Wyświetl wiadomość pozafabularną
[h3]DRUŻYNA AMIGO[/h3]
Zabawa w menadżera klubu nocnego z nielegalną nawet na standardy Omegi działalnością wymagała stalowych nerwów i multitaskingu. Kolejne wiadomości napływały, gdy alarm wzniecony przez dwójkę panów u góry roznosił się między personelem zaniepokojonym bezpieczeństwem klientów. Mając jednak jako takie rozeznanie w sytuacji ze strony Crassusa, Erich był w stanie zacząć rozsyłać kolejne wiadomości.
Pierw w ruch poszła ewakuacja. Tuż po wysłaniu informacji o tym do dosłownie każdego pracownika, nadeszły kolejne komunikaty, w których ochrona zaczęła zdawać sprawozdania o przejmowaniu kolejnych klientów na dole i wysyłaniu ich przez kolejne wyjścia ewakuacyjne, których okazuje się, że było więcej, niż tylko to przy ich miejscu. Ponadto ewakuację rozpoczęto także na górnym piętrze, pilnując przy tym, aby nie było za dużo chaosu. Na razie wszystko szło gładko, szczególnie, gdy jeden z
pracowników po upewnieniu się, że chodzi mu o cały budynek, potwierdził jego rozkaz alarmu przeciwpożarowego. Niedługo po tym wszędzie zaczęły wyć alarmy, światło zamigotało i uruchomiły się awaryjne systemy gaszenia pożaru... wszędzie, nawet w gabinecie Angusa.
Wysyłając wiadomość do nieznanego zbira informującego na bieżąco o sytuacji w samym sercu gangu, w jednej z szuflad turianina Erichowi udało się znaleźć chusteczki, dzięki którym zmył krew z napierśnika, jednocześnie czując spływającą z niego wodę ze spryskiwaczy, które wychynęły z sufitu. Przekładając ciało menadżera klubu na fotel, widział kolejne krople ciemno-niebieskiej krwi mieszające się na wilgotnej podłodze i znaczące kolejne ślady zbrodni. Gotowy do drogi, zerkając ostatni raz na komunikator turianina, zobaczył kolejny napływ wiadomości.
Nie, ale wiemy gdzie jest
Widziano ją w klinice w Gozu
Myślisz że pomogła temu młodemu??
[NOWA]wysyłam tam ludzi
prawdopodobnie
i tak jest na tyle tępa, że nie ogarnęła, że wiemy o niej
chuj z tym
weźcie ogarnijcie jej siostrzyczkę przy okazji
Naomi w tym czasie, wcześniej na jego zdanie potwierdzając jedynie, że poczeka w takim razie, odesłała również potwierdzenie, dobijając się ponownie, tym razem bezpośrednio do pana Tsugi, wspominając o gotowości do ewakuacji. Zanim jednak Shaw otworzył drzwi, miał okazję usłyszeć i zobaczyć raporty z ewakuacji.
Chciał chaosu, a więc go dostał. Początkowo wyprowadzanie klientów frontowym wyjściem działało efektywnie, jednak szybko część zakapiorów, uzbrojona, po alkoholu, gdy tylko przerwano im igraszki, zaczęła się buntować. Ktoś odstrzelił jedną z pracownic, a jeszcze inna dwójka widząc zablokowane przez inne osoby przejście, zaczęła się strzelać, a pozostali na chama zaczęli przepychać się do wyjścia. Ba, ochrona zaczęła prosić o wsparcie – kolegów z dołu, jak i możliwego nadesłania najemników Latarników.
W tym czasie dziewczęta za drzwiami miały okazję zobaczyć, jak Naomi podchodzi do drzwi i puka do nich, dopytując czy wszystko w porządku. Stojąc w strategicznym miejscu, były gotowe na reakcję, gdyby ochroniarka chciała wejść do środka. Odezwanie się Ericha początkowo nie wywołało w niej żadnych emocji, ale po sekundzie namysłu odsunęła się, zerkając ciągle na klucz. —
Proszę wołać w razie czego! — odparła tylko, spoglądając na Alanę udającą zatroskaną. —
To nic poważnego — odparła, jednak wyraźne spięcie na jej twarzy i pewna gotowość do działania sugerowały coś całkiem innego.
