Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12237
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Crescent

7 mar 2016, o 00:05

Zaniemówił - ze wściekłości albo braku odpowiedniej riposty. Wyglądało na to, że faktycznie oczekiwał tego, o czym mówiła.
- Nie możesz być po prostu, kurwa, miła? - warknął w odpowiedzi, zaciskając ręce w pięści.
Wcale nie wyglądał lepiej zdenerwowany. Pompował się jak balon - szkoda tylko, że nie pękał po przekroczeniu pewnego poziomu objętości. Z pewnością oszczędziłoby to Dubois nerwów.
- Co? Nie! - przestąpił jej drogę, choć nie miało jej to powstrzymać ani razu. - Jak stracisz pierdolone kolana to będzie twoja wina! Jak mam bronić cię przed Khourim, jak sama się wpierdalasz w kłopoty?
Nie mogąc jej zatrzymać gdy po prostu przeszła obok, a on stał spetryfikowany, z papierosem w ustach, gotował się ze wściekłości. Jakaś jednak mało logicznie działająca w jego głowie cząstka podpowiedziała mu, co powinien zrobić.
Rzucił się do pistoletu, którego ona nie zabrała. Złapał go w drżące dłonie gdy ona postawiła już kilka kroków na korytarzu, na który on wybiegł.
- Wracaj tutaj! - warknął, ogarnięty zbyt wielkim szałem by pomyśleć racjonalnie. Właśnie wpakował ją w większe problemy niż ona sama mogłaby, wychodząc na zewnątrz. - Nie będziesz mnie tak, kurwa, traktować.
Stał w lekkim rozkroku, trzymając w jednej dłoni papierosa, w drugiej pistolet, choć obie mu drżały. Nie odbezpieczył go przy niej wcześniej, podejrzewała więc, że nawet nie wystrzeliłby gdyby nacisnął spust. To jednak nie miało znaczenia - jego nienaturalnie wysoki przez nerwy pisk przywołałby Khouriego nawet z podpokładu.
Drzwi z mesy rozsunęły się gdy do nich dochodziła i nawet szybki kamuflaż taktyczny nie zbawiłby jej z obecnej sytuacji. Adamo nie mógł celować i drzeć się do powietrza. Khouri stanął tuż przed nią, w dłoni trzymając kubek z parującą kawą. Chyba tego się nie spodziewał - wbił zszokowane spojrzenie najpierw w Irene, potem w Rogera.
- Co do kurwy...
- Nazir - zauważył bezmyślnie, opuszczając pistolet, którym z jego stabilną dłonią celował również w niego.
Khouri przeniósł wzrok na kobietę, spoglądając na nią z góry gdy stała na innym poziomie, na środku korytarza, choć miała przebywać zupełnie indziej. Słysząc jej tłumaczenia, od razu jego uwaga przeniosła się na Rogera. Dostrzegła na jego twarzy malującą się furię.
- Czy ty ją wypuściłeś? - warknął, przechodząc koło Dubois i ruszając w kierunku stojącego nieopodal Włocha, który zaczął panikować.
- Nazir, to wcale nie o to chodziło, nie rób nic pochopnie! - odkrzyknął, tym samy, wysokim głosem.
- Czy to moje fajki? - mruknął na to Khouri, ciszej, ale wciąż była w stanie go usłyszeć.
- NIE MOGĘ NIC PORADZIĆ, TO WSZYSTKO JEJ CHOLERNA WINA. I TWOJA, ŻE JĄ TUTAJ PRZYWLOKŁEŚ!
Wyglądało na to, że włoch kompletnie stracił nad sobą panowanie. Rzucił w połowie spalony papieros na ziemię, obiema dłońmi trzymając pistolet wycelowany w ziemię. Na jego twarzy malowała się panika.
- To nie twoja wina, że twój pierdolony więzień sam odprowadza się do celi gdy ty grozisz mu pistoletem, drąc ryj jak małpa byle wrócił do ciebie?!
Khouri na krzyki odpowiedział krzykiem. Widziała tylko tył jego głowy, o ile nie usiłowała uciec w tym momencie, choć po samym jego głosie słyszała, że prawdopodobnie teraz jest jeszcze bardziej wkurwiony niż gdy groził jej przestrzeleniem kolan. Mężczyzna złapał za pistolet Adamo, wyrywając mu go z rąk. Irene nie wiedziała, czy zdążył nacisnąć spust, ale broń, zabezpieczona, nie wypaliła, czy nawet nie próbował.
- Jeszcze raz. Raz znajdę cię w pobliżu jej celi i rozwalę ci ten pusty łeb. - syknął, wyglądając, jakby powstrzymywał się przed wylaniem gorącej kawy na czerwoną twarz Włocha. - Wypierdalaj.
Odwrócił się na pięcie gdy tylko Adamo usłuchał, ruszając prawie biegiem w drugą stronę korytarza. Przeniósł swoje spojrzenie na Dubois, choć na nią nie zostało mu wiele jego wściekłości. Wyładował ją na zagonionym gdzieś w kąt Rogerze.
W zasadzie wyglądało na to, że sam nie wie jak ma całe zajście skomentować. Nie celował w nią pistoletem odebranym Adamo, na nodze nie miał też kabury z własnym. Po prostu na nią patrzył.
- Idź - mruknął po przeciągłym westchnięciu, chcąc zakończyć tę farsę w jednej chwili - skinął głową w kierunku drogi powrotnej do celi, tym razem przez windę, nie śluzę.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

7 mar 2016, o 00:49

Kiedy Roger zaczął się na nią wydzierać, zacisnęła zęby tak mocno, że aż zaczęła boleć ją szczęka. Miała ochotę odwrócić się i dać mu w twarz, ale wiedziała, że to odwlecze jej powrót do celi. Nie wiedziała dlaczego, ale czuła, że będzie tam bezpieczniejsza, chociaż Adamo mógł w każdej chwili dostać się do środka, na przykład jak będzie spała. Mimo wszystko dopóki bariera była opuszczona, to była jej przestrzeń, do której nikt nie wchodził, o ile tego nie chciała. Przynajmniej do tej pory.
Nie odzywała się ani słowem, absolutnie ignorując jego wrzaski i uniesioną broń. Zraniła jego uczucia? No straszne, przecież byli tak blisko, a teraz cały ich dobrze zapowiadający się związek runął w gruzach. I wszystko przez nią. Jak ona go traktowała? Może na przykład jak porywacza, którym był? Musiał być totalnym idiotą, by sądzić, że szarmanckie w jego mniemaniu zachowanie sprawi, że Irene zapomni gdzie się znajduje i wpadnie mu w ramiona. Nawet nie zwalniała, nawet nie oglądała się za siebie. Popełniła błąd, sądząc, że może nie jest jednak tak popierdolony i decydując się na wyjście z nim do ładowni.
Pojawienie się na korytarzu Nazira wmurowało ją w ziemię. Zatrzymała się w pół kroku i cofnęła się pod ścianę, czując, że złość mężczyzny nie będzie teraz skierowana w jej stronę. Nie odpowiadała za Rogera, pozwalając mu samemu się tłumaczyć - w końcu umiał o siebie zadbać, o czym najpewniej miał świadczyć zabezpieczony pistolet, trzymany w obu rękach. Gdyby nie była tak wściekła, na niego i na własną głupotę, może by się nawet roześmiała. Papierosy też były kradzione. Przewróciła oczami. Bardziej żałosny być nie mógł. Zapewne liczył na to, że broń, fajki i sprzeciwianie się rozkazom zrobią z niego samca alfa, na którego Irene natychmiast poleci, ale nie przewidział, że mogą się przypadkiem spotkać z Khourim.
Kłótnia, w której Nazir zdecydowanie wygrywał, przycisnęła ją do ściany i nie pozwoliła ruszyć się z miejsca, dopóki Roger nie pobiegł w panice w swoją stronę. Dopiero wtedy, gdy padło na nią spojrzenie wysokiego mężczyzny, niepewnie odepchnęła się i zrobiła krok w stronę windy. Mogła się tłumaczyć, ale domyślała się, że nie musi. Na jej miejscu sam by skorzystał z propozycji, chociaż pewnie pierwszym, co zrobiłby po wyłączeniu pola ochronnego, byłoby skręcenie blondynowi karku, a nie spacerowanie z nim po przestrzeni ładunkowej #1.
Podejrzewała, że teraz odprowadzi ją do celi, by z powrotem ją w niej zamknąć, tak jak mówiła. W końcu sama nie mogła tego zrobić. Uprzedzał też przedtem, że jej stamtąd nie wypuści, więc raczej nie spodziewała się propozycji wspólnego przejścia do mesy, skoro już i tak opuściła swoje więzienie. Weszła do windy i poczekała, aż Nazir zrobi to samo. Wpatrywała się w nieokreślony punkt przed sobą, powoli się uspokajając. Ktoś opieprzył i zgasił Rogera za nią, to trochę pomogło jej poradzić sobie z całą tą chorą sytuacją. Odetchnęła głęboko, gdy drzwi dźwigu zasunęły się.
- Nie byłam miła - rzuciła wyjaśniająco, nie chcąc jechać w milczeniu. - Dlatego się wściekł. Miałam być wdzięczna i chętna, a zamiast tego byłam niezadowolona. Dziwne.
W jej głosie nadal brzmiały nieprzyjemne nuty, choć już mniej, niż kiedy warczała w ładowni na Rogera. Teraz to było raczej zdenerwowanie całą tą sytuacją i faktem, że właściwie gdyby nie napatoczył się Khouri, mogłoby się to skończyć różnie. Po jej plecach przeszedł dreszcz.
- Czy teraz już w ogóle nie dostanę żadnego jedzenia? - kawa w dłoni mężczyzny pachniała tak, że Irene była bliska wyrwania mu jej i wypicia jej kilkoma dużymi łykami, zanim zdążyłby zareagować. Pytanie, które zadała, było czysto praktyczne. To Adamo ją do tej pory karmił, a skoro dostał zakaz zbliżania się do celi, zaczęła się martwić o swój żołądek.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12237
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

