Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Arae

12 wrz 2018, o 01:15

Wyświetl wiadomość pozafabularną Wiadomość powrotna przyszła niemal od razu. Stali w węźle komunikacyjnym, a połączenia bojami były szybkie - tak jak refleks Shani, gdy tylko odczytała wiadomość i z pewnością rzuciła się do omni-klucza Selzii by sklecić odpowiedź.
Jezu, naprawdę?! Boże to cudownie!! Kiedy przylecicie? Muszę z nim porozmawiać.
Assaf nie miała pojęcia o tym, że ich bezpieczeństwo było względne. Że być może Irene wyciągając Nazira z kompleksu jednocześnie wkroczyła w coś, co przerastało jej dotychczasowe problemy, przeciwników i niewygody. Że prawdopodobnie nie wrócą szybko na Thessię, a nawet jeśli, to Nazir pewnie nie będzie tak do tego skory jak wcześniej.
Spojrzał na białą koszulkę, którą trzymała w dłoni razem z lekami przeciwbólowymi. W tej chwili nie miał co wybrzydzać, ani na jedno, ani na drugie, bo oba za chwilę mu się przydadzą, gdy będą musieli wyjść do mesy. Dostrzegając coś w spojrzeniu rudowłosej, nie sięgnął po nie od razu. Nie wyciągnęła do niego ręki jako pierwsza, nie wcisnęła ich mu do rąk, każąc łyknąć garść, jak mówiła Volyova.
Podniósł głowę gdy wstała, wodząc spojrzeniem za dwoma, szmaragdowymi punktami przed sobą. Gdy podeszła na wyciągnięcie dłoni, rozłożył lekko ramiona, wpuszczając ją w swoje objęcia, zamykając w nich szczelnie, niczym swój najcenniejszy skarb. Ukrył twarz w splątanych, mokrych włosach. Schował wśród rudych kosmyków westchnięcie, które wymknęło się z jego piersi. Uścisk wzmocnił się w chwili, w której mężczyzna mocno zacisnął powieki, napawając, tak jak ona, chwilą. Czuła, że jej bluzka ociera się o szeleszczący, wodoodporny opatrunek, a dłonie spoczęły w miejscu, w którym jeden cios zostawił paskudnego siniaka.
Minął miesiąc, może trochę więcej, może trochę mniej. Trzydzieści dni nie było czasem, na który którekolwiek z nich się pisało. Nie było tym, co obiecał, nim poleciał w pułapkę bez wyjścia, wplątując się w coś, co przygotował mu złośliwie los chwilę po tym, gdy postanowił opuścić Przymierze. Każdy z tych trzydziestu dni, każda z niedotrzymanych obietnic, odbił się w jego posturze i zachowaniu. Przeciął twarz niczym blizna, na którą nie natrafi opuszek palca, lecz wciąż jest wyczuwalna. Jak zmiana, coś nowego w miejscu, gdzie było stare.
Jego dłoń bezwiednie przesunęła się wzdłuż damskich pleców, wplątując w rude włosy, które mimo osuszenia pozostawiły kilka wilgotnych śladów przy kołnierzu jej bluzki. Maszyna, na której siedział przestała już pikać, przestała odmierzać czas, więc oboje stracili jego poczucie, wsłuchani we własne oddechy, w bicie serca skrytego wewnątrz klatki piersiowej, do której stała przytulona. Ale świat na nich nie czekał i jakkolwiek chciałby trzymać ją w swoich ramionach wieczność, musieli stanąć naprzeciw rzeczywistości. Pocałował ją w czoło, pozwalając się odsunąć. Dopiero wtedy sięgnął po daną mu koszulkę i wciągnął ją przez głowę, z lekkim ociąganiem, nie chcąc naciągać opatrunku na brzuchu zbyt mocno.
- Viyo czeka ze swoim przesłuchaniem? - westchnął, łapiąc za opakowanie tabletek. Zmrużył oczy usiłując dojrzeć na etykiecie czegokolwiek poza nic niemówiącą mu nazwą, jak środkami, które miał zażyć czy miligramami, ale na próżno. Cokolwiek podała im niebieskowlosa, nie wyglądała na kupowane typowo w aptece a on przecież nie miał po co wybrzydzać. Wysypał sobie na dłoń trzy i zażył, zanim zszedł z krawędzi kapsuły i spojrzał na Irene, nie wiedząc, gdzie ma iść dalej, ale tu z pomocą przyszła im Etsy.
Etsy towarzyszyła mu również gdy szedł korytarzem, aktywując niektóre iluminatory, chwaląc się postępem przy dekodowaniu wiadomości z omni-klucza Dewitta. Wyglądało na to, że jest już bliska sukcesu, choć biorąc pod uwagę jej potężne umiejętności i czas, którego na to potrzebowała, Skinner okazywał się jeszcze niebezpieczniejszy niż można by sądzić po jego kocie, rozbieganym spojrzeniu i strachu przed światem zewnętrznym.
- Tak. Żołnierz się obudził - odpowiedziała, gdy spytał o skrzydło medyczne. - Nazir - poprawiła się, na wypadek, gdyby pozostawiła jakieś wątpliwości w swoim niedokładnym stwierdzeniu.
Volyova czekała na niego w mesie, siedząc przy stole. Zdążyła wziąć prysznic, co łatwo było poznać po jej wilgotnych włosach, ciemniejszych niż zwykle przez wodę. Uśmiechnęła się do turianina, ale w jej oczach widoczne było napięcie. Khouri miał się obudzić, a oni - mieli dowiedzieć się tego, czy to wszystko, co dziś zrobili, doprowadzi ich gdzieś dalej. Czy było kolejną nitką, po której mogą piąć się dalej, płotka po płotce, czy ich ostatni sznurek poszlak skończył się na zamkniętym w kompleksie żołnierzu przykutym do krzesła.
- Pytasz o mnie, gości czy swój ścigacz? - spytała z rozbawieniem, odchylając się w krześle. Dłonie schowała w kieszeniach czarnej bluzy z kapturem, z której sznurki wplątały się w końcówki jej włosów. - Jeszcze ich nie ma. Powinien się już obudzić przecież.
Westchnęła, obserwując turianina gdy wyciągał kubki. Wyglądała na zamyśloną i tym razem dość szybko poznał częściowy powód, który za tym stał.
- Służyłeś na statkach - zaczęła, z dziwnym uśmiechem na ustach i pokręciła głową nim wypowiedziała resztę zdania. - Ile techników okrętowych, których spotkałeś, wyglądało jak z okładki fornaxa? Tylko ubranych w pancerz.
Wzruszyła ramionami, w geście wyrażającym tylko mówię. Nie musieli po tym długo czekać, bo niczym zgodnie z powiedzeniem o wilku mowa, kilka minut później drzwi do mesy się otworzyły. Była podobnej wielkości jak ta na Crescencie, ze stołem mniej więcej na środku i blatami pod ścianą. Nad stołem zawieszone były ekrany, transmitujące teraz wiadomości.
Khouri wydawał się iść niewiele żwawiej niż gdy opuszczali kompleks. Wtedy pomagała mu adrenalina, teraz środki przeciwbólowe. Łypnął ponuro na prezenterkę ANN, po czym wybrał jedno z krzeseł, ostrożnie na nim sięgając. Biała koszulka z napisem "I <3 New York" nie dodawała mu zbytnio uroku.
- Dzięki za kabinę, Viyo - rzucił do turianina, rozglądając się dookoła. Napotkał spojrzenie niebieskowłosej i wyciągnął rękę trzymającą plastikowe opakowanie tabletek do stołu, odstawiając je na blacie. - Zgaduję, że to twoje.
Kiwnęła głową i zgarnęła opakowanie, bez słowa pakując je do kieszeni bluzy. Usiadła prosto, podnosząc się.
- Kawy? - zagadnęła, ręką wskazując na turianina i przygotowane przez niego kubki.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1960
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Elpis

12 wrz 2018, o 09:17

Zapach kawy poniósł się po wnętrzu mesy, gdy Widmo zaczął napełniać dwa kubki zbawczym płynem. Czarny, gęsty napój rozlał się po ściankach naczynia, lekko parując i oferując zastrzyk rozbudzenia silniejszy od gorącego prysznica, podczas gdy mężczyzna zawiesił spojrzenie na niebieskowłosej kobiecie.
- Po trochu o wszystko. Ets wspomniała, że Khouri już się obudził, powinni tu zaraz być – powiedział, błądząc spojrzeniem po wilgotnych kosmykach opadających na jej ramiona. Nie widać było po niej obrażeń sprzed kilku godzin, co oznaczało że być może tym razem jej się upiekło; ciosem omni-ostrzem w ramię miał być kolejną, ledwo widoczną blizną i wspomnieniem po wizycie w Szanghaju, zostawiając po sobie blady ślad i przypomnienie twardego lądowania.
Niecierpliwość przebijająca się przez słowa Mayi sprawiły, że zaśmiał się cicho. Podzielał jej myśli, chociaż potrafił pozwolić sobie na jeszcze parę minut zwłoki.
- Facet leciał na adrenalinie przez ostatni tydzień, a jego towarzyszka ryzykowała życie i rozlewała krew, żeby go znaleźć i ocalić. Jestem pewien, że nie będą się śpieszyć – odpowiedział, uśmiechając się oszczędnie. Materiał zaszeleścił cicho, gdy wzruszył ramionami, chwytając kubek i stawiając go przed niebieskowłosą. Wyjątkowo mogli poczekać te kilka dodatkowych stuknięć wskazówki zegara.
Jej uwaga wywołała w nim cień zamyślenia, ale skinął mimowolnie głową. Był to temat, który również chodził mu po głowie, częściej lub rzadziej na przestrzeni ostatnich kilkunastu godzin.
- Niewielu. A jeszcze mniej chciałoby poruszyć niebo i ziemię, żeby znaleźć swojego kapitana – zgodził się, unosząc własny kubek do ust. Gorący napój lekko parzył, ale turianin ostrożnie przełknął pierwszy łyk, pozwalając kawie przyjemnie rozgrzać mu wnętrze organizmu. Podparł się jedną ręką za plecami i pokręcił głową. – Szczególnie, że nie mogę pozbyć się wrażenia, że gdzieś już go widziałem. Ten pancerz – sprecyzował, stukając palcami po kuchennej ladzie w zamyśleniu. W końcu jednak również wzruszył ramionami. Zarówno Dubois jak i Khouri mieli swoje własne tajemnice. Technik okrętowy o sylwetce i twarzy modelki oraz uzbrojeniu z najwyższej półki stanowił niewielką odchyłkę, od ludzkiego żołnierza latającego wojskową fregatą w towarzystwie SI. Podobną uwagę można było zrobić na ich temat.
- Ale doktorat z fizyki jest dużo bardziej sexy niż wielkie, zielone oczy – dodał po chwili milczenia, chowając przebiegły uśmiech za krawędzią kubka i podłapując złote spojrzenie kobiety siedzącej przy stole. Upił następny łyk, opuszczając po chwili naczynie i przytrzymując je w obydwu dłoniach; gorąca powierzchnia rozgrzewała palce, a intensywny zapach budził niewiele gorzej niż zawarta w kawie kofeina.
Kroki na korytarzu ogłosiły nadejście Khouriego oraz Irene na kilkanaście sekund nim jego wysoka postać i jej ruda czupryna pojawiły się w wejściu do mesy. Viyo przeniósł na nich spojrzenie, taksując żołnierza wzrokiem; medyczna kapsuła poskładała go w jedną całość, ale efekty przesłuchania Reeda wciąż były doskonale widoczne i prawdopodobnie będą mu towarzyszyć przez następne kilka dni. Resztę załatwiał koktajl Mayi, co się okazało gdy Khouri postawił przed nią niewielki pojemniczek. Widmo przez chwilę śledził proszki, nim zawiesił wzrok z powrotem na mężczyźnie.
- Uznaj to za moje podziękowanie za twoją ostatnią wiadomość – powiedział, uśmiechając się oszczędnie. Podniósł kubek do ust, ale zielone tęczówki błądziły po szarych z uwagą. Kiedy krzesło zatrzeszczało pod ciężarem żołnierza, turianin westchnął krótko; to oraz słowa Volyovej przypomniało mu, że nie muszą od razu rzucać się z pytaniami i naciskać. Nawet jeżeli oboje z niebieskowłosą bardzo tego chcieli.
- Chociaż po prawdzie to powinieneś podziękować swojej sympatii. Jej upór do stawiania na swoim musiał udzielić się jej od ciebie – dodał, obracając się bokiem do blatu, żeby sięgnąć po pozostałe dwa kubki i zerkając z cieniem rozbawienia na wspomnianą Dubois. Dobór słów nie był przypadkowy, bo Widmo świadomie zarzucał wędkę, chociażby z samego przyzwyczajenia żeby zobaczyć czy uda mu się cokolwiek złowić. Kiedy para potwierdziła chęć do kawy zaproponowanej przez Volyovą, nalał jej do obydwu naczyń i odwrócił się z powrotem, żeby postawić je przed jednym i drugą. Czwarte krzesło zaszurało o powierzchnię podłogi, gdy turianin chwycił również swój kubek i zajął miejsce obok Mayi.
Jego spojrzenie wbiło się z powrotem w pobitego żołnierza.
- Mówiłem ci już, że wyjątkowa z ciebie kaczka, Khouri. Wygląda na to, że nie wiedziałem jak bardzo.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Elpis

