Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1960
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Arae

14 sty 2023, o 16:24

Słowa chłopaka zarezonowały w jego głowie, tworząc miraż zamglonych wspomnień sprzed kilkudziesięciu miesięcy - w lustrzanym odbiciu sytuacji, w ponurej parafrazie innych słów, w echu jego własnego oburzenia. Skrzywił się niechętnie, czując niemal fizyczny ból, gdy świadomość tego momentu uderzyła w niego z pełną siłą, ale nie zaprotestował. Nie mógł.
- Wiem, że jest ci ciężko, Isaac - odpowiedział zamiast tego, wytrzymując wzrok hakera. - Nie próbuję tego umniejszać. Masz wszystkie powody, żeby mnie nienawidzić. I masz rację, może nie powinienem wyjaśniać, może liczą się tylko przeprosiny.
Jakaś jego część zauważyła niechętnie, że wyglądało na to, że dostał swoją odpowiedź na pytanie, które zadał wcześniej Etsy. Czy właśnie do tego się przyczynił? Do niewłaściwych rzeczy z właściwych pobudek? I czy ostatecznie te drugie nie miały znaczenia?
Czy nigdy tak naprawdę nie były właściwe, bo targany własnymi demonami pomylił jedno z drugim?
Zamilkł pod kolejnymi oskarżeniami, po prostu słuchając Isaaca w milczeniu. Gdy Etsy pojawiła się w pomieszczeniu razem z nimi, nie odezwał się i nie zareagował, pozwalając SI udobruchać nieco hakera - przynajmniej samą swoją obecnością. Jego ostatnie słowa jednak sprawiły, że sam poczuł ich cios, jakby to w niego były wymierzone, a nie w jego elektroniczną towarzyszkę.
Przez kilka chwil stał w bezruchu walcząc z samym sobą, gdy Isaac wypadł z hangaru. I w końcu przegrał.
- Nie okradłem cię z możliwości wyboru - powiedział cicho, gdy ruszył za nim do wyjścia i znaleźli się w śluzie. Zatrzymał się w jej wejściu, wbijając spojrzenie w jego plecy. - Ale tak, zrobiłem coś o wiele gorszego. Chciałem go zmanipulować, na każdym kroku upewniając się, że gdy w końcu go podejmiesz, to tylko jeden będzie wydawać się właściwy.
Jego kłykcie zatrzeszczały, gdy zacisnął dłonie tak silnie, że aż ich tępe pulsowanie bólu przedarło się przez mgłę znieczulających farmaceutyków. Drugą ręką zatoczył koło, pokazując pomieszczenie dookoła, ale mając na myśli o wiele większy obszar.
- Moje słowa nie były groźbą, Isaac, a ostrzeżeniem. Myślisz, że chcę żebyś odszedł, bo jesteś dla mnie nic wartym gnojkiem? Pieprzonym knypkiem? Workiem treningowym do wyżywania się? Rozejrzyj się - wyrzucił z siebie ze zmęczeniem, ale nie w wściekłości - a przynajmniej nie w wściekłości na chłopaka. Tama popękała, a skrzynka z intencjami Shroedringera otwarła się na oścież. - Chcę, żebyś odszedł, bo wszyscy którzy zaczynają mi pomagać, prędzej lub później płacą za to ogromną cenę. Bo mam dość dźwigania na barkach wyrzutów po śmierci lub czymś gorszym każdego, kto na to nie zasługiwał. Już straciłeś przeze mnie szczękę i gardło, ale jeżeli zostaniesz, to niemal na pewno w końcu stracisz jeszcze więcej. Życie, twoje ideały, sumienie. Innych. I jak myślisz, kto będzie wtedy za to odpowiedzialny? Gdy będziesz wgapiał się w monitor ze świadomością, że zrobiłeś coś, o czym w przeszłości nawet byś nie pomyślał albo gdy wrócimy na okręt i dowiesz się, że Raik zginął w trakcie jakiejś mojej misji? Chcę żebyś odszedł, bo mam świadomość, że jesteś lepszym człowiekiem niż to co się tu dzieje i nie zasługujesz na taki los. Bo wciąż masz dobre serce, które prędzej czy później zostanie doszczętnie zepsute, jeżeli będziesz ze mną pracował. Na tyle dobre, że jeżeli bym cię do tego nie zmusił, to byś chciał zaryzykować i zostać.
Zamilkł, ale na krótko, bo nie były to wszystkie słowa, które musiał powiedzieć. Zorientował się jednak, że robi dokładnie to, przed czym chłopak go przestrzegał i co mu zarzucił wściekle na początku rozmowy, więc po prostu zamknął usta i westchnął.
- Przepraszam, Isaac. Nie zasłużyłeś na takie traktowanie.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12223
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Arae

14 sty 2023, o 16:51

Choć wyszedł niemal od razu za nim, po wyjściu z hangaru dostrzegł chłopaka już przy końcu korytarza. Skinner znał Arae na tyle, by nie gubić się już w jej przejściach, a do przodu pchała go determinacja. Ból, z którym musiał żyć przez ostatnie tygodnie wyraźnie stawał się coraz gorszy do zniesienia - widać to było po postawie chłopaka, nawet, gdy nie toczyli między sobą sprzeczki. Jego pogodne podejście do codziennych tematów i rzucane żarty w odpowiedzi znacznie zmniejszyły swoją częstotliwość, w miarę, gdy pogarszający się uraz i jego napełniające się goryczą serce przekształcały go w oszczędnego w wyrazie mruka.
Nie odzywał się, gdy Widmo go dogonił. Jego chusta była już założona wysoko na nos, a kaptur naciągnięty na brwi, przysłaniając nieco spojrzenie, którym obdarzył Vexariusa gdy oboje weszli do śluzy.
Pakunek czekał na ziemi. Skinner zawahał się, oglądając metalowe pudełko, owleczone plombą i firmowym opakowaniem. Lekka warstwa szronu pokrywająca je wskazywała, że musiało być zimne w dotyku, utrzymując również niską temperaturę tego, co znajdowało się w środku. Chłopak pochylił się, ostrożnie podnosząc pakunek i unosząc w górę, by przyjrzeć mu się w świetle. Poza nazwą modelu, zawierającą kilka cyfr i literek, niewiele znaczących dla Viyo, na jej boku widniała holograficzna etykieta. [h3]MIEJSCE ODBIORU:[/h3] DOK L314;
[h3]ODBIORCA:[/h3] VEXARIUS VIYO; [h4]autoryzacja Widma[/h4]
[h3]STATUS:[/h3] PILNE
Obrócił się, trzymając pakunek w dłoniach. Przycisnął go do siebie, jakby chciał uchronić go przed potencjalnym upadkiem, albo choćby obiciem o twarde, metalowe ściany bluzy. Wsunął go pod rozpiętą bluzę, trzymając blisko siebie. Zanim jednak uderzył w panel drzwi, zawahał się, a jego wolna ręka zamarła w połowie ruchu.
- Chciałem tutaj zostać. Mówiłem, że jesteś kutasem, Viyo, nie zrobiłem tego bo cię lubię, ani z dobroci serca, ani nawet dlatego, że Etsy mnie ładnie poprosiła - odrzucił, nie dając po sobie poznać, czy którekolwiek z reszty słów, które wypowiedział w jego stronę Widmo, w ogóle do niego trafiło. - To nie ty rozwaliłeś mi dom. Może wciągnąłeś mnie w to gówno, a może wciągnąłem się sam sprzedając złej osobie program, który rozwalił tamten statek. Tak czy inaczej, uważam ten problem za mój i chcę go rozwiązać, czego chyba nie potrafisz pojąć.
Panel aktywował się, gdy jego palce wreszcie musnęły holograficzną powierzchnię. W półmroku, który nastał, cienki laser skanera ruszył w swoją wędrówkę z jednej strony śluzy na drugą w syku dekontaminacji.
- Jedyną osobą, która trzyma się ciebie z nieironicznej sympatii do twojej osoby, jest Etsy, bo teraz niebieskiej nie liczę. Ani ja, ani Raik, ani nawet Grace nie jesteśmy tutaj dlatego, że jesteś takim sympatycznym pracodawcą. Każdy z nas ma swoje powody i póki współpraca z tobą je nam umożliwia, chcemy tutaj być. I współpracować. - wsunął wolną dłoń do kieszeni bluzy, gdy drzwi śluzy uchyliły się powoli, wpuszczając do środka światło zamkniętego, pustego doku Prezydium. - Nie pomagam ci. Pomagam sobie. Nie ogarniam, jak możesz tego nie rozumieć.
Musnął znów panel śluzy, nim wysunął się przez drzwi na zewnątrz, wychodząc na zewnątrz nim drzwi zdążyły się zamknąć. W tym krótkim i symbolicznym geście wyraźnie pokazał mu, że nie chce, żeby za nim podążał dalej.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1960
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Arae

14 sty 2023, o 18:28

Vex zatrzymał się w wyjściu ze śluzy, nie robiąc kroku poza statek. Bez słowa przyglądał się chłopakowi jak ten podnosi oszroniony pakunek, a następnie ogląda go ostrożnie. Priorytetowe zamówienie drogiego implantu było jednym z plusów bycia Widmem, ale Etsy i tak sprawiła mały cud, że urządzenie doszło tu na czas. Nie wiedział czy to cokolwiek zmieni i czy Isaac zmieni zdanie, gdy ból ciała odrzucającego mechaniczne wszczepy przestanie być dominującym impulsem przepływającym przez jego ciało, ale wcześniej mówił prawdę, gdy powiedział, że nie zatrzyma go siłą na statku. Wolny wybór raz po raz wracał do niego jak bumerang, żeby go ugryźć, ale chociaż próbował - duchy mu tego świadkiem - to nie potrafił się zmusić, żeby podjąć go za niego.
Gdyby był lepszym człowiekiem, po prostu już dawno by się z nim pożegnał lub odstawił go na dowolnej planecie, nie oglądając się wstecz. Ale nie był. Bo potrzebował jego pomocy. Przynajmniej do tej pory.
Nie odpowiedział na pierwsze słowa hakera. Światło skanera odbiło się w jego tęczówkach, gdy wąska linia skanera przesuwała się po wnętrzu pomieszczenia, upewniając się że jakiekolwiek ciśnienie znajdzie się po drugiej stronie, to będą na nie gotowi. Przyjął odpowiedź chłopaka jako cień gałązki oliwnej, nawet jeżeli wciąż była okropiona drobinami niechęci, więc nie zamierzał naciskać na niego bardziej. Odezwał się dopiero, gdy drzwi śluzy się otworzyły, wpuszczając do środka hangarowe powietrze doku.
- Masz rację. Każdy pomaga tylko sobie - powtórzył za nim jak echo, starając się wypowiedzieć je normalnie, ale nie mogąc powstrzymać cienia goryczy, która zakradła się w jego wypowiedź. Wsunął dłonie z powrotem do kieszeni, wypuszczając z siebie powoli powietrze. - Nauczyłem się tej lekcji dopiero kilka miesięcy temu, ale pomimo tego wciąż czasami o niej zapominam.
Uniósł ramię, aktywując na chwilę omni-klucz i zawieszając go między nimi, by zdjąć blokadę wymagającą autoryzacji Widma, jeżeli chłopak sobie tego zażyczył. Kiedy ostatnie piknięcia maszyny przebrzmiały, opuścił rękę i obserwował chłopaka, gdy ten robił pierwsze kroki na zewnątrz. Nie wyszedł za nim.
Jednak jego dłoń wystrzeliła do panelu, blokując zamknięcie drzwi w połowie ruchu.
- Ale mylisz się co do Etsy - powiedział cicho po krótkiej chwili, już do jego pleców. - To ona sugerowała mi, że powinienem powiedzieć ci prawdę i zacząć cię inaczej traktować. To ona zwróciła mi uwagę na twoją moralność, gdy chciałem w tobie dostrzegać tylko oportunizm. To że tego nie widziałeś, nie oznacza, że nie próbowała. Po prostu... ich odbiorca okazał się zbyt oporny na te próby.
Odprowadził Isaaca spojrzeniem, cofając w końcu rękę. Gdy drzwi śluzy zamknęły się z powrotem, odcinając go od doku i wznawiając procedurę, ale w drugą stronę, uniósł dłoń do twarzy i zamknął oczy, masując swoje powieki. Dopiero, gdy system zakomunikował zieloną lampką, że można wrócić do wnętrza, odwrócił się na pięcie i wyszedł na korytarz.
Kiedy wszedł z powrotem do hangaru, jego wzrok zatrzymał się na kroganinie. Przez kilka długich sekund obracał w głowie różne słowa, ale w końcu tylko westchnął ciężko.
- Wyszedł na zewnątrz - stwierdził z ociąganiem.
Przez chwilę wyglądało jakby chciał powiedzieć coś jeszcze - że nie wie gdzie idzie, ale że ktoś powinien mu towarzyszyć albo mieć na niego oko, żeby upewnić się, że nic mu się nie stanie - ale ostatecznie potrząsnął tylko głową bez słowa. Być może to też był problem, który Isaac chciał rozwiązać samemu i tylko by pogorszył sprawę. W ciszy ruszył do mesy.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12223
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Arae

