[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=iQgyK61uBMw[/youtube]
Po przekazaniu wszystkich istotnych informacji, zaspokajając tym samym głód swoich załogantów, Vergull skierował się do swojej kajuty kapitańskiej. Miał kilka godzin na rozmyślania, a także na odpoczynek. Mimo iż długo wyleżał na łóżku pod wpływem ran na lodowej planecie, to dalej czuł się jak zabity. Musiał odpocząć, choć na chwilę. Co ciekawe, nie były to żadne rany cięty, czy kłute spowodowane coś zagrażającego jego zdrowiu. Było to zwykły przyduszenie i brakiem tlenu w organizmie. Zaczął powoli sobie przypominać tamten czas jak szedł przez śnieżne pustkowia gdzie miał ich odebrać Hunter. Kersan o mało co się wtedy nie przydusił. Tak, tak właśnie było. Wspomnienia wracały jak kamień w wodę, a duma kapitana była nadszarpywana do takiego stopnia, że o mało co nie wybuchnął. Popełnić tak głupie błędy. Perspektywa śmierci przez uduszenie nie byłaby godną śmiercią dla turianina, a już na pewno dla Vergulla. Na szczęście plus był taki, że gdyby naprawdę zginął, to uratowałby życie swojemu towarzyszowi broni. Dla niego rzecz jasna to była marna pociecha i dobra wymówka, bowiem by wymazać grzechy swojej rodziny i honoru, musiał zrobić o wiele więcej. Poświęcenie było niczym w tej kwestii. Vallokius szedł spokojnym krokiem wzdłuż swojego statku w milczeniu. Nie chciał by mu przeszkadzano w konsternacji co też doskonale było widoczne po jego mimice twarzy i skupieniu. Jeśli by ktoś taki się znalazł, musiałby mieć naprawdę solidny powód by zawracać mu teraz głowę. Żeby jednak tak się nie stało, w pewnym momencie przyśpieszył nieco kroku. Tak też po chwili, dotarł do swojego miejsca przeznaczenia. Wszedł do środka pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi. Oddał się medytacji i modlitwie, a na koniec odpoczynku. Trwał chwilę to prawda, ale nie potrzebował wiele do regeneracji. Przyzwyczaił się już do tego. Gdy nastąpiło wezwanie, obudził się na ciężkim krześle nad datapadem. Przetarł pazurami skryte za rękawicą oczy, po czym wstał równo na nogi, kręcąc głową na boki i wyginając do przodu i tyłu swoje biodra i ramiona. Aż miło było posłuchać strzelanie kości. Nawet nie spostrzegł, że był cały czas w pancerzu. Chodził w nim już na tyle długo, że traktował go jak swoją drugą skórę. A był to pancerz doskonale dopasowany do ciała turiańskiego szturmowca. Lekki, nie sprawiający problemów w ruchu, a także dobrze ochraniający ciało. Czuł się w nim już można by rzec jak w ubraniu. Nie mniej, krótka gimnastyka, sprawdzenie coś jeszcze na omni-kluczu, a następnie udał się do centrum dowodzenia. Gdy już dotarł, zajął swoje miejsce na krześle kapitańskim. Rozsiadł się na nim znanie już praktycznie całej załodze i wysłuchał raportów. Przytaknął głową kiedy skończyli -
Dobrze. Połączcie - odpowiedział Kersanowi jak ten przekazał mu, iż dowództwo chciała nawiązać kontakt i wprowadzić wszystkich w przebieg misji. Vergull słuchał ze zmrużonymi oczami. To było okazanie jego skupienia i powagi. Zawsze nią okazywał, nawet jeśli misja była przesadzona, bądź śmieszna. Kiedy przekaz się skończył, Vallokius skrzywił się. Nie podobał mu się opis Illum. Domyślał się, że wkroczą w śmietnik przesycony bagnem i korupcją. A już tym bardziej, że mieszkał i bytował w niej ich wtyczka z informacjami, z którym mieli nawiązać kontakt. Odwrócił lekko głowę ku Kersanowi, mówiąc -
Znajdź tego Lantyrusa Derima i umów nas na spotkanie w jakimś cichym i nie rzucającym się w oczy miejscu z dala od miejscowych gapiów - następnie spojrzał na Desana, kontynuując -
Udam się z Zeervusem w towarzystwie Aecterus do miejscowej ambasady i załatwię wszystkie formalności. Do tego czasu, przejmujesz dowodzenie. Utrzymujcie pozycje i informuj mnie gdyby przyszły jakieś niespodziewane wieści z dowództwa - tamten tylko kiwnął lekko głową. Jeśli porucznik znajdował się tuż przy nim, to tylko obrzucił go krótkim spojrzeniem bez wyrażania żadnych słów czy też pytając co o tym myślał. Toteż skończywszy wydając polecenia, wstał i udał się do zbrojowni. Sam, jeśli porucznik miał jeszcze jakieś pytania na mostku do Demrilla. Kiedy już wreszcie się uszykował, przeczekał wraz z dyplomatką na Zeervusa, bądź też nie czekali jeśli już był gotowy i im towarzyszył. Tak czyś jak, wyszli razem, stawiając stopy na tym przesiąkniętym złem miejscu. W oczach Vallokiusa, miejsce to było jak każde inne w galaktyce prócz Palavenu. Brudem. Miał na sobie założony hełm, gdzie można było się domyślać dlaczego, oraz karabin typu Phaeston. Odkąd zainstalowano przez Hierarchię oprogramowanie omni-ostrzy, przestał używać swojego tytanowego noża. Nie był mu już potrzebny, ale kto powiedział, że nie mógł wykorzystać go jako trofeum i pamiątkę? Pomógł mu w różnych sytuacjach, więc zasłużył na odpoczynek. Musiał też w niedługim czasie wymyślić imię dla tej broni jeśli chciał jej uczynić taki honor. Kątem oka zerkał na dyplomatkę, która była gustownie ubrana niczym Lord. Ucieszył go widok, iż przywdziała szaty na pancerz. To był dobry zabieg, który na pewno zaoszczędzi im czasu. A już z pewnością na niepotrzebną garderobę Qeirany. Nie wpatrywał się w nią długo ani też za długo jej nie podziwiał. Mieli teraz ważniejsze zmartwienia na głowie. Zbliżała się ku nim pewna asari w towarzystwie dwóch blaszaków. Kapitan wyprostował się dumnie, mrużąc oczy w pogardzie i kładąc ręce do tyłu. Podążył za dyplomatką , będąc bardziej jej eskortującym ochroniarzem niżby przełożonym. W sumie to nigdy nie traktował ją w taki sposób odkąd się zjawiła. Pomagała im i była ważnym gościem. Coś w rodzaju politycznego i dyplomatycznego wsparcia dla okrętu na przebieg misji. Możliwe nawet, iż była w kręgu polityczno-wojskowym ważną osobistością, która też nie dołączyła do Vergulla z czysto hipotetycznych powodów. Możliwe, że tak naprawdę miała za zadanie nadzorować jego jak i załogę by czegoś nie wymyślili. Jeśli tak, nie dbał o to tak czyś jak. Póki co, traktował ją na równo z Desanem. Nawet nie spostrzegł, ani nie zainteresował się jak już rozmawiali. Obserwował otoczeniu czy aby nie byli obserwowani przez kogoś niepowołanego. Wyostrzał swoje wszystkie instynkty, wspomagane najnowszą technologią pancerza.