Kolejne piknięcie zaalarmowało ją bardziej. Zniecierpliwiona, rozglądając się wokół, postąpiła krok do przodu, wyraźnie nie wiedząc, co ma zrobić. Zanim jednak zrobiła coś głupiego, do uszu turianek dotarł wizg sygnalizujący alarm przeciwpożarowy, po którym zaraz z sufitu wychynęły czujniki i woda, która spłynęła po ich ramionach. Z głównej hali odezwały się pierwsze podniesione głosy klientów, prawdopodobnie tak samo zdezorientowanych, jak Alana i Fulvinia... nie mniej jednak, jak Naomi.
Wtedy też kolejny sygnał w jej komunikatorze chyba coś rozjaśnił w zmąconej głowie, bo kobieta zerknęła na swoje nowe koleżanki całkiem poważnie mówiąc: —
Pan Angus rozkazał odeskortować was wyjściem ewakuacyjnym — tuż po tym ponownie zastukała głośniej w drzwi, krzycząc do Ericha: —
Panie Tsuga, mam za zadanie pana ewakuować! Im szybciej, tym lepiej dla nas!
Drzwi tuż po tym rozsunęły się, ukazując w przejściu Ericha, a za nim – odwrócony fotel, na którym siedział Angus. Naomi instynktownie zerknęła za ramię mężczyzny, ale najwyraźniej nie zauważyła nic niepokojącego, tylko skinęła Tsudze głową i podeszła do drzwi ewakuacyjnych, odblokowując je i osłaniając przód z wyciągniętym już karabinem. Ich oczom ukazała się klatka schodowa oświetlona awaryjnymi ledami – wskazując im zaś schody w górę, ruszyła nimi. Gdzieś z tyłu słychać było hałas, ale nie przejmując się nim, trójka szybkim krokiem weszła na górę po pokonaniu nieskończonej wręcz ilości schodów. Przechodząc przez drzwi, znaleźli się na zewnątrz – w bocznej alejce, między dwoma wysokimi budynkami, z lewej strony mając ślepy zaułek, z prawej przejście zakręcające w prawo. Naomi poprowadziła ich tamtędy, podczas gdy przez uchylone okna wychodzące najwyraźniej do pokoi, a także z przodu budynku, dobiegały kolejne krzyki i strzały.
[h3]DRUŻYNA TANGO[/h3]
Za drzwiami słychać było kolejne krzyki, w tym te wygrażające ich małej grupce. Ktoś, zapewne kolejny ochroniarz ciągle dobijał się do panelu, starając się go odblokować po małej akcji Sashy; ta zaś aktualnie była zbyt zaaferowana swoją siostrą, która wedle wprawnego oka Crassusa przyzwyczajonego do obserwacji ran potrzebowała opieki medycznej. Bez tarcz, które przyjęłyby na siebie większość impaktu, a już szczególnie bez pancerza, kobieta w lekkich ciuszkach miała na brzuchu potężną szramę, z której gęsta, czerwona krew barwiła powoli podłogę wokół niej.
—
D-dziękuję — rzuciła jedynie, odsuwając się i posłusznie stając przy przeciwnej stronie framugi do Carlosa, ciągle przy tym zerkając na Yelenę, którą zajął się Curio. Wykorzystując własny medi-żel, zdołał zasklepić jej ranę i prawdopodobnie ulżyć, gdyby nie była nieprzytomna, ale dla kogoś nieprzyzwyczajonego do walki musiał to być spory cios. Wysyłając zaś pytanie do Ericha i dziewczyn, szybko dostał od tego pierwszego odpowiedź o nadchodzącej pomocy.
