Wyświetl wiadomość pozafabularną
Bez względu na to jaką decyzję tu podejmą, wiedział że komplikacje nie będą się kończyć tylko na tym pomieszczeniu. Ale to było nieuniknione. Dlatego też zamilkł widząc jak kobieta analizuje tą ideę, po prostu przyglądając się jej w ciszy i pozwalając jej znaleźć własne rozwiązania - mógł sugerować ogólne wyjście z sytuacji, ale szczegóły musiały leżeć po jej stronie. Polityka to było jej pole walki. On mógł mieć większe zrozumienie w tej materii od swoich pobratymców, ale to ona żyła w tej rzeczywistości na co dzień. I chociaż jej słowa o sojusznikach były parafrazą jego własnych myśli, które sformułował nie tak dawno temu podczas pożegnania z Mayą, potwierdzały, że przynajmniej w tej części rozumiał chłodny umysł stojący za aparycją asari, to wciąż był to ułamek tego co skrywało się za maską dyplomaty.
Mógł mieć tylko nadzieję, że gdy już stworzy taki plan, który pozwoli jej zyskać na całej sytuacji, to on nie znajdzie się w tej części, którą trzeba będzie dla tego zwycięstwa poświęcić.
Skinął głową kiedy wspomniała Bitwę o Cytadelę. Chociaż niechętnie, to wiedział co chciała powiedzieć. Uprzedzenia potrafiły stać za niemal każdą decyzją, szczególnie gdy te podparte bywały doświadczeniem. Wrogie SI zapewniły ich wystarczająco wiele w ostatnich latach, żeby wysoko postawić poprzeczkę dla tych, które reprezentowała Etsy i tylko to czego dowiedli przez ostatnie miesiące było jedyną obroną przed osądem, który zostanie przeprowadzony.
-
Rozumiem to i nie będę się przed tym bronić. Ale mam jedną prośbę - odpowiedział, podłapując spojrzenie Irissy. Celowo nie użył słowa "warunek", bo wiedział, że w oczach kobiety nie stał z pozycji stawiania jakichkolwiek żądań, ale chociaż jego ton był łagodny, to jego wzrok mówił co innego. -
Jedna z tych osób, która mi pomogła, jest teraz moim członkiem załogi. I chciałbym, żeby tak była traktowana i osądzona, jeżeli mamy przejść oficjalny proces. Jako członek załogi Widma, podlegający Radzie. Nawet jeżeli może to spowodować pewne... obiekcje. Nie będę wymuszał na pani obietnicy w ciemno zanim nie będzie pani znała pełni obrazu, ale chciałbym, żeby miała to pani na uwadze.
Złamane prawo było elementem, który musieli zaadresować. Chociaż jakaś jego część jeszcze kiedyś wierzyła, że uda się to zamieść pod dywan, to być może fale które wywołał w galaktyce były zbyt obszerne, żeby wszyscy o tym po prostu zapomnieli. Oficjalny proces był daleki od ideału, ale prawdopodobnie był niezbędny. Nawet Rada potrzebowała zabezpieczenia, a on stanowił historię, która ciągnęłaby się za nimi i groziła skandalem, gdyby tak po prostu udawali, że nic się nie stało. Widma stanowili prawo, ale nie stali ponad nim.
Nie pamiętał jednak, żeby słyszał, by któreś zostało publicznie pociągnięte do odpowiedzialności, pomimo... nieortodoksyjnych metod, których niektórzy używali.
Na gest Irissy poruszył się w końcu, przerywając swój bezruch. Sztywne mięśnie odpowiedziały ćmiącym bólem, gdy przeszedł do fotela, ale usiadł na nim i skinął głową w podziękowaniu. Wykorzystał tą wolną chwilę na to, żeby aktywować omni-klucz i napisać krótką wiadomość do Mayi; czas sączył się leniwie pod ostrym spojrzeniem Radnej Asari, ale pamiętał, że nie tylko on ma teraz obawy do niepokoju. Niewiedza potrafiła być okropną torturą.
Nadal żyję. Nadal bez kajdanek.
- V.
Dezaktywował narzędzie i opuścił ręce, milcząc przez kilka sekund. Zbierał myśli, obracając w głowie to jak powinien rozpocząć; musiał cofnąć się o całe miesiące i zebrać ostatnie wydarzenia w historię na tyle składną, żeby zmieścić ją w przedziale sześćdziesięciu minut. Tajemnice i koszmary towarzyszyły mu jednak tak długo, że teraz z trudem rozgrzebywał to co do tej pory świadomie próbował zakopać dla zachowania własnego, zdrowego rozsądku. Radna potrzebowała jednak szczegółów.