12 wrz 2018, o 10:42

Różnie się działo, gdy ludzie rozjeżdżali się na miesiąc, zwłaszcza że ostatecznie wcześniej nie spędzili ze sobą wcale tak dużo czasu, by móc być czegokolwiek pewnym. Niczego sobie nie obiecywali i na nic się nie umawiali, a przynajmniej Dubois nie traktowała rzucanych czasem słów tak zupełnie poważnie, więc trudno było oczekiwać, że po powrocie będzie tak samo. A jednak było, przynajmniej dla Irene. Dopóki traktowała przełomowe słowa Khouriego jako nieprzytomne majaczenie, na które nie musiała odpowiadać, dopóty wszystko było dokładnie tak, jak powinno być. No, może nie licząc ran, bólu i tego, co ich otaczało. Miejsca w życiu, w którym się znaleźli. Ramiona mężczyzny były jednak takie same i nawet jeśli nie chciała w żaden sposób okazywać tego przed tamtą dwójką, tak teraz chciała w pełni skorzystać z tej krótkiej chwili, którą mieli tylko dla siebie nawzajem.
Jej ust nie opuściło żadne wyznanie, ani nic, co miałoby dodatkowo przedłużać tę chwilę. Nie było teraz na to czasu, zwłaszcza że owszem, Viyo czekał ze swoim przesłuchaniem. Odsunęła się od Khouriego i skinęła głową.
- Przepraszam. Nie miałam nikogo innego, do kogo mogłabym się zwrócić. Gdyby nie on, nie znalazłabym cię.
Patrzyła, jak bierze leki przeciwbólowe i naciąga na siebie absurdalnie wakacyjną koszulkę. Po chwili namysłu też wzięła jedną tabletkę i połknęła ją, chcąc pozbyć się resztek bólu, z którymi nie poradziła sobie kapsuła medyczna. Chciała popić wodą, ale doszła do wniosku, że może jej wcale nie dostać.
Gdy jej klucz znów rozbłysł, spojrzała w dół i otworzyła nową wiadomość.
- Napisałam Shani, że jesteśmy bezpieczni. Kontaktujemy się przez Selzię, bo kiedy zadzwoniła do mnie bezpośrednio, momentalnie mnie znaleźli - wyjaśniła cicho. W sumie miała dużo do opowiedzenia i nie dało się zmieścić tego wszystkiego w trzyminutową wypowiedź, a mniej więcej tyle czasu mieli, zanim Widmo zacznie się niecierpliwić.
Nie wiem, Shani. Powiem mu, żeby zadzwonił do Ciebie, jak wrócimy na Crescenta. W każdym razie nie musisz się już zamartwiać.
Po wejściu do mesy opadła na jedno z wolnych krzeseł przy stole, a na propozycję kawy odpowiedziała pełnym wdzięczności "tak, proszę". Marzyła o tej kawie odkąd opuścili przetwórnię i wyglądało na to, że jej marzenie miało się teraz spełnić. Gdy zapach gorącego napoju wypełnił pomieszczenie, Irene nie potrzebowała już do szczęścia niczego więcej. Z reguły piła słodką, ale w tej chwili nawet gorzka smakowała doskonale.
- Dziękuję. I za prysznic, i ubrania.
Słysząc mało subtelny komentarz Widma, będący jednocześnie zaczepką, parsknęła krótko śmiechem. Nie zamierzała niczego potwierdzać, ani niczemu zaprzeczać, a na pewno nie w przypadku słowa takiego jak "sympatia". Turianin mógł zinterpretować to jak chciał. Khouri doskonale wiedział, jak Irene zapatruje się na oficjalne przedstawianie się jako związek. Zresztą ta kwestia nie miała absolutnie żadnego znaczenia w kontekście całości, a zaspokojenie ciekawości Vexariusa niekoniecznie było jednym z jej priorytetów.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Elpis

12 wrz 2018, o 12:33

Musnął palcami jej nagie ramiona, chwytając dłonie na krótką chwilę, przedłużając jej odsunięcie się od siebie. Jej przeprosiny sprawiły, że uniósł kącik ust w niepewnym uśmiechu, kręcąc głową.
- Nie masz za co przepraszać - odparł z przekonaniem, sięgając wreszcie po ubranie. Na twarzy wciąż w niektórych miejscach zostały ślady zakrzepłej krwi, którymi kapsuła nie planowała się przejmować, ale w tej chwili wszystko na niego czekali. Nie chciał kazać im czekać jeszcze dłużej aż wtoczy się pod prysznic i poczuje trochę lepiej, bo w jego przypadku woda prawdopodobnie nie ukoi bólu - za to przeciwbólowe i kawa mogły to zrobić.
Wzmianka o Shani starła lekki uśmiech z jego ust w ułamku sekundy. Kiwnął głową, tylko po to, by w jakikolwiek sposób zareagować i natychmiast odwrócił wzrok, skupiając się na wyjściu z skrzydła medycznego i dotarciu do mesy. Assaf poruszała tematy, których bardzo nie chciał teraz dotykać.
Niebieskowłosa cmoknęła, wzruszając lekko ramionami. Złapała w dłonie swój kubek z kawą, bardziej ciesząc się z jego ciepła niż zawartości. Objęła go obiema dłońmi, choć w mesie nie było tak zimno jak na korytarzach. Jego komplement sprawił, że spojrzała na niego z nieukrywanym politowaniem, podszytym zaskakującą dozą humoru.
- Biofizyki, durniu - uściśliła, starając się brzmieć na tyle poważnie, by z przekonaniem pokazać po sobie doktorantkę. - Choć nie oczekuję, żeby wojskowy trep znał różnicę - dodała, wymownie odwracając wzrok, ale nie potrafiła się nie zaśmiać, gdy dotarła do niej niedorzeczność tej prztyczki. Viyo leżał tak daleko od bezmózgiego, wojskowego trepa jak tylko się dało.
Khouri zignorował wzmiankę o sympatii, tak, jakby niczego nie usłyszał. Opadł na wolne krzesło z trudem i chętnie przyjął kubek z kawą, kładąc go przed sobą, na stole. Przez chwilę wpatrywał się w ciemną powierzchnię zawartości kubka, zbyt gorącą, by można było swobodnie ją pić.
- Zimno mi gdy tylko na ciebie patrzę - mruknęła Maya w stronę Irene, siedzącej z mokrymi włosami i bluzką na ramiączkach na metalowym krześle. Uniosła swój kubek do ust i ostrożnie napiła się łyka.
Kaczka zwróciła uwagę Nazira, od razu wywołując w nim dezorientację. Uniósł brwi, na tyle, na ile pozwalało mu ciało zanim wysłało ostrzeżenie w postaci bólu w pękniętym łuku brwiowym.
- Jeżeli kwacze jak kaczka i pływa jak kaczka... - powtórzył słowa Widma sprzed kilkunastu dni, uśmiechając się, lub krzywiąc. Ciężko było rozpoznać różnicę. - Co ty ciągle z tą kaczką, Viyo?
Napił się kawy, zbyt spragniony by zwracać uwagę na jej temperaturę. W tej chwili poparzony język był najmniejszym z jego problemów i dokładnie na to wskazywała jego mina.
W mesie nastała cisza. Nikt nie wiedział jak do końca powinien zacząć. Maya odsunęła swój kubek od kubka Vexa, bojąc się chyba, że mogą im się pomylić i nie skończy się to dla nich dobrze. Zresztą, jego ciepło było tym, czego teraz potrzebowała, więc po chwili zastanowienia oparła sobie gorące naczynie o udo.
- Które z was zacznie? - spytał kwaśno, obserwując ten sam wyraz napięcia i oczekiwania po wszystkich wokół, szczególnie po Widmie i Volyovej, siedzących jak na szpilkach. Maya wzruszyła ramionami.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Elpis

12 wrz 2018, o 14:33

Uniosła nieco brwi, słysząc słowa Volyovej i zerknęła w dół, na swój znaleziony ubiór. Faktycznie, dopiero wtedy zorientowała się, że na statku wcale nie jest tak ciepło. Do tej pory intensywne emocje sprawiały, że nie zwracała uwagi na zimno, a zaraz po kapsule weszła pod gorący prysznic, który dodatkowo ją rozgrzał. Może i czuła chłód, ale jeszcze nie do tego stopnia, by szukać bluzy. No i miała gorącą kawę.
- Nie znalazłam nic więcej - wzruszyła lekko ramionami i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej. - Ale jest w porządku.
Przedłużające się milczenie było czymś, co zupełnie Francuzki nie zaskoczyło. Ona sama wpatrywała się w ciemną, niemal lustrzaną powierzchnię swojej kawy, szukając chyba na niej rozwiązania. Spodziewała się, że to Widmo zacznie, albo właśnie Volyova, która tak emocjonalnie podchodziła do sprawy zanim znaleźli Nazira. Łatwo się wściekała, gdy pojawiał się temat związany z linią B i tym wszystkim, w co wszyscy teraz byli wplątani.
Tylko problem był w tym, że Irene była wplątana w to najmniej. Przelewała krew, cudzą i swoją własną, w walce o niedotyczącą jej sprawę. A właściwie o Khouriego, a cała reszta była tylko tłem, istotnym dla wszystkich poza nią samą. I nawet gdy chciała się czegoś dowiedzieć, Viyo jej tego odmawiał. Maya zresztą też. Ich odpowiedź, mówiąca że umawiali się wyłącznie na współpracę i na nic więcej, wciąż dźwięczała rudowłosej w głowie.
- Na pewno mogę tu siedzieć? Może wolicie, żebym wyszła? W końcu te tematy mnie nie dotyczą - uśmiechnęła się kwaśno i wyciągnęła jedną rękę do kawy, by upić z niej łyka. - Reszta to przeszłość, która niczego teraz nie zmieni, tak to szło, Maya?
Sarkazm w jej głosie był bardziej niż wyczuwalny, ale też nie próbowała go ukryć. Ale nie złościła się już. Takie emocje dawno jej przeszły i nie miała już siły na wściekłość. Poza tym jednym krzywym uśmiechem jej twarz wykazywała absolutną obojętność. Nawet nie liczyła na to, że uzyska odpowiedzi na swoje pytania. Volyova, Viyo je dostaną, bo będą pytać o konkrety. Ona musiałaby usłyszeć całość, a prawdopodobnie nie było przy stole chętnego, by tę całość jej przedstawić. Usłyszy więc tylko to, o czym będą rozmawiać dorośli przy stole, a potem będzie musiała wyciągnąć sobie z tego swoje, prawdopodobnie błędne wnioski. Jej kubek stuknął o blat.
- Pewnie nie mam co na to liczyć, ale byłabym wdzięczna za zarys całości. Jeśli możesz, zacznij od początku, choćby w skrócie - przeniosła spojrzenie na Nazira. W jej oczach nie było już tego, co widział w nich jeszcze w stacji medycznej i raczej przez najbliższy czas nie miało się to tam pojawić. Jeśli więc Widmo szukał jakiegoś znaku, podpowiedzi odnośnie ich relacji w samej Irene, robił to zupełnie na próżno.
- Wydaje mi się, że na to zasłużyłam - dodała cicho.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Elpis

