W galaktyce istnieje około 400 miliardów gwiazd. Zbadano lub chociaż odwiedzono dotąd mniej niż 1% z nich. Pozostałe światy oraz bogactwa, które zawierają, wciąż czekają na odnalezienie przez korporacje lub niezależnych poszukiwaczy.

Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1960
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

[Rdzawe Morze -> Matano] Chasca

29 lis 2019, o 22:23

Wyświetl wiadomość pozafabularną Nieruchome sylwetki ochroniarzy przypominały wykute w kamieniu rzeźby. Ich wzrok skupił się na jego osobie, ale był to jedyny dowód tego, że czuwali nad jego zachowaniem i byli gotowi. To była zupełnie inna liga niż podrzędni klubowi ochroniarze czy typowi najemnicy do wynajęcia; strażnicy Steigera stali nawet wyżej w hierarchii niż służby z NDC czy ludzie zatrudnieni przez Bryanta, chociaż akurat z tymi ostatnimi łączyła ich podobna lojalność. Być może kiedyś byli wzorowymi żołnierzami w armii Przymierza, a być może wszyscy bez wyjątku byli z jakiegoś powodu degeneratami lub zostali przymusowo zwolnieni.
Ciekawe czy Steiger wybierał ich osobiście. Albo Reed.
Wzrok mężczyzny spotkał się z wzrokiem Widma na krótką chwilę, w pewien abstrakcyjny sposób znajdując w sobie jego odbicie. Mathias był metodyczny i bezwzględny, nie było co do tego wątpliwości. Ale nie był obojętny. Być może sugerowało mu to jego turiańskie ego, być może potrzeba nadania znaczenia swojej wątpliwej krucjacie, a być może zwykłe przeczucie, udające zmysł obserwacji i łączenie faktów, ale miał wrażenie, że człowiek go ocenia. Pozwolił na prymitywne tortury swoim podwładnym, żeby złamać jego pierwszą linię oporu, a teraz obserwował z chłodną, naukową ciekawością, próbując zobaczyć jaka reakcja podąża za daną akcją.
Jeżeli był chociaż trochę ciekawy, to nie była to jednak ciekawość typowa dla normalnych ludzi. Steiger był naukowcem pochylającym się nad lupą, obserwującym pojedynczą mrówkę, która w zaskakujący sposób wyrwała się z szeregu pozostałych i zamiast uciec przez zbliżającą się pincetą, wspięła się po niej i spróbowała go ugryźć.
Wzrok mrówki był jednak zbyt pochłonięty zimną nienawiścią, żeby dbać o takie szczegóły jak zbliżający się drugi palec, gotowy do zgniecenia. Mathias przekroczył granicę przy której Vex traktowałby go z ostrożnym szacunkiem niebezpiecznego przeciwnika już dawno temu, w momencie, w którym zepchnęli całą tą "grę" na bardziej osobiste tory. Mathias trzymał w tej chwili wszystkie karty - jego rodzinę, Mayę, nawet jego życie, które mógł zakończyć krótką komendą do swoich podwładnych.
Temat biotyczki wywoływał bolesne impulsy wzdłuż jego mięśni, które dopiero po chwili okazały się bólem napiętego ciało. Zacisnął szczękę na uwagę o znaczeniu kobiety, wywołując szarpnięcie bólu w okolicy kości jarzmowej oraz obitego oka; człowiek trafił w bolesne miejsce, przypominając o rozmowie, którą odbył z kobietą i fakt, o którym rzeczywiście wszyscy wiedzieli. Viyo nie skomentował jednak jego słów, po prostu obserwując naukowca w milczeniu i czekając na odpowiedź.
I w końcu się doczekał.
Słowa Steigera rozbiły się o umysł Vexa, nie trafiając jednak do niego od razu. Turianin potrzebował całych dwóch sekund, żeby zrozumieć ich znaczenie, ale nawet wtedy jego świadomość uparcie odmówiła akceptacji tego faktu, jakby zdanie wypowiedziane przez człowieka było po prostu losową zbieraniną dźwięków i intonacji, nie niosących żadnej konkretnej informacji - czy raczej żadnej, którą chciałby usłyszeć. Dwa uderzenia serca, które były wiecznością, po której jednak wszystko nagle się zatrzymało.
Zamarł w bezruchu, nawet pomimo tego, że wcześniej się nie poruszał - teraz przez krótką chwilę przypominał postać zatrzymaną w kadrze, idealnie nieruchomą, podczas której jego organizm wstrzymywał oddech, przez żyły zaczynał przedzierać się lód, a serce obejmować zimne szpony ze szkła. Cokolwiek stało za reakcją ochroniarzy - zmysł obserwacji, szósty zmysł wyszkolonych żołnierzy, niewerbalne ostrzeżenie Steigera - miało swoje uzasadnienie. Była to cisza przed burzą, ten ułamek sekundy przed uderzeniem błyskawicy, podczas którego cały świat zastygał w podświadomym oczekiwaniu; nagłe pęknięcie na tamie utrzymującej jezioro, które oddzielało rzeczywistość pełną ryku wody oraz tą, w której ślad okazywał się tylko powierzchowny.
Opis, który wyrwał się z ust Steigera, pobudzał wyobraźnię. Rysował obrazy przed oczami Widma, podsuwał mu potencjalne możliwości do umysłu, urzeczywistniał koszmary. Tak jak pojedynczy nagrobek ozdobiony pojedynczym pękiem niezapominajek, tak świadomość Mayi krojonej na kawałki dla jej zdolności, przypiętej do lekarskiego krzesła, z otwartą czaszką i ustami do bezgłośnego krzyku, z pustymi oczami z których zniknęło całe złoto, stanowiły dowód, że czasami jego własne myśli były jego największym wrogiem. Jednak może właśnie to okrucieństwo i groteska tej sceny sprawiły, że jego umysł... po prostu się wycofał.
Bo jakie miał wyjście?
Szok pozwalał myśleć klarownie. Pozwalał szukać wzorców i odpowiedzi tam gdzie mogło ich nie być, ale traktować je ze stuprocentową pewnością i przedstawiać jak fakty. Pozwalał otworzyć przejście do czarnej pustki skrytej na dnie jego serca, która wychodziła przy rzadkich okazjach, przejmując dowodzenie.
Bo alternatywa była zbyt przerażająca, żeby mógł jej stawić czoła i rozważyć jej prawdopodobieństwo. Bo gdyby okazała się prawdziwa, zwyczajnie by go to złamało.
- Blefujesz.
Beznamiętne słowa, które wydostały się z jego ust, nie były jego własnymi. Nie mogły być. Jego słowa niosłyby ryk furii i odgłos stali uderzającej o stal, towarzyszący opancerzonemu Widmu przeskakującemu przez biurko i rzucającego się do gardła naukowca, choćby miałaby to być ostatnia rzecz jaką zrobi. Te były wyprane z wszelkich emocji, stanowiąc przedłużenie chwili między pojawieniem się błysku, a grzmotem.
Steiger go sprawdzał. Potrzebował mieć kontrolę, potrzebował pokazać swój autorytet, potrzebował udowodnić Vexowi, że jego kłamstwa go nie oszukały. Chciał pokazać, że udawana obojętność Widma jest tylko pozą. Chciał go złamać.
Nie rozpoczęliby badań i operacji na Mayi. Nie od razu. Nie bez przygotowania.
Doktor Zheng Mai mówiła tylko o rutynowym badaniu i o tym, że miała rozkazy odesłać biotyczkę całą i zdrową.
Gdyby był nieprzytomny dłuży czas, rozbroiliby go z pancerza.
Jego umysł podsuwał każdy argument przeciwko rzeczywistości zasugerowanej przez Steigera jaki tylko udało mu się zebrać, niemal rozpaczliwie zalepiając nimi pajęczynę pęknięć na szklanej tafli. I niemal w ten sam sposób ignorował pozostałe, które mogłyby ją potwierdzać albo chociaż sugerować jej prawdziwość.
- Wygrałeś, Steiger. To chcesz usłyszeć? Dlatego wciąż jestem żywy? Nie musisz próbować wyprowadzić mnie z równowagi, nie musisz dalej prowadzić tej gry.
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Matano] Chasca

30 lis 2019, o 21:08

Wyświetl wiadomość pozafabularną Podczas gdy ciało Widma zastygło w miejscu, a w jego wnętrznościach rozpalił się ogień, ciszę przeszył odgłos zamykanych nożyc. Steiger wrócił do pielęgnacji, niemal w żywym okazaniu braku szacunku do chwili, której potrzebował Viyo by ochłonąć. Ochroniarze potrzebowali jednego, niepotrzebnego kroku naprzód, jednego wrogiego ruchu by uznać turianina za zagrożenie, ale Mathias wydawał się nie zwracać na to uwagi. Nie postrzegał Vexariusa jako przeciwnika, który wciąż jest w stanie mu zaszkodzić. Nie patrzył nawet na niego w sposób, w jaki oprawca obserwował swoją ofiarę. Odnosił się do niego niemalże z szacunkiem, a jego twarz nadal nie wyrażała żadnych negatywnych emocji.
Jeżeli w ten sposób świętował swoje zwycięstwo, był dość skromny w okazywaniu pozytywnych emocji. Tak jak i wszystkich innych, które dotąd udało się turianinowi na jego twarzy dostrzec.
Uniósł głowę, sięgając do liści położonych na najwyższej półce, niemal poza jego zasięgiem. Był jednak człowiekiem wysokim, szczupłym, a gdy odwrócił się bokiem, ta szczupłość wydawała się niemal chorobliwa. Wyprężył się do góry, chwytając liść z postępującą dekoloryzacją na swojej powierzchni. Gdy wyciągnął szyję w górę, w blasku słonecznych lamp zaświeciła się wąska kreska blizny idącej na jego skórze na wysokości kości gnykowej. Linia była cienka, a jej niecodzienne położenie nie sugerowało pamiątek z bitewnych wojaży, a chirurgiczną procedurę.
- Blefuję - przyznał, obracając ponownie głowę w jego stronę. Uśmiechnął się lekko, niemal serdecznie, co wykręcało turiańskie trzewia jak najbardziej nienaturalny obraz, którego miał okazję doświadczać. Jego wzrok świdrował, sprawiając, że wyglądał jakby wszystko wiedział. Jakby czytał w myślach Widma i doskonale wiedział o tym, jak poczuł się gdy usłyszał słowa na temat Volyovej. Nie mógł, nie miał prawa, stał kilka metrów dalej, a twarz turianina była obita, zmęczona i sama w sobie wyrażała przebyte przez niego cierpienie, a jednak tajemniczy uśmiech na twarzy mężczyzny był niepokojący. - Co poradzę? Jesteś uważnym słuchaczem. To więcej niż mogę powiedzieć o nich - kiwnął ręką, ale w jego pozycji równie dobrze mógł mówić o żołnierzach, jak i o kwiatkach, którymi teraz się zajmował. - Człowiek się nudzi czekając, aż łaskawie do siebie dojdziesz. Łzy Chikory rozpadają się w organizmie różnie. U jednych szybciej, u innych wolniej. Ciężko to przewidzieć.
Westchnął, wreszcie odsuwając się od rośliny i obracając w stronę biurka. Ruszył do przodu, z mniejszą uwagą oglądając pozostałe rośliny niż wcześniej, jakby jego umysł przestawił się na inne tory uznając, że to najwyższy moment zająć się jego jeńcem lepiej i poświęcić mu więcej uwagi. Zatrzymał się niemal na końcu rzędów, przy ostatnich, najbardziej wdzięcznie wyglądających skupiskach zieleni. Obok jego głowy kwitły pąki jakiegoś nieznanego turianinowi, jak większość pozostałych, kwiatu. Były jasnofioletowe, niemal białe przy samych końcach. Dopiero gdy skupiły swoją uwagę Widma, znajdując się obok głowy Mathiasa, dostrzegł, że lekko pulsowały, zmieniając barwę.
- Volyova nie jest unikatem. Jej przypadłość jest niezwykle rzadka, to prawda. Jedynie 0,04% biotyków w Przymierzu rozwija się poza dopuszczonymi normami. Przez nasze placówki przetoczyła się mniej niż setka żołnierzy, którzy byli w stanie wykorzystać swoją przypadłość w walce. Z początku nie mogliśmy uratować nikogo. - przyznał, przenosząc wzrok na trzymane w dłoniach nożyce. Nie były ogrodniczymi sekatorami, ale wciąż były spore, mosiężne, z ostro zakończonymi szpicami. Podobnie jak jego ręce, były brudne od ziemi. - W przyszłości wszyscy nasi biotycy będą w stanie czerpać garściami z czarnej materii. Przenosić się w miejsca, o których nikomu z nas się nie śniło. Zamiast połykać tabletki na migreny, ustanowią pierwiastek zero ich źródłem energii.
Uśmiechnął się lekko. W jego głosie brzmiała duma, lecz wzrok pozostał bystry, skupiony na chwili obecnej podczas gdy uczucia w wypowiedzianych słowach sugerowały, że jego umysł odpływał ku osiągnięciom Castora.
- Na razie Przymierze nie jest na to gotowe. Jeszcze nie. Wkrótce.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1960
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Matano] Chasca

