Jaana
Bezpośrednia konfrontacja z czerwonooką wyraźnie nie była po myśli ani Jaany ani, sądząc po minie, Anniki. Tylko, że już tutaj stały i jak to zwykle bywa w takich sytuacjach, to zamiast zniechęcić jedną czy drugą raczej dodatkowo je zmotywowało. Losendahl miała minę jakby nic w świecie teraz nie miało prawa ruszyć jej z tej kolejki a to z kolei udzieliło się szesnastolatce.
-
Nie warto się przejmować takimi jak oni – powiedziała wreszcie przystępując kilka kroków do przodu za przesuwającą się kolejką. Odwróciła głowę w kierunku Ritavouri i uśmiechnęła się. –
Myślę, że będzie dobrze się dostać tam i to nawet razem z tą niebieską.
Nie dodała dlaczego tak uważa pozwalając podopiecznej się tego domyślać, bądź też zostawić to na inny czas. Może na taki, kiedy wreszcie przyjdzie im się faktycznie skonfrontować z tamtą obcą i jej gorylami. Swoją drogą faktycznie to, że pchali się tam tacy jak oni mogło być, co najmniej zastanawiające. Przecież nie wyglądali na takich, którzy mogliby interesować się nauką a tym bardziej wykopaliskami. Tutaj zapewne chodziło o coś innego, coś, czego nie powiedziano na konferencji. To wciąż pozostawało tajemnicą, którą pewnie, jeśli obie się tam dostaną, przyjdzie im odkryć.
Kolejka przesuwała się do przodu w tempie zadowalającym, tak, że spokojnie można było obserwować wymieniających się ludzi, którzy (teraz już Jaana mogła to zauważyć) znikali za bocznymi drzwiami do świątyni. Pierwszą osobą stojącą teraz przy nich był nie kto inny, jak ich urocza niebieskowłosa dama wraz ze swoją świtą. Po chwili zza drzwi wyszedł quarianin ze zwieszonymi po obu stronach ciała rękami w geście rezygnacji. Przechodząc obok stojących Anniki i Jaany mruczał tylko coś w stylu „
pielgrzymka nie tak, pielgrzymka nie tak” po czym zniknął gdzieś w tłumie. Gdy tylko oczy Marjaany odprowadziły obcego i wróciły do wpatrywania się w drzwi mogła zauważyć, że obcej kobiety już przed nimi nie było.
-
No ciekawe czy Talia ją weźmie, życzę jej z całego serca – mruknęła Annika gdzieś nad głową Ritavouri i uporczywie wpatrywała się w rzeźbione skrzydła przestępując z nogi na nogę. Sarkazm wpleciony w jej wypowiedź był dość wyraźny i jednoznaczny. Minęło może z dziesięć minut, kiedy zza drzwi wytoczyły się trzy ogromne cielska towarzyszy niebieskowłosej, ale bez niej samej. Gdzieś z przodu dało się usłyszeć pomruki w stylu „
jest pierwsza osoba”. Szybki rzut okiem na Losedahl pomógł Jaanie wychwycić krótki aczkolwiek wyraźny półuśmiech. –
No to teraz już musimy się tam dostać.
Do środka weszły kolejne dwie osoby i równie szybko stamtąd wyszły najwidoczniej nie zadowalając doktor L’Roli w stopniu takim, aby przyjąć je do zbieranej drużyny. Jedno było pewne, pozostało jeszcze sześć miejsc i wszystko mogło się zdarzyć. Po krótkiej chwili wreszcie przed samymi drzwiami stanęła Annika z Marjaaną. Wcześniej przed nimi wszedł mężczyzna wyglądający na żołnierza i siedział w środku dobrą chwilę, a przynajmniej tak mogłoby się wydawać oczekującym. W końcu jednak wyszedł uderzając mocno pięścią w ścianę i mamrocząc coś pod nosem, co raczej nie było miłymi słowami.
Wchodząc do środka drzwi za załogantkami Kuguara zamknęły się a w środku zapanował półmrok. Pojedyncze światło gdzieś na końcu długiego pomieszczenia tliło się słabym blaskiem. I nic poza tym. Nie było widać ani Talii ani nikogo innego.
Erich
Chłopak tylko skinął głową dając Erichowi do zrozumienia, że nazwisko się zgadza. Nie skomentował tego w żaden sposób, co z kolei mogło się wydać dziwnym. Nie na co dzień w końcu spotyka się synów swoich ofiar, przypadkowych czy nieprzypadkowych. Przez głowę Shawa mogło przebrnąć naprawdę sporo myśli od tych racjonalnych po te najbardziej niedorzeczne. Kiedy jednak przyznał się chłopakowi, do tego, że już nie jest żołnierzem oczy Timmy’ego rozszerzyły się a na twarzy wykwitło najzwyklejsze w świecie zaskoczenie.
-
Szkoda – powiedział wzdychając lekko. Stojąc za snajperem w kolejce zaczął grzebać czubkiem buta w ziemi. Dopiero kiedy po chwili Erich zadał mu pytanie chłopak uniósł na niego swoje spojrzenie. I nawet uśmiechnął się. –
Mój kuzyn jest w Przymierzu. Służy w jednostce specjalnej E, tam opowiada się o panu historie. Zwłaszcza o Sathurze. Jest pan legendą.
Nie dodał jednak czy to dobre czy złe historie, ale Shaw mógł się teraz domyśleć skąd młody znał jego nazwisko, przy okazji musiał też gdzieś spotkać się z jego podobizną. Jak jednak było naprawdę pozostawało w sferze domysłów i niedomówień, bo Timmy jakoś nie spieszył się z żadnymi wyjaśnieniami. Mało tego, wydać by się mogło, że chłopak prowadzi z mężczyzną rozmowę jakby obaj wszystko wiedzieli i nie potrzeba było żadnych wyjaśnień.
