Wyświetl wiadomość pozafabularną
Nieruchome sylwetki ochroniarzy przypominały wykute w kamieniu rzeźby. Ich wzrok skupił się na jego osobie, ale był to jedyny dowód tego, że czuwali nad jego zachowaniem i byli gotowi. To była zupełnie inna liga niż podrzędni klubowi ochroniarze czy typowi najemnicy do wynajęcia; strażnicy Steigera stali nawet wyżej w hierarchii niż służby z NDC czy ludzie zatrudnieni przez Bryanta, chociaż akurat z tymi ostatnimi łączyła ich podobna lojalność. Być może kiedyś byli wzorowymi żołnierzami w armii Przymierza, a być może wszyscy bez wyjątku byli z jakiegoś powodu degeneratami lub zostali przymusowo zwolnieni.
Ciekawe czy Steiger wybierał ich osobiście. Albo Reed.
Wzrok mężczyzny spotkał się z wzrokiem Widma na krótką chwilę, w pewien abstrakcyjny sposób znajdując w sobie jego odbicie. Mathias był metodyczny i bezwzględny, nie było co do tego wątpliwości. Ale nie był obojętny. Być może sugerowało mu to jego turiańskie ego, być może potrzeba nadania znaczenia swojej wątpliwej krucjacie, a być może zwykłe przeczucie, udające zmysł obserwacji i łączenie faktów, ale miał wrażenie, że człowiek go ocenia. Pozwolił na prymitywne tortury swoim podwładnym, żeby złamać jego pierwszą linię oporu, a teraz obserwował z chłodną, naukową ciekawością, próbując zobaczyć jaka reakcja podąża za daną akcją.
Jeżeli był chociaż trochę ciekawy, to nie była to jednak ciekawość typowa dla normalnych ludzi. Steiger był naukowcem pochylającym się nad lupą, obserwującym pojedynczą mrówkę, która w zaskakujący sposób wyrwała się z szeregu pozostałych i zamiast uciec przez zbliżającą się pincetą, wspięła się po niej i spróbowała go ugryźć.
Wzrok mrówki był jednak zbyt pochłonięty zimną nienawiścią, żeby dbać o takie szczegóły jak zbliżający się drugi palec, gotowy do zgniecenia. Mathias przekroczył granicę przy której Vex traktowałby go z ostrożnym szacunkiem niebezpiecznego przeciwnika już dawno temu, w momencie, w którym zepchnęli całą tą "grę" na bardziej osobiste tory. Mathias trzymał w tej chwili wszystkie karty - jego rodzinę, Mayę, nawet jego życie, które mógł zakończyć krótką komendą do swoich podwładnych.
Temat biotyczki wywoływał bolesne impulsy wzdłuż jego mięśni, które dopiero po chwili okazały się bólem napiętego ciało. Zacisnął szczękę na uwagę o znaczeniu kobiety, wywołując szarpnięcie bólu w okolicy kości jarzmowej oraz obitego oka; człowiek trafił w bolesne miejsce, przypominając o rozmowie, którą odbył z kobietą i fakt, o którym rzeczywiście wszyscy wiedzieli. Viyo nie skomentował jednak jego słów, po prostu obserwując naukowca w milczeniu i czekając na odpowiedź.
I w końcu się doczekał.
Słowa Steigera rozbiły się o umysł Vexa, nie trafiając jednak do niego od razu. Turianin potrzebował całych dwóch sekund, żeby zrozumieć ich znaczenie, ale nawet wtedy jego świadomość uparcie odmówiła akceptacji tego faktu, jakby zdanie wypowiedziane przez człowieka było po prostu losową zbieraniną dźwięków i intonacji, nie niosących żadnej konkretnej informacji - czy raczej żadnej, którą chciałby usłyszeć. Dwa uderzenia serca, które były wiecznością, po której jednak wszystko nagle się zatrzymało.
