie spojrzenie padło na turianina.
- Miło, że Etsy czekała na mnie - rzuciła niewinnie, lecz w jej głosie chowało się powątpiewanie. - Lećmy wreszcie na Ziemię. Potrzebuję zapasów, nim wylecimy stąd jak najdalej tylko się da.
Westchnęła ciężko, jakby coś odłożyło się na jej barkach w trakcie tych kilkunastu minut, na które zniknęła.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1960
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Arae

18 sie 2023, o 15:28

Chociaż wyświetlane wideo zniknęło, jego powidok oraz echo dźwięków wypaliło się na jego siatkówkach oraz w głowie, odżywiając wydarzenia, które miały miejsce wiele tygodni temu. Cisza, która zapadła, gdy Etsy w końcu wstrzymała nagranie, była ciężka i niemal nienaturalna. Słowa Sztucznej Inteligencji, które padły chwilę później, uderzyły jednak niespodziewanie i trafiły tam gdzie miały trafić, prześlizgując się przez warstwy skrzętnie budowanego muru i napotykając bezdenną dziurę, w którą turianin spychał od dawna swoje wielomiesięczne wątpliwości. Vex zesztywniał i nie odpowiedział, w milczeniu pozwalając swojej elektronicznej towarzyszce mówić.
Głównie dlatego, że nie wiedział co mógłby odpowiedzieć.
Stał w bezruchu i drgnął dopiero, gdy drzwi pomieszczenia niespodziewanie się rozsunęły, wpuszczając do środka poirytowaną lekarkę i uciszając lawinę słów, którą Etsy zaczęła z siebie wyrzucać. Światło korytarza przecięło półmrok stacji medycznej, wpuszczając do środka rzeczywistość do tej pory trzymającą ostrożny dystans od tego miejsca, a także przerywając coś, co tylko duchy wiedziały czym mogło się skończyć. Przelotna dezorientacja oraz irytacja, która odbiła się na twarzy Grace, powiedziała mu, że nie była świadoma tego co właśnie się wydarzyło, a wyjaśnienie Mayi, które wystrzeliło z niej pospiesznie, nie miało zmienić tego stanu rzeczy. Sam Vex przez pierwsze kilka długich sekund był zbyt ogłuszony buczeniem własnych myśli, które teraz ponownie przebudziły się z rykiem wściekłego roju, za nic mając sobie ostatnie dni prób ukierunkowania ich oraz uspokojenia.
Ledwo zarejestrował słowa lekarki, zaledwie podświadomie zauważając zmianę w jej nastawieniu - lub być może drobny rzut światła na to, co rzeczywiście myślała o powrocie na Ziemię. Jego najbardziej ciekawska część wychwyciła znaczenie tych słów, przez ułamek sekundy zastanawiając się co sprawiło, że Grace tak dobitnie wolała nie wracać do swojego Instytutu, ale była zaledwie pojedynczą iskrą w w morzu innych problemów, które obecnie zalały jego myśli, gasząc ją niemal od razu co się pojawiła. Potrząsnął głową, jakby chciał się ich pozbyć lub zbić z miejsca oskarżycielskie spojrzenie kobiety, ale bezskutecznie.
- Nie. Polecimy, gdy upewnię się, że Maya nie stanowi już zagrożenia dla Arae swoim stanem - odpowiedział zamiast tego, czując jak jego mięśnie karku napinają się od adrenaliny. Emocje złożone z irytacji, bólu, żalu, rozgoryczenia i niemożliwego zmęczenia odbiły się w jego głowie, gdy chciał powiedzieć coś jeszcze, ale zamiast tego potrząsnął tylko głową ponownie. - Grace, ja...
Zawiesił głos, ale w końcu nie dokończył, strząsając z siebie to co chciał dodać.
- Daj mi znać jak już uda ci się ją przebadać i jeżeli uda ci się wyciągnąć z jej wyników jakieś wnioski.
Przełamał swój zastój, zmuszając zesztywniałe mięśnie do ruchu. Odwrócił się na pięcie i ruszył do wyjścia, opuszczając skrzydło medyczne z powrotem na korytarz, mając niemal wrażenie jakby wychodził z pozbawionej powietrza groty na świeże powietrze. Gdy zasunęły się za nim drzwi i chwilowo został sam, zamknął oczy na chwilę, próbując zebrać myśli oraz uspokoić wściekle dudniące serce. Dopiero po chwili wypuścił z siebie długi wydech, który niewiele zmienił, ale zmusił go do ruszenia dalej. W pierwszej chwili chciał ruszyć do kokpitu, a w drugiej do swojej własnej kajuty, ale żadna z tych opcji ostatecznie nie wydała mu się atrakcyjna, wywołując w nim nienaturalny opór oraz niechęć świadomości, że lada moment ktoś będzie mógł go tam znaleźć i mu przeszkodzić. Lub dostrzec popękaną maskę, której noszenie kosztowało go coraz więcej wysiłku.
Więc zamiast tego ruszył do rdzenia SI.
Im bliżej znajdował się nieszczęsnego korytarza, tym bardziej na jego ramiona spadał znajomy, ogromny ciężar. Gdy znalazł się z powrotem przed częściowo odnowioną grodzią, zatrzymał się tam w milczeniu, spoglądając ponurym wzrokiem na echo zniszczeń. Jeżeli Etsy wpuściła go do środka, to wszedł do wnętrza i usiadł pod jednym z bloków komputera kwantowego, a jeżeli nie, to osunął się na ziemię pod samą grodzią, opierając się o nią plecami, obejmując kolana ramionami i wbijając wzrok w podłogę, która jeszcze jakiś czas temu była zabarwiona zarówno szkarłatem, jak i błękitem.
- Masz rację - powiedział cicho, wypowiadając na głos to z czego zdawał sobie sprawę od wielu miesięcy i co upychał głęboko na dnie własnej osobowości. - Chciałem sobie wmawiać, że jesteśmy lepsi od Steigera i Reeda, że istnieje między nami wyraźna granica, która jednoznacznie określa kto jest lepszy, a kto gorszy. Że są rzeczy, których my nigdy byśmy nie zrobili, bo są tak moralnie i obiektywne złe, że od razu widzielibyśmy linię, która je wytycza. Ale ostatecznie to wszystko to tylko hipokryzja, prawda?
Przykłady, które SI przytoczyła w skrzydle medycznym, wciąż pozostawały żywe w jego pamięci.
- Próbowałem nauczyć cię, żebyś to ty była tą lepszą, żebyś to ty pomagała mi trzymać mój kręgosłup moralny, gdy przekroczenie linii będzie zbyt kuszące. Chciałem nauczyć cię moralności, ale nie wiem jak mogę to zrobić, gdy sam mam problemy z jej rozróżnieniem - mruknął ze zrezygnowaniem. - Próbowałem samemu być lepszy, szczególnie po tym gdy wraz z Isaaciem przywróciliście mnie do porządku. Próbowałem dać ci wgląd na ludzkie emocje oraz możliwość ich doświadczania, a zamiast tego skazałem cię na mentalne tortury, pokazując ci wyłącznie złość i gorycz. Próbowałem dać Mayi to czego pragnęła, a skończyło się tak jak się skończyło. Próbowałem chronić swoją załogę i okręt, a zamiast tego Isaac i ty niemal straciliście życie. Próbowałem nawet być skutecznym Widmem, a to też trzyma się na włosku, resztkach dobrej woli Irissy oraz niewypowiedzianym szantażu. Jedyne czym mogę się pochwalić, to uszczęśliwieniem Isaaca poprzez sprowadzenie jego jebanego kota na pokład, a i tak jestem pewien, że prędzej czy później tego pożałuję, bo los będzie jakoś w stanie odwrócić to na moją niekorzyść i zrobić tym komuś krzywdę. Wszystko zaczyna mi się przesypywać przez palce, Ets. Wszystko co próbowałem zrobić i na czym mi zależało, rozpada się na moich oczach i nie wiem jak to naprawić.
Przerwał ochryple, po czym pokręcił głową.
- Nie miałem żadnego planu - powiedział w końcu, wracając do pierwszych słów, które z siebie wyrzuciła w skrzydle medycznym. - Miałem do wyboru potraktować Mayę od początku jak wroga, albo zaryzykować i dać jej jeszcze jedną szansę na to, żeby się wytłumaczyła. Przez wzgląd na to wszystko co razem przeszliśmy, przez wzgląd na co się działo w ostatnich miesiącach przed Chascą, postanowiłem zrobić to drugie. Tak jak Victor postanowił dać tobie drugą szansę, po tym gdy sama zrobiłaś rzeczy, których nie pamiętasz. Nigdy nie zamierzałem tego po prostu odpuścić, Ets.
Wbił wzrok w posadzkę, tam gdzie jeszcze jakiś czas temu leżeli oboje z niebieskowłosą.
- I nadal nie zamierzam. Gdy nie będzie już oszołomiona przebudzeniem i gdy Grace ją przebada, porozmawiam z nią. Bez widma Grace mogącej wrócić w każdej chwili do skrzydła medycznego, bez nowych wymówek. Bez "później". I w zależności od tego co usłyszę, podejmę decyzję. Ale nie mam już siły na kłótnie, na przekrzykiwanie się z nią kto miał rację i na próby udowadniania co było uzasadnione, a co nie. Chcę poznać prawdę jaka by nie była i mieć to za sobą. To jest mój plan.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Arae

