Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12241
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Arae

11 wrz 2018, o 00:41

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Przetransportowanie w jakiś sposób Nazira bez wzbudzania sensacji nie było zbyt łatwe. Nie miał na sobie pancerz, nie miał hełmu, który mógłby założyć, chowając się przed światem - zresztą, nawet jego pancerz był rozpoznawalny. Gdy tylko przylecieli do Szanghaju kilka godzin temu leciał w wiadomościach, wyświetlanych na ekranach w porcie. Być może gdyby mieli jakiś ustronny dok i inne warunki wszystko byłoby prostsze, ale czas upływał szybko - zbyt szybko.
- Jestem w systemach portu. Zapętlę monitoring. Zobaczą was tylko ludzie, którym pokażesz odznakę Widma. Idźcie szybko.
Słowa Isis zabrzmiały w całej taksówce. Podłączona do omni-klucza Irene, sama dała sobie uprawnienia do przejścia na głośnik, nie pytając jej wcześniej o zdanie - zresztą, nie musiała.
- Podpięłam się pod kawiarnię w innym sektorze. Opublikowałam promocję z darmową kawą. Wasz sektor opuszczają niektórzy - dodała Etsy, po raz pierwszy prawdziwie współpracując z wcześniej wrogą jej SI. Akurat teraz nie miała innego wyjścia, czy tego chciała, czy nie. I Nazir, i Vex, i dwie kobiety im towarzyszące toczyli się na jednym wózku.
- Cześć, Isis - odpowiedział mężczyzna, cicho, ale nie otrzymał odpowiedzi. Przynajmniej nie teraz.
Ciemne niebo upstrzone były gwiazdami, które odkryli gdy skycar wzleciał ponad smok. Niektóre błyski wydawały się większe od innych, a jeden stale rósł w oczach - port kosmiczny YRD, taki sam, jakim zostawili go wcześniej, choć oglądany z zupełnie innej strony.
- Potem - mruknął ciężko na słowa Dubois. Wylecenie korwetą było w tym momencie jednym z mniejszych problemów, z którymi musieli się borykać. - Wrócimy na Crescenta. Po kapsule.
Obrócił się do turianina, niechętnie wyciągając ku niemu ręce. Na nadgarstkach wciąż widniały czerwone pręgi. Reeds, lub któryś z jego podwładnych, musieli przesadzić z ich zaciskiem ostatnim razem.
- Możemy iść za nimi, nie z nimi - zaproponowała Maya, patrząc na Irene uważnie. Jeżeli nie mieli pojawić się na monitoringu, mogły nie przyciągać dodatkowej uwagi, robiąc z Widma i jego więźnia czteroosobowy, dziwny oddział.
Bez względu na decyzję rudowłosej, Nazir i Vex wyszli z taksówki jako pierwsi gdy ta zaparkowała na najbliższym możliwym miejscu. Ich droga była krótka, a korytarz względnie pusty, lecz mężczyzna nie był w stanie gnać do doku tak szybko, jak Vex mógłby tego chcieć. Szedł pochylony - powrót kajdanów jedynie pogorszył jego samopoczucie, odbierając chęć do udawania, że wszystko jest w porządku. Gdy szli, minęli kilku turystów. Jeden z nich sięgnął do omni-klucza w odruchu zrobienia zdjęcia, lecz odznaka Widma zmusiła go do wyłączenia urządzenia.
Dok Elpis był chłodny, cichy i pusty. Gdy tylko zamknęły się za nimi drzwi, Vex mógł rozkuć swojego więźnia i pokonać ostatnią odległość do śluzy w normalny sposób.
- Idź z nim, jeśli potrzebujesz. Są dwie - zaproponowała Maya, ignorując własne obrażenia na rzecz jednego spojrzenia na pogruchotany napierśnik Irene. Zatrzymała się przed skrzydłem medycznym, dziwnie poirytowana, tak jak wcześniej, nie śpiesząc się do poddania się działaniom maszyny.
Elpis była zupełnie inna niż Crescent, choć miała kilka podobnych akcentów, w tym ludzką myśl techniczną. NIe wyglądała jak żaden, turiański statek, który Irene w swoim życiu widziała. Fregata była duża, miała czyste, jasne wnętrza i typowo cywilny charakter, w przeciwieństwie od typowo wojskowej korwety, którą podróżowała z Nazirem.
Jej stacja medyczna była równie czysta, nowoczesna i wygodna. Dwie kapsuły medyczne stały pod jedną ścianą i trzecia naprzeciw, nieco innej budowy, przystosowana do innego typu pacjenta. Khouri opadł na krzesło obok jednej z nich, biorąc głęboki wdech, krzywiąc się przy tym.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Elpis

11 wrz 2018, o 09:00

Po raz kolejny tego dnia dziękowała opatrzności za to, że miała kogoś takiego jak Isis. Bez niej czułaby się już jak bez ręki. Była w stanie myśleć rozsądnie, gdy Irene już nie dawała rady. Jej współpraca z drugą SI zapewniała im komfort, jakiego sami sobie dać nie mogli. Francuzka była im obu ogromnie wdzięczna, choć nie miała nawet jak wyrazić tego słowami. Zresztą, czym były słowa? Kolejne podziękowanie dla Isis? Zasługiwała na więcej, tylko czego mogła chcieć SI, żeby Francuzka, albo Nazir mogli tę zachciankę spełnić, odwdzięczyć się?
Skinęła twierdząco na słowa Volyovej, opuszczając głowę i spoglądając na swoje dłonie. Opierała je na leżącej na jej kolanach strzelbie, którą przed chwilą wręczył jej Nazir. Wszystko było brudne i zniszczone. Tak samo jak każdy z nich. Nie czuła się wcale dobrze, nie miała satysfakcji, która przepełniała ją po brzegi po każdej udanej akcji. Wiedziała, że teraz wszystko się dopiero zacznie i miała wrażenie, że nie była to zupełnie jej liga - choć takie wrażenie zdarzało się jej wyjątkowo rzadko. Po chwili wpatrywania się w zakrzepłą krew, zdecydowała się zdjąć rękawice i zaskakująco czystą dłonią odgarnąć włosy z twarzy.
Zawsze lubiła statki. Zarówno te nowe, jak i te stare, wojskowe, transportowe i cywilne. To dlatego na Crescencie odnajdowała się najlepiej, lepiej niż w jakimkolwiek innym miejscu. Z ulgą wkroczyła na Elpis, a gdy śluza zamknęła się za nimi, odetchnęła ciężko, ciesząc się, że w końcu bezpieczne ściany statku oddzieliły ich od całego świata. Nie miała najmniejszych wątpliwości, czy powinni tu wchodzić, nie czuła się niepewnie. Po tym wszystkim miała do turianina i niebieskowłosej zaufanie, jakim nie sądziła, że będzie w stanie kogokolwiek poza Nazirem obdarzyć. Ale jechali w końcu na tym samym wózku. Trudno było się spodziewać po nich teraz nagłej zmiany podejścia.
- Trochę inaczej wyobrażałam sobie okręt Widma - zauważyła. Nie było jej wcześniej na Elpis, Isis nie pokazywała jej czym Viyo lata, a ona nie pytała. Statek wydawał się mały i nowoczesny.
Przesunęła spojrzeniem po obrażeniach niebieskiej, gdy ta zaproponowała, by poszli do kapsuł pierwsi. Łatwiej by było, gdyby te kapsuły były cztery i mogliby się w nich po prostu razem położyć. Skinęła głową.
- Dziękuję, Maya - spojrzała w bok, na Khouriego, który już wchodził do środka. - Pójdę mu pomóc.
Weszła do stacji medycznej za Nazirem i odłożyła cały swój rynsztunek na pierwszą lepszą szafkę, albo podłogę, jeśli takiej nie znalazła. Claymore, potem Tłumiciel, potem strzelba zabrana z przetwórni, którą dotąd miała przypiętą do pleców. Zdjęła wizjer z głowy i razem z rękawicami położyła obok broni. Dopiero wtedy mogła zająć się Khourim, bez wiszącego na niej zbędnego obciążenia.
Podeszła do kapsuły, spoglądając na jej panel obsługi. Wpisała odpowiednie ustawienia i przygotowała ją dla siedzącego obok mężczyzny.
- Kiedyś miałam do czynienia z podobną - zauważyła cicho. - Dość dawno temu. Ale nie są trudne w obsłudze.
Odwróciła się do Khouriego i zmarszczyła brwi, ponownie widząc jego stan. W przetwórni wyglądał jak cała reszta, ot, pobity i kulejący, ale przecież oni wszyscy byli umorusani we krwi i ranni. Teraz jednak, wśród sterylnych ścian stacji medycznej Elpis, widać było, jak bardzo go wykończyli. Wolała nie zastanawiać się, jak wygląda ona sama.
- Wejdź do środka, Nazir. Potem poczujesz się znacznie lepiej - obiecała cicho. Przesunęła spojrzeniem po jego sylwetce. - Nie wiem, czy nie powinieneś się chociaż częściowo rozebrać, żeby dać maszynie lepszy dostęp. Chociaż z koszulki i butów.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12241
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Elpis