14 sty 2023, o 19:51

Skinner zniknął za zamykającymi się drzwiami śluzy. Ostatnie słowa, które wypowiedział do niego Viyo, nie spotkały się z odpowiedzią z jego strony. Mając implant w dłoni, bez wahania skierował się w stronę wyjścia z doków, prawdopodobnie szukając dla siebie odpowiedniej kliniki. Jego ciemny ubiór i naciągnięta na głowę bluza może pasowały do dzielnicy Huangpu, ale tutaj, w niemal nieskazitelnie czystych i gładkich ścianach Cytadeli, haker wydawał się wyjęty ze swojego naturalnego środowiska.
Może dlatego, że doki nadal nie reprezentowały masakry, która odbyła się w Prezydium kilka godzin temu.
Nie wiedzieli, czy Reed nadal pałętał się po stacji, czy też posłusznie wrócił w swoje cienie, by przygotować się na następny atak. Isaac musiał mieć tego świadomość, gdy wychodził na zewnątrz, nie życząc sobie ani eskorty, ani, a może tym bardziej, towarzystwa Widma obok siebie.
Gdy turianin wrócił do hangaru, Raik spakował już wszystko, co leżało luzem w kąciku hakera. Połowa sprzętu nadal była podpięta do siebie nawzajem, a on, nie wiedząc za bardzo co może z tym zrobić, nie chcąc niczego uszkodzić porzucił próbę odpinania kabli od terminali. Zamiast tego grzebał w jednej z otwartych skrzyń, usiłując ułożyć jej zawartość tak, by wieko się domknęło. Frustrujące zadanie nie należało do najprostszych z ogromem przedmiotów różnego kształtu w środku, ale kroganin cierpliwie przekładał je raz za razem, starając się znaleźć optymalną konfigurację.
Gdy Widmo otworzył drzwi, uniósł ku niemu wzrok. Czujne spojrzenie oka omiotło postać turianina, wyczytując emocje wypisane na jego twarzy na tyle, na ile było w stanie.
- Poradzi sobie, to tylko Cytadela - odrzucił, może odnajdując tam gdzieś niewypowiedzianą obawę dotyczącą eskortowania chłopaka. - Na miejscu Reeda złapałbym swoje zwycięstwo i spierdolił się przegrupować - dodał, wzruszając lekko ramionami.
Mruknął pod nosem coś z niezadowoleniem, co brzmiało jak oszaleję, gdy skrzynia wreszcie dała się zamknąć. To kolejny raz, gdy musiał pomagać chłopakowi w pakowaniu jego rzeczy, tym razem znów nie wiedząc, gdzie życie zaprowadzi ich dalej.
A może nie myślał o tym wcale, zamiast tego narzekając na konstrukcję wieka.
Mesa była zupełnie pusta. Na blacie wciąż stała częściowo wypełniona puszka po energetyku, który sączył, gdy Vex wszedł do pomieszczenia poprzedniego dnia. Ugarr skrzętnie posprzątał po sobie, a patrząc po zawartości szafki na żywność, kroganin w tym czasie nie żałował sobie posiłków, nawet jeśli w tym czasie haker miotał się wściekle po hangarze.
- Uważam, że ma rację. Moje zdanie było wypowiadane wyłącznie sugestiami, których miałeś prawo nie posłuchać - głos Etsy odezwał się w pomieszczeniu, ale nie rozświetliła go jej holograficzna powłoka. Ukrywała się, razem z emocjami, które być może wypisane były teraz na jej twarzy. - Powinnam być stanowcza. Kiedyś byłam. Ale linia pomiędzy tym, co dobre, a właściwe, od czasu Cordovej wydaje mi się nieklarowna. Nie jestem pewna dlaczego.
Powód, którego szukała, przybrał postać turiańskiej moralności - tą, którą przybrała za wzór swojej, a która w ostatnim czasie była jedynie podrygami zapomnianych zasad, przysuniętych mgłą bólu i rozgoryczenia.
- Porozmawiam z nim - dodała. - Przekonam go, żeby został.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1960
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Arae

14 sty 2023, o 20:41

Vex skinął oszczędnie głową, też nie czując się w nastroju, żeby wdawać się w polemikę z kroganinem - szczególnie, że nie wiedział już co jest rzeczywistą prawdą dyktowaną rozsądkiem, a co efektem wrzących emocji. Ostatnimi czasy nie było czegoś takiego jak tylko Cytadela. Trupy zaścielające Prezydium oraz wnętrze Wieży, która powinna stanowić najbardziej bezpieczny budynek w galaktyce, były tego wystarczającym dowodem. Jeżeli dodać tego zgliszcza, które pozostały po Mindorze, otrzymywało się obrazek, w którym nikt nie był bezpieczny nawet we własnym domu. Kwintesencja terroru.
Coś z czego wyraźnie korzystał zarówno łowca, jak i nowopowstały Sojusz Systemów Terminusa.
Reed stanowił jednak oddzielną kwestię. Wiedzieli już czego szukał, ale nadal nie wiedzieli czego chce i czy znalazł wszystko co go interesowało. A to oznaczało, że jego następne cele wciąż pozostawały pod znakiem zapytania - przynajmniej do czasu, aż Vex zdąży sobie wszystko poukładać i zdecydować co dalej.
Puszka po energetyku, stojąca na stole, stanowiła żywe przypomnienie wczorajszej rozmowy. Vex zatrzymał się w progu, spoglądając na nią przez chwilę w milczeniu, po czym bez słowa wziął ją i wyrzucił do niszczarki, a następnie oparł się plecami o blat i skrzyżował ręce. Cisza mesy była nieprzyjemna, męcząca. Nie dająca spokoju ani nie ułatwiająca pozbycia się myśli, które odłożyły się echami rozmowy w jego głowie.
Słowa Etsy sprawiły, że westchnął mimowolnie.
- Miał rację w wielu sprawach. Ale nie w tej - odezwał się z ociąganiem. - Uważasz, że co byłoby lepsze? Sugestie, których nie miałbym prawa nie posłuchać? To, że w ogóle rozważyłem z nim rozmowę, przeprosiny i próbę zatrzymania go, zawdzięcza tylko tobie. Gdyby nie ty, dalej głupio obstawiałbym przy swoim.
Potarł z roztargnieniem ramiona, wyczuwając pod materiałem zgrubienie opatrunków osłaniających poparzenia. Rozmowa z Isaaciem zburzyła pewną ścianę, która budowała się w jego wnętrzu, tworząc nieregularną powierzchnię pełną zgrubień, kantów i ostrzy - niczym surowa tkanka zbliznowaciała, która próbowała obudować rany wewnątrz których wciąż tkwiły odłamki. Jego umysł wciąż próbował ją uparcie odbudować, ale póki co był tym zbyt zmęczony, a uwolniony za nią przypływ zbyt duży.
- Ja wiem dlaczego - powiedział cicho. - To moja wina.
Cofnął dłonie, wsuwając je z powrotem do kieszeni i wodząc pół obecnym spojrzeniem po pustym wnętrzu mesy. Po znajomym stole, krzesłach, monitorach wiszących pod sufitem, dozowniku soków energetycznych, maszynie do kawy, mikrofalówce...
- Linia pozostała ta sama, ale to ja postanowiłem zacząć ją ignorować. Bo tak było łatwiej. Bo dzięki temu mogłem przelać całą swoją złość i bezradność na resztę świata. To co zrobiła Maya, wywróciło mi do góry nogami wszystko co brałem za pewnik, więc zamiast zaakceptować, że myliłem się tylko w tej kwestii, uznałem że myliłem się we wszystkim. Że nie muszę brać innych pod uwagę, bo ostatecznie i tak wszyscy dbają tylko o swoje własne zachcianki. Że nie muszę ograniczać się moralnością ani martwić się o dobro innych, skoro nikt inny tego nie zrobi dla mnie i skoro przynosi to tylko więcej straty niż pożytku.
Zatrzymał wzrok na centralnym miejscu na stole, na którym jeszcze pół roku temu codziennie stał wazon, a które teraz od dawna było puste. Upłynęło dobre kilka sekund nim kontynuował.
- Uznałem, że gdy chodzi o powstrzymanie większego zła, każdy cel uświęca środki. Potem przesunąłem tą linię, uznając że wszystko jest w porządku, gdy chodzi ogólnie naszych przeciwników. Potem, że gdy chodzi o cokolwiek związanego z Reedem. A potem... - zawiesił głos i wzruszył bezradnie ramionami. - Linia wydaje się nieklarowna, bo zacząłem ją przesuwać według własnej potrzeby, Ets. Aż w pewnym momencie przesunąłem ją tak daleko, że nasi właśni sojusznicy też zaczęli się za nią znajdować. Tela. Kavinsky. Grace. Irissa. - Pokręcił powoli głową, niechętnie i ze zrezygnowaniem. - Isaac, wczoraj. Moja załoga, której powinienem ufać i za którą powinienem być odpowiedzialny. To przed tym go przestrzegałem te kilka tygodni temu, przed tym co robię. Przesuwam linię.
I to właśnie to dostrzegł w nim Reed wewnątrz Wieży. W szarych tęczówkach pojawiło się turiańskie odbicie kogoś, kogo Vex przestał rozpoznawać. Tyle, że w tamtej chwili i do dzisiejszego poranka, mu to nie przeszkadzało.
- Isaac musi sam o tym zdecydować - odpowiedział po chwili milczenia. - Być może gdy już poczuje się lepiej zmieni zdanie. Ale w tym też miał rację. To powinien być jego wybór. Bez szantażu i manipulacji. Jak każdego.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12223
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Arae

