- W ochronie? Tego się w sumie nie spodziewałam - uśmiechnęła się do niego, nie zdając sobie sprawy z tego, jak bardzo ogólnikowa była jego odpowiedź. Sam przecież nawet nie wiedział na czym będzie polegać teraz jego praca. Zaczęła się zastanawiać, czy przypadkiem nie będzie musiała czegoś sobie znaleźć za jakiś czas. Nie była pewna, czy do Ericha może się odzywać, bo przez niego mogli też trafić do niej. Ale na razie było ją stać na wszystko, czego potrzebowała, będzie się zastanawiać jak przyjdzie co do czego.
- To było dawno temu. Ale ciebie raczej nie spotkałam. Zapamiętałabym - napiła się i utkwiła wzrok w papierosie Strikera. Ostatecznie po chwili namysłu wyciągnęła z torebki paczkę swoich, wiśniowych, i odpaliła jednego. Znajomy smak zawsze poprawiał jej samopoczucie. Lubiła to robić. Nawet nie była do końca uzależniona, bo bywały dni i tygodnie, kiedy o nich zapominała. Ale sam rytuał sprawiał jej przyjemność - to, że mogła zaciągnąć się słodkim dymem, potem wypuścić go z płuc i patrzeć, jak rozpływa się w powietrzu.
Okradła, oszukała i wykorzystała w życiu wielu ludzi. Zaczęła się zastanawiać do której z tych trzech grup zaliczał się kolega po fachu Charlesa. Może do obu na raz, albo do wszystkich trzech. Niektórzy mało istotni ludzie plątali się jej w głowie i łączyli w jeden bliżej nieokreślony kształt, bez imienia i charakteru. Ale tatuaż zapamiętała, bo był charakterystyczny. A może kiedyś znalazła się wyjątkowo blisko takiego, stąd utkwił jej w pamięci? Wtedy wykorzystanie doskonale by do tego pasowało. Ale nie potrafiła przypomnieć sobie szczegółów.
- Mam pomysł, zagrajmy w grę - uśmiechnęła się szerzej. - I nie chodzi mi o kwazara, chyba że chcesz przegrać trochę kredytów, to ja zawsze bardzo chętnie. Ale zróbmy tak. Ja będę mówić rzeczy, o które cię podejrzewam, kiedy na ciebie patrzę, a ty będziesz mówił, czy mam rację - zaciągnęła się dymem. - Możemy się potem zamienić. Nie możesz mi odmówić, bo i tak musisz tu siedzieć, więc dopóki sama sobie stąd nie pójdę, to jesteś skazany na moje wdzięki.
Wzruszyła niewinnie ramionami, unosząc do ust szklankę ze swoim alkoholem i na moment zamyśliła się, wpatrując się w profil nowo poznanego człowieka. Przez jej głowę przewinęło się mnóstwo pomysłów, pewnie bardziej wiarygodnych, niż słowa, na które ostatecznie się zdecydowała. W jej oczach błysnęło rozbawienie.
- Byłeś szczęśliwie żonaty, ale zamordowałeś swoją żonę, bo mówiła za dużo. Tak jak ja. Teraz próbujesz zabić wyrzuty sumienia pracą, której nienawidzisz - rozłożyła ręce, z ustami rozciągniętymi w zadowolonym uśmiechu. - Co ty na to?