30 lis 2019, o 23:13

Wyświetl wiadomość pozafabularną Odpowiedź naukowca przyniosła ulgę - niewielką, ale jednak. Żelazny, duszący uchwyt na szyi zelżał, pozwalając zaczerpnąć powietrza wstrzymywanego do tej pory w napięciu, jakby sam proces oddychania stał się drugorzędny w obliczu oczekiwania na prawdę. Wizje podsuwane przed oczy odsunęły się niechętnie, gdy logika wygrała z paniką, ale złość i lód nie zniknęły. Dziura wyrwana przez wcześniejsze kłamstwa Steigera pozostała, wciąż jątrząc się na brzegach; odraza i bezradna furia przejęły prym, nie pozwalając długo nacieszyć się ulotną nadzieją, iskrzącą słabo pod warstwą zaschniętej krwi i pulsującego bólu.
Być może człowiek po prostu zgadywał, a być może dla niego również turianie byli niczym otwarte księgi. Studiował ich zapewne przez lata, mogąc obserwować ich mimikę i drobne różnice kulturowe w laboratoryjnych warunkach - jak zapewne nazywali klatki i cele. Jeżeli jego wszystkowiedzący uśmiech nie był tylko fasadą autorytetu, podtrzymywaną specjalnie na użytek obserwatora, to Viyo nie zamierzał z tym walczyć. Pomimo całej swojej nienawiści, wiedział że mężczyzna jest wyjątkowo inteligentny - prawdopodobnie bardziej niż większość ludzi. Gdyby było inaczej, nie udałoby mu się stworzyć Castora oraz wszystkiego co za nim szło - sekretów, eksperymentów, tajemnej armii.
Klik. Klik. Klik.
Nożyce Steigera pracowały metodycznie, przycinając fragmenty roślinności zgodnie z własną procedurą, pozbywając się zepsutych lub zbędnych części. Wzrok Widma przez krótką chwilę śledził ruchy stalowego narzędzia, robiąc sobie z niego prowizoryczną kotwicę dla cierpliwości, żeby nie rzucić się do biegu w próbie dopadnięcia do człowieka nim reszta żołnierzy zareaguje.
Klik. Klik.
Kwiaty były zupełnie inne od tych, które spotkał na swojej drodze do tej pory, ale można to było również wytłumaczyć jego własną ignorancją w tej sprawie. Zmieniające barwę płatki przyciągały oczy, być może stanowiąc dzieło florystycznej genetyki, a być może będąc po prostu jednym z rzadszych gatunków; Łzy Chikory były kolejnym elementem, którego uczepił się na chwilę jego umysł, uspokajając wzburzone emocje - nic nieznacząca nazwa narkotyku lub wyciągu z innej rośliny, która teraz na niewiele mu się przyda, ale która wzbogaciła teraz jego bardzo skromną wiedzę.
Klik. Klik.
Jakaś jego część szeptała mu do ucha o tym jak bardzo chciałaby złapać ogrodnicze nożyce i zamknąć je na szyi Steigera, idealnie w tym samym miejscu, przez które wiodła wąska blizna po operacji lub modyfikacji.
- Więc po co mi ją wstrzyknęliście? Byłem skuty i ledwo przytomny od ciosów - moglibyście zaciągnąć mnie po korytarzu, a i tak nie wiedziałbym gdzie mnie prowadzicie, więc po co stosować narkotyk? - odpowiedział zamiast tego, zmuszając zaciśnięte szczęki do rozwarcia, a umysł do pracy nad czymś konstruktywniejszym od ślepej furii. Nawet jeżeli była to geneza zwykłej mikstury.
Albo opowieści Steigera o własnych planach i wizjach przyszłości.
Szczególnie to ostatnie.
- Słyszałem o twoich badaniach. O zbożach odpornych na naturę i szkodniki, o postępach medycy, o leczeniu biotyków z komórek rakowych - odezwał się ochryple, odwracając wzrok od nożyc z powrotem na pooraną zmarszczkami twarz człowieka. Bystry wzrok skrywał wiedzę i rozum, ale co z ego? - Ale także o bojowych stymulantach. O galaktycznej czystce. O innych placówkach takich jak ta na AZ-99. Czy w nich też bawicie się w bogów, krojąc asari i salarian? Czy tutaj też pod naszymi stopami ukrywają się klatki pełne "obiektów testowych" oraz "żołnierzy, którzy NIE byli w stanie wykorzystać swojej przypadłości"? Kevin miał cię za wizjonera. Trudno jednak w pełni czcić jednostkę, gdy nawet za jej najlepszymi czynami płynie morze krwi i zbrodni.
Obrazy przyszłości, które przedstawiał Staiger, były wyidealizowanymi wizjami naukowca. Musiały być.
- Wątpię, żeby Przymierze było kiedykolwiek gotowe na postęp kosztem tego cokolwiek robisz.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Matano] Chasca

4 gru 2019, o 21:45

Wyświetl wiadomość pozafabularną Pytania Vexariusa nie znalazły odpowiedzi w oszczędnym uśmiechu Steigera. Mógł interpretować go na wiele sposobów i tak czy inaczej minąć się z prawdą. Twarz Mathiasa nie pokazywała po sobie za wiele. Ciężko jednak było widzieć w tym narzucaną na potrzeby rozmowy z Widmem maskę obojętności, profesjonalizmu czy wyższości. Jego emocje, a nawet ich brak, wydawały się naturalne. Na miejscu. Miały podstawę w jego myślach, poglądach i charakterze. Niczego nie udawał.
Co, w niektórych przypadkach, mogło wydawać się przerażające. Człowiek tak mocno przesycony ideą, którą krzewi u innych, nie miał w sobie miejsca na dylematy. Nie czuł potrzeby zatrzymania się i przemyślenia niektórych kwestii jeśli leżały u podstaw jego systemu wartości. Jeśli w pewnym momencie postanowi, że Widmo stanowi zagrożenie i rozkaże swoim ludziom zamordować stojącego na środku pomieszczenia turianina, nie potraktują tego jako blefu lub okazania siły. Zareagują, tak jak zareagowali gdy wspomniał o Volyovej, nawet jeśli część z nich mogła wiedzieć gdzie znajdowała się kobieta i co się z nią działo.
- Widać, że nie jesteś zaznajomiony z ludzką historią - odpowiedział spokojnie, unosząc wzrok na roślinę obok której stał. Wyciągnął dłoń ku pąkom kwiatów, ujmując jeden z nich delikatnie w palce. Pulsowanie było widoczne, ale nie zmieniło się pod wpływem jego dotyku. Cokolwiek to powodowało, musiało znajdować się w środku, bezpiecznie skryte za zewnętrznym pancerzykiem, ciemnofioletowego koloru. - James Marion Sims. Przeszedł do historii jako ojciec zachodniej ginekologii. Jego rewolucyjne techniki sprawiły, że nasze dzieci rodziły się bezpieczniej. Historia pomija to, że żył w okresie, w którym ludzkość była podzielona. Uważaliśmy za ciemnoskórych przybyszów z innego kontynentu za gorszych od siebie. Sims eksperymentował na żywych, czarnych niewolnicach. Ciął je i operował wbrew ich woli. Nie podając nawet znieczulenia, bo po co marnować środki? Dla niego to były zwierzęta, których cierpienie oszczędzało cierpienia prawdziwym, białym pacjentkom.
Oderwał dłoń od kwiatu by spojrzeć na turianina. Przez krótką chwilę oceniał go spojrzeniem, nie mówiąc nic. W jego wzroku zaszła pewna zmiana, zmieniła się jego postawa, przeszedł na inny tryb rozmowy, na inny temat, choć tak bliski temu, o którym mówili dotychczas.
- Ludzkość zabijała i niewoliła swoje odłamy na podstawie małych różnic między nimi. Jak myślisz, do czego posunie się wobec zupełnie innych gatunków? - uśmechnął się lekko, oszczędnie. Była w tym pewna ironia lub drwina. Zakpienie z idealizmu, który żywił Viyo, a przynajmniej jego opinie Steiger odczytywał jako prawość, której ludzkości brakowało.
Ruszył naprzód, docierając do swojego biurka. Wyglądało na ciężkie - szczególnie przez prawdziwe drewno, z którego było stworzone. Boki miało zakryte, pewnie z drugiej strony mieściły się tam szafki lub szuflady.
Mężczyzna odłożył mosiężne nożyce obok, po czym pochylił się nad blatem, opierając o niego swoje ubrudzone ziemią dłonie. W jego oczach pojawiła się iskierka pasji, widoczna nim zabrzmiała w jego następnych słowach gdy postanowił ją za ich pomocą wyrazić.
- Saul Kruman. Żeby zbadać zakaźną chorobę, zakażenie wątroby i opracować na nią szczepionkę dla chorujących na nią żołnierzy, potrzebował grupy testowej. Wybrał sobie grupę dzieci o różnym stopniu upośledzenia umysłowego. Zaraził je wszystkie umyślnie i studiował na ich organizmach zachowanie choroby. Myślisz, że nazwano go zbrodniarzem? Dziesięć lat później dostał order - prychnął niemal, odrywając rękę od stołu by podkreślić swoje słowa zamaszystym gestem. - To nawet nie początek listy. Ówczesne Stany Zjednoczone Ameryki, z których politycy zajmują z połowę miejsc w radzie Przymierza, fundowały eksperymenty na ludziach chorych na raka. Chorym mówiono, że mają je wyleczyć, poprzez podanie wysokich dawek promieniowania. Większość umierała, bo Departament Bezpieczeństwa tak naprawdę chciał wiedzieć jak zachowuje się ciało pod wpływem radiacji na wypadek wojny nuklearnej.
Wyprostował się, odrywając całkowicie od blatu. Stał sztywno, z podbródkiem zadartym w górę, jak człowiek, który nie potrzebował wiele trudu by udowodnić sens swoich słów i swojego podejścia. Lubił dyskutować. Widać to było w jego zachowaniu.
- Jak myślisz, dlaczego sięgnęliśmy gwiazd pięć razy szybciej niż inni? - spytał zuchwale, a jego głos dudnił w pomieszczeniu. - Ludzka historia zbrukana jest krwią. Naszą, waszą. Nieistotne. Wystarczy tylko wygrać. Sprawiedliwość sięga tych, którzy znaleźli się po złej stronie barykady.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1960
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Matano] Chasca

6 gru 2019, o 16:39

Fanatyzm miał różne formy. Ta, którą przyjął u Steigera, była tym bardziej przerażająca, bo przejawiała się jako niezachwiana pewność siebie, przedstawiająca swoje przekonania jako fakty i niepodważalne dogmaty. Naukowiec w pełni wierzył w swoje słowa i nie było tam miejsca na wątpliwości lub niepewność, bez względu na to do jakich potworności by nie nawiązywał. Nie protestował, że to co robi nie jest nieetyczne i że nie jest czynem, który przez wszystkich zakwalifikowany byłby jako zbrodnia; nie wykręcał się od odpowiedzialności i nie zaprzeczał, że za jego wizją przyszłości płynie morze krwi. Również tej niewinnej.
W pewien abstrakcyjny sposób, na niemal genetycznym poziomie, uświadomił sobie, że jakaś jego część szanuje to podejście. Steiger był żywym argumentem, który on sam użył wiele miesięcy temu na pokładzie Chimery, rozmawiając z Telą - turiański honor był inny od ogólnie przyjętych definicji i nie ograniczał się do pozytywnych jednostek, pozwalając nawet terrorystom być postrzeganym jako honorowym. Mógł go nienawidzić każdą komórką swojego ciała za jego czyny, za groźby, za porwanie jego rodziny oraz okrucieństwa na które zezwolił, ale tego jednego nie potrafił mu odmówić. Mathias kierował się dobrem ogółu - wypaczonym i okrutnym, ale jednak - i nie zasłaniał się fałszywymi opisami lub wymówkami, wiedząc jak wygląda rzeczywistość i otwarcie przyznając się do niej.
Jego milczenie po słowach mężczyzny trwało dłużej niż powinno, gdy jego niechęć walczyła z przekonaniami, skręcając mu żołądek.
Najgorsze w tym wszystkim było to, że Steiger miał rację. Uświadomił sobie to jednak za późno, po tym gdy słowa człowieka trafiły na podatny grunt, pobudzając jego umysł do wytknięcia sobie samemu hipokryzji. Gloryfikowanie przestępców nie było przywarą wyłącznie ludzi, a okrutne czyny w imię większego dobra były częstsze niż można było sądzić. Argumenty Mathiasa miały swój odpowiednik nawet w galaktycznej skali, gdzie istniały jednostki wyjęte spod prawa, takie które dopuszczały się strasznych czynów w imię większego dobra, a potem zostały przedstawiane jako bohaterowie, subtelnie ignorując krwawą ścieżkę, którą musieli przejść.
Widma.
On sam był tego dowodem. I setka martwych turian, pogrzebanych przez niego pod AZ-99 w imię pokoju między Przymierzem, a Hierarchią.
Zacisnął palce i rozluźnił je powoli, próbując walczyć ze sztywnością adrenaliny pulsującej w żyłach oraz lodem w sercu. Obserwował człowieka zbliżającego się do biurka i odkładającego nożyce na blat, zachowując grobową ciszę i zaciskając szczęki. W jednym tylko nie miał racji - ludzkość nie była wyjątkowa pod względem wojen domowych i przelewania krwi. Kroganie biły się między sobą od tysiącleci, turianie również, czego większość do tej pory nosiła dowody pod postacią tatuaży na twarzy. Tego również jednak nie skomentował, wiedząc że to tylko potwierdza punkt naukowca - krew napędzała świat od tysiącleci, bez względu na rasę.
- Może masz rację - powiedział w końcu cicho. - Może społeczeństwo potrafi odwrócić wzrok, gdy okaże się, że zbrodnia została popełniona w imię większego dobra, gdy wyjdzie na jaw, że za świetlaną teraźniejszością stoi krwawa przeszłość. Może rzeczywiście łatwo im zaakceptować wyniki, żeby fakt, że "zostały okupione krwią nie poszedł na marne". Ale to wszystko post factum. A jak myślisz, co się stanie jeżeli wszystkie zbrodnie wyjdą na jaw w trakcie, gdy cel nie będzie jeszcze gotowy? Myślisz, że świat odwróci wzrok, pozwalając wam dokończyć okrucieństwa w imię obietnic o szlachetnej przyszłości? Że Kruman i Sims dostaliby ordery, gdyby społeczeństwo przyłapało ich w trakcie krojenia niewolnic na stole lub testowania szczepionek na dzieciach? Że odwróciliby wzrok i poczekali aż skończą?
Pokręcił powoli głową, ignorując ból w karku i ostre kłucie w żebrach. Jego zielone spojrzenie wbijało się w człowieka, usilnie próbując przewiercić go na wylot.
- Prowadzisz niebezpieczną grę, Steiger. Czy naprawdę to co tutaj robicie, cokolwiek to jest, jest takie ważne żeby ryzykować wszystko?
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Matano] Chasca