12 wrz 2018, o 15:03

Nazir przeniósł pochmurne spojrzenie na Volyovą, podążając za wzrokiem Irene gdy powtórzyła słowa dwójki. Najwyraźniej uraza w głosie Francuzki była wyczuwalna i niezbyt mu się spodobała, ale jej nie skomentował. Zamiast tego napił się kawy, z pewnością spłukując z gardła posmak krwi. Maya nie zareagowała, zainteresowana swoją kawą. Nie mieli o co się kłócić, nie teraz.
- Zostań. Co dotyczy mnie, dotyczy ciebie - odparł kategorycznie, odkładając kubek na stół i biorąc głęboki wdech, starając się ułożyć wszystko w głowie tak, by jakoś sensownie to przekazać. Zamknął oczy, dłonią przecierając zmęczoną twarz i skrzywił się, gdy nieprzyzwyczajony trafił na naprawiony, ale wciąż uszkodzony nos.
- Będziemy potrzebować więcej kawy - mruknął wreszcie, gdy dotarł do niego ogrom wydarzeń na przestrzeni ostatniego miesiąca.
- Możesz zacząć od tego - zasugerowała Maya, wskazując na ekrany ponad nimi. ANN teraz prezentowało jakieś materiały z Szanghaju, nie wizerunek terrorysty, ale wszyscy wiedzieli o co dokładnie jej chodzi. Jakim cudem Khouri w jeden miesiąc stał się jednym z najintensywniej poszukiwanych terrorystów?
- Nie zaczęło się od tego. To pojawiło się później, gdy spotkałem Widmo - odparł spokojnie, choć głos miał ponury. Wyglądało na to, jakby nie miał siły na wściekłość i bulwersowanie się tym, co mu się przydarzyło. Był zbyt zmęczony, by przeżywać to tak, jak przeżywał wtedy. A może po prostu w takich kwestiach jak praca zawsze cechował go całkowity pragmatyzm. - Zaczęło się od mojej przepustki. Dostałem nagłe wezwanie. Część zespołu była gotowa, część dobrałem sam. Było dziwne, chaotycznie zaplanowane. Szczegóły dostaliśmy na chwilę przed. Mieliśmy wedrzeć się do bazy wojskowej w Cipritine i zamordować jakiegoś turiańskiego generała. Starca. Więc to zrobiliśmy, z minimalnymi stratami - mówił, wpatrując się bezmyślnie w ciemną kawę, znad której wciąż unosiła się para. - Po tym musieliśmy dostać się do wioski obok, Carris, skąd miał zabrać nas prom ewakuacyjny. Wtedy połowa mojego oddziału strzeliła mi w plecy.
Skrzywił się. Jego nieobecny wzrok sugerował, że powoli wracają do niego wspomnienia, żywsze niż chciałby je takimi oglądać w tym momencie.
- Udało mi się uciec dzięki pozostałym i Isis. Ale nie wiedziałem, dlaczego chcieli mnie udupić. Na początku myślałem, że dowiedzieli się o tym, co planuję - zerknął na rudowłosą siedzącą obok, później na stół, o który opierała kubek i trzymające go dłonie. - Miałem odejść. Tyle, że na mojej pozycji to nie jest kwestia złożenia wypowiedzenia, więc wymagało przygotowań, których nie zdążyłem dokończyć. Nie sądziłem tylko, że spróbują mnie zabić.
Uniósł głowę ku ekranom, wpatrując się w WI, którą oni obserwowali wcześniej. Odpowiedzialną za bezpieczeństwo, a także wiele więcej, jak zdołali się przekonać będąc u Skinnera.
- Kiedy twój stopień dostaje czwórkę z przodu i staje się najwyższym, nic już nie jest takie proste. Wiesz za dużo, widziałeś za dużo. Jeśli odejdziesz, jesteś pod stałą obserwacją. Nie możesz przemieszczać się na większe odległości ani opuszczać planety bez zgody rządu. Porozmawiasz z nieodpowiednim politykiem na Cytadeli a bez ostrzeżenia wpieprzą cię do więzienia o zaostrzonym rygorze na jakiejś odległej skale, z której już nigdy nie zobaczysz Ziemi. To były ekstrema, o których słyszałem. Ale nie to - machnął ręką ku ekranom, podobnie jak Maya wcześniej, po czym przeniósł wzrok na turianina. - Potem okazało się, że generał nie był byle gównem, nie, Viyo? To chyba możesz opowiedzieć sam. Tylko bez zbędnego pierdolenia. Ja mówię, ty mówisz. Szczerze.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1960
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Elpis

12 wrz 2018, o 18:45

Wyświetl wiadomość pozafabularną Pochmurny wzrok Nazira natknął się na bezpośrednie spojrzenie Viyo, który wytrzymał je w milczeniu i uniósł jeden łuk brwiowy, wręcz zachęcając go do próby skomentowania słów Francuzki. Eks-żołnierz był ostatnim z ludzi obecnie siedzących przy stole, który mógłby sobie pozwolić na rzucanie zarzutami o nie wtajemniczaniu kogoś w swoje sekrety oraz o trzymaniu innych z daleka i odmawianiu im pełnych odpowiedzi, oferując jedynie szczątkowe. Może dlatego się nie odezwał. A może po prostu również wolał skupić się na tym co musieli omówić oraz to co miało nadejść. Podobnie jak Maya. I Viyo.
- Jak sobie życzysz - powiedział tylko lakonicznie, przenosząc spojrzenie na jego rudowłosą towarzyszkę. Jej irytacja była zrozumiała, a sarkazm w głosie wyczuwalny, ale Widmo nie podjął rękawicy, po prostu stoicko odwzajemniając wzrok kobiety. Sytuacja wyglądała inaczej jeszcze kilka godzin temu i żadne z nich nie wiedziało jak ona się zakończy; teraz udział Irene w całej tej sprawie był nie do podważenia chociażby przez fakt, że przelała krew bardzo groźnych ludzi. O ile wcześniej wydarzenia, które rozegrały się kilka tygodni temu, jej nie dotyczyły, tak teraz została wciągnięta w to samo bagno czy to jej się podobało, czy też nie. Jak nie przez swoje czyny, to przez czyny Khouriego, którego raczej nie planowała opuszczać.
Paradoksalnie, słowa które przywołała, wciąż były aktualne. Teraz liczyły się odpowiedzi i prawda. Reszta to była przeszłość, która niczego nie zmieni.
- Zasłużyłaś - potwierdził tylko spokojnie, po czym przeniósł wzrok na Khouriego. Kiedy Maya wskazała ku wyciszonym monitorom na których właśnie jedna z prezenterek tłumaczyła coś ze z przejęciem, pokazując za sobą prezentację slajdów przedstawiających skrót ostatnich wydarzeń, skinął oszczędnie głową. Chociaż sam wiedział gdzie to się zaczęło, dla Irene mógł to być dobry start. W końcu tą historię znała - dla niej był to jej własny początek, nawet jeżeli oni brodzili przez tą pajęczynę powiązań kilka miesięcy dłużej.
Oparł łokcie na blacie stołu, a dłonie skrzyżował pod brodą, słuchając w milczeniu, gdy Nazir zaczął opowiadać. Tą część opowieści znał, bo słyszał ją już wcześniej z jego ust, jeszcze na pokładzie Crescenta. Doszło parę detali, zniknęło kilka innych, ale to nie było ważne - sens pozostał ten sam. Misja w stolicy turiańskiej Hierarchii okazała się być ostatnią dla Khouriego, tak jak zaplanowali sobie jego przełożeni oraz tak jak zaplanował sobie on. Nawet jeżeli droga do tego faktu stała się zupełnie inna dla obydwu stron.
- Kilka miesięcy temu Rada oraz Hierarchia Turian zorganizowały łączoną misję, która miała na celu zbadanie dziwnego obiektu, który został przypadkowo odkryty w mgławicy Rdzawego Morza oraz odkrycie co się stało z trzema ekipami badawczymi ExoGeni, które zostały tam wysłane - wznowił historię bez ociągania, gdy wzrok żołnierza oraz pozostałych ludzi przeniósł się na niego. Tajemnice Rady oraz Hierarchii w tej chwili również zeszły na dalszy plan. Bez zbędnego pierdolenia. Szczerze. Czwórka ludzi w mesie Elpis stanowiła teraz jedyną grupę, która wiedziała co stało za kurtyną cieni i co łączyło ostatnie wydarzenia o których huczało w mediach. - Planeta nazywała się AZ-99. Gdy wylądowaliśmy na jej powierzchni, znaleźliśmy nie tylko przedproteański, zamieszkały przez niebezpieczne bestie kompleks, ale również ukrytą wewnątrz, głęboko pod ziemią, placówkę Przymierza. Starą, pozornie zapomnianą i wciąż żyjącą w przeświadczeniu, że wojna Pierwszego Kontaktu nigdy się nie skończyła. Pełną ludzi oraz torturowanych, turiańskich jeńców, którzy zostali schwytani podczas dawnych bitew oraz ich potomków.
Vex mówił zdawkowo, ale jego głos nie drgnął, gdy wspominał piekło znajdujące się w trzewiach piramidy. To jedno miejsce już tak długo zajmowało wypełnioną dnem pustkę w jego klatce piersiowej, że teraz wydawało się być po prostu kartką z przeczytanej opowieści. Nawracającym, nocnym koszmarem, który widział tak często, że zdążył się już do niego przyzwyczaić. Nawet jeżeli w cieniu spojrzenia czaiła się inna prawda.
- Ostatecznie cały kompleks uległ zniszczeniu, a przeżyły z niego tylko trzy osoby. Młoda naukowiec, turiańskie dziecko oraz turiański generał, przeżarty nienawiścią do ludzi oraz pragnieniem zemsty. Generał nazywał Adiustor Valokarr. To na niego Khouri dostał zlecenie i to jego zastrzelił w mojej stolicy.
Kiedy obydwie historie spotkały się w jednym punkcie, przerwał na chwilę opowieść. Sięgnął do kubka, unosząc go do ust; kawa zdążyła nieco ostygnąć, ale wciąż spełniła swoje zadanie, pozwalając przepłukać wysuszone mówieniem gardło. Szczególnie, że to był dopiero początek.
- Po nagłym zabójstwie generała, turiański Radny wyznaczył mi misję pochwycenia lub zabicia jego mordercy. Misja miała być prosta. Dostałem koordynaty nadajnika, którym rzekomo oznaczył zamachowca jeden z dzielnych, turiańskich żołnierzy broniących życia Valokarra i wystarczyło tylko iść ich śladem, a potem zająć się tym co znajdę na końcu - kontynuował po chwili, odstawiając kubek. Jego wzrok przeniósł się z Irene na Nazira, podchwytując jego szare spojrzenie. Tą część historii znali oboje. - Tyle, że po drugiej stronie sygnału znalazłem Crescenta oraz rannego Khouriego. Efekty naszego spotkania widziałaś na pokładzie.
Długie siedzenie w miejscu sprawiło, że krzesło mesy stawało się niewygodne, ale w tej chwili wyglądało na to, że nikt nie zwraca na to uwagi. Na ekranach nad ich głowami wciąż zmieniały się obrazy, a jedne wiadomości zostawały zastępowane innymi; reklama nowego, wąskokadłubowego skyjeta przemknęła po monitorze, pozostawiając po sobie purpurowy ślad holograficznych spalin oraz obietnicę zniżek przy zakupie najnowszego modelu wraz z ubezpieczeniem. Na każdym z telewizorów leciał inny kanał, przeważnie informacyjny, ale teraz większość z nich wyświetlała lokalne media.
- Ja i Khouri pogadaliśmy. Krótko, bo krótko, ale ostatecznie była to lepsza alternatywa od wzajemnego zastrzelenia się. On został wrobiony, a ja dostałem fałszywe informacje. No, nie do końca fałszywe - poprawił się po chwili. W końcu Nazir rzeczywiście zabił Valokarra i rzeczywiście był jednym z zamachowców, którzy brali w tym udział. - Ale ktoś chciał zatuszować całą sprawę obiektu na AZ-99 i zwalić wszystko na niego, a mnie bardzo interesowało kto. Ktoś kto najwyraźniej albo dowodzi linią B, albo jest wystarczająco wpływowy, żeby ją wykorzystać.
Odwrócił wzrok od żołnierza, ale tylko po to, żeby przenieść go na siedzącą obok Volyovą. Historia, w którą właśnie się zagłębiali, miała więcej niż jedną stronę medalu, ba, nawet więcej niż dwie. Jedna z nich miała niebieską czuprynę i bursztynowe oczy.
- Kilka dni później dostałem od Khouriego cynk o kimś, kto mógł dla mnie mieć parę odpowiedzi. O kimś kto również miał styczność z AZ-99.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Elpis