21 sie 2023, o 13:51

Uwaga sfrustrowanej lekarki szybko zawiesiła się na ostatniej osobie, która pozostała z nią w stacji medycznej. Kobieta przekręciła głowę w jego stronę, słysząc swoje imię i od razu zmrużyła oczy dostrzegając, że nie zamierza wypowiedzieć na głos słów, które chciał wypowiedzieć. Podparła dłońmi biodra, wpatrując się w Vexariusa wyczekująco i nie ruszając ani o krok, gdy sam zechciał skierować się do wyjścia, które częściowo mu zasłaniała.
- To znaczy jakie wnioski? - spytała z rezygnacją. Wyglądała na osobę poirytowaną jego poleceniem, lecz jednocześnie zdawała się dostrzegać jego ponury nastrój i ze względu na to, nie dodawać od siebie żadnych, kąśliwych uwag, które cisnęły jej się na język. - Pokazałam ci, jak wygląda sytuacja. Nie wiem na razie, co dokładnie się dzieje i nie wiem też, czy dowiem się tego za godzinę, jutro, za tydzień czy za miesiąc. Jedyne, co na razie mogę robić to wykonywać te same, rutynowe badania i ślęczeć nad ich wynikami w każdej wolnej chwili. Nie mamy luksusu czasu, by ruszyć dopiero wtedy, gdy będę miała dla ciebie jakieś konkretne odpowiedzi.
Przestąpiła z nogi na nogę. Jej dłonie ześlizgnęły się po jasnym materiale w dół, do głębokich kieszeni wszytych w kitel.
- Radna ludzkości wybiera się do instytutu i dość dosadnie wyraziła swoją chęć zaciągnięcia mnie do tego, co planuje robić na Ziemi. Nie znam się tak dobrze na tej waszej polityce na Cytadeli, ale zgaduję, że radna ma wszelkie prawo nadpisać wszystkie twoje prośby i życzenia, jakie możesz mieć jako Widmo - odrzuciła twardo, niechętnie wchodząc w szczegóły, lecz wypowiadając ich na tyle, by zrozumiał powagę sytuacji. - Jedyna opcja, jaką mamy, to polecieć na Ziemię zanim zdąży tu dotrzeć, zgarnąć wszystko, czego potrzebuję z instytutu i wylecieć w cholerę. Po drugiej stronie galaktyki możemy znaleźć tysiąc pirackich łajb, tajnych operacji i korków przy Przekaźnikach, by kupić sobie jak najwięcej czasu. Ale gdy ona tu przyleci, a ja zwyczajnie będę w Układzie Słonecznym, nie mamy żadnej karty w rękach, żeby to odroczyć.
Usunęła się mu z drogi, odblokowując przejście na korytarz, którego jasne światło gotowe było wpełznąć do stacji medycznej, otwierając przejście do świata żywych.
- Więc lećmy na Ziemię - dodawała ostrym fuknięciem, pod nosem, ruszając w stronę swojego stołu, na którym tkwiły dziesiątki dokumentów - elementów układanki, której rozwiązanie wciąż im umykało.
Wzmocnione drzwi prowadzące do rdzenia stanowiły pamiątkę obrazów, którymi SI jeszcze chwilę temu zalewała stację medyczną. W pobliżu nie było już Volyovej - nie było nikogo, kto mógłby złamać iluzję samotności, odczuwaną przez samotnego kapitana podążającego w stronę swojego celu.
Hologram Etsy nie pojawił się nad desygnowanym ku temu terminalem. Sztuczna Inteligencja chowała się przed jego spojrzeniem, nawet jeśli było to jałowe. Nigdzie nie była tak obnażona jako istota jak w pomieszczeniu rdzenia. Każdy przewód, spięty z innymi, stanowił wyprute z ciała żyły pompujące elektryczną krew do każdego z organów ogromnego komputera. Prowadzony w eleganckiej konstrukcji obrastającej rdzeń, w układzie kostnym, do którego swobodnie mógł wsunąć się jeden z techników prowadzących konwersację - lub jeden turianin, dosłownie traktujący rozmowę twarzą w twarz.
Jego słowa odbijały się echem w zamkniętym pomieszczeniu, którego nie tłumił szum pracujących systemów chłodzenia, lecz nie spotkał się z odpowiedzią. Nie od samego początku. Gdy Grace im przerwała, Etsy umilkła i jeszcze przez długi czas nie zmieniała tego stanu, napawając się ciszą, bądź analizując słowa, które jej przekazał.
- Ale ja nie chcę, żebyśmy z nią rozmawiali. Jeszcze nie. Nie jestem gotowa. Myślałam, że jestem. Moduł emocjonalny reaguje w inny sposób w bliskości do celu, niż z daleka - wypaliła wreszcie. Jej głos brzmiał tutaj głośno, dosadnie. - Minęło sto trzynaście dni naszej żałoby i naszego cierpienia. Nakazać jej cierpieć przez sto trzynaście dni przed podjęciem pertraktacji byłoby sprawiedliwością.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1960
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Arae

21 sie 2023, o 22:18

Słowa Grace dorzuciły tylko kolejną cegiełkę na jego barki, stanowiąc nowy problem pośród całej masy innych, które musiał trzymać w pamięci i brać pod uwagę. Wmieszanie się Radnej Ludzkości w sprawy Instytutu stanowiło nagłą niewiadomą, która pojawiła się w ich życiu zupełnie niespodziewana i przez uderzenie serca Vex zastanawiał się czy przypadkiem Radna Irissa nie miała na to jakiegoś wpływu, ale była to myśl absurdalna i zdecydowanie zbyt paranoiczna. Był to jednak element, który zdecydowanie musiał w przyszłości sprawdzić, bo o ile domyślał się potencjalnego starcia z Quentiusem ze względu na liczbę wątków, które przeplatały się między nimi, to nie spodziewał się w tym mixie również Radnej Fel.
Chociaż biorąc pod uwagę to wszystko co wydarzyło się między nim, a Przymierzem, może powinien.
Jedynym światełkiem w ciemności był fakt, że doktor Myers najwyraźniej o wiele sprawniej obracałaby się w świecie polityki, niż ją o to posądzał. Gdyby nie ponury nastrój oraz ciężar na ramionach, jakaś jego część roześmiałaby się na jej słowa, dostrzegając w nich odbicie jego własnych jeszcze sprzed wielu miesięcy, gdy lawirowanie między wydanymi rozkazami i naginanie je w taki sposób żeby kupić sobie jak najwięcej czasu, stanowiło porządek dzienny. Może było coś w słowach, że gdyby zabrakło go na Arae, to Grace byłaby następną w kolejności do przejęcia jej sterów oraz towarzystwa Sztucznej Inteligencji - nawet pomimo faktu, że nigdy nie poruszyli otwarcie jej tematu, a lekarka również nie wykazywała chęci do rozwiania własnych pytań lub wątpliwości, jeżeli je miała. A biorąc pod uwagę wszystkie wydarzenia z ostatnich tygodni oraz decyzje, które podjęła Etsy, nawet on nie potrafiłby wmówić komukolwiek, że ich elektroniczna towarzyszka jest wyłącznie bardzo zaawansowaną WI.
WI, w której rdzeniu właśnie siedział, zastanawiając się nad wszystkimi wyborami jakich dokonał oraz świadomością, że raz jeszcze czas, którego potrzebował, znowu zaczyna przesypywać mu się przez palce. Tym razem miał jednak wrażenie, że jest to zaledwie wąska strużka, która zwiastuje górujące nad nim pustynne tsunami, w każdej chwili gotowe do pogrzebania go pod sobą.
- Gdyby to tylko było takie proste, Ets - powiedział cicho, wpatrując się niewidzącym wzrokiem migające lampki pośród smukłego rdzenia oraz pozostałych modułów kwantowego rdzenia. - Ja też nie wiem czy kiedykolwiek będę na to gotowy, ale niewiedza i niedomknięty rozdział ciążą mi bardziej niż obawa przed tym co możemy usłyszeć. Jestem zmęczony nieustannym obracaniem w głowie niewiadomych przez te sto trzynaście dni - dodał ciężko, pocierając nieświadomie przedramiona oraz blizny, które skrywały się pod rękawami koszuli.
- Oko za oko pozostawi świat ślepym - mruknął po chwili milczenia, po czym westchnął cicho. - Nie winię cię za to co zrobiłaś w skrzydle medycznym oraz za to pragnienie. Wiem skąd to pochodzi, bo ostatnie miesiące sam chciałem zrobić wiele podobnych rzeczy, gdy się spotkamy. Wściekłość na złamanie naszego zaufania buzowała we mnie każdego dnia i barwiła każdą moją myśl... i nadal to robi, chociaż zdążyła już trochę ostygnąć. A może jestem po prostu już zbyt zmęczony tym wszystkim, żeby mieć siłę jeszcze ją podtrzymywać. Świadomość tego, że Maya postanowiła odsunąć na później naszą rozmowę, chociaż powiedzieliśmy jej jak bardzo nam na niej zależy, była dla mnie jak policzek. Ale każdy mój wybuch kiedy pozwalałem swojej złości wyjść na powierzchnię, każda moja reakcja gdy pozwoliłem jej nade mną zapanować i kierować moimi decyzjami... Każdy z tych momentów ciąży mi jako moja własna, osobista porażka - dokończył, potrząsając głową. - Nigdy nie wyniknęło z tego nic dobrego.
Zamilkł na chwilę, po czym oparł potylicę o moduł za swoimi plecami.
- Może nie jesteśmy lepsi od innych. Ale musimy próbować być - powiedział po chwili. - Bo jaki jest inaczej w tym wszystkim sens? Isaac sprzedaje programy złodziejom i mordercom, ale próbował pomóc Widmu dojść do sprawiedliwości i zapłacił za to cenę. Raik jest poszukiwany za morderstwa, ale poświęcił życie żeby chronić chłopaka oraz był gotowy bronić cywilów w Prezydium. Viktor jest ukrywającym się ksenofobem, ale pomógł obcemu turianinowi i oddał mu swój prototypowy ekwipunek, a także poświęca swój czas, żeby pomóc SI, której dawne echo zabiło mu przyjaciół oraz rodzinę. Mamy swoje wady, swoje błędy i swoje trupy w szafie, Ets. Ale próbujemy być lepsi. Myślę, że to też się liczy i ma swoją wartość. Może nawet większą niż z początku sądziłem - dokończył cicho.
Pozwolił by przez następne kilkadziesiąt sekund cisza wypełniała wnętrze pomieszczenia, chłonąc w milczeniu jego niemal niewyczuwalne dźwięki pracujących systemów stanowiących serce i rozum Etsy. Dla niego była to nie tyle rozmowa twarzą w twarz, co miejsce w którym mógł się chwilowo spotkać przed resztą świata, ale także w jakiś sposób być bliżej tego gdzie obracały się myśli oraz wątpliwości SI.
- Obawiam się jednak, że tak czy owak będziemy zmuszeni dać sobie jeszcze trochę czasu na bycie gotowym na tą rozmowę - mruknął w końcu z westchnięciem. - Grace ma rację. Musimy szybko załatwić swoje sprawy na Ziemi i zniknąć przed przylotem Radnej, jeżeli nie chcemy dorzucać kolejnego problemu do tych które już mamy.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Arae