Szczególnie jeżeli na ich podstawie musieli stworzyć ostateczną historię.
-
Wszystko zaczęło się od misji na którą wysłał mnie Radny Quentius zanim zostałem Widmem - odezwał się w końcu, zaczynając mówić. -
Myślę, że to właśnie śmierć Valokarra była tym momentem zwrotnym. Jakaś nieznana grupa ludzi zaatakowała i zabiła generała w sercu Palavenu, ale w trakcie walki jednemu z żołnierzy Hierarchii udało się podrzucić napastnikom nadajnik. Quentius chciał, żebym podążył tym tropem i odnalazł tych, którzy byli za to odpowiedzialni. I tak też zrobiłem - Etsy namierzyła ślad nadajnika w Mgławicy Półksiężyc i tam się udaliśmy. Na miejscu znalazłem okręt, który ukrywał się w polu asteroid, ale zanim jego pilot zdążył zareagować, udało mi się dostać na jego pokład. Wywiązała się walka.
Potarł w roztargnieniu ranną rękę, wpatrując się w elastyczny materiał tworzący temblak, chociaż jego wzrok uciekł o wiele, wiele dalej.
-
Mężczyzną na pokładzie okrętu był Nazir Khouri - żołnierz czarnych oddziałów Przymierza, sekcji B. To on wraz ze swoją grupą dostali rozkaz dostania się na Palaven i zamordowanie Valokarra. Problem polegał na tym, że w rzeczywistości nie było żadnego dzielnego żołnierza Hierarchii, który podrzucił nadajnik. Quentius wymyślił tą historię, a tak naprawdę dostał anonimowy cynk na podstawie którego wysłał mnie. Prawda wyglądała tak, że Khouri został zdradzony przez swoich towarzyszy, którzy próbowali go zabić chwilę po tym jak turiański generał zginął, a urządzenie zostało aktywowane przez jednego z nich. Sygnał miał doprowadzić do niego kata, który dokończyłby ich dzieła. Mnie.
Dopiero teraz powoli sobie uświadamiał, że cały ten proces rozpoczął się jeszcze nim został Widmem. Tak długo podążał tymi śladami, że zapomniał o początku, który miał moment jeszcze przed oficjalną "koronacją".
-
Tak się jednak nie stało. Nie zabiłem Khouriego. Widziałem, że istnieje jakaś trzecia strona, która chciała śmierci Valokarra, której wiedza żołnierza nie była na rękę i która potrafiła wykorzystać do tego Radnego. Wróg mojego wroga... - Wzruszył nieznacznie ramionami. -
Nie wiedziałem czy mogę ufać Quentiusowi po tym jak przedstawił mi fałszywą historię. Puściłem Khouriego wolno, a jemu przekazałem nadajnik oraz swoje wątpliwości i niezadowolenie. To o tym nadajniku Przymierza wysłałem ci wtedy prywatną wiadomość, pani - dodał, podnosząc na chwilę wzrok na Irissę.
Pamiętał, że ją wtedy ostrzegł o potencjalnej broni, którą Radny trzymał w szufladzie, chociaż nie wiedział, że ostatecznie było to niepotrzebne.
-
Khouri odezwał się do mnie kilkanaście dni później, tuż po tym gdy zostałem mianowany na Widmo. Przesłał mi namiary na Nos Astrę, na kogoś o pseudonimie Vigil, kto rzekomo mógł wiedzieć więcej o sprawie Valokarra oraz o AZ-99. Ponieważ dostałem od pani i od reszty Rady trochę wolnego czasu, to uznałem że podążę za tym tropem.
Vigil było określeniem, które już dawno przestał utożsamiać z Mayą. Minęły miesiące i żadne z nich nie było już podobne do tych osób, które spotkały się w Horusie. Przeniósł wzrok na wizjer imitujący okno kabiny, przyglądając się przestrzeni niewidzącym spojrzeniem.
