Ojczysta planeta ludzi wkracza w złoty wiek - rozwojowi ulega przemysł, handel i sztuka. Postawiono na ekologię i lepiej zagospodarowano teren, dzięki czemu wszystkim, teoretycznie, żyje się lepiej, choć prawdę mówiąc stale rośnie przepaść między biednymi i bogatymi mieszkańcami.
LOKALIZACJA: [Gromada Lokalna > Układ Słoneczny]

Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1960
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Wyspy Owcze

17 gru 2023, o 01:42

Vex obserwował lufy skierowanych w swoją stronę broni, gdy słowa Etsy zawisły w powietrzu. Unoszące się między nimi napięcie nie poddawało się nawet uderzeniom wiatru czy zacinającego deszczu, nie chcąc opuścić czarnej plaży, która zdawała się naturalnie przyciągać katastrofy i trudne decyzje. Dwadzieścia pięć minut... Niemal pół godziny zdawało się być wiecznością, gdy miało się wycelowane w siebie osiem karabinów, a dzierżące ich osoby stanowiły trzon jednostek specjalnych. Przylot Arae mógł odbyć się na długo po tym, gdy potencjalna walka zostanie przegrana, ale jeżeli przetrwałby do tego czasu lub został schwytany, to krogańskie wsparcie mogłoby okazać nieocenione. Niestety w grę wchodziły również pozostałe komplikacje - w tym te, które wywołałoby wtargnięcie fregaty ponad Wyspy należące do bogatych, ceniących sobie prywatność ludzi. I tak zapowiadało się na małą, polityczną migrenę bez względu na konsekwencje, ale czy mógł to jeszcze bardziej zaogniać?
Nieobecność Mayi stanowiła dodatkowy problem, ale ten akurat spadł na dalszy poziom jego uwagi.
Nie zareagował od razu, nie decydując się jeszcze na danie sygnału, milcząc. Gdyby nie obecność starszej kobiety za plecami, która wkładała stalowy pręt w tryby każdej, potencjalnej próby obrony, decyzja byłaby łatwa - szczególnie dla jego chcącej znaleźć ujście frustracji, która domagała się krwi, a która chociaż teraz nieco przycichła, gdy uświadomiła sobie poziom zagrożenia, to jednak wciąż tliła się gdzieś na dnie jego świadomości. Jednak próba jednoczesnej ochrony własnego życia oraz życia swojej niechętnej zakładniczki, której współpraca stała na włosku, czyniła to zadanie drastycznie trudnym. Jeżeli nie niemożliwym. A to na nowo przebudziło jego ostrożniejszą, bardziej pragmatyczną stronę.
- W takim razie obawiam się, że mamy problem - odpowiedział po chwili ciszy, błądząc wzrokiem po twarzy jasnowłosej. Jej brak zainteresowania tematem oraz monotonność wypowiedzi, które brzmiały jak powtarzane formułki, kłócił się z jej pozornie obojętnym podejściem do prawdziwych przyczyn tego co robiło tu Widmo. Nie był pewien czy wynikało to z własnej pewności siebie, czy z potrzeby odbębnienia pewnych formalności, które i tak miały doprowadzić do tylko jednego finału - z którego kobieta zdawała sobie sprawę, mając swój określony cel i tylko próbując przyspieszyć jego nadejście, ale jednocześnie dać sobie niezbędne minimum alibi.
Wpatrywał się w kobietę, nim w końcu podjął decyzję, bardziej pod wpływem intuicji niż złożonego planu. Odkaszlnął cicho.
- Wasze obowiązki wykluczają się z uprawnieniami nadanymi mi przez Radę. Wiedza, którą ta dziewczyna może posiadać, jest krytyczna do mojego śledztwa i na tej podstawie sugeruję wam odstąpić. Macie pełne prawo skontaktować mnie z waszym przełożonym lub złożyć zażalenie w tej sprawie i jestem pewien, że zostanie należycie rozpatrzone. Macie moje słowo, że jej życiu oraz zdrowiu nie będzie nic groziło, a jej wolność osobista zostanie zwrócona jak tylko odpowie na moje pytania i rozwieje moje wątpliwości - powtórzył lakonicznie, odbijając uwagę kobiety w tym samym, formalnym tonie, skoro tak zamierzała prowadzić tą grę. Nie trwało to jednak długo. - Jedyną osobą, która ją krzywdzi, jest jej ojciec. Ale mam wrażenie, że to już wiecie.
Przekrzywił lekko głowę, wbijając wzrok w jasnowłosą. Sam fakt, że znała Sonię, zasugerował mu więcej, niż spodziewał się, że się dowie. Reed był skrytą osobą, która unikała kontaktów, więc jeżeli kobieta znała się z jego córką, to znaczyło, że miała wcześniej jakiś powód być w ich mieszkaniu - którego dziewczyna długo nie opuszczała, biorąc pod uwagę kurz na jej butach i problemy ze znalezieniem rzeczy potrzebnych do wyjścia poza cztery ściany budynku. A to sugerowało, że mogło łączyć ją ze starcem coś poza zwykłym obowiązkiem ochrony każdego obywatela Wysp Owczych.
Pieniądze były pierwszym i najprostszym wyjaśnieniem, chociaż opłacenie całego oddziału specjalnego wydawało się być droższym przedsięwzięciem niż opłacenie zwykłego komisarza. Drugim była wojskowa przeszłość Abrahama, która jakimś cudem wciąż miała swoje macki w teraźniejszości, ukryte pod nimbem braku pełnego obrazu sytuacji, której turianin nie mógł przebić.
- Jeżeli macie wątpliwości co do moich intencji i faktycznie zależy wam na dobru Sonii, to możecie odeskortować mój prom aż do mojego okrętu, gdzie poczekamy na potwierdzenie moich uprawnień od Rady. Ale dziewczyna idzie ze mną - powiedział w końcu, ale przez jego szczeliny prześlizgnęły się pierwsze macki chłodu. - Jeżeli jednak jesteście tutaj, bo ten starzec was również ma w swojej kieszeni, to może od razu odpuśćmy sobie ten taniec. To był dla mnie cholernie długi dzień.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Wyspy Owcze

