Nawet klatka schodowa nie wskazywała na nic niepokojącego. Zarówno otoczenie, jak i wnętrze budynku było zadbane, i wyglądało dobrze. Dopiero apartament, do którego Vex miał wejść, był nieco zaniedbany. Viyo z pewnością do tego obrazu nie pasował, nie w tej chwili.
-
Czy wspomaganie Widma nie jest częścią jej pracy? - spytała Etsy, gdy wspomniał o awansie.
Na resztę rozmowy nie mieli jednak czasu. Taksówka, która leciała tutaj, ograniczała ich czas - tak jak możliwa ucieczka mężczyzny z mieszkania. Mógł to być zaledwie przystanek w jego podróży, nie miejsce, w którym zostanie na stałe.
Zapach kwiatów Thessi w mieszkaniu wydawał się być zastąpiony wonią tytoniu, który palił Lance nałogowo. W środku było duszno, mniej przyjemnie niż na zewnątrz. Od wejścia, po lewej stronie znajdowały się drzwi do osobnego pomieszczenia. Resztę mieszkania wypełniała salonokuchnia.
-
Gdybym stał się zbędny, inaczej by się to wszystko skończyło - odparł wzgardliwie schowany za blatem Lance. -
Twoja obecność na Thessii wszystko pierdoli. Popychasz nas do rzeczy, których normalnie nie robimy.
Milczał, gdy turianin zaoferował mu trzy sekundy. Przynajmniej początkowo. Zaawansowane sensory pokazały Viyo generator tarcz, przypięty do pasa mężczyzny. Zamilkł i znieruchomiał, a przez blat, za którym się chował, nie było widać jego reakcji. Oboje w myślach odliczali do trzech.
Gdy odliczanie wyznaczyło
jeden, jego głos wreszcie zabrzmiał.
-
Dzięki za propozycję - odrzucił, a po jego słowach padł kolejny wystrzał. Szkło, będące materiałem, z którego zrobione były drzwi na taras, rozprysło się na kawałki, a mężczyzna rzucił w bok, z dala od Viyo. Przeskoczył przez framugę, kalecząc się przy okazji o wystający z niej, mały odłamek szkła, który pozostawił po sobie nieco jego krwi i rękawa bluzki.
Trzymając pistolet w jednej ręce, wybiegł na taras i wskoczył na prostokątną barierkę. Balkon był duży w porównaniu do mieszkania, które zajmował, ale w praktyce mieścił się pomiędzy budynkami, których balkony ułożone były na przemian. Mężczyzna bez chwili namysłu skoczył do przodu, lądując na balkonie sąsiadującego budynku i oddając kolejny strzał, otwierając sobie wejście do środka czyjegoś salonu, z którego dobiegł damski krzyk przerażenia.