Wzór, który SI wykryła na kamerach, nakreślał swojego rodzaju historię, która przydarzyła się cztery dni temu. Nie było to wiele, ale przynajmniej nie działali już po omacku. Wątłe światełko błyskało w oddali, zapewniając zaledwie wspomnienie widoczności - niewyraźne zarysy w ciemności - ale było to i tak więcej niż dysponowali przed przylotem. Mogli wykluczyć przypadkową usterkę okrętu podczas lotu między przekaźnikami, a także świadomy sabotaż.
- Może. A może komuś udało się dostać do tych samych planów, na które właśnie patrzymy - zgodził się z Etsy, gdy jej poszukiwania nie wykazały nic ciekawego. Miała rację, nie musieli być na tropie jednostki. Sama ta sugestia sprawiła jednak dużo więcej niż tylko wytłumaczyła ich brak sukcesu na tym polu.
Obudziła w nim ostrożność.
Jeżeli pasażer na gapę nie działał sam, to być może jego wspólnicy wciąż byli na Lirii.
- Jeszcze nie wiem - odpowiedział na słowa concierge, gdy rozsunęły się przed nim drzwi i ponownie wyszedł przed biuro ochrony. Odwzajemnił oszczędnie jej uśmiech; najwyraźniej jednak jej dekolt nie był wystarczająco głęboki, by był w stanie odwrócić uwagę na tyle, by nie dostrzegł nerwowego napięcia.
- Nawet najlepsi popełniają błędy. Ma pani na myśli kradzież podczas konferencji? - odparł neutralnie, po czym delikatnym gestem dał znać kobiecie, by mogli ruszyć dalej. Sam jednak tym razem prowadził, ale nie do wyjścia. W stronę korytarza, na którym odbyło się główne zakłócenie. Tam gdzie dostrzegli ją na nagraniach. - A skoro już przy tym jesteśmy - zakładam, że tak skrupulatna kobieta jak pani, prowadzi również swój własny harmonogram oprócz tych przygotowywanych dla klientów? Mogłaby mi pani go przesłać na dzień odlotu doktora?
Zaplótł dłonie za plecami, obracając nieznacznie twarz i przyglądając się mało dyskretnie swojej przewodniczce, gdy szli. Powodów jej reakcji mogły być dziesiątki, poczynając od zwykłej niecierpliwości przez niepewność oraz kontakt z Widmem, ale asari sprawiała wrażenie kobiety wyjątkowo opanowanej na co dzień. Cokolwiek złamało jej maskę, musiało mieć jakieś inne podłoże.
Porty kosmiczne nie był najwygodniejszym miejscem na czekanie, ale władze Lirii wyraźnie próbowały zminimalizować tą nieprzyjemność. Oczekiwanie na odlot lub przylot okrętu transportu publicznego niemal zawsze oznaczało długie minuty lub godziny bezruchu i nudy, nie wspominając już o powolnym snuciu się w okolicę bramek i pomieszczeń odprawy. Widmo doskonale wciąż pamiętał własne czasy, gdy nie posiadał Elpis. Godziny spędzone na tłoczeniu się wewnątrz ciasnego statku lub wpatrywaniu się w iluminator przestrzeni kosmicznej czy ekrany z reklamami.
Na duchy, jak on przeżył tyle lat bez własnego środka transportu? I ciekawe czy daliby mu jakiś, gdyby nie miał Elpis.
A może byłby pierwszym Widmem, który podróżuje za pomocą kosmicznych autobusów?
- Chętnie - zgodził się na jej propozycję, uśmiechając się przy tym krótko. Jego wzrok przesunął się po jej geście, a sam przekrzywił nieznacznie głowę kiedy wspomniała potrzebę świeżego powietrza. - Wszystko w porządku?