17 gru 2023, o 02:09

Subtelny sygnał dany przez Widmo nie wzbudził zainteresowania oddziału ani jego dowódczyni. Kaszel w tym gęstym, wilgotnym powietrzu i zacinającym, zimnym wietrze nie był niczym dziwnym, na co warto było zwrócić uwagę. Etsy jednak wychwyciła go natychmiast z morza wszystkich innych odgłosów, które musiał wychwytywać jego komunikator.
- Rozpoczęłam procedurę wyprowadzenia statku z doku. W Paryżu nadal są kolejki. ETA dwadzieścia siedem minut - potwierdziła cicho w przerwie między jego słowami, by był w stanie ją zrozumieć.
Nie był w stanie dostrzec reakcji na swoje słowa u policjantów z oddziałów specjalnych. Ich wizjery były wyciemnione, ich ciała stoickie, bez problemu odpierające atakujący żywioł. Wiatr muskał opancerzone sylwetki, które pozostały na niego niewzruszone tak samo, jak niewzruszone były na jego słowa.
Coś jednak pojawiło się na twarzy stojącej przed nimi kobiety. Jej brwi uniosły się lekko w górę w reakcji na któreś z jego słów, co wydawało się szczytem zakresu emocji, które dotychczas przewinęły się przez jej mimikę.
- To bardzo poważne oskarżenie - skwitowała, gdy oskarżył ojca dziewczyny o krzywdzenie jej. - Jestem pewna, że posiadasz dowody na jego poparcie.
W jej głosie brakowało sarkazmu, a jednak nie zastępowała go również prawdziwa troska lub oburzenie. Nie był w stanie stwierdzić, czy kobieta była zszokowana tym stwierdzeniem, oburzona taką możliwością czy też żywo zainteresowana dowodami, które mógł przedstawić. Jedyne, co mu dała, to uniesienie brwi w górę.
Siostra Donovana, skulona za plecami turiańskiego Widma, nie wypowiedziała ani słowa. Nie wystąpiła w jego obronie, ale też nie zaczęła błagać o życie policjantów, którzy stanęli mu na drodze. W swej roli pozostała pasywna - tak, jak przez większość czasu, póki nie skłonił jej do działania groźbą morderstwa jedynej osoby, jaką posiadała w swym życiu.
- Tak samo, jak posiadasz dowody łączące tę kobietę z twoim śledztwem, prawda? - dodała, z palcem błądzącym w okolicach spustu jej broni, choć lufa uniosła się w górę tylko trochę. W jej ruchach były subtelności, które były trudne do odczytania - tym trudniejsze w tych warunkach, w deszczu, zimnie i dzielących ich metrach, utrudniających dostrzeżenie niuansów. - Pomóż mi zrozumieć, Widmie Viyo.
Jej ramiona drgnęły w górę i w dół, jakby w potwierdzeniu sytuacji, w której niekoniecznie sama chciała przebywać - ale z której nie dostrzegała wyjścia innego niż to, które malowało się na horyzoncie samego turianina. Skąpanego w krwi i upuście emocji.
- Pokaż mi, jak ta dziewczyna łączy się ze sprawami Rady. Udowodnij, że faktycznie jest ważnym świadkiem twojego śledztwa - dodała, choć jej głos nie niósł w sobie ani polecenia, prośby ani rozkazu. - Nie mogę pozwolić ci na uprowadzenie zastraszonej przez ciebie, niewinnej dziewczyny, nieważne ile paragrafów w twoim kontrakcie ci na to pozwala. Mam swoje zobowiązania.
Etsy wtrąciła się cicho.
- Dwadzieścia cztery minuty.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1960
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Wyspy Owcze

17 gru 2023, o 15:46

Uważny wzrok turianina przesuwał się po twarzy kobiety, dzieląc swoją uwagę między dowódczynię, dziewczynę ze swoimi plecami oraz ośmiu żołnierzy mierzących w niego ze swojej broni, upewniając się, że nie próbują wykorzystać jakoś tych negocjacji. Cofnął się powoli o krok w stronę Sonii, na wypadek jak gdyby dziewiątka obecnych tu osób nie była jedyną częścią oddziału, a druga, ukryta, próbowała właśnie zbliżyć się pod osłoną dźwięków rotora, deszczu oraz wycia wiatru. Odliczanie do przylotu Arae się rozpoczęło, ale piasek w tej klepsydrze przesuwał się powoli, niechętnie, odmierzając upadek każdego ziarenka z morderczą powolnością. Vex wiedział, że nawet jeżeli uda mu się przekonać oddział specjalny do opuszczenia broni, to posiadanie transportu dwadzieścia siedem minut bliżej niż wcześniej, będzie zaletą, nawet jeżeli zapewne niemile widzianą z powodu wtargnięcia w tutejszą, odciętą przestrzeń powietrzną. Zabezpieczenia i środki ochrony tutejszych oddziałów powstrzymałyby zapewne każdy prom, który Etsy spróbowałaby przebić, ale opancerzona fregata była czymś zupełnie odmiennym. Jeżeli natomiast napięta sytuacja skończyłaby się tak, jak obie strony przewidywały, że się skończy, to wsparcie z powietrza będzie stanowiło o jego być, a nie być. Za dwadzieścia cztery minuty.
A Vex miał już dość opierania swojego zaufania na nowopoznanych osobach. Nie gdy nawet ufanie tym, które znał tak długo, tyle go kosztowało.
- Nie posiadam. Nie jestem odpowiednio wykwalifikowany w tej materii, żeby je posiadać - odpowiedział po dłuższej chwili milczenia, wbijając spojrzenie w kobietę i próbując przebić się przez jej maskę obojętnej, spokojnej aparycji i znaleźć tą różnicę, która stanowiła granicę między oddaniem rozkazom, a najemniczą neutralnością wykonywania tego za co jej płacą. - W przeciwieństwie do psychologa, którego pomoc dziewczyna otrzyma. Operuję w oparciu o to co widziałem w środku oraz własną ocenę sytuacji. W najgorszym wypadku się mylę i dziewczyna dostanie wsparcie, które pomoże jej otrząsnąć się po moim uprowadzeniu, ale w najlepszym, jeżeli mam rację... - Nie dokończył, pozwalając niewypowiedzianej części zdania zawisnąć między nimi, unosząc się nad czarnym piaskiem plaży.
Dowody dotyczące śledztwa stanowiły jednak zupełnie inną sprawę. Zmrużył lekko oczy, przyglądając się czujnie jasnowłosej, próbując odczytać to, co siedziało za jej tęczówkami. Jakaś jego jedna część chciała uchylić tego rąbka tajemnicy, nie widząc w tym nic złego i pragnąć okazać część zaufania, licząc, że w odpowiedzi dostanie to samo - chcąc widzieć w kobiecie po prostu kogoś, kto wykonuje powierzone mu rozkazy i rzeczywiście został zobowiązany do ochrony dobra mieszkańców, a nie tylko tego jednego. Jednak jego inna część, ta skrajnie paranoiczna, pobita do krwi przez rzeczywistość i wielokrotnie przez nią skopana, ta która warczała na dnie swojej już dawno otwartej klatki i domagała się rozwiązania sprawy po najprostszej linii oporu, takiej która nie pozostawiała po sobie moralnie podwójnych dywagacji do roztrząsania, które ponownie mogły ją skrzywdzić lub jej przeszkodzić, nie chciała tego robić. Nie chciała, bo widziała w tym szansę dla Abrahama lub ludzi związanych z Reedem na poznanie wiedzy o tym do których ich sekretów ma dostęp, a do których jeszcze nie. Bo czuła, że pozostawienie swoich kart ukrytych było jedyną bronią, którą miał przeciwko nim i która polegała na zaskoczeniu oraz wykorzystaniu ich w najbardziej wartościowej sytuacji, jeżeli chciał za jej pomocą osiągnąć cokolwiek.
- Prosisz mnie o ujawnienie czegoś, co nie powinno być ujawnianie osobom do których Rada nie ma pełnego zaufania - odezwał się po chwili, śledząc twarz kobiety. - A biorąc pod uwagę dowody na korupcję w waszych szeregach, której doświadczyłem po przybyciu tutaj, nie spoglądam na to ze zbytnim entuzjazmem.
Pomimo swoich obiekcji, domyślał się jednak, że same słowa nie wystarczą. Uniósł powoli ramię z omni-kluczem, pokazując drugą dłonią, że nie ma złych zamiarów.
- Coś mogę ci jednak ujawnić. Człowiek, który mieszka w tym budynku, nie jest tym, za kogo się podaje i który widnieje w rejestrach waszej ludności - powiedział, lustrując kobietę wzrokiem. - Udostępnij na mnie swój odbiór danych omni-klucza.
Jeżeli dowódczyni to zrobiła, nie spuszczając jej z wzroku otworzył paczkę informacji na temat Abrahama Reeda, którą przygotował mu wcześniej Isaac, po czym wysłał do niej kilka fragmentów - tych o wydaleniu ze służby, o posiadaniu potomstwa, o fałszywej tożsamości - nie dorzucając jednocześnie tych, które mogłyby zawierać wzmianki o Etsy lub Isaacu czy o samym Strathpeffer.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Wyspy Owcze

