Początkowo Maya milczała, obserwując Widmo uważnie, choć jej brwi nieco marszczyły się z każdym wypowiedzianym przez niego zdaniem, jakby nie mówił rzeczy właściwych, takich, których by się po nim spodziewała. Dopiero gdy odezwała się Francuzka, odwróciła ku niej głowę i na jej twarzy pokazało się zdenerwowanie. Nie zwykły stres, nie strach przed tym, co mogło nadejść i jakie mogły być reperkusje wdrożenia tego planu w życie, tylko zwykła złość.
Skierowała swój wzrok i tę właśnie złość ku turianinowi siedzącemu przy stole, chwilowo ignorując propozycję Francuzki, bo to z podejściem Widma było coś nie tak.
- Nie myślisz chyba, że pójdziesz tam sam? - mruknęła z niepowstrzymywaną irytacją, krzyżując znów dłonie na wysokości klatki piersiowej. Mógł dostrzec, jak schowane przy boku dłonie zaciska w pięści. - Dwójka pójdzie tam, dwójka pojedzie Mako - dodała stanowczo, wywołując westchnienie ze strony Nazira siedzącego naprzeciw.
- Irene ma rację, ona powinna pójść - odpowiedział, pozornie obojętnym tonem, choć obserwował uważnie niebieskowłosą, czekając na jej reakcję. Nietrudno było się domyślić, że nie o to jej chodziło gdy wspomniała o podziale na dwójki, bo natychmiast pokręciła lekko głową.
- Jeśli ją znajdą, zabiją ją od razu, bo jest obca. Mnie niekoniecznie, Steiger mnie zna - odparowała, nie decydując się na wzburzoną kłótnię, przynajmniej nie teraz. Powstrzymała złość, jakby ciężar na jej ramionach odbierał jej siły na bezsensowne kłótnie, przynajmniej teraz, nie pozbawiając ją przy tym stanowczości.
- Z nią mamy choćby szansę na element zaskoczenia - odpowiedział mężczyzna, odsuwając się nieco w krześle. Przednie nogi siedzenia oderwały się od ziemi, gdy mężczyzna w zamyśleniu odchylił się do tyłu, przytrzymując dłonią blatu. - Ciebie po prostu rozbroją i wpieprzą do celi, jak jego.
- I co mi zrobią w tej celi? Nie potrzebuję broni do walki.
- Ale potrzebujesz rąk, które na pewno ci skują.
Milczała przez chwilę, obserwując go z uwagą, ignorując obecność Viyo i Dubois w pomieszczeniu, tak samo zresztą jak na chwilę obecną robił to Khouri.
- Nie potrzebuję - odparła ciszej, ponuro, stojąc przy swoim uparcie, choć nie broniąc się tak agresywnie, jak robiła to podczas ich ostatniego sporu. - Naprawdę myślisz, że Steiger uwierzy, że pozwoliłam Vexowi poddać się w pojedynkę? Ma mój profil.
Dopiero teraz, w jej głos wkradło się drżenie. Odsunęła się od blatu, o który opierała się tyłem, pochylając nieco w stronę stołu, choć wciąż oddalona od Khouriego. Gdy ponownie otworzyła usta, złość, której grymas wykrzywiał jej usta, odbił się na brzmieniu jej głosu.
- Wysłali za mną swoich żołnierzy. Rozjebali mi karierę. Zabili... - urwała, a może nie znalazła w sobie siły by dokończyć, bo wbrew nerwom, każde zdanie wypowiadała ciszej.
Wydostała dłoń z uścisku drugiej, wskazując palcem na szramy na swoim policzku. Jasne, nierówne, choć podobnej grubości. Jedna przecinała jedynie kącik ust, przy czym reszta wspinała się w górę twarzy, przez nos, kończąc pod okiem.
- Zrobili mi to - warknęła wreszcie, odnajdując moc dla swojego głosu. - Myślisz, że Steiger kupi bajkę o tym, że pozwoliłam Vexowi pójść i się przed nim ukorzyć?