Wyświetl wiadomość pozafabularną
Przesunął wzrok na hakera po jego słowach, obserwując go w milczeniu.
-
Miałem na myśli zwykły prom, nie statek. Mogę wynająć pierwszą lepszą taksówkę z większym bagażnikiem i przekierować ją do slumsów - odpowiedział tylko, ale gdy kroganin machnął na to ręką i zaoferował się, że sam znajdzie odpowiedni prom, wzruszył ramionami. Obydwaj mieli większe doświadczenie od niego w życiu tętniącym w Szanghaju; zarówno dolne jak i górne dzielnice charakteryzowały się swoim własnym ekosystemem, uzupełniając się w niemal organiczny sposób. Dziesiątki zmiennych o których o nie pomyślał, stanowiły dla Isaaca oraz Raika codzienność w tym miejscu - w końcu żyli tu od lat. Ukrywając się przed wszechobecnym Bixie, a potem i przed Castorem, poruszali się w tej brei z większą swobodą niż mógłby to robić on, nawet ze swoimi uprawnieniami Widma i doświadczeniem.
Odpowiedź kroganina o losie Reeda mu wystarczyła. Skinął bez słowa głową, nie naciskając bardziej. Jego warunek nie miał na celu wyciągnięcia z nich informacji nim znajdą się na jego statku, a zwyczajne przygotowanie się na to co mogło nadejść. Odstawił skrzynię z ramienia pod nogi i oparł się o framugę drzwi, przepuszczając Raika, gdy ten ruszył do wyjścia, zostawiając go ze Skinnerem samych.
Milczenie, które zapadło między nimi, było niemal namacalne. Vex w ciszy przeniósł na niego swoje spojrzenie, spod kaptura błądząc zielonymi tęczówkami po hakerze, gdy ten zaczął naburmuszony krzątać się po kontenerze, zbierając pozostałe rzeczy. Również nie miał ochoty na rozmowę, ale jego myśli przez pierwsze kilkadziesiąt sekund kręciły się dookoła chłopaka, doskonale dostrzegając ścieżkę, którą mógł w tej chwili podążyć. Dziesięć minut było mnóstwem czasu.
Isaac nie stanowił zbyt wielkiej przeszkody bez swojego ochroniarza. Mógł go z łatwością obezwładnić, przerzucić przez ramię i zniknąć w tunelach slumsów. Ile czasu potrzebowałaby Etsy, żeby ściągnąć mu taksówkę? Nawet gdyby Raik wrócił wcześniej, nie byłby w stanie ich dogonić. Nie gdyby na drodze stanęła mu ochrona YRD oraz Bixie, której mógłby z łatwością podrzucić namiar na lokalizację nowej kryjówki Skinnera. Nie minęłoby pół godziny, a Arae opuściłaby port, dostarczając chłopaka Kartelowi - bez względu na to czy miałby na to ochotę, czy też nie. Nie musiałby z nim negocjować, nie musiałby przepraszać i domagać się kolejnych przysług, a także szukać kolejnych rozwiązań, gdy chłopak odrzuci jego nową prośbę. W pewien sposób było to najpewniejsze rozwiązanie.
Ale czy upadł już tak nisko, żeby to zrobić?
Śledził go wzrokiem jeszcze przez długą chwilę, nim odwrócił go na wąskie uliczki slumsów. W podziemiach tłumy nie były tak wielkie jak na ulicach nad nimi, ale przez ścisk oraz ciasnotę wszystko wydawało się bardziej zatłoczone. Pokrzykiwania ludzi nagabujących do swoich usług nie były tak liczne, ale za każdym razem niosły się echem, mieszając z akompaniamentem innych dźwięków - brzdęku naczyń i patelni z brudnych, ulicznych pseudo knajp, bzyczenia pistoletów do tatuażu, stłumionych pojękiwań nieszczęśników będących w trakcie instalowania implantów trzeciej kategorii, leżących na porwanych, zasyfiałych fotelach w kontenerach podobnych do tego, które nawet nie próbowały imitować prawdziwych salonów. Czy gdzieś pośród nich czaił się Reed, obserwując tymczasowy lokal Skinnera i czekając na Widmo, które odezwie się z pomocą? Czy może Raik i Isaac dobili z nim targu po tym jak mężczyzna wysadził mieszkanie hakera, niemal pozbawiając ich życia? Może tak naprawdę nie udało im się uciec, a po prostu wpadli w tą samą pętlę, w którą Steiger oferował jemu?
