Wyświetl wiadomość pozafabularną
Emocje, które odbijały się na twarzy i w tęczówkach kobiety, były echem tego co czego sam doświadczał przez ostatnie cztery miesiące. Ale po tym jak tama runęła, wszystko co znajdowało się za nią wypłynęło na wierzch, pozostawiając po sobie chwilową pustkę w miejscu gdzie wcześniej piętrzyły się fale bólu, złości, zawodu, strachu, wyrzutów sumienia, poczucia winy oraz niezrozumienia. To co przygniatało mu ramiona, wykręcało żołądek i zaciskało szpony na gardle odkąd opuścili Cordovę, było również tym co napędzało go do przodu - zarówno w próbie uzyskania odpowiedzi, jak i ucieczki od własnych myśli oraz tego co miało miejsce.
Prośba Mayi rozbrzmiała w pomieszczeniu oraz w jego głowie, sprawiając, że jego twarz przeciął smutek. Błądził spojrzeniem po jej twarzy oraz po zaszklonych oczach, które tylko resztkami siły woli powstrzymywały łzy przed popłynięciem po bladych policzkach. Czuł jak dotyk jej palców słabnie w jego dłoni, jak gdyby łańcuch trzymający przy nim jej kotwicę zaczął pękać.
- Nie wiesz o co prosisz - powiedział cicho, z żalem. Pomimo swoich słów, uniósł swoją drugą dłoń, dotykając jej policzka w delikatnym geście przez który przez żal i zmęczenie przebijało się coś innego - tęsknota lub być może pragnienie odnalezienie w tym jednym ruchu wspomnień z dawnych, lepszych czasów.
Jedną z rzeczy, które wypominał sobie przez pierwsze miesiące, było to, że nie naciskał na nią bardziej, gdy chodziło o rozmowy na trudne tematy związane z jej zdrowiem. Wiedział, że zawsze jak próbował nawiązać do tego tematu, Maya zacznie uciekać - zarówno fizycznie, wymawiając się potrzebą pójścia po coś do pokoju lub mesy, jak i bardziej subtelnie, od razu zmieniając kierunek rozmowy lub obiecując, że porozmawiają później. Wiedział, że nie było to coś, co chciała poruszać.
Więc tego nie poruszał. Akceptował jej uniki, akceptował jej ucieczki, nigdy nie mając dość siły woli, żeby twardo postawić na swoim i zatrzymać ją w miejscu. Zawsze łamał się pod jej słowami oraz prośbami, odsuwając te rozmowy na później, do kolejnej próby. Kiedy będzie na to lepszy czas. Gdy ona będzie miała gorszy lub lepszy humor, którego nie chciał jej psuć.
Aż w końcu okazało się zbyt późno. Obudził się sam na łóżku, zastanawiając się przez następne godziny czy niebieskowłosa wybrała samobójstwo w lodowej śnieżycy, bo on nie potrafił zrobić tego co należało i jej pomóc. Nie wiedząc czy mógł temu zapobiec jeżeli byłby bardziej zdecydowany.
A teraz prosiła go o zrobienie tego samego.
O kolejne odsunięcie problemu na później, gdy wyrzuty sumienia wciąż stanowiły jeden z wielu węgli żarzących się na dnia jego świadomości. Gdy pragnienie odpowiedzi i niewiedza sprawiały, że zarówno Etsy jak i on wypalali się stopniowo z każdym kolejnym dniem, czekając aż się przebudzi. I nie wiedział czy prosiła o to, by kupić sobie kolejne minuty, godziny lub dni, czy dlatego, że faktycznie chciała o tym porozmawiać, ale później, gdy nie będzie już słaniać się na nogach, otulona jedynie białą pierzyną.
Dotyk znajomej, chłodnej skóry jej policzka, sprawiał, że jego myśli kruszyły się niczym lodowe, cienkie odłamki. Pragnienie przytulenia jej i odsunięcia w zapomnienie wszystkiego co było, przebijało się z trudem przez zmęczoną, pełną bólu i żalu melancholię, stanowiąc echo dawnych, wspólnych wspomnień. Przesunął powoli kciukiem, muskając jej cienkie blizny w półświadomym, tęsknym, czułym geście, a z jego gardła wyrwało się ciche westchnięcie.
- Nie jestem jedynym, który potrzebuje tej rozmowy, Maya - powiedział po chwili półgłosem. Jego serce stało się jeszcze cięższe. - Nie zwlekaj z nią ani nie uciekaj. Proszę. Nie potrafię cię do tego zmusić, chociaż tego potrzebuję. Nigdy nie potrafiłem. Ale...
Jego wibrujący głos zadrżał w nieco inny sposób, odsłaniając kolejne pęknięcie, gdy pokręcił lekko głową. Nie wiedział czy wciąż istniała jakaś ścieżka do tego co było kiedyś.
Ale wiedział, że istnieje o wiele więcej sposobów do tego, by ją zablokować na zawsze. I niemal wszystkie leżały teraz po jej stronie.
Chciał cofnąć i opuścić dłoń, ale nie potrafił tego zrobić. Westchnął cicho, ale nie tyle w geście odmowy odpowiedzi na jej pytanie na temat Reeda, co do własnych myśli. Przez jego głos ponownie przebiło się znużenie.
- Nie wiem wszystkiego - powiedział cicho, oszczędzając jej niewiedzy na rzecz gorzkiej prawdy. Przynajmniej jej. - Ponad miesiąc temu wysłał cię do zaatakowania Arae. Chciał wykorzystać cię do skrzywdzenia lub zniszczenia Etsy. To tak dowiedzieliśmy się, że wciąż żyjesz i że jesteś pod jego kontrolą. - Jego ramiona opadły lekko, gdy myśli odbiegły w tamtą stronę. Jego wzrok mimowolnie oderwał się od jej twarzy, zsuwając niżej, na pościel, którą ściskała między nimi; podejrzewał, że gdyby było inaczej, mógłby dostrzec nowe blizny na jej brzuchu, tam gdzie trafiły jego pociski. Fizyczne wspomnienie tego starcia, takie samo jak on nosił na przedramieniu i dłoni spalonej czarnym, biotycznym ogniem oraz na udach, przebitych omni-ostrzami. - Natomiast kilka tygodni temu na Cytadeli zabiłaś cywilów, gdy wykorzystał cię do swojej ucieczki i gdy próbowaliśmy cię odbić. Nie... nie wiem co działo się w pierwszych miesiącach. I nie wiem jak szybko cię złapał po tym gdy odeszłaś. Może niewiele wcześniej przed naszym spotkaniem na Arae.