20 gru 2023, o 14:47

Czas bywał złośliwy. W chwilach, w których chciałoby się zwolnić mknął do przodu nieubłaganie, z kolei w chwilach takich jak teraz zdawał się odmierzać każde, pojedyncze ziarenko piasku przesypujące się przez klepsydrę z nieskończoną cierpliwością. Rozmowa Viyo z dowódcą oddziału nie była, a jednak wydawałoby się, że trwa już całe wieki a kobieta o przenikliwym spojrzeniu trzyma go w swoich sidłach, nie pozwalając mu poruszyć się choćby o metr do przodu.
Wystarczył tylko jeden jej rozkaz by stojący za nią policjanci otworzyli ogień. Ich opancerzenie mogło być wyłącznie błyszczącym sprzętem zakupionym przez pieniądze bogatych mieszkańców Wysp Owczych bez skrywanego pod nim doświadczenia, ale upór i wytrwałość, w której ci stali w jednej pozycji nie spuszczając Widma z muszki były niepokojące. Przy Gunnarssonie, który nawykł do wygodnego i pozbawionego takich operacji życia, wyglądali jak żołnierze.
Uwaga o korupcji nie umknęła kobiecie, lecz nie uraczyła jej odpowiedzią. Zamiast tego obrzuciła go pociągłym spojrzeniem, na kilka sekund nie poruszając w miejscu, nim wreszcie wydarło się z jej ust westchnienie. Uniosła swoje urządzenie i przyjęła pakiet danych.
- Dwadzieścia dwie minuty - szepnęła do jego ucha Etsy, podczas gdy blondynka bez zainteresowania przeglądała informacje, które jej przesłał.
Jeśli wiedziała o tym, kim był mężczyzna schowany we wnętrzu domu, nie dała tego po sobie poznać. Przejrzała wszystko raz jeszcze, pośpiesznie i wyłączyła swoje urządzenie, podnosząc spojrzenie na Widmo.
- Cóż, fałszywa tożsamość to zawsze jakiś powód do aresztu - stwierdziła, najwyraźniej nie rozpoznając nazwiska, które budziło w sercu turianina tyle emocji. - Wygląda na to, że faktycznie znaleźliście osobę powiązaną z ważnym śledztwem Rady, widmie Viyo. W dodatku osoba ta, waszym zdaniem, znęca się nad swoją córką. Stawiłabym na to, że zasługuje na odrobinę sprawiedliwości.
Przestąpiła z nogi na nogę, ignorując wiatr smagający jej twarz jasnymi kosmykami. Viyo słyszał chrzęst piasku, gdy kuląca się za nim Sonya - o ile było to jej prawdziwe imię - owinęła się ciaśniej swoim szerokim płaszczem, ledwo utrzymując na nogach pod podmuchem.
- Wytłumaczcie mi w takim razie, Viyo, dlaczego porywacie niewinną dziewczynę, pozostawiając domniemanego kata na beztroskiej wolności? - spytała, a jej podbródek wskazał dom. Być może w jednym z okien mignęła jej sylwetka Reeda, zainteresowanego starciem, które odbywało się przed progiem jego domu. - Nie ma to zbyt wiele sensu, prawda? Skoro ten mężczyzna jest powiązany z waszym śledztwem, to jego powinniście wytargać z mieszkania i zabrać na Cytadelę. A nie Sonyę, na której współudział żadnego dowodu nie widzę w twoich dokumentach.

@Vex
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1960
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Wyspy Owcze

21 gru 2023, o 20:29

Vex obserwował dowódczynię oddziału w milczeniu, a gdy czytała podesłane przez niego dane, prześlizgnął się spojrzeniem również po jej towarzyszach. Drogi, profesjonalny sprzęt mógł mieć źródło w hojnym finansowaniu przez mieszkańców Wysp Owczych, ale sam z siebie nie kupiłby dyscypliny, którą ten ośmioosobowy oddział się charakteryzował - tą jedną rzecz turianin potrafił dostrzec w mierzących do niego ludziach. Nie chodziło o dziesiątki parametrów przewijających się po wewnętrznej stronie hełmów, które nosili, nie chodziło o błyszczące, nowoczesne pancerze, po których spływały krople deszczu, ani po drogich karabinach, które trzymali w rękach, a o bardziej subtelną historię, która kryła się za ich bezruchem, za pewnością siebie oraz twardym trzymaniu się wydanego im rozkazu. Pomimo szalejącego wiatru oraz napiętej atmosfery, żaden z członków oddziału nie wiercił się w miejscu, nie kwestionował słów kierującej nimi kobiety, nie odrywał się od przydzielonego im zadania. Jeżeli faktycznie były to oddziały specjalne złożone z żołnierzy Przymierza, to byli dobrze wyszkoleni. Jeżeli natomiast byli to wynajęci najemnicy, to stanowili górną półkę sektora prywatnego - z gatunku tych, którzy oferowali swoje usługi w pełni legalnie, tworząc prywatne armie dla bogatych mieszkańców galaktyki.
Tak czy owak, byli kimś, kogo Viyo nie docenił, gdy usłyszał o ich nadejściu.
- Więc kwestionujesz teraz nie tylko moje motywy, ale również i metody? - odpowiedział neutralnym tonem zamiast tego na pytanie kobiety, wracając do niej spojrzeniem. Opuścił ramię z omni-kluczem i zamiast tego zaplótł ręce za plecami, przyjmując nieco mniej napiętą postawę, chociaż kłóciło się to z adrenaliną płynącą w jego żyłach i ciałem gotowym do gwałtownego ruchu. Przyglądał się jasnowłosej przez kilka długich sekund, zarówno żeby zebrać myśli, jak i ukraść kolejne, cenne chwile, które wyciekały z dwudziesto-siedmiu minutowego okienka z koszmarną powolnością.
- Nie pozostawiam nikogo na wolności i nie porywam niewinnej dziewczyny, a przynajmniej nie w bezpośrednim tego słowa znaczeniu - odpowiedział w końcu. - Nigdy nie twierdziłem, że jest współwinna ani że brała współudział w przestępstwie, które jest podstawą mojego śledztwa. Ale jest ważnym świadkiem, który może mi powiedzieć coś na temat faktycznego sprawcy, którego tropię - na tyle ważnym, że podjąłem decyzję, żeby zabezpieczyć ją osobiście i jako pierwszą. Nie mogę pozwolić sobie na to, żeby przed przesłuchaniem trafiła w ręce kogoś, kogo intencji nie mogę być pewnym i kto może ją uciszyć zanim się to stanie. Tak jak niezbyt mogę sobie pozwolić, żeby dostała zapalenia płuc i była hospitalizowana, bo ktoś kwestionuje moje uprawnienia.
Przekrzywił lekko głowę, mierząc dowódczynię spojrzeniem.
- I tak, w idealnym świecie przesłuchanie Bragana miałoby więcej sensu - potwierdził po chwili, pozwalając sobie cień twardej niechęci w głosie. - Ale nie żyjemy w idealnym świecie. Znam ten typ człowieka. Starzec prędzej zginie, niż da z siebie cokolwiek wyciągnąć. Będziemy próbować, ale według mojej oceny to czyni z Sonii ważniejszego świadka, niż Bragan, będący z bardzo wysokim prawdopodobieństwem ślepą uliczką w kwestii informacji, których poszukuję. Dlatego ją zabezpieczam osobiście, a aresztowanie jego zostawiam lokalnym oddziałom, do czasu aż pozostałe służby Cytadeli będą mogły go przejąć. A przynajmniej planowałem zostawić, zanim... - dodał, wykonując dłonią oszczędny gest i zataczając nią półkole, wskazując na resztę żołnierzy oddziału specjalnego oraz wymierzone w siebie karabiny. Po chwili opuścił ją ponownie, ale obrócił nieznacznie głowę w stronę Sonyi, obserwując ją kątem oka.
- Odpowiadam na twoje pytania, ale chciałbym, żebyś ty również odpowiedziała na moje. Kto was wezwał i z jakim zgłoszeniem? - rzucił z powrotem do jasnowłosej.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Wyspy Owcze