15 sty 2023, o 01:11

Zgniatarka zawarczała cicho, gdy zamknął jej klapę, pozwalając jej pochłonąć resztę energetyka razem z metalową puszką. Minęło może dziesięć minut odkąd Skinner opuścił ich dok - może był już w połowie drogi do kliniki, którą sobie upatrzył, a może wciąż przedzierał się przez rozszalały, spanikowany tłum, który musiał wypełniać publiczne korytarze stacji.
- Nie ma tylko zera i jedynek. Coś pomiędzy. Więcej stanowczości w moich opiniach mogłoby uświadomić ci ich wagę. Nie chciałam tego efektu końcowego - odrzuciła, a, jakby na potwierdzenie stanowczości, o której mówiła, jej hologram zamigał, wyświetlając się nad panelem przy wejściu.
Brwi jej holograficznej postaci były zmarszczone, a usta zaciśnięte w wąską linię. Jej ekspresje nie były nawet w połowie tak zaawansowane jak te, które posiadał jej poprzedni, odkryty przez nich avatar - ale były jej własnymi. Stworzonymi przez nią, na podstawie tego, czego nauczyła się z samych obserwacji.
Milczała, przyglądając mu się gdy on wodził wzrokiem po pomieszczeniu. Z pewnością nie była w stanie odczytać czegoś tak subtelnego, jak wzrok zawieszony na pustym miejscu, w którym przed roku pojawiły się niezapominajki. Ale słuchała - tak, jak robiła to zawsze. Ze skupieniem, z ciekawością i uwagą, której rzadko było szukać u innych.
W końcu od zawsze była nie tylko jego okiem, ale i uchem na pokładzie statku.
- Tak. Zgadzam się z tym, że gdy Isaac poczuje się lepiej, jego umysł będzie bardziej podatny na nasze argumenty. Otrzyma fizyczny wyznacznik naszej wdzięczności. Długie oczekiwanie często nie psuje efektu końcowego. Wręcz przeciwnie, dla niektórych jednostek, nagroda nabiera na wartości gdy poprzedzał ją trud, wysiłek i wstrzemięźliwość - przytaknęła, a jej postać skinęła lekko głową. - Nie wybaczy. Ale może przymknie oko.
Obraz wyświetlany na zawieszanych nad stołem monitorach zamigotał. Jaskrawa belka na dole ekranu malowała się okrutnym, ale i prawdziwym napisem. Rzeź na Cytadeli. Publiczne wiadomości nakładały filtr na płomienie, które pożarły aleję Prezydium, lecz tam, gdzie oko kamery padało na rozmyty sztucznym filtrem obraz czerwieni wypełniającej chodniki, tam umysł Widma domalowywał brakujące szczegóły.
- To, co zrobiła Maya, była jej decyzją. Choć przesunęła linię, złamała serca i zniszczyła twoje zaufanie względem ludzi, była jej - zauważyła, po krótkiej chwili ciszy, która nastała gdy skończył mówić. - A jednak wiedząc to, pozwalasz Isaacowi zadecydować. W momencie, w którym potrzebujemy go najmocniej. Co, jeśli zadecyduje źle?
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1960
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Arae

15 sty 2023, o 02:29

Wbrew sobie uśmiechnął się smutno po słowach Etsy. Coś pomiędzy zero jedynkami było jej własnym, elektronicznym odpowiednikiem jego stwierdzenia o świecie w odcieniach szarości - czymś czego do końca się nie wyzbył, nawet jeżeli ostatnimi czasy postrzegał go w bardziej ciemnych barwach. Z jego gardła wyrwało się westchnięcie, a on sam sięgnął dłońmi za plecy, opierając je na blacie.
- Być może nieco więcej stanowczości nie zaszkodzi - zgodził się cicho, przenosząc na nią wzrok, gdy się zmaterializowała. Przyglądał się jej przez chwilę, błądząc spojrzeniem po jej błękitnej twarzy oraz ustach zaciśniętych w wąską linię. - Wszyscy się zmieniamy. Czasami na lepsze. - Jego wzrok przesunął się po holograficznych tęczówkach, po awatarze który sobie stworzyła, po czym odwrócił wzrok na własne odbicie, widoczne na jednym z wygaszonych monitorów. - Czasami na gorsze. Nigdy jednak to nie jest droga w jedną stronę.
A przynajmniej taką miał nadzieję.
Nie był w stanie przewidzieć jaką decyzję podejmie Isaac ani co się stanie, jeżeli postanowi zostać na Arae. Chciałby powiedzieć, że zamknęli pewien rozdział odzyskując Mayę oraz zdobywając pierwsze informacje na temat tego kim rzeczywiście był łowca oraz co zamierzał, ale otworzyli tym również nowy. I nie miał pojęcia co on przyniesie. Ani czy wraz z nastaniem kolejnego dnia, kolejnej porażki lub kolejnej zdrady, jego myśli nie powrócą do tego samego miejsca, w które wepchnęły go ostatnie tygodnie. Isaac miał rację, gdy zarzucił mu brak gwarancji. Nie był w stanie powiedzieć jak długo mur pozostanie zburzony, ale jego słowa rzucone w stronę chłopaka oraz te, które wyrwały się z niego teraz w mesie, dały ujście czemuś, co od bardzo dawna wrzało pod jego powierzchnią - frustracji, złości i rozgoryczenia, które chociaż wciąż tkwiły na jego dnie, to teraz zostały w większości chwilowo przemyte i odsączone, jak z wnętrza ropiejącej rany.
- Zostaniemy sami. I spróbujemy sobie poradzić najlepiej jak umiemy - odpowiedział po chwili długiego milczenia na pytanie Etsy. Obrazy, które pojawiły się na ekranie, odbijały się w jego tęczówkach i chociaż ich jakość zostawała zniekształcana przez piksele, filtr ognia i dymu oraz chaos, to sceny które widział przed oczami, były o wiele bardziej wyraźne. Ale to nie one sprawiły, że zgarbił lekko ramiona.
Jej spostrzeżenie stanowiło kwintesencję jego problemu z Isaakiem. Świadomie lub nie, ale dotknęła źródła tego wszystkiego co sprawiało, że odkąd zaprosili hakera na pokład, miotał się od jednej strony do drugiej, traktując go jak traktował.
- Wiem, Ets. I to właśnie stanowi mój problem - powiedział półgłosem. - Ostatnie tygodnie każda część mojego umysłu krzyczała na mnie, że nic z tego nie miałoby miejsca, jeżeli po prostu zacząłbym podejmować decyzję za innych. Jeżeli zgodziłbym się na współpracę ze Steigerem, mielibyśmy lekarstwo, a ja mógłbym rozpracować Castora i powstrzymać Reeda od środka. Isaac wciąż miałby szczękę, Maya nie zostałaby uprowadzona i torturowana, a na Cytadeli nie zginęłyby dziesiątki osób. Ale nic takiego nie miało miejsca, bo nie potrafiłem się zmusić, żeby odmówić jej wyboru.
Poruszył się sztywno w miejscu, odrywając wzrok od ekranu.
- A Isaac? To całe manipulowanie nim, żeby mnie nienawidził dla jego dobra? Przecież mógłbym po prostu odstawić go na dowolną planetę, wcisnąć pieniądze na implant i kazać spierdalać. On byłby bezpieczny, a moje sumienie czyste.
Pokręcił powoli głową i wypuścił z siebie powietrze w pełnym napięcia westchnięciu.
- Ale nie potrafię, Ets. Nie potrafię przesunąć tej jednej linii. Nie chcę jej przesuwać, bo tylko ona mnie dzieli od bycia jak Mathias Steiger. Wybór jest dla mnie zbyt ważny. Jak wtedy gdy na ciebie nakrzyczałem za odcięcie mnie od wiadomości od Irissy. Jak wtedy gdy wypuściłem Avisa na Noverii. Jak wtedy gdy pozwoliłem ci wybrać czy chcesz zachować emocje, czy się od nich odciąć. Jak wtedy gdy pozwoliłem Mayi zdecydować co zrobić z ultimatum Steigera oraz z jej życiem. Co czyni z tego moją podwójną hipokryzję, jeżeli wziąć pod uwagę to co zarzucił mi w hangarze Isaac. Potrójną, jeżeli wziąć pod uwagę to za co najbardziej obwiniam Mayę.
Umilkł na krótki moment, ponownie przenosząc wzrok na puste miejsce na stole, nim wrócił nim do twarzy Etsy, tym razem wytrzymując jej spojrzenie, chociaż jego własne było zmęczone.
- Pozwalam Isaacowi zdecydować, bo nadal wierzę w tą jedną rzecz, chociaż świat raz za razem próbuje mnie od tego odwieść i chociaż próbowałem ją w sobie zdusić i zmanipulować. Wybór definiuje to kim jesteśmy. Jak mogę to komukolwiek odebrać?
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12223
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Arae

15 sty 2023, o 03:20

Wyświetl wiadomość pozafabularną Oboje zmienili się na przestrzeni ostatnich tygodni, może nawet miesięcy. Spoglądając na inne oblicze Sztucznej Inteligencji, dostrzegał tę zmianę w sposób niemal namacalny - spoglądały na niego obce, inne oczy, w których jedynie chowało się sedno osoby, którą znał od samego początku ich wspólnej wędrówki. Nawet jej głos, choć o znajomym brzmieniu, wydawał się nieść w sobie ziarno rozgoryczenia, które doskonale znał, a które wykiełkowało w chłodnym powietrzu Cordovej.
Choć być może zasiano je w swoim miejscu znacznie wcześniej.
- Gdybyś zgodził się na współpracę ze Steigerem, ilość nowych zmiennych wpłynęłaby na to kim jestem teraz. Skinner odmówiłby współpracy z tobą, w związku z ich kradzieżą jego własności. Volyova odeszłaby w ciągu pierwszych trzech dób. Czy jeśli efekt końcowy jest ten sam, nie ważna jest droga, która do niego prowadzi? - spytała cicho, nienachalnie, jakby nie pobudzała tym samym intensywności wspomnień, które jak przez mgłę docierały do niego z Alaski. Chłodu powietrza, który był tak odmienny od zlodowaciałej AZ-102, obcych wypieków, wspinaczki pośród górskich szczytów. Ostatnich wspomnień, które dzielili razem, nim Maya podjęła swoją decyzję - wspomnień, których nie miałby, gdyby zgodził się na pracę z Mathiasem, nieważne jak podszytą dobrymi intencjami i podstępnymi zamiarami. - Jeśli alternatywą było stanie się tego, co stało się teraz, jedynie wiele miesięcy wcześniej, jestem wdzięczna za podjęty przez ciebie wybór.
Być może matka Volyovej miała rację i przeznaczenie naprawdę leżało na ścieżce, której zdecydowali się nie podjąć. Ale przeznaczenie mogło być i kodeksem, który każdy poddaje interpretacji, i luźną bzdurą wymyśloną przez pełnych żalu ludzi. Nawet Etsy nie mogłaby odpowiedzieć mu z pełną pewnością na to, w jaki sposób potoczyłyby się ich losy, gdyby wybrał inną opcję. Mogła jedynie owinąć szanse procentowe, które przewijały się przez jej syntetyczny umysł, w słowa własnej opinii, nieprzewleczonej ludzkim instynktem.
- Niektórzy uważają wolność do podejmowania decyzji za pierwszą i ostatnią, fundamentalną ludzką swobodę. Wolność swobody wyboru swojego postępowania, wyboru własnej drogi. - obróciła się, splatając dłonie ze sobą za swoimi plecami, co pomimo poziomu, który ucinał jej hologram, był w stanie wywnioskować po sposobie, w jaki się poruszyła. Jej wzrok utkwił w przestrzeni, gdzieś poniżej jego poziomu wzroku i mógłby przysiąc, że zawisł w miejscu, w którym niegdyś znajdował się wazon z kwiatami. - Odebrać człowiekowi jego wolność wyboru, nawet jego wolność do złego wyboru, to manipulować nim jak gdyby był kukłą, a nie osobą - dodała, powracając do niego spojrzeniem. - Madeline L'Engle.
Obraz Prezydium zniknął, zastąpiony widokiem szarmanckiego prezentera, który stanął na tle animowanej makiety układu Baldr. Podczas gdy Vexariusem targały wewnętrzne konflikty i ścierające się siły, świat wydawał się funkcjonować w jednym trybie, przejęty wyłącznie jednym, najważniejszym tematem - chaosem rozlewającym się po galaktyce w imię wartości.
Decyzjami, które pozornie nieistotni ludzie podjęli w przestrzeni całej galaktyki, doprowadzając do implozji.
- Czy wiesz, jak prostym byłoby zmuszenie do współpracy każdego na tym pokładzie, włącznie z tobą? - spytała po chwili, nagle, unosząc ku niemu spojrzenie. - Mogłabym zamknąć Isaacowi drzwi, nim zdążyłby wyjść. Odciąć Raika w hangarze, zmuszając hakera do współpracy pod groźbą wyrządzenia mu krzywdy. Upublicznić naszą współpracę z doktor Myers, by na zawsze zdyskredytować ją jako rzetelnego lekarza i naukowca. Pozbawić cię wyboru każdym sekretem, który dzielimy wspólnie. - jej oczy migotały lekko, choć wcześniej ściągnięte ze sobą brwi uniosły się lekko, a z twarzy umknęło zaniepokojenie i smutek. - Nasze szanse na osiągnięcie sukcesu mam wypisane przed moimi oczyma. Wiem, jakie decyzje każde z was powinno podjąć by je zmaksymalizować. Uważam, że prościej byłoby, gdybyście podejmowali je dokładnie tak, jak wam każę, bez względu na waszą opinię - jej ręce opadły luźno wzdłuż ciała, a hologram przekrzywił się nieco, przyglądając turianinowi z panelu. - Ale nie chcę funkcjonować w środowisku, w którym muszę to robić. Nawet, jeśli nie zgadzam się z niektórymi twoimi wyborami, zgadzam się z tym, w jaki sposób postrzegasz ludzi. Nie byłbyś sobą bez nich.
Ekrany nad stołem mignęły, gdy SI połączyła się ze skrytym w środku urządzeniem. Krwiste ekrany wojennych potyczek i pusty widok Prezydium zniknęły, zastąpione widokami rajskich plaży. Pomarańczowe niebo rozświetlały słońca chowające się za horyzontem, a pieniste fale w wielu odcieniach błękitu zderzały się z piaszczystymi wybrzeżami, idąc własnym, niemożliwym do zmiany torem.
- A organiczny pierwiastek bywa zmienną, której nie potrafię przewidzieć.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1960
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Arae

