Mężczyzna miał podobne myśli co ona. Nie było jednak sensu na ten moment z tego powodu robić problemu. Nie teraz, kiedy wszystko wychodziło znowu na prostą. Ścisnął jej dłoń trochę mocniej.
-Też to widziałem. Sonya, to była walka. Przypadki się zdarzają.
Sam chciał wierzyć w jej historie ale miał zbyt duże doświadczenie bojowe by rzucać jakimikolwiek zarzutami zaraz po misji. Nie mili tego jak zweryfikować. Oczywiście zamierzał o tym poinformować Vove, a może i nawet Siemiona bo posiadanie takiego człowieka w swoim szeregach mogło stworzyć znacznie więcej problemów niż korzyści.
- Sonya. – Opuścił lekko wzrok. – To nie wydarzyłoby się gdybyś mnie też posłuchała. – Westchnął cicho. – Miałaś ratować Daryla, a nie mnie. Nie pierwszy raz oberwałem.
Wspomnienia tamtego wydarzenia wracały do niego. Ten moment w którym Sonya, zamiast skupić się tylko i wyłącznie na jego bracie, ta postanowiła mu pomóc. Czuł jak zbierają się w nim kolejne emocje. Nie chciał by teraz kontrolował ją gniew, nie teraz. Zbliżył się do niej bliżej niż wcześniej.
- Musisz Sonya, chociaż na te dwa dni. Załatwię potem transport medyczny na Ziemię. Teraz nie możesz się denerwować.
Jego głos chyba pierwszy raz brzmiał jakby właśnie zadawała mu największy ból w życiu. Przysunął jej dłoń bliżej swojej twarzy. Cierpiał o wiele bardziej niż mogło się to wydawać na pierwszy rzut oka.
- Zabiorę cię gdzie tylko będziesz chciała po tym wszystkim, po prostu odpocznij teraz trochę. Błagam cię. – Przymknął delikatnie oczy. – Ja. – Połknął głośno ślinę. – Kiedy. – Nie wiedział jak miał zacząć. – Spadałaś, chciałem od razu wskoczyć tam za tobą. Chciałem cię uratować, zrobić cokolwiek. – Pochylił głowę lekko do przodu. – Od razu pobiegłem na dół.
Ręce lekko mu dygotały. Widać było dopiero teraz jak to wydarzenie bardzo na niego wpłynęło. Na pewno bardziej niż mogłoby się to na początku wydawać. Przycisnął jej ręce do swoich ust.
- Jak zobaczyłem cię tam na dole, chciałem samemu skończyć swoje życie. Tylko dzięki tobie potrafiłem zrozumieć, że może jest dla mnie szansa w życiu ale tylko wtedy, kiedy jesteś obok mnie.
Na jego policzku pojawiła się łza. Oczy dalej miał przymknięte, chociaż jego powieki mocno drgały. On też miał swoje granice wytrzymałości psychicznej. Teraz one po raz kolejny pękały. Musiał to z siebie wyrzucić.
- Proszę odpocznij chociaż trochę, jeśli chociaż po tym wszystkim cokolwiek jeszcze dla ciebie coś znaczę. Proszę.
Teraz. Pomimo tego, że chciał uniknąć rozmowy z Abramem była ona nieunikniona. Nie miał zamiaru robić jednak tego sam. Potrzebował do tego jego przełożonego.