7 gru 2019, o 20:53

Wyświetl wiadomość pozafabularną Być może Steiger rozpoznał w jego twarzy emocje, które odczuwał słuchając jego słów. Może za zasłoną złości, nienawiści do jego czynów i zła, które wyrządził, dostrzegł iskrę zrozumienia. Może właśnie na nią czekał, podając z łatwością trzy przykłady bestialstwa, które zostało przemilczane przez historię. Zagrzebane tylko dla niewielkiego, wąskiego grona zainteresowanych po takim czasie. Bo ogół cieszył się z dóbr, które przyniosły te akty, odwracając wzrok gdy trzeba było, tak jak odwracał go od wielu rzeczy na przestrzeni ostatnich dziesięcioleci.
Skinął lekko głową, niezaprzeczalnie w tym drobnym geście zgadzając się z tym, co odpowiadał mu Viyo. Ryzyko przeprowadzania takiej akcji musiało być ogromne. Gdyby tylko publika dowiedziała się o tym, co stało się na AZ-99, ryzykowaliby wojną. Gdyby dowiedziała się o tym wszystkim, Steiger może nawet nie doczekałby się uczciwego procesu.
- Gdyby to wszystko wydało się teraz, w kilka dni stracilibyśmy wszystkie placówki. Ludzi postawiono by pod sądem, albo trzymano w najciemniejszych dziurach zanim Rada podejmie decyzję, co z nimi zrobić. Ale nauka... nauka i tak by na tym skorzystała. Nie rozumiesz tego? - uśmiechnął się lekko. Gdy to robił, bardziej przypominał przyjemnego dziadka, który opowiadał historie swojej młodości. W praktyce żył przyszłością i teraźniejszością, nie patrząc za siebie. W jego słowach pobrzmiewała duma. Jakby nie był na drodze do osiągnięcia sukcesu, ale już, w jakimś stopniu, go osiągnął. - Druga Wojna Światowa była jednym z największych rozłamów w historii ludzkości. Jeden z jej odłamów, naziści, w okrutny sposób eksperymentowali na ludziach. Mordowali ich masowo. Zrzucali z samolotów bez spadochronów. Dusili słoną wodą. Wszystko w imię nauki. Po wojnie, tych, których udało się złapać, czekały procesy - zgodził się, przesuwając dłonią po drewnianym biurku, po ledwie widocznych dla oddalonego Vexa żłobieniach w jego powierzchni. - Ale pozostałe państwa rzuciły się na wyniki tych eksperymentów, walcząc o to, kto zgarnie je pierwszy.
Jego ramiona lekko drgnęły. Jakby chciał tym przekazać, że nie było w tym niczego złego. Bo poniekąd nie było. Krzywdę wyrządzili inni ludzie i ci okrutni ludzie zostali ukarani. Wyrzucanie efektów ich prac byłoby jak splunięcie na groby tych, którzy za te wyniki umarli. A przynajmniej według niektórych.
- Więc tak - powiedział, prostując się widocznie, wracając do pytania zadanego przez Widmo. - Uważam, że to wszystko jest tego warte.
Fotel zaskrzypiał cicho, gdy złapał za jego oparcie i odsunął go lekko, żeby móc na nim usiąść. Przysunął się do biurka tak blisko, jak tylko był w stanie, a dłonie oparł o drewniany blat. Przez chwilę milczał, zastanawiając się nad czymś, gdy jego zadumę przerwała nagła pomarańczowa łuna koloru padająca na męski profil. Obrócił głowę w kierunku, z którego dobiegało światło - jeden datapad leżał częściowo przykryty kartkami papieru tuż przy jego lewej ręce. Zaktualizowany o jakieś informacje, przypomniał o swojej obecności pomarańczowym komunikatem.
Steiger podniósł go, z szelestem kartek wysuwając spod papieru. Przełączył coś, zmniejszając jego jasność niemal ze wstrętem. Jak na kogoś tak związanego z postępem technologii, wydawał się od niej stronić, patrząc po skromnym, lecz staromodnym wystroju pomieszczenia wyglądającego na jego gabinet. Przejrzał zawartość urządzenia i z krótkim westchnieniem odłożył je na bok, wyłączając ekran. Cokolwiek tam dostrzegł, było najwyżej potwierdzeniem tego, co już wiedział, albo czymś na tyle nieistotnym by nie porywać go lekturą.
- Cieszyłem się, kiedy Volyova zgodziła się na dołączenie do naszej linii - odezwał się spokojnie, znów przybierając łagodny wyraz. - Zupełnie samolubnie, myślałem o jej wykorzystaniu bojowym. Wiesz, jak w Przymierzu nazywamy biotyków obdarzonych tymi szczególnymi właściwościami?
Przekrzywił lekko głowę, sondując wyraz twarzy Viyo. Obserwując, jak zmieniają się emocje na jego twarzy, lub jak buzują pod powierzchnią gdy nie pozwalał im znaleźć ujścia.
- To Furie. W antycznej mitologii rzymskiej, były uosobieniem zemsty, a także ciemności i zła. Były pełne niepohamowanej wściekłości. - sięgnął do jednej z kartek, przysuwając ją sobie bliżej. Była cała zapisana drobnym druczkiem, pieczołowicie linijka po linijce, bez niemal żadnych marginesów zostawionych przy brzegach. - Oczywiście, nazwa nigdy nie była dosłowna. Furiami nie były wyłącznie kobiety, a do przodu nie gnała ich niepohamowana wściekłość, tylko inna siła. Przez niektórych nazywana mroczną - przyznał, przesuwając niemal pieszczotliwie po kartce, prostując lekko odgięte do środka brzegi. - Posyłając Furię do walki, można było założyć, że walka ta była wygrana. Ale cena za ich możliwości była wysoka. Bardzo wysoka.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1960
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Matano] Chasca

7 gru 2019, o 22:57

Wyświetl wiadomość pozafabularną Obserwował mężczyznę, gdy ten zbliżał się do biurka. Przyjazne uśmiechy, łagodny ton głosu i swobodna wymiana zdań tworzyły fasadę dla człowieka pozbawionego skrupułów, czy to poprzez efekt uboczny jego wyjątkowej inteligencji, czy też zwykłej genetyki. Naukowiec żył przyszłością i teraźniejszością, ale to przeszłość z reguły doganiała istoty jego pokroju. I jeżeli było coś, czego Vex nauczył się podczas ostatnich kilku miesięcy, to tego że każdy czyn ma swoje konsekwencje. I dobry, i zły. O ile nadal można było mówić o Castorze oraz o Steigerze w takich kategoriach.
Ta ostatnia myśl wykręciła mu żołądek po raz kolejny.
- Nauka by na tym skorzystała? - powtórzył za nim nieco gardłowo. - Ryzykujesz o wiele więcej niż tylko wasze placówki i wolność twoich podwładnych. Ludzie może i by przymknęli oko na twoje badania, ale co z resztą galaktyki? Turian nie będzie obchodził twój sukces na poziomie ludzkiej medycyny. Asari nie docenią gwałtownego skoku technologicznego Przymierza. Pozostałe rasy może i rzucą się na twoje wyniki, jednocześnie publicznie potępiając wasze metody, ale jaką masz pewność, że na tym się zakończy? Że reperkusje nie sięgną dalej? Może ktoś z Rady jednak ma lepszą wiedzę na temat historii ludzi niż ja i dojdzie do wniosku, że może jednak nie można pozwolić jej się powtórzyć? Może uzna, że naukowców ludzkich trzeba uważnie pilnować? Ograniczyć ich zasoby? Zasypać niemożliwymi formalnościami? Ile innych, obiecujących projektów zostanie zamkniętych, ile innych odkryć uniemożliwionych? Twoja zabawa w boga może równie dobrze cofnąć postęp ludzi lub go zupełnie zatrzymać na całe dekady.
Zacisnął szczękę, śledząc Steigera spojrzeniem. Fotel zatrzeszczał cicho, gdy mężczyzna usiadł, teraz oddzielony od niego zaledwie szerokością biurka. Vex przyglądał się mu z góry, nadal będąc spętany i nadal lekko się garbiąc pod pulsującymi obrażeniami, ale naukowiec był tak odległy od bycia spiętym, jak to było możliwe. Stanowił wręcz przeciwieństwo Kevina, z którego wszystko trzeba było wyciągać siłą - każde zdanie, każde słowo, każdy przecinek i kropkę. Jego wyraźne zamiłowanie do dyskusji było cechą, którą dzielili, ale ciężko było powiedzieć, żeby Widmo teraz to doceniał. Lub czerpał z tego jakąkolwiek przyjemność.
Ale kupowała ona czas, nawet jeżeli nie rzucała więcej światła to rzeczywiste plany Castora.
O ile Khouri jeszcze żył.
Drgnął, gdy temat mężczyzny zszedł z powrotem ku Mayi. Nie odpowiedział na zadane pytanie, ale nie musiał - odpowiedź nadeszła chwilę później. Jego myśli mimowolnie uciekły na chwilę ku nowemu określeniu, obracając je głowie delikatnie i ostrożnie. Furie. Coś w nim westchnęło cicho, niemal z zadowoleniem - ta drobna cząstka, która radośnie nazwała jego okręt po ludzkiej mitologii, która przywoływała od czasu mitologiczną Fortunę i ta sama, która lubiła celne, chociaż może zbyt barwne metafory. Nowe określenie pasowało do niebieskowłosej biotyczki. A przynajmniej do tej, którą była kiedyś, gdy ją spotkał w Horusie - wściekłą, żądną zemsty na Bryancie, niepowstrzymaną siłą. To wszystko jednak uległo nieznacznej zmianie na przestrzeni kolejnych tygodni i miesięcy, gdy kobieta zaczęła się zmieniać ku lepszemu, gdy zamknęła więcej niż jeden z bolesnych rozdziałów, które stanowiły źródło płonącego w niej czarnego ognia. Jego inna cząstka cicho próbowała przypisać sobie część zasług, ale nawet to nie miało znaczenia.
- Czarna materia - odpowiedział za Steigera. Wzmianka o cenie, którą płacili operujący nim biotycy, sprawiła że zacisnął mimowolnie pięści. Coś innego ukuło go w serce, ale niemal zginęło pod naporem napięcia. - Wiem jaką cenę płaci Maya, Steiger. Co to ma wspólnego z czymkolwiek?
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Matano] Chasca

