- Wiem - odparła mało skromnie i zaśmiała się. - Tego nauczyłam się gdzieś indziej.
Potrafiła tańczyć i lubiła to robić, zupełnie abstrahując od faktu, że często to, jak się ruszała, dawało jej spore plusy w kontaktach damsko-męskich i opłacało część jej zachcianek. Dawno już nie musiała się odwoływać do takich sposobów, choć jakby się uprzeć, to jej znajomość z Nazirem od tego się zaczęła. Tylko podeszła do niego trochę inaczej, bo w jego przypadku zadziałało zgrywanie niewiniątka. Przypomniał się jej ich pierwszy wspólny poranek i zerknęła krótko na mężczyznę spod rzęs.
- Wiesz, kiedy zabrałeś mnie z celi... - zaczęła, na chwilę zmieniając temat. - Następnego dnia rano, po pierwszej nocy, naprawdę próbowałam uciec. Nie obchodziła mnie książka w celi, nie sądziłam że w to uwierzysz. Nadal jej nie dokończyłam i prawie zdążyłam zapomnieć, o czym była.
Na chwilę skupiła się na swojej rybie, którą jadła znacznie wolniej, niż Nazir. Zawsze sądziła, że pochłania posiłki w zastraszającym tempie, ale przy nim zrewidowała te poglądy. A może gadała i śmiała się za dużo, marnując czas, który powinna przeznaczyć na jedzenie. Khouri stanowił towarzystwo, przy którym nie czuła upływającego czasu. Zazwyczaj.
Uniosła na niego przerażone spojrzenie i pokręciła powoli głową.
- To by już było absolutne przegięcie. Nawet nie myśl o bekaniu w towarzystwie i trzymaj podeszwy w dole - wróciła do poprzedniego rozbawienia. - Lekcje? W domu, szkołę miałam normalną. To matka mnie trzymała na krótkiej, eleganckiej smyczy. Dużo się nauczyłam, do niczego mi się to nie przydało.
Herbata już zaczynała powoli stygnąć, więc mogła się jej napić bez ryzyka poparzenia sobie ust. Nawet tej herbaty będzie jej brakowało, gdy opuści Thessię. Ten smak zawsze będzie się jej kojarzył tylko i wyłącznie z wizytą na planecie asari. Spojrzała na omni-klucz Khouriego, gdy otworzył listę klinik, o których mówił, ale z miejsca w którym siedziała nie była w stanie zobaczyć nic. Skinęła więc tylko głową, gdy powiedział o wizycie umówionej za półtorej godziny. Nie była fanką ani klinik, ani zabiegów, ale tej nie mogła się doczekać. Jeśli faktycznie usuną jej bliznę, wreszcie będzie mogła z powrotem nosić połowę swojej szafy.
- Musielibyśmy się zbierać za jakieś pół godziny - zauważyła i przeniosła wzrok z powrotem na wodospad. Mogłaby tu zostać trzy dni, ale tak już miała, że miejsca takie jak to przyciągały ją i długo nie chciały wypuścić z objęć.
Zabrała się za dokańczanie obiadu, bo nie chciała marnować czasu na jedzenie, skoro nie mieli go tak wiele, więc w przeciwieństwie do Nazira przyspieszyła, podczas gdy on zwolnił. Zerknęła w dół, w stronę pomostów i alejek na brzegach rzeki. Tam też musiało być przyjemnie. Generalnie cała okolica była na tyle przystosowana dla turystów, by zewsząd roztaczał się piękny widok na cud Thessii.
- Możemy się przejść - zgodziła się i uśmiechnęła się do Khouriego. - Tutaj już jednak nie będę kupować pamiątek.
Czas leciał szybko, nawet nie wiedziała kiedy z w miarę wczesnego poranka zrobiło się popołudnie. Zanim wyjdą z kliniki, pewnie będzie jakaś szósta, może siódma. Irene nie miała pojęcia ile trwają zabiegi takie, jakim oni chcieli się poddać. Podejrzewała, że w jej przypadku będzie to szybsza, czystsza robota, niż u Nazira, którego duża część skóry była brzydko poparzona. Z drugiej strony, jeśli od razu poprawią jej tatuaż, to też może trochę zejść. A chciała, żeby wszystko było jak wcześniej, żeby asteroida i Hames zostali tylko wspomnieniem, złym snem.