30 sie 2023, o 20:19

Energia we wnętrzu rdzenia Sztucznej Inteligencji była niemal wyczuwalna pod opuszkami palców, gdy musnął nimi barierkę oddzielającą go od wrażliwego sprzętu. Ogrom możliwości Etsy wydawał się stłamszony w jej fizycznej formie - tak skromnej w porównaniu do tego, co potrafiła, tak dziwnie namacalnej w kontraście do enigmy otaczającej jej możliwości. To było jedyne, na czym mógł zawiesić wzrok - ściany wokół siebie, rdzeń komputera, okablowanie i podtrzymujące je rusztowania.
Etsy bowiem pozostała ukryta, odrzucając wyzwalającą, holograficzną formę, która czyniła ich konwersację nieco bardziej ludzką, w taki sam sposób, w jaki wcześniej chciała odrzucić swój moduł emocjonalny.
- Zawsze możemy być uprzejmi dla tych, co nas nie obchodzą - wysnuła w odpowiedzi na zmęczenie, które poruszył, ani ułamka sekundy nie tracąc na namyślenie się. - Złość oznacza pasję. Co oznacza twoje zmęczenie? Czy twój deficyt snu wpływa na twoje działania?
Gdy przerywała, cisza w rdzeniu wdzierała się w uszy w nachalny sposób. Szum pracującego chłodzenia był tutaj głośniejszy niż zwykły, odległy pomruk pracujących systemów podtrzymywania życia, do których każdy był w stanie przywyknąć.
- Czy moja złość jest bezproduktywna? Czy jest czymś, czego będę żałować? - spytała. - Jeśli efektem końcowym będzie odejście Volyovej i brak naszych prób zatrzymania jej, czy jakakolwiek konwersacja z nią ma znaczenie? Czy nie powinniśmy zerwać plastra, jeśli nie chcemy jej na Arae?
Jego omni-klucz piknął krótką wiadomością w tym czasie - taką, której Etsy nie zablokowała ani nie wyciszyła, wycofując się w zupełności z jego urządzenia po tym, co stało się w stacji medycznej.
Isaac pisze:Kiedy lecimy do jakiegoś suchego portu? Ugarr nie daje mi spokoju o tego bean baga odkąd załatwiłeś mi kota. Poza tym chciałbym kupić Shopenhauerowi smyczkę.
Etsy kontynuowała, ignorując wiadomość, choć pewnie znała jej treść.
- Czy cokolwiek z tego, co robią, wynika z bezinteresowności? - skontrowała. - Czy jeśli wszystkie szlachetne uczynki, które wykonujemy, służą by połechtać nasze poczucie bycia dobrym człowiekiem, czy coś takiego jak altruizm w ogóle istnieje?
Arae zadrżała lekko, na krótką chwilę, gdy uruchomiły się silniki korekcyjne. Etsy stale monitorowała radar i na Ziemskiej orbicie, nieustannie bombardowanej mniejszymi i większymi odłamkami kosmicznego śmiecia, korekty kursu czasem bywały potrzebne - tam, gdzie koszt zużytego paliwa był mniejszy niż potencjalne zadrapania na lakierze pancerza od starcia z nadlatującym pociskiem.
- Nie rusza się ze swojej kajuty. Pilnuję jej położenia - dodała, nie wypowiadając już imienia Volyovej. - Mogę ustawić kurs na Ziemię. Cokolwiek zrobi, nie będzie już pod wpływem implantu i będziemy zwolnieni z odpowiedzialności wybaczenia jej.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1960
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Arae

31 sie 2023, o 21:39

Milczał przez chwilę po pierwszych słowach SI, obracając je w głowie w ciszy.
- Obawiam się, że moje zmęczenie nie ma nic wspólnego z deficytem snu - odparł w końcu z westchnięciem. Powiódł spojrzeniem po pracującym cicho rdzeniu, chociaż jego myśli próbowały objąć w słowa to co czuł i jeszcze przekazać je tak, żeby miały sens - nie tylko dla jego elektronicznej towarzyszki, ale również dla jego samego. - Przez sto trzynaście dni nieustannie myślałem nad powodami jej zniknięcia oraz okłamania nas, próbując znaleźć jakiś sens pośród tych pytań bez odpowiedzi i trzymając się wyłącznie nadziei, że znajdziemy je, gdy już ją uratujemy. Czuję się jak maszyna, która była zaprojektowana do pracy pod zwiększonym obciążeniem przez nie więcej niż kilka dni, ale pracuje już pod nim ponad trzy miesiące. Nie sądzę, żebym był w stanie pracować pod nim kolejne sto trzynaście dni bez żadnej zmiany. Albo chciał to robić.
Etsy nie myliła się co do tego, że złość wynikała z pasji. Ale nawet największy ogień można podtrzymywać tylko przez jakiś określony czas, a jego złość zaczynała coraz bardziej opadać, pozostawiając po sobie... coś. Zmęczenie, rosnące znieczulenie, obojętność. Cokolwiek podtrzymywało jego emocje i pragnienia przez ostatnie miesiące, zaczynało się wypalać, a odmowa Mayi była niczym gwałtowny podmuch towarzyszący zatrzaśnięciu drzwi, który dodatkowo porozrzucał i tak już stygnące węgle.
- To właśnie chcę zrobić. Zerwać plaster - powiedział po chwili, gdy SI poruszyła temat. - Ale nie w tym sensie o którym mówisz. Odkąd się poznaliśmy, nieustannie o nią walczyłem w ten czy inny sposób: próbując ukoić jej koszmary z AZ-102, dać jej ponowną nadzieję i odciągnąć ją od przepaści na skraju której stała po utracie towarzyszy, pomóc jej zemścić się na Steigerze, zapewnić jej odzyskanie dobrego imienia w Przymierzu, nawet wyleczyć tą cholerną chorobę furii lub dać jej kilkanaście dodatkowych lat - mruknął, wykonując krótki gest gdzieś w stronę skrzydła medycznego. - Teraz kolej na nią. Zawsze dawałem jej wolność wyboru i teraz po raz ostatni chcę zrobić to samo - zostawiam plaster w jej rękach. Albo zostawi go na miejscu i będzie próbowała naprawić nasze relacje, powalczyć o nas tak jak my walczyliśmy o nią, albo zerwie go sama i wybierze milczenie oraz odejście. Bez względu na to co zrobi, będziemy mieli swoją odpowiedź. Chcę ją na Arae, ale tylko jeśli wykona jakikolwiek krok w stronę chęci pozostania. Czy ma to sens?
Wiadomość od Isaaca sprawiła, że westchnął krótko. Etsy dobrze jednak zinterpretowała jego wcześniejsze słowa, uruchamiając silniki. Fregata powoli obracała się w przestrzeni kosmicznej, ponownie obierając kierunek na błękitną planetę; Vex wskazał tylko Etsy port najbliższy Islandii i wygasił omni-klucz, uznając że ruch okrętu okaże się wystarczającą odpowiedzią dla hakera oraz niecierpliwego kroganina.
- Nie powiedziałem, że złość jest bezproduktywna - poprawił ją delikatnie, pozwalając sobie na cień smutnego uśmiechu. - Złość sama w sobie potrafi być potężnym motywatorem, szczególnie gdy wynika z pasji jak sama zauważyłaś. Dać energię i siłę do rozwiązywania problemów lub postawienia się czynnikom zewnętrznym. Ale co innego, gdy pozwalasz jej wziąć nad sobą kontrolę - dodał, opierając potylicę o chłodny metal. - To tego zawsze każdy żałuje. Złość jest naturalna i każdy ma do niej prawo, ale trzeba trzymać ją w ryzach i nie pozwolić, żeby dyktowała naszymi decyzjami, gdy już się pojawia. Ani raniła bliskich, gdy nie ma na to potrzeby. Trochę jak z ogniem.
Wsłuchiwał się w drżenie pokładu pod sobą oraz budzący się do życia okręt, gdy energia Arae była przekierowywana do silników. Temat bezinteresowności też był tym, który pojawiał się okazjonalnie w jego głowie ostatnimi czasy - tym częściej, im bliżej przebudzenia Mayi się znajdowali. To była ta druga strona medalu, ta druga możliwość którą mógł wybrać w stosunku do niebieskowłosej biotyczki, ale czego ostatecznie nie zrobił. Gdyby jego decyzja miała wpływ tylko na niego, może wybrał inaczej, ale tak nie było.
A może po prostu ostatnie miesiące zbyt go zmieniły, by mógł to zrobić, zaszczepiając w nim słowa agentki Handlarza Cieni, opinie członkini kartelu z Thessi czy echa wypowiedzi Reeda.
- Nie wiem - przyznał otwarcie po długiej minucie milczenia. - Chciałbym nadal mieć nadzieję, że tak. Nigdy nie ratowałem ludzi, żeby mi za to dziękowali lub żeby poczuć się dobrym człowiekiem, a dlatego bo uważałem to za słuszne. Można też myśleć, że zadowolenie oraz satysfakcja z wykonania dobrego uczynku to nagroda, a nie powód. A nawet jeżeli czasami jest odwrotnie, jak w przypadku kota Skinnera, to chyba nie ma w tym nic złego - dodał, wzruszając lekko ramionami.
Każdy czegoś chciał. Nawet jeżeli był to wykonany dobry uczynek.
Siedział jeszcze chwilę, po czym podniósł się powoli na nogi, a z jego gardła wyrwało się westchnięcie. Wsunął dłonie do kieszeni, wpatrując się w wyjście, a potem przesuwając wzrok na nieaktywny wyświetlacz hologramu.
- Możesz skierować nas na jakiś port najbliższy Islandii - zgodził się, ale nie wykonał jeszcze ruchu w stronę wyjścia, wahając się. - Wiem, że wszystko co mówię jest pełne "ale" oraz "albo", ale... - Pokręcił lekko głową. - Pewnie masz już dość moich odcieni szarości. Czy moje słowa mają jakiś sens?
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Arae