12 wrz 2018, o 20:12

Wyświetl wiadomość pozafabularną I Maya, i Nazir wyglądali jakby już wiedzieli o tej historii - a przynajmniej o jej części. Nazir w końcu nie dopytywał za bardzo o to, co działo się na AZ-99, a Maya nie dopytywała o spotkanie Khouriego z Widmem i jego przebieg. Ich wersje teraz się uzupełniały,m podczas gdy dla Irene jej własna rysowała się na nowo, włączając ją w wydarzenia rozgrywające się na przestrzeni ostatnich miesięcy, które ich wszystkich doprowadziły do tej chwili i miejsca.
- B nie ma jednego dowódcy. Pod względem organizacji jest jak każda inna komórka wojskowa, tylko z większymi restrykcjami. Mamy raporty, hierarchię, kontrole. Wszystko jest spisane, każde akta są na miejscach - odparł, chwilowo ignorując temat Mayi. - Na początku chciałem dowiedzieć się tego, kto autoryzował misję. I kto potem wyznaczył nagrodę za mój łeb. Ale nie było łatwo. Miałem kilku przyjaciół, którzy pogrzebali za informacjami dla mnie, ale albo się wycofali, albo ginęli. Jeden po drugim - dodał ponuro, wracając spojrzeniem do kawy. Pochylanie głowy było łatwiejsze, nie musiał nadwyrężać obolałego karku ani mrużyć przewrażliwionych oczu gdy napotykały jasne ekrany.
- Zabrałem sygnał ze statku. Pluskwę. Wziąłem ją na Thessię, bo znałem teren, wiedziałem gdzie się zaszyć. Czekałem, aż reszta oddziału mnie znajdzie, żeby wyciągnąć od nich informacje - mówił dalej, choć jego głos stawał się coraz cięższy, dobijający, gdy zaczął mówić o Thessii. - Dlatego nie chciałem mieć kontaktu z Shani. Miałem ze sobą pierdolony lokalizator. Chciałem, żeby do mnie przylecieli, nie ona. Nie chciała mnie słuchać.
Zorientował się, że mówi coraz szybciej, głośniej, kierując słowa do Irene, nie Mayi czy Vexa. Niebieskowłosa uniosła lekko brwi ale nie skomentowała, a Khouri napił się kawy, starając uspokoić i wrócić na tematy, o których łatwiej było mówić nie pokazując przy tym zbyt wielu, nieprzyjemnych wspomnień malujących się grozą w stalowych tęczówkach. Westchnął ciężko, ukrywając twarz w dłoniach przez chwilę, maskując to przetarciem zmęczonych oczu.
- Wtedy dowiedziałem się, że mojej operacji nigdy nie było w aktach - zawiesił głos, zbierając myśli, ubierając je w słowa, a może pozwalając prawdzie osadzić się na nich w ciszy. - Nigdy nie było operacji na Palavenie. Nigdy nikt nie zamordował generała. Nagroda za moją głowę? Wycofana po dwóch dniach, bo brakowało podstawy do wystawienia jej. Żaden z oficerów jej nie dostarczył. Wystawiona na nowo dzień później, ale nie uszczknęła rezerw. Ktoś sfinansował ją w inny sposób.
- To znaczy? - spytała Volyova z irytacją, czekając na zakończenie, na wnioski, którymi mógł się podzielić. Zmęczona składaniem całości obrazu z elementów układanki.
Khouri podniósł na nią zmęczone spojrzenie, w którym odbijały się wydarzenia ostatnich dni. Każda nieprzespana noc, każdy dzień spędzony w ciężkim pancerzu, którego pewnie przez długie doby nie mógł zdejmować, nie wiedząc skąd nadejdzie atak. Bycie w gotowości bez statku pod ręką, bez gwarancji tego, że jego poszukiwania mają gdzieś koniec.
- B nie chce mnie zabić, tylko ktoś, kto w nim jest. Jakiś oficer, ktoś wyższą rangą. Teraz już wiem, że to cała grupa ludzi, ale musiałem przedrzeć się przez wielu żeby się tego dowiedzieć - mruknął, łapiąc kubek w dłoń. - To robiłem przez ostatni miesiąc. Miałem akta wszystkich, z którymi pracowałem. Przebiłem się przez trzydziestu, znalazłem czterech, którzy coś o tym wiedzieli. To doprowadziło mnie do Reeda i do Szanghaju.
- Więc w Przymierzu wciąż jest ktoś, kto wie o AZ-99 i zrobi wszystko, żeby nie wypłynęło jako fala gówna? Przecież jesteś tylko jeden. Mógłbyś pójść do mediów i powiedzieć to wszystko, i nikt by ci nie uwierzył. Słyszałeś, co mówił Vex. AZ-99 już nie ma. Jednym wywiadem można cię zdyskredytować - zauważyła bystro niebieskowłosa, marszcząc brwi. Usiłowała znaleźć sens w działaniach wojska tam, gdzie wydawało się go nie być.
- Gdyby to było tak proste - odpowiedział zdawkowo, dopijając swoją kawę. Podniósł wzrok na Viyo. Chowała się w nim prawda, której nie chciał wypowiadać na głos. Lub nie wiedział jak.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1960
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Elpis

12 wrz 2018, o 21:19

Odpowiedź Khouriego nie była zaskoczeniem, ale rzucała światło na kilka pytań, których turianin nie miał jeszcze okazji zadać. Rozwiewała wątpliwości, nawet jeżeli tylko niektóre. To że linia B nie miała scentralizowanej władzy było naturalne, a Vex nigdy nie spodziewał się znaleźć na końcu swojej podróży pojedynczego człowieka, który byłby odpowiedzialny za całe zło AZ-99 oraz AZ-102. Zbyt dużo ludzi zginęło i zbyt dużo kredytów przelano, żeby zatuszować sprawę podziemnego laboratorium, by jej źródło znajdowało się w jednej osobie. Zbyt dużo tajemnic. Słowa żołnierza rzucały jednak ponure widmo na ich rozmowę, nie wróżąc niczego dobrego. Nie było pośród nich osoby, która lepiej znałaby prawdę czającą się za kurtyną cieni oraz miała dostęp do tego, czego oni skrawki zbierali przez ostatnie miesiące.
A jednak pomimo tego, Khouri musiał przebijać się przez prawie trzy tuziny własnych współpracowników, żeby znaleźć cokolwiek. Jakąkolwiek odpowiedź.
- Nie chcę wierzyć, że szczyt waszej hierarchii nie zacznie zadawać w końcu pytań. Nie, gdy w przeciągu miesiąca nagle dziesiątki osób z waszych oddziałów zaczęły ginąć lub znikać. Ktoś musi coś zauważyć.
Turianin upił łyk kawy. Jego kubek był już w dwóch trzecich opróżniony, a zapach napoju zdążył nieco wywietrzeć; ciemne ziarna przystosowane dla organizmów opartych na dekstroskrętych aminokwasach, smakowały niemal identycznie co ich ludzkie odpowiedniki i miały też tą samą, pobudzającą woń. Ostrożność Mayi w przypadku pomylenia kubków była zrozumiała, szczególnie teraz, gdy myśli wszystkich skupiały się gdzie indziej.
Shani. Nieznane Vexowi imię na chwilę przeniosło jego uwagę na fragment rozmowy, który wyrwał się Nazirowi pod wpływem bezsilnej wściekłości, ale poza tym, że jego właścicielka musiała być mu bliska, nie potrafił powiedzieć nic więcej. Wychodziło na to, że Irene nie powiedziała całej prawdy, opowiadając wcześniej, że Khouri ma tylko ją i Isis. Nie miał jednak jej tego za złe.
- To akurat jest dobra wiadomość - odezwał się po paru sekundach od momentu, w którym Nazir wyjawił, że jego misja nie została nigdy oficjalnie zaakceptowana. Zastukał palcami po ściance kubka, nieświadomie; jego tęczówki w zamyśleniu przesuwały się po zmęczonej, zdeterminowanej twarzy żołnierza, ale myśli gnały gdzie indziej. - Oznacza, że w linii B istnieje jakaś komórka, która jest skorumpowana albo ma zbyt wiele do stracenia, by móc pozwolić sobie na wywleczenie prawdy na światło dzienne. A to oznacza, że również zależy im na utrzymaniu się w sekrecie. Oraz, co ważniejsze, że ich decyzje nie mają pełnego lub świadomego poparcia Przymierza.
Ostatnie zdanie niosło ze sobą o wiele większą wagę niż można było sądzić. Było kluczowe. Jeżeli cała akcja zakrojona na Khouriego i próbę pogrzebania AZ-99 miała źródło w prywatnych zachciankach, jeżeli nie stała za nią litera ludzkiego prawa, jeżeli nie była oficjalną, potwierdzoną akcją... To znaczy, że jej efekty można było odwrócić, a wszystkie oskarżenia i kłamstwa cofnąć. Takie jak listy gończe na Khouriego.
Takie jak zarzuty Mayi.
Zielone spojrzenie Widma skupiło się z powrotem na stalowych tęczówkach żołnierza.
- Masz jakieś dowody, które mogą to potwierdzić? Cokolwiek fizycznego? Raporty, nagrania, spowiedzi? - zapytał cicho. Jego pytanie nie miało jednak na celu podważenie słów żołnierza czy zakwestionowanie tego co mówił. Potrzebowali tego. Czegokolwiek. Wszystko co mógł im dać, a co turianin mógł dorzucić do niewielkiego stosu materiałów, które zgromadził do tej pory i które tylko czekały na osiągnięcie właściwej siły eksplozji.
Słowa Mayi nakierowały snop światła na to samo pytanie, które czaiło się w ich głowie od dłuższego czasu. Na tą jedną, największą niewiadomą, której nie potrafili rozgryźć we dwójkę, gdy siedzieli w samotnie w mesie kilka tygodni temu. Dlaczego całość od dawna nie stanowiła głównego tematu w mediach? Vex znał na to część odpowiedzi, bo widział co potrafi zrobić zaledwie wspomnienie potencjalnej wojny między Przymierzem, a Hierarchią, ale to nie mogło być tylko to. Niebieskowłosa biotyczka miała rację. Brakowało im jakiegoś elementu układanki.
Lakoniczna odpowiedź żołnierza oraz cień czający się w jego spojrzeniu, które skrzyżowało się z tęczówkami Widma, sprawiły że Viyo sposępniał. Czuł, że nie spodoba mu się to co zaraz usłyszy.
- Nic nigdy nie jest proste, Khouri. Bez pierdolenia, szczerze. Mów.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Elpis