5 sty 2024, o 22:19

Schowany we wnętrzu domu Abraham musiał zdawać sobie sprawę z tego, co działo się na zewnątrz - nie dawał jednak argumentu ani siłom policji, ani Widmu. Nie wyściubiał nosa ze swojej kryjówki, nie przyszedł z pomocą swojej córce, schowanej teraz za opancerzoną sylwetką turianina. Sonya, jakkolwiek nazywała się naprawdę - a może tak samo - ucichła nieco, pozwalając, by morski szum i wycie wiatru zagłuszało jej łkania. Kobieta nadal tkwiła wciśnięta w próg swojego domu, jakby liczyła, że w pewnym momencie uda jej się wejść do środka przedpokoju i już w nim zostać. Nie chciała wychodzić z Viyo, lecz nie potrafiła wyrazić swojego protestu, dając obcej dowódczyni oddziału specjalnego argumentu, którego ta potrzebowała.
Blondynka pozostawała równie stoicka w rozmowie pomiędzy nimi, jak stoiccy byli jej podwładni.
- Ktoś mógłby zauważyć, że właśnie dostała się w takowe ręce - uznała kobieta, uniesieniem brwi ponownie kwestionując jego słowa, lub jego intencje. Otaczający go półkolem oddział policji nie wykonał żadnego kroku w jego stronę, tak samo jak dowodząca im kobieta nie wypowiedziała na głos żadnej, bezpośredniej groźby. Subtelności tworzyły wokół nich aurę napięcia, którą każde słowa przecinały z pewną dozą ostrożności, ale zarazem z impetem pocisku. - Oficjalnie nie dysponujemy dowodami na winę Bragana. Jak rozumiem, planowałeś upublicznić ten fragment swojego śledztwa i stworzyć odpowiednie zgłoszenie, skoro oczekiwałeś, że zajmiemy się jego przypadkiem?
Kącik jej ust uniósł się lekko w półuśmiechu, którego charakter nie dotarł do oczu, zarazem chowając prawdziwą naturę. Kobieta zerknęła ponownie na dane na swoim omni-kluczu, dłońmi przesuwając po ich zawartości. Dostrzegł z daleka, że wykonała ruch przerzucenia ich w jakieś miejsce, jakby przesyłała je dalej.
- W imieniu władz Wysp Owczych dziękuję ci za podzielenie się wartościowymi informacjami - odrzekła lekko, choć nie dał jej żadnego upoważnienia. Przekazanie jej informacji, które udało się im ustalić z Isaaciem, najwyraźniej potraktowała w sposób sumienny - traktując to jako przekazanie materiału dowodowego, a nie tylko przekonanie jej do przepuszczenia go dalej. Z tym samym pół uśmiechem przekrzywiła swoją głowę, spoglądając na niego pod innym kątem gdy zadał odbił piłeczkę w ich przesłuchaniu. - Rada daje ci przyzwolenie na ignorowanie prawa. Nikt jednak nie każe mi odpowiedzieć na twoje pytania.
Odwróciła się, zwracając przodem do wzburzonego oceanu. Jej palce znów wystukały coś w omni-kluczu, lecz po chwili urządzenie zostało wyłączone.
- Droga wolna, widmie Viyo - zadecydowała obojętnie, ignorując piśnięcie, które wydobyło się z gardła kobiety schowanej za jej plecami. - Ale nie sadzaj tutaj swojego statku, jeśli nie chcesz by lokalne władze zasypały Radę skargami na twój temat. Nie zostanie ci udzielone pozwolenie na lądowanie fregatą w naszym wrażliwym ekosystemie.

@Vex
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1960
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Wyspy Owcze

