Wyszło dobrze. Znacznie lepiej, niż można by się spodziewać. Jaana żałowała wprawdzie trochę, że po całym wysiłku, jaki kosztowało ją przyrządzenie czegoś nie tylko jadalnego, ale po prostu smacznego - że nie udało jej się tego odbić choćby w kilku łykach alkoholu, ale... Cóż. Życie, nie? Była tu najmłodszą, to nawet tacy pozornie zbuntowani jak chociażby Assanowicz postanowili trzymać ją od procentów z daleka. Oczywiście, raczej nie z troski. Po prostu alkoholu miało być więcej dla tych, którzy mieli pełne prawa się nim raczyć.
Ritavuori naprawdę jednak nie miała na co narzekać. Spędzając praktycznie cały czas w niemal wyłącznym towarzystwie Timmy'ego, ostatecznie przełamała warstwy dzielącego ich lodu. Nie opowiadała wprawdzie o sobie zbyt wiele (nie wnikała też w to, ile nastolatek tak naprawdę o niej wie), ale sama także nie pytała. Jasne, teoretycznie znajomość z młodym agentem miała być intratną, miała przynieść jakieś wymierne korzyści, ale... Powoli. Krok za krokiem. Zresztą, chłopak był zwyczajnie zbyt sympatyczny, by potraktować go przedmiotowo - a przynajmniej ciemnowłosa nie była do podobnego zachowania zdolna.
W każdym razie, budząc się rano, czuła się wypoczęta jak nigdy. Naprawdę, gdyby nie ciągłe przypominanie sobie, że są tu w pracy, mogłaby poczuć się jak na wakacjach. Dotąd przecież nie dane jej było się budzić tak spokojnie, bez pośpiechu i bez agresywnego ściągania jej z łóżka. Większość pobudek w ciągu ostatnich lat wiązała się z wbijanymi w jej dłonie igłami, szarpaniną bądź też półprzytomnym wynurzaniu się z narkotycznego stanu. Czegoś takiego, jak zwykły świt witany w obecności kogoś jej przyjaznego doświadczyła po raz ostatni w domu rodzinnym, tuż przed najazdem batarian.
Nic więc dziwnego, że teraz dzień - a przy tym także siedzącego obok Timmy'ego - przywitała szerokim, leniwym uśmiechem. Całkiem miłym spostrzeżeniem była zmiana, jaka zaszła w samym chłopaku. Z zastraszonego, stłamszonego życiem stał się... normalnym? I choć o tak wczesnej porze Jaana nawet nie próbowała wnikać, za co dokładnie agent jej dziękuje, uśmiechnęła się jeszcze szerzej bez słowa. Było dobrze. Było bardzo, bardzo dobrze.
Mając chwilę na oprzytomnienie, przetarła zaspaną twarz dłonią i wyczołgała się z łóżka. Nie spiesząc się do zajętej teraz łazienki, od razu pomaszerowała do kuchni, znajdującej się obecnie we władaniu Anniki. Przyjemne zapachy zwiastowały konkretne, smaczne śniadanie, które spożywać będą... No, może nie w gronie rodzinnym, ale i tak w niezłym towarzystwie.
Przysiadając na jednym z krzeseł Ritavuori przeciągnęła się jeszcze raz, prężąc plecy jak kot i dopiero po chwili zorientowała się, jakąż to drugą intonację zawierało stwierdzenie Losnedahl. Na bladych policzkach natychmiast wykwitły rumieńce.
- Ja nie... To w ogóle... - zająknęła się, a nie znajdując żadnych odpowiednich słów sapnęła wreszcie cicho, fuknęła i potrząsnęła lekko głową. - Jest miły - stwierdziła po prostu, tym samym ucinając temat. Też coś, żeby jeszcze miała się tłumaczyć!
Przed śniadaniem, po zwolnieniu łazienki przez Timmy'ego, zaliczyła jeszcze szybki prysznic i dopiero po tym czuła się gotowa do rozpoczęcia dnia. Jeszcze przez kilka chwil bawiąc się w wakacje, nie nawiązywała do tematu nieobecnej L'Roli oraz leniwego poranka, który raczej nie powinien im przysługiwać w pracy. Kiedy zaś wreszcie uprzyjemniane beztroską rozmową śniadanie dobiegło końca i można by wreszcie przejść do bardziej konkretnej, służbowej dyskusji, wtedy...
Drgnęła zaskoczona, gdy omni-klucz zaanonsował nową wiadomość. Zmarszczyła lekko brwi, gdy to samo uczyniły narzędzia Anniki i Timmy'ego. Czyżby to było na tyle jeśli chodzi o wypad turystyczny?
Odczytując otrzymaną notę, uśmiechnęła się szerzej. Zagadka! Wprawdzie do pełnej bystrości potrzebowała jeszcze co najmniej godziny, podczas której odpędziłaby resztki snu, ale nie mogła się nie ucieszyć. Szczególnie, że znała odpowiedź. Chyba.
- To proste - wypaliła bez wahania. - Chodzi o kogoś równego sobie. Albo tego, no... Zwierzchnika. - Jeszcze raz odczytując zagadkę, uniosła wreszcie spojrzenie na swoje towarzystwo. - Tak?
Nawet, jeśli jej odpowiedź rzeczywiście byłaby słuszną, nie bardzo wiedziała, co mieliby z nią zrobić. Odesłać do nadawcy? Z ciekawości sprawdziła, kto nim był, nie czyniąc jednak nic więcej. A jeśli nie odesłać, to co? Może to jakaś sugestia, żeby poszukali swej szefowej?