Wszystko potoczyło się szybko - może aż zbyt szybko, by ich umysły były w stanie wszystko zarejestrować. Biotyczna kula pomknęła w stronę ochroniarza, a tarcze wokół niego błysnęły błękitem w zetknięciu z nagłą siłą pchającą go w stronę barierki. Przekleństwo wyrwało się z jego ust, a ręka wystrzeliła do przodu, łapiąc kobietę za ramię. W tym czasie drugi mężczyzna pchnął plecy Browna, praktycznie rzucając się do przodu, a ludzki mężczyzna wpadł koło siedzącego na ziemi turianina do środka statku.
Chwilę po tym, na brudną, metalową podłogę z hukiem upadła Tori. Jej ciałem wstrząsnął dreszcz, gdy w niedawno zszytej ranie pojawiła się lepka krew.
Byli zamknięci, zarówno dla świata zewnętrznego jak i kabiny pilota. Mogli tylko próbować się wydostać lub czekać - obie te czynności dawały im ten sam rezultat. Statkiem wstrząsnęło, a on sam uniósł się z doku, wylatując w ciemną, Klendagońską noc, zdecydowanie zbyt szybko niż powinien - mieli w końcu czekać na porucznika. Oni za to wylecieli z placówki w tyle czasu, ile potrzebował jeden ochroniarz by skomunikować się z Girbachem.
Medi-żel postawił asari z powrotem na nogi, choć tymczasowo. Ich droga była długa i męcząca - nim jednak drżenie ustało, a oni wślizgnęli się w czerń kosmosu, wydostając z kleszczy orbity Klendagonu, na ich omni-klucze przyszła jedna wiadomość -
Doceńcie to.
Pozostawienie ich przy życiu było najwyraźniej czymś, co Girbach uznawał za szczyt własnego altruizmu.
Droga była długa, lecz po kilku godzinach udało im się bezpiecznie wylądować w jednym z doków na Cytadeli, a drzwi statku otworzyły się bez żadnego komunikatu. Wewnątrz nie było nikogo - zupełnie jakby maszyna prowadziła się sama, a teraz chciała wypluć ich na zewnątrz nim nie wróci na piaszczystą planetę.
Westchnął, spoglądając na Vexa, gdy wiadomość tekstowa przyszła na jego omni-klucz. Wydawał się nie słuchać tego, co turianin miał do powiedzenia. Skrzywił się, sięgając do kabury swojej broni w ułamku sekundy.
-
Liczyłem na to, że nasza współpraca będzie przyjemniejsza, turianinie - warknął. Ochroniarze siedzący obok niego nagle złapali jego ramiona i odciągnęli do tyłu, w małej przestrzeni robiąc to dość szybko i choć Viyo miał szansę się wyrwać, walka w takich warunkach mogłaby być niepokojąco krótka.
Darron w milczeniu obserwował Viyo, gdy pojazd w zawrotnej prędkości docierał do szlaku. Za formacjami skalnymi dostrzegli ruiny zawalonej stacji - nędzne, pourywane kable, poprzerywane rurociągi, oderwane, pancerne płyty. Wszystko to pokrywała taka warstwa pyłu, jakby budynek obrócił się w ruiny dekadę temu.
Drzwi statku się otworzyły, a wszyscy, wylęgli na zewnątrz, w tym zmuszony do tego turianin. Girbach nie mówił nic, choć zmiana w jego zachowaniu sugerowała, że coś się stało. Coś po drugiej stronie, jeszcze w centrum badawczym. Być może pozostali już nie żyli, lub siedzieli schowani na pokładzie statku. W pojeździe nie mieli szans dostrzec startującej korwety.
Snuli się do przodu, powoli, nim w oddali Viyo dostrzegł coś, co wywołało w nim specyficzne uczucie. Niczym deja vu - powrót snu sprzed wielu dni. Ręką wskazał góry w oddali - dwie formacje skalne pośród nich układały się w okrąg.
-
Tak... - westchnął Darron, w euforii zastygając w jednej pozycji, wpatrzony w formacje skalne. W jego oczach błysnął narastający entuzjazm, ekscytacja tropem, który wreszcie udało im się znaleźć.
Ochroniarze z powrotem wskoczyli do pojazdu, Girbach za nimi. Odwrócił się w wejściu, spoglądając na stojącego na piasku turianina i uśmiechnął się, szczerze. Za szybką hełmu wokół jego oczu pojawiły się zmarszczki.
