Westchnęła ze szczerą irytacją. To wszystko na nic? Cały ten plan? Godzina układania włosów i cały przelot spędzony na czytaniu zupełnie nieinteresujących informacji w extranecie? W przyszłym tygodniu, cholera jasna. Twarz Irene wyrażała zupełną rozpacz i wcale nie musiała jej udawać.
- Ale ja leciałam tyle godzin... - jęknęła i kiedy asystentka wyszła zza swojego biurka, Francuzka obróciła się w jej stronę, ze zmęczeniem opierając się o nie biodrem. Jeszcze wyjdzie na to, że będzie musiała tu przylecieć za kilka dni, jak pojawi się Rodriguez. Nie mogła zostać. Obiecała, że wróci niedługo. Nie miała czasu na czekanie, aż biznesmen pojawi się na Illium. - Szefowa mnie zabije, to miał być artykuł na okładkę, a numer jest prawie gotowy... Gdybym tylko wiedziała wcześniej... - westchnęła i uruchomiła omni-klucz, by coś tam na szybko przejrzeć. Cokolwiek, kilka linijek przypadkowego tekstu, byle jakiego, skupiając się tylko na tym, żeby nie zniknęło zmartwienie z jej twarzy. W końcu opuściła rękę. - No... dobrze, pan Rodriguez zniknął, ale może pani miałaby dla mnie chwilę? W końcu jest pani jego osobistą asystentką, na pewno ma pani dostęp do apartamentu... - uniosła wzrok na zdziwioną zapewne twarz Nicole. - Ach, nie wspomniałam. Publikujemy zdjęcia domów najbardziej wpływowych ludzi galaktyki. Może pani przejrzeć artykuły z poprzednich miesięcy - musiała dopasować swój plan do tematyki wydawnictwa, a akurat ta seria reportaży przypasowała jej doskonale. Szkoda tylko, że musiały pojawić się wyboje na tej z założenia pięknej, prostej drodze. - Ludzie lubią wiedzieć, jak wygląda luksusowe życie, podejrzewam zresztą że nie jestem pierwsza, która do was z tym przychodzi. Przyznam, że możliwość przeprowadzenia wywiadu z samym panem Rodriguezem była piękną wizją, ale przecież rozmowa z jego współpracownicą będzie równie dobrym tematem. Zwłaszcza, jeśli niektóre oczywistości umieścimy w artykule pod dużym tytułem UJAWNIAMY TAJEMNICE - przesunęła dłońmi przed sobą, tak, by Nicole potrafiła wyobrazić sobie, jak taki tytuł by wyglądał i zaśmiała się. - Wie pani, jak to działa.
Cóż, to jedyne, czego mogła spróbować. Takie zaangażowanie i ekscytacja, tego jeszcze Irene przed nikim nie udawała. To było nawet zabawne. Nie zamierzała szarpać się z nią ani włamywać do środka, zwłaszcza, że zaraz za drzwiami stała dwójka technologicznie upośledzonych, ale z całą pewnością silniejszych od niej i lepiej uzbrojonych krogan. Nie zastanawiała się w tym momencie, co dalej, jak przyjdzie jej działać kiedy już dostanie się do gabinetu i do apartamentu. Jeśli w ogóle kobieta da się przekonać. Teraz przede wszystkim musiała przekroczyć ten próg.
- Proszę - uniosła brwi, rzucając na nią jeszcze błagalne spojrzenie. - Nie ma pani pojęcia, ile by to dla mnie znaczyło. To nie zajmie więcej niż godzinę. Może nawet pół, obiecuję się pospieszyć.
Inny termin nie wchodził w grę. To znaczy... z jednej strony mogłaby wrócić na Cytadelę i przylecieć tu jeszcze raz, ale nie płacili jej za podróże po galaktyce, tylko szybkie załatwienie jednej sprawy. Splotła dłonie, nie spuszczając wzroku z Nicole i czekała na jej decyzję. O ile prościej byłoby, gdybyś była facetem. Tymczasem stały naprzeciw siebie, obie wyglądające nienagannie i profesjonalnie, tylko jedna z nich zawieszona była w niepewności. Miała nadzieję, że nie potrwa to długo.