7 mar 2016, o 15:18

Khouri trzymał tak tę kawę w zaciśniętej dłoni, na której uwydatniły się żyły. Wciąż był zdenerwowany, pomimo wyładowania się na Rogerze, który zbiegł gdzieś na drugi koniec statku użalać się nad własnym losem. Uderzył w panel windy, która stała na tym poziomie, czekając na nich. Drzwi się rozsunęły.
Gdy stanął do niej bokiem, ubrany dla odmiany w podkoszulek z krótkim rękawem zamiast pełnego uniformu, dostrzegła wychodzący spod materiału tatuaż na jego bicepsie. Upił wreszcie łyk ciemnego płynu, czekając, aż zjadą na sam dół. Na jego twarzy dostrzegła zmęczenie - nie było ono wielkie, ale lekko podkrążone oczy sugerowały, że kawa może mu się przydać.
- Nie wiem co mu odpierdala, może w życiu nie widział ładnej kobiety - prychnął, wpatrując się w drzwi naprzeciwko, które zaraz miały się przed nim rozsunąć. Przeniósł wzrok na nią dopiero gdy spytała o jedzenie - pytanie wydawało się go dziwić.
- Czemu miałbym cię zagłodzić? - koniec końców, droga, jaką miałby do pokonania z jednego pokładu na drugi nie była aż tak męcząca i wymagająca, żeby noszenie jej posiłków było dla niego problemem. Co najwyżej mógłby to zrobić z własnych powodów, ale jego pytanie wydawało się temu przeczyć. - Zauważyłem, że rzucał się żeby ci przynieść jedzenie jeszcze zanim zjadł sam, więc nie pchałem się z tacą byle przed nim, ale teraz chyba nie będę musiał.
Wyszedł na dobrze znany jej korytarz, prowadząc ją za sobą. Tą samą jego odnogą szli gdy przyprowadził ją na statek na samym początku - z tym, że w połowie drogi spotkali Adamo, a on sam na głowie miał hełm. Atmosfera też była, mimo wszystko, mniej ciekawa.
- Słuchaj.
Westchnął cicho, stając przed celą, lecz jeśli sama nie wchodziła do sobie znanego pomieszczenia to nie zapędzał jej do środka jak pasterz bydło. Spojrzał w jej kierunku, starając się ubrać słowa tak, by nie miała zbyt wielkiego pola do interpretacji ich znaczenia - jasno i klarownie.
- Jeśli znowu tu przyjdzie i będzie cię nękał, po prostu mnie zawołaj. Nie rób niczego innego - uruchomił swój omni-klucz, przekazując jej swoisty numer telefonu - ot, sposób na otwarcie połączenia z jego komunikatorem w razie potrzeby. - A już na pewno nie rób niczego głupiego. Koniec końców, też pracuje dla Hamesa.
Zmarszczył brwi, opierając się o ścianę przy panelu, wciąż z kubkiem w dłoni. Ostatecznie dostała jednak zdanie wywołujące kilka pytań - czy w tym momencie prosił ją, żeby nie zabijała Adamo sama gdy tylko go zobaczy, czy żeby nie próbowała go wykorzystać do wyjścia na zewnątrz?
Tak czy inaczej, Khouri wpatrywał się w nią w oczekiwaniu na jakąkolwiek oznakę potwierdzenia, że zrozumiała, co jej powiedział.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

7 mar 2016, o 20:04

Wzruszyła ramionami, słysząc zdziwienie w jego głosie. Naprawdę nie wiedział, dlaczego o to pytała? To, co powiedziała do Rogera w złości, miało swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości. Mimo wszystko to była prawda, on ją karmił i przynosił fajki i wypuszczał z celi, Nazir poza rzuceniem książką z pogardą w pole ochronne nie zrobił dla niej nic. W końcu była więźniem, tak?
- A jakie to ma dla ciebie znaczenie, czy zjem, czy nie? Traktujesz mnie całkowicie odwrotnie, niż ten kretyn. Myślałam, że jestem ładunkiem, który masz dowieźć na asteroidę i nie obchodzi cię, czy będę głodować, czy nie.
Odetchnęła głęboko, próbując się uspokoić. Wciąż jeszcze była roztrzęsiona. Równie dobrze Adamo mógł umieć posługiwać się bronią i postrzelić ją tylko po to, żeby zmusić ją do stanięcia z nim na ślubnym kobiercu. Albo przynajmniej do unieruchomienia jej na wystarczająco długo, by wprowadzić w życie swoje bardziej krótkoterminowe plany. Czyli po prostu zgwałcić gdzieś w kącie, skoro i tak nie była miła, a jego profesjonalne zaloty nie przynosiły rezultatów.
- Mhm - mruknęła tylko, wychodząc z windy. W tym momencie nie wiedziała, który z nich stanowi dla niej większe zagrożenie. Gdyby mogła, sama kontrolowałaby barierę tylko po to, by nie wpuścić blondyna do środka. I żeby uciec od Nazira. Bogowie, statek pełen pojebów.
Uniosła głowę do góry, spoglądając na Khouriego, gdy zatrzymali się przed celą. Sama też nie wchodziła do środka, przestało się jej spieszyć kiedy tylko zobaczyła znajome cztery ściany i przypomniała sobie, jak bardzo jeszcze niedawno chciała stamtąd wyjść. Miała wrażenie, że zaraz zwariuje, siedzenie w środku było katorgą, a na zewnątrz znajdował się Adamo. Westchnęła i spojrzała na omni-klucz.
- Myślisz, że Hames doceni fakt, że nie wykastrowałam jego pracownika? - zapisała dane kontaktowe i wyłączyła urządzenie. - Bo jeśli to nic nie zmieni, skoro i tak jest maniakiem z krwią na rękach i ma wobec mnie plany, o których wolę nie myśleć, to chyba nic się nie stanie, jak Roger skończy trochę okaleczony.
Przez chwilę wpatrywała się gdzieś w bok, unikając wzroku Nazira. Zdawała sobie przecież sprawę, że to była częściowo jej wina. Zgodziła się wyjść z celi, choć napalony wzrok blondyna mówił sam za siebie. Tylko z drugiej strony nie mogła siedzieć zamknięta w nieskończoność. Przestąpiła z nogi na nogę, czując, jak z powrotem ogarnia ją to nieznośne uczucie bezradności. Ucieczkę od Hounda planowała tygodniami i czekała na dogodny moment. Gdyby chociaż wiedziała, gdzie są teraz, mogłaby podjąć jakieś działania.
W końcu jednak uniosła głowę z powrotem do mężczyzny, napotykając jego spojrzenie.
- Dziękuję - odparła cicho, już bez tej złości. Mówiła szczerze, choć to było całkiem zabawne, że człowiek, który dopiero co groził jej postrzeleniem, teraz zostawał jej obrońcą. Dobrze było wiedzieć, że mimo wszystko w każdej chwili mógł pojawić się pod celą i zabrać od niej tego Romeo od siedmiu boleści.
Przypomniała się jej jego absurdalna zazdrość o Khouriego i pokręciła głową.
- Najbardziej się zbulwersował jak spytałam o ciebie - uśmiechnęła się ironicznie. - To znaczy, o waszą współpracę. A ja chciałam tylko dowiedzieć się więcej, ale nie przemyślałam tego, że na naszej krótkiej i nieudanej randce jesteś tematem tabu. Prawie jakbyś miał jakiś wpływ na to, że jego też ruda, ale nawet w połowie nie tak piękna ex stała się jego ex.
Poczuła się zmęczona. Dzień dla niej dopiero się zaczął, a już miała go dość. I pomyśleć, że czekało ją jeszcze kilka takich samych. Może przynajmniej mniej emocjonujących, w ten zdecydowanie negatywny sposób. Zajrzała do swojej celi. Bluza i książka leżały przy poduszce tak, jak je zostawiła, choć z perspektywy tej chwilowej, nieco większej swobody, wyglądały żałośnie.
- Mógłbyś... - podrapała się po karku, niepewna, czy w ogóle powinna o coś prosić. Ale Adamo plątał się tam gdzieś, pewnie ciągle wściekły i ta świadomość mocno ją niepokoiła. Nie musiał wcale bać się Nazira tak mocno, by posłusznie trzymać się od niej z daleka. - Mógłbyś zostać ze mną, dopóki on się nie uspokoi? Albo gdzieś w okolicy. Nie chcę zostać teraz sama, skazana na jego dzikie zapędy - spojrzała na panel przy wejściu. - I zmień kod do celi, proszę.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12237
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

