Alexis
-
No, ja też jakoś nie mam ochoty – rzuciła Diana przekraczając próg kajuty Lex. –
Przyprowadziłam ci lowelasa.
Faktycznie próg zaraz po Assanowicz przekroczył trochę bardzo przestraszony Daniel Murawsky z tymi swoimi rozbieganymi oczami. Potem wlepił wzrok w ziemię nie odzywając się ani słowem. Prawie jak dziecko przyłapane na czymś, czego zdecydowanie robić nie powinno.
-
Stał pod twoimi drzwiami z dziesięć minut, więc postanowiłam mu pokazać jak się wchodzi do środka. Co tak stoisz młody? Siadaj – Bożenka raczej należała do tych osób, które nie robią sobie nic z tego, że wszędzie się rządzą jak u siebie. Trzeba było się do tego albo przyzwyczaić albo zignorować, bo patrząc w czerwone oczy kobiety ciężko było pokusić się o naprostowanie jej myślenia. Sama Assanowicz zajęła miejsce na łóżku gdzie wcześniej ulokowała się Crimson i zarzuciła nogi na stolik przed sobą prawie kładąc się w poprzek. Dopiero teraz w jej ręce dało się zauważyć podłużną butelkę.
-
Pomyślałam sobie, że wyglądasz na jedyną rozsądną w tym całym burdelu. No poza L’Roli oczywiście, chociaż nie wiem co ona tam będzie robić z naszymi … mężczyznami – tutaj uniosła wymowne spojrzenie na siedzącego niemal w kącie Daniela i przewróciła oczami. –
W każdym razie przyniosłam coś na integrację – tutaj potrząsnęła butelką i uśmiechnęła się lekko. –
Ale widzę, że i ty nie na sucho. Słusznie, naszemu koledze Danielowi przyda się rozluźnienie.
Assanowicz chwyciła butelkę stojącej na stole whisky i pociągnęła dwa głębokie łyki z gwintu krzywiąc się przy tym lekko. Oczy Murawskiego w tym momencie prawie wyszły z orbit, po czym chłopak przełknął ślinę.
-
Jak… - wydukał jedynie z siebie i powrócił do przyglądania się z zainteresowaniem strukturze podłogi. Dopiero kiedy Diana westchnęła głośno, podniosła się z łóżka z butelką whisky należącą do Lex i stanęła przed Danielem ten uniósł wzrok najpierw na jej brzuch a potem natychmiast zerwał się z miejsca stając na równe nogi. Assanowicz parsknęła lekko śmiechem. –
Masz, napij się.
Murawsky nieśmiało wziął butelkę do ręki i obejrzał jej zawartość uważnie. Spojrzał na Dianę potem na Lex i przechylił wlewając ostrożnie zawartość do ust. Być może nie pijał takich rzeczy wcześniej, ale zdecydowanie wiedział jak się z nimi należy obchodzić. Cóż, chociaż tyle… Skrzywił się mocno oblizując usta i robiąc trochę minę jak dławiący się kłaczkiem kot.
-
Mocne… ale dobre – uśmiechnął się wreszcie nieco rozluźniając. Wciąż nie było to coś, co można było nazwać kompletnym relaksem, ale już przynajmniej nie wlepiał oczu w podłogę.
Diana wróciła na swoje miejsce na łóżku i oparła się głową o ścianę.
-
Alexis Crimson – zaczęła przechylając głowę w lewo i przyglądając się przez chwilę Lex. –
Co z tymi twoimi zdolnościami inżynierskimi? Bo tak sobie pomyślałam, że może chciałabyś rzucić okiem na mojego Pretora? Przymierze wsadziło w niego kupę śmiecia, niby ulepszyli to i tamto, ale byłabym zadowolona z opinii kogoś z zewnątrz.
Jaana
Annika siedziała wciąż z nosem w omni-kluczu i dopiero po chwili dotarły do niej słowa Jaany. Zrobiła skwaszoną minę i westchnęła opuszczając rękę.
-
Nic. Kompletnie. Grzebałam we wszystkich bazach danych, do jakich mam dostęp. Strzeżonych, mniej strzeżonych, ale więcej informacji niż udało się przekazać nam asari nie mogę znaleźć – pokręciła głową z dezaprobatą i położyła się na łóżku. Jej postawa wyraźnie mówiła o tym jak bardzo Losnedahl jest zrezygnowana w końcu, jeśli trzeba było coś znaleźć, dokopać się do tego i wygrzebać chociażby z czeluści piekieł zawsze jej się udawało. Jednak nie tym razem. Tym razem Szwedka uniosła tylko ręce na głowę i leżała tak dobrą chwilę w milczeniu wpatrując się w sufit.
-
Coś ciekawego na statku? – odezwała się wreszcie odwracając w kierunku Jaany. Sama wcześniej nie miała jakoś ochoty i czasu najwidoczniej na zwiedzanie pokładów czy zaprzyjaźnianie się z resztą ekipy. –
Co myślisz o pozostałych?
Annika wsparła się na łokciu i odgarnęła włosy za ucho. Kajuta, w której umiejscowił ich Bleys była dwuosobowa i chyba jedna z niewielu takich. Standard wygody statku Hekate faktycznie należał do tych bardzo wysokich i mogło przychodzić tylko na myśl jak wiele kredytów musiała wydać doktor Talia L’Roli na podróż w tak luksusowych niemal warunkach.