8 gru 2019, o 21:44

Wyświetl wiadomość pozafabularną Widmo wypowiedziało wiele zdań. Wiele pytań, na które Steiger nie śpieszył się odpowiadać. Być może nauka skorzystałaby z tego, co stworzył, kosztem kolejnej wojny. Może tym razem nie toczyłaby się wyłącznie między turianami a ludźmi, a przeniosłaby się na całą galaktykę, wyniszczając wszystkie rasy po kolei, każdą odrobinę. A może nawet to uciszyłaby Rada, skora do pokojowego rozwiązania sytuacji. Zapewniająca jakieś wynagrodzenie pokrzywdzonym partiom tak, by nikt nie odszedł od stołu obrad w pełni szczęśliwy, ale wystarczająco usatysfakcjonowany.
- W tej chwili z Przymierzem łączy nas tylko jedna nitka. Myślisz, że ciężko będzie im ją przeciąć? - spytał, wzruszając ramionami, tym razem w inny, bardziej lekceważący sposób. Wchodzili w terytoria dyskusji, w których, tak jak i on, mógł jedynie rozważać. Może nie miał planu awaryjnego na sytuację, w której i on, i całe dzieło jego życia zostanie zniszczone. Wybiegał w przyszłość, ale nie tą, którą rysował mu Viyo na wypadek porażki. - Już raz zrzucili niechciany owoc ze swojej gałęzi, czemu nie mieliby zrobić tego następny raz.
Steiger sięgnął do długopisu leżącego gdzieś pod stosem kartek. Kliknął przycisk na jego szczycie i z dołu wysunęła się końcówka. Kliknął go jeszcze dwa razy, a końcówka wysunęła się dalej, ujawniając czarny, węglowy wkład czegoś, co w istocie było ołówkiem. Staromodnym, jak prawie wszystko inne tutaj.
Zza jego pleców, w chwilowej ciszy dotarł do uszu Widma lekki szelest. Roślina na samym końcu poruszyła się nieco, niemal na wietrze, ale turianin nie dostrzegł niczego, co mogłoby to wywołać - żadnego zwierzęcia, czy skrytej w cieniu obcej osoby. Nie wyczuł też zmiany w powietrzu ani nowego prądu lecącego do niego zza Steigera.
- A wiesz, jak to wygląda? Kiedykolwiek mogłeś się temu przyjrzeć? - spytał, głosem wyzbytym z emocji. Wiele z tego, jak brzmiał Mathias, podpowiadał Vexowi jego umysł. Gdy mężczyzna pochylił się nad kartką papieru i skrył przed nim oczy, wydawał się brzmieć bezbarwnie, prawie jak robot.
Drugą ręką sięgnął do białego, miękkiego prostopadłościennego przedmiotu, który wcześniej wydawał się być dziwną dekoracją. Złapał go za jedną część, a drugą potarł jedno miejsce na kartce papieru. Ścierając się, przedmiot zostawiał po sobie wióry, które mężczyzna niedbale, dłonią strzepnął na ziemię. Aktywował z powrotem datapad i spojrzał jeszcze raz na dane, marszcząc przy tym brwi. Dopiero wtedy poprawił sobie ołówek w dłoniach i w puste miejsce zaczął coś wpisywać, pieczołowicie stawiając litery lub liczby, zerkając przy tym na datapad żeby się nie pomylić.
- Z początku zaczyna się niewinnie. Komórki w ich ciałach nie regenerują się tak sprawnie jak wcześniej. Migreny się nasilają. Siniaki i poważne urazy pojawiają się częściej. Misje zaczynają się kończyć lądowaniem na stole operacyjnym i dłuższą rekonwalescencją, choć sprawność bojowa nie ulega zmianie. Niektórzy tłumią efekty prochami, ale do tych ciała się przyzwyczajają. Muszą ich brać coraz więcej, coraz silniejszych - zaczął, ze zgrzytem przesuwając ołówkiem gdy przycisnął końcówkę zbyt mocno do papieru, przesuwając nieco kartkę po blacie. - Niektórzy mają szczęście. Choroba popromienna sprawia, że odchodzą w kilka tygodni. Może nawet miesiące, z postępem powszechnie dostępnych leków. Inni nie. Tych drugich trzyma się w zaciemnionych salach. Niektórym skraca się cierpienie. Przymierze opracowało nawet skalę rozkładu i stopień zaawansowania degeneracji tkanek. Przypisują pacjentom stopnie, jak stadia choroby.
Odsunął od siebie kartkę. Ołówek ułożył równo nad nią, wzdłuż jej krótkiego boku, a gumkę położył wzdłuż dłuższego. Wyprostował się, podnosząc głowę. Dłonie wsparł na blacie, przed papierem. Splótł je ze sobą, milcząc. Przez chwilę intensywnie patrzył w stronę turianina. Nie miał na sobie śladu tryumfalnego uśmiechu, lub ironii, którą przejawiał w niektórych momentach. Gdy wreszcie otworzył usta, jego głos był grobowy, lecz spokojny. Poważny.
- Maya nie musi tej ceny płacić.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1960
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Matano] Chasca

8 gru 2019, o 23:05

Wyświetl wiadomość pozafabularną Odcinanie się od nieudanych inwestycji oraz jednostek mogących zagrozić reputacji całej organizacji nie było tylko przywarą Przymierza. O tym jednym nie musieli dyskutować ze Steigerem - doskonale zdawał sobie z tego sprawę, wiedząc również że czasami nie powodowały tym wyłącznie samolubne poglądy oraz potrzeby. Uświadomiła mu to Radna Irissa, uświadomiła mu to Vasir, uświadomiły mu to dziesiątki wydarzeń na przestrzeni ostatnich miesięcy: świat nie był czarno-biały, nawet gdy dotyczyło to polityki lub działań na galaktyczną skalę.
A może "szczególnie gdy dotyczyło to polityki lub działań na galaktyczną skalę".
Lubił swoje odcienie szarości, z czego podśmiewała się czasami Maya, ale miał wrażenie, że sekrety które skrywał Steiger mogłyby być zbyt wielkim szokiem, żeby tak łatwo się ich pozbyć. Może jego postrzeganie wypaczał fakt, że brodził w nich przez ostatnie miesiące, próbując rzucić na nie trochę światła i że postawił wszystko co mógł na rozwiązanie tej jednej zagadki bestii czającej się w mroku, przez co w naturalny sposób wyolbrzymiał znaczenie naukowca.
Obserwował go w milczeniu, ponuro. Ruch w okolicy płatków egzotycznej rośliny zwrócił jego uwagę na zaledwie uderzenie serca, niejako potwierdzając genetyczne modyfikacje kwiatu, bez względu na to czy jej źródłem były badania prowadzone na Castorze, czy też hobby Steigera. Jednak od potencjalnej żywotności rośliny coś innego zaniepokoiło go bardziej - myśl, która od jakiegoś czasu próbowała dać o sobie znać, drapiąc go w tyle głowy i usiłując przebić się ponad pulsowanie bólu.
Zamiłowanie człowieka do archaicznych metod mogło być tylko drobnym dziwactwem, ale mogło też mieć większe konsekwencje. Wykorzystywanie długopisów i ołówków pozostawiało po sobie fizyczne kopie, a nie cyfrowe. Nie planował jeszcze rozważać opcji, że na serwerze do którego próbowali się dostać nie znajdą niczego wartościowego, bo to będzie znajdowało się w stosie papierowych kartek w biurku Steigera lub jakimś sejfie, ale istnienie takiej opcji stawało się jedną z potencjalnych możliwości.
Jego wzrok przesunął się na ołówek, śledząc ruch grafitu po papierze i szare linie, które po sobie zostawiał. Była to przyziemna ucieczka dla umysłu od innych obrazów, które człowiek mu przedstawiał - dotyczących Mayi, dotyczących czarnej przyszłości o której nie rozmawiali poza tą jedną, pamiętną nocą, która wszystko zmieniła. Czy raczej pchnęła na nowe tory.
Opis Steigera był praktyczny, naukowy. Objawy i skutki. Opis Mayi był bardziej... prawdziwy. Emocjonalny. Tam gdzie Steiger opisywał siniaki i migreny, tam ona wspominała miesiące w szpitalu i zanikanie w oczach. Jego wypowiedź nie była dla niego zaskoczeniem, ale ponurym przypomnieniem, wąskim i cienkim ostrzem wbitym celnie w klatkę piersiową.
Dlatego milczał. Milczał przez cały czas gdy człowiek mówił, odrywając w końcu wzrok od ołówka i wbijając go z powrotem w jego pociętą zmarszczkami i bliznami twarz. Każdy miał granice do których wbijanie kolejnych szpil działało z pełnym skutkiem; w pewnym momencie ból był już po prostu jednym, ciągłym pulsowaniem, znieczulającym wszystko inne do zwykłego szumu.
Może nie chodziło jednak o zadanie bólu. Może Steiger po prostu krążył dookoła niego, metodycznie tkając nową sieć.
Jego ostatnie słowa sprawiły jednak, że jakaś nowa emocja obudziła się w jego wnętrzu. Coś zimnego ponownie objęło jego serce, będąc jednak zbyt ambiwalentną mieszkanką, żeby mieć swoją własną nazwę.
Powinien wyśmiać Steigera z miejsca. Powinien ponownie wytknąć mu blefowanie.
- Wyjaśnij - odpowiedział ochryple zamiast tego.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Matano] Chasca

9 gru 2019, o 00:37

Wyświetl wiadomość pozafabularną Steiger nie wyglądał jak ktoś, kto blefował. Gdyby Widmo go wyśmiał, mógłby co najwyżej spochmurnieć. W tej chwili był bardzo poważny. Jego powagi nie zabarwiała złość ani nienawiść, z którą patrzył na Widmo przez komunikator, informując go o losie, który spotka jego rodzinę jeśli ten nie przystanie na jego żądania. Nie było żądzy zemsty, która miotała nim gdy dowiedział się, że turiańskie Widmo odnalazło bliską mu osobę - inżyniera z Noverii, wpatrzonego w niego jak w osobę, która nie byłaby zdolna do czynów, o które oskarżał go Viyo.
Steiger był osobą bardzo praktyczną i oszczędną w emocjach. Może właśnie dzięki tej oszczędności, po pewnym czasie widać było zachodzące na jego twarzy zmiany. Dla bystrego umysłu Widma rozgryzienie osoby, która nie posiadała masek, a jednocześnie była tak mało wylewną, nie było rzeczą niemożliwą, ale nie było też rzeczą łatwą. Teraz, powoli zarysowywały się granice między jednym podejściem a drugim. Mathias wyglądał nieco inaczej, gdy puszył się niczym paw, mówiąc o swoich dokonaniach i inaczej zachowywał się gdy ktoś go atakował. Miał inną mimikę gdy był atakowany bezpodstawnie, w swoim mniemaniu, i inną gdy osoba atakująca miała trochę racji. Wszystko było zupełnie subiektywne, oparte na tym, w jaki sposób postrzegał świat, ale na swój sposób pomagało to Vexariusowi choć trochę zrozumieć to, co widział przed sobą.
Lub co chciał widzieć. Gdy całe ciało przepełniał ból, a fizyczne wrażenia z trudem oddzielały się od psychicznych, postrzeganie świata ulegało subtelnym zmianom i trudno było uwierzyć we wszystko, co podpowiadał strudzony umysł.
- Jak na razie w klinice Przymierza nie udało się uratować ani jednej Furii - odpowiedział spokojnie. Dłonią przesunął delikatnie po kartce papieru, zerkając na wypisane przez siebie dane statystyczne, historie, opowieści - cokolwiek, co mogło się tam znajdować. Viyo był zbyt daleko by dostrzec pojedyncze linie grafitu i rozpoznać w nich litery lub liczby. - Ja ocaliłem ich już dwadzieścia sześć.
Odsunął dłonie od blatu. Opadł na oparcie siedzenia, wpatrując się w turianina stojącego kilka metrów dalej. Lustrował go spojrzeniem, ale jego emocje znów były trudne do wyczytania. Umysł Widma musiał się przystosować do każdego, nowego wyrazu twarzy Steigera by móc go rozpoznać. Ten był zupełnie nowy i jeszcze nigdy nie pojawił się w ich rozmowie. Mężczyzna miał specyficzną mimikę, której Viyo jeszcze nigdy u nikogo tak nie odbierał.
- Jedna z nich stoi teraz w tym pomieszczeniu - dodał, sięgając po ołówek. Złapał go między palce i oparł grafitową końcówkę o blat, ale nie napisał niczego na kartce papieru. Ot, stuknął nią o drewno, w odruchu, który nie miał żadnego logicznego wytłumaczenia.
Głowa mężczyzny powędrowała brok, a jego ostro zakończony podbródek skinął w kierunku, w którym podążało spojrzenie jego szarych, metaliczny oczu.
- Albo jeden, jeśli mam być w pełni poprawny - zakończył, z lekkim rozbawieniem w głosie, naturalnie wynikającym z problemów językowych związanych z odwołaniami do rzymskiej mitologii.
Ruch jego podbródka poprowadził wzrok Widma do jednego z ochroniarzy. Stojący po jego prawej stronie, w parze z kobietą, mężczyzna przeniósł swoje spojrzenie na turianina. Pozostali od dłuższego czasu patrzyli na Steigera, choć również wpatrzone w mężczyznę Widmo nie zdawało sobie nawet z tego sprawy, aż do teraz.
Mężczyzna nie wyróżniał się niczym na pozór. Miał na sobie pancerz pozbawiony oznaczeń, jak inni, choć jego był lekki. Cieńszy niż ten, który miał na sobie Viyo, zawierał więcej wrażliwych łączeń. Słabych strukturalnie elementów, które jednocześnie umożliwiały mu większą zwinność i szybsze poruszanie się. Jego wyraz twarzy był zacięty, surowy, ale zielone oczy wydawały się łagodne. Nieco dłuższe u szczytu głowy włosy opadały mu na czoło, ciemne, kontrastując z jasną skórą.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1960
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Matano] Chasca

