Shalta nazywany jest okręgiem przemysłowym - to właśnie tutaj wytwarza się 70% wszystkich produktów produkowanych na Cytadeli. Okręg ten zatrudnia największy odsetek pracowników rocznie spośród pozostałych czterech.

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12093
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Nadzieja IV

8 wrz 2012, o 15:18

-Wasza firma musi więc mieć niedobre informacja. Dobrze wiem, co widziałam.-Odpowiedziała kobieta. Była kompletnie przerażona, szczególnie Pająkiem, który nie przebierał w słowach. Mówił prosto z mostu, to co z nią zrobi, jeśli jej informacje okażą się nieprawdziwe. Siedziała jakby niewzruszona, starając się trzymać swoje emocje w ryzach i kłębić je w sobie. Bała się, strasznie się bała, lecz wiedziała, że okazanie strachu w tym momencie może mieć koszmarny wpływ na dalsze wydarzenia. Prosiła los o to, by kobieta znalazła potwierdzenie jej danych.

Gwen miała szczęście, jej filtr antywirusowy zablokował wszystkie problemy jakie stanęły jej na drodze do uzyskania danych o położeniu Kortmana. Nawet serwer lokalny, który przetrzymywał dane o wszystkich użytkownikach nie stawiał ogromnego oporu. Wręcz przeciwnie, okazał się banalnie prosty do złamania. Następnie, poszły wszystkie bramki administracyjne, tu program potrzebował nieco więcej czasu na przetworzenie danych i złamanie zabezpieczeń i na końcu, Gwen stała się posiadaczką informacji na temat nadawcy, które były dość...Zaskakujące. Mianowicie, dane, które obecnie wyświetlał jej monitor były zdecydowanie inne od tych, które podawało im dowództwo i nadzorca ich misji. Otóż...Kortman znajdował się na Korlusie, jak wszyscy wiemy, to galaktyczne złomowisko było zajęte przez Błękitne Słońca. Wszystkie możliwe dane wskazywały na to, że Kortman znajdował się właśnie tam. Po uzyskaniu podglądu na Korlus, Gwen ujrzała urządzenie tego użytkownika umieszczoną gdzieś przy równiku tej planety i wszystko wskazywało na to, że znajdowała się tam spora placówka badawcza.
Gwen Xiang
Awatar użytkownika
Posty: 58
Rejestracja: 27 lip 2012, o 19:29
Wiek: 32
Klasa: strażnik
Rasa: człowiek
Zawód: naukowiec
Postać główna: Vicca Ulianov
Status: doktor cybernetyki, NIE JEST agentem Cerberusa, jest tylko naukowcem ~~'
Kredyty: 26.000

Re: Nadzieja IV

8 wrz 2012, o 15:30

Początkowo zignorowała Pajączka i jego pytanie, wciąż siedząc w komputerze... Prawie nosem przy monitorze, jesliby ktoś patrzył na to co robi, ale czy ona sie tym przejmowała? Nie, obecnie była prawie w swoim żywiole, a programik działal nawet szybciej, niż sie spodziewała... Brakowało jej tylko kawki, ciasteczka czekoladowego i pistacji, żeby być prawie w raju. Bo to jednak nie konstruowanie mechanicznych kończyn z niespodzianką.
Ale nie mogla powstrzymać się od sykniecia. Kobieta miała rację i wszystko szło centralnie na planetę, która była wręcz zbiegowiskiem Błekitniaków! Niech cholera tego Pajakowego szefa...! Na wszelki wypadek, zgrala sobie dane i zabezpieczyła je wszystkimi sobie znanymi sposobami, z kilkunastoma haslami włacznie.
- Szefunio cie bardzo musi nie lubić - wstała wreszcie od urządzenia i przeciagnęla się. - A pani dziekujemy za współpracę.
Rany, to się nazywał wielki problem...
- Pozegnaj sie z panią. Masz dziesieć sekund.
Gwen wyszła z mieszkania i dopiero na zewnątrz poczekała sobie na Pajączka. Oj, sie mu to nie spodoba...
ObrazekObrazek
Dymitriev Rasputov
Awatar użytkownika
Posty: 64
Rejestracja: 11 lip 2012, o 13:30
Miano: Dymitriev Rasputov
Wiek: 49
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Agent
Kredyty: 1.000

Re: Nadzieja IV

8 wrz 2012, o 15:57

Pajączek wstał.
- Cóż, jednak z tego co widzę, mówiła pani prawdę i tylko prawdę. I albo to jest genialna pułapka z pani strony i pani syna albo z naszej. W każdym razie, czas na tango.
Przed wyjściem spróbował użyć tylko sabotażu na sprzęcie kobiety. Wszak nie miał mordować każdego a trup matki celu pewnie wkurwiłby go i oznaczał iż są blisko. A tak, nim ona o naprawi to będzie miał nieco czasu, aby się do niego zbliżyć.
- Dalej mamy pani córkę, więc nie radze wzywać pomocy. Mój brak meldunku, iż znikam z Cytadeli równa się bardzo bolesnej śmierci dla niej. Miłego dnia życzę.
Wyszedł z pokoju i podszedł do Gwen.

- Nawijaj kochana. Mam nadzieję, że wiesz gdzie jest ten dupek. Bo gonienie mnie męczy.
Gwen Xiang
Awatar użytkownika
Posty: 58
Rejestracja: 27 lip 2012, o 19:29
Wiek: 32
Klasa: strażnik
Rasa: człowiek
Zawód: naukowiec
Postać główna: Vicca Ulianov
Status: doktor cybernetyki, NIE JEST agentem Cerberusa, jest tylko naukowcem ~~'
Kredyty: 26.000

Re: Nadzieja IV

8 wrz 2012, o 16:15

Chyba babki nie zabił. Kto go zresztą wiedział, może zrobił to tak cicho, że nie słyszała? Tym niemniej, wolała poczekać, aż wyjdzie... Aż oboje pójdą sobie w cholerę z tej dzielnicy, ale to bylo tylko marzenie.
- Dobra, twój szefu nas okiwał - zaczęła, wyprowadzajac go z tamtej klatki. - Mam namiar i nie spodoba ci się to...
Jej też się nie podobalo, za cholerę. To oznaczało tylko, że nie posiedzi sobie w laboratorium tak szybko jakby chciała. Niespecjalnie przepradala za możliwoscią kolejnej podróży. Najchętniej to by dala sobie spokój i zadzwoniła po młodego, żeby ją podwiózł na miejsce przeznaczenia. No ale...
- Złomowisko pełne Błękitków. Babka miała cholerną rację. Placówka w okolicach równika Korlusu. A twojemu szefowi wyrwie sie jaja i nakarmi chomika.
ObrazekObrazek
Dymitriev Rasputov
Awatar użytkownika
Posty: 64
Rejestracja: 11 lip 2012, o 13:30
Miano: Dymitriev Rasputov
Wiek: 49
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Agent
Kredyty: 1.000

Re: Nadzieja IV

8 wrz 2012, o 16:57

Jej pomysł bardzo mu się podobał. Można wręcz rzecz, iż był idealny.
- Czyli sprawa jest grubsza niż się może wydawać. Ok, wracamy na statek, pomyślimy co i jak. Jakby co Gwen, ufam ci, więc tego nie spierdol. A teraz pomyślmy. Szefunio mój, czytaj Rudy Kutas, wysyła mnie w pizdu. Potem, dodaje ciebie, bez żadnego info co i jak. Wszelkie próby dostania informacji dają nam informacje wiodące w drugi koniec Galaktyki niż te, gdzie jest nasz cel. Co więcej, z przesłuchań wynikało wstępnie, iż tam jest Kortman. Znaczy się w okolicy. - Jego mózg niemal się gotował od składnego myślenia - Co znaczy, że moje pierwotne założenia były jak najbardziej poprawne, a obecne oznaczają, iż Rudy Kutas bierze w łapę. Nic to. Lecimy po ten złom.