-
Jak dla mnie powinnyśmy zaprzyjaźnić się z Timmym. Skoro jest agentem Handlarza Cieni może mieć informacje, które się nam przydadzą – uśmiechnęła się do swojego pomysłu i postukała palcami w materac. –
Za to zdecydowanie trzeba trzymać się z dala od tej całej Assanowicz. Przymierze może nie jest tak niebezpieczne jak Cerberus, ale też im wcale nie ufam. Poza tym chyba trzeba skontaktować się z chłopakami z Kuguara, żeby na wszelki wypadek obstawili orbitę okołoziemską i byli w pogotowiu. Doktor L’Roli wzbudza zaufanie owszem, ale przezorny zawsze ubezpieczony, nie?
Losnedahl wreszcie podniosła się i przeszła parę kroków do swojej walizki, wyjęła z niej ręcznik i kosmetyczkę i chwilę jeszcze stała nad nią jakby się nad czymś zastanawiała.
-
Skoro wie o naszej biotyce, pewnie wie też do czego jesteś zdolna. Trochę mnie to uspokaja w perspektywie zejścia na ziemię. Swoją drogą, miło będzie odwiedzić ojczystą planetę… Grecja podobno jest piękna, no i ma mnóstwo plaż. Gdybyśmy tylko miały chwilę czasu wolnego…
Annika zostawiła Jaanę z tą niedokończoną myślą, po czym zniknęła za drzwiami, gdzie znajdował się prysznic.
Bleys i Erich
Konsultacje obu panów na temat tego, co się działo na dole jeszcze podczas prób Talii trwały dłuższą chwilę, tak, aby kapitan Hekate mógł mieć przynajmniej podstawowy zarys tego, czego mógł się spodziewać po asari. Tak, zdecydowanie wiedziała wiele i jakiekolwiek by nie było jej źródło informacji, to z pewnością należało do rzetelnych i dokładnych. Już przecież same próby i sposób ich przeprowadzania należał do bardzo osobliwych i owianych nutką tajemnicy.
Skoro jednak obaj zdecydowali się jednak stawić przed drzwiami kajuty L’Roli to klamka zapadła. Zarówno jeden jak i drugi nie posiadał o niej żadnych więcej informacji, niż te, których dostarczył im Cerberus, a przecież nie różniły się one za wiele od tego, co sama Talia przedstawiła. Ot, doktor nauk archeologicznych, mnóstwo publikacji w ekstranecie, znana ze swoich upodobań do ludzkości i niekonwencjonalnych metod, chociaż te ostatnie nie były jakoś szczegółowo opisane. Pozostało im zatem zasięgnąć informacji u samego źródła, a owe źródło znajdowało się tuż przed ich nosami za drzwiami kajuty.
Drzwi rozstąpiły się przed kapitanem statku i jego oficerem wpuszczając ich do środka. Bleys prawie nie poznał miejsca, które zaoferował Talii gdyż było one częściowo zapełnione przez sprzęt elektroniczny a częściowo przez datapady. Jednak wciąż pozostało w nim na tyle miejsca by obok łózka stanął stolik a na nim butelka wina z trzema lampkami. Erich nie przypomniał sobie, żeby w zestawie z kajuta otrzymał zestaw szkła do alkoholu, więc wychodziło na to, że asari sama z siebie była całkiem dobrze zaopatrzona.
Ciekawszym natomiast był widok samej doktor L’Roli. Nie miała już na sobie spodni i długiej tuniki, w których pojawiła się w doku tuż przed wylotem. Tym razem krótka, zielona sukienka idealnie kontrastowała z jej niebieskim ciałem podkreślając i odkrywając co trzeba. Czy to przez głęboki dekolt czy też doskonale skrojony dół. Asari uśmiechnęła się lekko do obu mężczyzn gestem zapraszając ich do środka i zamykając za nimi drzwi.
-
Nie odmówicie panowie lampki wina, prawda? – zapytała przesuwając dłonią po stole i zajmując miejsce między dwoma, które pozostały wolne pozostawiając w domyśle to, że obaj mieli zająć miejsce po jej lewej i prawej stronie. –
Kapitanie, czy mógłby pan?
Talia podsunęła Bleysowi korkociąg i butelkę i zarzuciła nogę na nogę odsłaniając głębiej swoje udo, po czym oparła się wygodnie na krześle. Nie wyglądała raczej na taką, która spodziewałaby się sprzeciwu ze strony Shawa czy Belforda. Wręcz przeciwnie – jej spojrzenie wyraźnie dawało do zrozumienia, że odmowy nie przyjmuje.
-
Panowie się znacie, prawda? – zapytała przesuwając spojrzeniem od twarzy Ericha na twarz Bleysa. –
Odniosłam takie wrażenie, ale to dobrze. Lubię, kiedy moja drużyna idealnie ze sobą… współgra. Znajomości natomiast w tym pomagają. Zresztą mam nadzieję, że reszta również nie marnuje czasu samotnie w kajutach – ponownie uśmiechnęła się, tym razem bardziej dwuznacznie.
-
Ale dość o interesach, zaprosiłam panów na rozluźniającą pogawędkę, aby umilić nam lot. Zatem… jakie mają panowie zainteresowania?
Jej głos diametralnie zmienił się od tego, co pokazywała jeszcze w porcie, czy nawet w świątyni. Już nie był tak ostry i emanujący profesjonalizmem, chociaż nie można było odebrać mu zdecydowanie stanowczości. Teraz był miękki i delikatny, bardzo, ale to bardzo kobiecy.
Wyświetl wiadomość pozafabularnąBleys, Marsh odpuszcza Tobie grzechy ić w pokoju *stuk stuk*
Deadline: Wtorek północ.
Kolejka: Brak