Roześmiała się słysząc zadane w windzie pytanie Vexa.
- "Taka dziewczyna jak ja"? Pozwolę sobie potraktować to jako komplement. A odpowiedź wcale nie jest taką wielką tajemnicą.
Winda zatrzymała się łagodnie i weszli do wielkiej, nowocześnie urządzonej i rzęsiście oświetlonej sali. Kierowani przez kolejną pracownicę restauracji skierowali się do zarezerwowanego stolika. Uwagę Tori odwrócił widok za oknem - faktycznie, zgodnie z zapowiedzią maitre d'hotel widok zapierał dech w piersiach. Rozgwieżdżone niebo z wijącymi się smugami kolorowych gazów Mgławicy Węża i rozświetlony sztucznymi światłami Okręg Zakera, z jego wysokimi, strzelistymi budynkami jakby walczącymi o dominację nad innymi, powietrzne korytarze wypełnione wszelkiego rodzaju pojazdami powietrznymi, kolorowe, mrugające światła, neony i świetlne refleksy sprawiły, że asari przez chwilę nie mogła oderwać wzroku od tego, co widziała za grubymi, panoramicznymi szybami. Z zachwytu wyrwało ją szurnięcie - Vex, jak przystało na gentlemana odsunął krzesło zapraszając ją do zajęcia miejsca.
Skinęła głową z wdzięcznością i usiadła, odkładając trzymaną w dłoni kopertówkę na blat stołu. Wygładziła fałdy spódnicy i roześmianymi oczami spojrzała na zajmującego swoje miejsce Vexa.
- Nie mam jeszcze żadnej konkretnej specjalizacji - zerknęła na wyświetlacz swojego omni-klucza, który automatycznie połączył się z siecią i wyświetlił bogate menu restauracji. - To, że znalazłam się na Cytadeli zawdzięczam głównie moim wynikom na studiach. Po ich zakończeniu każdy lekarz musi odbyć obowiązkowy staż, będący swoistym egzaminem kompetencji i umiejętności. Dzięki temu, że moje wyniki z końcowych egzaminów były jednymi z najlepszych na roku, mogłam wybrać gdzie chciałabym go realizować. I tak wybrałam Huertę - wciąż uśmiechnięta, skończyła przeglądanie karty i wygasiła omni. Pochyliła się naprzód, w kierunku Vexa, i oparła przedramiona na blacie stołu. Z jej twarzy nie schodził uśmiech, a wesołe iskierki migały w jej oczach.
Cieszyła się obecnością Vexa - tak innego w tej chwili niż jeszcze kilka dni temu, na Klendagonie. Zamiast bojowego, funkcjonalnego pancerza miał na sobie galowy mundur, nie rozmawiali o śmierci, zaginionych geologach czy grożących im niebezpieczeństwach ale na zupełnie luźne, oderwane tematy. Nawet świadomość faktu, że już za chwilę to tych mniej przyjemnych tematów będą musieli wrócić nie psuła Tori nastroju. Piękne wnętrze, czarujący i magiczny widok za oknem, niewielki bukiecik drobnych kwiatów w wazoniku stojącym na stole między nimi, delikatna, spokojna muzyka sącząca się ze ścian i przyciszone głosy innych klientów restauracji - wszystko to sprawiało, że Tori naprawdę czuła się jak na randce.
- To w Huertcie właśnie natknęłam się na ofertę Kobo. Moja opiekunka, doktor Chloe Michel, spytała mnie czy nie chciałabym spróbować soich sił jako lekarz w odległej placówce na jakiejś zapomnianej planecie. Pomyślałam, że może to być szansa na zdobycie ciekawych doświadczeń. Myślałam, że będę leczyć odmrożenia i przepisywać witaminowe preparaty na wzmocnienie, a w skrajnych sytuacjach zszywać drobne rany... No i sam wiesz, co z tego wyszło. - zawiesiła głos.
Do ich stolika podeszła kelnerka - również asari - i uśmiechnęła się z zawodową uprzejmością.
- Zdecydowali się państwo? Mogę przyjąć zamówienie?
Kontrolka omni-klucza Vexa z cichym, elektronicznym dźwiękiem rozbłysła informacją o przychodzącym połączeniu. Tori przeniosła wzrok z kelnerki na turianina, a potem na jego omni-klucz. Uśmiech zniknął z jej twarzy jak starty gąbką.
- Szczerze powiedziawszy to myślałam, że żartujesz mówiąc o tym, że w każdym momencie mogą cię wezwać...To naprawdę coś pilnego?