Vasir milczała, nie odwracając wzroku z trzymanego datapadu. Zamiast prezenterki, wyświetlał teraz tekstowe informacje z Lyesii - a przynajmniej te, które wydostawały się na zewnątrz. Na szczęście wirus, z którym mieli do czynienia mieszkańcy, nie potrafił przenosić się komputerowo, stąd łączność z bliskimi poza granicami miasta wciąż mogła być utrzymywana.
- Jeśli przeniosła go w swoim organizmie, nigdy nie wiadomo. Nie mamy żadnych informacji o testach na ludziach. Inkubacja wirusa poza turiańskim ciałem może trwać dni, tygodnie. Lyesia mogła być jej pierwszym kontaktem z resztą galaktyki o którym wiemy, jeśli ExoGeni miało tupet tak bardzo tuszować swoje błędy.
Jej palce wystukiwały nerwowy rytm, uderzając o blat stołu. Widmo uruchomiło omni-klucz, przeglądając i wysyłając wiadomości z zawrotnym tempem.
- Kurwa mać - warknęła, pozwalając sobie na kolejne podsumowanie sytuacji. Jej dłonie również zacisnęły się w pięści.
Wstała, z hukiem odsuwając krzesło. Nie planowała wychodzić z mesy - po prostu siedzenie wydawało się być zbyt bierne, jakkolwiek irracjonalne się to wydawało. Oparła się plecami o ścianę, na moment dotykając czubkiem palców czoła, gdy ta nagła zmiana pozycji sprawiła, że ból głowy powrócił.
- Wprowadzę nas do doku jak tylko przebrną przez ilość biurokracji. Miasto zamknięto niedawno, wciąż panuje tam chaos.
Spojrzała na monitor, a potem przeniosła spojrzenie na siedzącego przy stole turianina. Nie odwracała go przez dłuższą chwilę, a po jej wyrazie twarzy widać było, że cała sytuacja mocno ją gryzie. Jakby zastanawiała się, co ma zrobić w sytuacji, gdy podatny na wirusa był jej towarzysz na misji.
- Nie zdejmuj hełmu. Ani na chwilę, gdy już zejdziemy ze statku - jej ton się zmienił na nieco łagodniejszy i cichszy, choć wciąż było to polecenie. Jeszcze kilkanaście godzin temu Viyo słyszał jej głos jak niecierpiący sprzeciwu, teraz cała Vasir nieco się rozluźniła. Prawdopodobnie wróci do swojej starej formy gdy tylko w jej dłoniach znajdzie się karabin, a ona przejdzie przez śluzę Chimery.