Odpalił swój omniklucz. Czas na to, aby pokazać pewnym osobnikom, że z Pajączkiem się nie zadziera. Wpisał kody, aby odpalić szyfrowany przesył do Szefa Wszystkich Szefów, Człowieka Iluzji. W ten sposób raport, z racji priorytetu misji, pominie jego osobistego przełożonego. Teoretycznie. Pisał szybko, profesjonalnie, jak nie on.
Dymitriev Rasputov, kod wywoławczy "Pająk Jerozolimski". Misja: kradzież. Przyczyna kontaktu bezpośredniego: oficer przełożony podaje błędne informacje, narażając misję na niepowodzenie, są dowody poszlakowe, iż działa na korzyść Błękitnych Słońc. Kortman, cel misji, znajduje się w ich przyczółku na Korlusie. Prośba o umieszczenie jednostki wsparcia w razie potrzeby. Następne działanie: próba pojmania Kortmana. Czekam na rozkazy.

Spojrzał na Gwen.
- No to czas się pakować i zapierdalamy. Umiesz strzelać do ruchomych celi, które strzelają?
Gwen Xiang
Awatar użytkownika
Posty: 58
Rejestracja: 27 lip 2012, o 19:29
Wiek: 32
Klasa: strażnik
Rasa: człowiek
Zawód: naukowiec
Postać główna: Vicca Ulianov
Status: doktor cybernetyki, NIE JEST agentem Cerberusa, jest tylko naukowcem ~~'
Kredyty: 26.000

Re: Nadzieja IV

8 wrz 2012, o 18:06

- Taa, Rudy Kutas, jak go ładnie określasz, wysłał mnie praktycznie w ciemno i teraz się dowiaduję, ze można bylo babce inaczej zagrozić... Pięknie.
On jej ufał? Ciekawe. Chociaż nie aż tak niespotykane. Niejednokrotnie jakis żółtodziób ją nazywał psychopatką, kiedy ja ktokolwiek zobaczył jak strzela. Ale ponoć świr zaufa komukolwiek, jeśli wyczuje pokrewną duszę. A to nie był dobry znak. Przynajmniej dla niej. Gdyby tylko nie miała innych problemow...
Pytanie Pajaczka bylo jak najbardziej na miejscu. Aczkolwiek nie sądziła, że polubi odpowiedź.
- Jestem naukowcem, nie zabójcą - westchneła nieco cierpiętniczo, spoglądajac na niego z poirytowaniem. Noż do jasnej cholery, facet sobie grabił takimi głupimi pytaniami. Większosć jajogłowych nawet spluwy na oczy nie widziała, o dotykaniu nawet nie mówiąc! - No dobra, umiem strzelać, ale poza strzelnicą tego nie testowałam.
Jeśli palnie cos o tym, ze będzie okazja to zastosować, to go chyba w łeb trzepnie...
- Wiesz co? Idź poszukaj sobie jakiegos dilera, bo chyba nie przeżyjesz całej masakry.
ObrazekObrazek
Dymitriev Rasputov
Awatar użytkownika
Posty: 64
Rejestracja: 11 lip 2012, o 13:30
Miano: Dymitriev Rasputov
Wiek: 49
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Agent
Kredyty: 1.000

Re: Nadzieja IV

8 wrz 2012, o 18:34

Znał jajoglowych, którzy strzelali równo i pewnie. Poza tym dla niego, ona była czubkiem, niewiele gorszym (lepszym?) od niego.
- Czyli w razie czego bardziej trzeba liczyć na sondę, bo chyba jej użyłaś i na to, że znasz biotykę. Plus na szczęście. Cóż, mam nadzieję że mnie nie zastrzelisz. A co do dilerki, to sądzisz że jestem taki zdesperowany aby brać coś z ulicy, kiedy nie wiem kto to gotował, w jakich warunkach? Zemdleję i będziemy oboje w tak głębokiej dupie, że przy niej Tuchanka wyda się pierdolonym kurortem wczasowym, pełnym chętnych dziwek.
Ruszył w kierunku statku.
- A ten Rudy cwel jak się nawinie to sam go odstrzelę. Chyba, że chcesz go na strzelnicy albo do badań
Matthew Tarczansky
Awatar użytkownika
Posty: 339
Rejestracja: 23 lis 2014, o 20:31
Miano: Matthew Tarczansky
Wiek: 32
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Techniczny
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 35.880
Medals:

Re: Nadzieja IV

23 sty 2017, o 23:33

Matt chwilę krążył nad tą częścią okręgu, zanim znalazł dogodne miejsce do zaparkowania wozu. Nie zajęło to jednak długo, ruch w Nadziei IV był zdecydowanie mniej zagęszczony, niż w innych miejscach Cytadeli. Dzięki temu, po kilku minutach skycar znajdował się już na solidnym podłożu. Wyłączył silnik i takie tam. Całej tej procedury nie wypada opisywać. Po wyjściu z pojazdu Matt bez pardonu wyrzucił niedopałek na ziemię i przydusił go butem. Tutaj raczej nikt o ten występek się nie przyczepi. Szczególnie, że SOC raczej stroniło od tego miejsca.
-Słyszałem, że każdy jest popierdolony, ale takiej litanii schorzeń jeszcze nie słyszałem.-Odrzekł. Każdego prześladowały demony. Jeden miał problemy psychiczne, drugi cierpiał z innego powodu. Ot co. Taka zwyczajna ludzka przypadłość. O ile nie międzyrasowa. W końcu, wśród wszystkich znajdują się niezbyt normalni. Niektórzy po prostu nie byli na badaniach psychiatrycznych. Jednak czy przypadłość Lex zrobiła na nim jakiekolwiek wrażenie? W jednej załodze współpracował z alkoholikiem, erotomanem, hazardzistą i masochistką. Nic nie mogło go zdziwić. Na tle swojej dawnej załogi, Matthew wydawał się całkowicie normalny. O dziwo. Ze swoimi przypadłościami Alexis jeszcze bardziej przypadła mu do gustu i naprawdę cieszył się, że poczęstował ją papierosem. Można rzec...Spotkał się z bratnią duszą.
Spodziewał się zaskoczenia w odpowiedzi na jego propozycję. Nikt tak po kilkunastu minutach znajomości nie proponuje wspólnego wypadu do klubu i wychylenia paru głębszych ot tak. Ucieszył się słysząc odpowiedź. Przynajmniej, spędzi ten wieczór z kimś, kto tak samo nie lubi tego miejsca jak on. I tak samo nie pasuje tutaj jak on. Co prawda, aura i krajobraz tego okręgu był zdecydowanie bardziej ziemski, ale mimo wszystko, ta enklawa i tak nie oddawała klimatu takim miejscom jak Chicago, za którym tęsknił jak cholera. Szczególnie, gdy czarnoskóre gówniaki strzelały do siebie, bo jeden drugiego szturchnął. Prawdziwa selekcja naturalna, ot co.
-I to rozumiem.-Skwitował z uśmiechem. Oczywiście, że stawiał pierwszą kolejkę. Skoro tak zachwalał tutejsze klubu i pierwszorzędny alkohol, to jego obowiązkiem było to udowodnić.-I jasne. Pierwsze dwie kolejki stawiam ja.-Uniósł przy tym brew i wyszczerzył zęby. Im dalej szli w las, tym więcej mogło przypominać im ziemskie osiedla. Szczupłe, dość wysokie budynki, wykorzystujące maksymalnie swoją przestrzeń "załadunkową". Ktoś mógłby pomyśleć, że w tym miejscu ludzie są tu poupychani jak sardynki i w istocie tak też było. Na szczęście, nie musiał tutaj mieszkać, a przybywał tutaj jedynie w interesach. Po pięciu, może sześciu minutach przeszli do części dystryktu, w którym wszystkie szyldy oraz witryny sklepowe były przedstawione w cyrylicy. A ludzie posługiwali się dziwnym językiem. Odmiennym od angielskiego, lecz to wcale nie oznaczało, że go nie znali. Miejsce to przypominało trochę Jefferson Park w Chicago, gdzie część społeczeństwa posługiwała się trochę podobnym językiem.-Znasz ruski?-Spytał. Obstawiał, że podobnie jak on, nie znała go. Matt jednak zawsze znalazł sposób na odnalezienie wspólnego języka. Organoleptycznie, chociażby. Osoby, do których bowiem zmierzali, nie mówili w żadnym cywilizowanym języku, a jeśli odezwałby się do nich po polsku, prawdopodobnie niczego by mu nie sprzedali. Lepiej nie ryzykować. Kiedy podeszli do drzwi budynku, przypominającą raczej przyczepę do handlu obwoźnego, Matthew postanowił poinstruować Lex.
-Dobra. To teraz tak. Podchodzisz do tych drzwi i pukasz do nich trzy razy. Gościu otworzy wizjer i zapyta "Chto?", a Ty mu odpowiadasz "Cyka blyat idi nahui harasho, matrioshka, yebat". To hasło. Wtedy on otworzy Ci drzwi i mówisz czego potrzebujesz. Wadim daje Ci fajki, płacisz, całujesz mu sygnet i wychodzisz. Łapiesz?-Powiedział to z taką powagą wymalowaną na twarzy, że naprawdę dało się w to wszystko uwierzyć. W każde słowo, które wypowiedział. Brzmiało zresztą wiarygodnie, bowiem to Matt bywał tutaj częściej i pewnie ta procedura nie była mu obca. Robił to przecież nieraz. Po chwili jednak dało się zauważyć, jak mechatronik czerwienieje, a po chwili wybucha gromkim śmiechem. Skubany zrobił sobie z niej durne żarty. Jednak na szczęście, nie potrafił za bardzo wkręcać ludzi, bowiem tym co teraz powiedział, obraziłaby Wadima i przez okienko wizjera zobaczyłaby lufę pistoletu. Dlatego też, szybko postanowił skorygować swoje instrukcje.-Dobra, a teraz na serio. Podbijasz, pukasz, Wadim otwiera Ci drzwi i pyta "Chto?" a ty mu odpowiadasz "sigarety". Wchodzisz, pokazujesz ile chcesz, płacisz i wychodzisz. Ale wyeksponuj trochę cycki, to rabat dostajesz. Może i, jebaniutki, jest stary i już nie może, ale popatrzeć lubi. A ja, kurwa, na rabat musiałem zapracować Lodową Serrice...A wszystkie mówią, że mają tak trudno w życiu. Oho.-Stwierdził to co było już oczywiste. Jeśli chodzi o załatwianie jakichkolwiek spraw, lepiej było posłać kobietę. Najlepiej ładną, bo zrobi to zdecydowanie szybciej i sprawniej. Może i mężczyźni byli wyposażeni w przymioty logicznego myślenia i nierozumienia kobiecego toku pojmowania wszechświata, ale w tym wypadku, Matthew musiał przyznać im wyższość. Nie to, że Matt miał coś przeciwko równouprawnieniu. Ot...Po prostu czasami nie rozumiał bab...Zresztą...Który facet był wstanie je zrozumieć.-I nie...Niestety nie pracowałem dla HK.-Odparł na szybko, zanim Lex wyruszy na misję.
ObrazekObrazek THEME|WORK THEME|SPACESUIT|CASUAL|VOICE|ARMOR Premia technologiczna: +20%
Bonus do tarcz: +15%
Bonus do celności strzelby: +5%
Zwiększenie siły i obrażeń od mocy technologicznych: 15%
Zwiększenie obrażeń zadawanych przez Spalenie: 10%
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2037
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 76.860
Medals:

Re: Nadzieja IV

24 sty 2017, o 14:59

Zakładając, że Lex podjęła się wyzwania i dziarskim krokiem ruszyła ku celu, jej drogę - podobnie zresztą jak drogę Tarczansky'ego - zastąpili mężczyźni w czerni. Funkcjonariusze SOC, na co dzień przypisani do ochrony ważnych person, posiadali tę rzadką umiejętność materializowania się spod ziemi.
- Jest Pan pewnie, Ambasadorze, że to tutaj?
Iris, z sporą wątpliwością, spojrzała na drzwi baraku, ponieważ tego ledwo trzymającego się kupy tworu inaczej nazwać nie można było. Podobne odczucia mieli inni, towarzyszący jej dyplomaci, którzy wymownie wymieniali między sobą spojrzenia, a także kręcili głową jak tylko chińska delegacja nie mogła tego dostrzec; ta, w przeciwieństwie do nich, wydawała się być zafascynowana specyfiką tego miejsca.
~ Oczywiście, Pani Fel! Moje źródła się nie mylą. Jestem wdzięczny, że zechciała Pani poświęcić nam tyle swojego cennego czasu..
Mężczyzna, niższy od niej o głowę, mający już swoje lata na karku, pozwolił sobie uścisnąć dłoń Radnej i teraz, żywo gestykulując, machał ich rękoma na lewo oraz prawo.
~ ... Nasze drogi się tutaj rozchodzą, ale proszę wiedzieć, że pobyt na Cytadeli będę wspominać z sympatią. Niezbędne dokumenty prześlemy kanałem dyplomatycznym, raz jeszcze dziękuję, Pani Fel.
Nie dał Iris dojść do słowa. Wyraźnie było mu spieszno, aby zakosztować w pewnego rodzaju uciechach, tak więc ucałował jej dłoń, rzekł coś w swoim języku do członków delegacji i ci jak jeden mąż ustawili się pod drzwiami. Iris, z westchnięciem, obróciła się na palcach i podniosła spojrzenie na swoich współpracowników. To był długi dzień, który zaczął się oficjalnym powitaniem Ambasadora Republiki Chińskiej na Cytadeli, ciągnął się przez spotkania dyplomatyczne i wspólny lunch, aby - w końcu - zakończyć się tutaj, a w jakim celu tego już Iris nawet nie chciała wiedzieć. W końcu mogła wyplątać z wysokiego upięcia włosów szpile podtrzymujące jasne pasma oraz pozwolić im swobodnie opaść na ramiona.
~ To na pewno dobry pomysł, aby pozostawiać Ambasadora TUTAJ samego?
Pozwolił sobie zauważyć jeden z dyplomatów, nerwowo coś - prawdopodobnie rękaw od koszuli schowanej w marynarce - miętoląc w dłoniach. Iris cmoknęła.
- Nie zostawimy Ambasadora tutaj samego. Nazajutrz musi wsiąść cały i zdrowy na statek powrotny do Szanghaju, tyle że troska o bezpieczeństwo Pana Ambasadora to już nie do końca nasze zmartwienie.
Wzrok Iris przeskoczył na funkcjonariuszy, których to czekała jak zawsze niewdzięczna rola.
- Dziękuje wam za zaangażowanie. Zwłaszcza Marthcie, koordynatorce. Czas wracać do domu. Do zobaczenia jutro, jak zawsze na porannym spotkaniu.
Na to słowa czekali prawdopodobnie wszyscy, zwłaszcza ci, których sam widok Okręgu Shalta Cytadeli przyprawiał o dreszcze. Dyplomaci w pośpiechu rozeszli się, kierując się do podstawionego transportu. Iris również miała już stawiać pierwsze w tę stronę kroki, tyle że zatrzymała się pewna, że oczy ją nie mylą. Znajoma osoba chowała się za funkcjonariuszem, a jego głos nie mogłaby pomylić z żadnym innym.
- Matt!
Zawołała z perlistym uśmiechem, następnie zgrabnie wyminęła goryla tak, że stanęła z mężczyzną twarzą w twarz. Wymagało to nie małej koordynacji ruchowej, na szczęście lada chwila zrzuci z nóg buty na obcacie, a przynajmniej taką nadzieją żyły jej myśli.
- W dość specyficznym miejscu świętujesz swój awans. Och! Nie jesteś tutaj sam... Lex? To Ty?
Zmrużyła oczy, jako że z opóźnieniem połączyła faktu, iż ta dwójka znalazła się w tym samym miejscu nieprzypadkowo. Znajomą kobietę obdarzyła podobnym, szczerym uśmiechem, mimo iż poznała ją w okresie swojego życia, który... Cóż. Chyba chciałaby teraz zdecydowanie zapomnieć.
- Galaktyka jest jednak mała.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Alexis Crimson
Awatar użytkownika
Posty: 273
Rejestracja: 2 cze 2014, o 22:05
Miano: Alexis Crimson
Wiek: 28
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Inżynier Cerberusa
Postać główna: Irene Dubois
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 21.400

Re: Nadzieja IV

25 sty 2017, o 00:15

- Nie znam ruskiego - odparła, wyskakując z taksówki. Żaden język poza angielskim nigdy nie był jej do szczęścia potrzebny, a do porozumiewania się z innymi rasami mieli translatory, które nadrabiały całą resztę. Zresztą, kto się teraz uczył języków, zwłaszcza biegle porozumiewając się w tym, w którym mówiła ona.
Rozejrzała się wokół, gdy znaleźli się w nowej dzielnicy. Tutaj chyba nigdy nie była. Dotąd trafiła jedynie do tych głównych okręgów, najbardziej turystycznych, pełnych hoteli i sklepów z pamiątkami. Tych, w których najczęściej spotykane były asari, ewentualnie turianie, przechadzające się z gracją i subtelnością po równych chodnikach. I choć miała świadomość, że gdzieś tam musi być część robotnicza stacji, może nawet podzielona ze względu na zamieszkujące je mniejszości, to wyobrażać sobie, a zobaczyć, to było zupełnie coś innego.
- Co - powiedziała tylko, unosząc jedną brew w wyrazie niepewności. - Suka co?
Była skłonna w to uwierzyć, jako że nie miała do czynienia z przedstawicielami tej bogatej kultury, a skoro Matt miał, to był swego rodzaju autorytetem w dziedzinie kupowania od nich fajek. Lex jednak nie lubiła robić z siebie debila, kiedy była trzeźwa, więc z ulgą przyjęła fakt, że to był tylko żart. Widząc, jak mężczyzna się śmieje, sama też parsknęła śmiechem, choć nie dlatego, że wiedziała co znaczyły wypowiedziane przez niego słowa, ale przez fakt, że śmiech był zwyczajnie zaraźliwy, a ona dla odmiany miała całkiem przyzwoity humor.
- Jebnął ci ktoś kiedyś? - spytała, niekoniecznie domagając się odpowiedzi i wyrzuciła dopalonego papierosa na ziemię, wdeptując go obcasem między płytki. - Sigarety. Spoko. Po ile są właściwie za paczkę? - zerknęła w dół. - Cycki i tak mam na wierzchu, nie wystarczy?
Może nie rzucało się to tak w oczy ze względu na tatuaże pokrywające jej klatkę piersiową, ale lubiła luźne bluzki o mało subtelnych wycięciach. Generalnie nie należała do osób ubierających się zbyt porządnie, niezależnie od tego czy oznaczało to sporo odkrywające bluzki i skórzane spodnie, tak jak teraz, czy szeroki roboczy spodzień z mnóstwem kieszeni i wytartą koszulkę po bracie. Miała jedną sukienkę. Jedną. Też była skórzana.
Zniknęła we wskazanym sklepie, chwilę później wychodząc z niego z czterema ramami papierosów, które na pewno najlepsze jakościowo nie były, ale nie kupiła też jakiegoś strasznego gówna. W końcu zarabiała teraz więcej, było ją stać. Mogła się wykosztować, zwłaszcza że nie kupowała tylko dla siebie.
- Dzięki, Matt - rzuciła, wychodząc na zewnątrz z fajkami pod pachą. Skupiła się na robieniu im zdjęcia i wysyłaniu go Roy'owi, z wiadomością o treści "siostra wiezie ci prezent, ale będę jutro", dlatego też dopiero po chwili zauważyła, że w okolicy pojawił się ktoś, kogo tutaj z pewnością się nie spodziewała. Zmarszczyła brwi i przestąpiła z nogi na nogę, przygryzając policzek od środka. Moment, znała tę blondynę. A. Radna.
- Iris - skinęła głową. W końcu wypadało przywitać się kulturalnie, mimo że jakiś czas temu przeszły już na ty, przynajmniej zanim kąciki jej ust uniosły się w lekkim uśmiechu. - Właśnie dopiero co wspominałam jak ładnie wyglądasz wyciągnięta z łóżka w szlafroku.
- NPC - ARMOR -
ObrazekObrazek
+10% DO OBRAZEŃ WRĘCZ | 75% SZANSY NA POWALENIE | +10% PREMIA TECHNOLOGICZNA | +10% TARCZE
Obrazek
Matthew Tarczansky
Awatar użytkownika
Posty: 339
Rejestracja: 23 lis 2014, o 20:31
Miano: Matthew Tarczansky
Wiek: 32
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Techniczny
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 35.880
Medals:

Re: Nadzieja IV

25 sty 2017, o 09:10

-Cyka blyat.-Odrzekł przez śmiech. Za każdym razem, kiedy tutaj kogoś przyprowadzał, robił ten sam numer. Zresztą, Cegła mu go podpowiedział, ucząc go tych kilku słów. Brzmiały przezabawnie, a ich znaczenie było co najmniej niecenzuralne. Zdecydowanie mogły obrazić Wadima. Kiedy Lex zadała pytanie, Matt jeszcze sobie parsknął. Nie miał zamiaru pokazać jej, że jest słabą kobitką, lecz była to swego rodzaju wisienka na torcie. Rozbawiony po pachy Matt, spojrzał jeszcze na panią inżynier z tym swoim głupawym uśmieszkiem na twarzy i kiwnął przecząco głową.
W dobie translatorów i innych cudów techniki, znajomość obcego języka była niejako prestiżem. Dość dużym. W związku z przerośniętymi ambicjami jego ojca, Matthew nauczył się dwóch. Korzysta z nich rzadko i nie mieli ozorem tak sprawnie jak kiedyś, ale zna, a jak się go przydusi...To i coś powie, a co! Wystarczyło go ładnie poprosić.
A powiedz coś po francusku! A powiedz coś po polsku!
O ten sposób właśnie, chociaż...Na taką prośbę raczej reagował niechętnie. Potrzebny był jeszcze bodziec, ale to już inna sprawa. Dopiero wtedy zorientował się, że Lex faktycznie ma...cycki na wierzchu. Na ich widok, w myślach wyrecytował sobie pewien wiersz, którego treść brzmiała następująco.
Na górze bez,
Na dole róże.
Lubię cycki małe,
Ale wolę duże.

Co nie zmienia faktu, że na urodę Alexis nie ma co narzekać. Ładna była, dość...ekscentryczna w swoim stylu. Pewnie oglądano się za nią na ulicy Chicago. W tych czasach tatuaż kojarzył się niezbyt dobrze. Tak jak kilka stuleci temu. Słabo.
-Faktycznie, przez dziary nie zauważyłem. Za fajki...4,5 kredyta za paczkę. No chyba, że te lepsze, to wtedy 8,5.-Nadmiar tatuażu nie był w jego guście, ale szanował odwagę. Na pewno musiało boleć, ale po zasłyszeniu litanii jej schorzeń, doszedł do wniosku, że musi lubić ten sport. Podobnie jak Żyleta swego czasu, która też miała tatuaże. Nawet w miejscach, o których lepiej nie mówić. Ciekawe czy Alexis miała takie również...Właśnie, ciekawe.
Odprowadził ją wzrokiem do drzwi budynku i odwrócił się na pięcie, patrząc na piękny, majestatyczny krajobraz Cytadeli i znajdującymi się dookoła pozostałymi okręgami. Cholerni Protheanie, mieli fantazję budując taką stację, nie ma co. Kontemplując w myślach technologiczne zaawansowanie i dryg architektoniczny rasy, która wyginęła 50000 lat temu, został nagle wyrwany ze swoich przemyśleń na ten temat. Usłyszał znajomy głos, ale nie był to głos Lex. Odwrócił się znów i kogo zobaczył? Radną. O cholera.
-Iris? Co Ty robisz w tej dziurze zabitej dechami?-Spytał nagle. Krajobrazy może i kolorowe, ale na pewno nie pasowały dla osoby na jej stanowisku. Przewaga Azjatów żyjących na tym osiedlu zrobiła z niego małe China Town, a ruscy dopełniali wszystkiego swoimi szyldami i ogłoszeniami, używając alfabetu złożonego z podobnych szlaczków, co mandaryński. Ucieszył się na jej widok. Nie mieli ze sobą kontaktu od kiedy pozostawili za sobą Pine, mieli tam zresztą małą spinę o rozumowanie oglądanego świata. O światopogląd jakim dysponowali oboje, ale...Było to już dawno i nieprawda, a inżynier zdążył już o wszystkim zapomnieć. Wzdrygnął kiedy usłyszał o awansie. Spojrzał na Iris jak, nie przymierzając, jak na...niespełna rozumu. Uniósł brwi i cmoknął. Zamurowało go. Nic o tym nie wiedział, ale skoro radna wie...To chyba jakieś potwierdzone info.-Eeeee...Że tak zapytam. Jaki, kurwa, awans?-Słowa brzmiały jak najbardziej wiarygodnie, bo były jak najbardziej prawdziwe. Nic dodać, nic ująć. Matthew Tarczansky nie wiedział jeszcze o tym, że awansował. Najwyraźniej takie informacje idą bardzo dużo do zainteresowanego. Pytanie jeszcze...Na jakie stanowisko? Oby gdzieś w maszynowni, bo na wyższych pokładach Venus czuł się dosyć nieswojo. Nie jego klimaty, ot co.-To znaczy...Hip, hip, hurra...-Rzucił zaskoczonym tonem. Wzruszył ramionami, był kompletnie zdezorientowany. Prawie nie zauważył tego, że Alexis wróciła ze swoją zdobyczą. Także tego, ten...Co powinien teraz zrobić? Zacząć skakać? Latać? Biegać? Nie wiedział. Pozostało mu stać tak przez chwilę jak słup i spróbować ogarnąć, w którym momencie zaczęto na niego patrzeć przychylnym okiem i kiedy w ogóle zaczęto myśleć o awansie dla niego? Czyżby szef odchodził na emeryturę? Albo co gorsza...Zwalniał się? Nie. Przecież temu staremu, zapyziałemu turianinowi było dobrze na budżetowej posadce. Nie pozostawało mu nic innego jak tylko...No właśnie. Co?
-Nie ma sprawy.-Odrzekł Lex. Kobiecie w potrzebie się pomaga, jednak sugerował w myślach by schowała to opakowanie ze względu na to, że teraz w tym miejscu roiło się od funkcjonariuszy SOC, a gdy zobaczą akcyzę nie z tego miejsca, najprawdopodobniej zwiną inżynier, Wadima i zamkną interes, a wtedy będzie gnój, którego on nie chciał.-Dokładnie tak. Obgadywałem Cię z nową koleżanką, tacy źli jesteśmy. Do szpiku kości.-W związku z tym spotkaniem, nie pozostawało nic innego jak tylko zaproponować oblanie tego spotkania. Nie wiedział czy awans jest warty świętowania, bowiem żadnego dokumentu do ręki jeszcze nie otrzymał, a Matt należał do osób, które nie uwierzyły dopóki nie zobaczą czegoś na własne oczy.-Skoro już się spotkaliśmy w tej wesołej gromadce, to może wszyscy spotkajmy się w "Czyśćcu"?-Entuzjastyczny ton Matta sugerował jedynie jedno-Napierdolimy się jak księciunio i pobawimy się? Hm? Według mnie to bardzo dobry pomysł.-Dodał.
ObrazekObrazek THEME|WORK THEME|SPACESUIT|CASUAL|VOICE|ARMOR Premia technologiczna: +20%
Bonus do tarcz: +15%
Bonus do celności strzelby: +5%
Zwiększenie siły i obrażeń od mocy technologicznych: 15%
Zwiększenie obrażeń zadawanych przez Spalenie: 10%
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2037
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 76.860
Medals:

Re: Nadzieja IV

25 sty 2017, o 12:23

Co Ty tutaj robisz? Odpowiedź nie była tak prosta. Miał racje co do tego, że na co dzień nie zapuszczała się w te barwne, wielokulturowe zakątki Cytadeli, ponieważ jej zobowiązania oraz rytm dnia ograniczał się do Atrium, a w porywach szału do Prezydium, jednakże od każdej reguły zdarzały się wyjątki. Zwłaszcza w momentach, w których gość narzucał swoje zachcianki i żaden protokul dyplomatyczny nie mógł mu tego zabronić.
- Odprowadzałam Ambasadora Republiki Chińskiej. Twierdził, że ma tutaj interes, a ja nawet nie chcę wiedzieć co przez to rozumiał.
Miała swoje przypuszczenia, domysły, ale zdusiła je w zalążku. Ceniła sobie spokój ducha tudzież sumienia. I nikt nie mógł jej zarzucić, że była Piłatem, który umywał ręce od wielkiej zbrodni.
Szczerze zaintrygowało ją co stało za tym, że i Tarczansky, i Alexis znaleźli się tutaj wspólnie. Nie byli ulepieni z tej samej gliny. Rozbiegane myśli przywołały do porządku słowa Lex, które swoją drogą szczerze ją rozbawiły.
- Ładnie? Naprawdę? Byłam pewna, że każdy wyciągnięty dopiero co z łóżka wygląda jak niewyspany wypłosz.
Wzruszyła ramionami, bo choć nie był to dla niej komfortowy temat, to jednak nie mogła się od niego definitywnie odciąć. Rodriquez skradł cząstkę jej życia, którą miała nadzieje się po prostu udławił.
Jej spojrzenie przeskoczyło na Matthewa. Nie wiedział? Cóż. W takim układzie zepsuła niespodziankę, która prawdopodobnie spotkałaby go jutro w pracy i być może sprawiłaby, że te kilka godzin na pokładzie korwety stałyby się piękniejsze. Będzie musiał jej to wybaczyć.
- Nooo awans. Może nie od razu na oficera pokładowego, ale to mały krok na przód. Dzisiaj podpisywaliśmy dokumenty, sądziłam więc, że dostałeś już kopie rozkazu. W każdym razie, gratuluje nowemu szefowi maszynowni. Tylko nie obrośnij za bardzo w piórka, bo pracownicy będą dla Ciebie wredni.
Wspięła się na palce, co by cmoknąć Matthewa w policzek. Znali się właściwie... Od zawsze. Od pieluch oraz zabaw w piaskownicy. Mogła więc sobie pozwolić na tak bezpośredni gest, nie obawiając się, że zostanie on źle zinterpretowany. I choć ostatnio sporo ich poróżniło, to jednak nie potrafiła gniewać się na mężczyznę bądź chować urazę. Była ponad tymi szczeniackimi zachowaniami, a także...W jakimś malutkim, najmniejszym, maciupeńkim stopniu przyznała mu w duchu racje. Broń boże nie na głos. Jego męskie ego byłoby zbyt rozpieszczone.
Ściągnęła usta, intensywnie rozważając propozycje Tarczanskyego.
- Ja...
... powinnam jutro nadrobić raporty, jako że datapady już nie mieszczą się na moim biurku. Powinnam w końcu przejrzeć dokumenty, o których z precyzją zegarmistrza co godzinę przypomina Udina. Powinnam - w końcu - przesłać turiańskiej ambasadzie pliki, aby zwlekanie nie zostało zinterpretowane jako kolejny policzek. W końcu się wyspać, bo ostatni maraton i użeranie się z urażoną Hierarchią wyssał ze mnie resztkę sił. Powinnam... Powinnam...
- ... Może nie od razu napierdolimy się, ale napić się? Dlaczego nie? Mam tylko jeden, mały warunek.
Przeciągnęła z uśmiechem, który błąkał się w kącikach jej ust.
- Lecimy publicznym transportem. Wiecie, że nie miałam jeszcze okazji podróżować tymi śmiesznymi, przypominającymi kolej wagonami? Jeden chyba zaraz odjeżdża, bo już tłum pcha się na lądowisko za rogiem.
Ostatnio zmieniony 27 sty 2017, o 22:32 przez Iris Fel, łącznie zmieniany 2 razy.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Alexis Crimson
Awatar użytkownika
Posty: 273
Rejestracja: 2 cze 2014, o 22:05
Miano: Alexis Crimson
Wiek: 28
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Inżynier Cerberusa
Postać główna: Irene Dubois
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 21.400