7 sty 2024, o 17:06

Viyo doskonale zdawał sobie sprawę z wąskiej ścieżki, którą zwykle podążał, ale Wyspy Owcze póki co sprawiły, że ta droga - i tak już będąc przeważnie skomplikowana i delikatna - dodatkowo okryła się całunem mgły, która skrywała zarówno wszystko po bokach jak i przed nim. Jasnowłosa kobieta, która dowodziła oddziałem, stanowiła niewiadomą, która niespodziewanie wysunęła się z mlecznych oparów i zablokowała mu przejście, nie pozwalając ani na jej obejście za pomocą uprawnień, które dawała mu Rada, ani na przebicie się prosto przez nią, wykorzystując swoją legalną nietykalność. Gdyby nie Sonya za jego plecami, której życie stanowiło ostatnią, cienką nitkę śladów, które mu pozostały, sprawa wyglądałaby zupełnie inaczej, ale w tej chwili przerażona kobieta stanowiła dla niego dobrowolną kulę u nogi, która ograniczała jego możliwości. Tylko ona powstrzymywała ilość frustracji oraz zimnej wściekłości, która bulgotała pod jego powierzchnią z powodu ostatnich wydarzeń - tygodni? miesięcy? - w domu Abrahama, a która pragnęła znaleźć sobie ujście, nawet jeżeli miałoby to być tylko pod postacią udowodnienia samozwańczym siłom specjalnym, że ich rozkazy go nie dotyczą, a konsekwencje potencjalnego starcia z nimi znajdowałyby się poza sferą, którą musiałby się interesować. Stoicka dowódczyni w tej chwili stanowiła żywą personifikację niepotrzebnej biurokracji, która miała nie dotyczyć Widm, a którą powinni móc ignorować. Z nowej niewiadomej awansowała wyłącznie na niepotrzebną przeszkodę i stratę czasu, a jego cierpliwość do takich rzeczy już od paru miesięcy wisiała w strzępkach, rozdarta przez wszystkie wydarzenia, które towarzyszyły mu na tej drodze.
- Założę się jednak, że wasze prawa mówią co nieco o obowiązku legitymowania się przed podejrzanymi oraz innymi przedstawicielami prawa - odrzucił na jej słowa, gdy zbyła jego pytanie. Świadomość tego, że został niejako zmuszony do podzielenia się tajnymi informacjami z kimś kogo nie znał, ze stroną która mogła, ale nie musiała być tymi, za kogo się podawali, wcale nie poprawiała jego humoru. Nie sądził, żeby informacje zdobyte przez Skinnera mogły jakkolwiek zaszkodzić jego śledztwu, gdy już prawie miał w swoich rękach córkę Abrahama, a on sam okazał się ślepą uliczką, ale wciąż mu się to nie podobało. Chciał, żeby ten stan rzeczy pozostał tajemnicą przed młodszym Reedem tak długo jak to tylko było możliwe, żeby przenieść inicjatywę ich bitwy na swoją stronę, ale jasnowłosa uczyniła to w najlepszym wypadku niepewnym, a w najgorszym - niemożliwym. Bez względu na to czy faktycznie jej oddziały były tymi, za które wzięła je Etsy, czy też czymś bardziej przychylnym Reedom.
Jej nagłe podjęcie decyzji nie wywołało ani uczucia ulgi, ani zadowolenia, chociaż wydawało się być mu przychylne. Głównie dlatego, że jej nie uwierzył.
Albo dlatego, że nie wierzył w koniec nieprzyjemnych niespodzianek na horyzoncie.
- Jeżeli zniesiecie ograniczenia ze strefy powietrznej, które na nią narzuciliście i przepuścicie do mnie mój prom, nie będę musiał sprowadzać tu swojej fregaty - odparował równie obojętnie, mierząc profil kobiety i nie poruszając się z miejsca. Nawet jeżeli towarzysze dowódczyni opuścili broń, wciąż odgradzał Sonyę od zagrożenia i nie spuszczał ich z oczu. - W przeciwnym wypadku skorzystam z mojego przyzwolenia do ignorowania waszego prawa i uznam, że gówno mnie obchodzi wasz wrażliwy ekosystem.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Wyspy Owcze

8 sty 2024, o 23:03

Bez względu na to, jakie konsekwencje miało wywołać podzielenie się znaleziskiem Skinnera z jasnowłosą, w tej chwili osiągnęli pewnego rodzaju porozumienie. Wydawało się kruche i burzliwe, jak wzbierające fale podchodzące niebezpiecznie blisko domu Abrahama, ale niosło ze sobą zapach bezpieczeństwa - wnętrza Arae, znajomej kajuty, w której mógłby zdjąć z siebie pancerz i przemyśleć następne kroki, pozostawiając Wyspy Owcze za sobą.
I nie opuszczając ich z pustymi rękoma.
Kącik ust kobiety powędrował w górę pod wpływem jego przekleństwa. Jej usta rozchyliły się, może nawet w cichym parsknięciu śmiechem, które skutecznie zakrył huk morza. Uniosła rękę w górę, w reakcji na co towarzyszący jej oddział drgnął - jak jeden mięsień pod wpływem poruszonego odruchu - lecz dowódczyni machnęła tylko dłonią, niemal lekceważąco.
- Twój prom może przelecieć - zadecydowała, pozwalając ręce opaść wzdłuż ciała. Nie umknęło jego uwadze, że w reakcji na jej słowa stojący najbliżej niej policjant obrócił głowę w jej stronę, jakby w zaskoczeniu lub w chęci upewnienia się, że było to jej ostateczne zdanie. Po chwili jednak jego wzrok znów skupił się na Widmie, a kobieta nie zareagowała na jego poruszenie się.
- Czy mam powrócić do doku? - odezwała się Etsy w jego słuchawce, potrzebując dodatkowego zapewnienia. - Widzę. Prom otrzymał pozwolenie na lądowanie.
Znajdująca się na obrzeżach wydzielonej wcześniej strefy taksówka mignęła na pochmurnym niebie, przygotowując się do lądowania na plaży. Nie było wiele miejsca pomiędzy domem a stojącym przy dwóch śmigłowcach oddziałem, przez co prom - jak kolejny uczestnik tej niestabilnej sytuacji - wymagał podwójnego potwierdzenia swoich koordynat.
Wiatr targał połami płaszcza skulonej kobiety gdy ich transport zawisnął nad grząskim piaskiem, a drzwi uchyliły się szeroko, zapraszając ich do środka. Choć jego podłoga uniesiona była kilkanaście centymetrów nad ziemią i nie była to znaczna wysokość, Sonya przez chwilę zabierała się do tego, w jaki sposób wdrapać się do środka nim chwyciła się za skrzydło drzwi i podciągnęła w górę. Wewnątrz promu, wcisnęła się w fotel jak najdalej od wejścia i wlepiła wzrok w okno. Teraz, gdy ucichł wiatr, na powrót usłyszał jej ciche łkanie.
Gdy prom wreszcie wyruszył w górę, Viyo mógł przyjrzeć się scenie, którą opuścił, z nieba. Z góry dostrzegł, że jasnowłosa kobieta nie ruszyła się z miejsca. Podmuchy targały kosmykami jej włosów, gdy jej uniesiona w stronę promu głowa uważnie śledziła jego ruch, nie spuszczając go z oka.
- Czy udało się? Co przekazać pozostałym? Które miejsce przygotować na Arae dla... gościa? - aktywowała się Etsy, mimo ich zwiększonej prywatności odzywając się w jego uchu przez wgląd na obecność obcej kobiety.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1960
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Wyspy Owcze

9 sty 2024, o 00:08

Turianin skinął z ociąganiem głową, łącząc się z własnym omni-kluczem - częściowo udając, że potwierdza jej słowa ze stanem faktycznym i sprowadza do siebie prom, który został zablokowany wcześniej przez ograniczenia powietrzne narzucone przez oddział specjalny, a częściowo po to, żeby odpowiedzieć Etsy w sposób pisemny.

Vex pisze:Jeszcze nie. Trzymaj dystans, ale zawróć do doku dopiero, gdy wylecimy poza zasięg wyspy. Na wypadek jeżeli będą chcieli nas zestrzelić.

