Turianin uniósł łuk brwiowy, posyłając jej powątpiewające spojrzenie z gatunku "...poważnie? Idziemy w takie żarty?", ale po chwili pokręcił głową, uśmiechając się oszczędnie. Wymiana zdań między nimi przypominała leniwy pojedynek słów między dwoma szermierzami, ale brakowało mu jednak intensywności i napięcia towarzyszących jego podobnej rozmowie z Nazirem, kilka dni wcześniej. Kobieta była jednak w pewnym sensie do niego podobna; widać sekrety i tajemnice stanowiły drugą naturę w ich branży. A tym samym i jego.
- W takim razie wybrał zły zawód - podsumował Bryanta, puszczając jej wcześniejszą uwagę mimo uszu.
Kiedy podniosła się od stołu, śledził ją spojrzeniem, ale sam się nie poruszył. Widok broni przy jej biodrze niezbyt go zaskoczył; mogła być stałą bywalczynią Horusa, ale bar i panująca tu atmosfera mówiła sama za siebie, czego świadkiem byli zresztą przed chwilą. Nikt rozsądny nie pojawiłby się tu bez broni.
Chociaż z drugiej strony, kto rozsądny wiązałby się w partnerstwo z zupełnie nieznaną sobie kobietą i planował atak na siedzibę gangu narkotykowego na godzinę później?
- W takim razie "Niebieska" - odpowiedział, uśmiechając się pod nosem i odwzajemniając jej spojrzenie z dołu. Gdy uruchomiła omni-klucz, sam aktywował swój własny, odbierając jej numer kontaktowy i odsyłając swój. Nie odpowiedział na jej ostatni komentarz, gdy musnęła palcami jego ramię, ale odprowadził ją spojrzeniem aż do lady. Grafitowa projekcja na jego przedramieniu wygasła samoczynnie, a on sam podparł się na fotelu, otwarcie przyglądając się swojej nowej, tymczasowej towarzyszce, gdy odkładała szklankę na blat. Uśmiechnął się krótko, gdy puściła mu oko i przyglądał się jej, aż zamknęły się za nią drzwi przybytku.
Kim jesteś, Niebieska?
Błękitnowłosa stanowiła personifikację zagadek, które śledził do tej pory - była niewiadomą, której nie potrafił zidentyfikować ani nawet przyporządkować do odpowiedniej kategorii. Z jednej strony wyróżniająca się kolorem włosów i bliznami, błyszcząca w tłumie szarości i bieli, a z drugiej skryta i uparcie próbująca pozostać w cieniu. W najgorszym wypadku była podejrzana, w najlepszym intrygująca.
Póki co nie mógł się oprzeć tej drugiej wersji.
Sięgnął dłonią do własnego ramienia, mimochodem musnąwszy miejsce, które dotknęła wcześniej kobieta, żeby sprawdzić czy nie podrzuciła mu jakiegoś brzydkiego, elektronicznego owada śledzącego. Przynajmniej jego życie zachowało swój stały trend... Znowu trzymał się z niebieskimi.
Z westchnięciem podniósł się z fotela i zabrał swoją szklankę, również podchodząc do lady. Postawił ją na blacie obok tej należącej do jego rozmówczyni, przelał kroganinowi należność za drinka, po czym wsunął dłonie do kieszeni kurtki i ruszył do wyjścia. Już progu ponownie uruchomił własne omni, wywołując komunikator.
- Nie znalazłem Vigila, Ets - powiedział do swojej SI, kiedy znalazł się na zewnątrz. - Ale chyba znalazłem kogoś, kto może mi pomóc go znaleźć, a także kolejne nazwisko. Scott Bryant, eks-Przymierze, obecnie pracujący w jednym z klubów Nos Astry jako szef ochrony. Powiązany z jakimś gangiem narkotykowym. Znajdź mi wszystko co możesz. Wracam na statek, żeby się przebrać i dozbroić.
Wyszukiwanie Niebieskiej nie miało sensu, bo nie miał nawet parametrów, które mógłby podać. Jeżeli Bryant i Khouri należeli do tej samej jednostki, to prawdopodobnie o obydwu po sieci krążyły zaledwie strzępki informacji, jeżeli w ogóle jakiekolwiek. To ich życie po wojsku oferowało poszczególne okruchy.