7 mar 2016, o 20:52

Przemilczał jej słowa, uparcie odwracając wzrok i znowu kreśląc między nimi granicę. Nie potrafiła sprawdzić, co tak naprawdę działo się w jego głowie - co myślał o tej sytuacji, jak chciał ją traktować a jak powinien. Wysnuła przypuszczenie, na które wszystko wskazywało - że jest tylko ładunkiem do przewożenia. A on pozwolił jej w to wierzyć.
Upił kolejny łyk kawy, stojąc przy panelu i przesuwając spojrzeniem po jej sylwetce. Zabębnił dwoma palcami dłoni trzymającej kubek o jego ścianki, a jego wzrok na moment stał się nieco nieobecny - dotarł do jej twarzy i potem patrzył już tylko na dalszą część korytarza, za nią. Dopiero podziękowania przywróciły go do rzeczywistości, od której tak łatwo ostatnio uciekał.
Skinął głową w geście oznaczającym, że to nic takiego. Nawet więźniom trzeba było zapewnić bezpieczeństwo - jako szef ochrony powinien o to dbać choćby ze względu na swoje zajęcie. Inna sprawa, że w innych okolicznościach pozbycie się Adamo byłoby łatwe, a tutaj nie miała jak przed nim uciec.
Jego brew powędrowała do góry w geście zaskoczenia, a usta wykrzywiły się w lustrzanym odbiciu jej ironicznego uśmiechu gdy tylko powiedziała mu o zazdrości Rogera.
- Nic nie wiem o jego eks, jeśli to cię interesuje - odpowiedział nieco swobodniej, a napięcie powoli uwalniało się z jego barków, w miarę, jak włoch zmieniał się w temat do żartów z powodu problemów. - Ale jeśli masz jakieś pytania to możesz pytać się mnie. Moje odpowiedzi mogą dać ci trochę inny obraz naszej współpracy.
Sam fakt kłamstwa Adamo odnośnie tego, że Irene rzekomo nie chciała Khouriego widzieć potwierdzał jego małą wiarygodność. Nazira nie znała zbyt dobrze, ale nie musiała by wiedzieć, że od niego ma większą szansę dowiedzieć się czegoś, co choćby bliskie będzie prawdy.
Zmieszał się jednak słysząc jej pytanie, a napięcie wróciło. Ścisnął biały kubek z kawą, co pewnie nie skończyłoby się dobrze gdyby był on plastikowy. Westchnął cicho, na moment odwracając wzrok.
- Nie mogę zostać tu długo, muszę coś dokończyć - mruknął w odpowiedzi, skupiając się na piciu stygnącego napoju, bo dzięki temu nie musiał fizycznie w pełni poświęcać się utrzymaniu kontaktu wzrokowego z nią. - Ale chwilę tak, szczególnie, jeśli faktycznie masz jakieś pytania.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

7 mar 2016, o 21:36

Irene nadal nie było do śmiechu - jej słowa były czystą złośliwością, skoro na nic poza słowami nie mogła sobie pozwolić. Ale przynajmniej wolno jej było już nieco więcej, wcześniej bała się odezwać, by nie oberwać. Już i tak Khouri odebrał jej wszystko, co miała, nie chciała by odebrał jej jeszcze zdolność chodzenia. Obserwując go, zaczęła się zastanawiać, czy faktycznie by to zrobił. Teraz, z tym kubkiem kawy w dłoni, wyglądał tak normalnie, że prawie zapomniała o spacerze z lufą pistoletu wbitą w plecy.
Prawie.
- Spytałam tylko, czy długo razem pracujecie - wzruszyła ramionami. - Na całym statku jest was tylko dwóch. Zwykle takie układy wyglądają... no, trochę inaczej niż wasz. Niewiele powiedział, zanim się wściekł o to, że w ogóle chcę wiedzieć.
Znów się spiął, gdy poprosiła go, by przez chwilę jej potowarzyszył. Co mogła mu zrobić, że tak się tym stresował? Gdyby nawet rzuciła się na niego z omni-ostrzem, on natychmiast by się odwdzięczył czymś równie przyjemnym. Zresztą nie sądziła, żeby ta reakcja była spowodowana obawą przed atakiem. Nie, chodziło o coś innego.
- Chociaż do momentu, aż Roger zacznie z powrotem używać mózgu - wyjaśniła, opierając się ramieniem o ścianę i krzyżując nogi. Zerknęła gdzieś za siebie, jakby bała się, że za moment zza załomu korytarza wyskoczy blondyn z nowym, genialnym pomysłem zyskania jej uwagi. Ale nie było go tu, przynajmniej w okolicy, więc odwróciła się z powrotem do Nazira. - Pytania? Mówiłeś, że tylko odbierasz i egzekwujesz.
Tym razem w jej głosie nie zabrzmiała złośliwość, tylko lekkie niedowierzanie. Nie wiedziała, o co więcej mogłaby zapytać. Czy mógłbyś zawieźć mnie z powrotem na Illium? Czy możesz mnie wysadzić po drodze i powiedzieć, że uciekłam? Czy mogę dostać z powrotem swoje bagaże, łącznie z pistoletem?
- Czy usilnie starasz się na mnie nie patrzeć przez coś, co powiedziałam? - zdecydowała się jednak na zupełnie coś innego. - Skoro jesteście ostatnimi, z którymi mogę porozmawiać zanim oddasz mnie w ręce Hamesa, wolałabym, żeby nie było tak, że jeden ma wobec mnie jakieś absurdalne romantyczne plany, a drugi albo chce mnie zastrzelić, albo mnie unika.
Nie odrywała od niego wzroku. Może powinna wrócić do celi i zabrać się za książkę. Była jeszcze przed połową. Skończy ją do wieczora, jeśli będzie czytać powoli, potem pójdzie spać i będzie kolejny dzień do przodu. Zadawanie Nazirowi takich pytań było jak mówienie do słupa. Nie spodziewała się odpowiedzi. Ale jednak czekała, bo co innego miała do roboty? Poza tym dziwnie satysfakcjonował ją fakt, że jej wzrok sprawiał, że było mu wyraźnie niezręcznie. Przynajmniej tak mogła się mścić. Wywoływanie wyrzutów sumienia spojrzeniem to też była jakaś opcja.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12237
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

7 mar 2016, o 22:03

Khouri przestąpił z nogi na nogę, obracając się ostatecznie bokiem do niej a plecami opierając o ścianę. Jego głowa stuknęła o metalową powierzchnię gdy przeniósł wzrok na sufit na krótką chwilę.
- Adamo zastąpił poprzedniego technika na tym statku. Moim, swoją drogą. Nie zgodziłem się, ale Hames nie dał mi czasu na wybranie innego, bo bardzo mu się spieszyło - mężczyzna zmarszczył brwi, niezbyt przyjemnie wspominając widziane z własnej perspektywy wydarzenie, o którym opowiadał. Jak na razie mimo tego, iż nazywał Westona starym przyjacielem, nie sprawiał wrażenia przyjacielsko do niego przywiązanego - wręcz przeciwnie.
- Wystarczą trzy minuty ciszy żeby zaczął o sobie gadać, a w ogóle najbardziej lubi się nad sobą użalać. Wkurwił mnie jeszcze zanim wylecieliśmy - w jego oczach malowała się pogarda do Włocha. Definitywnie przekroczył granicę na długo przed tym, gdy na pokładzie Crescenta pojawiła się Irene, co mogło przynajmniej utwierdzić ją w przekonaniu, że to nie ona jest powodem ich zwady czy kłótni. W zasadzie nie można było nazwać tego kłótniami - jak na razie widziała tylko jak Khouri ucisza Adamo, ten usiłuje coś odpysknąć, ale koniec końców nie wychodzi na jego.
Upił łyk kawy - idealnej wymówki, by nie odpowiadać na jej pytanie od razu. Mimo wszystko, uwaga wywarła na nim odpowiednie wrażenie - obrócił głowę w jej stronę, przenosząc na nią spojrzenie zamiast dalej go unikać. A teraz miał bardzo dobre warunki - stał naprzeciwko szyby z widocznym za nią, połyskującym na błękitno napędem, który wyglądał co najmniej majestatycznie. Gdyby nie nieco zniekształcające jej obraz pole z dołożonym do całej sytuacji stresem, nawet ona mogłaby uznać ten widok za kojący.
Otworzył usta, chcąc odpowiedzieć na jej pytanie i w ostatniej chwili się zawahał, zamiast tego biorąc głęboki wdech i przetaczając wzrokiem po suficie, nim znowu wrócił w jej stronę.
- Nie zastrzelę cię jeśli nie dasz mi powodu. Nie unikam cię, po prostu jestem zajęty - warknął, odpowiadając na jej pytanie chyba nieco inaczej niż chciała. Pomimo agresji w głosie na jego twarzy trudno było doszukać się śladów wściekłości. Pozostała napięta, lecz bez wyrazu. - Nic nie wiem o tej misji. Nie wiem, kim jesteś, nie mam pojęcia co zrobiłaś. Wiem za to, że Adamo nie wykonuje swoich obowiązków i to ja muszę sprawdzić cały ten cholerny statek co kilka godzin, żeby się upewnić, czy nic się nie spierdoliło.
Brzmiał przekonująco.
Vertigo szepnął jej do ucha - kłamstwo.
Odsunął się od panelu, wolną dłoń opierając o ścianę tuż nad nim i patrząc po Dubois oczekująco.
- Proszę - dorzucił ponaglająco czekając, aż wejdzie do środka by móc włączyć barierę i udać się na wyższy pokład.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