Chciał wierzyć w intencje nieznajomej kobiety oraz w to, że doszli do jakiegoś porozumienia. Ale nie potrafił. Zbyt wiele razy sparzył się na swojej naiwności oraz na dawaniu innym kredytu zaufania, żeby teraz być w stanie usłuchać tego cichego głosu, który podpowiadał mu, że udało mu się wyszarpać małe zwycięstwo. Ten szept, który próbował przekonać go do tego, że dowódczyni dostrzegła logikę oraz większe dobro w jego działaniach, ten sam który usiłował uczepić się wrażenia, że jasnowłosa zajmowała swoje stanowisko właśnie dlatego, że nie była umoczona w pieniądzach bogatych tubylców Wysp Owczych, kilka miesięcy temu po raz pierwszy stracił swoje prawo do posiadania jakiegokolwiek wpływu na decyzyjność Widma, a przed paroma dniami się w tym utwierdził. Tak samo jak ten, który chciał go przekonać do dostrzeżenia pozytywów w sytuacji, w której się znalazł - dopóki deszcz rozbijał się drobinkami na naramiennikach jego pancerza oraz na twarzy, a pod butami nie czuł pokładu Arae, dopóty adrenalina i bezpieczny pesymizm realizm pragmatyzm miały pełną kontrolę.
Obserwował kobietę oraz jej oddział tak długo, aż na horyzoncie pojawił się zarys promu. Kiedy ten w końcu wylądował, rozrzucając na boki drobiny piasku oraz walcząc z wiatrem uderzającym w jego bok od strony wody, stuknął dłonią drzwi wejściowe, dając im sygnał do odsłonienia swojego wnętrza. Gdy Sonya zmagała się z wejściem do środka, odruchowo wyciągnął rękę, żeby podać jej dłoń i pomóc, ale dopiero po chwili zorientował się, że pewnie i tak uczyni tym więcej szkody, wzbudzając w niej kolejną porcję strachu, więc ostatecznie opuścił ją w milczeniu. Gdy kobieta ulokowała się w środku, obdarzył ostatnim spojrzeniem plażę oraz oddział specjalny, po czym w milczeniu wsiadł do środka i wystukał komendę zamknięcia drzwi oraz powrotu do doku, z którego zabrał go w pierwszej kolejności.
Drzwi promu odcięły ich zarówno od ryku morza, jak i od widoku posępnej twierdzy Abrahama. Gdy pojazd drżał pod ich butami i wznosił się ku niebu, usiadł naprzeciwko Sonyi, ale swój wzrok skierował za okno. Dostrzegł wcześniej zdziwienie podwładnych jasnowłosej, która najwyraźniej zostawiła swoje pobudki wyłącznie dla siebie - zarówno przed nim, jak i przed swoimi żołnierzami. Nie zamierzał jednak brać tego za dobrą monetę. Nie, gdy mógł to być wyłącznie gest, żeby go uspokoić i uśpić jego czujność. W końcu jeżeli pracowała dla Abrahama lub ludzi, którym zależało na jego milczeniu, to zestrzelenie promu z Widmem oraz ważnym świadkiem na pokładzie było o wiele łatwiejsze i bezpieczniejsze, niż bezpośrednie starcie z nim na środku plaży. Nawet pomimo przewagi liczebnej oraz nowoczesnego sprzętu, który zdecydowanie przeważyłby szanse tej bitwy na korzyść oddziału specjalnego, jasnowłosa sprawiała wrażenie pragmatyczki - a koszt jednego pocisku balistycznego lub serii wysokokalibrowego karabinu ze śmigłowca był o wiele mniejszy niż koszt leczenia lub wyszkolenia nowego personelu.
Vex odprowadził wzrokiem jej postać stojącą na plaży tak długo, aż zniknęła mu za krawędzią najbliższego wzgórza. Adrenalina i napięcie nie pozwalały skupić się na domostwie Abrahama, na tym co się tam wydarzyło oraz na tym co mogło oznaczać to dla przyszłości. A turianin bez wahania podtrzymywał w sobie ten płomyk, wiedząc co czeka go, gdy zgaśnie. I gdy nie będzie nic innego jak pozostanie z własnymi myślami.

Ulokujemy ją w wolnej kajucie. Poproś Grace, żeby czekała na mnie w śluzie i poinformuj ją, że mamy ze sobą kobietę, która prawdopodobnie bardzo potrzebuje wsparcia psychologa i być może lekarza. Wiem, że to nie jest jej specjalizacja, ale jest jedyną na Arae, która może ją jakoś uspokoić i nie zrobić większej krzywdy swoim samym istnieniem

Przerwał na chwilę pisania na omni-kluczu, pocierając z roztargnieniem nasadę nosa. Skoro Sonya tak reagowała na potwora jakim był turianin, to widok krogańskiego watażki czy hakera z metalową połową twarzy raczej nie nastrajałby jej pozytywnie na pobyt na Arae.

A Raik i Isaac niech trzymają się z daleka dopóki dziewczyna nie znajdzie się w kajucie. Możesz też uspokoić Grace, że wrócimy do doku, żeby Maya miała szansę wrócić, bo czuję jej złość nawet z tej odległości. Przygotuj też dla mnie zgłoszenie do władz Wysp Owczych o trzymanie go pod obserwacją do czasu wysłania do niego kogoś ze służb Rady. Jeżeli przeżyje do tego czasu, to zamierzam oddać jego przesłuchanie oraz los w ich ręce. Jest wystarczająco powiązany z Reedem, żeby chciano zadać mu parę pytań, ale poza pokrewieństwem nie jest niczemu współwinny w ataku na Cytadelę, więc raczej na pewno wywinie się z tego po serii rozmów. A my będziemy czyści, że nie zostawiamy "potencjalnej poszlaki, która mogłaby mieć wpływ na śledztwo", nawet pomimo tego, że Abraham to ślepa uliczka.

Normalnie nie kłopotałby się czymś takim. Twierdza na skraju morza z samotnym starcem w środku pozostałaby wyłącznie wspomnieniem, o którym wiedziałby tylko Vex, Etsy, Sonya, Abraham oraz pechowy komisarz. Niestety, obecność sił specjalnych przekreślała ten plan, komplikując sprawy.

I wyślij do nich oficjalne zapytanie kto do cholery dowodził tymi wysłanymi oddziałami specjalnymi i skąd otrzymali swoje zgłoszenie.