Re: Nadzieja IV

26 sty 2017, o 18:48

Okej. Rozmowy o awansie i o delegatach ziemskich rządów to nie była jej działka. Już jak radna z Rodriguezem rozmawiała na tematy, które nie interesowały Crimson, miała wrażenie że z nudów zacznie na drutach robić. Wydzierga sobie namiot i w nim zamieszka na te długie, męczące chwile. Teraz poczuła się, jakby tamte czasy wróciły. Ale tym razem było nieco ciekawiej, bo okazało się, że nowo poznany Matt i Iris Fel znają się lepiej, niż można było się spodziewać. Blondynka podskakująca do mężczyzny i składająca całusa na jego policzku sprawiła, że Crimson wysoko uniosła brwi, wsuwając wolną rękę do kieszeni i mierząc ich niewiele rozumiejącym spojrzeniem.
Gdyby była kimś innym, pewnie zrobiłoby się jej wstyd tekstów, które wypowiedziała wcześniej, kiedy śmiała się z radnych. Na szczęście jednak była Alexis Crimson, osobą, która jakiekolwiek zasady zachowania w towarzystwie musiała mieć spisane na kartce, inaczej myliły się jej z książką kucharską. A gotować nie umiała.
- To... eee... gratulacje - rzuciła, jednak jakimś cudem powstrzymując się od doskoczenia do Matta i pocałowania go w drugi policzek. Dopiero co go poznała, pewnie awans był dla niego świetną wiadomością, zwłaszcza taki, o którym informowała go sama Fel, osobiście. Dziwiła się jego spokojowi. Gdyby ona dostała informację o tym, że została szefem maszynowni, pewnie umarłaby na panikę i stres do tego stopnia, że zaczęłaby jeść swoje leki wiadrami, zamiast garściami, tak jak robiła to teraz. Lubiła swoją posadę. Była bezpieczna i stabilna. I mniej odpowiedzialna.
Wzruszyła ramionami na propozycję Matta. Ona i tak zamierzała zostać ten dzień dłużej, żeby się napić w jego towarzystwie, skoro już to zaproponował. No i stawiał dwie pierwsze kolejki, albo więcej, jeśli będzie przekonująca. Z drugiej strony wyjątkowo nie potrzebowała więcej. Belford płacił jej tyle, że dawno już nie musiała się pod tym względem w niczym ograniczać. A że alkohole, które lubiła, były tanie i mocne, to problemów nie było już żadnych.
- Powinnaś zobaczyć mnie - mruknęła. Bez mocnego makijażu i ułożonych włosów wyglądała raczej smutno. Przynajmniej swoim własnym zdaniem, bo Roy twierdził, że wytatuowała się tak, że właściwie nie ma różnicy co ma na głowie, bo i tak ledwo widać jej twarz. Kochany brat.
Nie robiło jej różnicy, czy Iris będzie z nimi, czy nie, bo i tak niczego to w jej życiu nie zmieniało. Ot, może pojawi się w jakimś szmatławcu, jako tajemnicza ekscentryczka z którą radna spędza wieczory. A może jako jedna z ludzi, z którymi się ona nie powinna spotykać, ale jednak to robi. Cóż, można było zgadywać, media i tak żyły własnym życiem. Skoro Iris to nie przeszkadzało, to Lex tym bardziej. A w trzy osoby na pewno było weselej, nawet jeśli jedna planowała po dwóch drinkach elegancko wracać do swoich apartamentów w iglicy.
- Spoko, to ja tylko skoczę do portu wrzucić to do szafki i was znajdę - odezwała się, wskazując dłonią bliżej nieokreślony kierunek. - Nie chce mi się z nimi chodzić całą noc, boję się że je zgubię, albo mi podpierdolą. Wiem gdzie jest Czyściec jakby co - dodała już do Matta, w razie gdyby czuł potrzebę wytłumaczenia jej tego.
Machnęła do nich ręką i odeszła w stronę postoju taksówek, pozwalając ich dwójce cieszyć się dobrociami publicznych transportów i swoim towarzystwem, dopóki Crimson nie wróci.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
- NPC - ARMOR -
ObrazekObrazek
+10% DO OBRAZEŃ WRĘCZ | 75% SZANSY NA POWALENIE | +10% PREMIA TECHNOLOGICZNA | +10% TARCZE
Obrazek
Matthew Tarczansky
Awatar użytkownika
Posty: 339
Rejestracja: 23 lis 2014, o 20:31
Miano: Matthew Tarczansky
Wiek: 32
Klasa: Inżynier
Rasa: Człowiek
Zawód: Oficer Techniczny
Lokalizacja: Cytadela
Kredyty: 35.880
Medals:

Re: Nadzieja IV

27 sty 2017, o 10:13

No tak...
Przypomniał sobie, że Iris to Radna. Jakby ta funkcja nie była mu już wcześniej znana. Uśmiechnął się szerzej, starając się wyrazić zrozumienie i...współczucie niejako. Nie mógł sobie wyobrazić tego, że nie może w ogóle zapomnieć o swoich obowiązkach. Z drugiej strony, jeśli miejscem pracy osoby jest rejon od Mgławicy Żmija po Attykę Beta, to nie ma się czemu dziwić, że zawsze jest się na stanowisku. Zresztą...Radna to nie sprzątaczka. Niemniej jednak, współczuł, jak jasna cholera.
-A mogłaś zostać zwyczajną panią doktor...A władzy się zachciało.-Odrzekł z przekąsem. Matt nie zniósłby przez jeden dzień obowiązków Radnego czy jakiegokolwiek innego urzędnika. Biurkowa robota nigdy nie należała do jego ulubionych i wykonywał ją jedynie, kiedy musiał. A do tego te wszystkie delegacje, spotkania, negocjacje i protokół dyplomatyczny. Po kilku godzinach Tarczansky rozpocząłby pierwszą w historii wojnę galaktyczną, skłócając ze sobą wszystkie nacje lub wygadując prosto w oczy to co o wszystkich myśli, bo ze wszystkich rzeczy, których nienawidził najbardziej było przybieranie odpowiedniej gęby do gry, w której aktualnie brało się udział.-Każdy wygląda jak wypłosz, nawet Ty, Bąbel.-Dodał zgryźliwie. Wiedział, że nawet w towarzystwie Radnej w trakcie swoich obowiązków, mógł sobie pozwolić na zgryźliwości rodem z dzieciństwa. Zasymulował przy tym zdaniu tą niepowtarzalną mimikę twarzy, którą Iris praktykowała w dzieciństwie, gdy tylko słyszała swoje przezwisko, po czym zaśmiał się. Dla Lex pewnie ta frywolna rozmowa zwyczajnego mechatronika z Radną mogła wydawać się co najmniej dziwna. Na szczeblach kariery Matt nawet po swoim awansie znajdował się gdzieś w okolicy toalety, gdzie Iris sięgała nieba, a mimo wszystko...Jednak pozwalał sobie na takie odzywki.
A co do awansu właśnie. Nie był to najlepszy temat do rozmowy, nie w tych okolicznościach. Nie mógł ukrywać, że ten awans nie połechtał jego ego i nie sprawił mu radości, mimo wszystko...Rozmowa na tematy zawodowe poza gmachem Prezydium lub pokładem Venus po prostu była nie na miejscu. Należało się cieszyć z tych małych rzeczy, jakim były te dziwne neony i Azjaci żyjący z Rosjanami i innymi dziwolągami w całkowitej harmonii. Dziw go brał, że jeszcze się nie pozabijali. Zdania obu pań skwitował jednym prostym zdaniem.
-Zajebiście mi miło i dzięki.-Cmoknięcia w policzek również nie pominął, choć potraktował to jako zwyczajny, przyjacielski gest. Ot, to prawie jak przybijanie żółwika lub zbijanie piątki, tylko w bardziej subtelny sposób. Zresztą, wyobrażał sobie już te nagłówki gazet, kiedy jakiś paparazzi uchwyciłby moment kiedy Radna zbija piątala z jakimś losowym, nieznanym nikomu ziomkiem.
Radna Fel to ziomal!
Radna Fel diluje dragami?
Iris Fel prowadzi pertraktacje z lokalną grubą anarchistyczną o nieznanej nazwie...

