Z początku nie powiedziała nic. Słuchała Dixona i tylko patrzyła na niego, utrzymując swoją spokojną, obojętną maskę. Sama nie wiedziała, czego spodziewała się po kuszniku. Miała nadzieję, że poleci? Nie wiedziała, bo wszystkie uczucia zostały zasłonięte przez ogromny ciężar. Czuła się poniekąd odpowiedzialna za to wszystko w szczególności za śmierć Jana. Czy miała żal do Dixona? Nie, chyba nie. Poniekąd nawet zrozumiała, dlaczego mężczyzna zostaje. Uścisk na karku sprawił, że coś wewnątrz niej zatrzęsło się. W jej gardle pojawiła się nieprzyjemna gula, którą przełknęła szybko. Spojrzała znów na kusznika.
-
Jeśli uważasz, że tak będzie dla ciebie najlepiej - powiedziała tylko tłumiąc nieokreślone emocje. -
Powodzenia i lepiej, byśmy się już nie spotkali - dodała i zajęła się już kontrolkami i ustawieniami statku. Był to znak, że skończyła rozmawiać. Nie chciała więcej mówić. Jedyne czego chciała to po prostu odlecieć z tej cholernej planety.
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Kiedy Dixon wyszedł, poderwała myśliwiec. Gdy znaleźli się na orbicie, wprowadziła koordynaty całej trasy na Illium. Na początek do przekaźnika, a później dalej. Kiedy zmodernizowany statek skoczył w nadświetlną, przez chwilę jeszcze siedziała za sterami, po czym wstała i sama zrobiła sobie drugiego hotdoga i wróciła na miejsce. Jedząc, co jakiś czas zerkała na wskaźniki. Spojrzała na jej nieobecnego duchem towarzysza. Miała teraz czas by pomyśleć, zastanowić się nad wszystkim co się stało. Nie sądziła, że śmierć człowieka, z którym miała tylko wykonać jedno zadanie tak nią wstrząśnie. Prawdopodobnie było to spowodowane, że Jan przypominał jej opiekuna. Stwierdziła, że staje się miękka. Była młoda a już znajdywała u siebie słabości, które mogą jej przeszkodzić w dalszej karierze w Błękitnych Słońcach. Przypomniała sobie o słowach Kowalskiego o Przymierzu. Przez chwilę nawet byłą gotowa uwierzyć, że mogłaby tam znaleźć swoje miejsce, jednak wtedy ujrzała znów twarz Morse'a, jego ucieczka i to co mówił Alex. U Błękitnych przynajmniej wiedziała, na czym stoi i że nie powinna nikomu ufać, nawet jeśli są z tej samej organizacji. W Przymierzu poleganie na innych wydawało się naturalne, ale Fen stwierdziła, że to słabość, na którą jej nie stać. W jej życiu zbyt dużo jej bliskich zdradziło jej zaufanie, by mogła tak po prostu zacząć polegać na innych.
Kiedy statek wyszedł z nadświetlnej, Fen skierowała maszynę w stronę przekaźnika masy. Nim jednak połączyła się z tą ogromną pozostałością po proteanach, włączyła omniklucz. Napisała wiadomość do Margarett, widząc, że ma inną na skrzynce. Na razie jednak nie otwierała tekstu od Williama.
Misja została wykonana. Alex znajduje się na statku wraz ze mną. Zmierzamy na Illium. Pani pasierb nie jest w dobrym stanie i wymaga opieki lekarskiej. Proponuje spotkać się w okolicach kliniki w Nos Astrze. Chciałabym jeszcze z Panią porozmawiać.
Po tym połączyła się z przekaźnikiem i podała kurs docelowy oraz potrzebne dane do przejścia. Statek wleciał w strumień przenoszenia kiedy tylko ogromna maszyna utworzyła z drugim tunel. Najemniczka poczuła delikatne mrowienie w brzuchu, choć wiedziała, że w trakcie przenoszenia raczej nic nie powinna odczuwać. Za każdym razem w takich chwilach czuła się troszkę nieswojo, ale wiedziała, że to tylko psychiczne.
Kiedy statek znalazł się już w Mgławicy Półksiężyca, Fen wyznaczyła skok na Illium i ponownie wygodniej się usadowiła, pogrążając się w myślach.
Znów w głowie pojawiły się ostatnie słowa porucznika. Jej przeczucia, że coś z tą kobietą jest nie tak, były słuszne. Te sny musiały dotyczyć tej konkretnej osoby. Jeśli tak było, to Margarett ją w jakiś sposób zna. Może kiedyś się poznały, a ona tego nie pamięta. Musiały być w jakiś sposób związane. Jak? Tego Fen nie potrafiła teraz stwierdzić. Koniecznie musiała wypytać Margarett, a teraz przynajmniej miała podstawę, którą były słowa Jana. Dziewczyna nie mogła też od tak napisać o śmierci Jana. Nie po tym co sama czuła.
Co jakiś czas zerkała na Alexa, sprawdzając czy spokojnie śpi. Kiedy znaleźli się nad Illium, połączyła się z Nos Astrą i podała dane swoje i statku, by móc podejść do lądowania. Wtedy zdała się na autopilota ustawionego dzięki danym z portu i pozwoliła, by statek sam podszedł, gdy już dla niej zrobiło się to zbyt trudne. Nie była przecież wykwalifikowanym pilotem.
Kiedy statek został zakotwiczony, wstała i delikatnie obudziła Alexa, jeśli ten nie spał. Nim wyszli, wetknęła mu w rękę hotdoga. Po czym pomogła mu wyjść do portu i skierowali się do kliniki.