Wyświetl wiadomość pozafabularną
Maya patrzyła na niego spod zmarszczonych brwi, słysząc to, co mówił do Etsy, ale nie komentowała. Tak długo jak jego akcje nie wpływały na ich efektywność, równie dobrze mógł kazać swojej towarzyszce wgrać do systemu Virii batariańskie filmy erotyczne. Zamiast tego skupiła się na swojej gotowości do tego, co miało nadejść - sprawdziła pistolet, po raz pierwszy odkąd go wyjęła, przynajmniej na jego oczach. Rozprostowała się, wyginając plecy, które strzyknęły w proteście, nie widząc zbyt wygody od ostatniego czasu.
-
Znalazłam ich. Wysyłam to, o co prosisz - odpowiedziała mu SI, przerywając swoje milczenie gdy zdecydował się podjąć jakąś akcję. Może z góry skazaną na porażkę, ale przynajmniej się starał. A o to jej chodziło.
Niebieska skrzywiła się z niewiadomego powodu gdy kazał jej uważać na cywili. Odwróciła się bokiem do turianina, pozwalając, by włosy zakryły jej wyraz twarzy. Dłoń zacisnęła na pistolecie, przygotowując się do strzału w chwili, w której drzwi windy się otworzą.
Jego omni-klucz błysnął, krzesząc ze swojego małego, lecz potężnego źródła energii pocisk przeciążenia. Niczym piorun kulisty, przemknął wzdłuż pomieszczenia, prosto do ochroniarza, który, na widok lecącego pocisku, rzucił się w bok, starając się mu uciec. W przypadku tarcz jednak miejsce uderzenia nie miało znaczenia - pocisk trafił w jego rękę, przewodząc impuls elektryczny do generatora, który niczym porażony mech, zamknął się w sobie, dezaktywując i pozbawiając swojego właściciela ochrony.
Pistolet maszynowy, z którego korzystała jego towarzyszka, wydał z siebie cichy stukot, niemal niknący w huku ogłuszającej muzyki. Tarcze drugiego mężczyzny błysły pod salwą dziesięciu pocisków, z których każdy trafił prosto w środek swojego celu.
Ochroniarze nie stali bezczynnie, dając się atakować. Pierwszy z nich krzyknął coś wściekle w stronę Vexa, coś, co utonęło w brudnym rytmie elektrycznego utworu. Dobywając karabinu, wystrzelił z niego pocisk, który minął turiańską głowę, uderzając w ścianę obok. Od jego tarcz odbiły się kawałki tynku i drobny pył, nie męcząc jego generatora w żaden sposób.
Drugi z podwładnych Virii aktywował omni-klucz, z którego przez pomieszczenie przeleciała siatkopodobny wytwór, wygenerowany przez podzespół odpowiedzialny za tworzenie materiałów. Siatka raziła prądem tarcze Niebieskiej, lecz, odbijając się od nich, osunęła się na ziemię, nie będąc zdolną porazić serce jej generatora.
Celny strzał z Paladyna przebił się przez ceramiczną płytkę mężczyzny, trafiając go nieco ponad kolanem ochroniarza. Wrzasnął, jeszcze zanim z razy wytrysnęła krew, niczym skaza na idealnie jasnej powierzchni pancerza. W natychmiastowej reakcji aktywował swój omni-klucz, ciskając Przeciążeniem w stronę Viyo, którego pocisku z łatwością uniknął, wykonując zwód w stronę ściany.
W tym czasie cała sylwetka Mayi błysnęła błękitem, znacznie jaśniejszym i bardziej równomiernym niż kolor jej włosów, których kosmyki uniosły się w powietrze, wbrew prawom grawitacji. Drugi z ochroniarzy trafiony biotycznym pociskiem, z miażdżącą siłą uderzył w ścianę za sobą, w zamknięte, metalowe drzwi. Odgłos uderzenia wkomponował się w bas muzyki, pasując do niego jeszcze bardziej niż oryginalna nuta. Padł na ziemię nim jedna sekwencja piosenki ustąpiła drugiej, przyspieszając tempa.
Drugi strzał z Paladyna wywarł większą presję na przedramieniu turianina. Niewystarczającą, by wpłynąć na jego celność. Kolano ochroniarza eksplodowało w małej erupcji czerwieni, a on sam osunął się na ziemię, gdy ból zatrzymał jego krzyk w gardle, nie pozwalając wydostać się na zewnątrz.
W tym czasie błękitna fala zacisnęła się wokół ciała podnoszącego mężczyzny, owijając niczym pnącza - delikatne, niewinne, niemal niezauważalne, póki nie zacisnęły się w synchronizacji z ruchem pięści kobiety sterującej tą specyficzną naturą. Skowyt urwał się nagle, wcześniej tak komponując się z hukiem wokół, że dopiero, gdy z ochroniarza uszło życie i nastał jego brak, dało się zorientować, że w ogóle tam był.
Kobieta podeszła do ciał, stając między dwoma, wpatrzona uparcie w drzwi przed nimi. Jej twarz była skamieniała, pozbawiona resztek emocji czy humoru. Przez cały okres walki nie zatrzymała się ani o krok, nawet trafiona. Biotyczne pole odkształcenia, którym pozbawiła swojego przeciwnika życia, posłała delikatnym ruchem. Pomknęło ku niemu niczym pocałunek kochanki, trywialny, niewymagający.
-
Zła wiadomość jest taka, że ochroniarze poinformowali swojego szefa o nagraniu, które dostali. Właśnie torturują salarianina myśląc, że to on ich szantażuje - odezwała się Etsy, nie czekając zbyt długo po tym, gdy ostatnie ciało spadło na ziemię. -
Dobra - zorientowali się, że ci na najniższym poziomie nie żyją. Wysłali trójkę z dziewiątego poziomu i dwójkę z dziesiątego. Bezpośrednio pod wami jest ich dwa razy mniej, póki co.
-
Jeszcze czterech, Bryant i ten drugi - odezwała się Maya, nie patrząc w stronę Viyo. Świdrowała spojrzeniem drzwi, jakby mogła dostrzec przez nie stojącego gdzieś tam Scotta.
-
Błagam... - nagły ruch w dole przykuł ich uwagę do leżącego ochroniarza. Obie z jego nóg krwawiły, a przestrzelone kolano z pewnością na długo wyłączy go z jakichkolwiek walk. Obecnie czołgał się do tyłu, zwrócony przodem w ich stronę. Ręką zdjął zamaszystym ruchem swój hełm. Na jego twarzy widniało przerażenie. Patrzył nie na kobietę, lecz na Viyo. -
Nic nie zrobię. Błagam - w jego oczach błysnęły łzy bólu. W oddali, w gałęzi odchodzącej od korytarza, ściśnięci stali cywile, patrząc w przerażeniu na dwójkę stojącą nad ochroniarzami. Asari stojąca najbardziej na przodzie patrzyła na Viyo z przerażeniem w oczach, tak niepasującym do złej części Illium, w której się znajdowali. -
To była moja jedyna opcja. Nigdzie nie przyjmą wydalonych z Pr-rzymierza, nie w ochronie. Ale tu mi się udało. Błagam.