12 wrz 2018, o 21:59

Do samego końca nie wiedziała, czy jej jednak nie wyproszą, żeby we troje rozwiązać swoje problemy, a ją poprosić o pomoc, jak znów stanie się potrzebna. Albo i tego nie zrobić. Słowa Nazira sprawiły, że jednocześnie rozluźniła się nieco, bo zdecydował, że traktowanie jej jak przypadkowego przechodnia nie jest dobrym rozwiązaniem, ale z tego samego powodu zacisnęła zęby i opuściła wzrok na kawę. Miał rację. Co dotyczyło jego, dotyczyło teraz też jej. I czuła, że kiedy w końcu dowie się całości prawdy, będzie tego żałować.
Pierwsze słowa opowieści znała. Pamiętała moment tego nagłego wezwania, bo to był ostatni dzień, który spędziła na Crescencie. Gdy wróciła na statek później, zastała pokład zniszczony walką i pustkę w kajucie kapitańskiej. Potem jednak zaczęła się część, na którą się już nie załapała. Gdy to wszystko się działo, Irene plątała się po klubach różnych planet i stacji, usiłując złapać jakieś krótkie zlecenie, albo inaczej zorganizować sobie czas. Nie miała pojęcia, co działo się z Khourim. Mogła być wszędzie, kiedy Isis po raz pierwszy ratowała mężczyznę przed śmiercią. Wyglądało na to, że SI była aniołem stróżem, nie tylko dla niej, ale dla nich obojga. Naprawdę byli jej winni więcej, niż potrafiły wyrazić słowa.
Podniosła kubek i schowała za nim część twarzy, wbijając wzrok w ekrany na ścianach mesy. To, co mówił Nazir, doskonale pasowało do poruszanych w wiadomościach tematów. Był tutaj i był tam. Wszyscy żyli teraz tym, jak groźny terrorysta grasuje ulicami Szanghaju. Tymczasem siedział on obok nich i opowiadał o tym, jak bardzo Przymierze spierdoliło mu życie.
Już dawno wiedziała, że nie darzy wojska sympatią. Nie lubiła tych nadętych patriotów w mundurach, wszystkiego co sobą reprezentowali i teraz miała ku temu kolejne powody. Zdała sobie w pewnym momencie sprawę z tego, jak mocno ściska kubek, więc zmusiła się do odstawienia go na blat. Oparła się łokciami o stół, ale w przeciwieństwie do Widma nie oparła na dłoniach brody, ale skryła w nich całą twarz.
Przyswojenie tego wszystkiego nie było łatwe. Część historii opowiedziana przez turianina rzuciła więcej światła na całokształt, ale to wciąż było mało. Przynajmniej dzięki temu zrozumiała co tak naprawdę ich łączyło i dlaczego przez dwa dni usuwała z Crescenta ślady walki.
- Widziałam - potwierdziła, nie podnosząc głowy, więc właściwie wymruczała to w swoje dłonie. - Posprzątałam po was.
Khouri nie wiedział, jak teraz wyglądał pokład jego statku. Pewnie spodziewał się zastać ten sam chaos, który tam zostawił, ale ani Irene, ani Isis nie potrafiły w takim funkcjonować, więc cały ten syf po walce zniknął. Poza zniszczeniem drabinek, które specjalnie zostawiła już jemu.
Zrozumiała też, skąd w tym wszystkim wzięła się Volyova. Pokręciła głową i westchnęła ciężko, z chwili na chwilę coraz bardziej żałując wszystkich swoich decyzji. To było ponad nią. Przekraczało jej możliwości, nie była w stanie w żaden sposób pomóc, poza bieganiem w kamuflażu i zabijaniem wszystkich, którzy staną im na drodze. Do tego się nadawała. Stała się tylko katem, nikim więcej. Nie mogła zdobyć dla nich informacji, bo od tego mieli dwie SI. Nie mogła zapewnić znajomości, bo ich nie miała. Nie mogła niczego sfinansować, bo nie było jej stać, ani zaplanować, bo miała za mało informacji.
Uniosła wzrok na Nazira dopiero wtedy, gdy wspomniał Shani, a w jej oczach błysnął ból. Zapomniała o tym. Zupełnie zapomniała o fakcie, że dziewczyna była w żałobie. Zbyt zapatrzona w problemy swoje i Khouriego, traktowała ją jak zawsze, jako tę radosną, pełną energii i optymizmu. Odwiedziny w Lirii wydawały się strasznie odległe i może to w tym tkwił problem. Przygryzła wargę i wróciła spojrzeniem do swojej kawy, rozumiejąc teraz skąd reakcja Nazira na wzmiankę o Shani w ambulatorium. Francuzka nie radziła sobie najlepiej z emocjami innych ludzi i właśnie zdała sobie sprawę z tego, jak beznadziejna w rzeczywistości była w normalnych kontaktach międzyludzkich - takich, które wymagały zaangażowania. Jak mogła zapomnieć?
Po słowach turianina odnośnie niewiedzy wyższych szczebli Przymierza jej też przeszło przez myśl, że może jeszcze da się to odkręcić. Że może jeszcze Nazir będzie mógł przylecieć na Thessię i spędzić czas jak człowiek. Ale do tego czasu byli wplątani w tę machinę, która mogła wypluć ich albo przeżutych i do reszty wyniszczonych, albo nie zrobić tego już wcale.
- Teraz jest was dwoje - odezwała się ostrożnie, nie wiedząc, czy w ogóle może się wtrącać. - Troje, licząc ciebie, Viyo. A ty jesteś do tego Widmem. Wszyscy znacie prawdę. Nie ma nikogo, kto chciałby was wysłuchać?
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Elpis

12 wrz 2018, o 22:05

- Nazir jest terrorystą, ja jestem dezerterką. Nie wiem, czy będziemy mieli jakąkolwiek siłę przekonywania - odparła ponuro Maya, słysząc pytanie Irene. Khouri przez chwilę obserwował rudowłosą i doskonale wiedziała czemu nie może nic odpowiedzieć - nie wiedział. To wiązało się z kolejnym ryzykiem, kolejną możliwością wepchania wszystkiego pod dywan, złapaniem ich. Ale przecież zawsze mogli próbować.
Podryg ramionami dał Viyo wystarczającą odpowiedź na pierwszą wątpliwość.
- Jeśli ktoś prowadzi jakieś śledztwo raczej nie usłyszysz o tym w extranecie. Jestem już odcięty, nic nie wiem.
Dobra wiadomość lub zła - zależało od perspektywy. Dla Khouriego oznaczało to, że wciąż jest poszukiwany, wciąż ma tak samą złą sytuację jak wcześniej, ale teraz mógł mieć cel. Jedną osobę, jedną grupę, która fundowała nagrodę, do której próbował dotrzeć w swoich poszukiwaniach. Nie chodziło nigdy o zemstę, jego personalną vendettę. Chodziło o znalezienie problemu i wyeliminowanie go, powrót do poprzedniego życia. W końcu nie chciał nigdy złożyć wypowiedzenia, tylko uciekać. Ale przed tym, co na niego spadło, nie dało się uciekać.
- Zeznania trupów pod groźbą - odparł, nagle poirytowany. - Nie obchodziło mnie nic innego. Nie potrzebuję sprawiedliwości, Viyo. Potrzebuję zdjęcia tego gówna z extranetu. Wolności.
Wolność w jego mniemaniu mogła być nieco inna. Bycie wyjętym spod prawa póki poszukiwało go samo Przymierze oficjalnymi kanałami byłaby dość komfortowa, z własnym statkiem i sprytną SI na pokładzie. Ale teraz, z tak obfitą nagrodą, rzucała się na niego cała galaktyka. Ktokolwiek stał za wrobieniem go, nie musiał nawet wysyłać zbyt wielu swoich ludzi. Może nie wysłał. Losowi najemnicy, łowcy nagród, mogli dokończyć robotę za niego.
- Jest ich więcej - odparł krótko. W jego ustach to brzmiało prosto, zwięźle. Ot, bez emocji. Kolejny fakt. - Więcej placówek. Przynajmniej dwie. Nie wiem, czy tak stare jak tamta.
Mierzył turianina spojrzeniem, ale nie odwzajemniał jego podejścia do tego. Uczuć, które musiały zbudzić się w sercu Widma gdy w tyle jego głowy pojawiła się wizja AZ-99.
- Nie byłem pewien do wczoraj. Wydusiłem to z żołnierza wiszącego nad krawędzią wieżowca, mało wiarygodne. Ale wczoraj Reed mnie znalazł. On i jego pieprzony szwadron - spochmurniał ponownie, wspominając świeże w umyśle tortury. - Zanim wpakował mi kulę w czoło, powiedziałem mu, że wiem gdzie są. I że jeśli zginę, będą jutro w gazecie. Łyknął to jak dziecko historyjkę o świętym Mikołaju. W końcu nie mógł być pewien, nie?
Uśmiechnął się bez cienia rozbawienia, unosząc kubek do ust choć nic w nim nie zostało poza kilkoma kroplami ciemnego płynu. Może ktoś zrobiłby mu więcej kawy, ale w tej chwili Volyova zamieniła się w posąg, obserwujący go z uwagą, a Vex raczej nie miał na to humoru.
- Pewnie tylko dlatego wolał mnie tłuc i czekać, aż podam mu nazwiska osób, którymi musi się zająć.
- Jedna osoba nie może za tym stać - skrzywiła się Maya, odzywając po krótkiej chwili. Też była wstrząśnięta, w przeciwieństwie do Khouriego, który podawał fakty niczym prezenterka pogody. Ot, swoje znaleziska. AZ-99 nigdy nie grało kluczowej roli w jego życiu. Pogoń za odpowiedziami miała u niego zupełnie inne podłoże.
- Mają całą, pieprzoną organizację. Zakorzenioną w Przymierzu jak pasożyt, o którym nikt nie wie. Masoneria dwudziestego drugiego wieku.
Mediom na pewno spodobałaby się historyjka, w której ich trójka opowiada o mitycznej organizacji istniejącej w Przymierzu od Wojny Pierwszego Kontaktu, finansowanej dzięki nielegalnym eksperymentom. A jeszcze bardziej redaktorom spodobałoby się zadania wymyślenia odpowiedniego tytułu artykułu o trzech pomyleńcach.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1960
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Elpis

12 wrz 2018, o 23:12

Viyo uniósł dłoń do twarzy, zamykając na chwilę oczy i pocierając nasadę nosa w zmęczonym geście.
- Wysłuchać? Może. Zareagować? Nie sądzę - odpowiedział zrezygnowanym tonem na pytanie Irene. - Nie bez fizycznych dowodów.
Jego myśli podążyły zaproponowaną przez nią ścieżką, ale nie znalazły niczego co mogłoby poprawić humor. Pomimo tego, że przez ostatnie kilka miesięcy uzyskali więcej niż jedną odpowiedź na swoje pytania, prawda była taka, że w świetle prawa nie mieli nic. Zeznania umierających ludzi, krew na rękach, strzępki tropów. Jedyne czym dysponowali to fragmenty raportów Bryanta oraz jego konwersacji z nieznanym człowiekiem po drugiej stronie linii i zniszczony moduł nawigacyjny Niezłomnego z oprogramowaniem Skinnera. Pomimo opowieści Khouriego, kpiącego wyznania snajpera, gdy umierał i całej reszty drobnych poszlak, nie mieli nic pewnego. Jedyna nadzieja tkwiła w omni-kluczu Dewitta oraz omni-kluczu zielonowłosej Marie.
Poirytowana odpowiedź żołnierza poruszyła jednak niebezpieczną strunę w umyśle Widma.
- Tu już nie chodzi tylko o ciebie - warknął, nieco ostrzej niż zamierzał. - Ani o sprawiedliwość. My potrzebujemy czegoś więcej. Jeżeli masz jakiegokolwiek zeznania czy pliki, musimy je dostać.
Być może dla Nazira wolność uciekiniera była wystarczająca, ale nie dla niego. Nie dla Mayi. Wyeliminowanie problemu pod postacią wypalenia pasożyta czającego się w szeregach linii B byłoby tylko częściowym sukcesem. Zwycięstwem zabarwionym posmakiem gorzkiej goryczy, którego zbyt często smakowali. Kiedyś by mu to wystarczyło, ale już nie. Nie od kilku ostatnich tygodni, gdy sprawiedliwość spadła na dalszy plan.
Pokręcił głową niechętnie, po czym uniósł kubek do ust, żeby dopić resztkę czarnego napoju. Następne słowa Khouriego, wypowiedziane wprost i bez zbędnych ogródek, sprawiły jednak, że jego dłoń zamarła w połowie drogi. Lód, który wciąż nie do końca zniknął po spotkaniu z Reedem, ponownie wypełnił żyły i wstrzymał bicie serca, gdy umysł uświadomił sobie znaczenie słów mężczyzny.
Więcej placówek. Przynajmniej dwie.
Więcej laboratoriów, w których kolejne pokolenia turian były trzymane w klatkach i na których eksperymentowano. Więcej podziemnych kompleksów zaginionych w czasie, kultywujących brutalne metody w celu znalezienia przewagi nad przeciwnikiem. Naczynie z kawą opuściło się ku stołowi, gdy Widmo odstawił je powoli. Jego palce zaciskały się na jego powierzchni w podobny sposób, w który robiły to wcześniej dłonie Irene, grożąc eksplozją ostrych odłamków. Koszmar, z którym powoli zaczynał się oswajać, a który powoli zaczynał stanowić zaledwie wspomnienie, makabryczną przeszłość, ale jednak - przeszłość, teraz ponownie wyłonił się powoli z dna jego podświadomości. Zimne jak lód szpony rozdrapały stare rany w klatce piersiowej, gdy umysł zrozumiał, że gdzieś tam jest więcej obrazów takich jak te, które widział przechadzając się między zakrwawionymi, cuchnącymi klatkami i oglądając powyginane ciała pobratymców.
I że dla niektórych to nie jest przeszłość, a stała rzeczywistość.
Krzesło zaszurało o posadzkę, gdy Widmo odsunął je i podniósł się na nogi. Odwrócił się od stołu, podchodząc do blatu i opierając o niego obiema dłońmi. Zamarł tak w bezruchu, zgarbiony, przez kilka długich sekund nic nie mówiąc. Cisza z jego strony przeciągała się, gdy pozostali rozmawiali i gdy Maya wypowiedziała na głos jego własne rozważania sprzed kilku minut.
- Gdzieś musi być jakiś ślad - odezwał się cicho po bardzo długiej chwili, prostując się. Emocje, które kotłowały się w jego wnętrzu - mieszanina furii, bezsilności i lodowatej determinacji - z trudem utrzymywały pod powierzchnią, wzburzoną niczym powierzchnia oceanu przed sztormem. - Utrzymywanie takich placówek kosztuje. Kredyty, ludzie, dostawy sprzętu. Gdzieś musi być jakiś ślad - powtórzył, wbijając wzrok w ścianę. - Reed wie. Może Marie wiedziała również. Może w dokumentach Dewitta. A nawet jeżeli nie, to możemy zastawić pułapkę. Wiedzą, że to dla nich witalna informacja i myślą, że ją masz. Nie mogą być pewni.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Elpis

