-
Zależy o jakim dziecku mowa - mruknęła i przyjęła datapad, by przejrzeć nowy plan dnia biznesmena. Od czternastej do szesnastej, to całkiem sporo czasu, jak dobrze pójdzie. -
Dzięki - uśmiechnęła się do turianina, zastanawiając się, jak wiele ta nowa znajomość mogła jej dać. Chociażby posiadane przez nią programy zbliżeniowo ściągające kredyty z innych omni-kluczy wymagały porządnego uaktualnienia, nie wspominając już o tych do otwierania szyfrowanych zamków. Sama z siebie Irene nie potrafiła ich udoskonalić, w dużej mierze zdawała się tu na to, co oferowali jej mniej lub bardziej znajomi. I wyglądało na to, że Veus mógł należeć do tych, którzy mocno ułatwią jej życie.
-
Znam ten typ - zaśmiała się cicho w reakcji na to, jak asari opisała Rodrigueza. Z takimi zwykle było najłatwiej, chociaż te bliskie relacje z radną... no, Irene wolała nic z góry nie zakładać. Poza tym, że z całą pewnością dostanie się na Illium i to zdecydowanie przyjemniejszym sposobem, niż drogi i śmierdzący transport zbiorowy. Podążyła wzrokiem za turianinem, niekoniecznie z taką fascynacją jak inne kobiety, bardziej w zwykłym zamyśleniu. Dużo informacji jak na jeden raz, zlecenie od przypadkowej asari w barze i znajomości, z którymi normalny człowiek niekoniecznie chciałby zadzierać. Ale Irene funkcjonowała trochę inaczej i już powoli, gdzieś w środku, budziło się w niej podekscytowanie. To było jak wspomnienie pirackich czasów i średnio obchodziło ją, czy przypadkiem na pewno powinna się w to pakować. Cóż, oczywiście, że nie powinna. Jej
kontakt w Przymierzu byłby bardzo niezadowolony, gdyby dowiedział się, na co właśnie się zgodziła. Ale z drugiej strony nie zrobiła jeszcze nic takiego strasznego, prawda?
Przyjęła zarówno drinka, jak i dane, który pojawiły się na jej omni-kluczu. Zapisywała zresztą wszystkie, na wszelki wypadek. I kiedy Tianna odchodziła, Irene za nią też podążyła wzrokiem.
Gdybym potrzebowała czegoś więcej? Uniosła w uśmiechu kącik ust, po raz pierwszy właściwie zastanawiając się jak odbierają ją asari i próbując przyjąć do wiadomości, że być może tak samo, jak mężczyźni. To otwierało nowe możliwości. Zaśmiała się do siebie i odwróciła się z powrotem do baru, nie zamierzając wcale pić drugiego drinka tak szybko, jak Tianna. Delektując się nim powoli, rozważała wszystko, co przed chwilą usłyszała.
Powoli, od początku. Lot na Illium to jakieś kilka godzin. Zanim dotrą na miejsce, będzie... środek nocy? Po pierwsze, będzie musiała się gdzieś zakwaterować i wyspać. Potem doprowadzić do porządku, a nawet bardziej niż porządku, a to zajmie jej trochę czasu. Szkoda tylko, że jeśli wszystko się uda, będzie musiała od razu wracać na Omegę. Nie miała dotąd okazji poznać Nos Astry. Cóż, najwyżej wróci tam za jakiś czas, chociażby z Hearrowem i pod innym pseudonimem.
Dopiła drinka i wstała, przeciągając się, by ruszyć w stronę wyjścia z Zaświatów. Przy drzwiach zauważyła Veusa i podeszła do niego, z niewinnym uśmiechem i dłońmi splecionymi za plecami.
-
To jak? - spytała. -
Czekamy na coś jeszcze, czy możemy skoczyć po moje rzeczy do hotelu i lecieć już na Illium? - rozejrzała się za wspomnianym pojazdem. Alkoholu nie wypiła wiele, ale wystarczająco dużo, żeby poprawił jej humor i dodał trochę energii. Uniosła pytające spojrzenie na turianina. Domyślała się, że znał Nos Astrę, skoro znał też Tiannę, a ta miała z Rodriguezem jakieś niedokończone sprawy, o to więc nie pytała. Ciekawa była, czy jego zadanie w tym wszystkim ograniczało się do plątania się za nią i otwierania drzwi, z którymi ona sobie nie poradzi, czy było w tym coś więcej. Ale póki co niezmiennie uśmiechała się uroczo i nawet, jeśli miała jakieś podejrzenia, nie dała tego po sobie poznać.
Wyświetl wiadomość pozafabularną