1 wrz 2023, o 12:28

Na wypalonej przez furię drodze pozostały tylko zgliszcza będące pożywką do narastającego zmęczenia. Jedynymi osobami na pokładzie Arae, które wydawały się zupełnie niewrażliwe na jej działanie, byli Grace i Ugarr. Nawet Isaac przybył na fregatę w podobnym stanie frustracji i zwykłej, nieczułej obojętności, przeplatającej się z wybuchami zimnej złości. Dopiero zaleczenie się jego relacji z Widmem sprawiło, że zaczął nabierać starego, znajomego kolorytu, który teraz eksplodował faerią barw w chwili pojawienia się Shopenhauera na pokładzie.
- Chciałabym móc wyjść i się przewietrzyć - z zamyśleniem powiedziała Sztuczna Inteligencja, z początku nie chcąc komentować słów, które wylały się prosto z jego niezabliźnionego serca. - Moje moduły operują w sprzężeniu z dystansem dzielącym mnie do celu. Gdy Volyovej nie było, potrafiłam zadeklarować moje zdanie względem niej, a nawet wyrazić zrozumienie i chęć jej pozostania na okręcie. Ale teraz, gdy znajduje się na Arae, odczuwam przemożną potrzebę uprzykrzania jej życia drobnymi złośliwościami.
Niebieskowłosej nie było tutaj, ale dla Etsy nie było różnicy między pomieszczeniami, w których przebywała - póki nadal znajdowała się na pokładzie fregaty. Zamknięta w swojej kajucie, w odosobnieniu, mogła odczuwać samotność, stawiać wokół siebie bariery, lecz dla Sztucznej Inteligencji nadal znajdowała się na wyciągnięcie ręki.
- W obecnej sytuacji nie uważam, by zasługiwała na możliwość podjęcia własnej decyzji i potencjalną ucieczkę. Nie po ilości zaangażowania, którą otrzymała z naszej strony. Nie powinna otrzymać czasu, ponieważ zbyt wiele go już nas kosztowały jej decyzje - kontynuowała, a jej zwykle obojętny głos wydawał się nieco chłodniejszy w odbiorze, gdy odbijał się echem od upstrzonych kablami ścian pomieszczenia. - Ale bardzo prawdopodobnym jest, że jeśli odejdzie, bądź zostanie przez nas wyrzucona ze statku, w odpowiednim dystansie nabiorę do niej współczucia i pożałuję swoich irracjonalnych decyzji. W związku z tym, uważam nasze przyszłe rozmowy na jej temat za nieproduktywne, póki sytuacja nie ulegnie zmianie. Nie bierz moich słów pod uwagę przy podejmowaniu decyzji.
Arae zamruczała cicho, a jej drżenie odczuł na krótki moment aktywacji silników w podłodze czy barierce otaczającej małą platformę przed rdzeniem. Fregata skorygowała swój kurs, nakierowując się z powrotem na niebieski glob, wokół którego krążyła.
- Najlepszym rozwiązaniem byłby port kosmiczny w Wielkiej Brytanii, ale biorę na poprawkę pochodzenie radnej Fel, której dom znajduje się w Londynie, stolicy tego kraju - zadecydowała. - W związku z nieuchronną podróżą radnej na Ziemię, Paryż będzie lepszym wyborem. Przy częstotliwości kursujących między portami promów utrudnienie w transporcie będzie marginalne, ale uważam je za statystycznie wartościowe.
Na swoim omni-kluczu mógł podejrzeć, jak Etsy dobiera odpowiednią trasę. Znajdowali się teraz po drugiej stronie globu, lecz największym problemem, jaki na nich czekał, był kosmiczny korek. Wszystkie Europejskie, duże porty kosmiczne pomimo ogromu swojej przepustowości posiadały czasy oczekiwania obowiązujące wszystkie, dokujące w nich pojazdy i choć przepustka Widma skutecznie ukróciła ten czas w połowie, potrzebowali prawie godziny nim otrzymali serdeczne zaproszenie do jednego z Paryskich doków.
W tym czasie niewiele działo się na fregacie.
Isaaca zastał w Centrum Informacji Bojowych, gdy namiętnie przeglądał extranet w poszukiwaniu jakichś akcesoriów do zabawy z kotem. Shopenhauer siedział wystraszony w swoim transporterze w nogach hakera i tylko łypał w stronę Viyo, gdy ten wszedł do środka. Chwilowo nie przypominał rozgadanego i wesołego, holograficznego kota, który pląsał wcześniej po doku.
Ugarr i Grace przebywali w mesie. Grace ślęczała nad jakimiś staroświeckimi dokumentami, wydrukowanymi na papierze. W jednej dłoni trzymała papierosa, w drugiej długopis i była tak zamyślona, że w pewnym momencie to długopis przytknęła do ust, spodziewając się tytoniowego dymu. Obrzuciła Viyo badawczym spojrzeniem, z pewnością zastanawiając się nad tym, czy nie powinna rozpocząć rozmowy na temat tego, co wydarzyło się w mesie, lecz Raik, wykorzystując jej chwilę oderwania się od lektury, podsunął jej podgrzaną porcję żywnościową pod nos. Skrzywiła się lekko, zerkając na jedzenie, którego najwyraźniej dla siebie nie wybrała, podczas gdy Raik z żywym zainteresowaniem pochłaniał właśnie własne jedzenie - trzecią tackę, jeśli wierzyć ilości opakowań, która go otaczała.
Volyova nie wyszła ze swojej kajuty ani na chwilę.
W prawie półtorej godziny, jaka minęła od jej wyjścia ze stacji medycznej, zalanej kakofonią dźwięków tnących niczym noże, kobieta nie zdecydowała się wyjść, lub skontaktować ani razu. Mógł tylko wyobrażać sobie, jak spędziła ostatnie dziewięćdziesiąt minut, ale z pewnością nie próbowała uciec, ani zaatakować znajdujących się niedaleko grodzi prowadzących do rdzenia. W korytarzu witała go cisza.
Dopiero gdy szykował się do wyjścia, a Arae twardo opadała w szarpiącą nią, gorącą atmosferę, drzwi do jej kajuty rozsunęły się w chwili, w której przechodził obok. Niebieskowłosa stanęła w przejściu. Jej sylwetka utonęła w tej samej bluzie, którą nosiła zwykle na sobie - ciemno szarej, z głębokimi kieszeniami, w których zwykle grzechotały tabletki w wąskim opakowaniu, lecz teraz schowała w nich swoje dłonie. Jej włosy wydawały się ciemniejsze niż zwykle, nadal wilgotne, kilka kosmyków przykleiło się do jej skroni i naznaczonego bliznami policzka.
- Dokąd przylecieliśmy? - spytała cicho, unosząc ku niemu spojrzenie. Jej oczy były podkrążone, opuchnięte, lecz to obsydianowe tęczówki zwracały największą uwagę, niczym bezdenne otchłanie kryjące wszystkie jej emocje w swoim wnętrzu. - Gdzie idziesz?
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1960
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Arae

