Dla Ericha była tylko jedną z wielu, szczytem do zdobycia, a podejrzewała że na co dzień nie miał z tym zbyt wielkich problemów. Należał do osób, które brały to, czego chciały, zakładając, że im się należy. Mimo tego, jak w tej chwili wyglądała, nie zrobiła tego dla Mullera, ani nawet dla Khouriego, tylko dla siebie. Potrzebowała tego, potrzebowała poczuć się tak, jakby nie miała przed chwilą blizn od bicza przecinających jej plecy i zaciśniętego ze stresu żołądka. Ale najwyraźniej niektórzy dochodzili do wniosku, że to tylko i wyłącznie zachęta. Do pewnego stopnia ją rozpracował, co było bardzo ciekawe, biorąc pod uwagę że prawie ze sobą nie rozmawiali.
Następne słowa Ericha sprawiły, że Irene nie była w stanie się powstrzymać i zwyczajnie się roześmiała. Ich dwuznaczność, która rzuciła się jej w oczy nawet jeśli nie była zamierzona, w tej chwili brzmiała przezabawnie, jak obietnica bez pokrycia, albo argument za pójściem z nim do łóżka. Jeszcze większe możliwości. Te słowa rozbawiły ją bardziej niż się spodziewała, ale jej śmiech prawe natychmiast został stłumiony przez niespodziewany pocałunek.
Który był... nijaki. Nie zobaczyła eksplozji kolorów, nie przeszły jej ciarki po plecach. Miał zimne od trzymanego drinka dłonie i wygłodniałe usta, które jednak nie były tak przekonujące, jak mu się wydawało. Nie poczuła chęci przeniesienia się na jego kolana i przesunięcia palcami po jego szyi i klatce piersiowej, jak zrobiła to na początku z Nazirem. Wtedy wystarczyło, żeby wyciągnął w jej stronę rękę. Momentalnie przestała się śmiać i uniosła wolną dłoń, by zamiast tego odepchnąć go od siebie, nie gwałtownie, ale zdecydowanie. Uśmiechała się wciąż lekko, ale jej zielone oczy były teraz lodowate.
- Obawiam się, że twoje ambicje teraz nie zostaną spełnione - powiedziała, zabierając rękę. - Co do możliwości, chętnie się z nimi zapoznam, ale z tymi związanymi ze zleceniami.
Parsknęła śmiechem i wstała, by zrobić dwa kroki tyłem w stronę wyjścia. Przyglądała się wciąż Mullerowi, żałując trochę, że to jemu została przydzielona kontrola nad Irene i że właśnie z nim będzie musiała się kontaktować. Szkoda, że to nie mógł być ktoś inny, kto nie postawiłby przed sobą wyzwania zaciągnięcia rudowłosej do łóżka.
- Zachowajmy profesjonalizm - powiedziała niewinnie, chociaż te słowa smakowały jej cierpko, a w głowie dopiero co pojawiła się myśl przyciśnięcia Erichowi omni-ostrza do czułych miejsc, które te ogromne możliwości niewątpliwie posiadały. Ale przecież nie mogła narobić sobie problemów, bo jej współpraca z kartelem skończyłaby się jeszcze zanim się zaczęła.
- Będę niecierpliwie wyczekiwać następnego spotkania, a teraz, skoro nie chcesz pieprzyć ani o procedurach, ani o niczym innym, to chyba wrócę na parkiet - wzruszyła ramionami i posłała mężczyźnie ostatni niewinny uśmiech i odwróciła się, ruszając w stronę drzwi.