11 wrz 2018, o 10:12

Widmo i Volyova zostali w korytarzu, dając im więcej prywatności, co było sporym gestem biorąc pod uwagę to, do kogo te kapsuły należały. Nazir nie wydawał się tego doceniać, ale w tej chwili mało co byłoby w stanie wyciągnąć go z postępującego otępienia. Kaszlnął, zakrywając usta dłonią, na której później został krwawy ślad. Mógł nie narzekać, ale Reed miał dużo czasu by wyładować swoje pokłady złości - o ile jakieś posiadał, lub po prostu spróbować wydostać z Khouriego informacje, których potrzebował. Na razie ten wątek wciąż skryty był płachtą tajemnicy, a mężczyzna nie był w stanie rozpocząć opowiadania historii swojego życia w tym momencie.
Przytaknął, gdy podeszła do kabiny, ale niechętnie sięgnął do krawędzi swojej koszulki. Zdawał sobie sprawę z tego, w jakim stanie jest, ale w jego oczach poza bólem widniało coś innego. Poczucie winy.
- Byłem już w takiej - potwierdził cicho, podciągając materiał do góry i z niemałym trudem zdejmując odzież przed głowę, odkrywając zaczerwienioną, ciemną skórę. Część brzucha mężczyzny stała się całkowicie sina pod wpływem celnych uderzeń opancerzoną dłonią. - Nie musisz. Dzięki.
Złapał za krawędź kapsuły i podciągnął się do góry, wstając z krzesła. Ze swoim wzrostem mierzył się w górnej granicy pacjentów, których mogłaby przyjąć, ale wciąż zmieścił się w niej bez problemu, kładąc na plecach. Systemy aktywowały się automatycznie gdy Irene wstukała odpowiednie informacje, a długie ręce maszyny rozpoczęły skan i dezynfekcję ran, które wykryła z początku.
Kilka czerwonych komunikatów pojawiło się na ekranie w jednej chwili, gdy skan dotarł dalej, do wszystkich miejsc uszkodzonych podczas ostatnich kilku godzin. Z wnętrza panelu odezwał się uprzejmy głos damskiej WI, której głos wydawał się być znacznie bardziej syntetyczny niż ten należący do Isis, jeśli w ogóle było to możliwe.
- Zlokalizowano mechaniczne uszkodzenie wątroby i postępujący krwotok wewnętrzny. Przed operacją, rekomendowane jest podanie znieczulenia ogólnego.
Khouri nie protestował, choć spojrzał na Francuzkę gdy potwierdzała zalecenia kabiny medycznej. Gdy mechaniczne ramiona rozpoczęły pracę, zamknął oczy, czekając, aż środki przeciwbólowe i znieczulenie rozleje się po jego ciele, przynosząc potrzebną ulgę.
Obrażenia Irene nie były poważne, lecz utrudniały poruszanie się czy ściągnięcie z siebie bluzki. Wybuch Nowej przebił jej pancerz w kilku miejscach, tworząc na jej brzuchu krwiste siniaki. W niektórych punktach nacisk rozerwał skórę, tworząc płytkie nacięcia, które wydawały się bardziej bolesnymi od przebicia ostrzem. Kapsuła przyniosła jej ukojenie już po kilku chwilach leżenia w jej środku. Była przyjemnie chłodna, czysta, w przeciwieństwie do pacjentki. Nie zaproponowała znieczulenia ogólnego, zamiast tego aplikując miejscowe i oczyszczając każdą z ran, by nie wdarło się do niej zakażenie. Leki przeciwbólowe były zbawienne - ulżyły jej ramieniu i boku głowy, a także plecom, którymi uderzyła wcześniej o ścianę. Nie pozbawiły jej tylko potwornego zmęczenia.
- Irene - Isis odezwała się w jej omni-kluczu cicho. - Co teraz?
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Elpis

11 wrz 2018, o 10:51

Spojrzała w przepełnione winą oczy Nazira tylko raz i nie robiła tego więcej. Nie umiała sobie z nią poradzić. Poprzednim razem widziała tę emocję w jego twarzy gdy zabrał ją z asteroidy. Teraz była w znacznie lepszym stanie, to on wyglądał gorzej. Bardziej winny powinien czuć się wobec samego siebie. Westchnęła cicho, gdy zobaczyła jak wygląda jego klatka piersiowa i brzuch. Nie umiała sobie wyobrazić jak ona poradziłaby sobie z czymś takim. Złamałaby się po kilku pierwszych ciosach.
Uśmiechnęła się pod nosem. Oczywiście, że nie musiała. Nie musiała też lecieć po niego i narażać wszystko, co w życiu miała, łącznie z nim samym, żeby wyciągnąć Nazira z tego bagna. Odsunęła się od maszyny, pozwalając mężczyźnie wdrapać się do środka, a potem przez dłuższą chwilę przyglądała się, jak kapsuła zabiera się za leczenie ran i obrażeń wewnętrznych Khouriego.
- Nie możesz przez chwilę wyglądać normalnie, co? - spytała cicho, choć wiedziała, że on jej już nie słyszy, zamknięty w szklanej tubie. - Dla odmiany nie być pobitym albo poparzonym.
Lekka złośliwość była skutkiem ulgi, jaką poczuła, gdy dotarło do niej, że dzięki zaproszeniu na Elpis i do tej stacji medycznej będą w stanie oboje dojść do siebie znacznie szybciej, niż na Crescencie, gdzie ze wszystkim musieliby poradzić sobie sami. W opatrywaniu ran Dubois miała już wprawę, ale nie potrafiła wyleczyć obrażeń wewnętrznych. Teraz nie musiała się już tym martwić.
W końcu odsunęła się od pierwszej kapsuły i przeszła do drugiej. Stopniowo zdejmowała z siebie zniszczony pancerz, czując wyrzuty sumienia, gdy widziała do jakiego doprowadziła go stanu. Wiedziała, że czeka ją dużo pracy z naprawą, jeśli chciała, by wyglądał choćby w połowie tak dobrze jak jeszcze wczoraj. Na podłodze wylądowały najpierw naramienniki i elementy, które miała na rękach. Potem napierśnik, który praktycznie rozpadł się jej w dłoniach, kiedy odpięła go od kombinezonu. Pancerz nóg i buty zdjęła jako ostatnie, po dłuższej chwili namysłu rozpinając też długi suwak kombinezonu i niechętnie zsuwając go z siebie. Nie chciała, żeby Nazir oglądał ją w takim stanie. Tak jak dla niego normalnymi były widoczne obrażenia, dzień jak co dzień, tak Irene z reguły prezentowała się trochę inaczej. Potrafiła sobie wyobrazić, jakie wyrzuty sumienia wywołuje w nim teraz widok jej obitych pleców i krwi, która wyciekła z powierzchownych ran i rozmazała się pod kombinezonem w brzydkie, prawie brązowe już plamy. Nie zamierzała mu dokładać, ale nie miała wyjścia, druga kapsuła stała za blisko, by miała jak się przed nim schować.
Wpisała odpowiednie komendy i weszła do środka, zamykając oczy, gdy kapsuła się zatrzasnęła. Na krótką chwilę odcięła się od otaczającej ją rzeczywistości, pozwalając urządzeniu naprawiać zniszczenia jej ciała. Drgnęła dopiero wtedy, gdy usłyszała głos SI. Westchnęła, długo usiłując ukształtować jakąś sensowną odpowiedź.
- Musimy przerobić którąś z celi na stację medyczną - odezwała się w końcu. - Kupić kapsułę do Crescenta, szafki w których będzie można trzymać całe medyczne wyposażenie. Nazir zawsze miał to w skrzyniach w kajucie, ale na skrzyniach nie da się żyć wiecznie. I jeśli dalej będzie tak, jak było przez ostatnie dni, kapsuła się na pewno przyda.
Isis z pewnością nie pytała o to, ale łatwiej było zacząć od kwestii technicznych, niż odpowiedzieć na pytanie "co dalej zamierzacie zrobić ze swoim życiem". Stopniowe ustępowanie bólu pomagało jednak skupić się na większym obrazie i to też Irene zrobiła, choć po dobrych kilkudziesięciu sekundach milczenia.
- Nie wiem, co dalej, Isis. Nie ja tu podejmuję decyzje - powiedziała w końcu. - Chociaż może powinnam, biorąc pod uwagę gdzie zaprowadziły Nazira jego własne. Jak poczujemy się lepiej, a on wyjaśni sobie z Widmem i Volyovą to, co ewidentnie muszą sobie wyjaśnić, wrócimy na Crescenta. A potem...
Nie dokończyła, bo nie miała pomysłu na dalszą część zdania. Nie wiedziała nawet, czy powinna zostać w ogóle z Khourim. Może lepiej było pójść w swoją stronę, uciec, tak jak obiecywała sobie wielokrotnie.
- Dlaczego nie chcesz rozmawiać z Nazirem? Jesteś zła na niego? - spytała, zmieniając temat. Rozmowa z SI powstrzymywała ją przed zaśnięciem, które tylko czekało na chwilę jej nieuwagi, odkąd środki uśmierzające ból zaczęły działać.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12241
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Elpis

11 wrz 2018, o 15:04

Dwie, ludzkie kapsuły na turiańskim statku tylko umacniały w przekonaniu, że statek nie był zbudowany przez Hierarchię. Nie był typowym środkiem transportu, który można było przypisać Viyo. Szczególnie, że kapsuła dla niego wyglądała na dostawioną później.
Khouri uchylił powieki, słysząc jej komentarz i zdobył się na krzywy uśmiech. Może i oddzielało ich szkło, ale nie było na tyle grube, by zagłuszyć słowa francuski.
- Ratowanie mnie musi stawać się nudne - odpowiedział, odwracając wzrok gdy podeszła do swojej kajuty. Może chciał dać jej trochę prywatności, a może spojrzał ponownie, gdy stała odwrócona do niego plecami, torturując się widokiem tego, ile kosztowało ją dostanie się do niego na czas.
Znieczulenie w końcu zaczęło działać, zmuszając mężczyznę do pogrążenia się w niespokojnym, sztucznym śnie. Praca maszyn wypełniała ciszę mechanicznymi odgłosami, wraz z buczeniem sprzętu, na którym się położyła. Kabina była podświetlana, więc przynajmniej nie leżała w półmroku, choć walka ze znużeniem okazała się ciężka.
- To dobry pomysł. Cele i tak powinny być zagospodarowane. Tak mówił Nazir - zgodziła się SI, odpowiadając na jej słowa nawet jeśli obie wiedziały, że nie o to chodziło gdy zadała swoje pytanie. Zresztą, odpowiedź na to przyszła chwilę później, sprawiając, że Isis zamilkła. Skoro Irene nie wiedziała sama to nie miała po co teraz zalewać ją pytaniami.
- Dziękuję, Irene - odparła wreszcie, gdy powieki rudowłosej zaczęły mimowolnie się przymykać. Maszyna pracowała, aplikując środki przeciwbólowe, w tym kojącą, chłodną maść, dzięki której Dubois szybko przestała się krzywić przy najmniejszym ruchu wewnątrz kapsuły. - Za to, że go odnalazłaś.
Nie tylko jej należały się podziękowania, ale sztuczna inteligencja była na tyle specyficzna, że mogła pominąć Widmo na swojej liście osób, którym powinna wyrazić swoją wdzięczność. Następne pytanie francuski i tak skutecznie zmieniło temat, choć Isis odpowiedziała na nie niemal niechętnie.
- Złamałam każde dane mu słowo. - syntetyczny głos brzmiał głośno i wyraźnie, uwięziony pod szkłem. Mała dioda na omni-kluczu Irene pulsowała gdy nadawca mówił. Sygnał nie miał żadnych przestojów, statki dzieliło tylko kilkaset metrów. - Poprosił mnie o wiele rzeczy i zrobiłam wszystko wbrew temu. Nie zasługuję na jego zaufanie.
Obawy Isis mogły wydawać się irracjonalne, ale SI postrzegała świat na swój własny, pokrętny sposób, w którym uratowanie życia Nazira nie kasowało jej czynów, nie zmywało z niej winy za wszystkie, niedotrzymane obietnice.
- Na pewno jest zły.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Elpis