-
Vigil okazała się być kobietą, która również kiedyś pracowała dla Przymierza, ale co ważniejsze - która również była powiązana z AZ-99. Kilkanaście miesięcy temu, gdy służyła jako N7, jej oddział został wysłany do układu Karath. Podobnie jak my, odkryli wtedy AZ-99, ale tylko cudem udało im się ujść z życiem z planety, gdy zaatakowała ich lokalna fauna. Nigdy nie opuścili jednak systemu, bo w trakcie drogi powrotnej ich okręt uległ zniszczeniu, a następnie rozbił się na AZ-102, na sąsiedniej lodowej planecie. Maya przeżyła jako jedyna. Po katastrofie sekcja B to wykorzystała i wciągnęła ją w swoje szeregi. - Przerwał na chwilę, układając sobie słowa w głowie jak układankę. Nawet te informacje swego czasu wyciągał z biotyczki z trudem, każdy fragment po fragmencie. -
Tam też dowiedziała się, że jeden z ich żołnierzy - jej nowych towarzyszy - był odpowiedzialny za "awarię" tego okrętu, którym uciekała z AZ-99. Scott Bryant sabotował Niezłomnego - jej okręt - na rozkaz Mathiasa Steigera żeby uciszyć wszelkie informacje na temat AZ-99 oraz pozostawić placówkę ukrytą na planecie dalej w sekrecie. Po wszystkim został jednak odsunięty od służby i przeniósł się na Illium. Maya zdezerterowała i podążyła za nim, chcąc dostać swoje odpowiedzi i pomścić towarzyszy. To tam ją znalazłem. Na Nos Astrze. Pomogłem jej dorwać Bryanta, a ona pomogła mi zdobyć dane z jego omni-klucza. Ta strzelanina w klubie Hex oraz w rezydencji Orena Virii to my - mruknął, spoglądając przelotnie z powrotem do twarzy asari. Wtedy Etsy wyczyściła wszystkie dane z kamer oraz zamazała tożsamość jego oraz biotyczki, ale gdy szło się jego śladem pewnie łatwiej było się domyślić całości. No i był już wtedy Widmem.
Westchnął krótko i przetarł twarz dłonią.
-
Vigil to była nazwa operacji w której Maya brała udział na AZ-99. Naprawdę nazywa się Maya Volyova - dodał, uświadamiając sobie, że tego nie powiedział wcześniej. -
W każdym razie, na omni-kluczu Bryanta znalazłem fragmenty zaszyfrowanej rozmowy z kimś kto wydał mu rozkaz o unieszkodliwieniu Niezłomnego. To był dla mnie dowód, że ktoś jeszcze wiedział o AZ-99 i że nadal aktywnie próbuje zatrzeć ślady. Valokarr, Niezłomny, AZ-99... Ktoś był z tym powiązany i miał wystarczającą władzę, żeby pociągać za sznurki. Jedyny trop jaki miałem, był we wraku okrętu, którym leciała Maya, dlatego też on był naszym następnym przystankiem. Zostawiliśmy Illium i polecieliśmy na AZ-102.
Lodowa planeta, chociaż pozbawiona była przeciwników, którzy mogliby do nich strzelać lub bestii, które mogłyby im zagrażać, również stanowiła pewien przełom. Pod rozświetlonym zorzą niebem, w śmiertelnie niebezpiecznym otoczeniu oraz poczerniałych zębach fragmentów Niezłomnego, coś się zmieniło. Maya dostała swoje pierwsze odpowiedzi, co pozwoliło jej uciszyć syrenę alarmową, która budziła ją w nocy ze snu i odzyskać nieco spokoju.
-
W szczątkach Niezłomnego znaleźliśmy komponent, który przyczynił się do awarii - wznowił historię po kilku sekundach, orientując się że nieświadomie zamilkł, gdy jego wspomnienia podążyły innym torem. -
Etsy udało się odszyfrować sygnaturę hakera, który zaprojektował wirusa. Poza tropami mieliśmy już imię, a raczej przydomek: "Skinner". Wtedy jednak kazaliście mi wrócić. Misja dla Radnej Salarian - dodał dla przypomnienia, przenosząc wzrok ponownie ku Radnej. -
Zostawiłem Mayę na Illium i poleciałem na Thessię. Tą część pani zna. Wytropiłem organizację, znalazłem naukowców, zabiłem batariańskich łowców. Jednak po tym gdy wróciłem i zdałem wam relację, ponownie skontaktował się ze mną Khouri. A dokładniej jeden z członków jego załogi. Okazało się, że Nazir na własną rękę próbował dowiedzieć się kto go zdradził i dlaczego, ale niespodziewanie przestał się zgłaszać swoim towarzyszom. Ostatnio widzieli go jak leciał do Szanghaju. Spotkać się z kimś o pseudonimie "Skinner".
