***
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Ryzyko sprzedaży przedmiotu nieodpowiedniej osobie istniało zawsze. Tym razem jednak mogli mieć nieco inny, aktywniejszy wkład w to, czy życie potencjalnych terrorystów ułatwi się dzięki nim. W końcu łatwiej było oddać sprzedawcy karabin do rąk i nie dbać o to, komu odsprzeda go z powrotem, niż własnoręcznie wręczyć ją przestępcy, choćby za wyższą cenę. Przynajmniej dla tych, których kręgosłup moralny jeszcze jako tako był wyprostowany.
- Ostatnio mamy bardzo dużo szczęścia - przyznała Etsy, wysyłając zapytanie o taksówkę, gdy również o nią poprosił.
Bar Horus był dobrą alternatywą. O tej porze z pewnością był pełen gości, jak zresztą o każdej. W końcu lokale jak ten nigdy nie spały, a właściciele nigdy nie odpoczywali. Co najwyżej sięgali po kolejne butelki alkoholu by znieczulić się po przyjęciu wyjątkowo nieprzyjemnych gości.
Taksówka podjechała do doku, zatrzymując się centymetry nad ziemią i oczekując Viyo. Wstukany adres nie mówił mu wiele - prowadził do mieszkania w niskim apartamentowcu w mało popularnej dzielnicy. Położona daleko od centrum, blisko strefy industrialnej, była nieco niżej zabudowana, lecz gęsto upakowana. Ruch w niej był mniejszy, dachy puste. Tylko ilość reklam pozostała taka sama - zewsząd świeciły hologramy, zarówno płaskie obrazy jak i trójwymiarowe postaci, zachęcające do kupna produktów i usług, które mogłyby zainteresować przechodniów lub tutejszych oglądających.
Klatka schodowa wyposażona była w winę, która oszczędzała trochę czasu. Piętro dwunaste nie zachęcało do spacerów schodami w górę, a winda była kompaktowa, czysta i przytulna.
Mieszkanie A-4128 nie wyróżniało się od reszty, przynajmniej z pozoru. To z apartamentu obok dobiegały jakieś stłumione krzyki dwójki osób pogrążonych w kłótni, które nie były na tyle głośne, by nagłe pukanie w metalową powierzchnię nie zazgrzytało nieprzyjemnie w uszach turianina. Budynek nie był nowy, ale charakteryzowała go izolacja mieszkań tak typowa dla nowego budownictwa.
Początkowe stukanie nie dawało rezultatów. Widmo odczekał pół minuty, cierpliwie, lecz nie słysząc żadnej reakcji mógł stracić nadzieję na znalezienie niebieskowłosej w jej własnym mieszkaniu. Kolejne trzydzieści sekund musiało upłynąć, nim metalowa płyta odsunęła się od framugi na kilkanaście centymetrów. W szczelinie pojawił się niebieski kosmyk i spojrzenie tęczówki koloru miodu.
Drzwi otworzyły się szerzej wraz z niezadowolonym sykiem kobiety stojącej po ich drugiej stronie. Ujawniły resztę sylwetki kobiety, tak jak i trzymany w jej dłoni pistolet.
- Nie śpieszyłeś się - burknęła, od razu odwracając się tyłem do drzwi i ruszając wgłąb pomieszczenia, nim jego wzrok mógł w pełni dostrzec i ocenić jej twarz. Zmierzwione włosy, krótka koszulka i bielizna na sobie sugerowały, że długie odpowiadanie na pukanie do drzwi mogło być związane z późnym wyjściem z łóżka. Rzuciła pistolet na sofę, gdzie spoczął koło rękawic zostawionych na siedzeniu.
Mieszkanie było dość spore. Weszli do salonu połączonego z kuchnią, znajdującą się od razu po lewej stronie od wyjścia. Aneks od części wspólnej oddzielała kanapa, ustawiona naprzeciw telewizora stojącego pod ścianą złożoną w głównej mierze ze szkła. Po drugiej stronie widniały bloki stojące naprzeciwko apartamentowca, upstrzonych reklamami.
Volyova zniknęła w jednym z dwóch dodatkowych pomieszczeń, nie zamykając drzwi za sobą, za to szybko wciągając na siebie parę spodni. Choć zaprosiła Viyo do siebie, nie zaszczyciła go wzrokiem więcej niż raz, przed otworzeniem drzwi, zbyt zajęta rytuałem ubierania się i własnymi myślami, by wydostać z siebie przyjacielskie zapytanie jak leci?.