9 gru 2019, o 20:06

Wyświetl wiadomość pozafabularną Słowa, które przebrzmiały w gabinecie, niosły za sobą ciężar i ciszę. W każdej innej sytuacji wywołałyby w nim radość, ulgę i nadzieję, oferując promyk niemożliwego, którego tak bardzo chciał wypatrywać ilekroć umysł zabłąkał się ku przyszłości lub ku wspomnieniu choroby zżerającej Mayę, ale tym razem obudziły w nim coś zupełnie odmiennego. W jego klatce piersiowej zacisnęły się szpony, a żołądek skręcił z bólu niewywołanego połamanymi żebrami ani żadnymi fizycznymi obrażeniami; wypowiedź Steigera była czymś więcej niż przedstawieniem faktów, była czymś więcej niż nową informacją do przyswojenia.
Była źródłem przerażających implikacji, które jego świadomość dostrzegła jeszcze nim mózg zdążył przeprocesować całą resztę.
- Nie wierzę ci - wychrypiał, chociaż nie była to prawda. Jakaś jego część wiedziała, że mężczyzna mówi prawdę - lub może bardzo chciała w to wierzyć. - Jak?
Kiedy Steiger zasugerował, że Maya nie musi dzielić losu innych Furii, zaczął się domyślać do czego człowiek dąży. Oczekiwał jednak czegoś zupełnie innego. Myślał, że zacznie przedstawiać mu jedną ze swoich wizji, że zasugeruje że makabryczne badania na AZ-99 oraz w innych placówkach pozwoliły mu już niemal rozwiązać problem czarnej materii. Że wrócą do problemu, który omawiali na samym początku, po jego przypowieści o dawnych naukowcach Przymierza oraz ich metodach.
Steiger nie był jednak Simsem przyłapanym w trakcie krojenia niewolnic. Nie był Krumanem złapanym na wbijaniu igły w szyję testowego dziecka.
"Ja ocaliłem ich już dwadzieścia sześć."
W jednym, chirurgicznie precyzyjnym uderzeniu wytrącił mu wszystkie kontrargumenty, zamiast obietnic oferując twarde wyniki, zamiast kłamstw przedstawiając dowody. Palce Vexa zacisnęły się mimowolnie i rozprostowały, gdy odwrócił wzrok w stronę żołnierza, o którym mówił naukowiec. Spojrzenie mężczyzny pozbawione było złota bursztynów Mayi, ale przecież to nie była cecha biotyków obdarzonych jej zdolnościami; człowiek rzeczywiście sprawiał wrażenie lżej opancerzonego, co mogło sugerować strój typowy dla szybciej poruszających się biotyków, ale poza tym nie wyróżniał się niczym szczególnym.
Implikacja, że wszyscy obecni tu ochroniarze posiadali podobny poziom operacyjności bojowej, nie rzutowała pozytywnie na jego potencjalną próbę ataku na Steigera oraz wyjście z tego żywcem, ale w tej chwili było to ostatnie z jego zmartwień.
- Pokaż mi - zażądał gardłowo, w ostatniej, marnej próbie przyłapania głowy Castora na kłamstwie.
Steiger był dobrym mówcą, skupiając na sobie uwagę zarówno jego, jak i swoich ludzi. Był wężem, który hipnotyzował swoim głosem zamiast spojrzeniem - a może po prostu stał na z góry wygranej pozycji, bo trzymał w rękach wszystkie karty i asy. Lód w turiańskich żyłach sięgnął w końcu i karku, zaciskając na nim swoją dłoń.
Nie wiedział czy to zasługa Reeda, czy naukowiec sam do tego doszedł po rozmowie z Kevinem lub po przeglądaniu raportów swoich ludzi. Ale to co nie udało mu się przy porwaniu jego rodziny, teraz odniosło odmienny skutek - a może to po prostu on już był tak zmęczony, że w końcu się złamał. Że w końcu dotarł do punktu, w którym miał dość poświęceń i większego dobra.
Jego ramiona opadły mimowolnie, w końcu dając za wygraną pod przygniatającym je ciężarem. Odwrócił wzrok z powrotem na Steigera, nie próbując już ukrywać zmęczenia widocznego w jednym, zdrowym oku.
- Dlaczego mi to wszystko mówisz?
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Matano] Chasca

10 gru 2019, o 17:39

Wyświetl wiadomość pozafabularną Nie odpowiedział na rzucone mu pytanie, bo nie musiał. Pierwsza reakcja Viyo wciąż trzymała się podejścia, które ugruntowały w nim ostatnie miesiące. Nie pozwalała na spojrzenie na sprawę z innej strony, z tej, po której Steiger nie był wyłącznie bezlitosnym mordercą, poświęcającym jednostki dla dobra, które sam definiował. Turiański umysł z początku nie chciał się przystosować do tej nowej możliwości, do nie tylko dostrzeżenia przydatności czynów Mathiasa, ale też znacznie więcej.
Słysząc jego polecenie, zamarł w miejscu. Obserwował go przez długość pomieszczenia, przez pierwszą minutę nie mówiąc absolutnie nic. Lustrował go spojrzeniem, starając się dotrzeć nim do wnętrza jego czaszki, rozwikłać zagadki na jego temat, które również miał mieć. Zobaczyć gołym okiem efekt, który wywołały jego słowa.
Zobaczył go chwilę później, gdy ramiona Widma nieco opadły, a z klatki piersiowej uszło powietrze.
Sięgnął do datapadu, z którego wcześniej przepisywał dane. Chwycił go w dłoń, odkładając wcześniej na miejsce ołówek. Wyprostował się, nim przy akompaniamencie szurania krzesła o metalową podłogę, odsunął siedzenie do tyłu, wstając z miejsca. Ominął biurko, powoli, lecz pewnie stawiając kroki i dopiero gdy skierował się w stronę Widma, turianin mógł wyczuć, jak atmosfera w pomieszczeniu się zmienia. Ochroniarze, jak jeden mąż, wystąpili o krok naprzód, odklejając się od ścian przy których stali. Ich dłonie powędrowały bliżej kabur, w których schowane mieli bronie, opierając się o paski w znaczącym geście. Po tym znów zamarli, jak figury ulepione z wosku, obserwując jak Steiger zmniejsza swoją odległość do Viyo.
Mężczyzna podchodząc coraz bliżej wydawał się wchodzić w krąg światła, którym było nieco ograniczone widzenie Vexariusa ze względu na jedno, przekrwione oko. Im bliżej był, tym więcej szczegółów dostrzegał na jego twarzy i w jego sylwetce. Chodził lekko zgarbiony, jak człowiek, który przeżył już swoje. Ciężar spoczywający na jego barkach mógł wynikać z czynów, których się dopuścił lub wiedzy, którą w trakcie tego zdobył. W przeciwieństwie do swoich najbliższych ochroniarzy, jego twarz była ekspresyjna. Nie był lodową figurą, był żywą istotą, którą Widmo mógłby wyminąć na ulicy i nie rozpoznać w nim niczego, co implikowałoby potencjalne zagrożenie.
Zatrzymał się na wyciągnięcie skutych dłoni Viyo, w zasięgu potencjalnego ciosu, ale stosunkowo bezpieczny od nagłej śmierci, którą turianin mógłby spróbować dokonać w swoim obecnym stanie, ze skrępowanymi rękami.
Skryty za zasłoną roślinności, najbardziej przypominał istotę z cieni manipulującą pionkami na swojej planszy, którą był od wielu miesięcy dla nieświadomego tego Vexariusa. Siadając za swoim drewnianym biurkiem stawał się głową Castora. Odległość, która ich wtedy dzieliła, podkreślała jego autorytet, a miejsce pracy wydawało się oddzielać go od każdego, kto stał w miejscu Viyo, prowadząc z nim rozmowę. Teraz, gdy stanął tuż obok, wydawał się człowiekiem.
- Co mam ci pokazać? - spytał, wyciągając tablet w stronę swojego więźnia.
Wyświetlacz się aktywował, ukazując tabelę z danymi. Interfejs nie posiadał żadnego logo, ani nawet motywu przewodniego - ot, wyglądał jak zwykły plik tekstowy. W pierwszym wierszu dostrzegł znajome nazwisko - M. Volyova.
A dopiero potem dostrzegł, że wszystkie wartości wypisane niżej miały czerwone wskaźniki, rażąc po oczach jaskrawym kolorem. Nazwy czynników, stopni rozkładu, obecność przeciwciał, nie rozumiał z tego niczego poza czerwonym kolorem przy każdej komórce w tabeli. Na samym końcu, niczym werdykt, widniała cyfra 4 obok komórki "stadium'.
- Nie jesteś lekarzem. Skąd masz wiedzieć, czy nie kłamię? - spytał mężczyzna. Teraz mówił ciszej, bo znajdował się bliżej, więc nie było potrzeby podnosić głosu. - Wyniki Mikkela sprzed sześciu miesięcy były podobne. A teraz... - odsunął datapad, by połączyć go ze swoim omni-kluczem i przełączyć się na inną gałąź plików poza zasięgiem wzroku Widma. - Są takie.
U szczytu tabeli widniało nazwisko - M. Berg. Między jego wynikami, a wynikami Mayi, było kilka istotnych różnic. Przy nazwisku widniało małe zdjęcie, ukazujące tego samego mężczyznę, który stał teraz w pomieszczeniu razem z nimi. Poza tym, komórki w jego tabeli były zielone. Wszystkie.
- Wszystko to mogłem sfałszować. Jak mam ci to udowodnić? - powiedział, wzruszając lekko ramionami, jakby stwierdzał fakt, który mu się nie podobał, ale nie mógł walczyć z rzeczywistością. - Możesz spróbować mnie zaatakować. Wtedy przekonasz się, że Mikkel jest tak szybki, jak Volyova i choć jedno się potwierdzi.
Wyprostował się, chowając datapad za swoje plecy, gdy splótł za nimi dłonie. Patrzył na turianina bez śladu zalęknięcia, ale pomimo tego, że ten skurczył się w sobie, na jego twarzy nie pojawiła się naturalnie osiągnięta wyższość.
- Pracowaliśmy już przeciwko sobie i oboje wiemy, jak to się kończy - westchnął. - Teraz chcę, żebyś pracował dla mnie.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1960
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Matano] Chasca

11 gru 2019, o 02:11

Wyświetl wiadomość pozafabularną Minuta milczenia, które wypełniło gabinet, miała swój cel. Steiger kalkulował. Vex widział to nawet pomimo wyczerpania, obitego oka i tysiąca innych emocji zalewających jego umysł. Pająk, który trzymał w swoich odnóżach sploty jedwabiu i szacował czy ofiara jest już wystarczająco oplątana, żeby uznać ją za bezbronną. Gracz, który podliczał swoje własne karty, zastanawiając się czy to już ten moment, żeby wyłożyć je na stół i potwierdzić, że przeciwnik ma pustą dłoń. Obserwował. I myślał.
Dźwięk odsuwanego krzesła wydawał się rozbrzmiewać w pomieszczeniu głośniej niż huk wystrzału. Turianin śledził podnoszącego się człowieka, wodząc wzrokiem za jego ręką sięgającą po datapad i obserwując jak ten zaczyna bez pośpiechu obchodzić biurko. Coś w jego wnętrzu spięło się jeszcze bardziej, gdy organizm odruchowo zaczął pompować adrenalinę na widok, który zwiastował zbliżanie się Steigera; niemal identyczna reakcja rozeszła się po reszcie gabinetu, sprawiając że atmosfera w jedno uderzenie serca stała się ciężka i napięta. Szelest pancerzy i dłoni opadających na broń był ostrzeżeniem ale i płonnym zabezpieczeniem - Widmo zdawał sobie sprawę ile nerwów musiał kosztować ich gest Steigera, jego dobrowolne wejście w zasięg zagrożenia.
Człowiek zatrzymał się o krok od niego. Vex skrzyżował z nim spojrzenie, obserwując go z przewagi swojego wzrostu; z bliska naukowiec wydawał się bardziej rzeczywisty, bardziej ludzki. Wiek odcinał się na jego twarzy tak jak na sylwetce, a zwykły sweter odsuwał wyobrażenie beznamiętnego potwora, który do tej pory ukrywał się w cieniu. Nie było już między nimi atrybutów władzy, nie było niewyraźnego światła skrywającego emocje i intencje.
Być może udałoby mu się go schwycić. Nie zabić, ale zasłonić się przed innymi, zyskać zakładnika i czas. A może zdążyłby zacisnąć skute dłonie na jego szyi i gwałtownie szarpnąć, kończąc miesiące pościgu i poświęceń w jednym, krótkim ruchu.
Steiger był jednak lepszym graczem niż jego ochroniarze. Wiedział jakie ma karty. I odgadł jakie ma Viyo.
Wzrok turianina oderwał się z trudem od twarzy naukowca, podążając ku datapadowi. Jego organizm niemal fizycznie buntował się przed ścieżką, którą zaczynał podążać umysł, odgradzając od tego czego wyczekiwał od momentu przebudzenia. Czerwone komunikaty i znajome nazwisko przyciągały jednak uwagę silniej niż dyscyplina, podążając za obrazami podsuniętymi przez człowieka i zaciskając zimne palce na trzewiach.
- Czwarte stadium - powiedział ochryple, niemal bez udziału własnej woli, gdy dostrzegł zwieńczenie parametrów. Steiger miał rację, nie był lekarzem. Nie znał się na tym co widział, a wszystko mogło być przygotowane przez mężczyznę jeszcze przed ich przylotem - w końcu udowodnił, że ich rozmowa nie była przypadkowa, a że podąża za pewnym planem, za przygotowaną nitką. Ale nawet pomimo tego musiał zapytać. - Na ile?
Głos naukowca uderzał we wszystkie najgorsze nuty. Jeżeli kłamał, to mieszał prawdę z fałszem w idealnych proporcjach, nie pozwalając dostrzec między nimi różnicy. Dłonie Vexa zacisnęły się jeszcze silniej w pięści, wbijając się pazury w ich wnętrza niemal do krwi, zginając palce tak silnie że aż pulsowały mu całe przedramiona. Świdrował wyniki na wyświetlaczu tak intensywnie jakby te miały mu cokolwiek powiedzieć, jakby miały odkryć przed nim przyszłość.
- Niech twój żołnierz pokaże mi, że też operuje czarną materią - wychrypiał, odrywając wzrok w ostatniej desce ratunku na przyłapanie mężczyzny na kłamstwie. Już samo to drążenie prawdy wywoływało w nim chłód i ból - podważanie możliwości które prezentował przed nim człowiek wydawało się niemal bluźniercze, niemal nie na miejscu. Jakby niemal nie chciał żeby to było prawdziwe, żeby istniało lekarstwo - co z jednej strony było tak dalekie od prawdy jak to możliwe, ale z drugiej rozrywało go od środka.
Jakaś jego część chciała krzyczeć, że to dobry znak. Że to bonus do tego wszystkiego - że jak już Khouri odpali ładunki, jak już będą wykradać dane Castora, to dostaną też i lekarstwo, którego się nie spodziewał. Że to jego szansa na spełnienie chociaż części obietnic, że to nagroda za podjęte ryzyko. Że powinien to wykorzystać.
Inna, znacznie większa, straciła ten optymizm i determinację. Inna zaczynała sądzić, że Khouri nie przyjdzie, a ich misja się niepowiodła i że powinien to w końcu zaakceptować.
Propozycja Steigera, która padła chwilę później, sprawiła że przez jego ciało przeszedł lód. Podświadomość szeptała o tym od kilku minut, ale i tak usłyszenie tych słów było niemal fizycznym ciosem. Nie dlatego, że były zupełnie abstrakcyjne lub niemożliwe.
Dlatego, że od razu ich nie odrzucił.
Nie mógł.
Roześmiał się cicho, ale nie było w tym wesołości, a ponura gorycz. Desperackie parsknięcie umysłu, który zorientował się, że stoi na krawędzi i patrzy w przepaść, a w jego sercu rośnie pustka.
- Chcesz żebym pomógł ci eksperymentować na moich pobratymcach i innych rasach? Żebym towarzyszył ci w rozwijaniu kolejnych śmiertelnych wirusów, które wybiją inne gatunki? Kevin mówił mi o czystce galaktycznej, Steiger. Jak mogę dla ciebie pracować, skoro twoje plany obejmują przyszłość ludzką kosztem wszystkich innych? Czy może oczekujesz, że i tak poświęcę wszystko i wszystkich, żeby uratować jedną bliską mi osobę? - Pomimo treści słów w jego głosie nie było żadnej kpiny ani sarkazmu. Tylko zmęczenie i rezygnacja. Nie wyśmiewał słów człowieka, a raczej wyrzucał z siebie myśli, które nie mogły już utrzymać się tylko w zaciszu jego głowy. - Cztery, jeżeli liczyć też moją rodzinę, którą wziąłeś na zakładników? Nie patrząc w krótką przyszłość, którą zapewnię swojej własnej i innym rasom galaktyki?
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Matano] Chasca