Przygasił omni-narzędzie i przesunął spojrzeniem po ciemnowłosej kobiecie, nim zwrócił je za okno - wypatrując w deszczu czegokolwiek, co by go zaniepokoiło. Milion myśli ubiegało się o jego uwagę, pragnąć dorzucić swój własny ciężar do stosu zalegającego na jego barkach: ponowne odejście Mayi, los Sonyi, los Abrahama, ich dalsze kroki, kurczący się czas, czekające go wyjaśnienia i rozmowy. Teraz jednak ta skupiła się na jednym zadaniu - na wypatrywaniu błysku w ciemności, na przygotowaniu się na uderzenie pocisku lub jakiegokolwiek innego zakłócenia lotu.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Wyspy Owcze

10 sty 2024, o 01:07

Bardzo szybko twierdza należąca do Abraham Reeda, wraz z wyspami, na których terytorium się mieściła, zniknęła z jego pola widzenia. Prom wsunął się w grubą pokrywę chmur, zakrywając okna szarą, gęstą mgłą. Wewnątrz pojazdu nastał półmrok, który rozjaśniała wyłącznie blada poświata omni-klucza Widma.
- Tak zrobię - odpowiedziała Etsy, korzystając z przywileju bezpośredniej, głosowej komunikacji. Choć dalej pisał kolejne swoje wiadomości, SI w międzyczasie spełniała jego prośbę i bardzo szybko wróciła z odpowiedzią. - Grace odmawia wykonania tego zadania twierdząc, że nie jest psychologiem i nie chce się tego podjąć. Twierdzi, że jest to jej obiektywna opinia, ale muszę przy tym zaznaczyć, że jest wściekła na nagły wylot Arae bez Volyovej.
Prom sunął do przodu. Na omni-kluczu, Viyo mógł śledzić zarówno swoją pozycję, jak i Arae wracającej do doku - fregata wykonywała właśnie obszerne koło pona orbitą Ziemską z zamiarem powrotu do doku w Paryżu.
- Poinformowałam ją, że podrywam statek z powodu bezpośredniego zagrożenia twojego życia i potrzeby ewakuacji. Spytała mnie wtedy, czy podejmujesz próbę odnalezienia Mayi i nie spodobała jej się moja odpowiedź - kontynuowała. - Ale nie chciałam jej okłamywać. Isaac i Raik siedzą zamknięci w pomieszczeniach. Czas oczekiwania na dok się skrócił, jesteśmy poza granicami szczytu. Arae dotrze do portu przed twoim promem.
Ich droga niewiele różniła się od tej, którą Viyo wykonał samotnie w przeciwnym kierunku. Ciemnowłosa kobieta wtopiła się w róg taksówki i w jej miękkie siedzenie opatulona swoim ciemnym płaszczem. Włosy opadały wokół jej pochylonej głowy, zaslaniając wyraz jej twarzy. Nie była zainteresowana widokami na zewnątrz - o ile jakiekolwiek by tam były za warstwą chmur - ani tym, co porabiał Widmo. Równie dobrze mogłoby jej tam nie być.
Gdy ponad dwadzieścia minut później prom zszedł niżej, a Viyo dostrzegł przesuwającą się w dole metropolię, Etsy nie posiadała dla niej większej ilości informacji niż wcześniej. Choć zgodnie z jego życzeniem przygotowała zgłoszenie, które mógł w tym czasie wysłać, Wyspy Owcze odmawiały z nią bezpośredniej komunikacji i nie udzielały jej odpowiedzi dotyczącej szczegółów operacji przeprowadzonej na wyspie czy dowódczyni, która stała na czele sił specjalnych.
Prom wsunął się gładko do doku, w którym czekała już Arae. Powierzchnia fregaty błyszczała od kropelek deszczu podchwyconego w atmosferze, choć z chmur nad Paryżem nie siąpił już deszcz. Drzwi otworzyły się szeroko, wpuszczając do środka chłodny wiatr. Nie było jednak porównania do tego, jakie warunku panowały na wyspie, a jakie tutaj.
Ciemnowłosa nie ruszyła się z miejsca, choć podniosła głowę. Przez okno przyglądała się potężnej strukturze okrętu z przerażeniem na twarzy, opatulając się ramionami i chowając drżące dłonie pod pachami. Wyglądało na to, że cała odwaga, która popchała ją do podążania za Widmem, skończyła się teraz, w tym miejscu. Gdy poprosił ją, czy też nakazał by wyszła z promu, kobieta wcisnęła się mocniej w siedzisko i nie poruszyła, nie mogąc zdobyć się na zrobienie tego.
- Czy mogę ci jakoś pomóc? - spytała nieśmiało Etsy, dostrzegając, że choć prom wylądował a jego drzwi się otworzyły, kobieta nie wychodziła na zewnątrz.
@Vex
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1960
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Wyspy Owcze

10 sty 2024, o 22:14

Z gardła Vexa wyrwało się ciche westchniecie, gdy usłyszał odpowiedź Etsy odnośnie Grace, ale jakaś jego część podpowiedziała mu, że mógł się tego przecież spodziewać. Lekarka miała swoje własne priorytety, na których szczycie znajdowała się niepokorna, niebieskowłosa biotyczka. Tyle czasu latali w swoim towarzystwie, że niemal odruchowo zaczął traktować ją jako permanentnego członka załogi, którym przecież nie była - a przynajmniej była tak długo, jak długo była nim Maya. Co stało pod szczególnym znakiem zapytania, biorąc pod uwagę to jak potoczyła się ich ostatnia rozmowa oraz fakt, że kobieta zniknęła z ich radarów.
Gdy wylecieli poza obszar Wysp Owczych i po kilkudziesięciu minutach jasnym się stało, że próby zestrzelenia nie zostaną podjęte, napięcie oplatające się grubym sznurem dookoła jego szyi, stopniowo zaczęło się zmniejszać. Adrenalina opadła, pozostawiając po sobie zmęczenie oraz chłodną, głuchą pustkę, która wypełniała mu wnętrze klatki piersiowej i próbowała podchodzić do gardła gulą. Jednostajne, przyspieszone pulsowanie w uszach, które towarzyszyło mu niemal ciągle od momentu, w którym wyciągnął z kabury pistolet i wycelował go w stronę Gunnarsona, teraz zaczęło znikać, zostawiając po sobie żółć i gorycz - zaledwie echo widoku otchłani nad którą stanął i w którą spojrzał, gotowy skoczyć. Całymi resztkami swojej siły woli musiał zmusić się, by skupić się na widoku za oknem, żeby nie myśleć nad tym co miało miejsce kilkadziesiąt minut temu, dlatego resztę podróży spędził w milczeniu, błądząc wzrokiem po falach morza, a potem po szarej pierzynie chmur, która przesłoniła cały krajobraz. Gdyby nie ciche łkanie Sonyi, które przypominało o tym, że jego powrót jeszcze się nie zakończył, pewnie poddałby się temu pragnieniu, ale obecność ciemnowłosej kobiety stanowiła żywy dowód tego, że wciąż znajdował się pod krawędzią napierającej fali fali, zmuszając do upartego stania pod tą wzniesioną tamą i zapierania się o nią plecami.
Ale może byłoby tak niezależnie od tego czy był w promie sam, czy nie. W końcu robił to od miesięcy.
Kiedy prom osiadł na płycie hangarowej doku, bez słowa stuknął panel drzwi i pozwolił mu unieść się do góry. Znajomy widok Arae oraz jej smukłej sylwetki, działał na niego zupełnie inaczej niż na Sonyę; kolejny ciężar zsunął się cicho z jego barków, przynajmniej na chwilę odnajdując spokój i zalążek bezpieczeństwa w bliskości swojej fregaty.
- Jesteśmy na miejscu - powiedział do kobiety, błądząc przez chwilę wzrokiem po sylwetce statku, nim przeniósł go na swoją pasażerkę, nie słysząc od niej żadnej reakcji. Widząc jej przestraszone spojrzenie oraz kurczowe wciskanie się w brzeg fotela, z jego gardła wyrwało się kolejne, ciche westchnięcie.
Przesunął się na krawędź taksówki i zawiesił wzrok na Arae, przez kilka chwil nic nie mówiąc i po prostu obserwując okręt. Nieśmiałe pytanie Etsy sprawiło, że opuścił głowę i potarł nasadę nosa w roztargnieniu, zbierając w sobie myśli.
- Tam waszym domu mówiłem prawdę. Naprawdę nie zamierzam cię skrzywdzić - powiedział w końcu ze zmęczeniem, kierując swoje słowa do ludzkiej kobiety. - Wiem, że twój ojciec opowiadał ci różne rzeczy na temat mojej rasy. Wiele z nich jest pewnie prawdziwych, ale prawda potrafi bywać wypaczona w oczach tych, których dzieli wiele wspólnej historii. Szczególnie, gdy ta jest krwawa i oparta na błędach po obu stronach. - Zamilkł na chwilę, błądząc wzrokiem po napisie zdobiącym bok kadłuba. - Dostaniesz na pokładzie mojego statku swoją kajutę, jedzenie, możliwość wykąpania się i prywatność. Zmiana otoczenia jest pewnie straszna dla kogoś kto niewiele opuszczał dom lub wyspę i chciałbym uczynić to dla ciebie jak najmniej niepokojącym przeżyciem... przynajmniej na tyle, na ile to możliwe, biorąc pod uwagę to co miało miejsce w waszym domu. Za co przepraszam - dodał, krzywiąc się lekko.
Oderwał wzrok od Arae, przenosząc go na ciemnowłosą kobietę i przyglądając się jej przez chwilę.
- Nic ci nie grozi ani z mojej strony, ani ze strony moich załogantów - powtórzył cicho. - Nawet gdy już wypoczniesz i zorientujesz się w nowym otoczeniu, nie będę cię torturował, bił, ani... nie wiem, cokolwiek sobie o mnie wyobrażasz. Nie chcę cię też zmuszać do wyjścia siłą, ale czas płynie szybciej niż bym sobie tego życzył, a ja jeszcze muszę lecieć poszukać kogoś na kim mi zależy, a kto może być w niebezpieczeństwie - dodał z ciężkim westchnięciem, po czym delikatnie wskazał ręką wyjście oraz przejście do śluzy statku. - Więc proszę cię, możesz wyjść i iść ze mną do środka?
Odsunął się z wejścia, dając kobiecie przestrzeń na to, żeby samej opuściła taksówkę. Jeżeli natomiast nadal tego nie zrobiła, pokręcił głową i sięgnął do swojego komunikatora.