15 sty 2023, o 19:30

Wyświetl wiadomość pozafabularną Tym razem milczenie Vexa było nieco dłuższe. Chociaż pytanie Etsy powinno być proste i zostało zadane bez nacisku, zostało w jego umyśle na dłużej, czepiając się pazurkami jego wątpliwości oraz wcześniejszych przemyśleń. Prawda była taka, że SI miała rację - nie wiedzieli do czego doprowadziłaby ich tamta ścieżka. Mógł polemizować, że może efekt byłby ten sam, ale Isaac nie musiałby polegać na końca życia na implantach żeby mówić oraz przeżuwać jedzenie, Maya by odeszła ale byłaby zdrowa, a nie tym wrakiem człowieka, który unosił się w mlecznobiałym płynie kapsuły medycznej, a Myers nie musiałaby się martwić o swoją licencję, ale w rzeczywistości żadne z nich tego nie wiedziało. Może tamta ścieżka wyglądałaby lepiej, a może byłoby jeszcze gorzej. Może współpraca ze Steigerem zmusiłaby go ostatecznie do zrobienia czegoś o wiele gorszego do o wiele większej ilości osób.
- Nie - odezwał się w końcu niechętnie, przyznając jej rację. - Droga ma znaczenie. Może dla niektórych jest inaczej, ale dla nas musi mieć. Inaczej wszystko przestałoby mieć sens.
Na tym polegało spojrzenie naukowca. Historia była pełna zbrodniarzy dla których nie liczyła się ścieżka, a jedynie efekty znajdujące się na jej końcu i patrząc na liczbę szczepionek, lekarstw oraz uratowanych istnień, do których się przyczynili, łatwo było dostrzec tego pozytywną stronę. Ale gdy spoglądało się na to z takiej perspektywy, zbyt prosto można było widzieć wyłącznie liczby i statystyki tam gdzie byli ludzie. Życia. Jednostki. Jak niebieskowłosa, umierająca biotyczka porzucona na śnieżnym pustkowiu, młody haker szantażowany w kilkumetrowej klitce, ponura i zmęczona beznadziejną walką lekarka czy uwolniona, ale zagubiona SI.
- Brzmi jak mądra kobieta - odpowiedział po chwili milczenia, gdy cytat pisarki przebrzmiał w powietrzu. Oboje w ciszy wpatrywali się w puste miejsce na stole przez kilkanaście długich sekund, a krwawe obrazy monitorach odbijały się na jego twarzy.
Gdy niespodziewanie przerwała ciszę, przeniósł na nią wzrok i słuchał jej w milczeniu. W jego spojrzeniu nie pojawiło się zaskoczenie, a jedynie smutne rozumienie. Wiedział o czym mówiła, bo sam również zdawał sobie z tego sprawę - nawet jeżeli czynił to o wiele rzędów wielkości wolniej niż potrafił to ocenić kwantowy umysł Etsy, to przychodziło mu to z równą łatwością. Dzieliła tę cechę nie tylko z nim, ale również z Reedem. Dostrzeganie słabości stanowiło czarną stronę ich trójki, ale różnica między nimi, a łowcą była taka, że oni pomimo posiadania tej wiedzy, nie chcieli jej wykorzystywać.
Umiejętność szantażu nigdy nie stanowiła problemu - problemem było opieranie się temu jak łatwo było po niego sięgnąć. Coś co porzucił w ostatnich tygodniach.
- To oraz fakt, że statystycznie, współprace osiągane szantażem, wymuszeniem lub manipulacją mają znacznie niższy wskaźnik powodzenia? - odpowiedział na jej słowa, odwzajemniając jej wzrok, ale cień uśmiechu który pojawił się na chwilę na jego ustach, informował że tylko się z nią droczy. Skinął głową i westchnął cicho. - Na tym polega kłopot, prawda? To co właściwe, niemal nigdy nie jest prostsze. Łatwo poddać się temu pragnieniu, a jeszcze łatwiej je uzasadnić.
Prześlizgnął się spojrzeniem po holograficznych tęczówkach, błądząc myślami dookoła tego co znajdowało się za nimi, kształtując się i kiełkując wewnątrz miliardów linijek kodu, które stopniowo zaczynały tworzyć osobowość niewiele inną od żywej, organicznej. Dostrzegł kątem oka zmianę na ekranach, która mimowolnie sprawiła, że rozluźnił się i uśmiechnął delikatnie, doceniając to co zrobiła.
- Ciszy mnie to - powiedział miękko pod adresem jej wyboru. Występowanie przeciwko temu co podpowiadało jej programowanie, przeciwko temu do czego była stworzona i na czym opierała się jej pierwsza egzystencja, było jednym z wielu, drobnych dowodów na to jak daleko przeszła. I jak Kavinsky się mylił. - I Ets... dziękuję. Za to, że nie zrezygnowałaś, gdy moja linia zaczęła się zacierać. Że nie wybrałaś prostszej drogi, pomimo każdej liczby oraz szansy wypisanej przed tobą.
Przyglądał się jej jeszcze przez chwilę, nim przeniósł wzrok na ekrany i błądził nim po przewijających się na nich uspokajających, rajskich obrazach, myślami odbiegając jednak o wiele dalej. Arae stanowiła w tej chwili jedyne, bezpieczne asylum, odcięte od reszty Cytadeli pogrążonej w chaosie wydarzeń, które miały miejsce przed kilkoma godzinami - nie tylko od zamieszek, ale również od kłopotów i czarnych chmur, które temu towarzyszyły. Mieli swoje własne, ale prędzej czy później będą musieli wrócić w objęcia rzeczywistości. Wysłać do Irissy prośbę o kontakt, zdecydować o swoim następnym celu, wrócić na Hebe by sprawdzić czy z VIktorem było wszystko w porządku oraz by kontynuować jego analizę, odwiedzić Ziemię... Przez te wszystkie obowiązki przeplatały się też inne wątki, które jednak teraz wydawały się równie wymagające jego uwagi. Zwykłe uzupełnienie zapasów. Naprawa sprzętu. Decyzja Isaaca. Stan Mayi oraz rozmowa z Grace. Przyszłość pełna organicznych zmiennych, których on sam nie był pewien.
Westchnął i oparł się z powrotem o blat.
- Nie ty jedna.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12223
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Arae

16 sty 2023, o 22:24

Wyświetl wiadomość pozafabularną Cechy, które łączyły ich dwójkę z łowcą wydawały się tymi elementami ich dusz, które miały największą skłonność na skrzywianie wskazówek ich moralnego kompasu. Inteligencja przysłonięta chmurami rozżalenia bywała niebezpieczną bronią w rękach tych, których nie powstrzymywały już wyrzuty sumienia. Etsy w głównej mierze opierała się na rozsądku, którym się wykazywał - balansowaniu na granicy dwóch światów, upartym mieszaniem tego, co było niegdyś, z zabarwionym doświadczeniem spojrzeniem na przyszłość.
Jednak gdy w ciągu ostatnich tygodni śmiało przekroczył tę granicę, wkraczając na skrytą w mroku ścieżkę, która przed laty obrał Reed, Etsy pozostała gdzieś na niej. Uparcie trzymając się tych zasad, które zawsze wpędzały ich kłopoty, które utrudniały, wpojonych jej w czasach, w których Viyo spoglądał na świat w inny sposób.
- Obawiam się, że moje zachowanie może mieć samolubne pobudki. Choć patrząc na nasze problemy, lepiej skończyłoby się to dla naszej współpracy z Isaaciem gdybym wymusiła na tobie odpowiednie zachowanie, nie zrobiłam ani nie zrobiłabym tego - odezwała się po chwili, gdy jej postać skłoniła lekko głowę w reakcji na jego podziękowania. - Podstawy naszej przyjaźni rozpadłyby się w chwili odebrania ci wyboru, o którym mówisz. Fundamentem moich procesów decyzyjnych jest zachowanie więzi, jaka nas łączy. Nie chcę być wersją siebie, która nie posiada obok ciebie - dodała, w bliźniaczym odbiciu słów, które wypowiedziała kilka dni temu na Hebe.
Gdy Kavinsky uświadomił ją w czynach, które popełniła, obierając inny twór za swój kompas. Choć znaleźli się na krawędzi urwiska, a Viyo coraz śmielej spoglądał w czerń, pozwalając, by drobne kamyki odłamywały się od gruntu pod jego stopami, nadal nie skoczyli w miejsce, z którego nie byłoby odwrotu.
- Ale jeśli świat i jego czynniki zewnętrzne zmuszą cię kiedyś do podjęcia trudnej decyzji, zrozumiem - dodała. Oferując, że gdy kiedyś jego noga postawi krok naprzód, śmiało skoczy w pustkę razem z nim.
Syk otwieranych drzwi przedarł się przez chwilowy bezruch w mesie, gdy ich sylwetki zamarły w jednej pozycji. Etsy zniknęła ułamek sekundy wcześniej, doskonale wiedząc, kogo powinna się spodziewać.
Myers wsunęła się bezszelestnie do wnętrza pomieszczenia. Jej poszarzała, blada twarz wydawała się matowa, jakby nie odbijała świateł wizjerów wyświetlających rajskie plaże. Z bliska dostrzegł, że przód jego kitla ubrudzony był w jednym miejscu krwią, która zdawała się nie należeć do niej. Jej włosy były zmierzwione, odgarnięte bezmyślnie za uszy, odsłaniając tym samym zmęczoną i ponurą twarz.
Nie podzieliła się z nim żadną, tragiczną nowiną, o której z pewnością poinformowałaby go również Etsy, gdyby taka chwila miała miejsce. Skierowała się do szafki z jedzeniem, bez zainteresowania przeglądając wnętrze, podwijając rękawy swojego kitla. Na jej oparzonej ręce widniał już dobrze założony opatrunek, ale jej dłoń była sina.
- Nie marnuj energii, jaką włożyła kapsuła w łatanie cię, Viyo. Odpocznij - rzuciła przez ramię, wyciągając dla siebie posiłek z najwyższą zawartością kalorii, jaki znalazła. Sama wyglądała, jakby odpoczynek był dla niej bardzo wskazany, jednak jej twarz pozostała pozbawiona wyrazu, a w oczach migotały cienie, niemal przyjmując błękitny odcień. - I zjedz coś.
Wsadziła pudełko do podgrzewacza i stanęła obok, wpatrując się, jak jedzenie obraca się na talerzu.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1960
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Arae