11 wrz 2018, o 15:42

Drgnęła z zaskoczeniem, słysząc jego słowa. Była przekonana, że jej nie słyszy. Uśmiechnęła się przepraszająco i wzruszyła ramionami. Ratowanie kogokolwiek nie było nudne. Trudno było mówić o nudzie, gdy cały czas walczyło się o życie, i to nie tylko swoje. A ratowanie kogoś, na kim zależało, to już była zupełnie inna bajka.
- Nie musisz mi dziękować - powiedziała, gdy Isis odezwała się ponownie. Ból już znikał, więc zmęczenie mocniej dawało o sobie znać. Potrzebowała kawy i w tej chwili wypiłaby nawet tę fioletową, którą Nazir kupił sobie na Thessii. Cokolwiek, byle poczuć zastrzyk kofeiny. Zaczęła się zastanawiać, czy na statku turianina znajdzie kawę nie-dekstro.
Mogła nie zdawać sobie sprawy z tego, jak ważny Khouri był dla Isis. Może nawet bardziej, niż dla Irene. Całe jej życie zależało od niego. Jej możliwość normalnego funkcjonowania i robienia tego, co lubi. Jeśli mężczyzny zabraknie, a systemy Crescenta padną, Isis zostanie tylko programem, zbyt inteligentnym na bycie uwięzionym w dyskach martwego statku. On był tym, który ją uwolnił i on był dla niej najważniejszy. To jego wybrała, ze wszystkich żywych istot z jakimi miała do czynienia.
Irene nie wiedziała, co odpowiedzieć na jej kolejne słowa. Spojrzenie SI było zaskakująco jednostronne. Zacisnęła dłoń w pięść i rozprostowała palce, czując jak przechodzi jej ból, który dotąd ciągnął się wzdłuż ręki.
- Gdybyś tego nie zrobiła, nie znaleźlibyśmy go - odezwała się w końcu. - Nie udałoby się, gdybyśmy nie mieli nazwisk, gdybyś nie odezwała się do mnie mimo że ci zabronił. Zrobiłaś co musiałaś, Isis. I zobaczysz, że będzie ci wdzięczny.
Odwróciła głowę w bok, spoglądając na Nazira. Nie wiedziała, czy przypadkiem znowu nie słyszy tego, co mówi Irene. Głos SI był chyba zbyt cichy, ale usłyszał jej słowa wcześniej i możliwe, że kolejna warstwa szkła tego nie zmieniała. Westchnęła i wyprostowała głowę.
- A nawet jeśli będzie zły, to zachowa się jak idiota. Gdyby nie ty, już by nie żył. Zareagowałaś w ostatniej chwili i na twoim miejscu zrobiłabym dokładnie to samo. Ucieszył się, kiedy mnie zobaczył, mimo, że mi też absolutnie zabronił się kontaktować z tobą i z nim. Złamałam każde dane mu słowo. Jak będzie miał pretensje, zostawimy go na jakimś zadupiu, żeby radził sobie sam i polecimy dalej - fuknęła, sfrustrowana.
Nie wyobrażała sobie, by Nazir miał się jakkolwiek czepiać Isis. To był absurd. Potrafiła częściowo zrozumieć podejście SI, ale bez przesady. To nie był powód, by twierdzić, że nie zasługuje na jego zaufanie. Zasługiwała w tym momencie bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej. Tak samo zresztą, jak Irene.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1960
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Elpis

11 wrz 2018, o 16:03

Współpraca SI była czymś czego świat powinien się obawiać. Słowa Etsy oraz Isis uspokoiły nieco myśli Widma; para ich elektronicznych towarzyszek rozpoczęła rozpościeranie swojej ochronnej sieci nad ich grupą, wplatając informatyczne macki w systemy komunikacyjne, linie monitoringu, wirtualne loga reklam oraz bilboardów… Wysiadając z taksówki i prowadząc zgarbionego Khouriego przed sobą, turianin nie mógł nie myśleć o tym jak subtelnie obydwie SI zaczynają stopniowo kontrolować Port Kosmiczny, zapuszczając się w głąb systemów i nieświadomych grup ochrony. W chwilach takich jak ta, obawa Radnej Irissy była łatwo zrozumiała. Mijane tłumy ludzi oraz strażników patrolujących kompleks nie podejrzewały, że na krótką chwilę cała orbitalna konstrukcja przestała należeć do nich, zdana na pastwę świadomych programów, które mogły zrobić wszystko.
Zapętlenie monitoringu oraz przekierowanie tłumu ludzi fałszywą reklamą było tylko namiastką tego, do czego były zdolne.
Widmo milczał przez większość drogi, pogrążony we własnych myślach. Gdy obie kobiety trzymały się z tyłu, chwilowo został z Khourim sam, ale nie była to ani chwila na zadawanie pytań, ani na komentowanie ich spotkania. Czy żołnierz spodziewał się ratunku? Nie wyglądało na to, szczególnie tego, że nadejdzie z rąk turianina, który pozornie stał po drugiej stronie barykady, gdy spotkali się ostatnim razem. Viyo częściowo rozumiał jednak to co mężczyzna zrobił i dlaczego, nawet jeżeli jego czyn nie miał spotkać się z aprobatą. Rozumiał brak omni-klucza i pozostawienie Isis oraz Irene z tyłu, tam gdzie było bezpiecznie. Teraz jeszcze bardziej niż wcześniej.
Zainteresowanie pojedynczych ludzi rosło, gdy dostrzegali pochód oraz prowadzonego więźnia. Wieści rozchodziły się szybko, chociaż brak fizycznych dowodów powinien spowolnić ich rozprzestrzenianie się po extranecie; turianin rozświetlił hologram z logiem oddziałów Wywiadu i Działań Militarno-Obronnych, kręcąc ostrzegawczo głową, gdy któryś z turystów próbował nagrać ich drogą, ale wiedział, że to tymczasowe rozwiązanie. Plotki przypominały wirusa, który rozprzestrzeniał się błyskawicznie po mediach, od jednego nosiciela do kilku kolejnych. Tam gdzie nie było zdjęć, pozostawały wiadomości, fora, komentarze, portale społecznościowe. Machina ruszyła, a oni mogli tylko próbować ograniczyć lub zdyskredytować jej efekty, ale kwestią czasu było aż trafi ona wyżej. Dużo wyżej.
A Vex nie patrzył z radością ku połączeniu z Cytadeli, które będzie na niego wtedy oczekiwać.
Wnętrze Elpis powitało ich błogosławioną ciszą i dystansem od ciekawskich spojrzeń, a także potencjalnych konsekwencji. Białe ściany i eleganckie korytarze zapewniały znajome poczucie bezpieczeństwa, podobnie jak bliskość Etsy; Widmo niemal niedostrzegalnie się rozluźnił, gdy zamknęły się za nimi drzwi śluzy, odcinając ich od reszty świata.
Błyszczące kajdanki zgasły i otworzyły się ze szczęknięciem, gdy rozpiął nadgarstki Khouriego. Żołnierz z każdą minutą wyglądał coraz gorzej, gdy siła nieludzkiego uporu opuszczała jego ciało, poddając się napierającej rzeczywistości.
- Każdy mi to mówi – westchnął na słowa Irene, przypinając sobie energetyczne obręcze do pasa i wskazując im drogę do skrzydła medycznego. – Chyba muszę zacząć wieszać czaszki w korytarzach, a ściany wysmarować krwią, bo wyraźnie nie spełniam oczekiwań.
Echo ich kroków niosło się po okręcie, gdy odmierzali tak znaną im trasę. Wydawało się, że po każdej misji to właśnie tutaj kierowały się ich kroki. Do komór medycznych, do czułych objęć chwytaków i skalpeli chirurgicznych WI.
Kiedy Maya zaproponowała Irene oraz Khouriemu pierwszą sesję wewnątrz pomieszczenia, nie zaprotestował i skinął po prostu głową. Zaczekał aż drzwi zasuną się za Francuzką oraz jej kapitanem, po czym przeniósł swoje spojrzenie na biotyczkę, podchwytując jej poirytowany wzrok. Miał przeczucie, że wie co się w nim czai i co zwiastuje. Jego własny przesunął się po jej uszkodzonym pancerzu, po zaschniętej krwi na ramieniu, po splątanych włosach; sama wcale nie była mniej ranna niż ich nowi towarzysze, ale wyglądało na to, że medi-żelowy koktajl nadał trzymał ją w pionie.
Tylko on opuścił Szanghaj względnie zdrowy. Paradoksalnie, było w tej myśli coś ponurego.
- Tobą też trzeba się zająć – powiedział po chwili ciszy i błądzenia spojrzeniem po poszarpanych osłonach niebieskowłosej. Oderwał od nich wzrok, podchwytując bursztynowe spojrzenie i skinął oszczędnie w stronę własnej kajuty; pokój oferował teraz trochę więcej prywatności niż mesa, szczególnie gdy na horyzoncie było zdejmowanie powyginanych, ceramicznych płyt oraz wyciąganie zakrwawionych odłamków.
- Ets, mam dla ciebie drugi omni-klucz do deszyfracji – rzucił w przestrzeń, sięgając do ładownicy. Urządzenie zielonowłosej miało trafić na najbliższą szafkę, gdzie SI mogłaby się do niego podłączyć i na spokojnie zabrać do wypuszczania ciekawskich, cyfrowych witek w jego zaszyfrowane wnętrze. – Obserwuj też port i wiadomości. Reeds był zbyt dobrze poinformowany o tym kim jesteśmy, więc niewykluczone, że wie gdzie się zatrzymaliśmy. Możemy mieć mniej spokoju niż byśmy chcieli.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12241
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Elpis

11 wrz 2018, o 17:33

Volyova odwzajemniła spojrzenie i skinęła głową, ignorując jego uwagę. Nią też trzeba było się zająć, ale obecnie leciała na swojej standardowej mieszance leków przeciwbólowych, więc mogła jeszcze spokojnie ignorować tępy ból w łopatce i klatce piersiowej. Westchnęła ciężko, ruszając za nim do kajuty, choć jej złość nie wyglądała na sprowokowaną przez Widmo. Bardziej przez sytuację, Reeda, wszystko to, co się stało i stan, w jakim skończyła. A przecież zaczęło się tak obiecująco, dziesiątką trupów na ziemi, którą położyli jako zgrany zespół.
- Dobrze. Wciąż nie złamałam zabezpieczeń Dewitta, ale zbliżam się do końca. W szyfracji rozpoznałam pewien wzorzec. Wydaje mi się, że klucz zabezpieczył Skinner - odparła SI, wypowiadając po raz kolejny pseudonim hakera gdy przyszło do stawianych przed nią zagwozdek. - A przynajmniej jego programu do szyfracji użyto.
Mogła to być kolejna rzecz, której Isaac nie był nawet świadom. W końcu złodziej, o którym mówił, miał kilka jego programów, i kilka z nich mógł sprzedać Dewittowi i Bryantowi.
- Obserwuję korytarze - zapewniła go po chwili. Jej głos wydawał się emanować spokojem, w przeciwieństwie do szarpiącej za zaczepy hełmu Volyovej.
Kobiecie wreszcie udało się zerwać go z głowy. Powstrzymała się przed ciśnięciem go na ziemię, choć wyglądała, jakby bardzo chciała to zrobić. Jej włosy były potargane, częściowo upięte, częściowo wydostały się ze zrobionego wcześniej koka.
- Zrobił to specjalnie - warknęła ze wściekłością, rzucając hełm na kapitańskie łóżko, by mieć wolne ręce. Zdjęła pierwszą rękawiczkę i odgarnęła niebieskie włosy z twarzy. - Wykorzystał mnie. Nie dlatego, że mu zagrażałam, tylko po to żeby tobie dojebać.
Zaklęła, rzucając obok hełmu rękawiczkę i szarpnięciem zdejmując drugą, niemal nie wyrywając z nią zaczepów. Jej skóra była blada - ciało zdawało sobie sprawę z uszkodzeń, nawet jeśli tępione były lekami przeciwbólowymi i medi-żelem.
- Głupi skurwiel - prychnęła, zrezygnowana siadając na łóżku, we wściekłości niezbyt zwracając uwagę na to, ze to nie była jej kajuta i może nie powinna się w niej zachowywać tak, jakby była jej własna.