7 mar 2016, o 22:24

Krótka charakterystyka Rogera pasowała do niego idealnie. W sumie bardziej prawdopodobne było, że podczas gdy oni rozmawiali, on płakał gdzieś w swojej kajucie, niż że faktycznie planował kolejną próbę. Uniosła w półuśmiechu kącik ust. Nie, nie było jej go szkoda, chociaż nie potrafiła stwierdzić, czy faktycznie zasłużył sobie na takie traktowanie. Niektórzy po prostu byli idiotami i nie dało się im pomóc, a Irene zamierzała trzymać się już od niego jak najdalej, więc to nie był jej problem. Wizja samego Adamo wystrzelonego w kapsule w pustce, gdzie nikt by go nie znalazł, z powrotem stała się przyjemną, choć z innych powodów, niż jeszcze dziesięć minut temu.
- Przecież jestem grzeczna - wzruszyła ramionami. Jaki powód miałaby mu dać? Dobrowolnie wracała do celi, jak często zdarzał mu się taki ugodowy więzień? Trochę opieszale, ale zawsze. Jedyną krzywdą, jaką mogła wyrządzić jemu albo jego statkowi, było wydrapanie jakiegoś napisu z nudów, omni-ostrzem na ścianie nad łóżkiem. W sumie to nie był taki zły pomysł, mogła go nawet uznać za plan na kolejny dzień.
Odepchnęła się od ściany i zrobiła trzy kroki w stronę tego swojego nieszczęsnego więzienia.
- Jasne - zwolniła nieco i zatrzymała się przy Khourim, przyciągając wzrokiem jego spojrzenie. Korzystała z faktu, że odkąd wypomniała mu celowe odwracanie się, teraz jakby na siłę nie spuszczał z niej oczu. Przyjęła na twarz najbardziej niewinną minę, jaką miała w repertuarze i pokręciła głową. - Mam talent do rozpoznawania, kiedy ludzie kłamią.
Pozostawiając go z tą informacją, weszła do środka i zatrzymała się przy łóżku, na którym spała. Nie zdążyła złożyć pościeli, wyciągnięta z samego rana na śniadanie i spacer po statku. Rozprostowała koc i usiadła na nim. Znów wsadzona w to samo pomieszczenie, które znała już na pamięć, rozejrzała się po nim, szukając punktu zaczepienia. Jedynym nadal był Khouri, więc utkwiła w nim wyczekujące spojrzenie. Mógł zrobić dwie rzeczy - powiedzieć prawdę, sprowokowany przez Irene, albo zamknąć ją i pójść w swoją stronę, dokończyć to coś, czym tak bardzo był zajęty.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Rzut kością
Awatar użytkownika
Posty: 652
Rejestracja: 17 paź 2013, o 20:03

Re: Crescent

7 mar 2016, o 22:36

1. Refleks Irene #1
<70
0
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12237
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

7 mar 2016, o 22:51

Jego usta zamieniły się w wąską linię - jakby to miało pomóc w powstrzymaniu się od odpowiedzenia jej. Czekał zniecierpliwiony aż wejdzie do środka, by przesunąć po celi spojrzeniem po raz ostatni. W panel uderzył zaciśniętą pięścią.
Nie odezwał się. Po prostu odwrócił i w szybkim tempie opuścił ten pokład zanim zdążyła za nim cokolwiek krzyknąć, choć nawet nie próbowała. Po drodze zaklął cicho, co akurat udało jej się usłyszeć - może przeczytał jakąś wiadomość na omni-kluczu, może wylał kawę. A może po prostu tak skomentował całe zajście.
Książka, lub, w razie potrzeby, ściana i omni-ostrze miały wypełnić jej czas na następne kilka godzin. Khouri nie wracał, nie wysłał jej wiadomości. Zaszył się gdzieś wyżej, zostawiając ją w celi samą. Jedynym plusem jaki mogłaby w tej sytuacji znaleźć to uspokajające działanie czytania książek, udowodnione zresztą naukowo. Nuda nie doskwierała jej więc aż tak bardzo.
Po upływie trzech godzin jajecznica przyniesiona jej przez Rogera była już tylko wspomnieniem. Dubois nie robiła się jeszcze głodna, ale razem z wycieczką z Włochem i rozmową z Khourim jak raz mogłaby w tym momencie przypadać pora obiadowa, co oznaczało, że nie kto inny ale Nazir będzie musiał przynieść jej jedzenie. Czekała więc, znudzona lub zajęta książką, siedząc czy też leżąc na własnym posłaniu, aż wreszcie usłyszała kroki.
Nadchodziły ze strony windy, co było dobrym znakiem od samego początku. Były jednak głośne, wolne - Khouri miał w zwyczaju poruszać się zgrabnie i cicho jak na swoje gabaryty, ten krok z pewnością do niego nie pasował.
Pasowało tylko uderzenie pięścią w panel. Khouri zapomniał zmienić kodu, wyprowadzony z równowagi.
- Dlaczego?! - pijacki jęk dotarł do jej uszu w chwili, w której pole zniknęło a zza krawędzi ściany wychylił się nie kto inny ale Adamo. Jego koszulka była mokra, a od niego śmierdziało alkoholem - bardziej jednak od ubrania niż oddechu. Równie dobrze mógł wypić mało, zależnie od twardości własnej głowy. Tak czy siak, zjawił się w celi Dubois w stanie kompletnego nawalenia.
- Jedyne co chciałem to porozmawiać, a ty nie potrafiłaś być nawet kurwa miła! - z trudem sklecał zdania, podtrzymując się ściany. Nagle jednak przechylił się do przodu i, znajdując sposób na złapanie równowagi, przyspieszonym krokiem rzucił się do przodu.
Dubois wyminęła go szybko, ale zdołał złapać ręką materiał jej koszulki i pociągnąć ją na ziemię tak, że upadła boleśnie na plecy chwilę po tym, jak upadł on sam i zaczął się ku niej toczyć.
- DLACZEGO WSZYSTKIE KOBIETY TO TAKIE DZIWKI! - wrzasnął, potykając się przy wstawaniu i lecąc prosto na nią - jakieś siedemdziesiąt kilo żywej masy, ale wciąż sporo, upadło na jej nogi niczym worek cementu, bo tyle gracji w tym momencie miał włoch.
Mimo wszystko, sytuacja nie była aż tak zabawna jak mogłaby, gdyby była tylko obserwatorem. Widziana w jego oczach desperacja mówiła jej jedno - czuł, że nie miał nic do stracenia. Alkohol usunął wszelkie hamulce i choć sam jeszcze nie wiedział, czego od niej chce, to prędko mógł tak zrobić.
Kontakt do Nazira tkwił na jej omni-kluczu, ale pokusa, by samemu załatwić Włocha również była silna. Pytanie, czy po tylu zapewnieniach o tym, że nie jest morderczynią, teraz zabije, nawet w obronie własnej?
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