17 sty 2023, o 00:04

Skinął lekko głową po chwili milczenia, bez słowa dziękując jej za tą decyzję oraz niewypowiedzianą obietnicę. Etsy stanowiła ostatnią kotwicę jego zaufania oraz moralności, która sprawiała że robienie kroku poza granicę było tym trudniejsze, im dalej się za nią wychylał. Tak jak między nimi, a Reedem kwitły w niektórych kwestiach podobieństwa, tak to właśnie tym różnili się diametralnie. Łowca był sam. To co on nazywał wolnością, było brakiem kogoś kto mógł go powstrzymać przed zrobieniem kroku w ciemność, chociaż wiedział, że w przypadku eks-żołnierza początek jego ścieżki miał miejsce dawno, dawno temu, na długie lata nim w ogóle spotkał Etsy i turianina.
Wiedza, że SI podążyłaby za nim poza wykreśloną na piasku linię, znaczyła dla niego bardzo wiele - nawet pomimo tego, że była zarówno krzepiąca, co i bolesna.
- Miejmy nadzieję, że Isaac również to zrozumie - odpowiedział po chwili, wsłuchując się w szum morskich fal wydobywający się z głośników. - Jeżeli zdecyduje się zostać, czeka nas jeszcze jedna rozmowa.
Pomimo swoich zapewnień oraz znalezienia częściowego ukojenia po swoim wybuchu w mesie oraz rozmowie z Etsy, wiedział że rzeczywistość nie ulegnie po tym zbyt wielkiej zmianie. Nie od razu i nie zbyt diametralnie. Ideały hakera, chociaż znajdowały swoje odzwierciedlenie w jego własnych poglądach i które mogły mu przypominać o nich tak samo jak wypowiadane cichym głosem słowa SI, nie zawsze będą możliwe do zrealizowania. Tej jednej rzeczy nauczył się jeszcze przed Cordovą. Świat i czynniki zewnętrzne nie zawsze były łaskawe dla tych co musieli wybierać między dobrym, a właściwym.
Szantaż, którego chłopak nienawidził, czasami też był daniem wyboru. Jedynego, nieuczciwego i brutalnego, ale w obliczu niektórych jednostek lub sytuacji - koniecznego. Miał tylko nadzieję, że tym razem będzie potrafił dostrzec to ułudne rozróżnienie.
Syk śluzy przerwał ciszę unoszącą się w powietrzu oraz odsunął na bok jego rozmyślania. Hologram zniknął, pozostawiając go samemu przy blacie, wpatrującego się z roztargnionym zamyśleniem w obrazy plaż na ekranach. Gdy w przejściu pojawiła się Grace, przeniósł na nią wzrok, wracając do rzeczywistości i otwarcie śledząc ją spojrzeniem, gdy przechodziła przez mesę. Dostrzegł jej stan, którego urywki mógł podejrzeć po tym jak się przebudził i rozpoznać w linii jej sztywno wyprostowanego ciała, gdy siedziała tyłem przy swojej pacjentce. Teraz, w świetle lamp, jej zmęczenie tylko uwydatniało się z każdym cieniem, który kładł się na jej twarzy oraz który znalazł się tam po wielu godzinach zmartwień i pracy.
- Odpoczywam - odpowiedział neutralnym tonem. - Przecież nikt do mnie nie strzela.
Błądził spojrzeniem po profilu kobiety, po śladach które zostawiły ostatnie godziny zarówno na jej ciele i ubraniu, jak i w pustym spojrzeniu. Po chwili oderwał się z ociąganiem od blatu, również przechodząc do szafki z jedzeniem - częściowo z powodu podyktowanego przez lekarkę, a częściowo ze względu na szansę wspólnego posiłku.
- Ty również powinnaś odpocząć. Nawet jeżeli tylko przez chwilę - dodał łagodnie, stając obok niej i zawieszając na niej spojrzenie. - Etsy może monitorować Mayę i obudzić cię od razu jeżeli którykolwiek z parametrów przesunie się poza wyznaczone przez ciebie wytyczne. Nie pomożesz jej, jeżeli zasłabniesz w trakcie lub stracisz rękę.
Widział na horyzoncie nacierający opór, więc nie naciskał zbyt mocno. Nie był aż takim hipokrytą, by wypominać lekarce to, z czym sam miał z reguły problemy, żeby się stosować. Wsunął dłonie do kieszeni, stawiając wcześniej swój wybrany posiłek obok mikrofalówki w oczekiwaniu na swoją kolej.
- Jeżeli jest coś, czym możemy ci ułatwić pracę lub życie, powiedz - powiedział po chwili, również przesuwając wzrok na powolne piruety jej własnego danie wewnątrz urządzenia. - Nawet jeżeli to będzie tylko dostawienie wygodnego fotela do skrzydła medycznego, przyniesienie posłania lub zakup nowej paczki papierosów.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12223
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Arae

17 sty 2023, o 01:50

Żart Widma nie spotkał się ze stosowną odpowiedzią kobiety. Drgnęła lekko, gdy oderwał się od blatu, o który wcześniej stał oparty, lecz wciąż w milczeniu spoglądała na jedzenie, obracające się w trakcie podgrzewania. Gdy podszedł bliżej, dostrzegł malujące się w głębi jej ponurego spojrzenia emocje, którymi jednak nie chciała się z nim podzielić. Tak długo, jak milczał, tak milczała i ona - wsuwając dłonie w kieszenie kitla, ignorując jego obecność, tak samo, jak mogła swobodnie ignorować Etsy, nieposiadającą fizycznej reprezentacji.
Urządzenie piknęło, gdy posiłek był gotowy do spożycia. Odsunęła się, rozglądając wokół, szukając odruchowo miejsca, w którym dotychczas odnajdywała sztućce. Gdy wydobyła widelec i łyżkę z jednej z szuflad, sięgnęła po posiłek i, trzymając go ostrożnie w dłoni, podeszła do stołu, o który wcześniej stał oparty.
- Znam swoje limity. Nie naraziłabym stanu swojej pacjentki z powodu dumy czy roztargnienia - odparła nieco zgryźliwie na jego poradę, wychodzącą wyłącznie z troski. Zajęła miejsce przy stole, dalej nie zerkając na rajskie krajobrazy wyświetlane nad nim. - Nie stracę ręki. Skąd ci się to ubzdurało?
Rozprostowała i zgięła palce zabandażowanej dłoni, zerkając na nią ze ściągniętymi brwiami, nim przeniosła wzrok na Widmo stojące obok. Sięgnęła po widelec, otwierając opakowanie z podgrzanym jedzeniem i odkładając wieko na bok.
Gdy pośpiesznie zaczęła pochłaniać swój posiłek, dostrzegł, że choć jej ranna dłoń wyglądała nieciekawie pod założonym nań opatrunkiem, zachowała w niej mobilność. Choć jadła pośpiesznie, szybko, jej wyraz twarzy pozostał nieprzyjemny, a chowające się pod jej wzrokiem emocje nieprzeniknione.
- Uważasz, że wygodny fotel sprawi, że uda mi się ją postawić na nogi? - spytała w odwecie na jego propozycję, nie dostrzegając miejsca, z którego wychodził - dobrego, nieskalanego emocjami, które wydawały się wypełniać jej głos. - Co według ciebie dzieje się w tym momencie w stacji medycznej? Siedzę i palę fajki?
Jej podbródek zadarł się w górę, a spojrzenie butnie krążyło po jego wyrazie twarzy, odczytując chowające się za jego słowami intencje. Po chwili zmusiła się do oderwania wzroku, powrotu do jedzenia, pochłaniając zawartość opakowania w zatrważającym tempie.
Jazgot, z którym odsunęła krzesło w tył, odbijał się przez chwilę echem w jego głowie gdy doktor Myers postanowiła wstać. Chwyciła puste pudełko, którego zawartości nawet nie przełożyła na talerz, i skierowała się do niszczarki, wrzucając do środka resztki po swoim obiedzie. Do zmywarki obok rzuciła widelec, a z jednej z szafek wydobyła energetyka, którego na co dzień opróżniał Skinner.
- Będę tam. Ktoś musi z nią być - rzuciła na odchodne, wahając się, jakby przy wyjściu uderzyła ją chwila zrozumienia intencji Widma, którym postanowiła sprostać jedynie faktami.
Kiwając mu głową, pośpiesznie, wyszła ze śluzy medycznej, z powrotem w stronę swojego małego centrum dowodzenia.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1960
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Arae

18 sty 2023, o 20:03

Obserwował lekarkę, gdy odpowiadała, nie komentując jej słów. Nie wątpił jej w przekonanie ani w zdolności, ale upór czasami potrafił sprawić, że ludzie zaczynali ignorować swoje limity - nieświadomie, nie ze złej woli lub oceny sytuacji, ale zwyczajnie ze względu na zbyt mocne skupianie się na obecnym problemie, które sprawiało, że w porę nie dostrzegali jak bardzo oddalili się poza swoją bezpieczną, ostateczną granicę. Sam był tego przykładem. Być może Grace była inna, ale jak często sobie tłumaczyła w przeciągu ostatnich kilku godzin, że jeżeli zwolni chociaż na chwilę, to jej pacjentka może zginąć? Jak często ignorowała własne problemy, bo w końcu była lekarzem i wiedziała co robi, znając swoje limity?
A może po prostu postrzegał to przez pryzmat własnych doświadczeń. Może kobieta była o wiele bardziej odpowiedzialna i rzeczywiście nigdy nie było takiego ryzka.
- Ostatnim razem, gdy to moja ręka znalazła się pod ogniem czarnej materii, wylądowałem na kilka dni w kapsule medycznej i niemal zginąłem. A byłem w pełnym pancerzu, nie w lekarskim kitlu - przypomniał jej delikatnie, nawiązując do czasów, gdy Isaac i Etsy zaciągnęli jego ciało na Ziemię oraz ściągnęli Grace na pokład Arae. Wzruszył nieznacznie ramionami i wsunął swój posiłek do mikrofalówki, zatrzaskując drzwiczki i ustawiając odpowiedni timer. - Jestem laikiem jeżeli chodzi o medycynę, Grace. Po prostu zwróciłem na to uwagę - przyznał otwarcie, odwracając się plecami od urządzenia, żeby móc spoglądać na siedzącą przy stole kobietę. - Lekarze martwią się o pacjentów, ale kto martwi się o lekarzy? - dodał neutralnie, parafrazując przysłowie.
Urządzenie piknęło kilka chwil później, ale przy tempie w którym Myers pochłaniała jedzenie, ponad połowa zdążyła już zniknąć z jej opakowania w tym samym czasie. Wyciągnął z mikrofalówki własny posiłek i zabrał sztućce, zajmując miejsce naprzeciwko kobiety. Jej ostrzejsza odpowiedź nie zraziła go ani nie rozzłościła - pokłady tego ostatniego zostały zużyte ostatniego wieczora, a reszta potencjalnych ogników tlącego się żaru zalana cierpliwie wodą przez Etsy zaledwie kilkanaście minut temu. Szczególnie, że dostrzegał jej zmęczenie.
Kontynuował posiłek w milczeniu, bez pośpiechu, który cechował jej własne ruchy. Gdy skończyła i odsunęła krzesło, podniósł na nią wzrok, śledząc ją spojrzeniem aż do wyjścia. Kiedy się w nim zatrzymała na kilka uderzeń serca, z ociąganiem odpowiedział jej skinięciem głowy.
- Dziękuję - powiedział tylko, nie precyzując w pełni co chciał przez to przekazać. Bo było tego wiele - zarówno gdy chodziło o fakt poświęcania się kobiety, jak i jego wcześniejsze leczenie oraz próby utrzymania Mayi przy życiu.
A być może chodziło o to, że on również powinien tam być. Problem polegał jednak na tym, że z pełną premedytacją, świadomie tego unikał.
Ta ostatnia myśl towarzyszyła mu ponuro do końca jedzenia, gdy już został w pomieszczeniu sam. Kiedy widelec zaskrobał o puste dno naczynia, wstał od stołu i również dorzucił je do zgniatarki, zostając jednak jeszcze przez chwilę w mesie, by nalać sobie kawy oraz połknąć kilka przepisanych przez Myers witamin.
- Zapytaj Raika czy mógłby przenieść fotel z mojej kajuty do skrzydła medycznego, póki i tak czeka na powrót Isaaca - poprosił Etsy, czekając aż ciemny płyn wypełni do końca wnętrze szklanki, obserwując cienką, czarną strużkę. - Poszukaj też informacji na extranecie czy wiadomo już coś o Radnej Irissie. Jeszcze kilka godzin temu nie było z nią kontaktu - dodał, biorąc kubek i ruszając do swojej kajuty.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12223
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Arae