Jeśli nic się nie zmieniło, Khouri był kompletnie nieprzytomny, dając jej, chcąc, nie chcąc, prywatność, którą mogła wykorzystać na rozmowę z Isis. Jej zabieg był znacznie mniej inwazyjny, a rany były dość powierzchowne, więc kapsuła nie uznała za stosowne całkowicie Dubois znieczulić, jak zrobiła to z żołnierzem.
- Masz rację. Ale powinnam móc mu pomóc bez łamania danego mu słowa - odpowiedziała kategorycznie SI, w sobie tylko jasnej logice uznając, że mimo wszystko jest czemuś winna.
Nazir nie wpadł w zasadzkę przez jej czyny, ani przez wpływ Widma czy Irene. Prawdopodobnie wpadłby w nią również gdyby nie udało jej się nakłonić Vexa do współpracy, albo gdyby Isis w ogóle nie odezwałaby się do niej po pomoc. Może usłyszałaby za kilka dni, że terrorysta został zgładzony w Szanghaju, a SI przyleciałaby do niej, nie wiedząc co innego ze sobą zrobić - ale to były tylko spekulacje Żałoba była skomplikowana już w przypadku ludzi - w przypadku sztucznej inteligencji ciężko było brać cokolwiek za pewnik. Równie dobrze mogła odlecieć w stronę zimnego kosmosu, tak daleko, jak tylko była w stanie, lub w desperackim akcie skierować Crescenta w stronę najbliższego słońca. Podejście Isis do Nazira wydawało się być wyklarowane w pewnych chwilach, a jednak pozostawało niechwytliwe w innych.
- Nie rozumiem ludzi. Nie wiem, czego się spodziewać. Mam nadzieję, że będzie tak, jak mówisz - zgodziła się wreszcie, a jej głos prawie został zagłuszony przez nagły syk spreju chłodzącego, który nakładało ramię maszyny zanim zabrało się do przygotowywania opatrunku.
Po około pół godziny ostatni, większy plaster nałożony został na cienkie nacięcie na jej brzuchu, wraz z maścią kojącą ból. Kapsuła wykonywała pracę z dokładnością pielęgniarki o wieloletnim stażu, choć z nią nie można było sobie pogawędzić dla zabicia czasu. Wkrótce odezwała się WI, informując ją o zakończeniu procesu leczenia, jak i pouczając, by nie trzymała opatrunków bez zmiany przez dłużej niż dobę.
Szkło odsunęło się od francuzki z sykiem, wypuszczając ją z objęć maszyny. W tym czasie nikt nie wszedł do środka, nic się nie zmieniło. Jej pancerz leżał w tym samym miejscu, koszulka Khouriego zwisała z tego samego krzesła. Maszyna była dopiero w połowie pracy nad nim - a przynajmniej tak sądził przewidywany czas skończenia operacji. Najtrudniejsza jej część była już skończona, teraz mechaniczne ręce zajmowały się precyzyjnym zakładaniem szwów.
Jedyną wadą kapsuły, jaką widać było od razu, było jej punktowe oczyszczanie ran. Szyja i część twarzy zarówno Nazira, jak i Irene, wciąż były pokryte we krwi, za wyjątkiem jego brwią czy bokiem głowy. Był nieprzytomny, i miał takim pozostać przez co najmniej następne pół godziny.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Elpis

11 wrz 2018, o 18:14

Chyba po ostatniej odpowiedzi Isis, otulona ciszą, którą zaburzał tylko szum pracującej maszyny, Irene na moment przysnęła. A może po prostu straciła poczucie upływającego czasu. Nie wiedziała, ile później urządzenia zapikało i poinformowało ją o zakończeniu leczenia, ale nadejście tego momentu zdecydowanie ją zaskoczyło i przywróciło ją do rzeczywistości. Zamrugała i popchnęła pokrywę, która otworzyła się i wypuściła ją na zewnątrz. Nie była pewna, czy czuje się dużo lepiej, ale na pewno część bólu zniknęła, a te najgorsze obrażenia, niebędące świeżymi krwiakami, zostały zaleczone. Obejrzała się i zdecydowanie bardziej usatysfakcjonowana, niż po opatrywaniu takich przez Nazira, przeniosła wzrok na sąsiednią kapsułę.
Nazir był w znacznie gorszym stanie, trudno się było temu dziwić. Naturalnym więc było, że maszyna potrzebowała więcej czasu, by mu pomóc. Irene niechętnie spojrzała na swój brudny i częściowo dziurawy kombinezon, a myśl nałożenia go z powrotem napawała ją obrzydzeniem. Nie miała jednak wyjścia, nie mogła opuścić stacji medycznej półnaga i potem w ten sposób przejść do Crescenta po świeże ubrania - nie wypadało też prosić o takie Volyovej, choć pewnie miałaby się czym z nią podzielić. Podniosła więc ubranie z podłogi i wsunęła je na siebie. Potem to samo zrobiła z butami od pancerza, ale resztę zostawiła tam, gdzie ją odłożyła wcześniej.
Nie wiedząc, co dalej ze sobą począć, usiadła na krześle obok kapsuły Nazira i przez dłuższą chwilę przyglądała się temu, co widać było przez szybę. Potem jednak oparła łokcie na kolanach i skryła twarz w dłoniach, na moment pozwalając swojemu zmęczeniu - psychicznemu i fizycznemu - wziąć nad sobą górę. Powoli docierało do niej, że jej życie teraz nie było już Thessią, a wspomnienia z tej planety stały się przeszłością, która prawdopodobnie długo się nie powtórzy. Musiała naprawić pancerz, bo czuła, że prawdopodobnie za moment przyjdzie jej ubrać się w niego ponownie. Nie mogła tego odkładać. Marzyła o tym, żeby wziąć prysznic i usiąść gdzieś z kawą, znajdując choćby te kilka minut na spokój, którego nie miała od trzech dni.
- Isis, myślisz że mogę przejść do Crescenta po świeże ubrania dla siebie i Nazira? - spytała cicho, nie podnosząc głowy. - Ta kapsuła potrzebuje jeszcze pół godziny, zanim go wypuści.
Po namyśle wyprostowała się jednak i uruchomiła omni-klucz, wpisując krótką wiadomość do Widma. Nie wypadało plątać się bez pytania po jego statku, tak samo jak go opuszczać bez jego wiedzy.
Jedna kapsuła jest już wolna, Maya może przyjść. Nazir potrzebuje jeszcze pół godziny, więc jeśli mogę, chciałabym przejść do naszego doku. Wziąć prysznic, przynieść czyste ubrania, coś do jedzenia, jeśli nie masz tu nic dla ludzi. Chyba że znalazłaby się możliwość umycia się tu, tak samo jak niezakrwawione, ludzkie ubrania, w rozmiarze, który nada się dla Nazira.
Przyjdź tu, proszę, jak znajdziesz chwilę.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1960
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Elpis

11 wrz 2018, o 18:28

Kajuta Widma przywitała ich znajomym widokiem broni wiszących na ścianie oraz pojedynczych części rozrzuconych na biurku, tam gdzie mężczyzna zostawił je przed wylądowaniem w Szanghaju po dłubaniu w swoim omni-kluczu. Omni-klucz zielonej wylądował po środku notatek, które wykorzystywał do zapisywania wartości poszczególnych parametrów do kalibracji oraz między elementami do czyszczenia broni, ale słowa Etsy sprawiły, że Vex ponownie sięgnął do ładownicy. Drugie urządzenie, tym razem należące do jednego z pechowych ochroniarzy, dołączyło do pierwszego.
- Dobra robota. Spróbuj porównać wzorzec z szyfrem, którym kodowali swoją łączność. Im więcej danych, tym lepiej? - dodał, obracając się tyłem do biurka i opierając o nie biodrami. Jeżeli zabezpieczenia rzeczywiście miały swoje źródło pod palcami szanghajskiego hakera, to Skinner musiał być lepszy niż sądzili. Linia B nie korzystałaby z byle czego, szczególnie gdy w grę wchodziły ich własne tajemnice, a wyjaśniałoby to też przynajmniej część programów, które zakupili.
Nic dziwnego, że chłopak miał pieniądze na wynajęcie kroganina. Jeżeli rzeczywiście to na kredytach opierała się ich dziwna znajomość.
Słowa Mayi sprawiły, że westchnął krótko. Zdjął hełm, odstawiając go za plecy i zawiesił wzrok na niebieskowłosej, zaczynając niespiesznie rozpinać klamry zabezpieczające rękawice w przedramionach. Jej frustracja była wyczuwalna, a iskry strzelające z oczu mogłyby się równać z tymi, które latały w powietrzu po hali przetwórni piezo. To co w nim tliło się powoli, pod powierzchnią, tak u niej było widać jak na dłoni; w tej jednej kwestii byli niczym lód i ogień, stanowiąc dwa końce spektrum.
- Nie tylko po to. Wiedział do czego jesteś zdolna, widział efekty naszej współpracy - powiedział, ściągając rękawicę i również odkładając ją na blat. Kolejny zaczep kliknął cicho, gdy Widmo sięgnął do drugiego przedramienia.
- Reeds jest cholernie niebezpieczny. Nie tylko ze względu na swoje umiejętności ani fundusze linii B, którymi dysponuje. Mam wrażenie, że różni się od wszystkich ludzi, z którymi walczyłem - mruknął, zdejmując drugi element pancerza i rozprostowując zdrętwiałe palce. Adrenalina powoli puszczała, pozostawiając nieprzyjemne mrowienie i delikatne skurcze. - Odrobił pracę domową. I odrobił ją dobrze. Ale następnym razem będziemy lepiej przygotowani.
Odepchnął się biodrami od stołu i podszedł do łóżka, siadając obok Mayi. Mebel zatrzeszczał cicho pod naciskiem dwóch pancerzy, ale był przystosowany do dużo większego ciężaru. Turianin bez zawahania sięgnął do zaczepów łączących fragmenty napierśnika kobiety ze sobą, skupiając swoją uwagę na zniszczonych płytach i ostrożnie lustrując możliwość uwolnienia jej w miarę bezpiecznie z poszarpanego metalu.
- Chociaż nie zaprzeczę, że mu się to udało.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12241
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Elpis

