Konrad wziął swoją porcję leków przeciwbólowych, lecz nie mógł liczyć na to, że zaczną działać natychmiast. Pośpiech wywołany potrzebą nadgonienia reszty sprawił, że w chwili, w której, będąc już ubranym, postanowił przenieść do przedsionka skrzynię z narzędziami, tak jak zrobił to Vex przed momentem, napotkał poważny opór. Pakunek był cięższy niż dwa poprzednie, a i one nie dawały się nieść z łatwością - w chwili, w której to napiął mięśnie, usiłując się wyprostować i unieść skrzynię, ścięgna zawyły, płonąc żywym ogniem i powodując natychmiastowe położenie skrzyni z powrotem na swoim miejscu.
-
Nie szkodzi, trzeba iść - natychmiast odezwał się Daniel, poganiając wszystkich do przedsionka, za którym była już tylko śluza. -
Kule? Cóż, są nieco mniej wytrzymałe, ale i tak jeden strzał nie przebije takiej powłoki. Nie muszą z natury stanowić bariery fizycznej, tylko środowiskową, nie mają więc ceramicznych wzmocnień.
Upewniwszy się, że nie pozostawił po sobie niczego, Rocheford założył na głowę swój hełm, również przechodząc do przedsionka. Okazało się, że zostało im naprawdę niewiele miejsca - w ścisku nie czuli jednak dyskomfortu wynikającego z nieustannej bliskości innych osób, pancerz, który nosili, sprawiał, iż przypominało to bardziej nie bycie sardynką w puszce, a puszką z sardynkami w pełnym ich pudle.
-
Macie zamontowane na hełmach latarki czołowe. Takie same znajdują się mniej więcej po prawej stronie, na wysokości bioder. - ostatnia informacja pojawiła się nagle, jak gdyby Daniel robił rachunek sumienia w głowie by upewnić się, że o niczym nie zapomniał. -
Matt, pamiętaj, że nie zamkniesz tego panelu normalnie. Musisz wywołać awarię, inaczej nie nadpiszesz odgórnej decyzji o otworzeniu wrót - dodał na koniec i samemu skierował opancerzoną dłoń do panelu znajdującego się w pozbawionym miejsca przedsionku. Drzwi prowadzące do wnętrza batyskafu zamknęły się, pogrążając grupę w ciemności rozświetlanej przez nikłe, awaryjne światełka umieszczone po lewej i prawej stronie śluzy. -
Powodzenia.
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Ostatnie słowa mężczyzny utonęły w nagłej kakofonii dźwięków, począwszy od jego uderzenia o panel, przez następny syk wypompowywanego powietrza i mechanizmów śluzy, z wolna przygotowujących drzwi do wyjścia. Systemy wbudowane w pancerz natychmiast przeprowadziły szybką diagnostykę, upewniając się, że wszystko jest szczelnie odizolowane od reszty. Krótki komunikat pojawiający się na moment w polu widzenia powiadomił ich o rozpoczęciu podawania mieszanki tlenowej, na skutek jego niedoborów w otaczającym ich powietrzu. Każdy z piątki mężczyzn wyczuł na rękawicy zabezpieczony przełącznik odpowiadających za odrzut z okolic butów, o którym opowiadał wcześniej pilot.
Ocean wdarł się między nich, wypełniając odgrodzoną od reszty skafu śluzę i nie powodując przy tym poruszenia się pojazdu ani o milimetr. Zalała ich ciemna toń, a przed oczami pojawiła się otchłań - a raczej jej namiastka. Nie mogli nazwać tego stanięciem oko w oko z otaczającym ich ocean, nie mogli bowiem dostrzec tysięcy ton wody zawieszonych nad ich głowami. Zamiast tego, rozświetlony przez włączone latarki, nad nimi znajdował się sufit doku, wraz z plątaniną rur i nieznanej im maszynerii.
Matthew był pierwszym, który musiał pokonać pierwszy krok. Skafander trzymał go przyczepionego do podłogi skafu, stąd po wyjściu z niego mężczyzna z wolna rozpoczął swą podróż w dół. Pancerz poinformował go o możliwości zmiany wyporności, w celu unoszenia się na jednej pozycji. Po zmianie trybu poruszania się, opcja włączenia odrzutu i poruszania się za jego pomocą została zwolniona, a systemy wspomagania włączone.
Daniel na migi pokazał Tarczańskiemu jaśniejący w mroku panel, malutkie okienko umieszczone po lewej stronie ściany, tuż obok śluzy odgradzającej dok od reszty oceanu. Później wskazał niewielką, wciśniętą w kąt drabinkę zabezpieczoną prętami z lewej, prawej strony oraz od przodu tak, że nie sposób było z niej wypaść w inny sposób niż polecieć do tyłu. Przy ścianie mignęły im drzwi, najpewniej prowadzące do windy towarowej, je jednak, zgodnie z poleceniami Bleysa, Daniel zignorował, docierając jako pierwszy do drabinki i rozpoczynając nieco ułatwione przez otaczającą ich wodę wspinanie się.