Zamarł w bezruchu, nawet pomimo tego, że wcześniej się nie poruszał - teraz przez krótką chwilę przypominał postać zatrzymaną w kadrze, idealnie nieruchomą, podczas której jego organizm wstrzymywał oddech, przez żyły zaczynał przedzierać się lód, a serce obejmować zimne szpony ze szkła. Cokolwiek stało za reakcją ochroniarzy - zmysł obserwacji, szósty zmysł wyszkolonych żołnierzy, niewerbalne ostrzeżenie Steigera - miało swoje uzasadnienie. Była to cisza przed burzą, ten ułamek sekundy przed uderzeniem błyskawicy, podczas którego cały świat zastygał w podświadomym oczekiwaniu; nagłe pęknięcie na tamie utrzymującej jezioro, które oddzielało rzeczywistość pełną ryku wody oraz tą, w której ślad okazywał się tylko powierzchowny.
Opis, który wyrwał się z ust Steigera, pobudzał wyobraźnię. Rysował obrazy przed oczami Widma, podsuwał mu potencjalne możliwości do umysłu, urzeczywistniał koszmary. Tak jak pojedynczy nagrobek ozdobiony pojedynczym pękiem niezapominajek, tak świadomość Mayi krojonej na kawałki dla jej zdolności, przypiętej do lekarskiego krzesła, z otwartą czaszką i ustami do bezgłośnego krzyku, z pustymi oczami z których zniknęło całe złoto, stanowiły dowód, że czasami jego własne myśli były jego największym wrogiem. Jednak może właśnie to okrucieństwo i groteska tej sceny sprawiły, że jego umysł... po prostu się wycofał.
Bo jakie miał wyjście?
Szok pozwalał myśleć klarownie. Pozwalał szukać wzorców i odpowiedzi tam gdzie mogło ich nie być, ale traktować je ze stuprocentową pewnością i przedstawiać jak fakty. Pozwalał otworzyć przejście do czarnej pustki skrytej na dnie jego serca, która wychodziła przy rzadkich okazjach, przejmując dowodzenie.
Bo alternatywa była zbyt przerażająca, żeby mógł jej stawić czoła i rozważyć jej prawdopodobieństwo. Bo gdyby okazała się prawdziwa, zwyczajnie by go to złamało.
- Blefujesz.
Beznamiętne słowa, które wydostały się z jego ust, nie były jego własnymi. Nie mogły być. Jego słowa niosłyby ryk furii i odgłos stali uderzającej o stal, towarzyszący opancerzonemu Widmu przeskakującemu przez biurko i rzucającego się do gardła naukowca, choćby miałaby to być ostatnia rzecz jaką zrobi. Te były wyprane z wszelkich emocji, stanowiąc przedłużenie chwili między pojawieniem się błysku, a grzmotem.
Steiger go sprawdzał. Potrzebował mieć kontrolę, potrzebował pokazać swój autorytet, potrzebował udowodnić Vexowi, że jego kłamstwa go nie oszukały. Chciał pokazać, że udawana obojętność Widma jest tylko pozą. Chciał go złamać.
Nie rozpoczęliby badań i operacji na Mayi. Nie od razu. Nie bez przygotowania.
Doktor Zheng Mai mówiła tylko o rutynowym badaniu i o tym, że miała rozkazy odesłać biotyczkę całą i zdrową.
Gdyby był nieprzytomny dłuży czas, rozbroiliby go z pancerza.
Jego umysł podsuwał każdy argument przeciwko rzeczywistości zasugerowanej przez Steigera jaki tylko udało mu się zebrać, niemal rozpaczliwie zalepiając nimi pajęczynę pęknięć na szklanej tafli. I niemal w ten sam sposób ignorował pozostałe, które mogłyby ją potwierdzać albo chociaż sugerować jej prawdziwość.
- Wygrałeś, Steiger. To chcesz usłyszeć? Dlatego wciąż jestem żywy? Nie musisz próbować wyprowadzić mnie z równowagi, nie musisz dalej prowadzić tej gry.