2 wrz 2023, o 17:22

Uśmiechnął się smutno na słowa Etsy, dostrzegając w nich odbicie ludzkich zachowań. Moduł emocjonalny widać potrafił odtworzyć również te niuanse, które towarzyszyły złożonym emocjom, a turianin niestety doskonale to rozumiał.
- To normalne. Chociaż ja akurat mam odwrotnie - powiedział po chwili, śledząc jedną z migającym lampek. - Mam wrażenie, że moje frustracje i złość gasną tym bardziej, im bliżej Mayi się znajduję.
Była pewna różnica między torturowaniem niebieskowłosej obrazami z przeszłości, których nie pamiętała i wypełnienie nimi wnętrza stacji medycznej, a uprzykrzaniem jej życia drobnymi złośliwościami, ale nie powiedział już tego na głos. Westchnął tylko i potarł twarz, w ciszy zgadzając się z następnymi słowami Etsy. Jakaś jego ogromna część również tak uważała i chciała zrobić to samo, ale ta resztka przyzwoitości oraz tego turianina sprzed kilku miesięcy, który oddałby prawie wszystko za biotyczkę, wciąż istniała w nim i miała wystarczającą kontrolę, by powstrzymać tą potrzebę w zarodku i dać jej kolejną szansę oraz czas, którego potrzebowała po ocknięciu się w nowej, tak odmiennej rzeczywistości.
- Zawsze je biorę. Nawet jeżeli uważasz je za nieproduktywne, to dla mnie takie nie są, bo pozwalają mi spojrzeć na niektóre rzeczy z innej perspektywy - odezwał się zamiast tego pod adresem podejmowania decyzji. Podszedł do wyjścia, zatrzymując się w progu i muskając framugę palcami, nim wsunął dłonie do kieszeni. - Ale jeżeli poprawi ci to nastrój, to masz moje błogosławieństwo, żeby okazjonalnie wyłączać jej ciepłą wodę pod prysznicem albo gasić światło.
Z tymi słowami opuścił rdzeń SI, pozwalając jej zamknąć drzwi za sobą i wiedząc, że jej obecność i tak podąża za nim gdzie by się nie udał. Już w drodze korytarzem skinął głową na jej propozycję odnośnie ich miejsca lądowania, zgadzając się z takim wyborem. Żonglowali czasem między przylotem Radnej Irissy, a załatwieniem wszystkiego czego potrzebowali na Ziemi i niestety oznaczało to podjęcie pewnych wyborów oraz odsunięcie na bok innych.
- I zakup proszę tego cholernego beanbaga dla Ugarra - poprosił z westchnięciem, gdy wchodził do swojego pokoju.
Następną godzinę poświęcił na stopniowy powrót do rzeczywistości, wykorzystując fakt, że jego umysł wreszcie mógł rzucić się na coś, co mogło go zająć na pewien czas i odsunąć inne myśli w dal. Przygotował pancerz, upewniając się, że wszystkie elementy są na swoim miejscu oraz przez chwilę przeszukiwał extranet w poszukiwaniu siedziska, które wybrał sobie kroganin, żeby zobaczyć w ogóle w co się pakuje i nie zrzucać wszystkiego na Etsy. Odpisał również Arkadijowi, chociaż nim to zrobił wpatrywał się długie minuty w wyświetlacz oraz wiadomość, którą mu wysłał kilka godzin temu.

Vex pisze:Arkadiju,
Arae działa bez zarzutu i wszystko jest w porządku na tyle, na ile pozwalają okoliczności. Niestety obawiam się, że na razie nie mogę skorzystać z zaproszenia, ale proszę przekaż Elenie, że bardzo je doceniam i szczerze postaram się to nadrobić, gdy tylko będę mógł.
Chciałbym porozmawiać z tobą w najbliższym czasie o pewnej rzeczy, ale odezwę się, gdy uporam się już z obecnym natłokiem atrakcji.
Jak się trzymacie z Eleną?

-Vex

Wizyta w mesie trwała zaledwie chwilę, ale on również nie był w nastroju do rozmowy z Grace o tym co zaszło w skrzydle medycznym, utrzymując ten temat w sferze między nim, a Mayą. W ciszy doceniał jednak jej pozorny dystans, nawet jeżeli jej cierpliwość zaczynała się powoli kurczyć i musiała być uratowana przez kroganina, który najwyraźniej był obecnie jedyną osobą, która zachowywała zdrowy rozsądek, gdy chodziło o pamiętanie o własnych potrzebach. Oraz potrzebach innych. Vex podgrzał sobie tylko na szybko porcję spaghetti z prawoskrętnym odpowiednikiem zmielonego mięsa, w oczekiwaniu na posiłek na omni-kluczu dodając do zapotrzebowania uzupełnienie zapasów o dodatkowe porcje jedzenia, po czym wziął je ze sobą, żeby zjeść je u siebie w kajucie przy przeglądaniu po raz ostatni raportów i danych znalezionych przez Isaaca.
- Prześlij mi wszystko co udało się odkryć tobie oraz Isaacowi na temat Abrahama Reeda oraz tego za kogo podaje się obecnie i pod jakim mianem teraz żyje - poprosił jeszcze Ets, już gdy nakładał na siebie ostatni element pancerza i gdy przypasał sobie broń.
Jego umysł przestawił się już w tryb działania, gdy opuścił swoją kajutę i wyszedł na korytarz. Przez ostatnie miesiące tak przyzwyczaił się do bezruchu kajuty Mayi, że gdy jej drzwi otworzyły się niespodziewanie, gdy przechodził obok, drgnął lekko. Na jej pytanie zatrzymał się w przejściu i obrócił głowę w jej stronę, milcząc przez chwilę; jego spojrzenie przesunęło się po jej twarzy oraz efektach wszystkiego czego się dowiedziała, a z czym musiała walczyć - lub pogodzić się - w przeciągu ostatniej półtorej godziny, czując jak znajomy supeł żalu ponownie zaczyna się zaciskać w jego klatce piersiowej.
- Jesteśmy na Ziemi. Dokujemy do portu w waszym sektorze Paryskim, żeby być dokładnym - odpowiedział zgodnie z prawdą. Zrobił przerwę na uderzenie serca, zastanawiając się nad doborem swoim następnych słów, po czym westchnął krótko. - Idę sprawdzić jeden z tropów i nie będzie mnie pewnie parę godzin. Ale dobrze by było, żebyście nie oddalali się za bardzo od statku. Nie wiem czy nie będziemy musieli wyruszać w pośpiechu, gdy wrócę.
Jego wzrok zawisł na onyksowych tęczówkach, pozwalając sobie na chwilę tonięcie w ich czarnych odmętach, niemal odruchowo już próbując przebić się przez ich barierę żeby dostrzec co kryło się za murami umysłu kobiety.
- Twój omni-klucz jest u mnie w kajucie - dodał po chwili z ociąganiem. - Gdybyś chciała go z powrotem. Lub... czegoś ode mnie potrzebowała, gdy mnie nie będzie.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Arae