7 mar 2016, o 23:26

Książka rozkręciła się po kilkudziesięciu stronach. Ze smętnej obyczajówki zmieniła się w całkiem niezłą powieść przygodową z trzema turiankami w roli głównej, całkiem skutecznie wciągając Irene. A przynajmniej skuteczniej, niż do tej pory, jak chociażby w ładowni Ikara, który miał bezpiecznie dowieźć ją na Febe. Nie czuła głodu, na moment też udało się jej zapomnieć o zamieszaniu, jakie miało miejsce te trzy godziny temu. Tak samo jak o fakcie, że miała czytać powoli, żeby jedyna rozrywka, jaką miała, wystarczyła jej na dłużej.
Kiedy usłyszała kroki, uniosła wzrok. Mimo, że brzmiały inaczej, spodziewała się Khouriego, w końcu Adamo miał zakaz zbliżania się do jej celi, a Irene miała płonną nadzieję, że się do niego zastosuje. Na widok blondyna poderwała się na nogi, licząc na to, że bariera go zatrzyma, ale widząc, że kod pozostał ten sam i mężczyzna dostaje się do środka, poczuła jak ogarnia ją przerażenie pomieszane ze wściekłością. Wiedziała czego chciał. Nie było trudno się domyślić.
- Wyjdź - warknęła, chociaż nie spodziewała się, że to zadziała.
No i nie zadziałało. Upadając na plecy, stęknęła głucho, na moment tracąc oddech. Trudniła się wieloma różnymi zawodami i za różne osoby się podawała, ale dziwką akurat nigdy nie była i nie zamierzała zostać nią teraz.
- Zostaw mnie! - wrzasnęła, gdy odzyskała już oddech, licząc na to, że albo ogłuszy Rogera, albo krzykiem przywoła Nazira, skoro wcześniej wyciągnęły go z mesy piski blondyna. Może jednak był gdzieś w miarę blisko. Jedyną jej szansą było to, że Adamo był kompletnie nawalony - swoją drogą musiała mocno go zaboleć reakcja Irene na jego podryw, skoro postanowił ją zapić - i tym samym dużo wolniejszy od niej. Nie wiedziała, czy uda się jej wyrwać spod ciężaru, jaki upadł jej na nogi, ale na pewno zanim pozbiera się na tyle, by albo się podnieść, albo wciągnąć wyżej, na nią, zdąży połączyć się z Khourim. Nawiązała połączenie, marnując te cenne sekundy, które mogła poświęcić na wyrywanie się pijanemu. Żeby tylko odebrał, zobaczył co tu się dzieje, bo nie mogła pilnować omni-klucza, nie miała jak...
- Złaź ze mnie - znów warknęła, podnosząc się do pozycji siedzącej i z całej siły walnęła go łokciem w twarz. Było jej wszystko jedno, w co trafi, czy to było nos, czy oko, czy policzek, ważne żeby dał jej spokój, żeby mogła się wyswobodzić. Był za blisko, czuła jak śmierdzi alkoholem, którego wylał na siebie chyba tyle samo, ile wypił. Miała wrażenie, że jeśli uda się jej wyswobodzić, sama będzie śmierdzieć tak samo. Popchnęła go, próbując wydostać się spod niego, w jakikolwiek możliwy sposób. Jeszcze nie uciekała się do uruchamiania omni-ostrza, ale tylko dlatego, że w końcu pracował dla Hamesa, a ona liczyła na to, że jej zwinność w połączeniu z jego stanem upojenia może postawić ją na wygranej pozycji. Nie lubiła czuć, jak ostrze zagłębia się w miękkiej skórze i przecina kości. Ostatnio kiedy to zrobiła, wybiegła z klubu w jedną z bocznych alejek Omegi i prawie porzygała się przez barierkę. Gdzie był Khouri, do diabła?
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12237
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

7 mar 2016, o 23:51

Wyświetl wiadomość pozafabularną Adamo nie wydawał się zdawać sobie do końca sprawę z tego, gdzie znajdowała się podłoga, a gdzie sufit. Widział przed sobą tylko jej twarz i do niej próbował się dostać.
- A myślałem, że nie jesteś jak inne! - ryknął w kompletnie irracjonalnym wybuchu złości krzycząc kompletnie pozbawione sensu słowa. - DLACZEGO JESTEŚ TAK PIĘKNĄ...
Nie zdążył dokończyć. Cios Irene przerwał mu, choć uniósł dłoń widząc zbliżający się łokieć. Alkohol stępił jego zmysły i opóźnił reakcję, a przesunięcie się Adamo w celu uniknięcia uderzenia skutkowało tym, że jej łokieć zagłębił się w jego oczodole.
Mężczyzna zawył, przestając się podpierać i po prostu opadając na nią ponownie jak kłoda, z rękoma przy oku.
- WYBIŁAŚ MI OKO! - zaszlochał, choć nie mogła wiedzieć, czy faktycznie to zrobiła. Równie dobrze mógł krzyczeć, że złamała mu rękę z samego faktu, że ją złapała. Wiedziała już o jego tendencji do robienia z siebie ofiary.
Nie mogła spodziewać się jednak jego następnej reakcji.
- ZAPŁACISZ ZA TO!
Nadzwyczajnie szybko, jak na płynący w jego żyłach alkohol, mężczyzna oderwał dłonie od własnej twarzy, rzucając się w stronę jej własnej - do oczu. Adrenalina natychmiast wskoczyła w jej ciele na wyższy poziom a rudowłosa usunęła się, co skutkowało tym, że jego dłonie oplotły jej szyję.
- NIENAWIDZĘ CIĘ! - ryknął, praktycznie na niej leżąc i zaciskając uchwyt.
Przepełniony strachem, nienawiścią, a może adrenaliną, nie mając nic do stracenia nagle okazał się nie być tak słabym. Z wolna zaczęła tracić oddech, a omni-ostrze wydawało się być jedynym sposobem. Przez moment we własnym sercu poczuła ukłucie strachu.
Huk wystrzału rezonującego po metalowej puszce, jaką była jej cela, na moment ją ogłuszył. Coś ciepłego obryzgało jej twarz, zmuszając oczy do zamknięcia się. Uścisk na jej szyi zelżał, ciało Adamo zwiotczało.
Niemal pożałowała otworzenia oczu chwilę później.
Głowa Adamo eksplodowała.
Jego martwe ciało ciążyło tysiąckrotnie bardziej niż gdy pijany usiłował podnieść się na nogi. Po jej twarzy spływały krople włoskiej krwi, zalewającej również jej bluzkę.
Nie ona strzeliła, ale w tym momencie to jej ręce były czerwone.
Dostrzegła Khouriego w wejściu do celi. Wciąż celował w to, co zostało z głowy Włocha. Pistolet, z którego strzelał, zdecydowanie różnił się od jej poczciwego Tłumiciela.
W oczach Nazira tańczyły płomienie czystej, niczym nieskrywanej nienawiści. Nie rzucił się w ich stronę gdy spostrzegł zaciśnięte dłonie Rogera na jej szyi. Stojąc w przejściu wycelował w jego głowę, znajdującą się kilka centymetrów od jej własnej. Wystrzelił, a teraz, po krótkiej chwili, wyrzucił już pusty po tym strzale pochłaniacz z pistoletu i schował go do kabury. Zaklął pod nosem, gorzko i siarczyście, pokonując dzielącą ich odległość.
- Nic ci się nie stało? - złapał kołnierz kamizelki Adamo, podnosząc jego martwe ciało z jej własnego. Wśród całej tej krwi nie widział, czy część nie należy do niej. Dyszał, choć nie spowodowało tego fizyczne zmęczenie. O ile wcześniej widziała go podirytowanego czy wściekłego, tak teraz kompletnie nie panował nad sobą. Miotała nim furia.
- Zaczekaj tu. - spojrzał na nią niepewnie po czym złapał pewniej kołnierz martwego Włocha. Napiął mięśnie ręki, ruszając w stronę wyjścia z celi i wlokąc za sobą niekompletne truchło Rogera, który pozostawiał po sobie krwawy ślad.
Cela stała otwarta gdy zniknął na minutę za ścianą by pozbyć się ciała.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

