Pomarańczowy blask panelu skrzydła medycznego stanowił pierwszy znak, którym Myers oznaczyła swoje nowe królestwo oraz symbol tego, co działo się w środku. Korytarz był pusty, a Arae sprawiała wrażenie opustoszałej - nawet jeżeli taka nie była, to zapowiedź tego wisiała niczym upiór za oknem. Gdzieś na niższym poziomie Raik pakował ostatnie rzecz Isaaca, Grace trzymała się własnych czterech ścian gotowa je opuścić z chwilę, gdy serce bijące wewnątrz ostatniej kapsuły medycznej ustanie, a pozostałe kajuty wciąż tkwiły puste, stanowiąc nie miejsce do spania, a zakonserwowane w czasie mauzolea. Samotność nigdy mu nie doskwierała odkąd poznał Etsy, ale tym razem wyczuwał jej zakusy dookoła siebie, niczym czarne, drobne macki powoli zakradające się w jego stronę - nowe doznanie, którego pojawienia się nie spodziewał, a które zawdzięczał zapewne ostatnim kilku miesiącom, które wypełniły pokład okrętu odgłosami życia. Jej obecność nie przypominała potrzeby kontaktu ani towarzystwa, a bardziej trudny do opisania niepokój, podobny do napięcia, które towarzyszyło człowiekowi świadomemu, że trzyma w kieszeni coś wartościowego i lada moment to zgubi.
Zatrzymał się przed wejściem, w bezruchu wpatrując się w powierzchnię drzwi długie kilkanaście sekund, podczas których jego myśli walczyły ze sobą w milczeniu. W końcu jednak jedna z nich wygrała - czy to pod wpływem wcześniejszej rozmowy, zwykłego zmęczenia od wielotygodniowego rozpatrywania tematu czy też innych pobudek - i wyciągnął dłoń w bok, aktywując zamek, który zmienił swój kolor na zapraszającą zieleń. Przejście usunęło się przed nim, a on wszedł z ociąganiem do środka.
Zapach antyseptyków i przygaszone światła sali nadawały jej ponurą, ciężką atmosferę, a biorąc pod uwagę to co działo się w niej przez ostatnie godziny, nie była ona nietrafiona. Gdy drzwi zasunęły się za jego plecami, ponownie odcinając blask korytarza, przesunął spojrzeniem po sali, zauważając nowe posłanie Myers, jej stanowisko pracy oraz ją samą. Gdy obudził się tu kilkadziesiąt minut temu, nowe wieści odnośnie Isaaca oraz farmaceutyki wciąż ustępujące z jego ciała, sprawiły że nie rozglądał się zbyt uważnie i dopiero teraz dostrzegł ile rzeczy się pozmieniało. Lekarka zabrała swój kawałek chaosu z biura w instytucie, zarzucając nim blat stołu, ale nie miał wątpliwości, że każdy z leżących tam dokumentów był istotnym elementem układanki, którą próbowała rozwikłać. Ciche buczenie aparatury było znajomym tłem tego miejsca, czymś tak naturalnym, że nawet nie zaburzało grobowej ciszy panującej w pomieszczeniu.
Na słowa Grace nie odpowiedział, przenosząc tylko wzrok na kapsułę medyczną i tkwiąc w bezruchu jeszcze przez kilka długich sekund, nim w końcu się poruszył. Podszedł do niej powoli, zatrzymując się o krok od przeszklonej bariery i zawieszając wzrok na postaci tkwiącej wewnątrz, walcząc uczuciami, które zaczęły dobijać się od drugiej strony muru. Błękitne, ruchome refleksy światła hologramów ulegającego dyfrakcji na mlecznobiałej cieczy, tańczyły na jego obliczu i odbijały się w tęczówkach, które przesunęły się po liniach znajomej twarzy skrytej za osłoną. Tym razem jednak nie uciekły szybko na bok, nie zmieniły swojego celu obserwacji, nie schowały się niechętnie za pospiesznie tworzoną zasłoną burzowych chmur i pilniejszych rzeczy; jego wzrok przesuwał się po bladej skórze oraz ciemnych śladach podkreślonych przez płyn, w którym była zawieszona, pozwalając nałożyć się na ten obraz ten, który zapamiętał jako ostatni - złotych oczu otoczonych błękitnymi kosmykami oraz koroną niebieskich kwiatów - a także próbując go nadpisać.
- Opowiesz mi jak ją poznałaś? - odezwał się niespodziewanie po bardzo długiej chwili milczenia, nie spoglądając w stronę Grace. Jego głos był cichy i niespodziewanie ochrypły, jakby nie chciał go podnosić, żeby nie zaburzyć ciszy panującej w pomieszczeniu. - I jaka wtedy była?