3 wrz 2023, o 23:07

Omni-klucz potwierdził nadanie jego wiadomości, lecz w upływie godziny, której Arae potrzebowała na dotarcie na powierzchnię Ziemi, na urządzenie Viyo nie dotarła jeszcze odpowiedź. Mógł przygotowywać się we względnym spokoju i samotności, nawet jeśli nie istniały rzeczy, które mógłby zrobić, by mentalnie poczuć się w pełni gotowym na poruszenie kolejnego tropu. Nie po tym, co zaszło wcześniej w mesie.
- Od przybycia paczki na Arae, praca Isaaca stała się bardzo nieefektywna. Postaram się oderwać go od kota na wystarczająco długi czas, by przygotował potrzebne dane - odpowiedziała Etsy, gdy dopinał ostatnią klamrę pancerza. - Będę informować na bieżąco.
Arae w ciągu ostatnich tygodni wypełniła się załogą. Niestandardową, być może niepewną i nietrwałą, lecz załogą. Mimo jej obecności, samotne przygotowania do wyruszenia przez Widmo nie zdziwiły nikogo. Być może Ugarr dowiedział się od Grace, że lądują na Ziemi by zdobyła potrzebne jej leki i sprzęt. Może Isaac uważał zgarnięcie Shopenhauera za jedyny istotny punkt programu, jaki mieli do zdobycia w Gromadzie Lokalnej. Jedynie Etsy miała pełną świadomość tego, co Vexarius planował.
Do czasu.
- Tropów? - brew Volyovej uniosła się wysoko, dostrzegając jakiś element układanki, którą ktoś rozrzucił w czasie jej nieobecności sprawiając, że stała się nierozpoznawalna. - Jesteś na misji Rady?
Przez chwilę wyglądali niemal tak, jak zwykle. Kajuta za jej plecami była miejscem, w którym Maya lubiła przebywać nawet wtedy, gdy otwierał przed nią drzwi do własnej, skrzętny by się nią dzielić. Tabliczka na ścianie wciąż tkwiła tam, gdzie ją zamocował i choć brakowało na niej grawera kochanki kapitana, oboje wiedzieli, co oznaczała. Arae było jej domem, jeszcze gdy nosiło nazwę Elpis.
Głośny huk ostentacyjnych, nadchodzących kroków sprawił, że kobieta drgnęła, wycofując się nieco wgłąb swojej kajuty. Jak obcy, który poszukiwał cienia - na tyle czarnego, by mógł skryć się w jego mroku, lecz wystarczająco płytkiego by nadal nasłuchiwać tego, co działo się na zewnątrz.
- No już, kurwa, idę! - prychnął Isaac, wychodząc zza rogu korytarza naburmuszony. - Czy ja jestem twoją sekretarką teraz? Etsy zaoferowała, że ci to w ładny raport złoży, ale oczywiście kiedy dam jej dostęp do swoich plików, czego oboje wiemy, że nie zrobię. Jeszcze mi wysłała preferowane przez ciebie formatowanie. Czaisz?
Haker podchodził blisko, nieświadom wycofanej wgłąb swojej kajuty Mayi. Datapad, który dzierżył w dłoni, miał wyciągnięty w jego kierunku tak, jakby resztką cierpliwości powstrzymywał się, by nie rzucić mu go z oddali by móc szybciej wrócić do CIB, które stało się jego dziuplą.
- Proszę, wszystko co mam o papa Reedzie... - westchnął, wręczając turianinowi datapad i, dostrzegając nagły ruch Volyovej w głębi uchylonych drzwi do kajuty, podskoczył w górę. - O jezus maria.
Isaac odskoczył do tyłu, uderzając przy tym w ścianę ramieniem. Jego dłoń powędrowała do paska odruchowo, automatycznie, lecz nie napotkała przy nim pistoletu. Zaklął, cofając się, nie potrafiąc też schować szoku, który wymalował się na jej twarzy.
- Puszczacie ją już tak wolno? - rzucił ochryple, cofając się o kilka kroków w stronę, z której przyszedł. - Na tym statku jest kot!
Volyova prychnęła pod nosem, jakby z szacunku do reakcji hakera i jego uczuć powstrzymywała się przed reakcją, lecz słysząc argument o kocie, uchyliła znów drzwi szerzej, wychodząc na zewnątrz.
- Papa Reed? - spytała twardo, ignorując cofającego się hakera, przesuwając ciemnym spojrzeniem po twarzy Viyo. - Chcę iść.
Jej pancerz był pogruchotany z zewnątrz, nie mówiąc o tysiącach mikrouszkodzeń, które jej biotyka dokonała od środka. Biotyka, którą teraz nie dysponowała. Zacięcie w jej oczach nie zmieniało tego, że była osłabiona chorobą, która ostatnimi tygodnie wyniszczyła ją na wskroś, pozostawiając po sobie niedożywioną, wrażliwą powłokę. Nie miała ani opancerzenia, ani mocy, do której się uciekała w sobie, a Viyo mógłby niemal wyczuć drżenie pokładu dobiegające od strony mesy gdyby tylko zaczął rozważać zabranie jej ze sobą.
Jej brwi zmarszczyły się, usta wygięły w wyrazie frustracji, jakby te wszystkie myśli przeszły przez jej umysł w tej samej chwili, w której mknęły przez niego.
- Idę - zadecydowała.
Haker usunął się, ostrożnie wycofując do swojego miejsca na Arae.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1960
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Arae

4 wrz 2023, o 18:13

Wzruszenie ramion było jedyną odpowiedzią Vexa na pytanie Mayi. Po ostatnich wydarzeniach poszukiwanie Reeda oraz powiązanych z nim tropów stało się strefą na tyle szarą, że nie potrafił już powiedzieć ile z nich było związane wyłącznie z jego własną potrzebą doprowadzenia sprawy łowcy do końca oraz wyrwanie się spod jego cienistej obecności, a ile faktycznie stanowiło akceptowalny pościg przez Irissę oraz innych przedstawicieli Rady. Odkąd przeszła prawa ręka Castora zaatakowała Wieżę w Prezydium, a w drugiej części galaktyki wybuchła nowa wojna, szala priorytetów wydawała się przechylić w drugą stronę. Vex natomiast nie zamierzał dociekać jak wygląda w rzeczywistości i czy Reed nieświadomie wyświadczył mu przysługę wyborem swojego miejsca ataku, więc dopóki dostał od Radnej Asari niewypowiedziane zielone światło na zakończenie swoich problemów, dopóty zamierzał się tego trzymać.
- Nadal jestem Widmem - odpowiedział tylko, odwzajemniając spojrzenie niebieskowłosej. Bo doskonale wiedział jaka będzie reakcja, gdy kobieta dowie się więcej szczegółów.
Niestety w przeciwieństwie do Isaaca.
Westchnął ciężko, gdy haker również pojawił się na korytarzu i z jego ust padły wyjaśnienia, których sam nie był skory udzielić, po czym odwrócił się w jego stronę. Echo odległej przeszłości było ulotne i bardzo szczątkowe, rozwiewając się niemal od razu, gdy w ich towarzystwie pojawił się chłopak i nie pozwalając na dłużej zakorzenić się w umyśle turianina. Wyciągnął rękę, odbierając od niego datapad i trzymając go przez chwilę w dłoni.
- Isaac, Etsy nie interesuje twoja kolekcja terabajtów porno i jestem pewien, że nie zmieni o tobie zdania na gorsze, gdy dasz jej dostęp do swoich plików - mruknął pod nosem, ignorując reakcję Skinnera, gdy ten podskoczył, orientując się w końcu, że nie są sami na korytarzu. Pokręcił lekko głową i wsunął datapad bezpiecznie do ładownicy, zamierzając przeczytać jego zawartość, gdy już znajdzie się w drodze na Islandię. - Poza tym to dobre formatowanie. Ale dziękuję.
Zignorował jego uwagę na temat niebieskowłosej biotyczki tak samo jak przez pierwszą chwilę zignorował jej słowa. Odwrócił głowę w jej stronę i skrzyżował ramiona na piersi, przyglądając się jej przez długie kilka sekund w milczeniu. Isaac dobrze wyczuł zmianę w nastroju, wybierając dyskretne oddalenie się od tego co nieopatrznie zapoczątkował - lub po prostu z dala od kobiety, której wspomnienia w jego głowie były zdecydowanie mniej pozytywne, niż te, którymi mógł się kiedyś poszczycić Vex.
- Nie, nie idziesz - odparł zdawkowo. Przez jego głowę przemknęły te same myśli, który pojawiły się na dnie spojrzenia Volyovej, ale stanowiły zaledwie ułamek jego decyzji, która nawet nie wymagała od niego większego rozważania. - Dwie godziny temu ledwo stałaś na nogach, nadal jesteś bardziej niż osłabiona, nie masz sprawnego pancerza i jesteś cztery miesiące do tyłu ze wszystkim co się wydarzyło, a moja wyprawa jest zbyt delikatna oraz zbyt istotna, żebym musiał jeszcze dodatkowo pilnować i martwić się o ciebie - powiedział wprost, nie odrywając wzroku od ciemnych tęczówek.
Nie potrzebował kolejnej niewiadomej w spotkaniu, które póki co było ich pełne, ale nie wypowiedział tego na głos. A niebieskowłosa niestety tym właśnie była dopóki nie dowiedzą się więcej na temat jej stanu - zarówno fizycznego jak i psychicznego - oraz tego jak działa na nią lekarstwo.
- Na twoim miejscu skupiłbym się na dochodzeniu do siebie i zapoznał się na nowo ze statkiem oraz z resztą załogi. Masz cztery miesiące do nadrobienia - powiedział zamiast tego, odwracając się w końcu od kobiety. - Porozmawiamy jak wrócę.
Z tymi słowami ruszył ponownie w stronę wyjścia, ale zatrzymał się po dwóch krokach, gdy coś kazało mu to zrobić.
- Nie będę trzymał cię na Arae jak w klatce, ale nie próbuj iść za mną pomimo tego co powiedziałem - powiedział cicho przez ramię. - Mówię poważnie, Maya. Powiedz mi, że tego nie zrobisz.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Arae