8 mar 2016, o 00:45

Nawet nie wiedziała, czy faktycznie coś mu zrobiła, czy nie. Nie patrzyła na niego, próbując sięgnąć do nogi łóżka i z jej pomocą wyciągnąć się spod jego cielska. Poczuła się trochę lepiej, kiedy oberwał, mimo że się na nią darł, usiłując wypluć z siebie jakieś sensowne zdania. Nie było to łatwe, biorąc pod uwagę że język mu się plątał od alkoholu we krwi. Nie chciała widzieć jego nieobecnego, wściekłego spojrzenia i nie chciała czuć tego wszechobecnego smrodu.
Może dlatego nie zauważyła rąk, które zacisnęły się nagle na jej szyi, urywając jej krzyk w połowie. Chciała wypuścić resztę powietrza z płuc, albo dobrać go więcej, ale nie mogła. Automatycznie złapała go za nadgarstki, chcąc się uwolnić, Roger był jednak silniejszy, albo od braku oddechu zaczynała już tracić siłę w mięśniach. Próbowała zepchnąć go z siebie nogami, ale nie mogła, bo trzymał się jej i nawet gdyby już na niej nie leżał, to i tak wciąż by ją dusił. Paniczne wierzganie się w niczym nie pomagało.
Zrobiło się jej ciemno przed oczami.
Szeroko rozwarte usta rozpaczliwie próbowały złapać choć trochę powietrza. Czuła, jak do oczu napływają jej łzy, a jej klatkę piersiową rozrywa palący ból. Ostatkiem świadomości wysunęła ostrze z omni-klucza. To był już moment, kiedy w dupie miała polecenia Khouriego, mówiące, by nie zrobiła niczego głupiego. To był moment, kiedy walczyła o życie.
Nie wiedziała, ile czasu minęło. Kilka sekund? Kilkanaście? Ile był w stanie wytrzymać człowiek bez tlenu? Kiedy padł strzał, a uścisk zelżał, najpierw chrapliwie wciągnęła powietrze do płuc, a potem rozkaszlała się tragicznie, czując w ustach metaliczny posmak, który przecież znała. To nie była jej krew. Nie wiedziała już, czy zakrztusiła się nią, czy po prostu samym oddechem. Potem otworzyła oczy.
I natychmiast tego pożałowała.
Nawet nie ruszyła się z miejsca. Wbiła tylko w Nazira spojrzenie, w którym odbijało się najczystsze przerażenie i tylko dlatego, że nie chciała patrzeć na rozerwaną głowę, opartą na jej klatce piersiowej. Bo to nie była kula, to nie był czysty strzał, to była miazga, która teraz zalewała ją krwią i innymi kawałkami czaszki, nad którymi wolała się nie zastanawiać. Nigdy jeszcze nie była świadkiem czegoś takiego, nie z tak bliska. Łzy, które napłynęły do jej oczu, gdy nie mogła nabrać oddechu, teraz spłynęły po jej policzkach, ale była w zbyt ciężkim szoku, by płakać. Za to zrobiło się jej niedobrze. Bardzo niedobrze.
Nie była w stanie odpowiedzieć Nazirowi na pytanie, które zadał. Kiedy tylko podniósł z niej bezgłowe ciało, odczołgała się na łokciach do tyłu, pod przeciwległą ścianę, wciąż wpatrując się w niego z paniką w oczach. Zerknęła w końcu na Rogera, a raczej to, co z niego zostało, po czym opuściła wzrok na krew, która teraz pokrywała cały jej dekolt, ramiona, ręce i prawdopodobnie twarz. Wyłączyła omni-klucz.
Pokiwała nerwowo głową, gdy kazał jej tu zostać. Czy wyglądała jak ktoś, kto miałby teraz wstać i gdziekolwiek pójść? Nie wiedziała, czy w ogóle dałaby radę podnieść się na nogi. Tym razem nie odprowadziła go spojrzeniem, zbyt zaaferowana plamami krwi na niej i wszędzie dookoła. Dopiero gdy ucichł dźwięk jego kroków i szum ciągniętego po podłodze ciała, usłyszała, jak rzężący i płytki jest jej oddech. Przetarła usta ręką, chcąc pozbyć się juchy z twarzy, ale rozmazała ją tylko jeszcze bardziej. Gdzie ona się znalazła? Co to za pierdolony dom wariatów? Khouri mógł ją zabić niechcący, gdyby nie trafił. Przecież jej głowa znajdowała się zaraz obok. I tak jakby nigdy nic zastrzelił swojego technika, który najpierw chciał ją zgwałcić, a potem zamordować. Czuła na sobie ciężar mokrego materiału. Oni byli gorsi, niż przeciętni najemnicy. Gorsi, niż ludzie Hounda.
Zmusiła się w końcu do wstania z podłogi. Nawet w półmroku widziała na niej lśniący rozbryzg. Powoli przeszła do tej beznadziejnej łazienki i odkręciła zimną wodę. Bo przecież zimną wodą najlepiej zmywało się krew, prawda? Nie pamiętała już jak dawno i przy jakiej okazji się tego dowiedziała. Najpierw umyła ręce, starając się nie myśleć, potem długo płukała usta i szorowała twarz. Później skupiła się na całej reszcie, próbując w mało wygodnym zlewie umyć całą siebie. Nie obchodziło jej już to, że chlapie na wszystko dookoła, że podłoga będzie mokra jakby miała tu miejsce powódź, że jej bluzka nasiąka coraz bardziej i zaczyna kapać z niej pomarańczowa woda. Poruszała się powoli, jak w transie. Powinna zdjąć i zmienić koszulkę, ale innej nie miała, poza tym jakoś nie miała ochoty się tu i teraz rozbierać. Na czarnej przynajmniej nie było widać krwi, ale przecież wiedziała, że jak zaschnie, zrobi się sztywna i będzie jej o tym przypominać, dopóki jej nie wypierze.
Przy tej czynności zapewne zastał ją Nazir, kiedy wrócił. Ale nie zaszczyciła go nawet spojrzeniem.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12237
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

8 mar 2016, o 12:51

Wyświetl wiadomość pozafabularną Mężczyzna skrzywił się widząc panikę w jej oczach. Nie wyglądał na zadowolonego z wywołania u niej przerażenia, choć definitywnie czerpał satysfakcję z pozbycia się Włocha. Te sprzeczne emocje targały nim przez całą drogę do śluzy, do której dowlekł ciało technika i wciąż widoczne były na jego twarzy gdy powrócił minutę później.
Dubois z trudem podniosła się na nogi, stając przed umywalką i próbując się w niej obmyć. Letnia woda spłukała krew z rąk, rozchlapując się praktycznie wszędzie wokół. W tej celi to było jedyna, co rudowłosa mogła zrobić.
Na podłodze leżała kałuża krwi, a wyobraźnia podpowiadała obmywającej się Irene, że pewnie na niektórej ze ścian znalazłaby fragmentu mózgu Adamo. To by jednak zakładało, że jakiś posiadał. Wizja jedynie krwi na jej ubraniach i twarzy była znacznie bardziej odpowiednia, choć nie idealna.
Khouri milczał. Jego kroki były ciche, gdy wchodził do wnętrza celi. Rozejrzał się po obryzganych krwią ścianach, po zaplamionej na czerwono podłodze, aż wreszcie utkwił wzrok w plecach odwróconej do niej tyłem Dubois. Z jakąkolwiek decyzją się zmagał, po kilku sekundach wreszcie ją podjął.
Pokonał dzielącą ich odległość powoli, niespiesznym krokiem, jakby bał się przy niej wykonywać gwałtownych ruchów w obawie, że włączy jej się instynkt samozachowawczy. Usilnie nie zwracała na niego uwagi, więc złapał jej dłoń w drodze do lejącego się z kranu strumienia wody, by nabrać jej więcej i przemyć twarz.
- Chodź - powiedział cicho, drugą dłonią zakręcając kurek i zdecydowanie, ale nie natarczywie ciągnąc jej rękę w stronę wyjścia z celi.
Widziała krwawy ślad ciągnący się przez korytarz w stronę windy - zauważył go również Khouri, tak samo jak jej spojrzenie, dlatego ruszył w drugim kierunku. Tym samym, którym do przestrzeni ładunkowej zabrał ją Adamo. Szła przed Nazirem, podobnie jak wtedy, gdy prowadził ją po raz pierwszy do celi, z tą różnicą, że zamiast wbijającej się między jej łopatki lufy pistoletu, na plecach czuła lekkie oparcie jego dłoni.
Zaprowadził ją na wyższy poziom, mijając mesę i przestrzeń ładunkową. Choć nie czuł się źle z mordowaniem Adamo, patrząc na nią sprawiał wrażenie, jakby targało nim coś w rodzaju poczucia winy. Szybko jednak emocje te znikały z jego twarzy gdy tylko odwracał wzrok, zajmując umysł innymi rozważaniami.
Stanęli przed wejściami do niepodpisanego pomieszczenia, które, gdy tylko drzwi się rozsunęły, okazały się być kwaterą. Khouriego.
Pomieszczenie nie było duże, ale przez fakt, że znajdowało się w nim sporo rzeczy, wydawało się być przytulniejsze niż praktycznie pusta cela. Niedbale zaścielone łóżko stało w dalszej części kwatery, oddzielone szerokim przejściem. W pierwszej części znajdowało się kilka pudeł, na których leżała paczka omni-żelu i kilka pochłaniaczy ciepła, poustawianych w kącie, jak podłużny stół ustawiony przed kanapą w kształcie litery L, zakręcającą pod przejście do kącika sypialnianego. Na stole leżała popielniczka, paczka papierosów, kubek z zimną już kawą i sterta datapadów, a na samej kanapie leżały dwie, świeże koszulki, obie czarne.
Nazir sięgnął do leżącej w kącie pomieszczenia torby należącej do Dubois, po chwili wahania podając ją kobiecie.
- Możesz się tu umyć. Bez szału, ale jest normalny prysznic, a nie umywalka - westchnął ciężko, czekając, aż odbierze od niego torbę, po czym sam opadł na kanapę. Na ścianie naprzeciwko niej znajdowały się drzwi prowadzące do łazienki - również podłużnej, wyposażonej w toaletę, umywalkę, dość duży prysznic z wbudowanymi dozownikami mydła i szamponu jak w niektórych hotelach, oraz lustro, w którym miała okazję obejrzeć swoje odbicie po raz pierwszy od kilkunastu godzin.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