Poruszanie się w pancerzu było mordęgą. Był on ociężały, niewspomaganie się odrzutem skutkowało niezwykle wolnym poruszaniem się. Trzymane przez Belforda i Vexa skrzynie ciążyły w dół, niewypierane przez żadne siły na powierzchnię, musieli więc nieść je, mając wrażenie, że ważą co najmniej trzy razy tyle. Jakby nieśli w tym momencie również fragment oceanu, usiłujący w każdy możliwy sposób wgnieść ich w ziemię.
Mimo wszystko, miażdżące uczucie paniki, jakiego wrażenia doświadczało każde z nich, pozostało gdzieś w tyle, zepchnięte w mniej istotny obszar ich własnej głowy. Reflektory przednie, jak i boczne skafu kąpały ściany sporego doku w bezpiecznym półmroku, pozwalającym im na ich dostrzeżenie - zobaczenie tych granic. Nie dawało to takiego wrażenia przebywania przy dnie oceanu.
Inną sprawą był jednak przypadek Matthewa. Poruszając się z wolna ku panelowi, zbliżał się również do rozwartych wrót - a co za tym idzie, pływających wokół ciał, które mimo wszystko, zepchnięte przez skaf w lewo bądź prawo, nie pływały w okolicach drabiny, gdzie znajdowała się reszta zespołu.
Nie mając za wiele do obserwowania, by nie patrzeć w stronę szczątków, mógł skupić się tylko na obrazie przed sobą - bezkresnej, czarnej jak noc toni. Im dłużej się w nią wpatrywał, tym bardziej hipnotyzujący efekt to dawało. Po kilku sekundach jego umysł podpowiadał mu, że czerń otchłani w istocie mieni się kolorami. Sporadyczne błyski światła, pojawiające się w losowych miejscach, bliżej niesprecyzowanych przez oczy Tarczyńskiego, okazywały się być przebłyskami kolorów, których pochodzenia nie był w stanie odgadnąć.
Był to widok zarazem piękny, jak i przerażający.
Zawiązywał żołądek w supeł, ściskał wnętrzności i powodował słabość nóg, które coraz gorzej utrzymywały pod odpowiednim kątem stopy z małymi pseudo-silniczkami. Tor mężczyzny coraz bardziej odbiegał od linii prostej. Lecz po kilku sekundach, które zdawałyby się trwać w nieskończoność, jaskrawy blask panelu oślepił go, spoglądającego w ciemną toń, na przebłyski kolorów. Na powrót stała się ona czarna, wyzbywając tego piękna i pozostawiając po sobie jedynie przerażenie.
-
Pancerze mają systemy komunikacji, łączą się z waszymi omni-kluczami. Możemy rozmawiać, nie jesteśmy podłączeni do Raitaro - nagły, nieco zbyt skomputeryzowany głos Daniela odezwał się w hełmach każdego z nich.
Mężczyzna dotarł już na szczyt drabinki, czekając na Vexa i Bleysa, którym szło to znacznie bardziej opornie przez ciężar i nieporęczność skrzyni. Powoli pchali ją przed siebie, w górę, samemu poruszając się w tym samym kierunku. -
Nie jest to najwyższych lotów, ale działa. Matt, pośpiesz się. Nie otworzę włazu póki ciśnienie się nie wyrówna.
Tarczańsky szybko wpadł na pomysł, w jaki sposób wywołać awarię panelu. W tym celu musiał wykorzystać mechanizm, jaki stanął przed jego oczyma:
X X X O
O X X X
X X O X
O O O X
Dalsze szperanie w systemie dało jemu kilka następnych informacji.
◉ X i O prezentowały ustawienia obecnej pozycji wrót. W ten sposób w systemie prezentowała się informacja o drzwiach otwartych.
◉ Aktywowanie dowolnego przełącznika X zamieniało ten przełącznik, a także wszystkie do niego przyległe (razem z tymi po skosie), na O oraz na odwrót.
◉ Dostępne było 5 akcji. Po 5 przełączeniach dowolnie wybranych przez użytkownika punktów, system wracał do domyślnego ustawienia.
◉ Dzięki wiedzy i doświadczeniu Matthewa, ustalił on, że zamknięcie drzwi zostanie spowodowane przez wywołanie następującej sekwencji:
O X O O
X X O X
X X X X
X O X O
Wyświetl wiadomość pozafabularnąWięc, Matt! Jesteś nowy, mogłeś nie widzieć na naszym forum tego rodzaju mini-gry, więc mam nadzieję, że wyjaśniłam wszystko klarownie. Masz 5 ruchów na zmianę sekwencji numer jeden w sekwencję numer dwa. Każda zmiana X na O zmienia również wszystkie przyległe, również po skosie. W następnym poście musisz podać mi kolejność zmian - możesz namalować to na kartce albo przedstawić Xami i Oami (?) jak ja wyżej. ;) Przykład rozwiązania tego typu mini-gry znajdziesz
tu, z innej mojej sesji.
Deadline to w teorii 18.12. W praktyce, jeśli pojawi się zamknięcie forum w tym czasie, daję wam dodatkową dobę, ale mimo wszystko fajnie byłoby, gdybyście nie czekali na ostatnią chwilę ;)