Za centrum uważa się jeden z górnych poziomów stacji, na którym znajdują się nie tylko budynki mieszkalne, ale i stacje dokowania dla statków, Targ Omegi czy osławiony już klub "Zaświaty".

Fulvinia Adratus
Awatar użytkownika
Posty: 122
Rejestracja: 16 wrz 2018, o 22:04
Miano: Fulvinia Adratus
Wiek: 24
Klasa: Żołnierz
Rasa: Turian
Zawód: Żołnierz
Lokalizacja: statek
Kredyty: 10.800
Medals:

Ulice Omegi

22 lut 2022, o 15:07

A więc Alana była jeszcze biotyczką? Ciekawe, istotna informacja w razie gdyby przysłowiowe gówno uderzyło w przysłowiowy wiatrak. Póki co jednak Shaw odgrywał swoja rolę perfekcyjnie - prostytutka szybko załapała, że "Pan Tsuga" szuka czegoś specjalnego. Zgodnie z przypuszczeniami, nie był najwyraźniej jedyną osobą, która poszukiwała bardziej, eee... wyszukanych rozrywek i poprowadziła ich jakimś do windy, skąd przenieśli się... cóż, najwyraźniej do prawdziwego Velvet's Kiss. W trakcie marszu przez kolejne pomieszczenia, Fulvinia delikatnie obserwowała otoczenie, zerkając w jaki sposób kobieta otwarła kolejne pomieszczenia (jak również spróbowała dyskretnie ujrzeć, co takiego ta wpisuje na swoim omni kluczu), choć podejrzewała, że bez pomocy hakera i tak nie zdołają z niego skorzystać. No chyba, że w razie czego przymuszą kogoś z obsługi do otwarcia, co zawsze pozostawało pewną opcją.

Kiedy już byli na miejscu, zdziwiła się lekko. Może to jej wyobraźnia, podsycana zbyt dużą ilością filmów akcji i erotycznych, ale jakoś spodziewała się... cóż, większej dekadencji? No chyba, że dekadencja czekała jeszcze za kolejnymi drzwiami, a tutaj dalej byli w przedsionku. Póki co zlustrowała pomieszczenie wzrokiem, wychwytując rozmieszczenie konkretnych osób oraz ich uzbrojenie. Nie chciałaby tutaj jednak podejmować walki, zbyt dużo osób przeciwko nim - przynajmniej jak na standardowy pancerz, jaki miała na sobie. Na razie jednak wszyscy byli dla siebie mili i uprzejmi, włącznie z Angusem, który zarządzał najwyraźniej przybytkiem. Na jego pytanie sama nie odpowiedziała, zamiast tego kierując wzrok na Shawa, zostawiając jemu decyzyjność. Nie za bardzo wiedziała co dokładnie znaczy "sztuka" w tym kontekście, miała jednak podejrzenia.
ObrazekObrazek
Carlos Brown
Awatar użytkownika
Posty: 214
Rejestracja: 19 lip 2016, o 16:05
Miano: Carlos Brown
Wiek: 49
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemnik
Lokalizacja: OMEGA
Kredyty: 27.360
Medals:

Re: Ulice Omegi

22 lut 2022, o 20:06

- Jasne. - Powiedział, dopijając drinka i podając jej szklankę z lekkim uśmiechem. - Po prawdzie nie powinienem zbytnio pić... Też tak trochę pracuję. - Puścił jej oczko. Uzbrojony i opancerzony facet siedzący przy barze to albo jakiś bandzior, albo bandzior robiący za czyjąś obstawę.
- Chyba czas zmienić robotę, co? Na przykład na takiego najemnika. Klientowi nie jebniesz, ale za to możesz czasami kogoś zabić. - Wzruszył ramionami i rozejrzał się przelotnie po lokalu. Na chwilę zawiesił spojrzenie na turianinie i uniósł brew w wyrazie czegoś na kształt dezaprobaty i zniesmaczenia. Po czym wrócił do Asari. - Albo szef cię zawlecze do jakiegoś lokalu na Omedze, Cytadeli czy tam gdzieś. Przednia zabawa. - Znowu spojrzał na Crassusa. Chyba jednak ta turiańska mordeczka nie będzie przemodelowana, nie teraz, nie przez tą laskę. Ten typ był jakiś dziwny. Jakby był dzieciakiem udającym dorosłego.
- Chyba się jednak dogadali. Rozczarowujące. - Westchnął, kręcąc głową. Szybko przeliczył stan konta, stwierdzając, że się szarpnie na napiwek. Babka była miła, więc on mógł udawać, że pracuje. - Pewnie klienci często usiłują podrywać barmankę, co? - No i zabrzmiał pewnie jak creep. A on nawet nie przepada za Asari!
ObrazekObrazek Pochłaniacze do broni +2, Szansa na strzał krytyczny: +10%, Obrażenia krytyczne: +5%, Bonus do pancerza: +300
Erich Shaw
Awatar użytkownika
Posty: 95
Rejestracja: 3 lut 2015, o 22:46
Miano: Erich Shaw, "Epsilon"
Wiek: 29
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Agent Cerberusa, cyngiel do wynajęcia
Postać główna: Vegz
Lokalizacja: Nos Astra, home sweet home
Kredyty: 20.085
Medals:

Re: Ulice Omegi

23 lut 2022, o 11:18

Zmiana podejścia niebieskoskórej hostessy była wyczuwalna, zarówno poprzez jej mimikę twarzy jak i dostrzegalne drgnięcie ciała przyklejonego do jego ramienia. Hasła podane im przez Garfielda okazały się właściwe, a podsunięte przez niego namiary prawdziwe. Prywatny detektyw Foxleya nie był może krasomówcą, ale najwyraźniej był bardzo dobry w swojej pracy i jego informacje zapewniły im dostęp tam gdzie z pozoru normalnie nie mieliby wstępu. Shaw skinął tylko oszczędnie głową na zapewnienie asari, kwitując jej uwagę milczeniem, nutą lekceważącej postawy mówiącej "cóż, zobaczymy" oraz cierpliwym oczekiwaniem, gdy strategiczne, dyskretne pociągnięcie za ramię skierowało ich trójkę w stronę drzwi prowadzących do głębiej położonych sal przybytku.
Metamorfoza klimatu stała się wyraźna już po przekroczeniu pierwszego progu. Głośna, agresywna muzyka została za ich plecami, gdy weszli w korytarz wyłożony miękkim, czerwonym dywanem, a rozmowy stały się dyskretniejsze i obsługa mniej nachalna. Shaw odruchowo zapamiętywał drogę, którą podążali, ale ta nie była zbyt skomplikowana - chociaż zabezpieczona nie przez jedną, a dwie pary drzwi oraz windę, jak się szybko okazało. Mężczyzna bez protestu pozwolił towarzyszącej mu kobiecie wyślizgnąć się spod jego ramienia i zamiast tego złączył dłonie za plecami, obserwując w milczeniu ścianę małego pomieszczenia, gdy to ruszyło w dół. Podziemna placówka pasowała to otoczki klubu; Omega była wielopoziomową stacją, pełną platform, pięter technicznych i pozornie pustej przestrzeni, a ulokowanie bardziej "prywatnych" komnat poniżej poziomu 0 miało swoje niepodważalne plusy.
I niejako potwierdzało, że trafili w dobre miejsce.
Jak tylko otworzyło się przed nimi właściwe Velvet's Kiss, od razu prześlizgnął się spojrzeniem po nowych pomieszczeniach. Klimat panujący tutaj pasował zdecydowanie bardziej do tego czego się spodziewał po lokalach oferujących rozrywki najbogatszym; kanapy wyłożone miękkim jedwabiem, obsługa ubrana w odsłaniające, ale nie nachalne jak piętro wyżej stroje, kulturalny odźwierny, spokojniejsza muzyka... Przybytek Latarników ukrywał złoty samorodek pod przykrywką rynsztokowego burdelu, nawet jeżeli on sam stanowił podłoże czegoś o wiele gorszego.
Gdy zmaterializował się przy nich elegancko ubrany salarianin, Erich również zmienił nastawienie. Pozwolił sobie na cień oszczędnego uznania w spojrzeniu, nim skinął lekko głową.
- Miło mi cię poznać, Angusie - odpowiedział spokojnie, przesuwając wzrokiem po pozostałych bywalcach, nim wrócił nim ku ich nowego concierge. Bez wahania ruszył w stronę wskazanej im loży, obracając w głowie jego słowa. - Z pewnością. Bourbon na lodzie będzie idealny na początek.
Atmosfera tego miejsca bardziej przypominała mu to do czego przywykł na Illium. Ekskluzywne kluby były koroną tamtejszego nocnego życia i chociaż sam rzadko kiedy w nich bywał, to wystarczająco często pracował dla ludzi, którzy preferowali takie miejsca, by nawet pomimo swojej przykrywki docenić zmianę lokalu. Dopiero ostatnia uwaga Angusa przypomniała mu o bardziej skomplikowanej części zadania, które ich czekało, sprawiając że zdławił w sobie ponury uśmiech.
Bogaci nie chodzili się zabawić. Bogaci chodzili brać udział w sztuce.
- Jako obserwatorki. Przynajmniej z początku, a potem zobaczymy jak akt się rozwinie - odpowiedział obojętnym tonem, chociaż przez chwilę bawił się myślą wciągnięcia w to wszystko swoich nowopoznanych towarzyszek dla czystej, irracjonalnej chęci sprawdzenia ich reakcji. - Bardziej interesują mnie jednak aktorzy biorący w niej udział.
THEME    ☉    ARMOR    ☉    CASUAL    ☉    FORMAL   ☉    VOICE
ObrazekObrazek
+20% pancerza         Udźwig podnoszonych przedmiotów +3         Celownik termiczny (+2)
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Universal Person
Awatar użytkownika
Posty: 167
Rejestracja: 15 maja 2021, o 14:43
Miano: Legion
Wiek: 134
Klasa: Wszystkie
Rasa: Każda
Zawód: Wszelki
Postać główna: Jest nas wielu
Lokalizacja: Wszechświat
Kredyty: 20.000

Re: Ulice Omegi

26 lut 2022, o 21:11

Wyświetl wiadomość pozafabularną
DRUŻYNA TANGO


Yelena zaśmiała się na ewidentną próbę zaimponowania Crassusa poprzez wspomnienie o swoich mięśniach – chociaż w jej głosie czaiła się wyuczona nuta, jakby wręcz automatycznie przychodziła jej taka reakcja. Pomimo tego w jej oczach czaiło się coś w rodzaju ekscytacji osobą turianina, co nieco rozjaśniło jej bladą cerę i nadało rumieńców polikom. Przyglądając jej się bliżej, Curio nie potrafił jednak poznać, czy kiedyś ją widział; w końcu większość ludzi wyglądała tak samo.

No no, mam nadzieję, że ci sława nie uderzy za mocno do głowy. Chociaż do takich miejsc najgrzeczniejsi to nie chadzają — odparła, bawiąc się kosmykiem włosów. Na propozycję mężczyzny natomiast wbrew pozorom nie zareagowała kolejnym chichotem i odpowiedzią bez namysłu, a chwilowym zamyśleniem. Na chwilę jej wzrok uciekł na bok, w stronę asari rozmawiającej z Carlosem, a następnie na jej omni-klucz. Zmarszczyła nawet brwi, ale zaraz szybko się rozpogodziła i wyprostowała. — Miałam już kończyć, ale co mi tam, dla kogoś takiego zrobię nadgodziny. Tylko obawiam się, że akurat SigmaBlocku nie posiadam, mam nadzieję, że zamiennik wystarczy? Ach, i sekunda, przekażę coś szybko koleżance.