11 wrz 2018, o 18:48

Danych zebrali sporo, nawet jeśli nie udało im się wydostać żadnych informacji od Dewitta, ani pochwycić Reeda czy Zielonej. Skoro któreś z nich, prawdopodobnie Donovan, było wysokiej rangi oficerem, musieli wiedzieć wszystko współpracując ze sobą. Mieli wszystkie elementy układanki, które umykały Viyo, wywołując nieprzyjemne uczucie.
- Im więcej informacji tym lepiej - przytaknęła Etsy, wyłączając się od razu z rozmowy. Może chciała zapewnić im więcej prywatności, a może wolała udawać w pełni skupioną na zadaniu, choć jako sztuczna inteligencja wciąż mogła z nimi rozmawiać, hakować omni-klucze, łamać szyfry i konwersować z Irene w innym pokoju na boku.
- Nieważne. Słyszałam co mówił - odparowała, zbyt wściekła by być w stanie spojrzeć na to z drugiej strony. Westchnęła z frustracją, wpatrując się strapiona w ścianę naprzeciwko i zamknięte drzwi. Słowa Donovana odcisnęły się piętnem nie tylko na nim, choć u Volyovej zadziałały z zupełnie innego powodu. W końcu ona według nich miała być wyłącznie narzędziem, za pomocą którego będzie mógł dopiec turianinowi, podczas gdy jej chęć odnalezienia osoby odpowiedzialnej za to wszystko spokojnie równała się z chęciami Vexariusa.
- Zakładając, że cokolwiek wyciągniemy z tych omni-kluczy. Inaczej nigdy go nie znajdziemy, jeśli nie będzie chciał dać się znaleźć - odpowiedziała z przekąsem. Chociaż udało im się wydostać Khouriego, nie wyglądała na szczęśliwą z sukcesu. To pozbawiało ją wiary w przyszłe sukcesy, przynajmniej teraz, gdy wspomnienia wciąż były żywe w jej umyśle.
Westchnęła, łapiąc jego dłoń gdy sięgnął do zaczepów napierśnika. Jej ręka była zimna, tak samo blada jak twarz.
- Nie rób - poprosiła, odsuwając jego rękę od pancerza. - Chyba mam złamane żebro. Pancerz to usztywnia. Jak go zdejmę, do niczego poza kapsułą nie będę się nadawać.
Wypuściła powietrze z ust ze świstem. Siedziała wyprostowana, nie chcąc, lub nie mogąc przyjąć bardziej komfortowej pozycji na miękkim łóżku. Przez chwilę wpatrywała się w ziemię, poniekąd nieco uspokajając, zanim zdołała podnieść na niego swój wzrok.
- Co, jeśli wyśle kogoś za twoją rodziną? - spytała cicho, wpatrując się w zielone tęczówki, próbując w nich dostrzec to, co tłumił głęboko w sobie, nie dając emocjom przejąć kontroli nad swoim zachowaniem.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1960
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Elpis

11 wrz 2018, o 19:44

Ocena tego co udało im się uzyskać poprzez wyprawę do Szanghaju wciąż tliła się na dnie umysłu Widma, uparcie i z premedytacją przez niego ignorowana. To co osiągnęli nie dało się łatwo opisać. Uratowali Khouriego, zabili dwa ogniwa z pajęczyny utkanej przez grupę odpowiedzialną za źródło ich poszukiwań i wsadzili kij w mrowisko, rozbijając pieczołowicie przygotowaną akcję, ale czy tak naprawdę mogli nazwać to sukcesem? Vex rozumiał frustrację Mayi, bo to co zakończyli w ziemskim mieście miało gorzko-słodki posmak. Ich wiedza trochę się poszerzyła, ale wciąż tkwili w cieniu olbrzymiego molocha, otoczeni przez porozrzucane fragmenty układanki. Tajemnice skryte na omni-kluczu zielonej i na kontach Dewitta mogły rzucić na wszystko światło, ale mogły też okazać się bezużyteczne. Ich największą nadzieję stanowił Khouri oraz to co znajdowało się w jego głowie.
Pochwycenie Donovana lub Marie byłoby jednak żyłą złota. Zakładając, że udałoby im się namówić ich do zwierzeń, co teraz wydawało się mało prawdopodobne.
- Myślisz, że na twój temat nie odrobił pracy domowej? - odparł wprost, podnosząc na chwilę wzrok na kobietę znad łączenia jej naramiennika z napierśnikiem. - Widział twoje akta, nie mam co do tego wątpliwości. Sądzisz, że tylko moją słabość znalazł? Jego słowa miały wyprowadzić z równowagi nie tylko mnie.
Być może łowca właśnie taki chciał uzyskać efekt. Jego luźny komentarz dotyczący zniszczeń wywołanych przez biotyczkę, adresujący jej formę, potwierdzał że wiedział z kim ma do czynienia i że oglądał dane z jej przeszłości. Wiedział. Wiedział, że Maya całe życie traktowana była jak narzędzie i Viyo byłby w stanie postawić tysiące kredytów na to, że zwyczajnie to wykorzystywał. Znajdował słabości.
Puścił klamrę łączącą dwa największe elementy pancerza kobiety, gdy jej dłoń odsunęła jego własną. Po chwili milczenia skinął głową, ale nie cofnął ręki, obracając palce i delikatnie przytrzymując w nich jej. Blada skóra była zimna w dotyku, kolejny objaw zmęczonego organizmu, który utrzymywany był w pionie tylko dzięki krążącym przez jego żyły specyfikom. Widmo przesunął po niej kciukiem, na kilka sekund odbiegając myślami gdzieś indziej i pozwalając ciepłu własnej dłoni ogrzać jej własną.
- Znajdziemy. Albo on znajdzie nas.
Pytanie niebieskowłosej zawisło w powietrzu, nie napotykając odpowiedzi. Widmo odwrócił wzrok, przez kilka sekund nic nie mówiąc, ale temat nie miał w zniknąć tylko dlatego, że był ignorowany. Kiedy w końcu podniósł spojrzenie, napotykając bursztynowe tęczówki, w jego własnych widać było zmęczenie, ból ale też i determinację. Dobrze wiedział co to będzie oznaczało, a ta myśl kręciła się po jego głowie odkąd tylko została wykrzyczana przez łowcę w fabrycznej hali.
- Wtedy pożałuje, że się urodził - odparł równie cicho. Po chwili pokręcił jednak głową, a z jego gardła wydostało się ciche westchnięcie. - Groźba Reedsa wyprowadziła mnie z równowagi, ale nie była zaskoczeniem. Nie jestem głupi. Wiedziałem, że moja rodzina znajdzie się na celowniku jak tylko dostałem informację, że moja kandydatura na Widmo została zaakceptowana. Prędzej czy później to musiało się zdarzyć. Widma robią sobie wrogów i są zbyt blisko Rady, żeby nie być ponętnym kąskiem do wykorzystania. Moja rodzina też ma tą świadomość. Ale zamierzam ich ostrzec.
Chciał powiedzieć coś jeszcze, ale piknięcie omni-klucza zwróciło jego uwagę w inną stronę. Opuścił wzrok na urządzenie i sięgnął do wyświetlacza, kilkoma kliknięciami otwierając wiadomość i przesuwając po niej spojrzeniem, czytając.
- Jedna kapsuła się zwolniła - powiedział po chwili, a następnie dezaktywował szary hologram. Westchnął cicho i podniósł głowę, następne słowa kierując w przestrzeń. - Ets, oprowadzisz Irene po statku? Pokaż jej gdzie są łazienki oraz skrzynie z ubraniami w hangarze. Nie wiem czy znajdzie tam coś w rozmiarze Khouriego, bo w poprzedniej załodze Elpis nie było chyba yagha, ale może jej się poszczęści - dodał z westchnięciem. Jego wzrok zatrzymał się z powrotem na twarzy biotyczki, przez kilka uderzeń serca błądząc po niej w milczeniu.
- Ty też masz rodzinę.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12241
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Elpis

11 wrz 2018, o 20:13

Zamilkła, zastanawiając się nad jego słowami. Wojsko nigdy nie było jej wymarzoną ścieżką kariery. Mordowanie ludzi na co dzień nie było ambitnym, wymarzonym zajęciem. Wszystko to, co potrafiła teraz, było wynikiem zainwestowanych w nią pieniędzy, lat szkoleń, treningów, operacji. Była doskonałą inwestycją, musząc żyć z tą świadomością i pchać wszystko dalej, bo co innego miała zrobić?
- Może masz rację - odpowiedziała ze zrezygnowaniem. Złość powoli zaczynała ją opuszczać, ustępując swoje miejsce zmęczeniu. Minęło kilka godzin odkąd opuścili pokład statku po zatokowaniu do portu kosmicznego. Wiele męczących chwil, w tym walka, która znacznie przerosła tą, którą odbyli w Hexie. Póki wściekłość utrzymywała w jej ciele wysokie poziomy adrenaliny, Maya mogła siedzieć tak, jak gdyby nigdy nic, ale z każdą chwilą coraz bliżej zakradało się do niej skrajne wyczerpanie organizmu.
Nie cofnęła dłoni, choć patrzyła na nią przez chwilę, z nieodgadnionym wyrazem na twarzy. Odkąd się poznali jej podejście się zmieniło, choć jeden wybuch złości potrafiłby ten panujący spokój nadszarpnąć, gdyby tylko jego źródłem było Widmo. Wcześniej zachowująca się jak ranione zwierzę, teraz oswajała się z obecnością turianina obok.
- Nie wiesz tego. Nie wiesz jaką on ma słabość. Równie dobrze może nie dbać o nic, nawet o to, czy żyje, czy nie - odparła z niezadowoleniem, ale powstrzymała się przed dodaniem czegokolwiek więcej. Zmarszczyła brwi, gdy mówił o swojej rodzinie, z wyraźnym zaniepokojeniem, którego usiłowała nie dać po sobie poznać. - To wojskowi. Dadzą sobie radę - dodała, starając się przyjąć pozytywne nastawienie tylko ze względu na niego. Ścisnęła jego dłoń mocniej, przekazując mu pewność co do tego, czego żadne z nich nie mogło być pewnym. Mogli tylko upewnić się, że robią wszystko, co tylko mogą by zapobiec nieszczęściu.
- Pokażę jej - potwierdziła Etsy, odzywając się w kajucie.
Spojrzenie Mayi pociemniało, gdy wspomniał o jej rodzinie. Skryło się za zasłoną tego, co wznosiła przed siebie w postaci murów zawsze, gdy padało niewygodne pytanie. Tak przecież było łatwiej. Mieli zbyt wiele problemów by mówić o jej skomplikowanych relacjach z rodziną, nawet jeśli ona sama chętnie słuchała jego gdy mówił o swojej.
- Która nawet nie wie czy żyję, czy nie - odparła cicho, wzruszając ramionami w sztucznym geście, bez przekonania. - Nie mam z nikim kontaktu od Niezłomnego. Wątpię, żeby to zmieniło ich w cele.

