Wyświetl wiadomość pozafabularną
Inaczej wyobrażał sobie powrót do domu.
Widok znajomych iglic i słońca szklącego się na srebrnych, metalowych powierzchniach rozbudził ciepło w sercu porucznika i uspokoił jego myśli. Nowo zarejestrowana Elpis przebiła się właśnie przez cienką atmosferę Palavenu, a na powierzchni pancerza ablacyjnego wygasały ostatnie czerwone barwy nagrzanego zbrojenia; okręt przestał się trząść i miękko zniżał lot, podchodząc do najeżonego tysiącem doków portu kosmicznego.
Jednak pomimo tego ciepła, było coś jeszcze. Jakiś cień, który kładł się na jego myśli, gdy przesuwał spojrzeniem po zbliżających się dachach budynków, jakieś poczucie oderwania od rzeczywistości, jakby powrót między strzeliste budynki był tylko kolejnym snem. Widział drobne sylwetki krążące tłumnie po portowych alejach i nie mógł przestać myśleć o tym, że wystarczyłby tylko jeden zarażony turianin, by obrócić to wszystko w następną Lyesię.
Wracał do domu. Ale co w nim zastanie?
Później było zarówno trochę lepiej, jak i jeszcze gorzej. Etsy wylądowała w jednym z doków, gdzie miała czekać na jego powrót, a on ruszył do swojego mieszkania. Cztery ściany przywitały go w stanie dokładnie takim w jakim je zostawił; na meblach i sprzęcie do treningu osiadła cienka warstewka kurzu, krzesło tkwiło dokładnie tak jak je odsunął, a na terminalu komunikacyjnym paliła się czerwona lampka nieodebranych wiadomości. Wielu. Wiadomość o przesłuchaniu dotarła do jego rodziny i nie pomylił się za bardzo ze swoimi przepuszczeniami, gdy opisywał je Vasir podczas wspólnego picia na pokładzie Chimery.
Następne dni nie pozostawiły mu zbyt wiele czasu do myślenia. Spotkał się z rodziną (włączając w to siostrę, która załatwiła sobie przepustkę specjalnie po to by go zobaczyć), a potem udał się do Departamentu Obrony na własne przesłuchanie. Chociaż wcześniej bywał w nim wielokrotnie, teraz masywny budynek przytłaczał swoją konstrukcją. Idąc w towarzystwie dwóch gwardzistów z Czarnej Straży do pomieszczenia, w którym czekali Prymarchowie, nie mógł pozbyć się wrażenia, że idzie na własną zgubę. I chociaż eskorta odbywała się w jak najbardziej pokojowych warunkach, a nikt nie zasugerował ni gestem, ni słowem, że traktuje się go jako oskarżonego, to uczucie towarzyszyło mu aż do samego końca.
Jednak nawet pomimo tego, wciąż był turianinem. I wierzył w to co zrobił.
Podczas przesłuchania stał wyprostowany i odpowiadał szczerze. Pytań było sporo, a opowiadanie swoich przeżyć z AZ-99 na nowo rozbudziło wspomnienia, chociaż już nie z taką siłą jak wcześniej. Inne koszmary zarezerwowały sobie już to miejsce, spychając niedawne przeżycia w dół podświadomości. A może to on się zmienił.
Mae to zauważyła. Podczas rodzinnego spotkania nie wspomniała nic na ten temat, co już samo w sobie było osiągnięciem przy jej nadmiernej ekspresywności, ale gdy się żegnali uścisnęła go silniej i dłużej niż zwykle. Dostrzegła cień, ale nie chciała go odkrywać. Może bała się tego co tam może znaleźć.
Na przesłuchaniu nie ukrywał niczego co miało związek z AZ-99.
O swojej niesubordynacji mówił wprost, nie odwracając wzroku od czujnych spojrzeń Prymarchów. Bo zrobiłby to jeszcze raz, gdyby musiał.
Na wieść o tym, że kapitan Vallokius próbował stawiać go w jaśniejszym świetle i proponował jego awans, nie powiedział ani słowa. Nie czuł wdzięczności, a rzekomo przychylny komentarz był niczym policzek.
Gdyby nie Vergull, Adiustor Valokarr nie wróciłby z bagnistej planety, a widmo wojny nie wisiałoby nad Przymierzem i Hierarchią. Gdyby nie Vergull, śmierć setek turian w podziemiach obiektu nie poszłaby na marne. Gdyby nie Vergull, być może Olga Sidorchuk wciąż by żyła.
Wiele jego myśli krążyło o kapitanie Huntera, ale żadna z nich nie była wdzięcznością.
Po przesłuchaniu wrócił do swojego mieszkania. Pewien ciężar spadł z jego barków, ale wiadomość o tym, że nie zostanie wydalony z armii lub zdegradowany nie dała mu ukojenia, którego się spodziewał. Na jego karierze pojawiła się skaza, ale w obliczu ostatnich wydarzeń wydawało się to niemal śmieszne. Zachował stanowisko, ale niemal bez zastanowienia złożył wniosek o zawieszenie służby na czas bliżej nieokreślony. Oficjalnym powodem była chęć powrotu do zdrowia po ranach odniesionych w Raitaro, na AZ-99 i wreszcie w Lyesii.
Prawda leżała po środku.
"To część normalnego życia. Prędzej czy później, każdy z nas przestaje umieć się w nim odnajdywać."
Dla niego, normalne życie oznaczało armię Hierarchii. A teraz... coś się zmieniło.
Następnego dnia po śledztwie wrócił na swój statek, przenosząc na niego swoje zapasowe rzeczy z mieszkania. Obiecał sobie, że po wizycie na Cytadeli od razu wróci z powrotem do stolicy, by odpocząć.
Nie sądził jednak, bo była to obietnica, którą potrafił dotrzymać.
Wyświetl wiadomość pozafabularną