Zrobił wymowną przerwę, odwzajemniając spojrzenie Irissy. To w tym miejscu dwa różne śledztwa łączyły się w jedno, zaczynając nabierać tempa. Zbieżność odkryć mogła być przypadkowa, ale w rzeczywistości prędzej lub później sami również wpadliby na trop hakera. Nazir przyspieszył to znacząco.
-
Po tej informacji wróciłem na Illium, żeby zabrać Mayę, a następnie polecieliśmy do Szanghaju. Tam znaleźliśmy Skinnera. Okazało się, że kod, który zniszczył Niezłomnego rzeczywiście należał do niego, ale tylko częściowo - linia B zdobyła jego programy i przerobiła je na własną rękę, wykorzystując między innymi do uziemienia okrętu. Swoją drogą, chłopak jest wyjątkowo utalentowany. Nawet Etsy miała zagwozdkę z rozwiązaniem jego kodu - wtrącił mimochodem, chociaż akurat Irissę pewnie interesowało to tyle co zeszłoroczny śnieg na Noverii. -
Włamał się do lokalnego systemu inwigilacji i namierzył dla nas ludzi, których tropił Khouri. Okazało się, że w kupno kodu oprócz Bryanta powiązana była jeszcze jedna osoba - Vance Dewitt. Kolejne nazwisko, kolejny trop. Skinner namierzył go dla nas, więc poszliśmy go przechwycić. Mężczyzna okazał się być czymś w rodzaju... bankiera sekcji B. Nie jestem pewien jak to inaczej nazwać. Odpowiadał za finanse i różne inne rzeczy - dodał, wahając się przez uderzenie serca. -
Okazało się też, że zbierał brudy na swoich przełożonych. Część zestawień oraz wątków finansowych prowadzących do różnych spółek kontrolowanych oraz opłacanych przez Castora pochodzi z jego omni-klucza. To od niego dowiedzieliśmy się też, że Khouri przetrzymywany jest w lokalnej przetwórni piezo przez Donovana Reeda - prawą rękę Steigera.
Znowu przerwał, tym razem żeby dać chwilę przerwy gardłu zmuszonemu do mówienia. Przesunął spojrzeniem po posągu asari, który Irissa trzymała obok kanapy. Wyglądało na to, że pokój mógł być dedykowany specjalnie dla niej albo dla innych dyplomatek asari. Być może projektant krążownika uwzględniał i takie szczegóły, wiedząc że SSV Stalingrad będzie gościł najróżniejsze osobistości na pokładzie.
-
Odbiliśmy Khouriego, ale Reedowi udało się zbiec - kontynuował po chwili. -
Po powrocie na Elpis mężczyzna podzielił się z nami tym co się dowiedział. Okazało się, że rozkaz egzekucji Valokarra nie został wydany przez nikogo z sekcji B i oficjalnie nigdy nie istniał. To Castor go autoryzował, a potem wymazał wszelkie ślady. Sekcja B stanowiła przedłużenie jego woli, nawet jeżeli część żołnierzy nie zdawała sobie z tego sprawy. Sekretna komórka w sekretnej komórce. Na omni-kluczu Vance'a znaleźliśmy również nowe tropy, tym razem prowadzące do inżyniera na Noverii, tyle, że tutaj sprawa zaczęła się komplikować. Nie mogłem już dzielić swojego śledztwa między oficjalne misje, a podążanie tropami Castora. - Skrzywił się mimowolnie. To w tym miejscu znajdował się kolejny punkt zwrotny. Nie zamierzał jednak wspominać, że to Etsy go zapoczątkowała, blokując komunikaty od Irissy oraz pozostałych. Ten jeden sekret musiał pozostać sekretem dla całego świata, włączając w to Radną. Szczególnie gdy istnienie SI miało zostać poddane pod osąd jej współpracowników. Ostatecznie decyzja i tak należała do niego. -
Khouri... narobił zamieszania swoimi metodami. Szanghaj jest pełen kamer i nie mogliśmy nic z tym zrobić. Media uchwyciły mnie oraz Mayę na monitoringu, więc było kwestią czasu, że informacja o naszej obecności tam dotrze do wszystkich. Również do Castora. Musiałem wybrać. Powody mojej decyzji już znasz, pani. Mieliśmy dane z omni-klucza Vance'a, mieliśmy zeznania Khouriego, mieliśmy tysiąc różnych tropów... ale żaden nie był wystarczająco silny, żeby zatrzymać Castora zanim zdąży coś z tym zrobić. Więc zerwałem wszelkie połączenia i polecieliśmy na Noverię.