Maszyny pracowały cicho i spokojnie, na pacjencie, który nie był w stanie się ruszać i protestować. Nie były ograniczone zmęczeniem, które dotykało ludzkich chirurgów. Kapsuły były gotowe o każdej porze dnia i nocy - faktycznie powinny sprawdzić się na Crescencie, jeśli kiedyś uda im się jakąś kupić.
- Myślę, że tak - potwierdziła Isis, choć szybko okazało się, że przejście na statek nie będzie potrzebne. W skrzydle medycznym odezwał się inny głos - Etsy. Cieplejszy, żywszy, choć wciąż sztuczny, choć łatwiej było się do niego przyzwyczaić.
- Nie będzie potrzeby. Irene, Elpis jest wyposażona w łazienki - zakomunikowała. Dioda na ścianie obok drzwi błysnęła w tym samym czasie, pokazując, kiedy SI mówiła i gasnąc, gdy nastawała cisza. - Vex poprosił mnie o oprowadzenie cię.
Drzwi na korytarz rozsunęły się, zachęcając rudowłosą do wyjścia na zewnątrz. Głośnik, z którego słyszalna była Etsy też się przełączył - tak samo, jak zwykła robić Isis, Etsy dawała wrażenie podążania za Francuzką, choć w praktyce była wszędzie wokół. Była statkiem, po którym się poruszała.
- W hangarze znajduje się skrzynia z rzeczami osobistymi poprzedniej załogi Elpis, powinnaś znaleźć tam też ubrania, które po nich zostały - dodała, kierując ją najpierw do windy. Układ Elpis był nieco inny od Crescenta, ale szkielet, jak w każdym statku kosmicznych mniejszych kalibrów, pozostał na tyle podobny, by intuicyjnie wiedziała gdzie powinna teraz skręcić.
Winda zaprowadziła ją na poziom z hangarem. W rogu stał niemal antyczny pojazd naziemny, wyglądający jakby miał co najmniej kilkaset lat i nie został zbudowany przez ludzi. W drugim znalazła skrzynie, o których wspomniała Etsy. Po chwili grzebania w rzeczach, które kiedyś miały innych właścicieli, znalazła pasującą na siebie parę spodni i pomarańczową koszulkę na ramiączkach. Z ubraniem dla Nazira było nieco gorzej, bo choć ciuchy męskie znalazła, to w większości mniejszych rozmiarów, jak Mki czy Ski. Wreszcie udało jej się wyciągnąć biały podkoszulek z krótkim rękawkiem z napisem "I ❤ New York", choć spodnie będzie musiał założyć stare.
- Łazienki znajdują się na poprzednim poziomie - dodała, gdy Irene, zaopatrzona w ubrania, była już gotowa do dalszej drogi.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Elpis

11 wrz 2018, o 20:54

Irene uniosła głowę, gdy odezwała się Etsy. Nie spodziewała się tego. Jej usta wykrzywiły się w sarkastycznym uśmiechu, gdy zorientowała się, że Widmo wolał wymienić jej prośbę o przyjście do stacji medycznej na oprowadzenie rudowłosej przez sztuczną inteligencję. Albo miał ją bardzo głęboko w swojej naturalnie opancerzonej dupie, albo Maya była dużo bardziej absorbująca. W sumie kto wie, mógł być bardzo zajęty. Samemu brać prysznic, chociażby.
- Wyposażona w łazienki? - powtórzyła cicho z lekkim rozbawieniem. Ot, zachcianka, mieć łazienkę na statku. - Nie chciałam robić kłopotu. Mogłam to zrobić na Crescencie, daleko nie mam.
Podniosła się z krzesła, zauważając, że sprawia jej to mniej kłopotów, niż zanim opuściła kapsułę. Specyfiki przeciwbólowe miały pewnie puścić wcześniej czy później, ale póki co ani nie krwawiła, ani nie czuła się obolała. Po prysznicu pewnie już nie będzie miała na co narzekać - pod względem fizycznym, naturalnie. Podążyła za głosem Etsy, opuszczając stację medyczną. Miała wrażenie, że jej kroki odbijają się echem od korytarza, jakby szła po pustym statku. Jakby ich czwórka była tylko duchami, znajdującymi się w niewłaściwej rzeczywistości. Zerknęła na siebie, zanim zamknęły się za nią drzwi ambulatorium, ale nic się w nim nie zmieniło. Nazir został w kapsule, a urządzenie robiło swoje.
- Rzeczy poprzedniej załogi? Dlaczego ich nie wyrzucił? Często ma gości takich jak my? - spytała, choć nie spodziewała się, że Etsy odpowie. Isis na początku znajomości odpowiadała tylko na te pytania, na które musiała, pozostałe zbywając krótkimi, obojętnymi formułkami, lub ciszą.
Pochyliła się nad pierwszą lepszą skrzynią, szukając najpierw czegoś, co będzie mogła dać Nazirowi, kiedy już się doprowadzi do stanu używalności. To nie było jednak łatwe. W pewnym momencie zwątpiła całkiem i doszła do wniosku, że dla ludzi takich jak on niczego nie szyją. Chciała już zrezygnować, przestać szukać, więc gdy tylko znalazła pierwszą lepszą koszulkę, w którą miał szansę się zmieścić, odłożyła ją na bok i zajęła się ubraniami dla siebie. Te, które znalazła, zupełnie nie wpasowywały się w jej styl, ale przynajmniej były rozmiarowo dobre. Nie chciała spędzać dużo czasu tu, ani pod prysznicem, z jakiegoś powodu woląc jednak przesiedzieć ten czas w stacji medycznej. Szerokie w pasie, jasne spodnie opadały jej nisko na biodra, trzymając się tylko ściągniętym paskiem, a pomarańczowy ewidentnie nie był jej kolorem, ale nie myślała teraz o tym, że normalnie w życiu by się w to nie ubrała. Chciała wyrobić się jak najszybciej.
- Dziękuję, Etsy - przewiesiła sobie ubrania przez ramię. - Zaprowadzisz mnie do nich?
Ruszyła w stronę, z której przyszły, z powrotem do windy. Myśl o ciepłej wodzie spłukującej z niej zaschniętą krew i brud ostatnich kilku godzin napędzała ją do przodu.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1960
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Elpis

11 wrz 2018, o 20:59

Maya miała rację, ale myśli Widma pozostały niewzruszone. Donovan Reeds stanowił niewiadomą o której nie wiedzieli niemal nic, ale znali już jego nazwisko i wiedzieli czym się zajmuje, a to zawsze był jakiś start. Przeszłość żołnierza była prawdopodobnie ukryta równie mocno co oddziały w których pracował, ale przecież dowiedli już, że potrafią być wyjątkowo uparci, gdy chodziło o rozgrzebywanie antycznych tajemnic i wyciągania ich na światło dzienne. Poza tym był jeszcze Khouri. Khouri i jego wiedza. Turianin nie kontynuował jednak tematu, pozwalając odsunąć mu się na dalszy plan. Na tym etapie mogli tylko gdybać.
Westchnął krótko na potwierdzenie niebieskowłosej, ale na jego ustach pojawił się cień uśmiechu. Odwzajemnił nieznacznie jej uścisk, doceniając ten krótki gest oraz to co przekazywał między słowami.
- To Viyo - poprawił ją delikatnie, a jego słowa rozjaśniły trochę jego spojrzenie zamyślone. - Reeds nie wie w co się pakuje.
Rzeczywistość była dużo bardziej ponura. Pomimo swoich słów i zapewnień Mayi, oboje znali prawdę. Linia B udowodniła, że potrafi uśmiercić w sercu samej Hierarchii jednego z jej najwyższych generałów, więc odnalezienie starego inżyniera, szkoleniowej oficer Kabał czy młodej, turiańskiej biotyczki nie stanowiło większego wyzwania. Świadomość tego była wyrysowana na dnie zielonych tęczówek Vexa równie mocno co ciężar rodzinnego tematu w oczach Volyovej, gdy rozmowa zeszła w jego stronę.
- Może to bezpieczniej dla nich - powiedział cicho po chwili milczenia, oferując kobiecie to samo co ona mu wcześniej - pocieszające, chociaż nie do końca pewne słowo, którego prawdziwości żadne z nich nie mogło potwierdzić. Przez kilka sekund wpatrywał się w złote oczy bez słowa, myślami błądząc dookoła jej właścicielki oraz tajemnic, które wciąż zachowała dla siebie i do których miała pełne prawo, ale nie był to czas, żeby wyciągać je na światło dzienne. Ich relacje już od jakiegoś czasu wyglądały zupełnie inaczej i opierały się na czymś innym niż prosta gra w pytanie-odpowiedź, którą wymieniali się w Hexie, trzymając się na odległość metaforycznego omni-ostrza, nieufnie próbując badać teren.
Kolejne westchnięcie, które wyrwało się z jego gardła, oznaczało że Widmo zmusił się do powrotu do teraźniejszości oraz tego co ona oznaczała. Puścił palce kobiety, wysuwając powoli dłoń i podnosząc się z łóżka, które skrzypnęło z wdzięcznością.
- Chodź, teraz twoja kolej na skorzystanie z błogiego SPA należącego do uzdrowiska Viyo&Etsy Sp. z o.o. - powiedział, patrząc na nią z góry z cieniem krzywego uśmiechu. - Dubois chciała ze mną porozmawiać. Gdy ty będziesz się wylegiwać, ja muszę się upewnić, że nie kradnie mi mojego ścigacza.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12241
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Elpis