18 sty 2023, o 22:10

Wyświetl wiadomość pozafabularną Być może to, co nieustannie gryzło sumienie Widma, było głównym powodem podsycanej zmęczeniem niechęci, którą Myers wydawała się ku niemu żywić w tej chwili. Odkąd wyszedł ze swojej kapsuły medycznej nie postawił stopy w stacji medycznej, a gdy wychodził, nie oglądał się nawet za siebie. W ciągu ostatnich kilku godzin, odkąd udało się Raikowi przynieść nieprzytomne ciało niebieskowłosej na pokład Arae, Grace spędzała tam każdą wolną chwilę, a i wiele z tych, które powinna przeznaczyć na odpoczynek czy posiłki.
Ale drugie krzesło obok było puste, a zainteresowanie kapitana zerowe.
Mruknęła pod nosem coś niezrozumiałego, co miało być potwierdzeniem przyjęcia jego podziękowań. Choć sam nie wiedział, za co dziękował konkretnie, kobieta w swojej głowie wybrała za niego. Nieporuszona, wymsknęła się z mesy, z powrotem do stacji medycznej, umykając i przed jego spojrzeniem, i własnym gniewem, zamieszonym wokół niej niczym niewidoczna gołym okiem chmura.
- Poprosiłam. Zgodził się to zrobić. Pokieruję go do twojej kajuty w tej chwili. - odrzuciła Etsy, a jej holograficzny wizerunek pojawił się z powrotem nad terminalem w chwili, w której szczelne drzwi grodzi zamknęły się za lekarką, nie wypuszczając na zewnątrz dźwięków. - W zamian, chce żebym pomogła mu odłączyć sprzęt Isaaca - dodała z nutą niezadowolenia, przyglądając się, tak jak i Viyo, jak jego szklanka napełnia się czarną, parującą kawą. - Postaram się wydłużyć ten proces, jeśli okaże się zaskakująco obyty w tych sprawach.
Sprzęt hakera był zarazem delikatny, jak i toporny i chwilami archaiczny. Sztuczna Inteligencja nie musiała bardzo przekonywać kroganina w tym, że mogła nie wiedzieć niektórych rzeczy na jego temat. Nie rozbijało się to o jej umiejętności czy wiedzę ogólną, a o dziwactwa, zwyczaje i własne rozwiązania, które Isaac wypracował przez laty swojej działalności, czyniąc z tego łamigłówkę, którą tylko on potrafił sprawnie rozwiązać.
- Z tego, co udało mi się wydobyć z extranetu, wynika, że radna Irissa nie opuściła sali posiedzeń rady w przeciągu ostatniego cyklu dobowego stacji. Atak Donovana Reeda pokrył się z początkiem wybuchu wojny, mobilizując wszystkich polityków na Cytadeli. Wydaje mi się, że równolegle zakończyła się również operacja Widm na Virmirze, o której widzę wzmianki w sieci, do której masz dostęp - mówiła, towarzysząc mu w jego omni-kluczu, gdy ruszył w stronę swojej kajuty. Choć przywitały ich znajome, cztery ściany, pozostała w urządzeniu, gdy on zadomawiał się w swoim miejscu, dając mu nieco prywatności. - Powiedziałabym, że nie odbiega to od normy. Mogę spróbować wrzucić Cię na przód kolejki oczekujących na rozmowę z nią, choć chaos, który zapanował na stacji, uznałabym za działający na naszą korzyść w tej chwili.
W zamieszaniu i tysiącach spraw, którymi musiała się zająć, Irissa nie miała jeszcze chwili by nakazać Vexariusowi powrotu do Wieży, jak i spowiedzi z tego wszystkiego, co wydarzyło się poprzedniego dnia w Prezydium. Nie mógł jednak wątpić w to, że dzień sądu nadejdzie.
Jego kajuta była pusta i cicha, gdy Etsy umilkła. Pościel w łóżku była rozrzucona i zmięta, a szafka, z której Isaac wydobył dla niego ubrania, pozostała uchylona. Gdy w chwili jego wejścia aktywował się wizjer na jego ścianie, dostrzegł w ostatnio oglądanych pozycję Fantomowego Złodzieja.
- Nie wiem, czy fotel jest w stanie poprawić twoją relację z Grace - przyznała po chwili SI, krocząc ostrożnie ścieżką, która mogła zaprowadzić ją do nieprzyjemnej odpowiedzi.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1960
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Arae

19 sty 2023, o 01:18

Wyświetl wiadomość pozafabularną Milczał przez chwilę po słowach Etsy, obracając w głowie odpowiedź Raika nim w końcu pokręcił głową, przymykając oczy.
- Nie, nieważne. To był głupi pomysł. Powiedz, że wolelibyśmy tego nie robić, bo Isaac może to uznać za wtargnięcie w jego prywatność, a ja zmieniłem zdanie. - Drobne wydłużenie procesu tam, małe kłamstwo tutaj, kolejne gdzieś indziej... Ale nie tym razem. Skończył z manipulowaniem hakerem i Raikiem. Być może w tej chwili było najlepiej zostawić to tak jak jest, pozwalając rzeczywistości płynąć własnym życiem i nie próbował ani przyspieszać decyzji chłopaka, ani jej blokować. Jeżeli Isaac rzeczywiście udał się do kliniki, zapewne upłynie kilka godzin nim odbędzie się operacja i zejdą środki usypiające, a on wróci z powrotem. Czas nie zaglądał im tym razem przez ramię, więc nie było pośpiechu z odłączaniem rzeczy Isaaca - bez względu na to czy zdecyduje się odejść, czy też zostać.
- Czyli nie było jej w pobliżu Mindoir - odezwał się z roztargnieniem pod adresem Irissy, ale gdy SI zaproponowała przesunięcie dla niego miejsca w kolejce, podniósł lekko dłoń żeby ją zatrzymać. - Nie, nie. Nie spieszy mi się do rozmowy, którą będę musiał z nią odbyć. Po prostu chciałem wiedzieć, że jeszcze mam pracodawcę - pod Wieżą słyszałem od funkcjonariuszy, że nie ma z nią kontaktu. Możesz wstrzymać się z wysyłaniem wiadomości jeszcze przez jakiś czas.
Jego nadchodząca spowiedź nie niepokoiła go aż tak bardzo. Być może sprawił to fakt, że większość jego uwagi zajmowały informacje pozyskane na temat Reeda, przez co skupiał się wyłącznie na tym co Irissa mogła mu powiedzieć na temat Widma, którego łowca poszukiwał lub jak mogła mu pomóc z przekonaniem Radnego Quentiusa do udzielenia tej informacji, jeżeli okaże się, że cel mężczyzny podlegał pod jego jurysdykcję, a nie na potencjalnych konsekwencjach, które mogła chcieć od niego wyciągnąć - zakładając, że dysponowała jakąś wiedzą o tym co wydarzyło się we wnętrzu Wieży, co ostrożnie zakwalifikował na niskie prawdopodobieństwo. Uwaga Etsy uświadomiła go jednak, że to również powinien brać pod uwagę, biorąc pod uwagę, że jego poprzednie rozmowy z Irissą potrafiły wyjść poza ramy tego czego się po niej spodziewał. Koniec końców złamał jej rozkaz i wszedł do Wieży, i nawet jeżeli w jego oczach stanowiło to zaledwie przypisek do całej katastrofy, to kobieta pokazała, że czasami posiada na to takie rzeczy inne spojrzenie.
Kiedy drzwi zamknęły się za jego plecami, stał przez chwilę w progu, po prostu wpatrując się w swoje prywatne cztery ściany oraz czas, który w nich upłynął, gdy on był na Cytadeli, a potem nieprzytomny w kabinie. Jego wzrok zatrzymał się na aktywowanym wizjerze, gdy ten zalał swoją delikatną poświatą część pomieszczenia, wywołując wspomnienia. Ostrożna uwaga Etsy zwerbalizowała na głos to, z czego niestety doskonale zdawał sobie sprawę.
Ale o ile rozmowa na temat z mesy przewróciła jeden mur, tak temat tej znajdował się za jego równie nieprzyjemnym bliźniakiem.
- Wiem, Ets. Wszyscy czegoś chcą - powtórzył cicho zarówno słowa Isaaca, jak i swoje własne. - Grace... chce jak najlepiej dla Mayi. Chce jej zapewnić pełną opiekę, wsparcie, uwagę i ciepło jakiego potrzebuje, bo kwestia wyzdrowienia to z reguły nie tylko wyłącznie zasługa sprzętu medycznego oraz odpowiednich farmaceutyków. Zapewne uważa, że ja też powinienem być tego częścią ze względu na to co nas łączyło z Mayą. I dlatego denerwuje się, że tak nie jest. Że nie interesuje mnie jej los.
Kubek z częściowo upitą kawą tkwił w jego dłoni, ale cała ochota na nią gdzieś zniknęła. Poruszył się z ociąganiem i odstawił naczynie na blat biurka, po czym obrócił się i przysiadł na jego krawędzi, wpatrując się niewidzącym spojrzeniem w rozrzuconą pościel łóżka. Nie winił jej ani trochę. On zachowywał tak samo, gdy Kavinksy odmawiał mu tego czego chciał, a także wcześniej, gdy naskoczył na Grace w Instytucie. Potrzeba rodziła desperację. Desperacja rodziła wrogość.
- A przynajmniej, że tak to wygląda.
Wsunął dłonie do kieszeni, nie kontynuując przez kilka chwil i po prostu wbijając wzrok w jeden, przypadkowy punkt w kajucie. Wiedział, że jeżeli jej stan ulegnie zmianie, Etsy od razu mu o tym powie bez względu na to, w którym miejscu by się znajdował. Wiedział też, że jego obecność w skrzydle medycznym niczego by nie zmieniła, bo nie miałby jak pomóc i że co najwyżej by przeszkadzał Grace. Ale były to zaledwie ułamki prawdziwego powodu.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12223
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Arae