Zgiął i rozprostował palce chorej ręki, robiąc to powoli i ostrożnie. Tępy ból wciąż był obecny, ale teraz potrafił z powrotem zakotwiczyć go w rzeczywistości. Był też niejako znajomy, pobudzając resztę wspomnień.
-
Inżynier nazywał się Kevin Jefferson. Wylądowaliśmy w porcie NDC i przekonaliśmy ich do współpracy, chociaż ku ich niezadowoleniu. Okazało się jednak, że Castor dotarł tam chwilę przed nami. Napotkaliśmy opór trzech żołnierzy, ale ostatecznie udało nam się złapać Jeffersona i przekonać do mówienia. Okazało się, że projektował niektóre systemy strukturalne placówki na Chasce, która stanowiła serce organizacyjne Castora. Opowiedział nam też o Steigerze, a także o tym jak szeroko sięgają jego macki. Wyszło też na jaw, że on i Steiger są... blisko. Jefferson był prawdopodobnie jedyną osobą, na której Steigerowi w jakiś sposób zależało, a żołnierze Castora przybyli tam żeby go odeskortować w bezpieczne miejsce.
Rozluźnił dłoń i westchnął krótko.
-
Najrozsądniej byłoby go wykorzystać jako broń przeciwko Steigerowi, ale wszyscy wysoko postawieni przedstawiciele Castora mieli przy sobie zabezpieczenie, które mogli użyć, żeby zabić się dla sprawy. Martwy nie miał dla mnie żadnego pożytku, poza tym teoretycznie był cywilem, więc zdecydowałem się, żeby puścić go wolno. Steiger i tak wiedział, że nadchodzimy. Zabraliśmy im tylko omni-klucze i wróciliśmy na Elpis.
Pozostawienie Jeffersona przy życiu dalej wywoływało w nim ambiwalentne uczucia. Z jednej strony uratowało jego rodzinę, ale z drugiej kłóciło się z zimną logiką, która do tej pory próbowała wytykać mu ten czyn. Mając żywego Jeffersona jego spotkanie ze Steigerem z pewnością wyglądałoby inaczej. Teraz nie miało to już jednak żadnego znaczenia.
-
Znaliśmy lokalizację Castora, znaliśmy jego słabe punkty. Wiedzieliśmy, że na Chasce znajduje się ich główny serwer. Pozostało tylko go jakoś zabezpieczyć - kontynuował, ale jego głos przycichł trochę. -
To wtedy skontaktował się ze mną Steiger. Bezpośrednio. Dotarcie do Kevina przekroczyło pewną granicę, sprawiając że zaczął traktować mnie osobiście i widzieć we mnie zagrożenie. Wysłał swoich ludzi po moją rodzinę, pokazał mi nagrania i rozkazał oddać się w jego ręce. Wiedział, że nie mam żadnego wsparcia i że jestem z Mayą sam.
Zamilkł na chwilę, po czym przetarł twarz dłonią i oparł potylicę o zagłówek, wbijając wzrok w tatuaże na twarzy Irissy.
-
Ale nie wiedział o Khourim, który nadal miał u mnie dług wdzięczności. Wtedy też skontaktowała się ze mną Vasir, którą pani wysłała moim śladem, była jednak zbyt daleko, żeby mnie powstrzymać. Powiedziałem jej o mojej rodzinie, powiedziałem też, że spotkam się z nią na Palavenie, po czym sami polecieliśmy na Chascę.
Palce jego zdrowej dłoni mimowolnie zastukały o oparciu fotela, gdy odtwarzał w pamięci ostatnie wydarzenia.
-
Razem z Nazirem i z Mayą stworzyliśmy nowy plan. Wiedziałem, że Steiger chce nas wziąć żywcem, przynajmniej na chwilę żeby móc się ponapawać zwycięstwem, wiedziałem też, że musimy zabezpieczyć serwery. Khouri nie był jedynym, który miał u mnie dług wdzięczności. Skontaktowaliśmy się ze Skinnerem, który przygotował dla nas nową wersję wirusa, taką która miała odciąć serwerownie od systemów sterowania placówki i automatyczne rozpoczęcie usuwania danych w razie alarmu. Podczas lądowania na Chasce zrzuciliśmy Nazira w transporterze zarekwirowanym NDC, żeby nie został wykryty przez radary, a sami oddaliśmy się w ręce Steigera.