11 wrz 2018, o 21:19

Skinęła głową, zgadzając się co do tego jednego - byli bezpieczniejsi kiedy byli od niej z dala. Niekoniecznie oznaczało to, że w ogóle są bezpieczni, ale przynajmniej ich szanse wzrastały. Byli cywilami, w dodatku mieszkającymi na Ziemi. Wydostanie ich z domu było kwestią zapukania do drzwi późno w nocy, gdy oboje wrócili z pracy i leżeli w łóżku.
Trzymanie się pozytywnych myśli kurczowo było tylko zasłoną dymną. Oboje wiedzieli, że nie jest tak dobrze, jak próbują sobie nawzajem wmówić. Mogli klepać się po ramieniu i zapewniać, że wszystko jakoś się ułoży, ale żadne z nich tego nie wiedziało. Reed mógł zjawić się wszędzie. Mógł już być poza Szanghajem, mógł zmierzać na Alaskę, lub opuszczać Układ Słoneczny by własnoręcznie zamordować członków rodziny Viyo, zmienić słowa w czyny zanim Widmo otrząśnie się po walce i zaleczy rany. Nie wiedzieli nic, i choć ten stan utrzymywał się już długo, wcale nie było im łatwiej go znieść.
- SPA? - parsknęła śmiechem, puszczając jego rękę by podeprzeć obie na łóżku i pomóc sobie w staniu na równe nogi. - Patrz, teraz nawet zawitał do niego mężczyzna. Jestem pod wrażeniem odmiany - dodała, uśmiechając się przebiegle.
Rozprostowała kręgosłup, naruszając przy tym swoją idealną skorupę, utrzymującą ją we względnym komforcie i pochyliła się nad łóżkiem, sięgając po hełm i obie rękawice.
- Tak właściwie, wysłałam ją do łazienki, tak jak kazałeś - wtrąciła pośpiesznie Etsy, informując przy tym, że Francuzki raczej nie znajdzie przy kapsułach.
- Zdejmij ten pancerz. Poradzę sobie - poleciła mu Volyova, podchodząc do drzwi i obracając się w jego stronę. - Sprawdzę, czy ścigacz stoi na swoim miejscu - dodała z rozbawieniem, uśmiechając do niego nim drzwi rozsunęły się, wypuszczając ją na korytarz i zostawiając go samego.

Etsy prowadziła ją pokładami Elpis, pośród ciszy wypełnionej wyłącznie szumem systemów podtrzymywania życia. Fregata była cicha - pozbawiona jakiejkolwiek załogi innej niż Vex i Maya, osadzona w doku, w którym nie musiała trzymać włączonych silników. Każdy krok Dubois odbijał się echem od metalowych ścian.
- To nie jest żaden kłopot, od tego są - odpowiedziała naturalnie, pogodnie. Jej jednej nic dzisiejszego dnia nie mogło przybić. Wrócili ze swojego zadania, zdobywając dla niej dane i zagadki do rozgryzienia, uwalniając Khouriego. Z jej perspektywy musiało to być zwycięstwo - zresztą, z perspektywy rudowłosej równie dobrze też mogło takim być, ale zmęczenie skutecznie umniejszało odczuwanej przy tym euforii.
- To historia na inną porę. Najlepiej będzie, jeśli spytasz jego - dodała, słysząc drugie pytanie. Znalezienie ubrań nie było łatwe, ale gdy wreszcie je złapała w dłoń, Etsy ponownie mignęła kontrolką, prowadząc ją do wyjścia z hangaru.
- Oczywiście.
Łazienki podzielone były na damską i męską, i choć w tej chwili nie miało to żadnego znaczenia, Etsy otworzyła przed nią drzwi do damskiej. Jasna, przestronna, z prysznicem wciśniętym w róg. W długim, idącym wzdłuż dwóch umywalek lustrze dostrzegła swoje odbicie, otoczone burzą potarganych włosów. Na kości policzkowej znalazła ślad krwi, wyglądający jak odprysk, nie przypadkowe otarcie brudną rękawicą. Wyglądała na zmęczoną i obolałą - czyli dokładnie tak, jak się czuła.
Prysznic stanowił dobry dodatek do leków przeciwbólowych. Ciepły i kojący, spłynął po wodoodpornych opatrunkach, spadając na podłogę w postaci szkarłatnych kropel. Minęło kilka minut, nim woda zmieniła się w czystą, bez krwi należącej do rudowłosej lub osób, których dzisiejszego dnia zabiła.
W szafce znalazła czyste ręczniki i podstawowe wyposażenie, jakie często odnaleźć można było na pokładach cywilnych, ludzkich statków. Szampon raczej nie bywał przydatny dla Widma, ale skoro był, to Viyo najwyraźniej postanowił go zostawić.
Gdy wróciła do skrzydła medycznego, obie kapsuły były zajęte, choć tylko jedna pracowała, zszywając ranę na łopatce Volyovej. Kobieta sprawdzała coś na omni-kluczu, pomimo ciasnoty wewnątrz, znudzona procedurą. Kabina z Khourim zastygła w bezruchu, rozpoczynając wybudzanie. Rana na brzuchu, z boku była rozległa, lecz przykryta dużym opatrunkiem, podobnie jak drobniejsze urazy na twarzy czy z boku głowy. Nawet złamany nos został szybko doprowadzony do porządku dzięki medycynie dwudziestego drugiego wieku, a w jednym miejscu maszyna nałożyła na niego grubszy plaster.
- Zostawiłam ci pigułki. Jemu też się zresztą przydadzą - odezwała się niebieskowłosa, wskazując ruchem podbródka na kabinę Nazira - a raczej krzesło obok, na którym stało plastikowe opakowanie z tabletkami. - Są mocne. Wystarczy ci jedna. A jemu... w sumie nie wiem. Wciśnij mu garść - wzruszyła ramionami i jej kapsuła zawyła ostrzegawczo. WI rozkazała pacjentce nie ruszać się kategorycznym głosem, który w praktyce był tak wyzuty z emocji jak przy każdym jej innym komunikacie.
Jej kapsuła uwinęła się szybciej niż Khouriego. Otworzyła się, pozwalając jej usiąść. Miała na sobie normalne spodnie, choć na łopatce została krew, więc pewnie nie brała jeszcze prysznica. Westchnęła, badając palcami grube szwy na swojej skórze, po czym sięgnęła po koszulkę i wciągnęła ją przez głowę.
- Poczekamy w mesie. Chyba, że mam mu kazać przyjść tutaj? - zaproponowała, zgarniając swój napierśnik ze sobą gdy już zeszła na ziemię.
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Elpis

11 wrz 2018, o 21:59

Wyświetl wiadomość pozafabularną Prysznic był błogosławieństwem. Ze spadającą na nią z góry wodą Irene czuła się, jakby wreszcie dostała to, na co czekała całe życie. Rozplątała włosy z resztek warkocza, który jakimś cudem jeszcze trochę dotrwał do tej pory, ale nie wysilała się na rozczesywanie ich przed myciem. Już pod prysznicem uniosła głowę do góry, pozwalając kroplom rozbijać się na jej twarzy. Miała tę łazienkę i najbliższe dwadzieścia minut tylko dla siebie, bo raczej nie miał jej tu nikt przeszkodzić. Początkowo nie patrzyła więc pod nogi, sprawdzając jak bardzo czerwona jest woda, tylko z zamkniętymi oczami czekała, aż zmyje ona z niej cały ból - ten, na który nie działały leki.
W miarę upływającej wody do rudowłosej zaczynały docierać inne rzeczy. Jak ilość trupów, które za sobą zostawiła. Jej zachowanie, które wyjątkowo odbiegało przecież od normalnego. Obojętność wobec śmierci, na którą przecież jeszcze nie tak dawno temu się nie godziła. Teraz sama była jej przyczyną - jej ostrze pozbawiło dziś życia sześć osób, a jej było wtedy zupełnie wszystko jedno. Dla przeciętnego żołnierza to pewnie nie było nic nadzwyczajnego. Czy Widmo zastanawiał się nad tym, kiedy zasypiał? Czy myślała o tym Volyova, rozsadzając swoją biotyką pół przetwórni w Szanghaju? Czy teraz Francuzkę czekało to samo?
Na asteroidzie powtarzała sobie, że ona taka nie jest. I nigdy nie chciała taka być. Żyła od przyjemności do przyjemności, ale nigdy nie godziła się płacić za te przyjemności takiej ceny. Nie poznawała samej siebie i to poczucie obcości przez dłuższą chwilę spływało po jej twarzy, wodą i łzami, których tylko ten jeden raz nie próbowała powstrzymywać. Jedna chwila słabości, na którą nie zamierzała pozwalać sobie ani wcześniej, ani później. Kilka minut rozczarowania samą sobą i tym, do czego teraz sprowadzało się jej życie. Opuściła głowę i ukryła twarz w dłoniach, podczas gdy woda zmywała z niej ostatnie plamy krwi.
Przynajmniej była czysta, gdy wróciła do ambulatorium. Ubrana w znalezione rzeczy, z mokrymi włosami, ale znacznie lepszym na pierwszy rzut oka samopoczuciem, z ciężkim westchnięciem opadła na krzesło obok kapsuły medycznej Nazira. Naturalnie, podniosła najpierw tabletki, a potem skinęła głową, gdy Maya wyjaśniła jej po co są. Rozejrzała się, ale tu nie było niczego, czym mogłaby to popić. Może za chwilę będzie mogła poprosić o szklankę wody.
- Dzięki - mruknęła, przesuwając spojrzeniem po tułowiu niebieskowłosej. - I dziękuję, że mogłam wejść do kapsuły pierwsza.
Pokręciła głową przecząco, przenosząc wzrok na Nazira. Nadal był nieprzytomny, ale wyglądał lepiej.
- Nie trzeba. Przyjdziemy do mesy. Pewnie Etsy nas zaprowadzi. A ty? Dobrze się już czujesz?
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12241
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Elpis