12 wrz 2018, o 23:42

Rozmowa, której słuchała, z chwili na chwilę napawała ją coraz większym przerażeniem. Przeniosła wzrok na turianina, gdy ten poderwał się z krzesła, nie mogąc usiedzieć w miejscu i wpatrywała się przez dłuższą chwilę w jego plecy, trawiąc zasłyszane słowa. Z pewnością nie potrafiła sobie nawet wyobrazić okropieństw, których musiał doświadczyć, które oglądał gdy trafił na wspomnianą przez nich wcześniej planetę. Nie miała pojęcia jak ona sama zareagowałaby na jego miejscu. Pewnie by uciekła, nigdy więcej nie oglądając się za siebie. Ale właśnie dlatego to osoby takie jak on zostawały Widmami, a nie tacy jak Irene.
Z powrotem oparła czoło na dłoniach, przyglądając się fakturze stołu, na którą padał cień jej głowy. Przed spojrzeniem pozostałych zasłoniły ją długie, wilgotne włosy, które pod swoim ciężarem zsunęły się na bok. Zamknęła oczy i odetchnęła głęboko, usiłując dojść do tego, co w ogóle tu robi.
Uratowała już Nazira, mogła więc lecieć w swoją stronę. I chyba powinna. Nie dać się wciągnąć w to do tego stopnia, by na zdjęciach w extranecie pojawiać się razem z nim i sama stracić resztkę swojej wolności. Przecież to dla niej została na Crescencie. Dla wolności, którą zapewniało mieszkanie na statku i towarzystwo tego właśnie mężczyzny. Teraz tę wolność im odebrano, a na domiar złego unurzano ich ręce we krwi i postawiono ich przed sądem miliardów mieszkańców galaktyki - tych, którzy interesowali się tematem. No, może Irene jeszcze nie, ale to była kwestia czasu.
Mogła jeszcze uciec. Szybko spakować się którejś nocy i po prostu zniknąć ze statku. Tylko co miała zrobić, znowu wystrzelić się w kapsule i liczyć na to, że ktoś ją przejmie? Nie mogła opuścić ich teraz, pożegnać się i wyjść, nie mogła zostać w Szanghaju, a jak już opuszczą Ziemię, na długi czas zostanie uwięziona w miejscu, które przecież dopiero co było dla niej domem. W tej chwili czuła się jak w klatce - nie w tym pomieszczeniu, nie na Elpis ani na Crescencie. Jej życie było klatką, której nie miała jak otworzyć ze środka. Czy Isis pozwoliłaby jej w ogóle odlecieć, czy w tej chwili trzymały ją w miejscu nie tylko ramiona Nazira, ale też SI, która wściekłaby się na Irene gdyby ich zostawiła. Do tego Widmo i Volyova, bo skoro już Francuzce wszystko powiedzieli, to nie zgodziliby się, by nagle stwierdziła "pierdolę to, wychodzę". Poczuła jak coś zaciska się w jej krtani i nie chce puścić. Zamrugała nerwowo, usiłując wziąć głębszy wdech, choć było to trudne, bo jej płuca nagle przestały chcieć współpracować. Zaczęła liczyć w myślach od zera do stu, usiłując się uspokoić.
- Mamy te omni-klucze - odezwała się głucho, zupełnie nie brzmiąc jak ona sama. - Mogę poprosić Isis o odszyfrowanie drugiego z nich, jeśli chcecie, żeby poszło szybciej. W sensie, zanim Etsy skończy z pierwszym. Albo mogłyby spróbować to zrobić razem, tak jak razem pomagały nam wcześniej. Będą bardziej skuteczne w duecie.
Na myśl o zastawieniu pułapki z Khouriego, Francuzka zacisnęła usta w wąską kreskę, ale się nie odezwała. Nie wyobrażała sobie wystawienia go teraz na cel, w szczególności w takim stanie. Przetarła twarz dłonią i wyprostowała się, z wrażeniem, że przez ostatnie piętnaście minut postarzała się o pięć lat.
- Jeśli Nazir nie ma tych informacji i nie macie ich też wy, to do niczego nie dojdziecie bez odszyfrowania tych kluczy - zauważyła. - Od czegoś trzeba zacząć, a to brzmi jak dobry początek. Nie wiem, jak mogę wam pomóc. Pewnie... pewnie nie mogę wcale. Ale gdyby coś się zmieniło...
Wzruszyła ramionami. Oczywiście, o ile zostanie. Ale o tych rozterkach wiedzieć nie musiał ani Viyo, ani Khouri. A już na pewno nie niebieska, od początku niekoniecznie nastawiona do Irene pozytywnie.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Elpis

13 wrz 2018, o 01:41

Wyświetl wiadomość pozafabularną Maya również śledziła wzrokiem turianina gdy poderwał się, wstając na równe nogi. W jej wzroku pojawiło się zaniepokojenie, na które Khouri pozostał obojętny. Wiedział, jaką reakcję wywołają jego słowa, ale ta sprawa nie dotyczyła go bezpośrednio, przynajmniej nie wcześniej. Nie widział koszmarów AZ-99, nie widział klatek, ochroniarzy, dzieci w ambulatoriach. Wściekłego spojrzenia generała gdy strzelał do Olgi SIdochruk. Bagienna planeta stanowiła ranę na duszy Widma tak, jak rozcięcie na boku głowy Nazira. Tyle, że ta nie goiła się sama, jedynie cichła, by z czasem przypomnieć się o sobie ze zdwojoną siłą.
Mężczyzna podniósł głowę słysząc znajome nazwisko. Vance nie był jeszcze obiektem ich rozmowy, nie przy nim.
- Macie omni-klucz Dewitta. Kto inny będzie miał papierologię, o której mówisz, jak nie księgowy pracujący dla nich? - warknął, sfrustrowany słowami Widma. - Irene ma rację. Musimy zobaczyć na czym stoimy teraz, zanim zaplanujemy cokolwiek.
- Mogłabym udostępnić jej część swojej sieci. Wtedy szyfrowaniem zajmiemy się obie - przyznała Etsy, lecz, jak zawsze, a szczególnie w przypadku wcześniej wrogiej SI, nie zrobiła absolutnie niczego bez porozmawiania o tym z Vexem. - Usprawni to proces.
Uwaga SI nie spotkała się z odpowiedzią Isis, ale obie wcześniej się komunikowały. Mogli założyć, że i tym razem tak było, a sztuczna inteligencja Crescenta zareagowałaby gdyby nie chciała zgodzić się na taki plan.
- Więc co mam zrobić? Stanąć na ulicy i zwabić Reeda, żebyś mógł zaszyć go w piwnicy i wydusić z niego informacje? Myślisz, że jest idiotą? Wie, że nie jestem sam. Już wie - prychnął, co nie było dobrym pomysłem. Kaszlnął przez podrażnione gardło, poprawiając się w krześle. Empatia nie była jego mocną cechą w chwilach takich jak ta. Nie był w stanie powstrzymać się przed nerwami, szczególnie gdy padła propozycja pułapki. - Pracowałem z nim. Przerżnąłby własną matkę gdyby taki dostał rozkaz. Niczego nie wyciągniesz z ludzi takich jak on. Myślisz, że nie próbowałem?
Maya odstawiła swój kubek na blat z westchnieniem. Wciąż był do połowy pełny, choć płyn z pewnością przestał grzać w ręce. Chwyciła końce rękawów bluzy palcami, krzyżując ręce na wysokości klatki piersiowej. Wciąż kątem oka obserwowała Viyo, choć przestała być tak zmotywowana do kontynuowania ich burzy mózgów.
- Nie doszlibyśmy tak daleko bez ciebie - odpowiedziała, przenosząc wzrok na Irene, do której kierowała swoje słowa. Mówiła szczerze, chyba, że w ostatnim czasie stała się mistrzynią manipulacji zdolną okłamać Vertigo. - Powinniśmy poczekać na odszyfrowanie omni-kluczy. Spójrz, w jakim jesteśmy stanie - dodała ciszej, obracając głowę ku Vexowi. Być może chciała go trochę uspokoić, ze świadomością tego, że w tej chwili raczej nic tego nie będzie.
- Dajmy sobie kilka godzin. Ty na pewno ich potrzebujesz.
Nazir, do którego kierowała ostatnią uwagę, przytaknął po chwili zwłoki. Spojrzenie miał zamyślone - nawet pomimo swojego stanu, ciężko było mu zrezygnować z prób wymyślenia rozwiązania dla ich sytuacji, choć mieli zbyt mało danych by móc określić swój następny ruch. Nawet kawa nie była w stanie działać tak długo, potrzebowali odpoczynku, idealnie snu.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Elpis