Powiedz Grace, że im szybciej do mnie wyjdzie i mi pomoże, tym szybciej będę mógł pójść szukać Mayi. Nie potrzebuję jej kwalifikacji lekarza, a przyjaznej aparycji kogoś kto nie jest przerażajacym turianinem, potwornym kroganinem czy groźnie zmodyfikowanym hakerem z metalową szczęką. Dziewczyna się boi. To nie zadanie, a prośba.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Wyspy Owcze

10 sty 2024, o 23:04

Chłód w Paryskim doku był nieporównywalny z tym, który towarzyszył im na ciemnej plaży, a jednak kobieta trzęsła się jakby we wnętrzu promu panowała ujemna temperatura. Słowa turianina rozbrzmiewały wewnątrz, odbijając się echem od metalowych ścian, niemożliwe do uniknięcia, choć jej zwinięta postać zdawała się tylko o krok od uniesienia rąk do uszu, zatkania ich i zamknięcia oczu.
- Przekazałam twoją prośbę i podkreśliłam, że jest to prośba - ochoczo odpowiedziała Etsy. Mimo tego, że jej głos był syntetyczny, wyczuł w nim pozytywną zmianę gdy mu odpowiadała. - Zareagowała od razu.
Jego słowa, czy raczej stojąca za nimi obietnica wyjścia i odnalezienia niebieskowłosej, dotarły do doktor Myers, czego nie można było powiedzieć o córce Abrahama. Jedyne, co udało mu się osiągnąć to zmusić ją by podniosła głowę, na powrót skupiając swój wzrok na Arae widocznym za oknem pojazdu. Kobieta wciąż nie ruszała się z miejsca, a jej twarz była tak napuchnięta, czerwona i błyszcząca od łez, że ciężko było określić, czy nadal w ciszy płakała, czy zdołała się choć trochę uspokoić.
Odgłos otwieranej śluzy zwrócił turiańską uwagę, gdyż Viyo stał już na zewnątrz. Odwracając się w stronę statku zauważył wychodzącą ze środka lekarkę. Wiatr rozwiewał poły jej kitla i kręcone włosy gdy energicznie ruszyła w jego stronę. Choć przyjęła jego propozycję, czy też prośbę, po samym jej chodzie rozpoznał jej wściekłość. Kobieta była ekspresyjna, szczególnie gdy była niezadowolona. Szybko skróciła dystans pomiędzy śluzą a promem podchodząc do turianina. Z bliska zauważył, że trzymała w ustach nieodpalonego papierosa.
- Masz mnie za pieprzoną opiekunkę dla dzieci? - syknęła w jego stronę, nim wyminęła go w wejściu, wreszcie wchodząc w pole widzenia Sonyi. Kobieta ani nie drgnęła, wpatrując się w powierzchnię fregaty przez okno.
Przynajmniej nie póki Grace nie weszła jedną nogą do promu. Chwytając się krawędzi drzwi by pomóc sobie w wejściu na pokład zrobiła to tak żwawo, że w promie podniósł się huk, a brunetka podskoczyła w miejscu, piszcząc ze strachu.
- Myślisz, że mam tutaj rok żeby czekać aż wyleziesz z tego promu, kobieto? - warknęła w jej stronę. Jej ostre słowa przeszyły Sonyę na wskroś, a jej ciało zesztywniało. - Czy mam przyprowadzić kroganina żeby odeskortował cię do twojej kajuty siłą? - dodała wściekle, a Sonya wyprostowała się jak struna, w jej oczach błysnęło przerażenie. - Widziałaś kiedyś kroganina? To trzymetrowe bestie z paskudnymi gębami. Może przydzielimy jednego do kajuty z tobą?
Dłonie brunetki zacisnęły się na oparciu fotela tak mocno, że aż pobielały jej knykcie.
- Masz dziesięć sekund zanim po niego pójdę - zakończyła ostro Myers, wycofując się z promu z powrotem na płytę doku. - Dziesięć.
Kobieta potrzebowała tylko jednej - tylko jedna utrzymywała ją w miejscu nim strach przeważył. Zapłakała głośno, w pośpiechu gramoląc się ze swojego fotela. Rzucając się do wyjścia w obawie o to, że Grace zacznie odliczać - lub że robiła to w głowie - kobieta uderzyła czołem w uniesioną płytę drzwi przy wychodzeniu na zewnątrz.
Myers odwróciła się na pięcie, ruszając z powrotem w stronę śluzy. Płacz Sonyi niósł się echem po całym doku gdy powłóczyła nogami ruszając za nią.

Wróć do „Ziemia”