Assaf nie miała pojęcia o tym, że ich bezpieczeństwo było względne. Że być może Irene wyciągając Nazira z kompleksu jednocześnie wkroczyła w coś, co przerastało jej dotychczasowe problemy, przeciwników i niewygody. Że prawdopodobnie nie wrócą szybko na Thessię, a nawet jeśli, to Nazir pewnie nie będzie tak do tego skory jak wcześniej.Jezu, naprawdę?! Boże to cudownie!! Kiedy przylecicie? Muszę z nim porozmawiać.
Spojrzał na białą koszulkę, którą trzymała w dłoni razem z lekami przeciwbólowymi. W tej chwili nie miał co wybrzydzać, ani na jedno, ani na drugie, bo oba za chwilę mu się przydadzą, gdy będą musieli wyjść do mesy. Dostrzegając coś w spojrzeniu rudowłosej, nie sięgnął po nie od razu. Nie wyciągnęła do niego ręki jako pierwsza, nie wcisnęła ich mu do rąk, każąc łyknąć garść, jak mówiła Volyova.
Podniósł głowę gdy wstała, wodząc spojrzeniem za dwoma, szmaragdowymi punktami przed sobą. Gdy podeszła na wyciągnięcie dłoni, rozłożył lekko ramiona, wpuszczając ją w swoje objęcia, zamykając w nich szczelnie, niczym swój najcenniejszy skarb. Ukrył twarz w splątanych, mokrych włosach. Schował wśród rudych kosmyków westchnięcie, które wymknęło się z jego piersi. Uścisk wzmocnił się w chwili, w której mężczyzna mocno zacisnął powieki, napawając, tak jak ona, chwilą. Czuła, że jej bluzka ociera się o szeleszczący, wodoodporny opatrunek, a dłonie spoczęły w miejscu, w którym jeden cios zostawił paskudnego siniaka.
Minął miesiąc, może trochę więcej, może trochę mniej. Trzydzieści dni nie było czasem, na który którekolwiek z nich się pisało. Nie było tym, co obiecał, nim poleciał w pułapkę bez wyjścia, wplątując się w coś, co przygotował mu złośliwie los chwilę po tym, gdy postanowił opuścić Przymierze. Każdy z tych trzydziestu dni, każda z niedotrzymanych obietnic, odbił się w jego posturze i zachowaniu. Przeciął twarz niczym blizna, na którą nie natrafi opuszek palca, lecz wciąż jest wyczuwalna. Jak zmiana, coś nowego w miejscu, gdzie było stare.
Jego dłoń bezwiednie przesunęła się wzdłuż damskich pleców, wplątując w rude włosy, które mimo osuszenia pozostawiły kilka wilgotnych śladów przy kołnierzu jej bluzki. Maszyna, na której siedział przestała już pikać, przestała odmierzać czas, więc oboje stracili jego poczucie, wsłuchani we własne oddechy, w bicie serca skrytego wewnątrz klatki piersiowej, do której stała przytulona. Ale świat na nich nie czekał i jakkolwiek chciałby trzymać ją w swoich ramionach wieczność, musieli stanąć naprzeciw rzeczywistości. Pocałował ją w czoło, pozwalając się odsunąć. Dopiero wtedy sięgnął po daną mu koszulkę i wciągnął ją przez głowę, z lekkim ociąganiem, nie chcąc naciągać opatrunku na brzuchu zbyt mocno.
- Viyo czeka ze swoim przesłuchaniem? - westchnął, łapiąc za opakowanie tabletek. Zmrużył oczy usiłując dojrzeć na etykiecie czegokolwiek poza nic niemówiącą mu nazwą, jak środkami, które miał zażyć czy miligramami, ale na próżno. Cokolwiek podała im niebieskowlosa, nie wyglądała na kupowane typowo w aptece a on przecież nie miał po co wybrzydzać. Wysypał sobie na dłoń trzy i zażył, zanim zszedł z krawędzi kapsuły i spojrzał na Irene, nie wiedząc, gdzie ma iść dalej, ale tu z pomocą przyszła im Etsy.
Etsy towarzyszyła mu również gdy szedł korytarzem, aktywując niektóre iluminatory, chwaląc się postępem przy dekodowaniu wiadomości z omni-klucza Dewitta. Wyglądało na to, że jest już bliska sukcesu, choć biorąc pod uwagę jej potężne umiejętności i czas, którego na to potrzebowała, Skinner okazywał się jeszcze niebezpieczniejszy niż można by sądzić po jego kocie, rozbieganym spojrzeniu i strachu przed światem zewnętrznym.
- Tak. Żołnierz się obudził - odpowiedziała, gdy spytał o skrzydło medyczne. - Nazir - poprawiła się, na wypadek, gdyby pozostawiła jakieś wątpliwości w swoim niedokładnym stwierdzeniu.
Volyova czekała na niego w mesie, siedząc przy stole. Zdążyła wziąć prysznic, co łatwo było poznać po jej wilgotnych włosach, ciemniejszych niż zwykle przez wodę. Uśmiechnęła się do turianina, ale w jej oczach widoczne było napięcie. Khouri miał się obudzić, a oni - mieli dowiedzieć się tego, czy to wszystko, co dziś zrobili, doprowadzi ich gdzieś dalej. Czy było kolejną nitką, po której mogą piąć się dalej, płotka po płotce, czy ich ostatni sznurek poszlak skończył się na zamkniętym w kompleksie żołnierzu przykutym do krzesła.
- Pytasz o mnie, gości czy swój ścigacz? - spytała z rozbawieniem, odchylając się w krześle. Dłonie schowała w kieszeniach czarnej bluzy z kapturem, z której sznurki wplątały się w końcówki jej włosów. - Jeszcze ich nie ma. Powinien się już obudzić przecież.
Westchnęła, obserwując turianina gdy wyciągał kubki. Wyglądała na zamyśloną i tym razem dość szybko poznał częściowy powód, który za tym stał.
- Służyłeś na statkach - zaczęła, z dziwnym uśmiechem na ustach i pokręciła głową nim wypowiedziała resztę zdania. - Ile techników okrętowych, których spotkałeś, wyglądało jak z okładki fornaxa? Tylko ubranych w pancerz.
Wzruszyła ramionami, w geście wyrażającym tylko mówię. Nie musieli po tym długo czekać, bo niczym zgodnie z powiedzeniem o wilku mowa, kilka minut później drzwi do mesy się otworzyły. Była podobnej wielkości jak ta na Crescencie, ze stołem mniej więcej na środku i blatami pod ścianą. Nad stołem zawieszone były ekrany, transmitujące teraz wiadomości.
Khouri wydawał się iść niewiele żwawiej niż gdy opuszczali kompleks. Wtedy pomagała mu adrenalina, teraz środki przeciwbólowe. Łypnął ponuro na prezenterkę ANN, po czym wybrał jedno z krzeseł, ostrożnie na nim sięgając. Biała koszulka z napisem "I <3 New York" nie dodawała mu zbytnio uroku.
- Dzięki za kabinę, Viyo - rzucił do turianina, rozglądając się dookoła. Napotkał spojrzenie niebieskowłosej i wyciągnął rękę trzymającą plastikowe opakowanie tabletek do stołu, odstawiając je na blacie. - Zgaduję, że to twoje.
Kiwnęła głową i zgarnęła opakowanie, bez słowa pakując je do kieszeni bluzy. Usiadła prosto, podnosząc się.
- Kawy? - zagadnęła, ręką wskazując na turianina i przygotowane przez niego kubki.