Tymczasem kolejka przesuwała się do przodu i obserwowana przez Ericha Jaana zdążyła już zniknąć za drzwiami i pewnie w krótce dowie się czy i on będzie musiał nakłaniać Talię do przyjęcia go w szeregi grupki poszukiwawczej. Timmy natomiast uparcie stał za nim i nawet w żaden sposób nie był skrępowany obecnością, jakby nie patrzeć, zabójcy swojego ojca. Coś było tutaj zdecydowanie nie tak, chociaż Shaw jeszcze nie wiedział co.
-
Chciałem wstąpić do armii, jak mój kuzyn. Być snajperem jak pan. U nas na Sathurze dużo mówi się o tym incydencie… - zaczął jakby wspomnienia tamtych dni zupełnie go nie ruszały. Przestępował krok w krok razem z kolejką tuż za Erichem. –
Wie pan, nie wszyscy mają tamto za coś złego. Niektórzy uważają, że ocalił pan więcej żyć. Ja… ja byłem młody, nie wiem jak to było.
Wszystkie słowa, które wyrzucał z siebie Timmy były tak mało składne i tak chaotyczne, że niewiele można było z tego złączyć w jedną całość. Najistotniejszym natomiast był fakt, że młody Bennet najwyraźniej miał, co do Shawa swoje własne plany, tylko póki co nie chciał o nich mówić.
-
To… to czym się pan teraz zajmuje? – chłopak zmienił nagle temat nie przejmując się niczym zbytnio. –
Chyba nie jest pan naukowcem. To nudna praca, chyba, że się jest takim jak doktor Talia. Dużo o niej czytałem w wolnym czasie, jej wyprawy się naprawdę… eee… przygodowe!
Alexis
Kiedy już zatrzymali się w kolejce i byli po jakże pasjonującym wywodzie Daniela, młody doktor przypomniał sobie, że miał zgadywać, czym się Lex zajmuje. Wyprostował się więc i zaczął się jej przyglądać uważnie. Dość intensywnie mrużąc przy tym oczy i taksując ją swoim spojrzeniem od czubka głowy po same stopy. Jakby miał co najmniej jakiś skaner wszczepiony.
-
Dobra – prawie klasnął przy tym w dłonie w ostatniej chwili powstrzymując się przed takim zakończeniem swojego małego wywiadu. –
Masz na oko około dwadzieścia sześć, może siedem lat. Nigdy nie spotkałem takiej dziewczyny na studiach, więc pewnie nie studiowałaś czegoś bardzo wyrafinowanego. Tatuaże mają odwrócić uwagę od tego jaka jesteś ładna, ale masz bardzo ciekawe dłonie. Zajmujesz się więc czymś, co intensywnie eksploatuje ręce. Grasz na czymś?
Zamyślił się jeszcze na moment tym razem zawieszając spojrzenie prosto na brązowych oczach Crimson, co mogło wywołać niepokojące uczucia. Zwłaszcza u kogoś takiego jak Lex, w końcu nie bez powodu miała te wszystkie swoje paranoje.
-
Jesteś muzykiem! Grasz na gitarze, prawda? – powiedział po raz kolejny już podczas tego ich krótkiego spotkania odgarniając włosy z grzywki do tyłu. Duma wymalowała mu się na twarzy i prawie zaczął emanować tym krókim, aczkolwiek intensywnym, w jego mniemaniu tryumfem. Uśmiechnął się przy tym rozbrajająco i przestąpił kilka kroków w kolejce do przodu. On też dojrzał mijających ich z niezadowolonymi minami ludzi i również się nieco zasępił.
-
Mówiłaś, że chcesz jej zadać parę pytań, nie wiedziałem, że chcesz lecieć razem z nią na Ziemię – chyba po raz pierwszy odkąd Lex stała w kolejce i odkąd w ogóle się tutaj znajdowali ktoś wspomniał, że Talia chce lecieć na Ziemię. Do tej pory nikt nie wysnuwał takich wniosków. Kilka osób przed nimi odwróciło głowy patrząc ze zdumieniem na Daniela. Chyba zdecydowanie za głośno wypowiedział te ostatnie słowa. Zbliżył się nieco do Crimson, tak, aby swobodnie mógł w razie czego szeptać. Tak na wypadek gdyby znów miał palnąć coś głośniej niż zamierzał. –
Znam doktor L’Roli, bo studiowałem jej publikacje. Jestem przygotowany na to, co czeka nas za drzwiami.
Po tych słowach Murawskiego przez tłum gdzieś od początku kolejki przebiegł komentarz, że wreszcie ktoś się załapał. Nie mówiono jednak, kto to jest i jakim cudem się dostał. Pewnym natomiast było, że w tym momencie pozostawało już tylko sześć miejsc. Oczy Daniela momentalnie się rozszerzyły jakby to była ostatnia rzecz, której się obecnie mógł spodziewać i zamarł na moment. Dopiero po kilkunastu długich sekundach orientując się, że cokolwiek mówił do Alexis i że w ogóle stoi w kolejce zanim ktoś z tyłu na niego nie nachrząkał. Otrząsnął się i dołączył do Crimson z powrotem nachylając się w jej stronę.
-
To nie będzie rozmowa – wyszeptał upewniając się, że nikt inny go nie słyszy. –
Dostaniesz zadanie i od tego zależeć będzie czy ona gdziekolwiek cię weźmie.
Wyświetl wiadomość pozafabularnąDeadline: Jakbyście się wyrobili dziś z postami to jutro wrzucę Wam jeszcze jeden. Jak nie to wtorek północ.
Kolejka: Brak.