Odkąd Khouri i Dubois opuścili Elpis, minęło ponad pół doby. Żołnierz był w złym stanie, ale jeśli miał cokolwiek odespać, mogli założyć, że już to zrobił. Każda chwila spędzana przez nich w łóżku być może wywoływała nawarstwiającą się zwłokę i była strasznie nieodpowiedzialna. W końcu oboje chcieli odpowiedzi, sprawiedliwości, zakończenia tej historii. A jednak przedłużanie słodkiej pobudki zanim wrócą do świata, który tak skrzętnie zostawili na korytarzu i zamknęli hermetyczną śluzą, było zbyt przyjemne by przegrało z rozsądkiem.
Poza tym, Etsy milczała. Gdyby Irene i Nazir próbowali dobić się na ich komunikatory, powiedziałaby coś, prawda? Albo uznała, że mają swój czas prywatny, do którego nie będzie się wtrącać. Tak jak wymownie milczała w mesie ostatniego razu, komentarze zachowując sobie na ich chwilę sam na sam, gdy Mayi nie będzie obok.
Poduszka dzieląca ich teraz była zimna w dotyku, ochłodzona przez powietrze w kajucie i prawdopodobnie większość nocy, podczas której głowa niebieskowłosej opierała się o jego klatkę piersiową, lub leżała na jego połowie łóżka, ignorując swoją. Kobiecie to nie przeszkadzało, gdy opierała o nią swój podbródek, akceptując chłód jako cenę odgrodzenia się od kapitana.
- Nie wiem. Co podpowiada ci twój instynkt? - spytała zaczepnie, błądząc dłonią po powierzchni materiału poduszki, wygładzając go bezmyślnie. - Już raz w przypadku mnie cię zawiódł. Pomyśl dwa razy.
Nie bez powodu w walce stanowili dobrany duet - ich specjalności leżały w różnych miejscach, nieczęsto się pokrywając. Kobieta działała szybko, uderzała boleśnie, ale jeden, celny cios potrafił wyłączyć ją z walki, podczas gdy wytrzymałość turianina pozwalała mu przedłużać najgorsze starcia, wymęczyć przeciwnika, jak w przypadku starcia z Khourim na Crescencie.
Przysunęła się bliżej, chowając poduszkę pod siebie na tyle, by móc nachylić się i krótko go pocałować. Jej spojrzenie znów było jasne, a nastrój pozytywny. Nawet zmęczone oczy nie były w stanie przypomnieć o tym, jak skończył się ich wieczór. Wskakując za nim do pociągu nie spoglądała do tyłu, przynajmniej na razie, w tej chwili.
- Proponujesz wspólny prysznic? - spytała niewinnie, odsuwając się poza jego zasięgiem. Nieświadomie przygryzła dolną wargę, bijąc się z myślami, z czasem, terminami i obowiązkami, które czekały ich na zewnątrz. - Może kiedy indziej. Kiedy nikt nie będzie na nas czekał za rogiem - dodała z westchnięciem, składając na jego ustach ostatni pocałunek przed podniesieniem się do pozycji siedzącej. Kołdrę złapała ze sobą, przykrywając się nią bardziej by schronić przed chłodem niż ukryć przed jego spojrzeniem. - Zakładając, że znajdę swoje ubrania.
W pościeli część była zagrzebana, część, tak jak dół kołdry, leżała na ziemi. Spostrzegła bluzę i sięgnęła po nią, zakładając na siebie z pominięciem wszystkich innych rzeczy, które wcześniej pod nią miała. Jej opatrunek wciąż trzymał się bardzo dobrze, choć jeden z jego rogów powoli odklejał się od skóry.