Wodząc spojrzeniem po kanałach nie mógł nie poczuć zmęczenia. Nawet pomimo tych pytań i niewiadomych, które kręciły się po jego głowie, jedyne co czuł to puste oczekiwanie. Jego organizm niemal z radością powitał powrót do tego samego stanu, który towarzyszył mu jeszcze przed Chascą - gdy cała galaktyka stała przeciwko niemu i gdy w każdym cieniu czaił się wzrok wszechobecnego Castora - ale nie było to uczucie, które potrafiłoby rozwiać mgłę w której miał wrażenie, że brodzi przez ostatnie tygodnie.
-
Raik ma rację, wiesz - odezwał się cicho po dziesięciu minutach, gdy z jednego z tunelów wynurzył się kroganin w podejrzanym towarzystwie. -
To mnie powinieneś winić, nie siebie. Tak będzie łatwiej.
Oderwał się od framugi, wsuwając dłoń pod płaszcz, opierając ją lekko na pistolecie przy biodrze. Kiedy jednak okazało się, że ludzie towarzyszący Raikowi nie niosą broni i zamiast tego sięgają po skrzynie, cofnął rękę i bez słowa samemu również podniósł jedną z nich. Bez protestu odebrał też drugi pakunek od ochroniarza, a następnie ruszył za całą grupą.
Podróż przebiegła bez większych przeszkód. Nie było Reeda który wyskoczyłby na nich zza rogu, nie było czekającej na nich policji lub innych gangsterów. Vex w ciszy pomógł zapakować sprzęt Skinnera do promu, a następnie za pomocą liny odsłonił resztę pojazdu należącego do
Vincenta, pozwalając sobie na całe pięć sekund kontemplacji rozklekotanego gruchota, który właśnie zapewne
pożyczali. W pewien sposób był to widok bardzo podobny do tego, który czekał na nich we wnętrzu hangaru Arae - rozpadający się prom towarowy pasował doskonale do batariańskiego transportowca, chociaż lecąc nim w stronę portu zaczął doceniać stan własnego pojazdu.
W transporterze przynajmniej drzwi zamykały się do końca.
-
Ets, pomóż mu, jeżeli będzie szansa, że dokumenty mogą wywołać wątpliwości - poprosił cicho, gdy huk silników rozdarł wnętrze promu i unieśli się w górę. Skinner i Raik mogli znać zasady panujące w Szanghaju, ale rząd chiński nadal znajdował się w Przestrzeni Rady. Utrudnianie dostępu do Bixie było jednym, ale próba zatrzymania lub przeszukania Widma jeżeli ten by sobie tego nie życzył, była drugim. Tam gdzie podrobione dokumenty przewozowe mogły zostać zakwestionowane, tam teraz wbijały gwóźdź jego insygnia.
Ostatecznie przylot na Arae nie spotkał się jednak z większymi problemami. Kiedy dotarli w końcu do doku, wydał komendę do SI żeby otworzyła im rampę załadunkową i pokierował Raika, żeby wprowadził do wnętrza prom - lub żeby mogli swobodniej przeładować sprzęt, jeżeli pojazd miał zostać w Szanghaju lub zostać odesłany z powrotem do slumsów. Wskazał im miejsce obok transportera, po czym rozpoczął zamykanie wejścia i ruszył w stronę windy.
-
Jeżeli wszystko jest w porządku Ets, to odpalaj silniki - rzucił otwarcie, dając znać Raikowi i Isaacowi żeby podążyli za nim na górny pokład. -
Zabierz nas na orbitę. Pokażę wam gdzie jest skrzydło medyczne. Chociaż obawiam się, że nie mam kapsuły pasującej do twojego rozmiaru, Raik - dodał, ostatnie słowa kierując już do swoich nowych pasażerów.