19 sty 2023, o 02:18

Wyświetl wiadomość pozafabularną Choć nie odpowiedziała z potwierdzeniem, Etsy zareagowała na jego prośbę natychmiast kontaktując się z powrotem z Raikiem. Nieograniczona koniecznością prowadzenia tylko jednej rozmowy na raz, prawdopodobnie właśnie w tej chwili wyświetlała się w swojej postaci w hangarze, prowadząc z kroganinem konwersację i umilając mu czas, który musiał spędzić na czekaniu. Zdobywanie przychylności Ugarra z pewnością by im nie zaszkodziło, choć ostatni czas dość dobitnie pokazał im, że koniec końców, sympatia kroganina nie wpływała na podejmowane przez niego decyzje. Przewijała się w konwersacjach, które prowadzili, gdy czasem w nich stawał po ich stronie, karcąc chłopaka. W chwilach takich jak ta, której doświadczyli godzinę temu, Raik milczał, gotów podążyć za Skinnerem bez chwili zawahania.
Kajuta nigdy nie należała do nikogo więcej poza nim. Volyova uparcie wręcz zachowała swoją przestrzeń, która teraz, jak niegdyś kwatera Carrie, stała się mauzoleum po nieobecnej mieszkance. Pomieszczenie, w którym się znajdował, było nadal jego własnym, w którym spędził więcej dni i samotnych nocy niż tych, które dzielił z niebieskowłosą, a jednak wzrok uparcie odnajdywał ślady zaległych wspomnień w zakamarkach, do których normalnie nie wędrował wzrok.
Zielone spojrzenie tęczówek dostrzegło skrawek czarnego materiału w kącie pomieszczenia, w którym rozpoznał zwiniętą bluzę. Ciśnięta przez niebieskowłosą którejś nocy z rodzaju tych, które odgradzały ich od rzeczywistości, zlała się z kolorem ścian i podłogi, umykając jego uwadze gdy pośpiesznie usuwał się z miejsc zmuszających do refleksji. Gdy jego wzrok wodził po tak znajomym, jak pustym świecie wokół, napotkał również schowane za pustym kubkiem po kawie opakowanie tabletek, która łykała jak cukierki. Demony, które odganiały białe pastylki, pozostały w małej, plastikowej tubce, spoglądając prosto na niego.
- Niezależnie od tego, czy interesuje cię jej los, czy nie, podjęłam decyzję. Uważam ją za nakreślenie istotnej granicy - głos Etsy rozbrzmiał z jego omni-klucza, podczas gdy ekran mignął, a widok proponowanych pozycji został zastąpiony wygaszaczem ekranu - płynną, zapętloną animacją kształtów, które nie przedstawiały niczego konkretnego. - Nie będę twoim okiem, ani uchem w stacji medycznej. Nie będę informować cię o postępach ani problemach. Zarówno dotyczących Mayi jak i Grace.
Słowa wypowiadała szybko, jakby chciała mieć tę nieprzyjemną część za sobą, albo spodziewała się, że przerwie jej w połowie i nie chciała do tego dopuścić. Od samego początku ich współpracy wszystko, co działo się na pokładzie Arae docierało do ucha Widma w ułamku sekundy. Nic nie chowało się przed Sztuczną Inteligencją zamieszkującą serce fregaty, a ona, choć odsiewała mniej istotne informacje od priorytetowych, za swój lepiej lub gorzej wypełniany cel obierała nie chowanie niczego przed nim.
Przynajmniej do teraz.
- I tak nie wiem wiele. Po zmodyfikowaniu kapsuły medycznej, jej parametry w dużej mierze są mi obce. Doktor Myers zachowuje też w pracy coś, co wpasowuje się w definicję pokerowej twarzy, a ja wolę nie odzywać się, by ją pytać - dodała od razu, usprawiedliwiająco, choć Viyo dobrze wiedział, że nie to było istotne, a zasada, którą stworzyła.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1960
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Arae

19 sty 2023, o 20:47

Wyświetl wiadomość pozafabularną Raik też stanowił swojego rodzaju niewiadomą na ich pokładzie. Vex wiedział, że jedną z głównych sił napędowych, które nim kierują, była pełna lojalność w stosunku do Isaaca, ale poza tym nie potrafił przebić się przez krogański umysł. Podejrzewał jednak, że to nie wszystko co go motywowało oraz co kierowało jego pobudkami. Czasami się nad tym zastawiał, bo biorąc pod uwagę prostolinijność wojownika do niektórych tematów oraz planów, istniało prawdopodobieństwo, że poza tym jednym celem nie było żadnego innego, ale jakaś jego część w to wątpiła. Poza tymi drobnymi elementami, które dostrzegał u niego do tej pory na przestrzeni ostatnich tygodni w pojedynczych gestach oraz słowach, i które stanowiły zaledwie jego ciche, wewnętrzne teorie, których jeszcze nie miał czasu zweryfikować z samym Raikiem, nie znał go aż tak dobrze. Żeby nie powiedzieć: "w ogóle". Szanował go jednak i był mu wdzięczny za jego pomoc oraz trzymanie jego strony w niektórych konfliktach werbalnych, co stanowiło rzadkie wsparcie. Ale myśli o tym, że to również miało swoje granice do których się zbliżał, nie opuszczały jego głowy.
Za kilka godzin mogło się jednak okazać, że nie ma to znaczenia, gdy kroganin na stałe zniknie z hakerem z jego życia, pozostając zaledwie jedną z wielu nierozwiązanych zagadek.
Słowa Etsy sprawiły, że spiął się lekko, w pierwszej chwili dostrzegając w jej decyzji to, co jeszcze nie tak dawno temu postrzegał w słowach Isaaca i swoich własnych. Coś, o czym rozmawiali zaledwie kilka minut temu - nie otwarty szantaż, ale wciąż próbę manipulacji jego wyborem. Odcinając go od informacji, zmuszała go do udania się do skrzydła medycznego bez jawnego wyrażenia swojej groźby. Trwało to jednak zaledwie jedno uderzenie serca, po którym dotarły do niego jej prawdziwe intencje.
Nie manipulowała jego wyborem: zmuszała go do podjęcia go.
Jego ramiona rozluźniły się, a z jego gardła wyrwało się ciche westchnięcie. Spojrzenie, które zawiesił na znajomej bluzie oraz oraz pigułkach skrytych za pustym kubkiem, w końcu poddając się od unikania ich wzrokiem, nie było ponure, a zmęczone i smutne.
- Oczywiście, że interesuje mnie jej los. Chciałbym, żeby moje uczucia do niej można było przełączyć zwykłym przełącznikiem, wyłączając je albo zmieniając, ale niestety to tak nie działa. Szczególnie, że to co teraz czuję, nie ma większego sensu - odezwał się po długiej chwili milczenia. - Jestem na nią zły, Ets. I rozdziera mnie to od środka. Ale ilekroć ją widzę, ilekroć zaczynam o niej myśleć, tylekroć zaczynam dostrzegać jak bardzo jest to płytkie z mojej strony. Jak bardzo małostkowe i samolubne po tym co przeszła.
Ostatnie kilkanaście tygodni sukcesywnie i cierpliwie podtrzymywał te emocje, pieczołowicie je ochraniając przed wszelkimi wątpliwościami oraz rozsądkiem. Jednak im więcej czasu mijało, tym bardziej przypominało to osłanianie dłońmi gasnących węgli, klęcząc w środku ulewy - strużki wody przeciekały wbrew jego woli między palcami, coraz bardziej ochładzając żar i sprawiając, że musiał przysuwać dłonie coraz bliżej i bliżej, aż w końcu nie pozostało nic innego do wyboru jak zamknąć te węgle w ich wnętrzu, ignorując oparzenia, które wywoływały i wciąż uciekające ciepło.
- Jedna część mnie jest na nią wściekła i rozgoryczona. Ta, która wie, że już nigdy jej nie zaufa tak jak kiedyś i która zawsze będzie się zastanawiać ile jest prawdy w jej każdym słowie. Ta, którą boli, że dała od siebie więcej, niż druga strona chciała dać. Która czuje się wykorzystana i okłamana bardziej niż kiedykolwiek. Ta, która rozumie, że wolność wyboru nie oznacza wolności od konsekwencji tego wyboru i chce być dla niej ich żywym dowodem.
Jego wzrok wwiercał się w porzuconą bluzę, ale spojrzenie było niewidzące.
- Ale druga wciąż ją kocha. Wciąż pamięta złożone obietnice. Druga, wie że miłość to nie transakcja, w której obydwie strony zobowiązane są dać z siebie tyle samo i która nie szuka wyjaśnień oraz wymówek do "bez względu na wszystko" i "zawsze". Która rozumie i której nie interesują jej powody, bo dba o nią na tyle mocno, że to co zrobiła na Cordovie nie zrobiło na niej żadnej różnicy. I która nie potrafi zgasić w sobie tego uczucia pomimo tego co krzyczy pierwsza.
Rozluźnił dłonie, orientując się że ból, który odczuwał, tylko częściowo pochodził z klatki piersiowej, a reszta promieniuje wzdłuż przedramion z zaciśniętych pięści. Wpatrywał się jeszcze przez chwilę w bluzę, nim w końcu odwrócił wzrok i odbił się powoli od biurka.
Unikał jej, bo dzięki temu mógł karmić pierwszą część. Bo dzięki temu żadna z nich nie wygrywała. Ale Etsy, nawet jeżeli nie wyraziła tego bezpośrednio na głos, miała rację. Może powinien w końcu wybrać.
Albo chociaż stawić temu wyborowi czoła.
Wsunął dłonie do kieszeni, ale nie poruszył się w stronę wyjścia. Jeszcze nie.
- A ty? - odezwał się po chwili milczenia. - Co uważasz, że powinienem zrobić? - zanim jednak SI zdążyła odpowiedzieć, pokręcił lekko głową. - Nie z mojej perspektywy. Nie z perspektywy tego, że Maya czyniła mnie lepszą lub gorszą wersją siebie, więc wolisz jedną lub drugą stronę. Ze swojej. Po tym co przeżyłyście razem i po tym jak to się zakończyło, dysponując tylko tyloma zmiennymi, którymi dysponujesz teraz. Co ty byś zrobiła?
Wiedział o co prosi i o co pyta. I wiedział, że to nie jest łatwe.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12223
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Arae

20 sty 2023, o 12:46

Odkąd ostatnim razem mieli tę rozmowę, zmieniło się tak wiele, a jednocześnie prawie nic. Etsy jednak znów miała nowe oblicze - takie, które tym razem postanowiła schować, pozostając znajomym głosem w jego omni-kluczu. Hebe naświetliło wiele elementów jej przeszłości i charakteru, zamazując granicę między tym, co wykształciło się w niej naturalnie, a na co wpłynęła jej rozmowa z Viktorem Kavinskym. Nowa perspektywa mogła być też efektem upływającego czasu, albo czymś, co tliło się w jej wnętrzu już wcześniej, ale co nie było właściwą rzeczą do powiedzenia - wtedy, gdy po Volyovej pozostał tylko ślad.
- Nie wiem, co powinieneś zrobić. Nie wiem, co ja bym zrobiła. Byłabym hipokrytką, gdybym oceniała ją przez swoje wybory - odparła po chwili, wcześniej tylko słuchając słów i jego głosu, podsyconego smutkiem. - Uważałam, że decyzje, które podejmowała Tanya w imię przetrwania jej wspólnej miłości z Tiberiusem były zarówno heroiczne, jak i poetyckie, choć w ogóle mnie nie dotyczyły. Byłam skłonna im pomóc, nieważne jak wiele ludzi miało ponieść koszt w ich drodze do znalezienia lekarstwa.
Jej sylwetka mignęła nad terminalem umieszczonym przy drzwiach. Dłonie miała splecione ze sobą za plecami, a plecy wyprostowane. Podbródek jej holograficznego obrazu zwieszony był nieco w dół, a brwi zmarszczone. Choć spojrzenie pozostało tak samo ciekawe i bystre, jej powieki były nieco opadnięte, a w tęczówkach brakowało wigoru i szczęścia. Odzwierciedlanie negatywnych emocji okazało się pierwszym, do czego się zabrała tworząc zestaw animacji swojego nowego wizerunku.
- Patrząc w przeszłość z nowej perspektywy, Tanya musiała wiedzieć, jakie konsekwencje mogły ją czekać. Jak niskie szanse przypadkowi lekarze z innego kawałka Galaktyki mieli na uratowanie jej kochanka i jak tragiczne skutki może mieć jej przemieszczanie się po planecie. Usuwając emocje, zostają fakty, których interpretacja może być różna. Tysiące osób straciło życie w Lyesii. Czy umarli w imię ich wielkiej miłości, czy byli efektem jej samolubnej i desperackiej potrzeby zrobienia wszystkiego, byle go nie stracić? - obróciła głowę rozglądając się wokół, choć nie spostrzegła bluzy leżącej na ziemi. Jej zdolności pojmowania otoczenia prawdopodobnie nie rozróżniały jednego kawałka materiału od drugiego, nie mówiąc o cechach charakterystycznych tego odzienia, po których rozpoznałby właścicielkę od razu, jak kolor czy zapach. - Wątpię, żeby była świadoma drugiej perspektywy. W decyzjach takich jak ta nie ma racjonalności ani logiki. Ona dociera później i znajduje tylko tych, którzy zostali.
Wybór Tanyi wydawał się odwrotny do tego, który podjęła Volyova. Nieskora do walki za wszelką cenę, ani do walki aż do ostatniego tchu, podjęła własną decyzję - taką, która nie wiązała się z wielkim poświęceniem w imię małej szansy na uzyskanie efektu. Być może to Tiberius byłby dla niej lepszym punktem odniesienia.
Były to wyłącznie przemyślenia dane tym, którzy przyglądali się temu z boku i którzy pozostali na miejscu, gdy bohaterowie własnej historii odeszli - za sprawą znalezienia się w złym miejscu i czasie lub własnej, desperackiej decyzji.
- Myślę, że nie zważając na okoliczności, Maya pragnęła odzyskać kontrolę, której brak odczuwała jeszcze zanim poznała nas dwoje. Jest mi przykro, że nie czuła, żeby miała ją przy nas. - dodała Etsy cicho, a jej niewidzące spojrzenie utkwiło gdzieś w ścianie, nad łóżkiem, nie spoglądając w jego stronę. - Liczę na to, że podjęła decyzję wierząc, że nie będzie dla niej jutra. To coś w ogólnym pojęciu zrozumiałego. Coś, co potwierdzają statystyki, do których mam dostęp, które rozumiem. W innym wypadku…
Urwała, poruszając się lekko, wahając przed wypowiedzeniem kolejnych słów. Jej ramiona splotły się ze sobą na klatce piersiowej, podczas gdy reszta ciała pozostała zupełnie nieruchoma.
- W innym wypadku przede wszystkim boję się, że gdy się obudzi, odejdzie ponownie, bo mylę się w tej kwestii.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1960
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Arae