-
Stałeś się częścią czegoś wielkiego. Bardzo ci za to dziękuję, Viyo - wypowiedział swoje pożegnanie, po czym skrył się w świetle pojazdu, zamykając za sobą drzwi.
Maszyna ruszyła z trzaskiem miażdżonego piasku. W stronę formacji skalnych, w których kryły się odpowiedzi na wszystkie pytania.
Viyo pozostał sam. Na środku ciemnej i zimnej pustyni, cichej i pełnej mroku niczym oceaniczne dno. Powrót do opuszczonej stacji kosztował go sporo sił, sporo stresu przy przechodzeniu przez tajemnicze i nieufne wydmy. Gdy dotarł do ruin, jego pancerz wskazywał na stopniowo wyczerpujące się zapasy tlenu. Gdyby to była inna planeta, może przywitałyby go promienie poranka. Ale doba Klendagońska była bezlitośnie długa, jedyne pocieszenie mógł znaleźć w świetle własnej latarki.
Wejście do środka obiektu nie było łatwe, choć niektóre korytarze pozostały nietknięte. Dostrzegł znajome ściany, kamery i kąty. Kajuty załogi pozostały w gruncie rzeczy nietknięte, poza tym, że, jak wszystko, pokryte były warstwą piasku i pyłu.
Największa część centrum komunikacyjnego potrzebowała odkurzenia jak i źródła energii. Uruchomienie komunikacji było niemożliwe, ale z nieaktywnego już systemu turianinowi po długim czasie udało się wymontować wzmacniacze sygnału, by wysłać jeden, krótki sygnał skierowany w odpowiednią stronę.
Godzinę poźniej, gdy wizjer jego hełmu przedstawiał mu dziesiątki ostrzeżeń, pewien obiekt z hukiem przebił atmosferę planety, po czym z narastającym rykiem silników rozpoczął podejście do zwodniczej powierzchni planety. Elpis, nie mogąc wylądować, zatrzymała się unosząc ponad powierzchnią wyższych formacji skalnych, po których wspinaczka była krótka, choć wymagająca.
Niczym we śnie, ciało turianina wpadło do środka sterylnej, jasnej śluzy, a proces dekontaminacji rozpoczął się bez jego udziału.
Statek z nieśmiałym drżeniem uniósł się do góry, wracając w zimne objęcia kosmosu.
Wyświetl wiadomość pozafabularnąPodsumujmy sobie coś, ostatni miesiąc grania, w którym udało wam się nie osiągnąć absolutnie niczego:
Nie udało wam się dotrzeć do Oka, wróciliście do centrum badawczego. Tam Girbach trzymał pistolet przy skroni Diany, ale Carlos uznał, że dobrą akcją będzie próba zastrzelenia gościa z tarczami -> wasz jedyny sojuszniczy NPC umiera z waszej winy.
Chcę już kończyć sesję, więc wy stajecie się niepotrzebni, Girbach chce tylko przepytać Tori - > Nie kończę, bo Vex mówi, że zaprowadzi Darrona do Oka, a wy poczekacie na statku.
W drodze na statek Tori stwierdza, że Vex jednak nie wie tylko się podłożył, że tylko ona wie, na co Carlos też się burzy, że on też wie, w sumie wszyscy wiedzą, dzwonicie do Girbacha.
W międzyczasie Ja'antian olewa setny deadline.
Dzwoniąc do Girbacha jednak Vex wie i idzie, a wy poczekacie. -> Tori atakuje biotyką ochroniarza z tarczami, nie robiąc mu nic.
Dla dobra sprawy uznajmy, że zrobiłam wam po prostu zbyt wymagającą sesję. Nie mam problemu z wzięciem na siebie całej winy. Po prostu gramy Klendagon już rok, a wy za każdy krok naprzód cofaliście się o dwa, trzy do tyłu i w tym momencie moja wątła już cierpliwość została przerwana.
Wierzcie lub nie, ale włożyłam w napisanie tej sesji trochę wysiłku i przykre, że tak się potoczyło.
Wynagrodzenie:
Carlos, Tori, Vex:
+4 punkty umiejętności
+15k kredytów
Ja'antian:
+3 punkty umiejętności
+15k kredytów