11 gru 2019, o 17:55

Wyświetl wiadomość pozafabularną W oczach Steigera nie było kłamstwa, jego głos nie drżał niepokojąco, a mimika twarzy nie wzbudzała podejrzeń. Mógł być świetnym kłamcą, mógł mówić prawdę lub mógł mieszać obie te rzeczy ze sobą w taki sposób, by Widmo nie dostrzegało różnicy między jednym a drugim. Stał teraz przed nim w odległości tak małej, że ułatwiałoby to przejrzenie turianinowi przez ludzką maskę, gdyby taką posiadał. Gdyby taką dało się dostrzec.
- Na cztery - odpowiedział krótko, prosto. Zwięźle. Emocje Widma nie odbijały się w jego postępowaniu. Nie był osobiście związany z Volyovą. Dla niego mogła być tylko tym, co miał w trzymanym datapadzie - danymi statystycznymi. Ale wbrew pozorom nie patrzył na nie z typowym dla naukowców wyrachowaniem. Nie było w nim śladu współczucia, ale nie było też lodu i zdystansowania.
Dla niego te dane nie reprezentowały końca, jeśli miał na nie rozwiązanie.
- Za miesiąc będzie wymagać hospitalizacji. Może półtora.
Dane statystyczne były tylko tym - a Volyova wielokrotnie podważała te opisujące jej stan. Steiger mógł o tym wiedzieć. Może przez to wprowadził poprawkę o piętnaście dni. A może nie zdawał sobie z tego sprawy i nie miał racji, a w rzeczywistości, niebieskowłosa miała znacznie więcej czasu niż mu się wydawało. Może miała miesiące. Może rok. Póki ich wspólne szczęście się nie skończy, a jej skok w przepaść będzie ostatnim, którego będzie świadkiem.
Następne słowa turianina go zdziwiły. Nie pokazał tego po sobie przesadnie, ale drobna zmiana w ułożeniu brwi zdradzała dużo Widmu, które tylko czekało na jakikolwiek ślad kłamstwa. Do tego stopnia, by żądać udowodnienia czegoś, co było prawdopodobnie do udowodnienia najłatwiejsze. Coś, w czym Mathias nie miał nawet podstaw kłamać, bo jego blef mógł spalić na panewce w najprostszy sposób.
Obrócił głowę w bok, napotykając wzrok swojego podwładnego. Spojrzenie Mikkela udowadniało, że ochroniarze uważnie przysłuchiwali się ich rozmowie, nawet jeśli nie dawali tego po sobie poznać. Mężczyzna wiedział, że jego akcja jest wymagana, nie poruszył się jednak póki nie dostrzegł przyzwalającego skinięcia podbródka Mathiasa.
Powietrze w pomieszczeniu się zmieniło. Strużki błękitnego dymu owinęły się wokół ciała ochroniarza, który zacisnął dłonie w pięści. Dopiero teraz Viyo zauważył, że jego ręce nie leżały przy kaburze pistoletu. Nie musiały. Tak jak Volyova, nie sięgał najpierw po broń, w przeciwieństwie do pozostałych ochroniarzy.
Wśród czarnych jak smoła płomieni, w skrzącym się powietrzu, postać mężczyzny się zdematerializowała, zostawiając dziurę w strategicznie rozłożonej obronie pomieszczenia. Widmo poczuł ciężar obcej dłoni na swoim ramieniu, zaciskającej się w miejscu, które obiło się gdy uderzył kilka godzin wcześniej o posadzkę. Mikkel stał za nim. Z jego dłoni, kilka drobnych iskierek przeniosło się na pancerz turianina, tańcząc na jego powierzchni i zostawiając za sobą drobne urazy.
- Wystarczy.
Rozkaz wykonany był natychmiastowo. Mężczyzna wrócił na swoje miejsce z gracją, która wydawała się zaprzeczać jego posturze i pancerzowi. Włosy lekko się zmierzwiły, a wzrok nabrał ostrości, ale poza tym, nic nie wskazywało na to, by przed chwilą znalazł się w miejscu innym niż to, w którym stał cały czas. Poza wszechobecnym zapachem ozonu.
- Nie. Tego nie chcę - odparł z westchnieniem, jakby niektóre zarzuty zmęczyły go gdy tylko je usłyszał, ale nie była teraz pora i miejsce na prostowanie wszystkiego. - Chcę, żebyś robił to, co robisz najlepiej.
Przekrzywił lekko głowę, obserwując Widmo z nieco innej perspektywy. Nadal jego wzrok był bardzo badawczy, ale zaplanował już swoje następne posunięcia i w tej chwili nie wahał się przed wypowiadaniem tego, co zamierzał.
- Wbrew temu, co sobie myślisz, nie jesteśmy złoczyńcami walczącymi z wszelkim dobrem - dodał nieco kwaśno, posługując się słowami, które nie pasowały do jego ideologii. - A nawet gdybyśmy byli, nie mamy ligi jednoczącej wszystkich złoczyńców, w której spotykamy się na herbatę i omówienie rasowej czystki. Mam wrogów. Wielu wrogów, gorszych lub lepszych ode mnie, lecz tak samo uciążliwych. Wciąż jesteśmy częścią Przymierza, a to sprawia, że po każdej stronie barykady brakuje nam sojuszników. Walka z terrorystami to przecież twoja specjalność.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1960
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Matano] Chasca

12 gru 2019, o 20:42

Wyświetl wiadomość pozafabularną Czwarte stadium na cztery.
Słowa Steigera, bez względu na to czy były kłamstwem, czy nie, zawisły ciężko w jego umyśle. Półtora miesiąca. Rozmawiali z Mayą o przyszłości i wiedział, że powinien się przygotować na taką możliwość, ale zawsze sądził, że mają więcej czasu. Pięć lat, może dziesięć. Biotyczka zawsze udowadniała światu, że statystyka jej nie dotyczy i chciał wierzyć, że tym razem będzie to wyglądało tak samo, ale nigdy nie zamierzał pozostawić tego czystemu przypadkowi. Przecież rozmawiał o tym z Etsy, przecież znaleźli doktor Myers. Mieli pójść tą ścieżką od razu jak zakończą tą jedną sprawę. Myślał, że ma więcej czasu.
Półtora miesiąca.
Przed oczami stanęły mu te wszystkie sytuacje kiedy widział jak Maya łyka swoje pigułki, jak słyszał stukot kapsułek we wnętrzu pojemnika skrytego w jej kieszeni, jak przemrukuje o migrenie. Wszystkie ślady po walce z ochroniarzami, po starciu z kroganinem i po uderzeniach pocisków, które dostrzegał na jej ciele, wszystkie które mogły maskować inne, pozbawione źródła sińce i krwiaki. Ile było w tym prawdy i powiązań ze słowami Steigera, a ile fałszywych wniosków wyciągniętych pod wpływem sugestii, efekt najzwyklejszej apofenii?
Umysł niechętnie oderwał się od ponurych rozmyślań, skupiając się na żołnierzu. Krótka komenda poprzedziła znajome wyładowanie energii, które rozeszło się po pomieszczeniu, w towarzystwie czarnych języków ognia obejmujących postać Mikkela. Ostatnie wątpliwości turianina zniknęły wraz z żołnierzem, który zmaterializował się uderzenie serca później, za jego plecami. Nawet nie drgnął czując dotyk dłoni na ramieniu, ale obrócił nieznacznie głowę w tamtą stronę. Miniaturowe osobliwości zaczęły pełznąć po naramienniku, zostawiając po sobie pęknięcia identyczne do tych, które pokrywały zewnętrza jego rękawic, a jego zielone spojrzenie zawisło na tym znajomym zjawisku.
Najbardziej skomplikowane kłamstwa czasami potrafiły rozpaść się na najprostszych elementach - ale to nim nie było.
Zacisnął palce w pięści, odprowadzając biotyka wzrokiem. Jego spojrzenie wróciło po chwili z powrotem na Steigera, ale zacisnął tylko zęby tak silnie, że jego obolała szczęka ponownie odpowiedziała bólem. Nie miał argumentów, nie wiedział jak przyłapać człowieka na kolejnym blefie, więc mógł zrobić tylko jedno. Zaakceptować, że mówi prawdę.
- Nie, nie jesteście - odpowiedział cicho, nie kryjąc ponurego tonu w głosie. - I nie sądzę, żeby kierowała tobą nienawiść, rasizm czy jakakolwiek inna emocja, gdy chodzi o rasową czystkę czy o wydawanie przyzwolenia na tortury lub egzekucje. Dla ciebie to wszystko to po prostu środek do celu. Punkt do odhaczenia na długiej liście. Kolejny krok na schodach. Może nawet poczułbyś cień żalu wydając rozkaz o wypuszczeniu wirusa na turiańską stolicę albo zezwalając na egzekucję rodziny uciążliwego pionka na planszy, chociaż wątpię, żeby spędziło ci to chociaż jedną godzinę snu z powiek. Nie sądzę też żebyś postrzegał to jako jakąkolwiek przyjemność. I nie to miałem na myśli. Ale moja dobrowolna współpraca z tobą oznaczałaby że godzę się z tym wszystkim. Że świadomie zgadzam się z prawdopodobieństwem, że na twojej liście może znajdować się podpunkt o wyniszczeniu lub okaleczeniu mojej lub jakiejkolwiek innej rasy, jeżeli ta kiedykolwiek zagrozi twojemu przedsięwzięciu - nie z nienawiści, a ze zwyczajnej potrzeby usunięcia przeszkody stojącej na drodze. Że akceptuję fakt, że w imię przyszłości oraz ocalenia tysięcy ludzi, bez mrugnięcia okiem zabijesz dziesiątki tysięcy asari lub turian. Nie chodzi o to, że jesteś zły, a ja dobry. Chodzi o to, że wtedy krew na twoich rękach staje się również krwią na moich.
Innym bolesnym elementem z tego wszystkiego było to, że przegrywał bez względu na decyzję. Z jednej strony, zgadzając się na pracę ze Steigerem, ratował Mayę, ale z drugiej miał przeczucie, że kobieta będzie to postrzegała inaczej. Castor, podobnie jak dla niego, reprezentował wszystko co straciła. Śmierć Mathiasa miała być jednym, niepodważalnym punktem ich drogi. Jego nienawiść była niczym w porównaniu z jej własną. Ratując ją przed śmiercią od czarnej materii, tracił ją w inny sposób. Natomiast podążając za tym co ustalili, tracił ją przez wzgląd na czarną materię.
Nie był to argument, który w jakimkolwiek stopniu zmieniłby jego decyzję, mogąc uratować ją przed losem jej siostry, ale i tak bolał.
- Nawet jeżeli się zgodzę, jaką mam dla ciebie teraz wartość? - powiedział ze znużeniem. - Mój czas Widma się skończył - poświęciłem ten przywilej, żeby odnaleźć Castora. W najlepszym wypadku jestem wyrzutkiem, w najgorszym dezerterem i zbiegiem. Mogę być dobrym psem tropiącym, ale jestem bezużyteczny będąc poszukiwanym przez całą Radę. Jaką masz też pewność, że nie odwrócę się od ciebie jak tylko Maya dostanie lekarstwo?
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Matano] Chasca

