Wyświetl wiadomość pozafabularną
Przewrócił oczami, kręcąc głową i obracając twarz w stronę okna. Widok śnieżnych pustkowi zniknął, gdy tylko wjechali pomiędzy kolejne skały, ale szarpiący nimi pojazd nie zwolnił pomimo wizji rozbicia się o pokryte lodem głazy. Zresztą, jeżeli gnanie po wąskiej półce nad przepaścią nie robiło wrażenia na ich kierowcy, to tym bardziej nie dziwił brak zahamowań w przypadku bardziej osłoniętej trasy. Turianin zaklął tylko krótko, gdy na jednym z kolejnych zakrętów rzuciło nim o drzwi, obijając się ciężko ramieniem o stalowy pancerz; batarianin niezrażony szczerzył jednak kły, wyciągając z ryczącego silnika tyle ile dała fabryka.
Czas. Zyskujemy czas, powtarzał sobie w myślach cierpliwie, gdy koła po raz kolejny zabuksowały agresywnie na sypkiej powierzchni, wchodząc w ostry zakręt i mijając o włos sterczące ze śniegu opancerzone osłony.
-
Wysokie zabezpieczenia jak na laboratoria badawcze - zauważył półgłosem, gdy mijali automatyczne wieżyczki przy drodze. Zmrużył oczy, odprowadzając wzrokiem pokrytą lodem konstrukcję, tkwiącą samotnie naprzeciw naturze; wojna, wojną, ale... Z tego co się orientował, to po aferze która dotknęła placówkę, Binary Helix - jedna z firm zamieszanych w całą sprawę - solidnie oberwała na forum publicznym. Detale sprawy jednak jakoś mu umknęły, nie potrafił więc powiedzieć co więcej działo się na pokrytej śniegiem planecie. Gdy był w armii, oddalona od reszty cywilizacji Noveria nie stała wysoko na liście jego priorytetów.
Zużyte opony zaszurały o szorstką powierzchnię, zatrzymując pojazd tuż przed bramą bardzo podobnie wyglądającej śluzy. Vex oderwał wzrok od bocznego okna, pochylając się w fotelu i spoglądając przez przednie.
-
Jeżeli będziesz potrzebował na to świadków, żeby pochwalić się Vickowi, możesz do nas zadzwonić - rzucił po chwili milczenia. Jedna myśl pojawiła się w jego głowie, która sprawiła, że po chwili sięgnął do omni-klucza, udostępniając batarianinowi swój namiar; ochroniarz mógł być nieświadomy tego kogo przewoził i dlaczego, ale powitał ich sympatią i im pomógł, jako jedyny w tej placówce. Miał przeczucie, że w tej chwili było to przewinienie karane zwolnieniem. Spojrzał przelotnie na Mayę, gdy ta przelewała swoje środki za fatygę, nie wnikając w metody które podjęła, żeby zapewnić im przejazd, ale sam również podziękował mężczyźnie za transport. Gdy otworzyła drzwi i wyskoczyli na zewnątrz, wyprostował się i obrzucił długim spojrzeniem nowy garaż.
-
Dobra robota. Z przekonaniem go - powiedział po chwili milczenia, zerkając w jej stronę i uśmiechając się krzywo. Mógł sobie żartować z własnego niepowodzenia i wykorzystywania uroku osobistego przez biotyczkę, ale nie zmieniało to faktu, że dzięki niej zyskali cenne minuty. Gdyby nie to, mogliby dalej tkwić w porcie i czekać na przylot promu.
Odwrócił wzrok od kobiety i ruszył w stronę wyjścia, zerkając w stronę pojazdów, które stały w pobliżu. Masywny, ciężki czołg - M29 Grizzly, jeżeli wciąż dobrze pamiętał pojazdy bojowe Przymierza - rzucał cień na pozostałe, stanowiąc nieco archaiczny artefakt wojny z gethami i kolejny przykład, że było to całkiem pokaźne zabezpieczenie jak na placówkę badawczą.
-
Ja również. Zaczynam żałować, że nie poszukałem dokładniejszych informacji o tym miejscu - odparł na jej uwagę z ociąganiem. Pokonali ostatnie metry do wyjścia, ale tam zatrzymali się gwałtownie, gdy drzwi niespodziewanie rozsunęły się tuż przed Mayą. Widok opancerzonych ochroniarzy nie był zaskoczeniem, ale ich słowa już tak. Vex od razu zmrużył oczy, mierząc spojrzeniem człowieka w cywilnym opancerzeniu.
Już wiedzieli, że szukają Jeffersona. Wieści dotarły do niego pewnie dopiero niedawno, bo inaczej w ogóle zabroniliby im wchodzić do garażu w Porcie i negocjować przejazd.
-
Zabawne jak informacja szybko przenosi się po takiej placówce - odparł na słowa mężczyzny twardo. To czy ostrzegła ich Davis, czy kompan batarianina pozostawało tajemnicą, ale pojawili się tutaj w tym samym czasie co oni, więc było to bez znaczenia. Biorąc pod uwagę, że znali nazwisko ich celu, obstawiał tą pierwszą. I sądząc po powitaniu, nie była to grupa skora do negocjacji.
A to oznaczało nieprzyjemności.
-
Chcesz się założyć? - zapytał niemal uprzejmym tonem, który nie odpowiadał jednak czujnemu spojrzeniu. -
Nie interesuje nas co robicie na Stacji, ale musimy porozmawiać z Jeffersonem. Teraz. Miło byłoby zrobić to we współpracy z NDC, oszczędzając nam wszystkim zachodu. Co powiecie na przepustkę tymczasową? Chyba, że naprawdę płacą wam aż tyle, że chcecie robić problemy z dwoma Widmami i Radą z powodu jednej przepustki? - dodał łagodnie, chociaż jego słowa w większości nie były skierowane do cywila, a do jego dwóch towarzyszy. Ten pierwszy wyglądał na całkiem przekonanego, nawet jeżeli prawdopodobnie chciał po prostu kupić parę minut.