8 mar 2016, o 13:34

Drgnęła, kiedy Khouri złapał ją za rękę, gdy sięgała po kolejną porcję wody. W ciągu ostatnich kilku minut miała wystarczająco wiele niepożądanego dotyku. Nie podejrzewała go o to, by chciał coś jej zrobić, po prostu potrzebowała przestrzeni, chwili spokoju. Zmywanie z siebie krwi pochłonęło ją wystarczająco, by mogła odsunąć od siebie wszystkie niewygodne myśli i skupić się tylko na mechanicznej czynności. Nazir ją z tego transu wybudził.
Posłusznie poszła za nim, zostawiając w celi bluzę i książkę. Nie pamiętała o nich, zresztą nawet gdyby pamiętała, to w tej chwili było jej wszystko jedno. Jej wzrok przyciągnęła krew ciągnąca się wzdłuż korytarza, a z tyłu jej głowy pojawiła się myśl, że gdyby Roger ją udusił, tak samo wyciągnęliby i wyrzucili przez śluzę ją. Tylko nie byłoby tej wszechobecnej czerwieni. Nie była już przerażona, była tak boleśnie obojętna, że nawet nie zwracała uwagi na poczucie winy w spojrzeniu Nazira. Z jednej strony uratował ją, z drugiej jednak nie była głupia - wiedziała, że zrobił to tylko dlatego, że miał dowieźć ją żywą. Pamiętała, co mówiło ogłoszenie. A że był jakimś pieprzonym psychopatą, to nie bawił się w odciąganie blondyna od niej, tylko po prostu go zastrzelił. Proste i wygodne rozwiązanie.
Przez moment żałowała, że sama nie zdążyła wbić omni-ostrza gdzieś w bok Rogera, kiedy zaciskał dłonie na jej szyi. Wtedy by puścił i może by nie zginął. Może nie miałaby teraz przed oczami wizji leżącego na niej ciała bez głowy. Siedziałby w ambulatorium, jeśli w ogóle na Crescencie takie było, albo w swojej kajucie, liżąc rany. Może Khouri by go tam zamknął i nie wypuszczał do końca podróży. Może nie byłaby teraz cała we krwi.
Dopiero kiedy mężczyzna odezwał się do niej, zorientowała się, że doszli do kajuty. Jego? Chyba tak. Nie chciała być w tej należącej do Adamo. W ogóle nie chciała być na tym pieprzonym statku, ale to była inna sprawa. Opuściła nieobecne spojrzenie na torbę i przyjęła ją od niego. Na swoim przedramieniu zauważyła zaschniętą już krew, której nie dostrzegła i nie zmyła wcześniej. Nadal było jej niedobrze, nadal nie potrafiła wypchnąć z głowy obrazu odstrzelonej głowy Rogera. Nie to, żeby Khouri ją przerażał, czy coś, miała już do czynienia z takimi ludźmi, tylko nigdy nie miała bezpośredniej styczności z taką brutalnością. Zawsze jakoś trzymała się od tego z daleka, funkcjonując z nimi w bardziej przyjaznych warunkach.
Bez słowa weszła do łazienki i zamknęła się w niej, by rzucić torbę na podłogę i natychmiast rozebrać się ze wszystkiego, co miała na sobie. Mokre ubrania wylądowały gdzieś pod ścianą, a Irene weszła pod prysznic i stanęła pod strumieniem lodowatej wody. Chłód obudził ją trochę, zmusił do jakiejś reakcji, więc zaczęła nerwowo zmywać z siebie krew. Nie chciała patrzeć w lustro, przynajmniej dopóki nie będzie wyglądać normalnie, nie jak postać z taniego horroru.
Nie zajęło jej to zbyt wiele czasu. Wytarła się wyciągniętym z torby ręcznikiem i ubrała w czyste rzeczy. Z całej swojej niesamowicie obszernej garderoby wybrała jedyne spodnie, jakie jej zostały - stare, podarte jeansy - i luźną, szarą koszulkę. Najprościej, jak się dało. Spłukała krew z butów i wsunęła je na nogi, bo poza nimi miała tylko szpilki, a te się jej jakoś nie uśmiechały. Na koniec wtarła w mokre włosy olejek, którego zapach zawsze ją uspokajał. Nie inaczej było tym razem. Uniosła wzrok na swoje odbicie. Nie wyglądała źle, jej twarz bez wyrazu była taka sama jak zawsze, prawie nie było widać po niej tego, co przed chwilą przeżyła. Nikt by nie znalazł różnicy. Może tylko spojrzenie miała bardziej obojętne niż zwykle i czerwone ślady na szyi, które pewnie zmienią się niedługo w siniaki.
Owinęła brudne ubrania w jakiś znaleziony w torbie worek i wepchnęła je na dno. Potem zapięła walizkę i wyszła z łazienki, by rzucić ją przy którejkolwiek ścianie. Usiadła na kanapie, bez pytania sięgając po fajki i odpalając jedną z nich. Dobra kombinacja zapachów, konwalie i dym papierosowy. Podciągnęła nogi pod siebie i siedziała, długo milcząc. Dopiero po chwili uniosła wzrok na Nazira.
- Nie wrócę tam - poinformowała go. Nawet nie pytała. Po prostu nie zamierzała dać się zaprowadzić do zakrwawionej celi, choćby znów groził jej bronią.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12237
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

8 mar 2016, o 14:07

Gdy wyszła z łazienki, zastała Khouriego czytającego zawartość jednego z datapadów z papierosem w ustach i przysuniętą bliżej popielniczką. Zmarszczył brwi, natrafiając na intrygującą go notatkę, kiedy drzwi prowadzące do łazienki rozsunęły się. Uniósł wzrok, przesuwając nim po jej sylwetce. Wyglądał tak, jakby chciał spytać czy jest lepiej, ale zdał sobie sprawę z tego, jak głupie było to pytanie.
Odrzucił datapad na stół, ignorując fakt, że więzień zabrał mu papierosa. W końcu taka była jej rola na tym statku. Wypuścił papierosowy dym z płuc, chwilę kontemplując jej postanowienie, lecz już nie patrząc się w jej kierunku.
- Nie zmuszę cię do spania koło resztek Adamo, jeśli tego się boisz - odrzucił, siląc się na obojętność.
Właśnie między między nimi od nowa nakreślała się granica, którą pieczołowicie przywracał na miejsce gdy okazjonalnie udawało jej się ją zburzyć. Irene przypomniało się, że obok jej własnej celi znajdowała się druga, niemal identyczna - Khouri jak na razie nic jednak nie wspomniał o tym, że Dubois trafi właśnie do niej. Ogólnie mówił mało, może nie czuł potrzeby. A może po prostu nie wiedział, co w takiej sytuacji ma powiedzieć, szczególnie biorąc pod uwagę jej obecną obojętność.
- Chcesz coś zjeść? Napić się? Soku, kawy? - spytał wyjątkowo uprzejmie gdyby nie fakt, że brzmiało to bardziej jak burknięcie pod nosem, tylko milsze. Wstał z kanapy, zostawiając ją siedzącą przy stole. Strzepnął popiół do popielniczki leżącej na stole nachylając się nad nim, po czym papieros trafił z powrotem do jego ust.
- Mogę przynieść tutaj - dodał i wzruszył ramionami, przechadzając się po małej powierzchni wolnej kajuty - docierał do ściany dwoma krokami i zawracał, robiąc to na tyle wolno, że nie wyglądał na nerwowo robiącego kółka na przestrzeni metra kwadratowego.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

8 mar 2016, o 14:36

Chyba zdawał sobie sprawę z tego, że jej sytuacja z chwili na chwilę była coraz gorsza. Miał ją bezpiecznie przewieźć do Hamesa, przynajmniej z tego co zrozumiała, a tymczasem została skrzywdzona i fizycznie, i psychicznie. To drugie chyba nawet bardziej. Fakt, że wyszła z celi, mimo że Nazir uprzedzał, że za nic w świecie jej z niej nie wypuści, niewiele zmieniał. I tak była na tym statku, i tak dostarczy ją w umówione miejsce i poleci być szefem ochrony gdzieś indziej.
- Nie boję się - odparła, spoglądając na niego. - Po prostu nie jestem fanką pomieszczeń ozdabianych krwią. Bałam się wcześniej, kiedy prosiłam, żebyś został i zmienił kod do celi.
Ale tego nie zrobiłeś zabrzmiało w domyśle. To była pretensja i nawet tego nie ukrywała. Gdyby jej wtedy nie zignorował, zajęty swoimi problemami, kłamaniem i uciekaniem przed nią, nic by się nie wydarzyło. Mógł chociażby pójść do tego pieprzonego Włocha i sprawdzić, co robi, zorientować się że jest nawalony i zamknąć go w ładowni, żeby upił się na smutno, podziwiając gwiazdy. Tymczasem był tak zaabsorbowany sobą, że nie przewidział problemu, przed którym go przecież uprzedzała. Miała nadzieję, że zdawał sobie z tego sprawę. Chciała, żeby wiedział, że to też jego wina.
Czy pretensje do porywacza o to, że niewystarczająco się o nią zatroszczył, miały jakikolwiek sens? Parsknęła na głos śmiechem, zdając sobie sprawę jak absurdalna była cała ta sytuacja. Nie wiedziała, czy się śmiać, czy płakać. Bezmyślnie przesunęła dłonią po szyi, czując ból.
- Kawy, chętnie - uniosła wzrok na Nazira, uśmiechając się, ale jej oczy pozostały zimne. Miała wrażenie, że zaraz zwariuje, a ten pytał ją czy nie chce się czegoś napić. To się stawało coraz bardziej bezsensowne. Jeszcze pół godziny temu powiedziałaby mu, że w sumie mogłaby też coś zjeść, ale teraz wciąż było jej niedobrze. Chociaż już coraz mniej, skoro nie była oblepiona krwią. - Zaproponujesz mi też spacer do ładowni?
W sumie gdyby odciąć się od wszystkiego, co wydarzyło się przed chwilą, właściwie zaprosił ją do swojej kajuty, pozwolił wziąć prysznic, nie zaprotestował kiedy zabrała mu papierosa i proponował kawę. Brzmiało jak początek miłego dnia, prawda? Jednak jej uśmiech szybko zrzedł. Wspomnienie ładowni sprawiło, że przypomniała sobie wszystko z powrotem. Te obrazy nie dały się odepchnąć.
- Nie byłam aż tak niemiła - powiedziała cicho, wpatrując się na pomarańczowy żar wspinający się powoli po papierosie w stronę jej palców. W sumie nie wiedziała, po co mu to mówi, może czuła potrzebę wytłumaczenia się. - Nie aż tak, żeby chcieć mnie udusić.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12237
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Crescent

