Za każdym razem, kiedy myślę, że osiągnąłeś szczyt arogancji, ty pokazujesz mi nowe możliwości.
PM/27202
MIANOTalestris Bardugo
DATA UR.07.02.2153
MIEJSCE UR.Edynburg, Szkocja
RASACzłowiek
PŁEĆKobieta
OBYWATELSTWAZiemskie
SPECJALIZACJAStrażnik
PRZYNALEŻNOŚĆSpołeczność galaktyczna
ZAWÓDPolot/Najemnik/Haker
Losowe zapisy z cyfronotatnika Urodziłam się po to, by latać. Tak zawsze mówiłam, a gdy udało mi się dostać do Britannia Royal Naval College, a potem do Sił Przymierza, czułam się tak, jakbym złapała samego Boga za nogi. Od samego początku wiedziałam, co chcę robić, kim chcę zostać. Kochałam prędkość. Uwielbiałam niezależność, brak ograniczeń... *** Nazywam się Alva MacLeriei i pod takimi danymi wstąpiłam do Sił Przymierza. Moja matka, Árna, pochodziła z Islandii, natomiast ojciec William MacLerie, był rodowitym szkotem. Miałam też starszego brata, Jonsiego, który miał tę czelność umrzeć na chłoniaka Burkitta, nim ukończyłam studia. Nienawidziłam go za to, że mnie zostawił. Że nie walczył bardziej. Że rodzice pozwolili mu umrzeć. Że cała ta cholerna medycyna mogła co najwyżej ULŻYĆ MU W CIERPIENIU. Choć pod koniec, Jonsiemu nie pomagały nawet najmocniejsze środki przeciwbólowe... Nie, to bez sensu. Jonsi by mnie tak po prostu nie zostawił. *** Kapitan Doverick przesadza. Nie chcę mówić, że się na mnie uwziął, bo zabrzmiałoby to co najmniej dziecinnie, ale KURWA... służę na tej kupie złomu już od czterech lat i do tej pory nie miałam nawet szans na promocję. Owszem, może czasami powiem ze dwa słowa za dużo, ale to nie oznacza od razu blokady kariery zawodowej. Jestem sumienna, latam doskonale, dbam o ten cholerny statek jak nikt inny i po co? Żeby nadal suszyć zęby w sztucznym uśmiechu podczas awansów swoich kolegów? "Gratuluję, James! Należało ci się!", "Świetnie, Sofie! Dałaś czadu!"... No ja pierdolę. *** Czasami jestem po prostu zmęczona. Tak po ludzku wykończona. Tata przesłał mi ostatnio zdjęcia z wakacji. Fajnie. No ładnie na tym Illium. Szkoda tylko, że każdą stroną tej cholernej planety wychodzi snobizm. Widoku nie są warte włażenia w tę atmosferę wzajemnego mierzenia swoich kutasów. No ale rodzicom się podobało. Podobno mama była pod wrażeniem wschodów słońca. *** Lulu, jedna laska, która na lewo kręci dragi, a na co dzień zajmuje się łataniem latających łajb, z racji naszej wieloletniej PRZYJAŹNI, dała mi cynk o statku, który mógłby mnie zainteresować. Lulu wie, że cierpię katusze bez możliwości latania, a do tej pory niestety nie uzbierałam tylu kredytów, by móc sobie coś legalnie kupić. Nie żeby legalność była dla mnie jakimkolwiek wyznacznikiem, niemniej, mogłoby to ułatwić kilka rzeczy. Kurde... Muszę pomyśleć, jak się zakręcić wokół tematu. Koliber, bo tak się nazywa ten statek, jest niewielką jednostką, przeznaczoną dla maksymalnie trzech osób, więc do samego pilotażu wystarczyłabym ja sama. |