Jednego z napastników udało się bardzo szybko wyeliminować, co, nie ukrywając, Carmen bardzo odpowiadało. Nigdy nie była zwolenniczką długich batalii i opracowywania każdego swojego ruchu - wolała szybko i konkretnie pozbyć się przeciwnika, ofensywa nad defensywą. Prawdopodobnie nie była w tym też osamotniona.
Człowiek widocznie nie zamierzał się zbyt szybko poddawać, choć prawdopodobnie wiedział, że przeciw sobie ma aktualnie co najmniej dwie osoby. Kobieta nie wiedziała czy to tak naprawdę przez strach jeszcze nie uciekł, czy dzięki jakiejś niebywałej pewności siebie, ale postanowiła chwilę przeczekać, by zorientować się nieco bardziej w sytuacji.
- Masz przeciw sobie trzy uzbrojone po zęby, wprawione w boju osoby. Jak myślisz, co się stanie jeśli nie poddasz się teraz dobrowolnie? - Blefowała, ale jednocześnie nie miała zamiaru prowadzić długich pertraktacji z wrogiem, chciała jedynie zwiększyć prawdopodobieństwo uzyskania jakichkolwiek informacji. Jeśli się nie ugnie, to najwyżej się go pozbędą. Zawsze pozostaje jeszcze jego oszołomiony kolega.
Ortega utkwiła wzrokiem w podłodze, oczekując odzewu ze strony mężczyzny. Jeśli przez kilka sekund człowiek zdecydował się nie odezwać, Portorykanka kucnęła i wykonała szybki przewrót w stronę padającego snopu światła. Odkryła się, ale niestety, była to aktualnie jedyna opcja, gdyż jak podejrzewała, żaden z jej towarzyszy nie posiadał w zanadrzu granatów. Gdy tylko jej pozycja względnie się ustabilizowała, jak najszybciej wystrzeliła w stronę czarnej przestrzeni ze strzelby z aktywną amunicją zapalającą. Przy odrobinie szczęścia, jeśli oczywiście trafiła, cel powinien się zapalić i wtedy będzie miała prostą drogę do uskutecznienia szarży. W innym wypadku, nawet jeśli się nie zapalił, postanowiła wykorzystać szarżę "na oślep" - o wiele pomylić się nie mogła, całe to pomieszczenie to klitka, a co dopiero ten mały kąt.