12 gru 2019, o 21:40

Wyświetl wiadomość pozafabularną Umilkł, pozwalając turianinowi mówić. Wbrew pozorom, w jego oczach pojawił się cień zrozumienia, choć postrzeganie Viyo zaburzały przetaczające się w jego głowie emocje i w tej chwili nie mógł w pełni określić gdzie kończyło się to, co było naprawdę, a gdzie zaczynały zwodnicze halucynacje. Gdy Widmo przestał mówić, Mathias nie odzywał się przez dłuższy czas.
Jako człowiek, na pewno był w pewnym stopniu uparty. Ale w tej chwili analizował słowa, które do niego dotarły, niczym maszyna wprowadzając korekty do obecnego wizerunku Viyo, jaki ten miał w głowie. Pomimo tego, jak Reed i jego ludzie przywitali więźnia w placówce, od Steigera niemal bił do niego szacunek. Pokręcony, nie taki, jaki chciałby kiedykolwiek otrzymywać, ale wciąż w pewien sposób budził w głowie Castora respekt. Nawet jeśli nie wystarczał, by móc wpłynąć na niego w znaczący sposób, nie odnosił się do niego z wyższością i z pogardą, z którą na ogół osoby u władzy zwracały się do ludzi skutych przed nimi kajdanami.
- Rozumiem - odpowiedział krótko, przyjmując do wiadomości, ale nie komentując. Tam, gdzie w grę chodziły wierzenia lub uczucia, ciężko było dyskutować. Żaden argument nie sprawi, że Viyo poczuje się lepiej ze swoimi czynami i wszystkie karty, które mogły go do tego przekonać zostały już wyłożone na stół. Decyzja, jak i następny ruch, leżały po stronie turianina, a ten mógł tylko wyobrażać sobie co wydarzy się w chwili, w której odmówi.
Roślina za plecami Steigera, na półce za jego biurkiem, w miejscu, które wydawało się odległe jak z innej planety, choć znajdowało się kilka metrów dalej, połyskiwała lekko. Jedynie ten pęk, którego dotknął wcześniej, dalej pulsował, pobudzany przez nieznaną Vexariusowi siłę, odznaczając się od ciemnego i lekko rozmazanego tła. W tej chwili mało rzeczy dookoła nich się liczyło. Mathias zmniejszając między nimi odległość wydawał się zamykać ich w bańce, w której ich rozmowa dotyczyła wyłącznie ich, choć ochroniarze wciąż wszystko mogli doskonale usłyszeć.
- Widmo to tylko stanowisko. Liczą się twoje umiejętności. Bojowe, logistyczne. Twój statek. Status pozwalał ci robić to, co robisz, zgodnie z prawem. Dla mnie robiłbyś to samo, tylko poza nim - odpowiedział, odzywając się dopiero gdy zauważył, że teraz na to pora. Nie mógł się sprzeczać z wewnętrznym konfliktem Widma, ale mógł odpowiadać obiektywnie na zadawane mu pytania. Nawet, jeśli w domyśle miały być retoryczne. - Wiem jak się ukrywać. To, że jesteś poszukiwany, nie będzie sprawiało żadnego problemu.
Coś zmieniło się w jego spojrzeniu gdy wspomniał o Volyovej i choć bezpiecznie, zdawkowo zaczął od jego pierwszych pytań, odchrząknął nim odpowiedział na ostatnie. Widmo rozpoznał zmianę od razu. Subtelną, ale niebezpieczną - taką, która wskazywała na więcej informacji mających wyprowadzić go z błędu, pozytywnych lub negatywnych. Jak na razie wszystkie były negatywne.
- Gdyby był na to magiczny lek rozwiązujący wszystkie problemy, Przymierze już by go dostało - odpowiedział zdawkowo. - To terapia. Długofalowa. Kurację rozpoczyna się od przyjęcia dawki leku co tydzień, przez trzy miesiące. W dłuższym terminie rozciąga się leczenie na jedną dawkę na dwa tygodnie, później miesiąc.
Westchnął z nieukrywaną frustracją, jakby ta wiadomość również jego denerwowała, choć jednocześnie nie umniejszyła jego pewności siebie ani nie wzbudziła niepokoju.
- Jak na razie jesteśmy w stanie powstrzymywać efekty uboczne praktycznie w nieskończoność. Ale wciąż rozwijamy ten projekt. Nasz najstarszy pacjent musiał brać leki co dwanaście godzin. Teraz bierze je co pół roku.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1960
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Matano] Chasca

13 gru 2019, o 01:29

Wyświetl wiadomość pozafabularną Spojrzenie Widma pozostało ciemne, gdy odwzajemniał wzrok mężczyzny.
"Wątpię" samo cisnęło się na usta, ale powstrzymał się przed jego wypowiedzeniem, po prostu milcząc. Być może Steiger nie zawsze był pozbawionym skrupułów, bezgranicznie skupionym na większym celu, stojącym na granicy socjopatii człowiekiem. Być może te cechy przyszły do niego z wiekiem i doświadczeniem, wypierając wszystkie inne, bardziej moralne cechy, gdy poświęcał je coraz bardziej w imię kolejnych odkryć i kroków na ścieżce nauki. Być może tak jak on poświęcał coraz to więcej siebie, aż w końcu w jego klatce piersiowej pozostała tylko chłodna, logiczna pustka i skrawki człowieczeństwa, które utrzymywały jego emocjonalną fasadę, bo robił to zwyczajnie dłużej od niego. Być może to dlatego sprawiał wrażenie kogoś więcej od inteligentnego psychopaty.
A być może rzeczywistość była zupełnie inna. Być może Steiger był taki od samego początku i być może nie potrafił tak naprawdę zrozumieć ścieżki, którą przebył do tego miejsca Viyo - poświęcenia pobratymców na AZ-99, zafiksowania się na punkcie odkrycia prawdy tak bardzo, że odrzucił stanowisko z którego tak był dumny, zdradzenia zaufania wszystkich osób, którym zawdzięczał praktycznie najważniejszy punkt zwrotny swojego życia, karierę, statek i powołanie, rozczarowania wszystkich pozostałych i samego siebie, i ostatecznie doprowadzenia do stanu, że jego cała walka oraz planowanie okazały się bezcelowe, a on nie tak kompetentny jak myślał. Być może słowa naukowca były pustą formułką bez pokrycia.
Milczał, gdy ten zapewniał go o możliwościach Castora. W to jedno nie wątpił. Hydra ukryta w cieniu potrafiła pozostać niewidoczna dla całej Rady przez tyle lat, pomimo jej rozległych wpływów. Organizacja Steigera miała kredyty, miała armię, miała sprzęt. Miała macki wewnątrz najbardziej tajnej linii Przymierza.
Zmiana w mimice człowieka ostrzegła go przed jego następnymi słowami, ale tym razem te go nie zaskoczyły. Gdyby wszystko było tak proste jak to przedstawił wcześniej, nie odbywaliby tej rozmowy. Propozycja Steigera miała rację bytu tylko i wyłączenia tak długo jak hak na Vexa pozostawał aktywny, a to oznaczało coś więcej niż pojedyncze lekarstwo, jeżeli człowiek nie planował się opierać wyłącznie na poczuciu sprawiedliwości turianina i potrzeby rewanżu. W co jakoś wątpił.
- Terapia - powtórzył za nim cicho. - I tak długo jak pracowałbym dla ciebie, tak długo Maya dostawałaby leki.
Aż do momentu, w którym projekt osiągnąłby pełen sukces. I co wtedy? Co w momencie w którym Mathias straciłby dźwignię nacisku na byłe Widmo? Nie musiał wypowiadać tego na głos, bo oboje zdawali sobie sprawę, że ta historia nie miała szczęśliwego zakończenia. Nawet Khouri był tego przykładem - nie odchodziło się z linii B, bez względu na swój staż oraz osiągnięcia. Castor zapewne nie był inny, wyłączając pojedyncze jednostki pokroju Jeffersona. Na końcu tej ścieżki nie było wdzięczności, uścisku rąk i odejścia każdy w swoją stronę.
- A jak odmówię? Każesz swoim ludziom odprowadzić mnie w ustronne miejsce i zastrzelić, po czym wykorzystasz ją do kolejnych badań, do dalszego rozwoju projektu? - odpowiedział ze zmęczeniem i bez kpiny w głosie. - A co się stanie jak ja się zgodzę, ale ona nie? Będziesz trzymał ją w zamknięciu i podawał lekarstwo na siłę, żeby zapewnić sobie moje posłuszeństwo?
Odwrócił wzrok od twarzy naukowca, opuszczając go na datapad leżący w jego dłoni. Wygaszone urządzenie zawierało w sobie informacje o których toczyła się ich dyskusja, zielone i czerwone parametry które stanowiły punkt zwrotny jego własnego życia. Garść cyferek i literek, która miała zdecydować z jakiego powodu będzie nienawidził się przez resztę swojego życia.
Vex wpatrywał się w niego bez słowa, czując jak lodowe pazury obejmują jego serce coraz silniej, rozrywając i wypuszczając na zewnątrz tą samą pustkę, która zaczęła rosnąć w nim tak dawno temu. Tym razem prawdopodobnie na dobre.
- Muszę z nią porozmawiać. Twarzą w twarz. Zanim podejmę decyzję - powiedział głucho po chwili, która wydawała się wiecznością.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Matano] Chasca

13 gru 2019, o 02:16

Wyświetl wiadomość pozafabularną Osiągnięcie pełnego sukcesu projektu z pewnością było Mathiasowi na rękę, ale to nie oznaczało, że nie byłoby końcem ich potencjalnej współpracy. Jak na razie jego plan zabezpieczał Castora przed potencjalną zdradą. Gdyby istniała magiczna pigułka, Widmo w końcu mógłby przy pomocy odrobiny szczęścia skraść formułę leku i nie dość, że poskromić całą organizację, ale też przekazać formułę Przymierzu. Uratować Volyovą i wszystkich innych cierpiących na tą dolegliwość, którą niektórzy nazywali darem. Ale Steiger nie był głupi. Nie oferowałby czegoś, co sprawiało, że pozostaje bez kart w dłoni. Wyłożył swoje na stół, ale w talii musiał mieć kilka asów na wszelki wypadek.
Oskarżenia sprawiły, że westchnął ciężko. Nie wydawał się w pełni obojętny na to, co działo się i z Widmem, i z projektem, który rozwijał. Nie przejawiał ludzkiego przerażenia okrutną perspektywą, ale nie wydawał się zimno przechodzić do innej ścieżki, analizując odpowiedzi Vexariusa i dobierając odpowiedni scenariusz.
- Nie mam wpływu na to, co postanowi Maya. Dlatego teraz jej tutaj nie ma. Nie potrafiłaby wysłuchać - odpowiedział, nie próbując nawet podjąć tematu pierwszych rzuconych mu oskarżeń. Może uznał je za zwykłą prowokację tej części turiańskiego umysłu, która wciąż walczyła z ideą sprzymierzenia się z organizacją, której zniszczenie pochłonęło ponad połowę tego roku i znacznie, znacznie więcej niż samych dni z kalendarza. - Nie podamy jej leków siłą. Nikogo nie możemy ratować wbrew jego woli. Ale sam przeżyłeś potworne rzeczy. Rzeczy, które z łatwością wszystkie możesz przypisać mi - dodał nieco ciszej. Jego szare spojrzenie wydawało się wyzywająco jaśniejsze, gdy patrzył na stojącego przed nim turianina. Był od niego niższy, choć nie wyróżniał się wzrostem od reszty swoich ochroniarzy. - To, co spotkało jej oddział, było złe. Było wynikiem błędu. Głupiego błędu po stronie naszej i Przymierza.
W jego słowach co jakiś czas dało się wychwycić subtelne rozgraniczenie z Przymierzem, którego Castor był częścią. Wystarczające, by Widmo nie posądzał całej ludzkiej rasy o zbrodnie przeciw reszcie galaktyki, ale nie oferujące dowodów, które przekonałyby do tego Radę.
- Okazało się tragiczne w skutkach. Ale ten błąd nie musi jej definiować. Wierzę, że jest czymś więcej niż to, co się tam stało - powiedział spokojnie, po dłuższej chwili ciszy, w trakcie trwania której zbierał myśli. - Wierzę, że nie musi za ten błąd ginąć. Czytałem jej akta. Była zdeterminowana. Pełna życia. Nie chciała umierać i nie powinna.
Uruchomił omni-klucz, wypisując na nim komenedy poza zasięgiem wzroku turianina. Datapad w jego dłoniach błysnął, posłusznie przyjmując przesłane na jego dysk komendy. Gdy mężczyzna skończył konfigurację, wyciągnął w jego stronę urządzenie, jednocześnie kiwając głową w stronę ochroniarzy.
Prośba turianina została przyjęta bez krzywych uśmiechów lub uniesionych brwi. Jedno polecenie ze strony Steigera sprawiło, że Mikkel, jak i kobieta stojąca z nim w parze przy ścianie, ruszyli do Widma. Złapali mocno jego ramiona w sposób, w którym chwytało się wroga - w geście, który zaprzeczał stosunkowo przyjaznemu spojrzeniu Steigera.
- Skoro tego chcesz - odpowiedział Mathias po długiej przerwie, gdy dwójka obracała już Viyo, ciągnąc go do drzwi, które znajdowały się bezpośrednio za jego plecami.
Droga nie była długa. Gdy tylko przeszedł fragment nieznanego mu korytarza, dostrzegł odcinek, który pamiętał sprzed kilku godzin - gdy ochroniarze ciągnęli go tam, gdzie kazał im Reed. Dostrzegł wyjście do biura przejściowego i lądowiska, zauważył obce, nieznane mu drzwi, tak samo jak wcześniej. Tym razem jednak dwójka osób zatrzymała się przed tymi drzwiami, a kobieta uruchomiła omni-klucz, uruchamiając przepustkę.
Drzwi rozsunęły się przed nim, ukazując szpitalny pokój. Pomieszczenie było jasne, sterylne, bez ozdób na ścianie lub podłodze. Naprzeciw wejścia, w którym stanął Vexarius, były następne, prowadzące dalej. Pokój składał się z półek i chłodzonych szafek, jasnych lamp na suficie i dwóch łóżek z całą masą przypiętych do nich maszynerii, choć połowa z nich pozostawała nieaktywna.
Maya siedziała na jednym z nich. Nie miała na sobie pancerza, ale nie była odziana w kitel, tylko zakładany przed odzianiem w ceramikę, szary kombinezon. W większości rozwalony kucyk zmienił się już w rozpuszczone, lekko potargane włosy wśród których gdzieś ukryta była gumka. W agresywnym, białym świetle jej cera wydawała się bardziej szara niż zwykle, a cienie pod oczami zarysowywały się mocniej niż powinny.
- Boże - jęknęła na jego widok, podczas gdy stojący obok niego Mikkel uruchomił omni-klucz, wprowadzając nieznany turianinowi kod. Uścisk na nadgarstkach zelżał, gdy kajdanki się poluzowały, a mężczyzna złapał je w dłonie i schował do kieszeni przy pasku, delikatnie popychając go do środka pomieszczenia.
Drzwi za Viyo się zamknęły. Maya zsunęła się z łóżka na ziemię.
- Boże, co oni ci zrobili - wydusiła z siebie, skracając odległość między nimi w kilku krokach. Wpadła w jego ramiona, obolałe i zesztywniałe, wywołując w nich kolejną falę pulsującego bólu, z której nie zdawała sobie sprawy. Wtuliła twarz w jego szyję, cieplejszą niż wszystko inne w lekarskim pomieszczeniu.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1960
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Matano] Chasca