W tym czasie Carlos widział, jak jego szkocka jest wypełniana ponownie, tym razem jakby było tam więcej zawartości. Asari zaśmiała się na jego słowa, nieomal nie rozlewając płynu wokół szklanki. — Aż tak nie chce mi się kogoś bić. Ale widzę, że najwyraźniej wszędzie istnieje zasada klient nasz pan, co?

Jej ludzki kolega poprosił ją o coś z półki, na co asari mruknęła niezadowolona pod nosem i zabrała się do roboty, wyciągając jakąś butelkę z lodówki pod barem i podając mu to. Następnie wróciła w okolice Browna, segregując kolejne alkohole i wylewając resztki. — Szef pozwala ci tak pić w robocie?— zapytała, patrząc sugestywnie na Crassusa, odbierając najwyraźniej jego zainteresowanie najemnikiem jako obowiązek. Kiedy prostytutka nadal kontynuowała rozmowę z turianinem, na twarzy asari wykwitło zdziwienie, którego nawet nie starała się ukryć – zresztą po co, skoro sam Carlos wyraził wcześniej wątpliwości co do toku tejże rozmowy.

Musi mieć urok osobisty ten twój szef, skoro jeszcze go nie spławiła — rzuciła barmanka, zerkając na szklankę najemnika. Kiedy rzucił swoim dosyć... stereotypowym tekstem, na jej twarzy można było wyczytać swego rodzaju rozczarowanie. Może myślała, że jednak nie będzie typowym oblechem, kto wie. — Często — odparła sucho, z ulgą odwracając się w stronę prostytutki, która podeszła do niej i przekrzykując muzykę, powiedziała:

Jak przyjdzie Sasha to powiedz jej, żeby na mnie poczekała, okej? — Carlos zdążył przy tym ujrzeć dyskretny grymas zwątpienia na twarzy barmanki, która ukradkiem zerkała na odchodzącą dziewczynę. Przeprosiła przy tym Browna, będąc na tyle uprzejmą, by to zrobić i skupiła się na pisaniu jakiejś wiadomości.

Yelena wróciła zaraz do Crassusa, uśmiechając się teraz ewidentnie zalotnie. Chwyciła go pod ramię, zakładając że jego propozycja nadal jest aktualna i poprowadziła między klientami w stronę jednych z kilku drzwi. Te zaś ukazały im korytarz i kilka innych przejść, nad którymi świeciły się wymowne czerwone bądź zielone lampki. Przeszli razem praktycznie na sam koniec, po kilku schodach na dół, do świecącego na zielono pokoju będącego stereotypowym miejscem przeznaczonym do cielesnych uciech. Plusem na pewno było to, że doskonale wyciszało dźwięki z zewnątrz.

To o czym chciałbyś porozmawiać? — zapytała miękko, zamykając za nimi drzwi i uśmiechając się pociągająco.



DRUŻYNA AMIGO

Jeszcze schodząc na dół, dziewczyny służące za ochronę przyglądały się dokładniej zmieniającemu się otoczeniu. Asari prowadząca ich do ekskluzywnej strefy VIP otwierała drzwi zdalnie, mając najwyraźniej odpowiednie uprawnienia do tego typu przejść. Z ich perspektywy nie wyglądało także, aby wstępnie były inne przejścia na dół, pozostawiając to aktualne jedynym w razie jakiejś ucieczki. Ponadto zerkając dyskretnie przez jej ramię, Fulvinia widziała wpisywaną wiadomość. Pojedyncze słowa wpadające jej w oko pozwalały wywnioskować, że hostessa po prostu ich komuś anonsuje, co zgodnie z późniejszym przedstawieniem turianina nie było dalekie od prawdy.

W środku, tak dalece odbiegającym od tego, co działo się na górze, każdy zachowywał pozory. Nijak wizja dekadenckiej meliny pełnej szefów gangów zabawiających się nielegalnym żywym towarem pasowała do tutejszego wystroju i jego gości. Owszem, pancerze i bronie były niezbędnym minimum w lobby, lecz spokojna atmosfera przypominała prędzej klub dżentelmenów, w którym omawia się aktualne wyniki giełdy i ostatnie transakcje na grube miliony. I nawet to nie było dalekie od prawdy, bo skupiając się, jak na ochroniarki przystało, na otoczeniu, dziewczęta wyłapywały rozmowy pasujące do tego miejsca. Volus i batarianin rozmawiali o transporcie surowców, którym ostatnio się zajmował, jakaś asari narzekała na spadki akcji swojej firmy, a jakiś człowiek całkowicie normalnie opowiadał o swoich wakacjach na jakiejś egzotycznej planecie.

Tylko wprawne ucho i oko wyłapywało pojedyncze niuanse tego miejsca; przyciszone rozmowy, jakby nie wypadało głośno rozprawiać na jakiś temat, pojedyncze słowa i dołączone doń śliskie miny. Jedne drzwi na drugim krańcu holu rozsunęły się, wypuszczając z przyciemnionego dla klimatu korytarza turianina rozmawiającego z jakąś hostessą; zmywał właśnie z twarzy coś czerwonego, co mogło być winem, albo i czymś innym. Rozorany bliznami na twarzy człowiek połykał przy barze jakąś tabletkę, dopytując, czy jego baranek wytrwa dłużej niż ostatnio.

Angus zachowywał się przyjaźnie, a jednocześnie z pewną dozą nonszalancji, jasno dając do zrozumienia, że on tutaj zarządza. Na prośbę Ericha o bourbon na lodzie skinął z aprobatą głową i wrzucił do swojego omni-klucza zamówienie, wskazując Shawowi miejsce na kanapie, samemu siadając na jej rogu. Po chwili ludzka kelnerka, skromnie ubrana, przyniosła wskazany trunek oraz talerz przekąsek, uśmiechając się przy tym uprzejmie i szybko znikając.

Ekshibicjonizm, rozumiem. Jesteśmy elastyczni, więc będziemy starali się dostosowywać na bieżąco do pańskich potrzeb – powiedział Angus, kiwając ze zrozumieniem głową, słowa wypowiadając w przymilny sposób, niemal jak handlowiec do potencjalnego klienta. Ubierał przy tym dewiacje w piękne słówka. Na przejście Ericha do rzeczy zaśmiał się delikatnie. — Aktorzy? Mamy pod ręką paru, oczywiście wszystko jest zależne od pańskich preferencji, panie Tsuga. Przeważnie dla naszych klientów przygotowujemy już wcześniej repertuar, aczkolwiek pan jest jeszcze dla mnie czystą kartą. Stąd też moje pytanie, co dokładnie pan preferuje? Bardziej konwencjonalnych... aktorów, czy może bardziej egzotyczne okazy? Przede wszystkim jednak, jakie akty są dla pana interesujące?

Sygnał piknięcia zasugerował Angusowi, że dostał wiadomość. Przeprosił Ericha, zerkając na nią i z trudem powstrzymując się przed okazaniem zadowolenia. Szybko coś odpisał, wracając spojrzeniem do Shawa, podczas gdy Fulvinia i Alana zauważyły, że stojący na widoku batarianie, którzy najpewniej musieli być ochroną, nie kryjąc się z tym nawet, zerknęli na swoje komunikatory i spoglądając po sobie, ruszyli do windy, którą niedawno trójka tutaj przybyła.


Wyświetl wiadomość pozafabularną
Alana Luccarius
Awatar użytkownika
Posty: 100
Rejestracja: 23 sty 2016, o 23:42
Miano: Alana Luccarius
Wiek: 34
Klasa: Adept
Rasa: Turianin
Zawód: major Hierarchii, kabalim Surrexis
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Palaven
Status: Podlega obserwacji ze względu na zaburzenia neurologiczne i posiadany implant. Oficerem ją nadzorującym jest Caius Varril, członek Kabały.
Kredyty: 27.930
Medals:

Re: Ulice Omegi

27 lut 2022, o 14:35

Nie czuła się tu dobrze. Nie była przesadnie wstydliwa, to miejsce było jednak... Cóż, po prostu nie była przyzwyczajona. Nie chodziła do takich lokali ani prywatnie, ani tym bardziej jako kabalim Hierarchii. Być może któryś z jej chłopców z kabały odnalazłby się tu lepiej - Alana nie niańczyła swoich podwładnych i nie wtykała nosa w ich preferencje odnośnie spędzania wolnego czasu na przepustce - nie miała jednak pod ręką żadnego z nich. W efekcie nikt nie mógł poinstruować jej, jak powinna się tu zachowywać. Ostatecznie ze swojej strony robiła więc minimum, co w praktyce sprowadzało się do podążania za Erikiem, obserwowania otoczenia i nieodzywania się, skoro nikt jej nie pytał. Zdaje się, że mniej więcej w ten sposób powinna zachowywać się ochrona.
Gdy Shaw rozmawiał, Luccarius sporo wysiłku wkładała w panowanie nad swoją mimiką. Jako obserwatorki. Przynajmniej z początku, a potem zobaczymy jak akt się rozwinie. Nie podobała jej się ta odpowiedź. Wiedziała, że Erich musiał zachowywać się jak najbardziej swobodnie i naturalnie, że taka odpowiedź na pytanie prawdopodobnie pasowałaby do mężczyzny, którego Shaw musiał teraz odgrywać, nie zmieniało to jednak faktu że Alanie nie podobała się choćby myśl o braniu udziału w jakimkolwiek akcie.
Póki co jednak nie pozostawało jej nic jak trzymać się swojej roli. Beznamiętnie wodziła spojrzeniem po lokalu, a gdy Erich zajął wskazane mu przez Angusa miejsce, stanęła za plecami Shawa, jak przystało na bodyguarda na służbie. W przeciwieństwie do jej pracodawcy, ona nie powinna pozwalać sobie na rozluźnienie. To Erich odgrywał klienta lokalu. Ona była tutaj na służbie.
Bez słowa słuchając prowadzonej rozmowy, drgnęła lekko, gdy batariańscy ochroniarze nagle, jak na sygnał, odmaszerowali w kierunku windy. Czyżby drugiemu zespołowi coś poszło nie tak? Zostali zdemaskowani? To oczywiście myśli na wyrost, w lokalu takim jak ten naprawdę wiele mogło pójść nie tak - ot, wystarczyłby jeden zanadto rozbawiony klient - tym niemniej Alana była wyczulona. Weszli prosto w gniazdo jadowitych węży, nie dziwiło więc, że była zaniepokojona wszystkim, co mogło sugerować ich ewentualną porażkę.
Tak czy inaczej, póki co nie wykonywała gwałtownych ruchów - nie mogła. Bo tu, u nich, na razie wydawało się, że wszystko idzie dobrze. Założyła więc tylko ręce na piersi i czekała, z umiarkowanym zainteresowaniem, za to bardzo wyraźną czujnością wodząc wzrokiem między Erikiem, Angusem i pozostałymi klientami lokalu.
ARMOUR # CASUAL #NPC # BASILISK

ObrazekObrazek

+ 5% obrażeń od mocy
+ 5% obrażeń przy ataku wręcz
+ 10% premii technologicznej
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Carlos Brown
Awatar użytkownika
Posty: 214
Rejestracja: 19 lip 2016, o 16:05
Miano: Carlos Brown
Wiek: 49
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemnik
Lokalizacja: OMEGA
Kredyty: 27.360
Medals:

Re: Ulice Omegi

27 lut 2022, o 21:18

- Ostatnio na okładce jakiegoś czasopisma był, czy coś. Nie wnikałem. - Odpowiedział, po chwili. Czyi uchodził za ochroniarza tego tutaj turiańca. No tego jeszcze brakowało! Ale ok, niech będzie. Napił się swojego alkoholu. - Jeśli będę pił tego drinka powoli, pewnie się do niczego nie przypieprzy.
Odpowiedź na pytanie o podryw była... Oschła. Nie tego się spodziewał, ale w sumie to powinien. Wzruszył więc ramionami.
- Sorry. To było głupie pytanie. - Wstał i złapał Crassusa za ramię. Nie za mocno, ot by zwrócić na siebie uwagę. Skoro miał zgrywać ochronę, to powinien chociaż udawać zainteresowanie losem klienta.
- Uh... Szefie? Mam iść z tobą i pilnować by nikt nie przeszkadzał kiedy... - Zapytał i wymownie spojrzał na Yelenę a potem na turianina. - Jak nie to spoko, ale pamiętaj, że jak coś się odjebie a mnie nie będzie to nie moja wina i masz mi zapłacić za ochronę. - Dodał, jakby mordeczka turiańcka nie załapała tej gierki. Zawsze Brown miał wrażenie, że jak ktoś im nie wyda rozkazu to będą mieli problem znaleźć kciuk we własnej dupie. Czy tam kloace, czy co tam mają. Drinka zostawił na ladzie, nie miał zamiaru go dopijać, więc nie będzie dla niego problemem jeśli mu ktoś coś wrzuci.
ObrazekObrazek Pochłaniacze do broni +2, Szansa na strzał krytyczny: +10%, Obrażenia krytyczne: +5%, Bonus do pancerza: +300
Erich Shaw
Awatar użytkownika
Posty: 95
Rejestracja: 3 lut 2015, o 22:46
Miano: Erich Shaw, "Epsilon"
Wiek: 29
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Agent Cerberusa, cyngiel do wynajęcia
Postać główna: Vegz
Lokalizacja: Nos Astra, home sweet home
Kredyty: 20.085
Medals:

Re: Ulice Omegi

28 lut 2022, o 19:18

Erich skinął tylko lekko głową na słowa turianina, niejako nie wyprowadzając go z błędu. Biorąc pod uwagę opinię tego miejsca, nie dziwiło go, że lista dewiacji, które brało się tu pod uwagę, jest tutaj wyjątkowo długa i otwarta - na to zresztą liczył. Pod przykrywką ekshibicjonizmu łatwo było wciągnąć do jednego pokoju jego towarzyszki, żeby w chwili zagrożenia mieć pod ręką broń oraz wsparcie, a pod pretekstem wybredności sprawdzić asortyment Latarników. Wizytówki dostarczone im przez Garfielda wystarczyły, by prześlizgnąć się do środka lokalu, ale cała reszta widać należała do nich, wymuszając nałożenie takich, a nie innych masek.
Podziękował zdawkowo, gdy został mu podany bourbon i uniósł szklankę do ust, zaledwie maczając je w chłodnym trunku oraz słuchając w milczeniu Angusa zachwalającego możliwości lokalu. Gdyby nie fakt, że zaledwie pięć minut temu zjechali tu windą prosto z klasycznego, trochę obskurnego burdelu, łatwo byłoby zapomnieć gdzie się znajdują. Atmosfera biznesu przypominała bardziej tą z Illium, gdyby tylko zamienić pancerze na garnitury, a kaprawe mordy na idealnie fałszywe uśmiechy. Obracając w głowie słowa turiniana doszedł do wniosku, że mężczyzna odnalazłby się w tamtejszych stronach doskonale.
- Być może nim zostanę, jeżeli dzisiejszy wieczór mnie usatysfakcjonuje - odparł obojętnie pod adresem bycia bardziej stałym klientem. Przesunął palcem po krawędzi szklanki, przyglądając się swojemu rozmówcy i ważąc swoje następne słowa bardziej uważnie. - Interesują mnie młodzi dżentelmeni. Ludzie, nastoletni. Coś delikatnego, eleganckiego i świeżego, coś czemu mogę uświadomić jak życie potrafi być... nieprzyjazne, a oni bezradni.
Pozwolił swoim słowom płynąc swobodnie, odcinając je od myśli w których obracał spotkanie sprzed kilku godzin, przypominając sobie szczegóły wyglądu młodego Foxleya. Zastanawiał się wcześniej czy nie pójść drugą ścieżką i podać opisu Sashy, która wydawała się bardziej charakterystyczna, ale ostatecznie to właśnie tym miała zająć się druga grupa, a oni nie byli nawet pewni czy dziewczyna też pracowała jak tutejsze pracownice, czy może tylko działała w terenie łowiąc potencjalnych kandydatów. Jeżeli mieliby szczęście, była szansa, że Angus zaproponuje im nowy narybek. Jeżeli mieliby pecha, mogliby dostać tylko listę innych, obojętnych im nieszczęśników oraz obietnicę znalezienia czegoś bardziej pasującego w gusta pana Tsugi. W najgorszym wypadku mogli przepytać ostateczny wybór, jeżeli wśród aktorów nie będzie ich celu, a sugestia ostrzejszego traktowania powinna usprawiedliwić przesłuchanie.
Maski i dewiacje.
- Powiem za to co mnie nie interesuje - dodał chłodno, opuszczając szklankę i opierając ją luźno na kolanie. - Jestem człowiekiem, który lubi oryginały i rzeczy jedyne w swoim rodzaju, a nie tanie podróbki lub popularne smaki, które mogę dostać wszędzie indziej, Angusie, dlatego dano mi do zrozumienia, że to może być miejsce, którego szukam. Jeżeli widzę na ekranie kogoś z którym chcę się spotkać, to moi ludzie wiedzą, że interesuje mnie ta konkretna osoba, a nie ktoś kto wygląda jak ona. Jeżeli chcę, żeby coś było moje, to nie szukam zamiennika, tylko biorę sobie to czego pożądam. Liczę, że możesz mi zaprezentować coś więcej niż tylko jakąś bezimienną, piękną twarz, których mogę mieć na pęczki w innych klubach.
Zastukał cicho palcami po ściance szklanki, obserwując turianina wymownie. Gdy ten przeprosił na chwilę, żeby odczytać jakąś wiadomość, skinął tylko głową niemal w przyzwalającym geście, po czym samemu przeniósł wzrok na resztę baru, korzystając z chwili by zorientować się w otoczeniu pod pozorem znudzonego oczekiwania. Prześlizgnął się leniwie tęczówkami po ochronie oraz innych bywalcach, zatrzymując je na uderzenie serca na batarianach, którzy zaczęli opuszczać swoje posterunki w jakimś konkretnym celu.
Kłopoty czy niezwiązany z nimi temat?
Jego instynkt odruchowo podpowiadał mu to pierwsze, klasyfikując przemieszanie w ochronie kompleksu jako coś niespodziewanego, ale jako biznesmen, który pewnie nie zauważyłby czegoś takiego, nie mógł o to zapytać otwarcie Angusa. Wybrał więc drogę pośrednią.
- Wszystko w porządku? - zapytał obojętnie, kierując swoje słowa zarówno w stronę Alany jak i Fulvinii, wypełniając te kilka sekund przerwy w rozmowie z turianinem.
THEME    ☉    ARMOR    ☉    CASUAL    ☉    FORMAL   ☉    VOICE
ObrazekObrazek
+20% pancerza         Udźwig podnoszonych przedmiotów +3         Celownik termiczny (+2)
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Fulvinia Adratus
Awatar użytkownika
Posty: 122
Rejestracja: 16 wrz 2018, o 22:04
Miano: Fulvinia Adratus
Wiek: 24
Klasa: Żołnierz
Rasa: Turian
Zawód: Żołnierz
Lokalizacja: statek
Kredyty: 10.800
Medals:

Re: Ulice Omegi

28 lut 2022, o 23:52

Odgrywając swoją rolę, Fulvinia zdawała sobie sprawę z tego jak bardzo po cienkiej linii stąpają przychodząc tutaj. Niemniej, pomimo niebezpieczeństwa była przekonana, iż lepiej w ten sposób załatwić informacje, niż wchodząc tutaj na ostro niczym Krwawa Horda. Nawet, jeżeli pewniej by się wtedy czuła, gdyż tym co najbardziej jej teraz ciążyło była zwykła presja - i w sumie była pod wrażeniem, jak opanowany i wykalkulowany jest Shaw. Gdyby nie była na spotkaniu chwilę wcześniej, sama dałaby się nabrać, że jest znudzonym i szukającym wrażeń bogaczem, któremu tylko chore rozgrywki w głowie. Do tego wyjątkowo dobrze wszedł w narrację, choć tknęło ją, iż być może nieco za wcześnie zdradził się z poszukiwaniem czegoś... autentycznego.

Ale mogło to być tylko jej wrażenie, które odniosła z powodu stresu. Ona sama tak dobrze by chyba nie umiała udawać dekadenckiej damy rodem z jakichś holodram. Dobrze, że po prostu miała wyglądać groźnie i uważnie obserwować otoczenie - co też robiła, odnotowując przy tym poruszenie ze strony Batarian i uśmiech na twarzy Angusa. Nie spodobało jej się to do końca, ale może nie oznaczało to od razu kłopotów tych na górze? Może po prostu właśnie dotarł tutaj jakiś transport, albo nie wiem - pojawił się inny, ceniony klient? A nawet jeśli to były kłopoty... teraz chyba nie powinni się zrywać, bo zrujnują jakikolwiek progres, jaki do tej pory zbudowali - a przynajmniej tak się wydawało. Dlatego póki co po prostu odnotowała fakt, że z pomieszczenia ubyło dwóch strażników i szybko przeliczyła, ilu jeszcze zostało. Przy okazji spróbowała ocenić, czy kojarzy kogokolwiek z obecnych - chciała w razie czego wybrać najcenniejszą z osób, aby móc ją wziąć na zakładnika, gdyby gówno uderzyło w wiatrak. Kątem ucha, słuchała jednak rozmowy.
ObrazekObrazek
Crassus Curio
Awatar użytkownika
Posty: 227
Rejestracja: 1 cze 2021, o 12:28
Miano: Crassus Curio
Wiek: 36
Klasa: Szpieg
Rasa: Turianin
Zawód: Najemnik. Ale taki legendarny!
Lokalizacja: Gdzieś w kosmosie
Kredyty: 70.650
Medals:

Re: Ulice Omegi

1 mar 2022, o 23:54

Curio z zainteresowaniem przyglądał się kobiecie i na jego szczęście okoliczności sprawiał, że to wcale nie wyglądało dziwnie. Ot był typowym klientem tego przybytku. Może nieco mniej typowym, zważywszy na jego sławę. Nie było też dziwne to, że go rozpoznali, zważywszy na to skąd ta sława pochodzi. Jego rozpoznano ale on za cholerę nie mógł wyczaić co było nie tak, albo tak, z Yeleną. Cóż, ludzie rzeczywiście są do siebie bardzo podobni.
- Tego to obiecać nie mogę. - wyszczerzył się szeroko, idąc dalej ze swoją rolą. - Zdecydowanie nie należę do grzecznych ale nad sodówą panuje. Co nie znaczy, że nie mam swoich wymagań.
Puścił kobiecie oczko i sięgnął po swojego drinka, aby nie wyglądać dziwnie. W końcu go kupił. Uniósł szklankę wyżej, jakby szykując się do wzięcia łyka.
- No i to ja rozumiem! Uwierz mi, warto, warto. Nie jedna to mówiła. Albo jeden. - zamilkł na moment, niepewny czy aby nie popłynął za bardzo z rolą lowelasa, jaką sobie założył. Odchrząknął głośno, aby zwrócić uwagę i kontynuował. - SigmaBlock jest najlepszy, jak dobrze wiemy, ale inne dadzą radę. Jeśli to nie jest jakaś taniocha. A, pewnie. Poczekam.
Curio odetchnął głęboko jak tylko kobieta odeszła na sensowny dystans. Od razu odłożył drinka, ciesząc się, że nie musiał pić. Ale co dalej? Zadziałał nieco na żywioł a teraz wypadałoby mieć plan. Zastukał dwoma palcami w blat o który był oparty. I chyba coś wymyślił. Śmiały plan ale wpasowywał się w rolę w jakiej się przedstawił. Celem było dorwać Sashę i to zamierzał zrobić.
- O, już jesteś? - uśmiechnęło się radośnie wpierw czując, a potem widząc Yelenę, która chwyciła go za ramię. Momentalnie odbił się od baru, oddając się w ręce kobiety. Już mieli odchodzić kiedy nagle poczuł czyjąś rękę na plecach. To już nie mogła być Yelena. Curio odwrócił się przez ramię aby spojrzeć prosto w twarz Browna. Wypuścił głośno powietrze i choć przez moment był zaskoczony o czym właściwie Carlos pierdoli. Dopiero po chwili załapał jego gierkę, która pojawiła się tutaj z niezrozumiałych powodów. Zasadniczo nie przeszkadzała Crassusowi elewacja do statusu pryncypała Browna ale żeby tak zmieniać modus operandi w środku? Mieli być ziomeczkami.
- Co? A, Carlos. Nie no, nie potrzebuję wsparcia. - zerknął tu na Yelenę i uśmiechnął się. - Przynajmniej nie takiego. Weź się napij i trzymaj omni-klucz w pobliżu. Jesteśmy w kontakcie.
Dalej już dał się poprowadzić Yelenie między klientami. Mając taką okazję starał się wypatrzeć drugą ekipę najemników, która miała przybyć na miejsce po nich. Nie wypatrzył, więc postanowił poczekać aż będzie ze swoja nową znajoma sam na sam. Żeby porozmawiać oczywiście. Pokój do którego go zaprowadziła był nieco kiczowaty, przynajmniej dla Crassusa, który ceni sobie prostotę. Przynajmniej wyciszenie było dobre. To tworzyło pewne możliwości. Wszedł nieco głębiej, odwracając się do Yeleny.
- A wiesz. - odwzajemnił uśmieszek. - Lubię mieć dużo roboty… Przyszedłem tutaj z polecenia, ziomeczek dał mi namiary na jedną z tutejszych dziewczyn. Co prawda spotkałem ciebie i teraz już nie zamierzam się pozbywać. A jak to tam mówicie na Ziemi od przybytku głowa nie boli. Może przyprowadziłabyś koleżankę? Słyszałem, że nijaka Sa… - zaciął się, udając głębokie skonsternowanie ludzkimi imionami. - Sasha. O. Jest całkiem niezła w te klocki.
Sasha. Yelena. Mila. Jak to się działo, że Curio zawsze trafiał na Słowianki? Może w przeciwieństwie do innych ludzkich kobiet nie bały się brudnej roboty?
VӨICΣ | ƬΉΣMΣ | FΣVΣR ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną
Universal Person
Awatar użytkownika
Posty: 167
Rejestracja: 15 maja 2021, o 14:43
Miano: Legion
Wiek: 134
Klasa: Wszystkie
Rasa: Każda
Zawód: Wszelki
Postać główna: Jest nas wielu
Lokalizacja: Wszechświat
Kredyty: 20.000

Re: Ulice Omegi

5 mar 2022, o 00:01

DRUŻYNA TANGO

Plan Carlosa zakładający... stanie pod drzwiami najwyraźniej nieco spalił na panewce, kiedy niezwykle zainteresowany prostytutką Crassus pozwolił zaprowadzić siebie za jedne z drzwi, stając się pośrednio jednym z wielu klientów. Pozostawiony sam sobie najemnik, nie ruszając już drinka, na chwilę był nawet opuszczony przez asari, która zajęła się swoimi obowiązkami.

Dochodzące z zewnątrz ciężkie basy były w tym bądź co bądź kiczowatym pokoju przytłumione na tyle mocno, że wydawałoby się, iż znajdują się przecznicę dalej. Mając także świadomość, co może wyprawiać się za ścianami, wytłumienie było imponujące, ale także stwarzało doskonałe możliwości dla turianina, którego cel wizyty był właściwie niepowiązany z tematyką klubu. Gdyby jednak jakimś cudem uznałby, że warto wykorzystać okazję, to miał do swojej dyspozycji całkiem wygodne łóżko, nad którym rozwieszone były tiulowe zasłonki, a także półki nocne i niewielki stoliczek z fotelem, na którym stał dzbanek z wodą i dwie szklanki.

Yelena po zadaniu pytania, gdy Curio powoli zaczął rozwijać swoje myśli, podeszła do jednej z szafek, pochylając się nad nią w wyjątkowo nieprzystojny sposób i szukając czegoś w środku. Wyciągnęła akurat tubkę żelu, z uśmiechem odwracając się z powrotem do najemnika, kiedy ten akurat wypowiedział magiczne słowo: Sasha. Konsternacji na twarzy Ziemianki nie dało się w tym momencie ukryć. Wyraźnie spięta, ścisnęła mocniej opakowanie, zanim po dwóch, trzech wydechach opanowała mimikę na tyle, by odpowiedzieć najbardziej sztucznym głosem, na jaki było ją stać: — Nie pracuje tutaj żadna Sasha... ktoś musiał ci coś źle powiedzieć.

Kolejny krótki oddech wystarczył, aby mniej więcej powróciła do starego humoru, jednak ostrożność w jej kolejnych ruchach wystarczyła, aby nabrać nieco podejrzeń. Lekko wybita z rytmu, Yelena zbliżyła się do Curio, kładąc rękę na jego ramieniu i wchodząc z powrotem w przybraną wcześniej rolę kusicielki i wiernej fanki, która akurat miała okazję zasmakować sławy najemnika. Zanim jednak wypowiedziała kolejne słowo, drzwi do ich małej komnaty rozsunęły się, ukazując dwójkę w pełni opancerzonych batarian bezpardonowo wchodzących do środka i blokujących za sobą drzwi. — Poczekamy sobie chwilę — rzucił jeden z nich, celując z broni w Curio, podczas gdy drugi wyciągnął broń w stronę Yeleny.

W międzyczasie obserwujący otoczenie Carlos powoli zauważał, że barmanka, z którą całkiem niedawno kręcił, zaczęła poruszać się niespokojnie, rozglądając na prawo i lewo, chyba kogoś wyczekując. Oprócz obsługi klientów, krótką chwilę rozmawiała z dwójką batariańskich ochroniarzy, którzy podeszli bezpośrednio do niej. Wskazując im coś, mężczyźni odeszli, nawet na sekundę nie zaszczycając Browna spojrzeniem. Zniknęli zaraz za drzwiami, za którymi zniknął Crassus - i nie wyglądało na to, że mieli stamtąd szybko wyjść.

Asari stała się po tym spotkaniu znacznie bardziej niespokojna; chyba ze dwa razy podchodziła do najemnika, pytając, czy dolać mu szkockiej. W końcu, za trzecim razem, drgnęła, wpatrując się w coś nad ramieniem Browna i natychmiastowo przyjmując spokojną pozę, nawet uśmiechając się miło. — Yelena siedzi w swoim pokoju, za dużo osób ją zaczepiało! — powiedziała głośno do pojawiającej się obok starszego faceta młodej, chudej dziewczyny, wyraźnie podenerwowanej. Jej podkrążone oczy i niebieskie włosy ze sporymi odrostami były wyjątkowo charakterystyczne i najemnik bez problemu zorientował się, że miał tuż obok siebie jeden ze swoich celów; Sashę. Młódka nie zwróciła uwagi na Carlosa, kiwając tylko głową i szybkim krokiem kierując się do tego samego przejścia, co wcześniej batarianie i Crassus. Barmanka zerknęła tylko na niego i bez słowa odwróciła się, skupiona na własnych myślach.


DRUŻYNA AMIGO


Wedle szacunku Fulvinii bezpośrednio w pomieszczeniu znajdowało się jeszcze ośmiu ochroniarzy, nie wliczając oczywiście prywatnej asysty gości, która niejako dublowała ilość uzbrojonych po zęby przeciwników. Wśród bezpośrednich gości nie wychwyciła nikogo, kogo twarz by kojarzyła, ani nawet który wyglądałby tutaj na najważniejszego. W podziemnym świecie dewiacji każdy przypominał jej kogoś, kto byłby warty przystawienia noża do gardła – ba, nawet wczuwający się w swoją rolę Erich byłby idealnym celem, gdyby nie fakt, że był po ich stronie.

Twarz Angusa, dosyć delikatna jak na turianina, nie zdradzała zbyt wiele oprócz klasycznych dla tego typu rozmowy zainteresowania i uprzejmości. Zakładając nogę na nogę i samemu popijając trunek, słuchał wygórowanych oczekiwań Shawa, okazjonalnie kiwając głową i mrucząc pod nosem potwierdzenia. Kompletnie nie zwracał uwagi na dziewczyny, które dyskretnie obserwując wyjście batarian, pilnowały Niemca jak oka w głowie; poza niespodziewanym poruszeniem nie wydarzyło się w kolejnych chwilach nic wartego uwagi.

— [color=##FF8040]Sprawy biznesowe, nic pilnego[/color] — odparł menadżer, uśmiechając się przepraszająco do Tsugi i natychmiast wyłączając komunikator. Płynność w wypowiedzeniu tych słów i rozluźnienie sugerowały, że faktycznie mógł przez chwilę być zajęty sprawami klubu, jednak zadbał o to, aby ponownie powrócić do swojego najnowszego klienta. Przez kilka sekund analizując coś w głowie, w końcu odchrząknął i nachylił się przez stolik, nieco ciszej mówiąc: — Będę miał coś w sam raz dla pana, aczkolwiek będzie to wymagało małej sesji logistycznej i zadzwonienia do paru osób. Idealny, młody narybek w pańskich gustach. Mam nadzieję, że nie zaszkodzi panu ewentualne zaczekanie jakąś... godzinę? — przepraszający uśmiech wykwitł na twarzy turianina, który niczym prawdziwy handlowiec chciał złapać nowy trop, ale żeby to zrobić, potrzebował faktycznie pociągnąć za parę sznurków.

Jeśli jest pan zainteresowany, to zapraszam do biura, postaram się wszystko jak najszybciej załatwić — dorzucił, wstając i kiwając głową na stojącego najbliżej ludzkiego ochroniarza z karabinem na plecach. Angus, jego obstawa oraz trójka najemników pod przykrywką ruszyła poprzez lobby w stronę drzwi, za którymi znajdował się krótki korytarz i trzy pary drzwi. Do jednych weszli Angus i Erich, za sobą zostawiając swoje obstawy, drugie były zamknięte na cztery spusty, zaś trzecie wskazywały na wyjście awaryjne. Kobieta, która została z Fulvinią i Alaną, oparła się po chwili o ścianę, zdając się nieco bagatelizować swoją rolę – jakby była zbyt pewna tego, że jest bezpieczna w budynku pełnym ochrony. Zerknęła na opancerzenie turianek, uśmiechając się do nich. — Jak się do tej pory podoba? Część obstawy jest często puszczana na górę, a jak szef będzie czekał, to może zdążycie się zabawić.

