- Nie mam pojęcia - westchnęła w odpowiedzi na pytanie Shani. Po chwili zorientowała się jednak że to pojęcie ma, więc zerknęła na wiadomość od Isis. - Deser asari. Ale nadal nie wiem jaki. Pierwsze słyszę. Może gdzieś tu to podają, kto wie.
Skinęła głową, gdy Nazir rzucił pomysł Shanxi. Nie wiedziała, czy to faktycznie o to chodziło, czy o coś innego. Mogła spróbować. Wyszukała tę datę w całej liście podanej przez SI i zaznaczyła wszystkie jej możliwe modyfikacje do sprawdzenia jako pierwsze. Potem wybrała te związane z genofagium i w sumie na tym poprzestała, dochodząc do wniosku, że jeżeli nie uda się w ten sposób trafić w kod, to po prostu spróbuje obejść zabezpieczenia i zhakować terminal po swojemu, już mniej kulturalnie i bezstresowo. Trudno, nigdy nie miała cierpliwości, a na pewno nie zamierzała otwierać teraz strony z historią turian i studiować jej teraz przez następne pół godziny. Nie było na to czasu. Może byłoby inaczej gdyby poznała Tiberiusa dzień wcześniej.
- Zdesperowany - odpowiedziała Nazirowi, zanim ten zadał kolejne pytania. To było pierwsze, co jej przyszło do głowy. Desperacko chciał, żeby Emma zainwestowała w jego prototyp, na pewno bardziej zależało mu na jej kredytach niż na niej samej. Choć nie mogła zaprzeczyć, że jej osoba na pewno też go zainteresowała. Inaczej w zupełnie inny sposób reagowałby na jej niedwuznaczne zachowania.
- A, o to chodzi - zreflektowała się. - Nie. Nie wytykał. Temat mojego człowieczeństwa padł chyba tylko przy omawianiu tutejszej architektury i porównywaniu jej do palaveńskiej, a potem do naszej. Ale dumny i uparty był. Dopóki się nie naćpał.
Nie wiedziała, co to zmieniało. Tak czy inaczej kodu nie mieli i charakter turianina nie miał na to żadnego wpływu. Tak przynajmniej widziała to Irene. Nigdy nie bawiła się w domyślanie się kodów, zwykle przełamywała zabezpieczenia po swojemu i znikała. Teraz próbowali to zrobić ładnie, subtelnie i elegancko, nie zostawiając za sobą żadnych śladów. I Irene zwykle tych śladów nie zostawiała, ale nie martwiła się też zbytnio, gdy coś poszło nie tak. Teraz nie mogli sobie pozwolić na pomyłki, ponieważ... no, Shani.
Skinęła głową, gdy Nazir wskazał jej drzwi. Widziała je już wcześniej, ale nie przyjrzała się im dokładnie. Wydawało się jej, że szczelina idzie dalej i nie jest drzwiami, tylko pewnego rodzaju oknem, albo czymś, co odróżnia lustro od litej ściany. Zerknęła na Shani, zaraz po tym skupiając się na prototypie przy którym na chwilę obecną wylądowali z Nazirem. Nawet nie wiedziała co to, bo patrzyła bardziej na wylot, niż bezpośrednio na to arcydzieło współczesnej technologii.
- Okej - mruknęła. - Jak myślisz, jak duże jest to biuro?
Uśmiechnęła się, zaciskając dłoń na torebce. Uniosła wzrok na Khouriego, łapiąc go za rękę gdy Shani i kobiety opuściły pomieszczenie, i ciągnąc go za sobą w stronę ściany za gablotami z prototypami. Tej ściany, za którą znajdowali się potencjalni strażnicy. Pewnie w tym momencie pary, które szukały prywatności na bankiecie były czymś na tyle powszechnym, że ochrona nie zwracała na nie zbytnio uwagi. Przyciągnęła Nazira do siebie, sama idąc tyłem w stronę ściany, zmuszając go do objęcia jej - choć nie sądziła, żeby musiała go do tego mocno przekonywać. Sama sięgnęła do torebki, która znalazła się między nimi i naciągnęła na dłoń jedną z rękawiczek, chwilę późnej opierając się o ścianę nieopodal drzwi, dopiero wtedy opierając rękę o chłodną powierzchnię za plecami. Liczyła na to, że ściana w tym miejscu będzie wystarczająco cienka, by była w stanie wysłyszeć ilość głosów. O ile w ogóle rozmawiali.