5 wrz 2023, o 14:17

Pod nieprzyjaźnie ciemnym spojrzeniem niebieskowłosej, haker umknął skrzętnie w przeciwnym kierunku. Jego pierwsze kilka kroków było powolnych, krótkich, jakby upewniał się, że Viyo go nie zatrzyma. Dostrzegając, że nie jest już zupełnie potrzebny w tym miejscu - a nawet dostrzegając aluzję, że w ogóle nie był, odwrócił się na pięcie i odmaszerował. Zniknął za załomem korytarza, zza którego przyszedł, z pewnością chowając się z powrotem w Centrum Informacji Bojowych, które teraz służyło za jego jaskinię i powoli przeradzało się w centrum operacyjne.
Pomiędzy brwiami niebieskowłosej pojawiła się mała zmarszczka, jej szczęki zacisnęły się lekko, gdy nie idziesz przeszyło powietrze. Bezpośrednie zakazy zawsze działały na nią niczym płachta na byka i pomimo swojego osłabienia, pomimo tego, co wydarzyło się w stacji medycznej a co odcisnęło piętno na jej podpuchniętej od łez twarzy, w jej oczach zamigotał gniew w reakcji na jego słowa.
- W gorszym stanie wychodziłam z tobą prosto w środek gówna. To w końcu idziesz sprawdzić trop, czy wybierasz się w pojedynkę na pole bitwy? - spytała, zadzierając podbródek w górę. Jej dłonie wysunęły się z głębokich kieszeni, a ramiona skrzyżowały na klatce piersiowej. - Oczywiście, że sprawa jest istotna, jeśli dotyczy Reeda. Ale czemu, do cholery, miałbyś mnie pilnować?
W korytarzu pomiędzy ich słowami towarzyszyła im wyłącznie cisza. Grace nadal przebywała w mesie, pewnie z Ugarrem, a haker zaszył się we wnętrzu swojej pracowni, niechętny do uczestniczenia w tym spotkaniu, w którym nieopatrznie podpalił lont. Niebieskowłosa gwałtownie wypuściła powietrze z ust, gdy choćby drgnął w kierunku wyjścia. Nic w jej wyrazie twarzy, ani tonie głosu, nie wskazywało na to, by miała go posłuchać.
- Czyli to mam robić? Siedzieć na dupie w statku, który usiłowałam zniszczyć i zaznajamiać się z załogą, która szczerze mnie teraz nienawidzi? - warknęła, wychodząc mu naprzeciw. Jednym krokiem znalazła się w korytarzu, opuszczając szarą strefę przejścia do swojej kajuty, jakby właśnie podjęła decyzję, że zdecydowanie do niej nie wróci. - Czy mam w swojej głowie kolejny implant, przez który nie powinnam być puszczona wolno? Dlatego mi nie ufasz? - dodała, domagając się odpowiedzi, ignorując za to jego prośbę o potwierdzenie tego, że nie opuści statku.
Jeśli tylko ruszył w kierunku śluzy, usłyszał, jak drzwi do jej kajuty się zamykają, lecz niebieskowłosa bynajmniej nie znalazła się po ich drugiej stronie.
- Ostatnie cztery miesiące straciłam przez niego, a ty zachowujesz się, jakby to mnie nie dotyczyło i oczekujesz, że będę potulnie siedzieć zamknięta w kajucie? - prychnęła. - To nie jest twoja decyzja do podjęcia.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1960
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Arae

5 wrz 2023, o 20:56

Emocje, które przemknęły przez twarz biotyczki w reakcji na jego słowa, były bardzo znajome - nawet pomimo czerni zasnuwającej jej spojrzenie, która ukrywała większość jej myśli, te drobne zmiany w jej postawie były niczym jasne, podkreślone fragmenty niejednokrotnie czytanej przez niego książki. Stanowiły odbicie tego kim była i kiedyś przypisałby umiejętność dostrzeżenia tego temu, jak bardzo ją znał po tych wszystkich, spędzonych wspólnie miesiącach. Ale to było kiedyś. Gdy jeszcze myślał, że naprawdę ją zna i gdy wydawało mu się, że potrafi dostrzec prawdziwe myśli skrywające się za wzniesionym przed laty murem za który pozornie go wpuściła.
Teraz były zaledwie ostrzeżeniem przed starciem, które nieuchronnie zaczęło kiełkować w powietrzu między nimi.
- Jedno często prowadzi do drugiego - odpowiedział pod adresem sprawdzania tropów oraz udawania się na pole bitwy, wzruszając ramionami. Ojciec Reeda stanowił niewiadomą i nie miał wątpliwości, że obraz który wykreował dla niego Isaac na dostarczonym datapadzie, będzie zaledwie jedną cząstką całości, która oczekiwała na niego na wyspie. A jeżeli czegokolwiek nauczył się na przestrzeni ostatnich lat, to tego, że niewiadome często kończą się czymś gorszym, więc skoro nie miał wpływu na rozwiązanie ich przed czasem, to przynajmniej mógł się odpowiednio przygotować do konsekwencji wplątania się w ich tajemnice.
Milczał przez chwilę, słuchając jej słów, ale nie odwracając się w jej stronę. Gdy obeszła go i stanęła przed nim, zmrużył jednak lekko oczy, zawieszając wzrok na jej wściekłym spojrzeniu.
- Tak, miałem nadzieję, że dokładnie to będziesz robić - odpowiedział zdawkowo. - Wiesz dlaczego? Dlatego, że oni nie znikną w najbliższym czasie i dlatego, że teraz jest to dla nich dom w równym stopniu, co był dla ciebie. Dlatego, że jeżeli chcesz, żeby przestali cię nienawidzić, to musisz wykazać się chociaż cieniem zaangażowania i podjąć wysiłek, żeby ich do siebie przekonać, zamiast uciekać do wnętrza swojej kajuty lub na misję ze mną. Bo jeżeli zależy ci na Arae i na nas, to powinnaś skupić się na naprawie tych relacji, bo nikt nie zrobi tego za ciebie, a same z siebie się nie zmienią.
Nie odwrócił spojrzenia od twarzy kobiety, wytrzymując jej wzrok. W przeciwieństwie do niej, on skończył z ukrywaniem myśli oraz tłumieniem w sobie problemów. Złość kobiety trafiła na jego własną, niczym fala gorąca omiatając tlące się węgle dawnej wściekłości i dostarczając im niebezpieczną iskrę, która na krótką chwilę przywróciła zobojętniałą pasję - nawet jeżeli w tej bardziej nieprzyjemnej formie, rozpalając na nowo drobne płomienie.
Po czym gasząc je równie gwałtownie swoimi następnymi słowami.
- A dlaczego miałbym ci zaufać? - zapytał cicho. Chłód w jego głosie ustąpił miejsca zmęczeniu i smutkowi, gdy ogień zasyczał i zostawił po sobie zaledwie wspomnienie żaru. - Nie wiem co myślisz, nie wiem co tobą kieruje. A ty nie masz ochoty się tym podzielić. Jak mam ci zaufać, skoro ty nie ufasz mi.
Poruszył się ze swojego miejsca, przerywając bezruch i obchodząc ją, żeby ruszyć w stronę śluzy.
- Nigdy nie zapomniałem, że ciebie to również dotyczy. Dlatego przekażę ci wszystko czego się dowiem, gdy już wrócę - odezwał się tym samym tonem, idąc w stronę wyjścia. - Ale nie zamierzam ryzykować jednego z naszych nielicznych tropów i zabierać cię ze sobą tylko dlatego, że wydaje ci się, że zataję przed tobą odpowiedzi, które uzyskam. Jeżeli rzeczywiście dojdzie do walki, to jesteś zbyt osłabiona, żeby mi pomóc i postawisz mnie przed wyborem między porzuceniem misji oraz ochroną ciebie, a kontynuowaniem i narażeniem cię na śmierć. Twoja decyzja stanie się moimi konsekwencjami.
Zatrzymał się w progu śluzy i odwrócił w stronę kobiety, nie przepuszczając jej dalej.
- To moja decyzja w takim samym stopniu jak i twoja. Ale różnica między nami polega na tym, że ja nauczyłem się już, że moje wybory mają ogromny wpływ na innych i staram się brać to pod uwagę, gdy w grę wchodzą osoby na których mi zależy. - Jego wzrok z powrotem zatrzymał się na tęczówkach niebieskowłosej, szukając w nich czegoś czego nie spodziewał się tam znaleźć. - Chcesz żebym ci zaufał? Obiecaj mi, że uhonorujesz moją prośbę i za mną nie pójdziesz. Zaufaj mi, że przekażę ci wszystko czego się dowiem.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Arae

6 wrz 2023, o 12:52

Pomimo tych bezwarunkowych odruchów, które zawsze gnały ją w stronę najbliższej ucieczki, Volyova tym razem nie ustępowała i nawet to, co wydarzyło się w stacji medycznej i przytłaczające ją poczucie winy nie były wystarczająco silne, by potrafiła zaakceptować odpowiedzi, które dla niej miał. Być może to konkretne słowa, którymi się posługiwał, a może wątek Reeda, który nagle i dla niej stał się wysoce personalny, a z którego czuła się wykluczona, stały się katalizatorem, przez który jej tłumione emocje zaczęły się z niej wylewać. Jak benzyna, którą jedno, nierozważne słowo któregokolwiek z nich mogło podpalić.
- Był - powtórzyła za nim, wypuszczając powietrze przez nos, jakby powiedział coś, co podejrzewała, lecz czego nie spodziewała się usłyszeć na głos. - Jakich, kurwa, relacji Vex? - prychnęła. - Mam przepraszać sprzedajnego hakera, którego program zrzucił mój statek na ziemię, czy jego ochroniarza? Nie obchodzi mnie, że mnie nienawidzą. Obchodzi mnie, że ty i Etsy podzielacie ich zdanie. Nie wiedziałam, że teraz to ich dom, a ja jestem tylko gościem.
Obróciła się, gdy wymijał ją w przejściu. Tak samo, jak poprzednio jego próby ruszenia do przodu nie powstrzymały jej przed towarzyszeniem mu, tak teraz nie powróciła do swojej kajuty, ani nie przystanęła w miejscu choćby na chwilę. Ruszyła wraz z nim, nie zgadzając się na odroczenie tej rozmowy na później, ani nie przejmując tym, że w każdej chwili ktoś mógłby wyjść z kajuty i usłyszeć jej podniesiony głos.
- Jeśli myślisz, że będę zdobywać twoje zaufanie po tym wszystkim, co przeszliśmy, to jesteś w grubym błędzie - odpowiedziała, odpowiadając mu spojrzeniem z butą. W czerni jej spojrzenia wirowały emocje, lecz nawet w ostrym świetle jarzeniówek w korytarzu, żadna z nich nie miała bursztynowej barwy. - Nie boję się, że przede mną coś zataisz. Ale nie pozwolę ci zostawić się na Arae jak jakąś zepsutą zabawkę, którą udało ci się wygrzebać z powrotem z koszyka.
Odrzuciła wilgotne włosy do tyłu, gdy zanadto opadły na jej twarz. Mokre również przybierały ciemniejszy kolor. Przy ciemnych tęczówkach i granatowych włosach, jej cera wydawała się jeszcze bledsza niż zwykle, choć złość wykrzywiająca jej mimikę skutecznie ją ożywiała.
- Nie będę tkwić tutaj jako okrętowy wróg publiczny, podczas gdy ty, Etsy, a nawet pieprzony Skinner, któremu nic nie jestem winna, zgrywacie ofiary - warknęła, podchodząc bliżej, gdy jego sylwetka zasłoniła jej śluzę. - Myślisz, że jak wyglądały dla mnie te cztery miesiące? Myślisz, że chciałam atakować Arae? Że chciałam robić to wszystko, czego, do cholery, nie pamiętam?
Jej klatka piersiowa unosiła się w górę i w dół, gdy oddech kobiety przyśpieszył. Wyraźnie dostrzegał furię, którą z okowów uwalniały szorstkie, oskarżające słowa.
- Nie będę tu tkwić i czekasz, aż łaskawie przyjdziesz.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1960
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Arae