W tym czasie za Shawem zamknęły się drzwi, przed nim zaś zarysował elegancki pokój na modłę turiańską z biurkiem, za którym powieszony był obraz przedstawiający jakieś historyczne sceny z Palavenu. Angus natychmiast usiadł na swoim miejscu, uruchamiając monitor, przy którym zaczął coś przeglądać. Wskazał miejsce Erichowi po przeciwnej stronie, drapiąc się po czaszce. — Sztuka, o której wspominałem, to faktycznie młody dżentelmen z dobrego domu, który idealnie nada się na pokazanie, czym jest prawdziwy świat, jak pięknie pan to ujął, panie Tsuga. Niestety nie mamy go na stanie, ale będziemy w stanie go tutaj sprowadzić w trybie ekspresowym... oczywiście za dodatkową opłatą. Powiedzmy, że ktoś inny już go zarezerwował, ale jesteśmy w stanie oczywiście się dogadać w tej kwestii, jeśli tylko się panu spodoba — rzucił, uruchamiając coś na ekranie i odwracając go w stronę Shawa. Twarz, którą zobaczył, pokrywała się z tą, którą zaprezentował im Garfield - nazwisko nie było podane, jednak bez żadnych wątpliwości miał do czynienia z Foxleyem.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Carlos Brown
Awatar użytkownika
Posty: 214
Rejestracja: 19 lip 2016, o 16:05
Miano: Carlos Brown
Wiek: 49
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Najemnik
Lokalizacja: OMEGA
Kredyty: 27.360
Medals:

Re: Ulice Omegi

5 mar 2022, o 07:55

To było irytujące. Tak zostawić go samego w czasie misji by przelecieć jakąś panienkę. Mimo wszystko i tak obserwował te drzwi do pomieszczeń roboczych czy jak zwał tak zwał. Drinka natomiast powoli, ale bardzo powoli sączył, siedząc przy barze i wyglądając na znudzonego. Odruchowo zwrócił uwagę na batarian. Wyglądało, że robią swoją robotę i kogoś szukają. W lokalu było trochę ważnych i podejrzanych osób. Ale był też on i Crassus. Miał się właśnie zbierać, kiedy podeszła dziewczyna i zestresowana asari na nią zareagowała. Czyli to jest Sasha? Więc pewnie ta dziwka, którą wyrwał turianiec to Yelena. Yelena prosiła by Sasha czekała na nią. Czy niebieska właśnie wkopała Yelene, Sashe ORAZ Crasa? Odetchnął głęboko, po czym zacisnął mocno wargi i skrzywił się do swoich myśli. Czas tańczyć! Spojrzał na asari, wstając i regulując rachunek. Dał jej nawet napiwek, niewielki ale dał. Dopóki nie była zdradziecką suką to spoko się gadało.
- Dzięki za drinka.
Powiedział, podążając kawałek za odchodzącą dziewczyną, tak by mieć ją na oku, ale nie rzucać się w oczy zbytnio. Gdyby nie stres akcji to pewnie by szczerzył się jak dzieciak. Właśnie przeżywał sceny jak ze starego filmu akcji. Nawet muza była dobra. Brzmiała jak zapowiedź przemocy.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
ObrazekObrazek Pochłaniacze do broni +2, Szansa na strzał krytyczny: +10%, Obrażenia krytyczne: +5%, Bonus do pancerza: +300
Crassus Curio
Awatar użytkownika
Posty: 227
Rejestracja: 1 cze 2021, o 12:28
Miano: Crassus Curio
Wiek: 36
Klasa: Szpieg
Rasa: Turianin
Zawód: Najemnik. Ale taki legendarny!
Lokalizacja: Gdzieś w kosmosie
Kredyty: 70.650
Medals:

Re: Ulice Omegi

7 mar 2022, o 13:37

Pokoik był całkiem schludny, choć mocno kiczowaty jak na gusta Crassusa. Przynajmniej w Velvet’s Kiss dbali o klientów. Mięciutkie łóżeczko, szafeczki, karafka z wodą. Całkiem w pytkę, jeśli Curio byłby zainteresowany czymś więcej niż robotą. A nie był. Odrobina flirtu zawsze sprawiała frajdę, a sama Yelena potrafiła sprawnie połechtać ego faceta. Miała niezłe doświadczenie w robocie. Właśnie, robocie. Ona była w swojej, a on w swojej. Poza tym był za młody żeby płacić za te sprawy.
Turianin splótł ręce na piersi, obserwując uważnie kobietę. Przyjemne widoczki się zdarzały ale to co było istotniejsze w tej chwili to reakcja na pewne imię. Spięte mięśnie, mocny uścisk na tubce żelu. Drobne szczegóły, które wskazały na ewidentne zdenerwowanie jego pytaniem. A więc trafił. Odpowiedź jednak nie była taka, jakiej by oczekiwał. Powinien się spodziewać, że Yelena będzie kryć swoją koleżankę po fachu.
- Nie? To może miała inaczej na imię. - Curio udał zaskoczenie i lekkie zmieszanie, a przynajmniej się starał. Uniósł prawą dłoń by podrapać się po karku. - Wybacz ale ludzkie imiona brzmią strasznie podobnie.
To oczywiście było malutkim kłamstwem. Każda istota z IQ powyżej 50 byłaby w stanie rozpoznać różnice. Ale w końcu grał zapatrzonego w siebie ignoranta z okładki gazetki dla dorosłych. Dosłownie.
Mimo, iż turianin doskonale widział zmieszanie swojej towarzyszki to zupełnie nie reagował na nie. Przynajmniej teraz. Uśmiechnął się szeroko rozciągając żuwaczki na boki i ukazując szereg ostrych turiańskich zębów. Jego dłonie spoczęły na biodrach Yeleny, kiedy ta już była przed nim. I już miał zadać kolejne pytanie ale dźwięk rozsuwanych drzwi skutecznie przykuł jego uwagę. Akurat przywitać dwóch uzbrojonych batarian. Fajną tu mieli ochronę, nie ma co. Tak jak wszystko na Omedze, tak i ta sytuacja wymagała swojej gry pozorów. Nawet będąc na celowniku trzeba było trzymać rezon. Jak tylko któryś z tych szakali zobaczy, że się speniałeś to jest po tobie. Crassus przechylił głowę na bok, patrząc na dwóch czterookich.
- Niezupełnie o takie dziewczynki mi chodziło. - dodał do Yeleny i powoli przestawił ją na bok. Chciał mieć czyste pole do działania. Szczególnie, kiedy jeden z nich celował do samej prostytuki. Nieco zaskakujące. - Chłopaki, opuśćcie tą broń. Po co wam to? Chętnie odpowiem na pytania albo dam autograf na dupie, nie ma problemu. Tylko nie lubię jak ktoś do mnie celuje. Dlatego macie dwa rozwiązania.
Uniósł swoją lewą dłoń z wyprostowanymi dwoma palcami.
- Broń w dół i wtedy wszyscy wychodzimy przez te drzwi żywi. Albo nie i wtedy tylko ja stąd wychodzę. - uśmiechnął się, a dłoń pozostała na miejscu i w gotowości aby odpalić Kamuflaż. - Jeśli myśleliście, że jestem tu z wami w potrzasku to błąd. Jest na odwrót.
Nie było lekko ale Curio wierzył, że jakby doszło co do czego to miałby szansę położyć obydwu. A jakby był tu Carlos? To już w ogóle. Właśnie na to liczył, starając się grać na czas.
VӨICΣ | ƬΉΣMΣ | FΣVΣR ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną
Erich Shaw
Awatar użytkownika
Posty: 95
Rejestracja: 3 lut 2015, o 22:46
Miano: Erich Shaw, "Epsilon"
Wiek: 29
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Agent Cerberusa, cyngiel do wynajęcia
Postać główna: Vegz
Lokalizacja: Nos Astra, home sweet home
Kredyty: 20.085
Medals:

Re: Ulice Omegi

7 mar 2022, o 16:57

Erich skinął głową obojętnie na sprawy biznesowe, ale gdy mężczyzna zaproponował poczekanie godziny, przyjrzał mu się z cieniem nowego zainteresowania.
- Myślałem, że tutaj trzymacie wszystkich aktorów. Nie wiedziałem, że posiadacie... specjalna pulę - odparł, ale zaraz machnął lekko ręką, jakby odsuwał tą myśl na bok. Ostatecznie nie mieli narzuconego ograniczonego czasu, więc poczekanie sześćdziesięciu minut na potencjalne informacje o lokalizacji ich celu było akceptowalne. W najgorszym wypadku wyjdą z niczym, w najlepszym mogą tylko zyskać. Druga grupa będąca wciąż na górze z pewnością też miała jak spożytkować ten nadmiarowy czas - jak nie na zbieraniu informacji, to na słuchaniu plotek w pobliżu baru.
Przecież nie zrobiliby niczego nierozsądnego.
- Ja też mam taką nadzieję. Ale przyznam, że rozbudził pan moją ciekawość - odparł po chwili na propozycję Angusa, po czym skinął przyzwalająco głową i również podniósł się na nogi. Dał znać swoim ochroniarkom, żeby podążyły za nimi, a gdy przeszli w stronę bardziej ustronnych korytarzy i turianin zaprosił go do swojego biura, pokazał im żeby zostały na zewnątrz, pilnując drzwi. Im bardziej mogli uśpić czujność ich przewodnika, tym było lepiej dla nich, a im mniej osób znajdowało się w pomieszczeniu, gdyby do czegoś doszło, tym większa szansa była na szybkie i ciche powstrzymanie tego chaosu zanim spadnie im na głowy cały bar. A przynajmniej taką miał nadzieję.
W środku prywatne pomieszczenie turianina prezentowało się tak, jak można byłoby oczekiwać od kogoś z odpowiednim statusem i kogoś kto miał tutaj gościć ludzi swojego pokroju. Gabinet wyglądał jakby był przyzwyczajony do wysłuchiwania wielu szemranych interesów, które zapewne miały tu miejsce na przestrzeni ostatnich miesięcy. Wymiana usług pod postacią żywego towaru, sprzedawanie niechętnych ciał świeżo pozyskanych niewolników, zapewnianie zakazanych rozrywek od których skręcały się myśli... Erich zajął miejsce we wskazanym fotelu, opierając swobodnie dłonie na podłokietnikach, chociaż jego umysł teraz intensywnie pracował dookoła tego co widział. Przesunął leniwie spojrzeniem po obrazie zdobiącym jedną ze ścian, podczas gdy wewnątrz intensynie powtarzał w myślach drogę, którą tu przebyli.
Istnienie wyjścia ewakuacyjnego tak blisko biura Angusa było niezwykle cenną informacją. Gdyby przyszło co do czego, mieli lepsze wyjście, żeby szybko się wycofać i nie musieć przebijać przez cały lokal pełen ochroniarzy. To, że nieuzbrojony i nieopancerzony turianin został z nim sam w pomieszczeniu również działało na ich korzyść, stanowiąc element, którego aż szkoda było nie wykorzystać. Pozostawało, więc tylko pytanie: jak?
Obrócił twarz, w stronę monitora, gdy mężczyzna przesunął go tak, żeby mógł widzieć ekran. Twarz młodego Foxleya, która spojrzała na niego z drugiej strony, była odpowiedzią na ich poszukiwania. A przynajmniej jej częścią.
- Wygląda... obiecująco - powiedział po chwili milczenia, lustrując wzrokiem znajome zdjęcie. Wiedzieli więc, że ich cel żyje oraz że nie znajduje się tutaj. Wiedzieli też, że ktoś już go zarezerwował, a to z kolei implikowało odpowiedzi na ich poboczne wytyczne, które podsunął im ich pracodawca. Angus z pewnością nie wydałby tej informacji lekką ręką biorąc pod uwagę dyskrecję oraz pseudonimy, którymi się lubowali, więc pozostawała bardziej bezpośrednia droga. Przesłuchanie turianina było ryzykowne, ale mając dostęp do jego komputera oraz komunikatora...?
- Jak już powiedziałem Angusie... Jeżeli czegoś sobie zażyczę, to muszę to otrzymać - odezwał się, pozwalając sobie na chłodny uśmiech, poprawiając lekko łączenie rękawicy pancerza. Nie ukrywał jednak zadowolenia w oczach. - Jeżeli spodoba mi się to co zobaczę, to bez względu na to kto go sobie zarezerwował, będziesz mógł mu przesłać wiadomość, że jego oferta została właśnie przebita.
Chociaż wypowiedziane pewnym głosem, słowa były puste. Domyślał się, że oferując im zwrot wydatków, starszy Foxley nie uwzględniał w swojej ofercie rzeczywistego płacenia dziesiątek lub setek tysięcy kredytów za zdrowie swojego syna, więc pozostawało kwestią czasu zanim pieczołowicie podtrzymywana maska bogatego bandziora w końcu pęknie i opadnie, a to prowadziło tylko do jednego finału. Ale póki ten finał nie nadszedł i jeżeli do tego czasu udałoby się sprowadzić tutaj ich cel...
Zastukał nieświadomie palcami po podłokietniku fotela, przyglądając się twarzy młodego Foxleya, nim przeniósł wzrok z powrotem na turianina.
- Swoją drogą, czy gdybym zdecydował się na bardziej permanentny zakup waszego... towaru na stałe, to oferujecie taką możliwość?
THEME    ☉    ARMOR    ☉    CASUAL    ☉    FORMAL   ☉    VOICE
ObrazekObrazek
+20% pancerza         Udźwig podnoszonych przedmiotów +3         Celownik termiczny (+2)
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Fulvinia Adratus
Awatar użytkownika
Posty: 122
Rejestracja: 16 wrz 2018, o 22:04
Miano: Fulvinia Adratus
Wiek: 24
Klasa: Żołnierz
Rasa: Turian
Zawód: Żołnierz
Lokalizacja: statek
Kredyty: 10.800
Medals:

Re: Ulice Omegi

7 mar 2022, o 23:45

Ósemka uzbrojonych osób z samego lokalu, do tego drugie tyle obstawy przyjezdnych... cholera, sporo. A jeśli zaczną robić dym, to pewnie wszystkie lufy skierują się na nich. Fulvinia nie chciałaby skończyć jak Cezar na Idach Marcowych, dlatego też cieszyła się, iż Shaw świetnie odgrywał swoją rolę i póki co chyba nie przeszarżował - choć nadal czuła niepokój myśląc o drugiej grupie kręcącej się na górze. Oczywiście batarianie mogli tam poleźć zupełnie w innym celu, może zmienić wartę, a może jacyś inni goście robili rozróbę... niemniej, niepokój z tyłu głowy pozostawał. Teraz jednak trzymała się swojej roli - przynajmniej dzięki temu mogła dość oficjalnie rozglądać się dookoła bez wzbudzania zdziwienia u postronnych.

Ich szarada okazała się przynosić pierwsze owoce, gdyż Angus był tak dobry, że w lot pojął co takiego interesuje jego "klienta" i chyba wyczuwając zarobek postanowił... nieco nagiąć reguły. O ile faktycznie mowa była o ich celu (a wszystko na to wskazywało) to tkwił on faktycznie u tego gangu, ale w jakiejś innej placówce i chyba obiecany komu innemu. Oby tylko ktokolwiek, z kim będzie rozmawiać Angus nie stwierdził, że to podejrzany zbieg okoliczności - akurat w ich klubie zjawia się bogaty typ, wcześniej niewidywany w środku, szukający konkretnego typu rozrywki. Rozrywki, która idealnie wpasowuje się w rysopis i biografią młodego Foxleya. Może przynajmniej Shaw przyblokuje ewentualne żądanie zapłaty do momentu, aż ich cel zostanie dostarczony na miejsce. Nie miała co prawda jeszcze pomysłu, jak go wydostać, ale przynajmniej będzie tutaj i nie będą musieli za nim zbyt daleko latać.

Kiedy przeszli do korytarza, a ochroniarka Angusa zwróciła się do nich, Fulvinia odzwajemniła uśmiech, sama lekko opierając się o ścianę. Tak, by mieć większość przestrzeni w polu widzenia.
- Gustowne to wszystko, ale chyba wolę klimat na górze niż tutaj. Prosta jestem, to wolę normalny numerek niż takie podchody, jak pan Tsuga. Może skorzystam z oferty, ale to od szefa będzie zależeć. Swoją drogą, tutaj zawsze taki spokój? Bo różnica między górą a dołem jest kolosalna. - odparła swobodnym, lekkim tonem. Czuła, że w takiej dyskusji lepiej by się sprawdziła Isha, ale kto wie - może coś podłapała od niej?
ObrazekObrazek
Alana Luccarius
Awatar użytkownika
Posty: 100
Rejestracja: 23 sty 2016, o 23:42
Miano: Alana Luccarius
Wiek: 34
Klasa: Adept
Rasa: Turianin
Zawód: major Hierarchii, kabalim Surrexis
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Palaven
Status: Podlega obserwacji ze względu na zaburzenia neurologiczne i posiadany implant. Oficerem ją nadzorującym jest Caius Varril, członek Kabały.
Kredyty: 27.930
Medals:

Re: Ulice Omegi

8 mar 2022, o 11:21

Shaw idealnie odgrywał swoją rolę i Alana nie była do końca pewna, jak się z tym czuje. Nie jej było oceniać, to jasne, patrząc jednak, jak bezproblemowo Erich wszedł w narzuconą mu skórę, trudno było nie zastanawiać się kim jest. Cała ich zgraja zebrana była w zasadzie z ulicy, ich grupa składała się z przypadkowych ludzi i nie-ludzi, którzy nic o sobie nie wiedzieli. Czy zdziwiłaby się, gdyby Shaw sam okazał się jakąś grubą rybą półświatka, a odgrywana rola byłaby mu całkiem bliska? Chyba nie. Tym niemniej wolałaby wiedzieć, bo gdy przyjdzie im walczyć - a Luccarius była niemal pewna, że prędzej czy później nie będą mieli innego wyjścia - trudno zaufać komuś, o kim nie wie się zupełnie nic poza imieniem i specjalnością.
Teraz jednak było już za późno na takie dywagacje. Erich zniknął w gabinecie razem z Angusem, zapewne pogrążony w dyskusjach o poszukiwanym Foxley'u - tak przynajmniej sądziła Alana, że właśnie junior mógł być tym aktorem, który miałby zainteresować Shawa - a ona i Fulvinia zostały na zewnątrz w towarzystwie kobiety towarzyszącej właścicielowi lokalu. Kątem oka rejestrując wyjście awaryjne - mogło im się jeszcze przydać - Luccarius odetchnęła cicho i odrobinę rozluźniła postawę. Nie zamierzała udawać tak odprężonej jak nieznajoma kobieta, wciąż wodziła uważnym spojrzeniem po zebranych, gotowa zareagować gdyby ktokolwiek zanadto się zbliżył, ale nie mogła też ciągle zachowywać się aż tak profesjonalnie. Faktyczni ochroniarze nierzadko mieli w zwyczaju rozprężać się odrobinę gdy tylko szef znikał z pola widzenia, gdyby więc nie zrobiła tego samego, wyglądałaby co najmniej podejrzanie. Tym bardziej, że razem z Fulvinią powinny zapewne wyglądać na doskonale zgrane i, być może, nawet zaprzyjaźnione. Służąc wspólnie przy jednym zadaniu, musiałyby się w końcu poznać, dopasować i z dużą dozą prawdopodobieństwa - także polubić. Z pewnością natomiast nie byłyby sobie zupełnie obce. Trzeba więc było udawać. Nadal. Z pełnym zaangażowaniem.
Gdy więc dziewczyna pomachała im przed nosem wizją skorzystania z dobroci lokalu, a Adratus wyraziła swe preferencje, Alana roześmiała się cicho, mając nadzieję że brzmi to wystarczająco naturalnie. Mogła nie czuć się w obecnej sytuacji komfortowo, ale na krótką metę powinna dać sobie radę z odgrywaniem roli bogatszej niż tylko milczącego straszaka.
- Ja ci już nie wystarczam, co? Młodszych się zachciało? - rzuciła więc do Fulvinii, spoglądając na nią znacząco, po czym parsknęła cicho i przeniosła uwagę na drugą z kobiet. - Podsuwanie jej bardziej wysublimowanej oferty to strata czasu. Nie poznałaby sztuki nawet gdyby ta zdzieliła ją prosto w łeb. - Wyszczerzyła zęby w szerszym uśmiechu.
Na słowa o pozwoleniu Shawa skinęła głową, zgadzając się niemo. Dopóki Erich nie powie wprost, że mają lub mogą odejść, z pewnością się nie rozdzielą - to nie pasowałoby do ogrywanej scenki rodzajowej.
- Twoi koledzy wyglądali na zaniepokojonych - dorzuciła lekko w ramach uzupełnienia pytania Fulvinii, wspominając batarian opuszczających ich parę minut temu, gdy zaalarmował ich jakiś komunikat na omni-kluczach. - Awanturujący się klient? - Przekrzywiła lekko głowę, spoglądając na kobietę z zaciekawieniem i jakby... nadzieją? Z wyczekiwaniem ochroniarza jakby znudzonego monotonną, pozbawioną wrażeń robotą.
ARMOUR # CASUAL #NPC # BASILISK

ObrazekObrazek

+ 5% obrażeń od mocy
+ 5% obrażeń przy ataku wręcz
+ 10% premii technologicznej
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Universal Person
Awatar użytkownika
Posty: 167
Rejestracja: 15 maja 2021, o 14:43
Miano: Legion
Wiek: 134
Klasa: Wszystkie
Rasa: Każda
Zawód: Wszelki
Postać główna: Jest nas wielu
Lokalizacja: Wszechświat
Kredyty: 20.000

Re: Ulice Omegi

8 mar 2022, o 17:27

[h3]Czy Alana wyciągnie coś z ochroniarki?[/h3]
<50%
0

[h3]Zastraszanie by Curio[/h3]
<50%
1

Crassus [KAMUFLAŻ TAKTYCZNY]
45%
2
Universal Person
Awatar użytkownika
Posty: 167
Rejestracja: 15 maja 2021, o 14:43
Miano: Legion
Wiek: 134
Klasa: Wszystkie
Rasa: Każda
Zawód: Wszelki
Postać główna: Jest nas wielu
Lokalizacja: Wszechświat
Kredyty: 20.000