13 gru 2019, o 22:05

Wyświetl wiadomość pozafabularną Akta nigdy nie oddawały pełnego obrazu sytuacji. Krótkie formułki, statystyki, paragrafy... Ludzi definiowało o wiele więcej niż można było zawrzeć w cyfrowym zapisie ukrytym na datapadzie. Steiger rzeczywiście mógł mieć pewien obraz sytuacji, ale te nie oddawały całkowicie rzeczywistości. Maya była już kimś innym niż biotyczką z dokumentów Przymierza, on był kimś innym niż Widmem na usługach Rady. Naukowiec był jednak bliski prawdy. Biorąc pod uwagę temperament Mayi oraz ilość krzywd, których dostarczył jej Mathias, on również podejrzewał, że nie chciałaby słuchać słów padającym w tym pomieszczeniu. Prawda była taka, że gdyby nie ochroniarze pod ścianami i trzymanie się cienia nadziei w oczekiwaniu na huk ładunków wybuchowych, on również by nie słuchał. Gdyby jego szansa powodzenia była większa niż ułamek procenta ze względu na jego stan, kajdany oraz odległość, rozmowa między nimi zakończyłaby się na samym początku - z turiańskimi rękami na gardle człowieka lub w kałuży błękitnej krwi na posadzce gabinetu. Gdyby nie czekał, myśląc że kupuje Khouriemu kolejne minuty.
Czas jednak zmieniał rzeczywistość. Pozwalał słowom Steigera na przebicie się przez nienawiść, przez poczucie celu i determinację, osłabiając każde z nich w miarę gdy zmęczenie, ból obitego ciała i umysłu sfatygowanego narkotykiem, brały górę.
A także uświadamiał, że nie ma już ku czemu kupować czasu.
Słowa mężczyzny odnośnie tego co przeżyła Maya nie poprawiły sytuacji. Steiger być może chciał pomóc, wytłumaczyć się lub rozwiać jakieś wątpliwości, ale nie trafił do celu. Vex tylko zacisnął zęby, czując ukłucie wściekłości pod warstwą rezygnacji i zmęczenia - krótki zastrzyk negatywnej energii rozchodzącej się wzdłuż jego żył gorącem tak odmiennym od skutego lodu. Być może AZ-102 było błędem, ale w ogólnym rozrachunku było tym co pchnęło kobietę na ścieżkę, na której była teraz. W ludzkich postrzeganiu okrutna przeszłość nie musiała jej definiować, ale rzeczywistość wyglądała zupełnie inaczej. Zarówno w jej przypadku, jak i jego własnym.
- Rany pozostawiają blizny, Steiger. Głębokie, trwałe blizny, których nie zaleczy żadna ilość czasu, przeprosin, logiki ani wyjaśnień - odpowiedział tylko chłodno. - Przeszłość definiuje każdego z nas, czy to ci się podoba, czy też nie. Można o niej zapomnieć, można zepchnąć ją w najdalsze zakątki umysłu, można ją ignorować dla większego celu, ale zawsze tam będzie. Rozbite naczynie można naprawić, ozdobić i wypełnić tak, że nie będzie widać żadnego śladu, ale wgłębi, na poziomie strukturalnym, już nigdy nie będzie takie samo. Może być silniejsze z tego powodu, może być słabsze, może być ładniejsze lub brzydsze, ale nie może być tym samym czym było nim ktoś popełnił błąd i zrzucił je ze stołu. Nie wspominaj kim Maya była przed upadkiem Niezłomnego. Nie wspominaj kim ja byłem przed każdą z potworności, które mi się przytrafiły. Nie masz prawa, bez względu na twój udział lub jego brak. I bladego pojęcia o czym mówisz - zakończył warknięciem. Z jakiegoś powodu słowa naukowca rozwścieczyły go o wiele bardziej niż powinny, wywracając mu wnętrzności z nieopisanej pogardy, jakby sama wzmianka o czasach przez ingerencja Castora godziła w rzeczywistość.
Uchwyt ramion ochroniarzy na jego ramionach był silny, ale niepotrzebny. Vex nie wyrywał się, pozwalając się wyprowadzić; być może Steiger widział w jego rozmowie z Volyovą szansę na to, żeby ją również przekonać do współpracy, licząc że turianin jest jedyną osobą, która ma szansę tego dopiąć. A być może wiedział już, że sieć trzyma tak silnie, że nie ma sensu stawiać problemów, które tylko podburzyłyby złamaną wolę.
Jasne korytarze niemal oślepiły go, gdy znaleźli się za drzwiami gabinetu naukowca. Chłodne, proste tunele były zupełnie inne od prywatnego ogrodu człowieka, a wyrwanie się z bańki jego wpływu przypominało niemal przebudzenie się z głębokiego snu. Świat poza pokojem Steigera wydawał się bardziej rzeczywisty, bardziej prawdziwy, a więzienie - bardziej fizyczne, ograniczenia bardziej namacalne. Nie planował jednak wykorzystać chwilowej swobody; wściekłość była tymczasowa, a impuls zniknął równie szybko co dogoniła prawda, przytłoczony resztą ambiwalentnych, niemożliwych do opisania myśli. Podążał za ciągnącymi go ochroniarzami, nie odzywając się i nie protestując, podnosząc głowę dopiero, gdy rozsunęły się ostatnie drzwi, a para oprawców wprowadziła go do skrzydła szpitalnego.
Widok Mayi, całej i zdrowej, ocieplił zimną pustkę w jego klatce piersiowej, na krótką chwilę odsuwając na bok myśli chaotycznie walczące w jego głowie. Chociaż jeden promyk słońca przebił się przez zasłonę wzburzonego morza, pozwalając dostrzec zarys krajobrazu ponad jego powierzchnią.
- To nic. Powinnaś zobaczyć tych drugich - odpowiedział słabo, uśmiechając się z trudem. Jęknął cicho, gdy Maya zerwała się i przylgnęła do niego silnie, wywołując ostrze bólu w pękniętych lub połamanych żebrach, ale objął ją bez namysłu. Chłód jej ciała i jej bliskość były kotwicą, której potrzebował - deską na powierzchni morza dla topielca, któremu morska woda już wypełniała płuca. - Jestem niemal pewien, że przynajmniej jeden z nich będzie miał jutro zakwasy.
Zamknął oczy, wtulając usta w czubek jej głowy, między błękitne, zmierzwione kosmyki. Pulsowanie bólu jego obitych mięśni było niemal niedostrzegalne pod wpływem nieopisanej ulgi i tęsknoty. Nie dbałby o to, że Steiger lub jego ludzie prawdopodobnie obserwują ich przez kamery, nawet gdyby ukrywanie tego miało jeszcze jakiś sens. Ten jeden blef i udawanie, że z Mayą dzielą go tylko najemne stosunki już dawno straciły rację bytu, nawet jeżeli naukowiec miał jakiekolwiek wątpliwości, po zapoznaniu go ze swoją propozycją.
- To tyle, jeżeli chodzi o nasze przemyślane plany, co? - szepnął do niej ze smutnym przygnębieniem. Milczał jeszcze przez chwilę, pozwalając sekundom przedłużać się w nieskończoność, tak kuszącym w alternatywie do czekającej na nich dookoła rzeczywistości. - Odurzyli mnie lekami. Nie wiem ile czasu byłem nieprzytomny, wiem tylko że jest w okolicy dwunastej, sto trzydziestej siódmej godziny.
Otworzył oczy, wpatrując się w zimną posadzkę szpitala, ale myślami krążąc dookoła kobiety w jego ramionach.
- Zrobili ci coś poza badaniami?
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rdzawe Morze -> Matano] Chasca

17 gru 2019, o 15:56

Wyświetl wiadomość pozafabularną Uśmiechnęła się lekko słysząc, że pozwolił sobie na żart, pomimo tego, że ich sytuacja nie wydawała się wcale zabawna. To, że pozwolono im się w ogóle zobaczyć na osobności musiało być dla niej pozytywnym zaskoczeniem. Żadne z nich nie było na tyle naiwne by wierzyć w to, że mają dla siebie trochę prywatności, ale brak odczuwanego na karku o ddechu ochroniarzy pozwalał choćby odrobinę się zrelaksować i uspokoić we własnym towarzystwie.
- Sama nie wiem, ile czasu minęło - westchnęła, odsuwając twarz od jego klatki piersiowej i zadzierając ją w górę, by spojrzeć na przeoraną siniakami, turiańską twarz. - Z godzina? Chyba nie więcej.
Dokładna, podana koło niego godzina niewiele jej mówiła. W pomieszczeniu nie było żadnego zegarka, którym mogliby się posłużyć. Poza aparaturą, łóżkiem i szafkami nie było w zasadzie praktycznie nic. Było czyste, o gładkich ścianach i podłodze, z której łatwo ścierało się krew po operacji. Sterylne.
Pokręciła głową, odsuwając się od niego odrobinę, tylko po to, by swobodniej móc na niego patrzeć. Skrzywiła się wyraźnie, z bólem, gdy jej palce delikatnie przesuwały się po jego pobitej twarzy. Z ich dwójki, wydawała się nietknięta. Nie miała żadnych śladów na ciele, które mogłyby być efektami odbitej walki. Po tym, gdy złapali ją ochroniarze i wcisnęli do pomieszczenia, nie zdołała się już im wyrwać. Lub nie widziała w tym sensu.
- Tylko badania. Większość już znałam. Inne nie. Ale niczego mi nie robili - odpowiedziała, z lekką nerwowością w głosie, która narastała gdy szok i pozytywne zaskoczenie jego widokiem zaczęło ustępować pod wpływem napierających pytań. - Co się dzieje?
Założyła ręce na klatce piersiowej, strapiona. Rozejrzała się dookoła, spodziewając się zauważyć jakąś różnicę, coś, co mogłoby umknąć jej wcześniej, ślad lub poszlakę. Ale poza obecnością Viyo, w pokoju nic się nie zmieniło.
- Dlaczego pozwalają nam rozmawiać bez ochrony obok? - spytała, wspominając niedoszłe szarpanie ich obojga przez stanowczych w ruchach, nienazwanych ochroniarzy. - Gdzie jest Reed? On cię tu przysłał?
Przygryzła wargę, powstrzymując lawinę pytań cisnącą się jej na usta. Trzymana w tym pomieszczeniu przez godzinę, może więcej, może mniej, musiała być w całkowitej nieświadomości tego, że Viyo spotkał się ze Steigerem. Ochroniarze w końcu nie mówili absolutnie nic, poza wydawaniem komend, a lekarka mogła nie być gadatliwa - zresztą na taką nie wyglądała. Jak na razie personel, który poznali, mówił tylko to, co musiał powiedzieć. Gadatliwi byli ci, którym ich status lub pozycja w hierarchii na to pozwalała.
- Co się działo po tym, kiedy mnie zabrali? - westchnęła, sfrustrowana wspomnieniem o ich rozdzieleniu przez Donovana. - Ta cała Zheng niczego nie chciała mi powiedzieć. Po prostu mnie zbadała. Wpisała coś na datapadzie, wyciągnęła wyniki i wyszła. A chwilę temu wyszli ochroniarze.
Uniosła dłoń, odsuwając część włosów, która uciekła z upięcia, za ucho. Gumka do włosów może i gdzieś w nich utknęła, ale szarpanina skutecznie sprawiła, że przestało to przypominać starannie zrobioną fryzurę, a przypominało błękitną burzę o nieokreślonym kształcie.
- Martwiłam się o ciebie - dodała łagodniej i ciszej, choć nie zmyliłoby to monitoringu lub podsłuchu, którego mogli się w pomieszczeniu spodziewać.

Wróć do „Galaktyka”