6 wrz 2023, o 15:10

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Ostre słowa Mayi uderzały w niego jeden po drugim, każde uderzając coraz mocniej i mocniej, zrywając złudzenia i nadzieje, które podtrzymywał przez ostatnie miesiące. Bolesna prawda wychodziła na jaw, zrywając plaster za plastrem oraz ściągając mu z oczu opaskę, którą najwyraźniej nosił na długo przed Cordovą i na długo przed Chascą - od momentu w którym poznał niebieskowłosą biotyczkę i zdecydował się zignorować jej niektóre cechy na rzecz... sam już nie wiedział czego. Może nadziei, że nie miał racji, a jego podejrzenia były puste. Jego złość zgasła całkowicie, zastąpiona przez zimne popioły żalu, goryczy oraz niesmaku na samego siebie, a także znajome uczucie straty.
Czegoś co było kiedyś lub co najwyraźniej nigdy nie istniało.
- Nadal jest. Ale tylko od ciebie zależy czy dalej będzie - odpowiedział cicho, nie dając jej przekręcić swoich słów. - Chociaż cały czas miałem ślepą nadzieję, że być może się mylę.
Nie zatrzymywał jej, gdy ruszyła za nim, ale nie pozwolił jej przekroczyć progu śluzy, tam gdzie zakończył swoją wędrówkę.
- Ten sprzedajny haker i jego ochroniarz są jedynym powodem dla którego wciąż żyję i dla którego Etsy nie została zniszczona. Gdyby nie Isaac, nigdy nie znaleźlibyśmy ciebie ani Reeda. Gdyby nie Raik, prawdopodobnie nie udałoby mi się cię uratować i nie wyrwałabyś się ze swojej niewoli. Ale ciebie nigdy nie interesowały takie szczegóły, prawda? Zawsze najważniejsze jest to czego ty potrzebujesz - odpowiedział ze smutkiem, w końcu podnosząc na nią wzrok.
SIęgnął do swojego omni-klucza, w kilku kliknięciach aktywując przyciski oraz idąc do znajomego folderu. W milczeniu włączył to z nagrań, które rozpoczęło to wszystko - cały jego upadek w dół spirali oraz zdarcie z oczu przesłon, które nosił.

Maya klęczała na ziemi w jedynych czterech ścianach, które mogła nazwać w pełni swoimi na pokładzie Elpis. Czas wskazywał na niedaleką przeszłość - wrócili na pokład Elpis przed wyruszeniem do Vancouver. Zanim jeszcze wszystko nabrało piękniejszych barw nim powrócić do smutku czerni i bieli.
- Dwa dni, Etsy - poprosiła cicho, obejmując się samą rękoma, z dłońmi schowanymi w rękawach bluzy. - Doktor Myers przepisze mi nowe. Daj mi dwa dni. Później wrócę do ich brania. Dobrze?
SI się wahała. Nie odpowiedziała od razu. Przez cały czas oczekiwania, złote tęczówki Volyovej utkwione były w kamerze tak samo mocno, jak w przyglądającemu się temu Viyo, już po fakcie.
- Dobrze.
- Nie powiesz Vexowi?
- Nie powiem.
- Obiecaj.
- Powiedziałam, że nie powiem. Jaka jest różnica?
Niebieskowłosa uśmiechnęła się lekko, z wyraźnym zadowoleniem wydymając usta. Podparła jedną dłonią bok, przekrzywiając nieco zadartą w górę głowę.
- Ogromna. Jeśli przyjaciel poprosi cię o złożenie obietnicy, musisz jej dotrzymać.
- Jaka jest kara za niedotrzymanie umowy słownej? - pomimo syntetycznego głosu, SI wydawała się zbita z tropu.
- Jeśli obietnica zostanie złamana, przyjaźń się kończy - odparła Volyova, pewna siebie. - Jesteś moją przyjaciółką, Etsy.


Turianin pozwalał nagraniu przebrzmiewać we wnętrzu korytarza, a grafitowemu blaskowi padać na ich twarze.
- Wszystko co przeszliśmy zostało naruszone w chwili, w której zdecydowałaś się nas okłamać i porzucić. W chwili, w której pozwoliłaś mi snuć marzenia, jednocześnie planując swoje odejście i w chwili w której uznałaś, że nasze wspólne miesiące są warte wyłącznie jednego zdania na datapadzie. W chwili w której odmówiłaś nam nawet wyjaśnienia dlaczego - odpowiedział cicho. - Powiedziałem ci już, że nie winię cię za to co Reed kazał ci zrobić. Nie winię cię za atak na Arae i za to czego nie pamiętasz. Winię cię za to, że chociaż ja zawsze stawiałem cię na pierwszym miejscu i gotowy byłem poświęcić dla ciebie wszystko, ty za każdym razem widzisz tylko swoje potrzeby. Winię cię za to, że w końcu zorientowałem się, że nasza relacja była w większości jednostronna, bo zawsze jesteś tak skupiona na swoich własnych celach, że bierzesz poświęcenia innych za pewnik. Winię cię za to, że nawet po tym jak powiedziałem ci jak bardzo zraniło nas twoje odejście, ty skupiasz się wyłącznie na tym jaką rolę miał Reed w twoim porwaniu, na tym jaką to ty jesteś ofiarą w tym wszystkim, odsuwając na bok i umniejszając cierpienia, które nam sprawiło twoje odejście. Winię cię za brak chociaż jednego przepraszam za to jak się przeze mnie czuliście albo dziękuję za uratowanie mnie z rąk Reeda. Winię cię za brak jakiejkolwiek chęci dostrzeżenia tego przez co musieli przejść inni, żebyś mogła odzyskać wolność i być może nawet kolejne lata życia, bo jak zawsze wolisz się skupić na tym czego ty potrzebujesz. Mówisz, że obchodzi cię co czuję ja i Etsy, ale nie jesteś zainteresowana tego zmianą. Bo w końcu jesteśmy w grubym błędzie.
Kiedy wideo z przeszłości zakończyło się, wygasił omni-klucz i pokręcił delikatnie głową.
- Ja zawsze czekałem na ciebie. Na to aż będziesz gotowa, na to aż dojdziesz do siebie, na cokolwiek tylko chciałaś. Nawet gdy powiedziałem ci jak wiele znaczą dla mnie odpowiedzi, gdy poprosiłaś mnie o więcej czasu - zgodziłem się poczekać - powiedział smutno. - Ale ty nie potrafisz poczekać dla mnie i dla nikogo innego. Bo dla ciebie to ty jesteś najważniejsza. Miałem nadzieję, że to dostrzeżesz i że coś się zmieni.
Furia kobiety trafiała na jego puste, ogołocone ze złości emocje i czarną dziurę, która otworzyła się w jego klatce piersiowej.
- Nie nienawidzę cię. I pomimo tego wszystkiego, nadal mi na tobie zależy, nawet jeżeli ty wolisz w mojej trosce i bólu dostrzegać zepsute zabawki i nienawiść. Ale dopóki nie dostrzeżesz, że w naszej relacji liczy się coś poza tobą i nie wykażesz żadnej chęci jej naprawy, to nie mamy o czym rozmawiać - zakończył zdawkowo, po czym ponownie pokręcił lekko głową. Swoje następne słowa, które wypowiedział, nie były już skierowane w stronę niebieskowłosej, a w stronę trzeciego, niewidzialnego członka konwersacji. - Etsy, poinformuj Grace, że Maya jest w korytarzu i próbuje iść ze mną na niebezpieczną misję. I zamknij śluzę - powiedział zdawkowo, po czym zrobił krok do tyłu, poza próg oddzielający wyjście od korytarzy Arae.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Prywatne jednostki”