Wnętrze stacji medycznej było całkowicie ciche poza odgłosami sąsiedniej, pracującej maszyny i biciem jego serca. Gdy komunikator piknął, zwiastując zakończenie rozmowy, ta cisza wkradła się z powrotem do umysłu Widma, świdrując. Tam, gdzie umysł nie miał czego się chwycić, sięgał do wspomnień, zagłębiając się we własne myśli.
Etsy nie odzywała się sama z siebie. Być może uznała, że potrzebuje teraz odpoczynku i po rozmowie z Telą tego właśnie spróbuje, albo po niej wybierze następną osobę z listy i z nią się połączy. Zapytana, odpowiedziała jednak od razu.
- Deszyfruję bloki danych na bieżąco. Obecnie blok dwunasty z trzystu siedemdziesięciu sześciu - odrzuciła. - Jeśli nie zatrzymamy się przed Przekaźnikiem, do czasu dotarcia do systemu w tym tempie trzysta cztery bloki zostaną zdeszyfrowane. Ich zawartość może być przeglądana na bieżąco, są datowane.
Castor archiwizował swoje dane w paczkach, które zamykał gdy te wypełniały odpowiednią przestrzeń dyskową, lub sprawdzając ich datę. Terabajty informacji spływały do rdzenia Etsy gdy ta przechodziła przez bloki jeden po drugim, jednocześnie umożliwiając Widmu dostęp do wszystkich danych, które odszyfrowała, a ich liczba stale rosła.
Żołnierz nie odpowiedział na wywoływanie od razu. Dopiero po kilku sekundach włączył połączenie, a nad omni-kluczem Viyo wyświetlił się jego hologram. Zdjął już z głowy hełm. Wyglądał na poranionego i zmęczonego, ale nawet w połowie nie w tak złym stanie jak leżący w kapsule turianin.
- Tak - odezwał się lakonicznie, wracając do tego, co robił zanim Viyo do niego zadzwonił - sprawdzania swojego ekwipunku. Wciąż był jednak w swoim pancerzu i nie wyglądało to, jakby miał zabrać się za jego zdejmowanie w najbliższej przyszłości.
Milczał, gdy Vex mówił. Nie wcinał mu się w rozmowę, ani nawet nie nawiązał kontaktu wzrokowego gdy turianin przedstawiał mu opcje. Zajęty przeglądaniem czegoś poza zasięgiem kamery omni-klucza, nie dawał po sobie znać, że analizuje i przyswaja informacje, ale gdy Widmo skończył mówić, wyprostował się, wracając do niego spojrzeniem. W jego szarych tęczówkach widać było zachodzący za nimi proces decyzyjny.
- Castor czy nie, Przymierze prędzej się mnie pozbędzie niż wsadzi do aresztu. W mojej randze składanie wypowiedzenia jest... skomplikowanym procesem. A ja chyba nie dopełniłem formalności - wzruszył ramionami, patrząc na Viyo z ironicznym uśmiechem. - Jeśli nie wejdą na Elpis, zostanę. Jeśli wejdą, zaparkujesz fregatę w miejscu, a ja wysiądę i poczekam, aż zgarnie mnie Isis. Jest w tym samym systemie.
W jego głosie nie pobrzmiewała wątpliwość. Szybko podjął decyzję i nie wydawał się do niej nieprzekonany. Khouri zwykle wychodził z założenia, że jego plan albo zadziała, albo w ten czy inny sposób sobie poradzi, ale jego podejście do takich kwestii tworzyło wrażenie obojętności na sukces lub powodzenie misji. Była to tylko zasłona, jedno z oblicz, które przybierał gdy zaczynał pracować, jak maszyna wyłączając niepotrzebne sektory swojego mózgu, blokując sentymentalizm, współczucie czy nadinterpretację.
- Pasuje? - spytał, wracając do poprzedniej czynności. - Powiedz im o mnie co chcesz. Nie robi mi to różnicy.