Re: Ulice Omegi

11 mar 2022, o 23:41

Wyświetl wiadomość pozafabularną
[h3]DRUŻYNA AMIGO[/h3]

Góra jest jak wszystkie inne nocne kluby z dodatkiem — odpowiedziała kobieta na pytanie Fulvinii, do reszty się rozluźniając, gdy konwersacja potoczyła się dalej bez niezręcznej ciszy. Musiała być niezwykle pewna, że nawet jeśli jakimś cudem nowy klient i jego ochrona postanowią wykręcić jakiś numer, to zaraz zjawi się tutaj reszta jej ekipy, aby zrobić z nimi porządek. Najprawdopodobniej zaś po prostu robienie burdy w leżu organizacji przestępczej zajmującej się sprzedażą myślących abstrakcyjnie ras było podobną abstrakcją. — Po prostu dolny poziom jest dostosowany do poziomu naszej klienteli.
Słysząc banter między turiankami, które zaczęły wchodzić w rolę zaprzyjaźnionych ze sobą ochroniarek grubszej ryby, uśmiechnęła się tylko pod nosem. — Na górze jest prościej, tam się możecie zabawić. Z dziewczynami, chłopców też mamy, oni to zawsze są podekscytowani na trójkąty — puściła im oko, na dosłownie sekundę sprawdzając piknięcie w jej omni-kluczu. Najwidoczniej troszkę wybiła się z rytmu wiadomością, która zgrała się z podchwytliwym pytaniem Alany, bo bez głębszego zastanowienia wzruszyła ramionami, wyłączając komunikator. — Ekipa na górze potrafi zająć się awanturującymi się klientami. Powiedzmy tylko, że niektórym w tym fachu siada psychika i są jeszcze na tyle głupi, że próbują nas wykorzystać. Ale to nic poważnego, nic waszemu szefowi nie grozi.

W tym czasie Erich wpatrywał się w ekran monitora, na którym wyświetlana była twarz młodego Artura – niczym w zdjęciu legitymacyjnym tutaj chłopak prezentował się neutralnie, bez uśmiechu, ale widać było, że fotografia robiona była chyba na miejscu. Oczy Foxleya ewidentnie były zasnute mgłą, co mogło sugerować kilka opcji, w tym narkotyki mające otumanić spadkobiercę rodu.
Z drugiej strony Angus wyglądał, jakby właśnie zrobił całkiem niezły deal, szczególnie, gdy Shaw wspomniał o przebijaniu potencjalnej oferty. Zawrócił ekran do siebie, kiwając ze zrozumieniem głową i sprawdzając coś w terminalu, przy okazji mówiąc: — Przekażę natychmiast moim kolegom tę informację, jestem pewny, że zorganizują jak najszybszy transport. Jeśli chodzi o sprawy finansowe, zawsze najpierw przyjmujemy zaliczkę, już sprawdzę, ile wstępnie będzie ona wynosić... — turianin nachylił się do komputera, szukając najwyraźniej ceny, jaką musiał zapłacić ktoś inny za Artura. Wyglądał przy tym niewinnie, jak chociażby pracownik banku sprawdzający zdolność kredytową swojego klienta. Był profesjonalny i spokojny, traktując pana Tsugę z należytym szacunkiem, wiedząc że ten zostawi sporo kredytów w kiesie ich organizacji.
Oczywiście, że oferujemy, jednak ja się już tym bezpośrednio nie zajmuję. Mogę jednak skontaktować pana z odpowiednimi przedstawicielami, którzy uzg... odnią? — alfons urwał wpół słowa, wpatrując się intensywnie w zawartość terminala, na początek ze zdziwieniem, jednak w kolejnych sekundach lekko kuląc się w sobie. Emanował mieszaniną poddenerwowania i strachu, a jego kolejne słowa wyjaśniły powód tak nagłej zmiany zachowania. — Ja... przepraszam za zamieszanie, panie Tsuga, ale pański wybór został właśnie... sprzedany, z zaakceptowaną transakcją. Proszę się jednak nie martwić, znajdę dla pana coś innego, oczywiście z rekompensującą zniżką na nasze usługi! — Angus był dobrym aktorem, ale nagła sytuacja, która wybiła go z rytmu, pozwoliła ujrzeć Erichowi, że próbuje zachować twarz i ewidentnie coś kręci ponad to, że najwyraźniej Foxley został już komuś sprzedany.

[h3]DRUŻYNA TANGO[/h3]

Asari zerknęła na odchodzącego Carlosa dziwnym wzrokiem – może nie oznaczał on wyrzutów sumienia, ale zdecydowanie czuła się lekko głupio; nie wiadomo było tylko, czy w stosunku do Browna, którego nie ostrzegła, czy do kogoś innego, kto wchodził tam przed nim. Ta osoba zaś, niebieskowłosa dziewczyna o drobnej sylwetce i w luźnych ubraniach, będąca nikim innym jak poszukiwaną przez nich Sashą, przepchnęła się między podpitymi klientami prosto do felernego przejścia, znikając za nim zaraz najwyraźniej w poszukiwaniu Yeleny, a chwilę po niej zrobił to Brown.

W tym czasie Crassus doskonale bawił się ze swoją prostytutką, mając chwilo jedynie problemy z natrętnymi gapiami, którzy na dodatek wyciągnęli swoje pistolety. Na ich widok stojąca w objęciach turianina Yelena zdrętwiała, patrząc na batarian z szokiem wymalowanym w oczach. Ewidentnie było po niej widać, że nie spodziewała się gości, ani nawet chyba zbytnio nie wiedziała, o co im chodziło, szczególnie gdy była odsuwana do tyłu. Stając za plecami Curio, zapytała jedynie: — Poczekamy...? Co się stało, po co tu jesteście? — w pierwszej chwili zerknęła na swojego klienta, chyba obwiniając go o obecną sytuację i być może nawet podejrzewając, że to z jego powodu pojawiła się tutaj ochrona. Ci natomiast syknęli jedynie, uciszając kobietę i nie przestając celować z broni.
Ich spojrzenie spotkało się z najemnikiem, który zachowując rezon, zaczął im delikatnie grozić spuszczeniem łomotu, używając przy tym klasycznego tekstu o zamykaniu się z wrogiem w pomieszczeniu. Chociaż więc zabrzmiał wyjątkowo zastraszająco, batarianie spojrzeli po sobie z uśmieszkami błądzącymi po twarzy. — Dwóch przeciw jednemu, faktycznie jesteśmy w dupie — parsknął ten stojący po prawej, kręcąc głową i odchodząc od drzwi, zmieniając pozycję pistoletu w ręce na taką, w której wygodnie byłoby mu uderzyć w coś lub kogoś z kolby. Nie spodziewał się jedynie, że także Crassus ma swoje sztuczki, które teraz postanowił wykorzystać.
W akompaniamencie cichego przekleństwa nadchodzącego ochroniarza oraz okrzyku Yeleny, Curio uruchomił swój tryb kamuflażu, zlewając się po sekundzie w jedność z tłem. Batarianie natychmiast unieśli bronie, stając się gotowymi do ewentualnego kontrataku, obserwując uważnie dosyć niewielki pokój, po którym turianin zaczął się poruszać cichym krokiem, podchodząc w końcu do drzwi i otwierając je, być może licząc na małą dywersję i pojawienie się Carlosa. Nie spodziewał się jedynie, że za nimi ujrzy zaskoczoną dziewczynę pasującą do opisu tej, która porwała Foxleya.

Carlos nonszalancko w tym czasie wkroczył do korytarza, który jak się okazało był po prostu dalszą częścią burdelu - a raczej tą właściwą, w której spotykali się klienci i usługodawcy. Przejście miało kilka metrów, zaś na jego końcu podchodziła do drzwi Sasha, jeszcze nieświadoma tego, że za nią znajduje się najemnik. Brown widział więc, jak jej dłoń sięga do panelu otwierającego przejście, ale szybciej ono otwiera się samo, a zaszokowana dziewczyna stoi przez sekundę, wpatrując się w coś, co jeszcze nie było widoczne dla oczu najemnika.
Sasha dopiero po krótkiej chwili odsunęła się gwałtownie od przejścia, sięgając pod ubranie i wyjmując spod niego pistolet. Wyglądała na wyjątkowo przerażoną, szczególnie, gdy batarianie ujrzeli jej sylwetkę. Ten przy drzwiach, nieświadomy chyba, że to Crassus otworzył drzwi, a nie Sasha, natychmiast przesunął się i celując w dziewczynę, stanął w progu.
Sasha? — zdążyła jedynie słabo zapytać Yelena, zanim została z cienkim piskiem chwycona pod ramię przez tego samego ochroniarza, który chciał przedtem przywalić Curio. Tym razem jednak lufa pistoletu wylądowała przy skroni prostytutki, która zaczęła rozglądać się rozpaczliwie po pomieszczeniu chyba w poszukiwaniu jakiegoś ratunku. — Sasha... co ty zrobiłaś?
Opuść tę broń, jak chcesz, żeby twoja siostra nie zarobiła kulki w łeb — warknął stojący bliżej Crassusa zbir, postępując krok do przodu, niejako mijając najemnika. W tym czasie Sasha, opierająca się teraz o przeciwległą ścianę, zerknęła panicznie na miejsce, z którego przyszła, widząc tam teraz Carlosa. Jeszcze bardziej spanikowana na chwilę przesunęła swój pistolet w jego stronę, uważając go chyba za jednego z tamtej bandy i drżącymi dłońmi faktycznie opuszczając powoli swój pistolet.
N-nie wiem, o co wam chodzi, ja... — zaczęła, ale wyjątkowo szybko wyłapała zaskoczone spojrzenie batarianina, który także spostrzegł Browna i wycelował w niego. Crassus stojący w środku nie widział, kto jest na zewnątrz, ale lekko spanikowany wzrok batarianina sugerował, że być może pojawił się nieproszony gość.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Alana Luccarius
Awatar użytkownika
Posty: 100
Rejestracja: 23 sty 2016, o 23:42
Miano: Alana Luccarius
Wiek: 34
Klasa: Adept
Rasa: Turianin
Zawód: major Hierarchii, kabalim Surrexis
Postać główna: Rebecca Dagan
Lokalizacja: Palaven
Status: Podlega obserwacji ze względu na zaburzenia neurologiczne i posiadany implant. Oficerem ją nadzorującym jest Caius Varril, członek Kabały.
Kredyty: 27.930
Medals:

Re: Ulice Omegi

13 mar 2022, o 16:09

Powiedzieć, że słowa kobiety jej nie przekonały, to jak nic nie powiedzieć. Ekipa na górze potrafi zająć się awanturującymi klientami. Świetnie, to całkiem dobra wiadomość - a przynajmniej byłaby taką, gdyby miały pewność że owym klientem nie jest ktoś z ich radosnej grupki. Dalsza część wyjaśnień także nie brzmiała lepiej, bo nie tylko nie tłumaczyła, co tak naprawdę się działo, a nic poważnego z oczywistych względów nie było wystarczające, by Alanę uspokoić. Mrużąc oczy, turianka odetchnęła cicho, zerknęła na Fulvinię, wreszcie z leniwym uśmiechem zwróciła się ponownie do towarzyszącej im kobiety.
- Może jednak powinnyśmy to sprawdzić - rzuciła z wahaniem, jakby nie zdecydowana, czy woli warować jak wierny pies pod drzwiami pokoju, w którym znikł jej szef, czy jednak rzucić okiem na potencjalną rozróbę w sali wyżej. - Gdyby coś jednak się stało, pan Tsuga... - z teatralną manierą przeciągnęła pseudonim Ericha, jakby podkreślając, że owszem, Shaw tak się nie nazywa, ale przecież profesjonaliści nie wydają nazwisk swoich pracodawców. - Pan Tsuga nie przyjąłby wyjaśnień, że zaufałyśmy tutejszej ochronie. - Roześmiała się krótko, chcąc jak najlepiej wpasować się w rolę zblazowango bodyguarda. - Nasz szef nie należy do specjalnie litościwych, a wypierdolenie nas na zbity ryj to najłagodniejsza z dostępnych opcji - parsknęła cicho. Nadal nie czuła się w swej roli za dobrze, ale im dłużej udawała, tym mimo wszystko swobodniej się czuła. Nadal nie była pewna, na ile wiarygodnie realizuje powierzone jej zadanie, ale skoro dotąd ich nie załatwili, to chyba nie było tak źle, co? Zdawała sobie wprawdzie sprawę, że im bardziej próbuje kombinować i im więcej stara się wyciągnąć z kobiety, tym większe ryzyko, że jednak ktoś ich zdemaskuje, ale... Cóż. Samo przyjście tutaj było już ogromnym ryzykiem. Skoro jednak się tego podjęli, wypadałoby dociągnąć to do końca, w taki bądź inny sposób.
Rozprostowując plecy, kątem oka obejrzała się za siebie, jakby spodziewając się, że drzwi za nimi zaraz otworzą się, wypuszczając dumnego jak paw Shawa, prowadzącego na smyczy poszukiwanego przez nich Foxleya. Wyobrażając sobie tę scenę, uśmiechnęła się pod nosem przelotnie. Po czymś takim zdecydowanie miałaby co opowiadać swojej kabale. Chłopaki nie wybaczyliby jej, że nie zabrała ich ze sobą.
ARMOUR # CASUAL #NPC # BASILISK

ObrazekObrazek

+ 5% obrażeń od mocy
+ 5% obrażeń przy ataku wręcz
+ 10% premii technologicznej
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Erich Shaw
Awatar użytkownika
Posty: 95
Rejestracja: 3 lut 2015, o 22:46
Miano: Erich Shaw, "Epsilon"
Wiek: 29
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Agent Cerberusa, cyngiel do wynajęcia
Postać główna: Vegz
Lokalizacja: Nos Astra, home sweet home
Kredyty: 20.085
Medals:

Re: Ulice Omegi

14 mar 2022, o 11:42

Erich słuchał mężczyzny w milczeniu, skinąwszy tylko lekko głową, gdy ten wspomniał o zaliczce.
- Naturalnie - rzucił obojętnym tonem, wewnątrz jednak kalkulując intensywnie swoje następne ruchy. Prześlizgnął się spojrzeniem po turianinie, obserwując jak ten pracuje przy terminalu, a następnie po jego komputerze oraz omni-kluczu umieszczonym na przedramieniu. Jeżeli Angus wezwałby transport, to ich cel praktycznie trafiłby w ich ręce. Odebranie go porywaczom, gdy tych była przytłaczająca przewaga, stanowiło co prawda problem zupełnie innej natury, ale był to problem nad którym mogli się zastanowić w przeciągu tych kilkunastu minut między zakończeniem transakcji, a przylotem młodego Foxleya. Nie był to idealny plan, szczególnie że preferował mieć swoje zlecenia zaplanowane od punktu A aż do punktu Z w absolutnej całości jeszcze nim rozpoczął misję, ale był jedyny jaki w tej chwili posiadali.
Pytanie o zakup niewolnika było tylko wybiegiem do kupienia czasu, metodą na dodatkowe zarzucenie sieci dookoła i tak już urobionego Angusa. Shaw przekrzywił lekko głowę i chciał otworzyć usta, żeby zapytać o coś jeszcze, ale nagłe zaskoczenie na twarzy turianina sprawiło, że tego zaniechał. Dopiero po chwili dotarło do niego znaczenie jego następnych słów, wywołując tym razem szczere zmarszczenie brwi.
- Mój wybór został sprzedany w tej chwili? - powtórzył za nim, obserwując jego zmieszaną twarz. Komplikacje.
Jeżeli poprzedni kupiec rzeczywiście w tym momencie zaakceptował transakcję i przelał pieniądze, to ruch piasku w klepsydrze której tak się obawiali, właśnie się rozpoczął. Oznaczało to, że młody Foxley zostanie przygotowany i odesłany bóg wie gdzie, trafiając w ręce anonimowej szumowiny podobnej do tych, którzy tu bywali i tego, którego udawał on sam. Z drugiej strony twarz Angusa sugerowała dodatkowe niewiadome, które kryły się za tą decyzją, ale odpowiedzi na te pytania czaiły się na odwróconym od niego ekranie monitora.
Wypuścił z siebie powoli powietrze, czując jak jego ciało się rozluźnia, gdy implikacja tych informacji sprawiła, że decyzja zapadła.
- Myślę, że nie będzie takiej potrzeby - odezwał się chłodnym tonem, podnosząc się z fotela. - Mój czas jest zbyt cenny na puste oferty, Angusie - rzucił oschle, obserwując turianina z góry. Pozwolił sobie na kilka sekund udawanego rozważania, nim jednak po chwili wyciągnął do niego dłoń. - Ale ze względu na to, że zostałem tu całkiem... znośnie przyjęty, rozważę twoją następną propozycję w przyszłości, jeżeli przygotujesz mi odpowiednią listę - dodał łaskawym, na poły polubownym tonem.
Wyciągnięta dłoń miała być gestem na poły pożegnalnym, na poły biznesowym. W rzeczywistości była jednak tylko środkiem - jak tylko turianin się podniósł i ją uścisnął, Erich zamierzał aktywować omni-ostrze w drugim ręku, przyciągnąć mężczyznę za nią do siebie i przebić mu nim gardło, a następnie trzymać tak długo, aż przestanie się ruszać, wciąż unieruchamiając rękę i trzymając go z dala od biurka oraz potencjalnych miejsc, które mogłyby służyć do awaryjnego uruchomienia alarmu lub wezwania ochrony.
Musiał zajrzeć do terminala. Jeżeli miał rację, to ten zawierał odpowiedzi, których potrzebowali, włącznie z ostatnią informacją która wcześniej tak zaskoczyła Angusa. Wyeliminowanie go po cichu i przegrzebanie jego dokumentów wydawało się bezpieczniejsze, niż pochwycenie żywym i przesłuchanie, gdy za drzwiami czaiła się ochrona. A jeżeli nie...
Dobrze że droga ewakuacyjna była blisko.
THEME    ☉    ARMOR    ☉    CASUAL    ☉    FORMAL   ☉    VOICE
ObrazekObrazek
+20% pancerza         Udźwig podnoszonych przedmiotów +3         Celownik termiczny (+2)
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Crassus Curio
Awatar użytkownika
Posty: 227
Rejestracja: 1 cze 2021, o 12:28
Miano: Crassus Curio
Wiek: 36
Klasa: Szpieg
Rasa: Turianin
Zawód: Najemnik. Ale taki legendarny!
Lokalizacja: Gdzieś w kosmosie
Kredyty: 70.650
Medals:

Re: Ulice Omegi

14 mar 2022, o 16:42

Zrobiło się dziwnie, nawet bardzo dziwnie. A to miał być dopiero początek. Widząc ewidentne zaskoczenie jak i strach w reakcji Yeleny, nie mógł być nie zaskoczony. W pierwszej sekundzie postawił na to, że prostytutka działa w komitywie z tymi dwoma czterookimi. A jednak nie. Na moment spotkali się wzrokiem i ten jeden raz, Crassus był szczerze zdziwiony na równi z Yeleną.
Malutki blef Curio też nie siadł za dobrze. Zdarza się. Akurat ci batarianie nie byli miękcy w uszach. I w sumie byli uzbrojeni, nie dziwota. Jednak skoro Crassus powiedział A, to teraz wypadałoby powiedzieć B. W głowie turianina urodził się już pewien plan zakładający drobną dywersję. Teraz cała nadzieja w Kamuflażu.
- A żebyś wiedział. - ani trochę nie zszedł z tonu. Był w końcu potężnym najemnikiem, który miał im nakopać do dupy. Co prawda pierwsza faza planu zakłada coś zupełnie innego ale czas pokaże.
Obdarzył wścibskich cyngli uśmieszkiem i poruszył nadgarstkiem, aktywując program Kamuflażu Taktycznego. Ten załadował się bez błędów, co Curio przyjął z olbrzymią ulgą. Zaś jego ciało zlało się otoczeniem. Teraz inicjatywa należała do turianina i nie zamierzał mitrężyć czasu. A nie miał go za wiele. Od razu więc ruszył w kierunku drzwi, a dokładniej to do ich terminalu. Ustawił się z boku framugi i pacnął dłonią w przycisk otwarcia. Oto pierwsza część planu, sprawić aby batarianie myśleli, że Curio uciekł przez drzwi. Nic bardziej mylnego, Crassus postanowił zostać w pomieszczeniu. Jedynie zerknął w pusty korytarz… I właśnie. Nie był pusty.
Turianin spojrzał prosto w oczy dziewczyny, choć ta nie mogła go widzieć. Momentalnie rozpoznał cel całej tej eskapady. Sasha sama przyszła w jego ręce, tylko jak ją teraz ująć? Zrobiło się dziwniej, a to wcale nie koniec.
Jeden z batarian pochwycił Yelenę, podczas gdy jego kolega wymierzył w Sashę. Grozili sobie, nie wiedzieli co się dzieje, sytuacja stawała się coraz bardziej intensywna. I wtedy dołączył kolejny gracz. Curio nie widział kto to był ale zauważył po zachowaniu czterookich, że mieli kolejnego gościa. Co tu się, w ryj volusa, odpierdala? Przez ułamek sekundy Crassus był kompletnie zagubiony. Jego plan spotkał się z twardą rzeczywistością, w myśl powiedzenia słynnego turiańskiego generała: “Planowanie jest wszystkim, plany są niczym.”
Improwizacja miała okazać się wszystkim w tym wypadku. W założeniach turianina w tym meksykańskim impasie brały udział co najmniej trzy stronnictwa. Należało więc uprościć sytuację i jednego z nich się pozbyć. Jako, że mieli dorwać Sashę, a Yelena okazała się jej siostrą to nowy plan ułożył się sam. Eliminacja batarian i wykorzystanie Yeleny jako dźwignię na Sashę, jeśli zajdzie taka konieczność. Proste ale nie łatwe. Yelena musiała przeżyć.
Crassus zaś musiał działać szybko, bo i czasu zostało bardzo niewiele. Przemieścił się za batarianina trzymającego zakładniczkę, a dokładniej to od strony ręki w której batarianin trzymał broń wycelowaną w Yelenę. Będąc na swojej pozycji, Curio przeszedł do działania. Całym ciałem wbił się w batarianina, jedną dłonią wybijając w powietrze jego rękę z bronią, aby nawet w razie wystrzału nie trafił Yeleny. Druga ręka zaś aktywowała omni-ostrze, które turianin wycelował w bok szyi czterookiego z nadzieją, że ten wyprawi się na tamten świat od razu. Nie miał pojęcia, co będzie potem, ale wysunął się przed Yelenę i jeśli miał możliwość, to od razu ruszył do ataku na drugiego cyngla. A co.
VӨICΣ | ƬΉΣMΣ | FΣVΣR ObrazekObrazek Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Centrum Omegi”