13 wrz 2018, o 09:44

Słysząc Etsy, nie wiedziała, czy może odezwać się do Isis i otrzyma odpowiedź, czy SI będzie tak niechętna do publicznych wypowiedzi jak zwykle, więc powinna napisać wiadomość. Ale w końcu spytała cicho:
- Isis, pasuje ci taka tymczasowa współpraca?
Nie chciała zmuszać jej do niczego więcej, czego nie chciałaby robić. Sztuczna inteligencja czuła się już wystarczająco źle z tym, że musiała złamać rozkazy Nazira, żeby do niego dotrzeć. Irene nigdy nie sądziła, że czekają ją rozterki nad samopoczuciem syntetycznego bytu, ale cóż, najwyraźniej rzeczy się zmieniały. Całe jej życie w ciągu ostatnich kilku godzin zmieniło się tak diametralnie, że akurat to nie było aż tak szokujące.
Uniosła wzrok na niebieskowłosą, słysząc od niej słowa pochwały. To nie było do niej podobne, przynajmniej z tego, co Francuzka zdążyła ją poznać. Nie wobec niej. Ale kto wie, może teraz, gdy sytuacja trochę się zmieniła i nie stali po dwóch stronach barykady, jakimś cudem walcząc o to samo, tylko po tej samej - zatopieni po szyję w tym samym bagnie - było trochę inaczej. Opuściła wzrok na kawę i wypiła ją do końca. Odkąd ją dostała, zdążyła już prawie całkiem wystygnąć. Dużo słów zostało wypowiedzianych i Irene nie miała pewności, czy to wina tych słów, czy zimnego już napoju, ale nie smakowała już najlepiej.
Gdy ponownie spojrzała na Viyo, zrobiło się jej go szkoda. Jego pobratymcy ginęli w ośrodkach takich jak ten, z którym styczność miał Nazir. Nic dziwnego, że początkowo życzył mu śmierci. Dziwiłaby się, gdyby po tym wszystkim, czego doświadczył, nie życzył jej wszystkim ludziom. Ale współpracował z niebieską, więc może miał w sobie wystarczająco obiektywności, by nie obarczać całej rasy tym, co robiła garstka. No i współpracował teraz też z nimi.
Nie lubiła słów "przykro mi". Były bezosobowe i oklepane, mało kto naprawdę miał to na myśli, gdy to mówił. Dlatego też początkowo się nie odzywała, nie umiejąc znaleźć odpowiednich słów - choć w rzeczywistości chyba takie nie istniały.
- Wszyscy musimy odpocząć - zauważyła, nie odrywając wzroku od turianina. - Ty też, Viyo, nie tylko Nazir i my dwie, bo byliśmy ranni. Nie wiem, czy... nie znam cię. Ale musisz znaleźć w sobie trochę spokoju, zanim to wszystko ruszy dalej.
Nie chciała, żeby zrozumiał ją źle. W zmęczeniu nieraz podejmowało się błędne decyzje, nie rejestrowało się wszystkich zmiennych. A wyobrażała sobie, jak bardzo emocje muszą nosić Vexariusa. Jeśli nie zmusi się do kilku godzin snu, nie będzie w stanie później funkcjonować normalnie. Nie miała jeszcze pewności, że będzie zależało od tego jej życie, ale na pewno będzie zależeć od niego życie Nazira. A tym ryzykować nie chciała.
- Czy w takim razie możemy już wrócić na statek i opuścić Szanghaj? I Ziemię? - nie chciała tu już zostawać. Potrzebowała znaleźć się przynajmniej w odległości zasięgu wzroku od rodzimego globu, nie bliżej, a na pewno nie na nim. Nawet jeśli mieli tu potem wrócić, do kolejnego z ludzkich miast, szukać następnych związanych ze sprawą osób, to dłuższe pozostawanie w porcie było dużym błędem. - Wydaje mi się, że wszyscy potrzebujemy teraz trochę czasu dla siebie.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1960
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Elpis

13 wrz 2018, o 15:49

Słowa Nazira rzuciły iskrę na tlący się pod powierzchnią ogień. Pięść turianina uderzyła o kuchenną ladę, wywołując krótki huk i brzdęk naczyń w szafkach, wyrywając się na uderzenie serca zza krat pragmatyzmu i opanowania.
- Nie wiem, Khouri. Nie wiem kto inny może mieć papierkologię, o której mówię! Miałem nadzieję, że ty mi powiesz – warknął ostro. – Reed powiedział, że Dewitt jest zbędny, więc na jego omni-kluczu możemy znaleźć absolutne zero. A nawet jeżeli nie, to wiedzą już, że do niego dotarliśmy, więc zaczną od razu czyścić wszystkie powiązania z nim. Jeżeli jeszcze tego nie zrobili. To samo z jego zielonowłosą kumpelą.
Zamknął na chwilę oczy, pozwalając żeby gotujące się w nim emocje powoli opadły, a umysł odzyskał kontrolę nad złością. Propozycja Etsy oraz słowa Irene sprawiły, że w milczeniu skinął głową. Wiedział o tym. Wiedział, że miały rację, bo przecież sam to samo mówił nie tak dawno Mayi w jego kajucie. Ciężko było jednak zebrać się na logikę, gdy tak skrupulatnie pogrzebane wspomnienia wygrzebywały się z powrotem na powierzchnię. Powinien to wiedzieć.
- Jeżeli uważasz, że to pomoże i nie masz nic przeciwko – zgodził się ze zmęczeniem na pytanie SI. Uniósł dłoń do twarzy, masując nasadę nosa; drugą dłoń wciąż miał zaciśniętą w pięść, ale nie wyglądało na to, żeby jego wybuch miał się powtórzyć. Palce, które zmusił do rozprostowania kilka sekund później, zdawały się to potwierdzać.
Współpracujące SI oferowały siłę obliczeniową, której niewiele rzeczy było w stanie dorównać. O ile w ogóle cokolwiek. Jednak wpuszczanie obcej świadomości do sieci użytkowanej przez Etsy brzmiało niebezpiecznie, nawet jeżeli chodziło o Isis. Towarzyszka Nazira dowiodła, że można jej ufać, ale Widmo pamiętał jej zaciekłość oraz krwawą obietnicę, którą złożyła mu, gdy przez krótką chwilę rozmawiali samotnie w mesie Crescenta. Elektroniczne umysły pracowały inaczej, nawet jeżeli pod tym względem niewiele różniły się od ludzi.
- Jest wiele rodzajów pułapek, Nazir. Wiem, że Reed nie jest idiotą. Wiem, że o nas wie – dodał, pocierając twarz i opuszczając ręce. Obrócił się z powrotem przodem do reszty pomieszczenia, opierając plecami o krawędź blatu. Robienie z kogokolwiek przynęty było wąskim pazurem wyłaniającym się przez szczelinę w jego charakterze, pęknięcie powstałe na masce własnych zasad. Już sama informacja o tym, że następnego dnia w prasie pojawi się wywiad z terrorystą lub Widmem mającym odkryć światu ogromny spisek wywołałaby falę reakcji pośród Reeda i jego popleczników. Nie mieliby wyjścia. I może popełniliby błąd.
Z tym, że wiedział jak by się to skończyło. Pod tym względem on i brązowooki łowca byli tacy sami – on również potrafił dostrzec problem, a także możliwe rozwiązanie. Co zrobić jeżeli ktoś chce ujawnić prawdę w mediach? Śmierć źródła ograniczy straty, ale ściągnie pytania. Więc jak pozbyć się pytań? Zmusić źródło do zaniechania wywiadu. Wykorzystać jego słabość. Rodzinę, bliskich, brudne sekrety. Do wywiadu nigdy by nie doszło i nie taki był plan, ale czy naprawdę chciałby ryzykować życiem własnej siostry lub towarzyszki Khouriego, żeby zwabić Reeda i spróbować go złapać?
Słowa Mayi wyciągnęły go z ponurych rozważań do których nie byłby w stanie przyznać się na głos. Spojrzał w jej stronę, podłapując bursztynowy wzrok i przez chwilę błądząc w złotych tęczówkach. Dopiero to sprawiło, że westchnął i skinął głową z ociąganiem. To, czego niebieskowłosa nie wypowiedziała na głos, powiedziała Irene.
- Dobrze – zgodził się ze zmęczeniem, uznając wyższość obydwu kobiet. Miał wrażenie, że czas przesypywał się im przez palce, zasypując ich jedyne tropy z każdą sekundą, ale przecież pracowała nad nimi Etsy i Isis. Mogli tylko gdybać.
Jakim cudem nagle role się odwróciły i to jego trzeba było uspokajać?
- Ale bądźcie w zasięgu łączności – poprosił niechętnie. Jego wzrok natknął się na spojrzenie Khouriego. – Na wypadek gdybyśmy coś odkryli lub sobie przypomnieli.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Elpis

13 wrz 2018, o 16:56

Wyświetl wiadomość pozafabularną Wybuch Widma nie poruszył skamieniałym Khourim, nie wzmocnił jego własnej wściekłości. Tylko Maya oderwała się od oparcia krzesła i skrzywiła, gdy ból w żebrach przypomniał o konieczności nie wykonywania tak gwałtownych ruchów.
- Muszę pomyśleć - odparował mężczyzna, jednocześnie dając po sobie poznać, że teraz ciężko mu jest się skupić. Nikt nie wychodził z poważnej operacji i kontynuował swoje życie tak, jak zwykle. - Ale nie teraz.
Isis chwilę milczała, jakby zastanawiała się czy powinna się odzywać, czy nie. Teraz, kiedy Nazir nie miał nawet omni-klucza, jedynym pośrednikiem mogła być rudowłosa i to z jej urządzenia dobiegł syntetyczny głos.
- Uważam, że mogę pomóc.
Maya kiwnęła głową, zadowolona z tego, że udało się do czegoś dojsć - nawet jeśli wciąż tkwili w morzu niewiadomych, niektóre rzeczy się wyklarowały.
- Jeszcze jedno - odezwała się, widząc, jak Nazir zbiera się do wstania z krzesła, co nie należało do najszybszych działań. - Skąd wiedziałeś, gdzie pokierować Vexa?
Podnoszący się Khouri z powrotem opadł na krzesło i westchnął, w sposób, w który zrobił to przed przekazaniem nieprzyjemnych informacji Viyo. Widząc to niebieskowłosa widocznie się najeżyła, czekając na coś, co sprawi, że pożałuje swojego pytania.
- Miałem twoje akta - zaczął, wbijając wzrok w przygaszone, bursztynowe tęczówki. - Jeżeli się ukrywasz, Volyova, to nie przychodź do jednego miejsca codziennie przez pół roku. Tak na przyszłość.
Zmarszczyła brwi, znów opierając się plecami o tył krzesła, przyglądając się żołnierzowi z niezrozumieniem.
- Nikt nie przyszedł. Nikt mnie nie znalazł ani nie zawlekł do karceru - odrzekła ostrożnie, cofając się we wspomnieniach do Horusa. Szukając błędu po swojej stronie, lub sytuacji, którą mogła przeoczyć, stwierdzić, że jest nieistotna.
- A czego się spodziewałaś? Że wywleką cię z baru, w którym notorycznie przesiadujesz? Mówiłem już, Przymierze tego nie robi - przy tego machnął ręką ku ekranom. Tym razem leciała prognoza pogody, prezentowana przez program komputerowy, a raczej wizualizację w nim. - Byłaś pod obserwacją. Póki jedyne, co robiłaś, to staczałaś się z dnia na dzień, mieli cię w dupie. Zgarniają tylko tych, którzy mogą im zagrozić. Ty odcięłaś się od wojska, więc wystarczyło co jakiś czas się upewniać, że tak zostało.
Oczywiście do czasu. Do czasu wykradzenia informacji z baz danych o Niezłomnym, zawiązania współpracy z Widmem, zamordowania innego dezertera, Scotta Bryanta. Mimo tego, zadowolenie szybko zniknęło z twarzy Volyovej, wraz z jakąkolwiek satysfakcją z wyklarowania ich sytuacji. Jej wyraz twarzy pozostał ciężki do odgadnięcia, nawet dla Dubois, ale Viyo mógł się domyślać tego jak musiała się czuć. Ograna.
- Dobrze zrobiłaś - mruknął, kładąc dłonie na blat by podeprzeć się gdy wstawał z krzesła. Chyba dostrzegł zmieszanie na twarzy byłej żołnierki. - Gdybyś wróciła na Ziemię, zgarnęliby cię od razu. Na Illium nie mogli tego zrobić prosto i tanio.
Przeniósł wzrok na Irene, upewniając się, że jest gotowa do drogi, po czym spojrzał po raz ostatni w stronę Vexa.
- Spotkamy się później. U ciebie albo u mnie - dodał, z krzywym uśmiechem. Odwrócił się i przepuścił rudowłosą przodem, opuszczając wraz z nią mesę by udać się na Crescenta.
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Gdy dwójka wyszła, niebieskowłosa przysunęła się do stołu. Zwiesiła głowę, wspierając ją na zgiętych w łokciu, opartych o blat rękach. Milczała przez pierwszą minutę, zbierając myśli, starając poradzić z natłokiem informacji, które były zarówno odpowiedziami, jak i przekleństwem. Co mieli zrobić teraz? Czekać, z nadzieją na to, że omni-klucze cokolwiek im powiedzą? Planować już teraz? Opuścić Szanghaj, lecieć na Palaven? Na Cytadelę?
- Czy opuszczamy port? - jedną z jej wątpliwości wyraziła Etsy, szykując statek do opuszczenia doku gdy tylko Vex sobie tego zażyczył.
Maya podniosła głowę i zmierzyła go długim, świdrującym spojrzeniem. Widok turianina w takim stanie sprawiał, że wyglądała na przybitą. Jego uczucia odbijały się w złotych oczach. Wstała, podchodząc do blatu, o który się opierał i przyjmując podobną pozycję, stając obok niego. Jej westchnienie mówiło więcej niż byłaby w stanie wyrazić słowami.
- Na tych omni-kluczach musi coś być.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1960
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Elpis