Podczas gdy obaj aplikowali żele, dziewczyna postanowiła odpowiedzieć na zadane pytania. —
Sasha. Te okna przeważnie są zablokowane, ale można je chyba wybić, tylko będzie za dużo szkła. Wy sobie poradzicie, ale Lenę jeszcze bardziej poranimy w ten sposób — powiedziała. Jak na zawołanie, głośny dźwięk wydarł się ze ścian, alarmując zgromadzonych wokół o
pożarze i uruchamiając ukryte w suficie czujniki automatycznie rozpryskujące po całym pokoju wodę. Farbowane włosy dziewczyny i potargana fryzura Carlosa natychmiast przylepiły im się do twarzy, zaś wszystkie krwawe ślady poczęły rozmywać się po napierśnikach i podłodze.
Jak na zawołanie krzyki na zewnątrz nasiliły się, jednak nie były kierowane do nich, a raczej do czegoś, co działo się za drzwiami. Wśród wycia alarmu kilka słów zostało wyłapanych przez ekipę – coś o uspokojeniu się, o rozkazach... zaś w końcu przytłumiony wystrzał i po chwili kolejny. System obchodzący zamek zatrzymał się w miejscu, a okna przy suficie samoistnie odblokowały się i uchyliły, by zapobiec zadymieniu lokalu. —
Albo można je po prostu otworzyć — dorzuciła wyraźnie zdziwiona chaosem, który zaczął się za jej plecami dziać. Nie wyglądała, jakby cokolwiek podejrzewała; być może w jej oczach Crassus i Carlos byli kolejnymi klientami zaplątanymi niechcący w wewnętrzne porachunki.
Nie tracąc więc czasu, czwórka zaczęła się wygrzebywać, najpierw uchylając na oścież okna, które mądrze zasłaniały całkowicie widok na jakąś brudną, boczną uliczkę. Jeden po drugim, wspomagając się i delikatnie przenosząc ranną Lenę, wyszli. Przed sobą mieli zastawioną kontenerami boczną ulicę, która zakręcała gdzieś na lewo. Na prawo znajdowało się znajome już im wyjście i kręcące się parę osób, głównie wkurzonych klientów, którzy darli się do pojedynczych jednostek ochrony.
[h3]WSZYSCY HEHE[/h3]
Gdy Erich, Alana i Fulvinia zakręcili z eskortującą ich Naomi za prawy róg, ich oczom ukazała się interesująca scena. Przy jednym z otwartych na oścież okien prowadzących do burdelu stał właśnie Carlos i Crassus, niosący jakąś ranną, nieprzytomną kobietę i stojący obok znajomej, niebieskowłosej postaci, którą ich trójka widziała jeszcze podczas odprawy u Foxleya. Nieco inaczej widzieli to panowie, którzy ledwo wygrzebując wszystkich z wyjącego alarmami domu towarzyskiego, zobaczyli od swojej lewej strony wyłaniającą się trójkę ich towarzyszy idących za uzbrojoną kobietą, która na ich i Sashy widok natychmiast zatrzymała się i uniosła karabin do ramienia.
—
Stać i nie ruszać się! — krzyknęła ostrzegawczo, zatrzymując
pana Tsugę i jego ochroniarki za sobą, celując zaś prosto w Sashę. Na szybko przeklikała coś na swoim omni-kluczu, najpierw krzycząc jeszcze do uciekinierów z górnej części: —
Albo idziesz ze mną po dobroci Sasha, albo zacznę strzelać — mówiąc to, przesunęła lufę w stronę nieprzytomnej Leny. Następnie odwracając się lekko do Ericha, rzuciła także do niego: —
Spokojnie panie Tsuga, za chwilę zażegnamy kryzys.
Wyświetl wiadomość pozafabularnąDedlajn to 3 kwietnia EOD
Macie szansę uniknąć rozlewu krwi, ale w razie czego deklarujcie swoje akcje. Pozwolę przed poczatkiem ewentualnej walki wyciągnąć bronie itp. Carlos może sobie wybrać, czy chce wyciągnąć broń, czy wysmarować się omni-żelem
Crassus
Tarcze: 575
Pancerz: 650+160=800
-1 omni-żel
Carlos
Tarcze: 400
Pancerz: 585
-1 medi-żel, usunięty status Ranny I[/color]