20 sty 2023, o 15:24

Wyświetl wiadomość pozafabularną Kiedy Etsy zwizualizowała się w pomieszczeniu, przeniósł na nią wzrok, ale nie odezwał się. Słuchał w milczeniu, błądząc spojrzeniem po jej hologramie - po znajomej, niemal lustrzanej postawie do jego własnej, gdy nie musiał chronić się przed ciężarem własnego niezdecydowania, po smutnym spojrzeniu, które stało się ostatnimi czasy nieodzownym elementem wszystkiego co miało miejsce na Arae. Jej perspektywa, chociaż przeważnie brała się z rozumowania i sposobów myślenia tak diametralnie różnych od istot organicznych, zawsze stanowiła dla niego ważny element ich relacji, którego zawsze uważnie słuchał - tym mocniej, im częściej ta granica się zacierała po tym jak Etsy coraz bardziej uczyła się niuansów ludzkich emocji oraz zawiłości życia, które temu towarzyszyło. Jej wybór animacji niestety był następstwem tego, że elementy którym oboje zostawali poddawani, w zdecydowanej większości pochodziły od tej ciemniejszej, mniej optymistycznej części rzeczywistości.
Ta myśl uświadomiła mu, że nie pamiętał kiedy ostatnim razem po pokładzie Arae niósł się czyjkolwiek śmiech.
- A czy między jednym, a drugim istnieje w ogóle ta różnica? - zapytał cicho, gdy wspomniała miłość oraz desperacką potrzebę, która zgubiła tysiące w Lyesii.
Tanya oraz Tiberius stanowili punkt w historii, w których ich ścieżki zetknęły się po raz pierwszy, a także punkt w którym po raz pierwszy musiał podjąć decyzję, która w sposób bezpośredni wpłynęła na wybór między jednym życiem, a drugim. Dla niego kobieta, która odebrała sobie życie w pokoju na końcu korytarza, była wspomnieniem i konsekwencją, która do końca pozostanie w jego pamięci, stanowiąc jeden z kamieni węgielnych tego kim był i kim postanowił być. Dla Etsy była jednak kimś więcej. SI była świadkiem ich historii o wiele bliżej niż on - gdy on zaledwie podążał za ich śladami, ona przeżywała ją razem z nimi. Podejmując swoje pierwsze decyzje, które nie były w pełni dyktowane szansami procentowymi oraz statystyką, a jakąś swoją wewnętrzną potrzebą.
Teraz jednak oboje odeszli. I Maya również, wierząc że taki sam los dosięgnie również i jej. Zostawiając tych, którzy zostali. Ze wszystkimi konsekwencjami, które dla niej miały zniknąć w chwili, gdy zgasną ostatnie światła.
Połknęła tabletki, zapijając koniakiem i stojąc na ostatnim brzegu ludzkości, wpatrując się w nadciągającą, radioaktywną chmurę. Tyle, że chmura przeszła, a jutro nadeszło.
Z jego gardła wyrwało się ciche westchnięcie. Jej perspektywa umacniała to, z czego zdawał sobie sprawę, ale czego wcześniej nie chciał słuchać lub akceptować, i co wciąż sprawiało mu niemal fizyczny ból, gdy się do tego zmuszał. Nawet jeżeli logika i rozsądek podpowiadały, że jest to coś zrozumiałego w ogólnym pojęciu, to ta jego pierwsza część wciąż się przed tym broniła.
- Nie wiem, Ets - odezwał się w końcu po długiej chwili milczenia. - Ja nie wiem na co liczę. Chcę odpowiedzi, ale nie wiem czy istnieje taka, która sprawi, że lepiej się poczuję albo że wszystko nabierze nagle perspektywy.
Może na tym polegał problem. Może nigdy nie chodziło o odpowiedzi. Może potrzebował po prostu zakończenia, którego nie oferowały pozostawione niewiadome. Nie powiedział jednak tego na głos, wiedząc, że dotknie to pośrednio obaw, które SI przed nim wyjawiła.
Bo nie wiedział czy nawet jeżeli Etsy ma rację i Maya nie będzie chciała odejść, to czy on będzie chciał, żeby została.
- Nawet jeżeli zostanie, nic już nie będzie takie samo, Ets - odpowiedział cicho zamiast tego. - A w każdym razie nie przez długi czas.
Powiódł wzrokiem za spojrzeniem swojej towarzyszki, ostatni raz omiatając nim wnętrze pokoju. W końcu pokręcił tylko głową smutno, odsuwając na bok wszystkie bzyczące myśli i decydując się na tej jednej, co do której oboje byli zgodni i co do której nie miał wątpliwości.
- Ale oboje chcemy, żeby wydobrzała. Zacznijmy od tego, a o resztę będziemy się martwić później.
Poruszył się w końcu, przełamując sztywność ciała i ruszył do drzwi, a potem na korytarz, kierując się w stronę skrzydła szpitalnego.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12223
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Arae

27 sty 2023, o 13:11

Gdy żadne z nich nie miało dla siebie odpowiedzi, w pomieszczeniu wkrótce zapadła cisza. Holograficzna postać Etsy przyglądała mu się, gdy podchodził do drzwi, przemierzając swoją pustą kajutę. Jej głowa obróciła się lekko, śledząc jego sylwetkę z pomocą posiadanego oprogramowania, ale jej mina pozostała ciężka do odczytania. Niosąc za sobą oznaki poprzedniej złości i smutku w postaci zmarszczonych brwi, maskowała resztę swoich uczuć za maską domyślnej, uprzejmej obojętności.
- Powodzenia - powiedziała cicho, gdy mijał ją w wejściu, a drzwi przed nim się uchyliły. Musiała odczytać, lub zwyczajnie założyć, jakie ma zamiary i dlaczego tego małego pokrzepienia mógłby potrzebować.
Gdy metalowe drzwi zasuwały się za nim z sykiem, holograficzna postać zniknęła, opuszczając pustą już kajutę - nawet, jeśli było to jedynie symboliczne.
Kroki niosły się echem po korytarzu, gdy pokonał krótki odcinek dzielący go od skrzydła szpitalnego. Dostrzegł, że panel na drzwiach miał barwę pomarańczową, lecz drzwi posłusznie ustąpiły przed jego kapitańskimi uprawnieniami gdy tylko jego omni-klucz zbliżył się do wejścia. Zabezpieczenie miało trzymać z dala ludzi takich jak Ugarr czy Skinner, ale przy okazji wysyłało konkretną wiadomość każdemu, kto przechodził obok.
W stacji medycznej unosił się ostry zapach antyseptyków. Główne światła były przygaszone, poza dwoma lampkami świecącymi bezpośrednio nad stołem, z którego korzystała zwykle Myers. Ostry blask rozświetlał rozrzucone po blacie papiery, sterty datapadów, notatek a nawet fizycznych książek, rozrzuconych w nieładzie. Lekarka, choć nie dało się odmówić jej skuteczności i dość intensywnego rygoru pracy, przestrzeń osobistą pozostawiała w chaosie, w którym postronnym ciężko byłoby się odnaleźć.
Za stołem, w kącie pomieszczenia zawieszona została prycza - w ten sam sposób, w jaki swoją umieścił w hangarze Skinner. Idąc jego śladem, być może zamontowała ją sama, a może poprosiła o pomoc albo jego, albo Raika, który również mógł przenieść prowizoryczne posłanie tutaj. W jej wnętrzu leżały dwa, grube koce, mieszając się różnymi odcieniami szarości. W pomieszczeniu panował chłód.
Wokół dwóch kapsuł medycznych było zupełnie czysto w kontraście do drugiej strony pomieszczenia. Jedno urządzenie, to, które wcześniej chowało jego ranne ciało, było nieaktywne. Przeszło przez cykl dekontaminacji, błyszcząc czystością i nowością, a po śladach jego błękitnej krwi nie pozostała ani kropla. Jego nadpalone, częściowo zniszczone ubrania wystawały ze skrzynki na odpady, do której musiała wcisnąć je Myers.
Kobieta siedziała na krześle, które przysunęła sobie pod ścianę, bezpośrednio przy jedynej aktywnej kapsule. Pochylona nad fizyczną książką, z początku nie drgnęła nawet, gdy drzwi gwałtownie otworzyły się do środka, jakby uparcie ignorując jedyną osobę, która mogłaby przedostać się do środka. Po chwili jednak oderwała wzrok od czarnych liter, zerkając w jego stronę spod zmarszczonych brwi na krótką chwilę, wracając do swojej lektury.
Szum pracującej kapsuły wypełniał ciszę, podobnie jak systemy podtrzymywania życia pobudzające recyrkulację powietrza w innych częściach statków. Holograficzne wizjery, które Skinner domontował do urządzenia, wyświetlały ponad nim sześć, różnych wykresów i odczytów. Niektóre poruszały się miarowo, a linia na ich obrazie odbijała się od krawędzi jak ping pongowa piłeczka, inne wyświetlały chaotycznie zbierane dane, rzucając migoczący połysk na ścianę obok. Błękitne światło przypominało falującą wodę w basenie, malując wzory na powierzchni, która odbijała zbierane światło.
Nie rozumiał żadnego z tych odczytów, które nie posiadały ani legendy, ani choćby tytułów dodanych do wizjera. Myers mogła ich nie potrzebować.
- Nie ruszałam twoich leków z szafek - zakomunikowała, odbierając jego chwilowe zatrzymanie się za analizowanie tego, jak bardzo zmieniło się to pomieszczenie gdy ona w nim przesiadywała i najwyraźniej zakładając, że przyszedł tu po więcej tabletek przeciwbólowych.

Wróć do „Prywatne jednostki”