Vex nie odpowiedział na zarzuty, słuchając mężczyzny w milczeniu. Głównie dlatego, że nie miał na nie dobrej odpowiedzi. NDC stosowało swoje własne prawa i zasady, na które Rada nie miała wpływu – jeżeli nie liczyć wzajemnych układów oraz zobowiązań, które umożliwiały obydwu stronom w ten czy inny sposób funkcjonowanie na tej planecie. Nie mógł zasłonić się uprawnieniami Widma, wyższym dobrem, ani nagłą potrzebą transportu, bo żadna z tych rzeczy nie zrobiłaby na władzach Noverii większego wrażenia. Jedyną odpowiedzią na przewinienia nie mogła być próba uzasadnienia własnej niewinności, a gotowość do zaprezentowania odpowiedniej rekompensaty. Ceny, która sprawiłaby, że NDC łaskawie spojrzałoby w inną stronę.
Coś za coś. To był język, który rozumiały korporacje.
Nie wyraził chęci powrotu na statek, ale wzruszył tylko ramionami i ruszył za mężczyzną, gdy ten ustąpił. Jego myśli krążyły dookoła sylwetki widocznej za przeszkloną szybą, ale w jakiś sposób żadna z nich nie podejrzewała tego co naprawdę miało miejsce. Może zbyt długo napotykał wyłącznie problemy na swojej drodze, by podejrzewać istnienie czegoś takiego jak niewinny żart. Dopiero, gdy dostrzegł że asari skrytą za szybą rzeczywiście była Vasir, a nie obserwującą ich urzędniczką wyższego szczebla, dotarło do niego co przed chwilą miało miejsce, a z jego gardła wyrwało się westchnięcie połączone z cichym śmiechem.
- Ja też nie. Jakbym wiedział wcześniej, to może bym się dwa razy zastanowił przed akceptacją stanowiska - odpowiedział, pozwalając sobie na pierwszy, rozluźniony uśmiech od bardzo dawna.
Widok Vasir przywoływał wspomnienia, odciągając je na miesiące wstecz, do wydarzeń kiedy wszystko wydawało się nie tyle prostsze, co bardziej przyziemne i gdy jego największym problemem była jego kariera, a nie życie jego bliskich, własny honor czy cień rosnącej za jego plecami fali ognia. Do czasów, które paradoksalnie jeszcze niedawno temu uważał za najtrudniejsze na swojej drodze i które kojarzyły mu się z koszmarami pod AZ-99 czy na Lyessii.
Ale czas zmieniał perspektywę, a koszmary ewoluowały. Być może właśnie dlatego Vasir zawsze zdawała się rozluźniona i niezachwiana - bo miała już swoje Lyessie i AZ-99 nie raz. A on dopiero teraz zaczynał rozumieć, gdy wtedy w Karath lekką ręką nadała tamtym wydarzenion swoje siedem na dziesięć w skali problematyczności.
- Założyłaś, że dam się zakuć w kajdanki czy że się zorientuję, że to twoje powitanie? - odparł, przewracając oczami gdy wymieniła się z ochroniarzem chipem kredytowym. Obrócił głowę w jego stronę, a gdy ten skłonił się przed nim ostentacyjnie, parsknął krótko.
- Niestety, pozwalam nakładać sobie kajdanki dopiero po drugiej randce - odparł, zaplatając dłonie za plecami. Odprowadził mężczyznę spojrzeniem, nim wrócił nim ku asari. Wyglądało na to, że przynajmniej jej znajomości w tym miejscu wyglądały lepiej i były mniej napięte niż jego. Być może było coś w tym podejściu z urokiem osobistym, które sugerowała mu Etsy.
- Dobrze cię widzieć, T.