13 wrz 2018, o 20:16

Wyświetl wiadomość pozafabularną Turianin w ciszy słuchał wymiany zdań między Mayą, a Khourim, obserwując oboje. Pytanie kobiety było jednym z wielu, które krążyło po jego własnej głowie, a które chciał zadać żołnierzowi już od jakiegoś czasu. Mężczyzna nie wiedział do czego tak naprawdę doprowadził swoją wiadomością i jakie efekty miało spotkanie niebieskowłosej i Widma, ale jakieś pobudki musiały nim kierować, gdy wysyłał ten lakoniczny komunikat do Vexa. Być może było to na swój sposób wyrównanie rachunków za ich rozmowę na Crescencie, za odpuszczenie mu i uwierzenie w jego słowa, a być może było to coś zupełnie innego. Jednak bez względu na leżącą za tymi słowami prawdę, odpowiedź Khouriego rzuciła nieco światła na wątpliwości ich oboje.
Maya nie była tak bardzo ukryta jak sądziła. Ktokolwiek kierował całą nielegalną operacją w linii B, trzymał rękę na pulsie, obserwując dezerterkę popadają w coraz większą autodestrukcję. Bryant okazał się równie nieistotny co Dewitt, stając się dobrym narzędziem do skupiania jej uwagi w innym miejscu. Z dala od prawdziwych graczy.
Przynajmniej do pewnego czasu.
Czy gdy zrównali z ziemią Hexa, gdzieś na czyimś biurku zapalił się mały alarm? Czy informacja, że ich dezerterka znalazła jakieś wsparcie i pozbyła się swojego nemezis, wzbudziła cień zaniepokojenia, czy też została zamieciona pod dywan z dopiskiem "prawdopodobnie nieistotne, zobaczymy jak rozwinie się sytuacja"?
Pożegnanie Khouriego spotkało się z krótkim skinięciem głowy milczącego turianina. Zielone tęczówki odprowadziły wychodzącego mężczyznę, a gdy z korytarza dobiegł ich dźwięk zasuwanych drzwi śluzy, Vex ponownie zamknął oczy. Pytania, które krążyły po głowie niebieskowłosej, pokrywały się z jego własnymi, chociaż to on musiał na nie odpowiedzieć. Podjąć decyzję. Jego własna potylica pulsowała tępym bólem wywołanym nie tyle zmęczeniem czy obrażeniami, co zwykłym napięciem i natłokiem informacji, które rzeczywiście okazały się być przekleństwem, a nie zbawieniem. Uważaj czego sobie życzysz, bo może się spełnić, jak głosiło jedno z jego ulubionych przysłów.
Szelest materiału, a potem ciche kroki kobiety sprawiły, że otworzył powoli oczy. Obrócił nieznacznie twarz, śledząc ją spojrzeniem, gdy podchodziła i gdy opierała się obok niego. Jej westchnięcie wyrażało więcej niż tysiąc słów, które mogliby wzajemnie z siebie wyrzucić.
- I będzie - odpowiedział po długiej chwili ciszy. W jego głosie nie było słychać jednak fałszu czy wymuszonego kłamstwa, którym próbował przekonać ją lub siebie, a jedynie zmęczenie. Wściekłość i bezradność zdążyły już się uspokoić w jego wnętrzu, przygaszając ogień do ledwo tlącego się, zrezygnowanego żaru. Wypuścił powoli powietrze, po czym po chwili wyciągnął ramię, żeby objąć biotyczkę w talii.
Po wyjściu Khouriego i Irene, Elpis wydawała się być jeszcze bardziej pusta niż wcześniej, głównie przez porównanie do liczby osób, która przed chwilą zasiadała w mesie. Statek oferował jednak teraz coś o wiele lepszego - ciszę, spokój, samotność. Widmo przez kilka sekund po prostu doceniał bliskość opartej w pobliżu kobiety, pozwalając myślom się uspokoić i znaleźć oparcie w jej towarzystwie.
- Tak, Ets. Zabierz nas na orbitę.
Dopóki zdobyczne omni-klucze pozostawały zakodowane, dopóty nie mieli celu na który mogliby się udać. Cytadela odpadała, Illium odpadało. Szanghaj nie oferował im już nic więcej poza lokalnymi wiadomościami czy ryzykiem kontrataku Reeda. Otoczenie planety było równie dobre do oczekiwania i do rozmyślań.
- Znajdowaliśmy już poszlaki z dużo mniejszych tropów - odezwał się cicho, błądząc spojrzeniem po odsuniętych krzesłach gdzie wcześniej siedział Khouri. - Znajdziemy i teraz. Po prostu czasami ciężko mi o tym pamiętać.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Elpis

13 wrz 2018, o 20:54

SI posłusznie zareagowała, choć z początku nie byli w stanie tego dostrzec. Potrzebowała najpierw wymienić kilka komunikatów z stacją kontroli lotów, podszywając się pod pilota Elpis, nim statek aktywował silniki korekcyjne uzyskawszy pozwolenie na to i otwarcie doku. Fregata opuszczała port kosmiczny YRD, kierując się na któryś z torów lotu po orbicie ziemskiej, dość gęsto wypełnionej statkami, stacjami czy maszynami bezzałogowymi i zwykłym śmieciem. Tego ostatniego i tak nie było zbyt wiele.
Niebieskowłosa milczała, pozwalając mu się objąć. Wpatrywała się w krzesła, ściany, tak jak on. Mesa zmieniła się w jej oczach. Musiała kojarzyć się nieco inaczej niż z początku. Patrząc na ściany nie widziała już spadających na ziemię szklanek, a wchodząc do środka nie wspominała krzyków.
- Jestem tutaj. Jeśli mnie potrzebujesz - powiedziała cicho, myślami błądząc wokoło dwóch placówek, o których wspomniał Viyo. Nawet dla niej ich obecność nie była w stanie być tak wstrząsającym przeżyciem jak dla turianina. Nigdy nie była w tej na AZ-99. Nie widziała na własne oczy okropieństw, które się tam odbywały, nie przeżyła koszmarów, które jemu wciąż śniły się co którąś noc. Mogła tylko wyobrazić sobie to jak to wszystko mogło wyglądać, na podstawie jego opisów. I reakcji, gdy dowiedział się o tym, że jest ich więcej.
Obróciła głowę w jego stronę, spoglądając w zielone tęczówki, przygaszone przez wyczerpanie, psychiczne bardziej niż fizyczne. Uśmiechnęła się lekko, na tyle, by spróbować wywołać to samo u niego, a nie znajdując ku temu rzetelny powód.
- Możemy pograć w twoje pytania, w których zawsze oszukujesz. Pooglądać debilne vidy. Schlać się do momentu, w którym w depresyjnym nastroju zaśniemy w środku tego zatęchłego ścigacza - wzruszyła ramionami, chowając dłonie z powrotem do kieszeni bluzy. Jej włosy wciąż były wilgotne, a skóra chłodna. - Albo mogę zostawić cię w spokoju, żebyś mógł to wszystko odespać - dodała, opierając głowę o jego ramię. Elpis wyleciała już z doku i chodziła cicho, uspokajająco. Towarzyszył temu szum, słyszalny wszędzie wokół. Jeszcze kilka minut temu fregata była pełna życia, z dwójką dodatkowych osób na pokładzie, ale teraz, z Etsy trzymającą się swojej pracy wraz z Isis, była pusta. Poza nimi nie było nikogo, a gdy opuścili prom, mieli świadomość tego, że po drugiej stronie zewnętrznych warstw pancerza nie czekają ludzie. Jedynie kosmos i nie tak odległy, ziemski glob.
- Dawno nie byłam na Ziemi - mruknęła strapiona, gdy jej myśli podążyły w kierunku Szanghaju. Przez stres i ich zadanie jakoś nie było czasu myśleć nad tym, co znajdowało się po drugiej stronie tego globu, jak jej rodzinne strony.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1960
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Elpis

13 wrz 2018, o 21:51

Mesa w pewien sposób stanowiła serce Elpis bardziej niż jakiekolwiek inne miejsce. Odkąd na pokładzie okrętu zamieszkała dodatkowa pasażerka, to tutaj zawsze orbitowali podczas lotów i to tutaj w większości przypadków odkrywali kolejne odpowiedzi. On również postrzegał to miejsce inaczej od pewnego czasu. Centralne pomieszczenie stanowiło źródło wielu wspomnień, zarówno tych złych, jak i dobrych. I paru bardzo dobrych.
To nie uśmiech Mayi sprawił, że kąciki jego własnych ust uniosły się lekko do góry, a jej słowa. Obrócił głowę ku niej, przez kilka długich sekund błądząc spojrzeniem po jej twarzy oraz zamyślonym wzroku, odnajdując znajome rysy i po prostu ciesząc wzrok tym widokiem.
- Czy to nie miał być mój tekst? - odparł na jej zapewnienie, ale w jego głosie nie było kpiny, a ciepło. Podchwycił wzrok bursztynowych oczu, odwzajemniając go w milczeniu; złote tęczówki odganiały na bok ponure myśli i wspomnienia AZ-99, pozwalając odnaleźć wsparcie. Gdy kobieta oparła mu głowę na ramieniu, obrócił twarz z powrotem w stronę mesy, po prostu bez słowa ciesząc się z jej bliskości. Jej wilgotne włosy pachniały szamponem z okrętowej łazienki.
- Nie wiem o czym mówisz - odpowiedział na zarzut, uśmiechając się mimowolnie. W jego oczach wciąż tliło się zamyślenie, a które pomimo zapewnień, że powinni odpocząć i poczekać, nadal próbowało ogarnąć przygniatający klatkę piersiową ciężar. Nawet jeżeli bardziej przypominało to zrezygnowane szturchanie kamienia patykiem, niż rzeczywista próba znalezienia sposobu, żeby się go pozbyć.
Świadomość tego, że AZ-99 nie było jedyne, była okropna. Sprawiała, że pogrzebany kompleks znowu odżywał własnym życiem, w paradoksalny sposób oszukując umysł do myślenia, że laboratorium nadal stoi. Widmo wiedział, że siostrzane placówki najpewniej wyglądają zupełnie inaczej i prawdopodobnie opierają się na innych badaniach, może nawet niekoniecznie turian, ale ilekroć próbował o tym myśleć, przed oczami stawały mu kopie AZ-99. Identyczne piramidy, identyczne klatki.
- Nie wiem czy mam głowę do oglądania debilnych vidów - odezwał się po chwili, ale z jego gardła wyrwało się westchnięcie. Nie tak wyobrażał sobie wieczorek filmowy, który obiecał Mayi. Miał wrażenie, że leżenie przed telewizorem po otrzymaniu takich informacji było... sam nie wiedział jakie. Niewłaściwe? Każda jego komórka ciała krzyczała o podjęcie jakiejś akcji. Ale może właśnie tego było mu trzeba.
Przekrzywił głowę, opierając policzek o czubek niebieskowłosej głowy.
- Wiesz co? Nie, cofam to. Właśnie tego chcę. Chcę pooglądać z tobą debilne vidy - powiedział, spoglądając na ścianę mesy, ale myślami błądząc gdzie indziej. Wsłuchiwał się w szum silników, które właśnie rozpoczęły procedurę aktywacji, budząc pozostałe systemy oraz rozkręcając reaktor. - Ale nie w środku ścigacza. U mnie.
Elpis miękko unosiła się do góry, opuszczając dok i zostawiając za sobą kosmiczny port, a także cały Szanghaj i Ziemię. Słowa Mayi sprawiły jednak, że turianin obrócił twarz w jej stronę, przez parę sekund przyglądając się jej z uwagą. Natłok myśli i pośpiech, który pchał ich do przodu, sprawił że również zapomniał, że znajdowali się na jej ojczystej planecie. Nawet jeżeli po drugiej stronie kuli.
- Jest jakieś miejsce, które chciałabyś odwiedzić? - zapytał, podłapując jej słowa. Jeżeli spojrzała ku niemu, uśmiechnął się lekko. - W końcu obiecałaś mi grę w pytania.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Prywatne jednostki”