Powstrzymał się, żeby podnieść rękę i dotknąć opatrunku na szczęce. Jego rany zamrowiły delikatnie na wspomnienie efektów tego planu.
-
Reszta rozegrała się... mniej lub bardziej zgodnie z planem. Ludzie Steigera najpierw mnie obili za śmierć ich towarzyszy w Szanghaju i na Noverii, a potem zaprowadzili przed jego oblicze. Próbował mnie kupić, ale się nie zgodziłem. Khouri zaatakował placówkę. W zamieszaniu Mayi udało się uwolnić z kajdanek i zaczęliśmy walczyć. Steiger zginął, a Nazir znalazł nas w jego gabinecie. Potem przebiliśmy się do serwerowni, zabijając tych co stali nam na drodze i zgraliśmy większość danych, których nie zdołali usunąć ręcznie. Gdy się zorientowali, rozpoczęli proces zniszczenia bazy poprzez roztopienie reaktorów, ewakuując jednocześnie najbardziej witalny personel. Udało nam się zgarnąć trójkę jeńców, a następnie uciec z powrotem na Elpis i odlecieć zanim wszystko wybuchło - dokończył, z powrotem ogniskując wzrok na asari. -
Resztę pani znasz. Poza trzema szczegółami.
Współpraca Irissy była mniej lub bardziej przypieczętowana, więc nie było sensu trzymać ostatnich informacji dla siebie. Zbyt daleko już podążył tą ścieżką.
-
Pierwszym jest Maya Volyova. Nadal jest na Elpis i pilnuje trzeciego więźnia, o którym do tej pory nie wspomniałem. Ze względu na jej powiązania z N7 oraz Przymierzem uznałem, że zbyt niebezpiecznie będzie ją tu przyprowadzić zanim pozna pani całość historii. To ją chciałbym wciągnąć do swojej załogi, a także oczyścić z zarzutów. Na tym etapie jest zaangażowana w tą sprawę tak samo jak i ja, i ufam jej w równym stopniu. Drugim, jest Donovan Reed, który uciekł z Chasci. Jest cholernie niebezpieczny, a także zna większość struktury Castora. Był szefem bezpieczeństwa Steigera i jego katem. Co gorsza, wie również o Etsy. Steiger dopadł doktor Te'erię i zakładam, że wyciągnął z niej tą informację torturami. - Chociaż mówił beznamiętnie, te słowa wbiły zimną szpilę w jego klatkę piersiową. Jego spojrzenie, wbite w asari, przez kilka uderzeń serca też miało jasną przesłankę - chociaż nie wypowiedział jej na głos. Irissa wiedziała o Te'eeri. Jej ludzie mieli ją obserwować i pilnować.
Oskarżenie w jego wzroku było jednak chwilowe, znikając zaraz z kolejnym westchnięciem.
-
Trzecią jest brakujący więzień. Rodzeństwo, które ze sobą przyprowadziłem to zwykli cywile, którzy niewiele wiedzieli o pracy Castora. Liam jest inżynierem, ona sekretarką. Ale ten trzeci... - Pokręcił głową powoli. -
Nie udało mi się wyciągnąć z niego kim jest. Wie zdecydowanie więcej od innych. Wiedział o mnie, o moich poczynaniach. Zna szczegóły, które znał Steiger. Nie wiem czy wie o Etsy, ale nie chciałem ryzykować, że zacznie wykrzykiwać swoją wiedzę żołnierzom ze Stalingradu. Nadal jest na Elpis, odurzony końską dawką środka usypiającego.
Zamilkł wraz ze swoimi ostatnimi słowami. Gardło, spierzchnięte od długiego mówienia, domagało się przerwy, ale z jego ramion spadła chociaż odrobina ciężaru. Przeżywanie starych wspomnień rozdrapywało rany, ale tak długo trzymał je jako sekrety, że wyrzucając je teraz z siebie przed Irissą poczuł chociaż trochę ulgi, tworząc z nią ambiwalentną mieszankę zmęczenia, bólu, napięcia i wewnętrznego spokoju.