Zaśmiał się w duchu, odruchowo rozejrzał się dookoła, by policzyć goryli Radnej w okolicy. Sporawo. Zdecydowanie więcej, niż zwykle. Zresztą...Krajobraz też był zdecydowanie inny, dlatego też nie zdziwił się na ten widok. Niemniej jednak, nie zamierzał tego nie skomentować.
-Chyba nawet kadetów zgarnęli, żeby Cię tu przyprowadzić...-Nawet jeśli część była pod przykrywką, to i tak było widać na kim skupiali wzrok. Nawet jeśli chcieli udawać, że uwagę przykuwał tyłek Radnej to mimo wszystko...Widać było, że to goryle. Oby niezbyt nadgorliwi, bowiem nie chciał się z nimi użerać w klubie. W końcu nie zamierzał dorzucić do drinka pigułki gwałtu. Spojrzał na Lex, wydawała się nie przejmować tą sytuacją. Pełen luz, ale była kompletnie nieświadoma tego, co Ci goście potrafią zrobić dla Radnych.-Uważaj na nich. Legenda głosi, że jeden łepek miał wjazd na chatę po tym jak powiedział, że Radna tego dnia miała niedopasowany strój.-Wiedział jaką Iris przykłada uwagę do swojej aparycji. Nie ma co się dziwić, w sumie na swoim stanowisku, prezencja była ważna tyle samo, co merytoryczne przedstawianie swoich racji. Stąd też na pokładzie Venus powstała bajka o Księżniczce i jej wspaniałych wojakach, którzy...w większości wypadków byli bardzo nadgorliwi.
Matthew był święcie przekonany o tym, że wrócą tutaj tak jak przybyli. Skycarem. I powoli ruszył w stronę miejsca, w którym wynajął jednego. Alexis nieoczekiwanie odłączyła się od grupy. Źle się poczuła? Czy miała wyraźną ochotę osamotnienia, choć chwilę wcześniej była tak towarzyska, że szok.
Pierdolony estrogen.
Przeszło mu przez myśl, uniósł rękę do oddalającej się już Alexis i rzucił do niej.
-Schowaj dobrze, bo one akcy...Yyyy...Wiesz sama! Narka!-No i tyle ją widzieli. Zniknęła gdzieś za winklem. Wyglądało na to, że zostali we dwoje. Iris i Matt w sensie, a on był święcie przekonany o tym, że w eskorcie SOC poleci z nią Czyśćca. Skycarem oczywiście. Jednak pomysł Radnej przerósł jego najśmielsze oczekiwania. Komunikacja publiczna była jednym z elementów, których Matt się wystrzegał. Była dla niego ucieleśnieniem zła w najczystszej postaci. Tłok, smród pijaków, potu, dzieciaki kopiące siedzących po kostkach w imię czystej złośliwości. Nie. Jej kaprys nie mógł być prawdziwy. Niemniej jednak, zmienił kierunek w stronę najbliższej stacji odjazdów, mając nadzieję, że w tym czasie uda się nakłonić Iris do zmiany zdania.-Od tego Radnowania coś fśśt w tej słodkiej główce czy coś? To nie jest dobry pomysł. Nie dość, że tam jest tłok w chuuuuu...steczkę, to jeszcze śmierdzi, a jak jeszcze wejdziemy MY i oni...-Tu wskazał na obstawę Radnej.-To będzie jeszcze gorzej. Do Prezydium jeszcze trochę przystanków. Dokoptują się inni i nie daj los, żeby Cię ktoś szturchnął. Wtedy cała ta wesoła lokomotywa zostanie spacyfikowana. I aresztowana.-Było to trochę na wyrost, w krzywym zwierciadle, to zbyt oczywiste by to tłumaczyć. Matt jednak już wystarczająco dobrze poznał publiczne środki transportu. Nieważne, że nie na Cytadeli. Wystarczyła mu SKM-ka w Chicago, by mieć swoje wyobrażenia o podróży w ten sposób. Odradzał i nie polecał komukolwiek. A w szczególności, osobie z takim majestatem jak Iris Fel. Nie pozostawało mu nic innego, jak tylko zwolnić kroku i poczekać na reakcję. Może pójdzie po rozum do głowy.
ObrazekObrazek THEME|WORK THEME|SPACESUIT|CASUAL|VOICE|ARMOR Premia technologiczna: +20%
Bonus do tarcz: +15%
Bonus do celności strzelby: +5%
Zwiększenie siły i obrażeń od mocy technologicznych: 15%
Zwiększenie obrażeń zadawanych przez Spalenie: 10%
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2037
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 76.860
Medals:

Re: Nadzieja IV

27 sty 2017, o 22:33

Matt miał ciche pozwolenie w imię starej przyjaźni, w związku z czym było mu wolno więcej; naturalnie w granicach dobrego smaku oraz zdrowego rozsądku. Tarczansky słusznie dostrzegał, że Iris dbała o swój wizerunek. Tak zwany PR był wymuszony pełnioną przez nią funkcją i bez względu na to, co sobie mężczyzna myślał, ona sama nie miała większych problemów z podporządkowaniem się niepisanym zasadom. I wbrew pozorom wcale nie czuła się jak uwięziona w złotej klatce. Kwestia przyzwyczajenia. Zaakceptowania nowej rzeczywistości. A w momentach takich, jak ten, kiedy jej świat zderzał się z innym, nie żałowanie.
- Nie wiedziałam wtedy, że jest mi to pisane w gwiazdach.
Wzruszyła nonszalancko ramionami, nie próbując oszukiwać z fałszywą skromnością. Jej świat był dla wielu jak hollywoodzki sen. Byli i tacy naiwni, którzy szczerze wierzyli, że w związku z tym musi być pozbawiony skaz.
Iris obejrzała się za odchodzącą Lex, która obiecała dołączyć do nich już w pubie. Nie określiła, jak długo zajmą kobiecie jej sprawy, aczkolwiek noc była jeszcze młoda, prawda? Rzadko kiedy pozwalała sobie na takie ekscesy jak przesiadywanie w Czyśćcu, nie mniej podświadomie czuła nieodpartą chęć, aby w końcu skutecznie odciąć się od szarej rzeczywistości oraz od Hierarchii Turian, z którą użerała się w przeciągu ostatniego miesiąca. Kolorowe trunki nie były wyjściem, nie mniej na pewno poprawiały humor. Pomachała Lex, w duchu przyznając, że jej dziary są całkiem... wporzo.
- Nie zwracaj na nich większej uwagi. Inaczej idzie zwariować.
Podzieliła się z Mattem małą, złotą radą, ponieważ odnosiła wrażenie, że temu zaraz oczy wyskoczą z orbit od tego ciągłego świdrowania mundurowych oraz od prób zliczenia ich. To prawda, w pierwszym roku nieustannie czuła ich wzrok na swoich plecach. Z czasem oswoiła się z towarzystwem SOC na każdym kroku, minęło także jak ręką odjąć uczucie dyskomfortu.
Nie zraził ją wywód Tarczanskyego. Ten paplał, a ona tylko przewróciła oczyma. Spacyfikowana? Bez przesady. Niezrażona szła więc w stronę przystanku, uznając, że mężczyzna koloryzuje. Za nimi, niczym cień, podążali funkcjonariusze.
- Tchórzysz, Matt? Jeśli obleciał Cię strach, nie ma sprawy. Spotkamy się na miejscu.
Chochliki zaiskrzyły w jej spojrzeniu, a usta wygięły się w podstępny uśmiech. Igrała z nim, prawie jak z ogniem, choć wcale nie uważała, że mogłaby się sparzyć.
- Nie jestem porcelanową lalką. A Ty zdecydowanie za dużo mówisz i gwiazdorzysz... No chodź!
Pociągnęła go za przegub ręki, aby przypadkiem nie zgubił się w tłumie.
- Przepraszam!
Zwinnie wyminęła zdezorientowanego mężczyznę, wciskając się go wagonika, w którym inni tłoczyli się jak w puszce sardynek.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Okręg Shalta”