8 mar 2016, o 15:23

Wyświetl wiadomość pozafabularną Przystanął nareszcie, opierając się plecami o ścianę naprzeciwko kanapy i stołu, obok wejścia do łazienki. Złapał papierosa między palce, przez moment trzymając dym w płucach i nie pozwalając mu ulecieć. Przeniósł swój wzrok na żarzącą się końcówkę, uznając ją za ciekawszą niż wyraz twarzy Irene gdy wytknęła mu jego udział w całej tej sytuacji.
Milczał praktycznie cały czas. Nie wiedziała, czy powstrzymuje się znowu, czy tym razem zwyczajnie nie wie, co jej może odpowiedzieć. Może w jego głowie postąpił słusznie, albo nie mógł zbyt wiele zrobić by jej pomóc? Obserwował papierosa, podłogę, ścianę. W pewnym momencie dostrzegł, że na czarnej koszulce w świetle odbijała się krew Włocha. Zaklął pod nosem, przecierając ją dłonią w automatycznym geście, jakby dzięki temu mógł się jej pozbyć.
Nieco się rozluźnił gdy podała mu jedną rzecz, której chciała - jakby spełnienie jej zachcianki w tym momencie miało naprawić całą sytuację. Męska logika. Już gotowy był wyjść z kajuty, stanął przed drzwiami, tyłem do niej, kiwając głową i nie widząc jej uśmiechu, kiedy dodała fragment o ładowni.
Uniósł głowę do góry, wypuszczając dym z płuc by popłynął ku sufitowi. Z nerwów uderzał palcem o trzymanego papierosa, przez co popiół uderzał o ziemię. Wydawałoby się, że policzył do pięciu nim wreszcie odwrócił się przodem do niej by ją skonfrontować.
Zabawne, jak wydawał nie radzić sobie w zwykłej rozmowie z nią, kiedy w sytuacjach bojowych bez wahania potrafił znaleźć wyjście z sytuacji. Na ogół był nim strzał z pistoletu.
- Masz rację - warknął. Jego spojrzenie było niemal tak zimne jak jej, choć na ustach pojawił się zabłąkany, krzywy uśmiech. - Ze wszystkim. Powinienem sprawdzić co robi Adamo. Powinienem zmienić kod do panelu. Może najlepiej wyjebać tego idiotę ze śluzy na samym początku - mówił, choć z każdym wypowiadanym słowem jego głos robił się coraz cichszy. - Mogłem z tobą zostać, jak chciałaś.
Westchnął głośno, odwracając wzrok i po chwili przypominając sobie, że w tej chwili miał go utrzymać na niej. Jego dłoń zacisnęła się w pięść, a papieros na moment został zapomniany, spalając się własnym tempem trzymany między palcem wskazującym a kciukiem drugiej ręki.
- Ale nie sądziłem, że odpierdoli coś takiego. Myślałem, że potrafił tylko gadać i nic innego.
Jego wzrok uciekł do papierosa, a raczej jego końcówki, która została. Postąpił o krok naprzód, pochylając się nad stołem i popielniczką, by zgasić go o jej dno.
- Przepraszam - dodał na koniec, najciszej, jakby nie zależało mu na tym, czy usłyszy go czy nie. Wyprostował się, obrzucając ją spojrzeniem po raz kolejny, nim ze stołu zgarnął kubek z zimną kawą - najpewniej, żeby ją wylać.
- Zaraz przyjdę.
Szybko opuścił pomieszczenie, na kilka minut zostawiając ją samą sobie. W kajucie nie dostrzegła żadnej broni, nawet, gdyby chciała ją pod tym kątem sprawdzić - nic dziwnego, że z taką swobodą pozwolił jej zostać samej. Koniec końców, mesa, do której wyszedł, też była tuż obok.
Wrócił po chwili, trzymając dwa kubki z parującą kawą położone na tacce z ciepłym obiadem - wyglądało na klopsiki. Wypełnione chemikaliami ale klopsiki, nie papka. Postawił to bez słowa przed nią, sam zabierając jeden z kubków. Nie przejął się tym, że pewnie nie miała ochoty na jedzenie - może nabierze później. Na tacce były też małe, jednorazowe opakowania ze śmietanką i cukrem, gdyby miała ochotę.
Khouri opadł na kanapę trzydzieści centymetrów od niej, obchodząc stół naokoło by nie siedzieć na wylocie kanapy. W milczeniu zaczął sączyć gorący napój.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Crescent

8 mar 2016, o 15:55

Dobrze było widzieć, że męczy go to wszystko tak samo jak ją. No, może nie aż tak bardzo, bo to nie jego blondyn chciał zgwałcić, ale na pewno czuł się winny. I dopiero kiedy to przyznał, poczuła, jak coś co zaciska się w jej klatce piersiowej, zaczyna powoli puszczać. Nie było mu wszystko jedno i może nawet nie zrobił tego tylko dlatego, żeby dowieźć ją żywą. Gdyby tak było, nie kłopotałby się przeprosinami. Przez myśl jej przeszło, że może nawet Khouri ma gdzieś w sobie jakąś ludzką cząstkę. Potem przypomniała sobie furię w jego oczach, kiedy zastrzelił swojego technika. Albo i nie ma.
Nie odpowiedziała, zajmując się papierosem. Dym, którym co chwilę się zaciągała, piekł ją w oczy. Zacisnęła powieki i zjechała w dół po kanapie, by oprzeć głowę na zagłówku, nie przejmując się, że jej mokre włosy zostawią na nim wilgotną plamę. Była niewyspana i zdenerwowana. Nie wiadomo dlaczego przypomniała sobie Promenadę Nos Astry w zachodzącym słońcu, przez którą biegła do Ikara. Gdyby nie zdążyła, gdyby zatrzymała się tam dłużej, albo zupełnie zignorowała ostrzeżenie, nic by się nie wydarzyło. Zaciągnęła się znów i wypuściła dym wąską strużką w górę, uchylając na moment oczy, by zaobserwować, jak chmura rozbija się o sufit. Tutaj czuła się trochę lepiej, głównie przez to, że pomieszczenie w którym się znajdowała było pomieszczeniem mieszkalnym. Leżało tu trochę przedmiotów użytku codziennego, jakieś ubrania i datapady...
Właśnie, datapady. Podniosła się i sięgnęła po jeden z nich. Było jej wszystko jedno, czy Nazir przyłapie ją na tym, czy nie. Pomijając fakt, że przez nią musiał zastrzelić Rogera, nie była problematycznym więźniem. A wszystko było ciekawsze od wspominania tego chaosu sprzed pół godziny. Przy okazji liczyła na to, że znajdzie tam coś ciekawego, coś co być może powie jej więcej o tym, do którego wiózł ją Khouri, albo o nim samym.
Odłożyła go jednak na miejsce, gdy usłyszała dźwięk rozsuwających się drzwi i zgasiła papierosa w popielniczce. Czyli jednak dostała obiad, i to całkiem znośny. Wbiła spojrzenie w klopsiki, po chwili zastanowienia decydując się jednak póki co na samą kawę. Nawet wysilił się na cukier i śmietankę, prawie jakby nie była bagażem, tylko gościem. Znów parsknęła śmiechem.
- Dziękuję - rzuciła, wsypując cukier do parującego napoju. Zamieszała i zaciągnęła się zapachem, ogrzewając od gorącego kubka skostniałe dłonie. Przynajmniej przez poczucie winy Nazir przerzucił ją na wyższą jakość wyżywienia. Prawie all inclusive. Napiła się ostrożnie, żeby się nie poparzyć.
Przez myśl przeszło jej, że mogło tak być od początku. Mogło się obyć bez wysadzania Ikara i zabijania Adamo. Gdyby tylko podszedł do tego po ludzku, gdyby tylko spróbował z nią porozmawiać zanim wcisnął jej lufę w plecy i bez słowa wyjaśnienia zaprowadził do celi, naprawdę nie miała powodu żeby zostawać w miejscu i istniała szansa, że dałaby się przekonać na dobrowolne wejście na pokład Crescenta. Ale niektórzy woleli uciec się do przemocy, bo tak było łatwiej. Westchnęła i oparła się z powrotem.
- Powiedz mi, o co ci naprawdę chodzi - poprosiła. Potrzebowała zmienić temat, porozmawiać o czymś niezwiązanym z Rogerem, a to nadal wisiało w powietrzu jako kwestia nierozwiązana. - Chociaż tyle.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Rzut kością
Awatar użytkownika
Posty: 652
Rejestracja: 17 paź 2013, o 20:03

Re: Crescent

8 mar 2016, o 17:20

Zawartość datapadu
A<30<B<60<C
0

Wróć do „Prywatne jednostki”