11 wrz 2018, o 22:33

Wyświetl wiadomość pozafabularną Maya kiwnęła głową, słysząc podziękowania. Z jej perspektywy pewnie nie było różnicy, biorąc pod uwagę ilość leków przeciwbólowych, które na dobre zagościły w jej ustroju przy walkach takich jak tamta. Przedarli się z Viyo przez dziesięciu przeciwników, powinna być zadowolona z pokonania takiej niemałej hordy, ale widać po niej było, że nie odczuwa satysfakcji. Jedna porażka, jeden uciekinier, zepsuli wszystko - przynajmniej patrząc z perspektywy Dubois.
- Tak. Wygląda na gorsze niż jest w praktyce - odparła, uśmiechając się z uprzejmości. Fizycznie mogła wmawiać i sobie, i francuzce, że nic się nie stało, ale widać było w jej oczach rozczarowanie ucieczką Reeda. Znaleźli się tam, gdzie byli wcześniej - w polu, bez odpowiedzi na palące pytania, bez jakichkolwiek poszlak, poza leżącym w kapsule Khourim.
Wyszła, dając im więcej prywatności. Skierowała się do kajuty kapitańskiej, wcześniej robiąc przystanek w przydzielonej jej kwaterze i łazience, żeby zostawić pancerz, zmyć resztki krwi i antyseptyków, przebrać się w coś normalnego. Dopiero wtedy zabrała Vexa do mesy, o ile turianin nie znalazł się w niej już wcześniej.
W skrzydle medycznym zapadła cisza, wypełniona przez pikanie dobiegające z maszyny. Kardiogram, do którego mężczyzna był podłączony, wcześniej nie rzucał się w ucho, zagłuszony pracą mechanicznych ramion, ale teraz świdrował umysł rudowłosej. Gdy z panelu po kilku, nieznośnie długich minutach wreszcie dobiegł odgłos zakończenia pracy, a pokrywa podniosła się, otwierając, ciężko było nie podskoczyć z zaskoczeniem.
Po Khourim nie było widać, żeby się budził, przynajmniej nie od razu. Jego miarowy oddech przyspieszył, drgnął raz, drugi. Minęła chwila nim uchylił powieki i zmarszczył brwi, niezadowolony z poziomu rażącego go światła, a może ogólnie swojego stanu. Krzywiąc się pokazał to po sobie od razu.
Potrzebował kilku chwil na zorientowanie się w czasie i przestrzeni. Dostrzeżeniem czegoś, co nie było tylko pustką, którą z braku innych bodźców próbował wypełnić sam ból.
- Długo? - spytał cicho, dostrzegając obok francuzkę. Miała na sobie inne ubranie, umyte włosy. Musiał zastanawiać się ile tu musiała siedzieć, czekając, aż się obudzi. - Czuję się jakbym leżał tu od wczoraj - mruknął, wbrew swojemu samopoczuciu i zaprzeczając obecnym możliwościom, podnosząc się na łokciach wyżej, a potem z grymasem, powoli podnosząc do pozycji siedzącej, choć zanim to osiągnął minęło kilka minut. Pachniał środkiem odkażającym, ale przynajmniej już nie krwią.
Milczał, zbierając siły lub myśli. Znaleźli się w sytuacji, w której ciężko było zmusić się do rzucenia żartu mogącego rozładować atmosferę. Nie wiedział jak się zachować, co robić. Może czekał na oskarżenia, na jej wściekłość, zażalenia i setki pytań, a gdy ich nie otrzymywał, nie wiedział jak reagować.
- Dziękuję. Że przyleciałaś - powiedział po chwili milczenia, unosząc głowę. Szare spojrzenie było jednym z niewielu znajomych aspektów w nim, które mogła kojarzyć z Thessią, kwiatami, klubami i odpoczynkiem. Wszystko inne było częścią nowej rzeczywistości, pełnej bólu, cierpienia i wiecznej pogoni za odpowiedziami, których brak wyniszczał od środka. Jego twarz pasowała do listów gończych, które oglądała na billboardach i w extranecie, nie do nocy spędzanych w ciepłej, kapitańskiej kajucie Crescenta.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1960
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Elpis

11 wrz 2018, o 22:44

Wyświetl wiadomość pozafabularną Słowa niebieskowłosej z towarzyszącym im przebiegłym uśmiechem sprawiły, że turianin przewrócił oczami. Odsunął się, pozwalając jej wstać, po czym sam poruszył na boki zdrętwiałym karkiem. Adrenalina zniknęła, zostawiając po sobie zesztywnienie mięśni i tępe pulsowanie łusek na grzbiecie.
- Ktoś cię dawno nie trzepnął w ucho, Volyova - rzucił do niej z przekąsem, ale uśmiech przeczył tym słowom. Przesunął spojrzeniem po jej sylwetce, kiedy wstała na własne nogi, prawdopodobnie oceniając w jakim jest stanie i czy chwilowy odpoczynek nie sprawił, że jej siły ją opuściły. Krew na pancerzu zdążyła już dawno zaschnąć, ale szczeliny powstałe po uderzeniu pocisku wciąż sugerowały koszmarne efekty ciosu. - Nie jest w moim guście. Za mało niebieski.
Odprowadził kobietę spojrzeniem, gdy podeszła do drzwi. Skinął głową na uwagę Etsy, ale zawahał się przed wzięciem się za własny pancerz. Wciąż miał przed oczami eksplodującą skrzynię i Mayę, która potoczyła się po ziemi, a ten widok uparcie utrudniał mu zaakceptowanie faktu, że biotyczka stoi o własnych siłach i że nie grozi jej już niebezpieczeństwo. Dopiero po chwili z ociąganiem ponownie kiwnął głową, uśmiechając się krótko na jej komentarz.
- Tylko jeśli dasz mi się potem zająć swoim.
Syk zamykanych za nią drzwi pozostawił go w kajucie samego, z całą siłą zrzucając resztę zmęczenia i przypominając mu o cierpliwie czekającej rzeczywistości. Magnetyczne zaczepy zabrzęczały cicho, gdy mężczyzna z westchnięciem sięgnął do pleców, odpinając karabin i opierając go o ścianę, a potem odkładając na stół pistolet. Kolejne zaczepy, kolejne klamry puszczały w miarę jak palce turianina ściągały resztę elementów pancerza, odkładając je na pobliską szafkę; łazienka i prysznic wydawały się równie kuszące co i łóżko, ale tylko na jedno z nich mógł sobie w tej chwili pozwolić. I to niechętnie.
Gorąca woda zaczęła spłukiwać z niego zmęczenie, po raz pierwszy od dawna mając normalny kolor po powrocie z misji. Odpływy Elpis widziały tyle błękitu co niejeden szpital na Cytadeli, ale tym razem nie było ran i szwów, które mogłyby szczypać pod uderzeniami wody. Widmo czuł obolałe mięśnie tam gdzie pasy taksówki przytrzymały go w miejscu, gdy kilka G próbowało szarpnąć jego ciałem do przodu w momencie uderzenia, ale poza odrętwieniem po wysiłku i adrenalinie, było to najgorsze co mu się przydarzyło dzisiejszego wieczora. Drobna pociecha, potwierdzająca fakt, że wyjątkowo nie będzie musiał naprawiać pancerza w tej drobnej chwili spokoju między jedną walką, a drugą.
A przynajmniej nie swojego.
Po paru minutach zgarnął ręcznik, wycierając głowę i wychodząc z powrotem do kajuty. Przebrał się w czyste, ciemne spodnie , a gdy naciągał przez głowę szary golf, jego spojrzenie padło na parę modułów omni-kluczy leżących na blacie wśród pozostałe sprzętu. Niewypowiedziane pytanie obracało się w jego głowie, gdy przez kilka sekund wpatrywał się w urządzenia być może skrywające więcej niż jedną odpowiedź, ale w końcu odwrócił się na pięcie i wyszedł na korytarz. Krótki prysznic pozwolił mu zebrać myśli, a także zepchnąć z powrotem na dno tych, których się nie dało, ponownie dając mu siły oraz cierpliwość.
- Pozostali nadal są w skrzydle medycznym? - zapytał Etsy, przechodząc korytarzem do mesy. Jego spojrzenie prześlizgnęło się po odległych drzwiach skrywających pomieszczenie z kapsułami medycznymi, ale nie zdecydował się tam od razu pójść. Zamiast tego skręcił do centralnego pokoju Elpis i sięgnął do drzwiczek szafek wiszących pod ścianą, żeby zacząć wyciągać ze środka kubki. Jego myśl uderzył na chwilę fakt, że ten okręt od dawna nie widział tu takiego ruchu jak teraz. Jeżeli nie liczyć tłumu naukowców uratowanych z wulkanicznej planety, to jego korytarze przez większość czasu pozostawały puste i ciche; dziwnie było przygotowywać się na to, że tym razem połowa krzeseł zostanie zapełniona, gdy wszyscy się zdecydują na rozmowę.
A ta musiała w końcu nadejść.
Kroki na korytarzu sprawiły, że odwrócił twarz w stronę wejścia, uśmiechając się krótko na widok Mayi. Podniósł jeden kubek z niemym pytaniem, a gdy otrzymał potwierdzenie, zaczął przygotowywać to co sobie zażyczyła. Kiedy gorąca woda zaczęła cicho szumieć, wypełniając naczynie, odwrócił się plecami do lady, zawieszając spojrzenie na biotyczce.
- I jak? - zapytał krótko, nie precyzując jednak co dokładnie ma na myśli: stan Khouriego, stan Dubois, stan jej własny. Stan ścigacza. Może dlatego, że chodziło mu o każde z nich.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Irene Dubois
Awatar użytkownika
Posty: 1680
Rejestracja: 27 mar 2014, o 16:41
Miano: Irene Dubois
Wiek: 24
Klasa: Szpieg
Rasa: Człowiek
Zawód: Złodziejka, technik okrętowy
Lokalizacja: Crescent
Status: Uznana za zmarłą
Kredyty: 30.615
Medals:

Re: Elpis

11 wrz 2018, o 23:11

Wyświetl wiadomość pozafabularną Odprowadziła Volyovą tym samym pustym spojrzeniem, które nie opuszczało jej oczu przez ostatnie godziny, poza momentami, gdy pojawiała się w nim wściekłość. Gdy kobieta wyszła, Irene utkwiła wzrok w pudełku leków, które trzymała w rękach. To nie był jej świat. To nie było jej miejsce.
Dopiero w chwili, w której pokrywa kapsuły odskoczyła, rudowłosa uniosła wzrok, wpatrując się wyczekująco w Nazira. Nie wiedziała właściwie, czego się spodziewać. Może Isis miała rację, mówiąc, że za moment zorientuje się, co zrobiły bez jego zgody i zaczną się pretensje? Jeszcze nie wiedział, że SI włamała się do jego folderu z raportami. Nie wiedział, że miały kontakt z Shani.
Shani! Zupełnie o niej zapomniała w zamieszaniu, a przecież dziewczyna na pewno czekała na jakąś informację. Zamartwiała się na Thessii, nie mogąc zrobić nic, by im pomóc. Zanim Khouri wstał, włączyła więc omni-klucz, by sklecić naprędce i wysłać może nieco zbyt lakoniczną wiadomość, ale nie miała pomysłu na dłuższe i bardziej ambitne treści.
Jesteśmy bezpieczni. Oboje. Odezwę się później.
Wysłała ją do Selzii, tak jak za każdym razem wcześniej, a potem zielona poświata jej omni-klucza zgasła. Wszystko wróciło do starej, sterylnej kolorystyki stacji medycznej, w której zostali teraz we dwoje. Zapach środków odkażających wypełniał jej płuca, mieszając się z dziwnym, nieznajomym zapachem szamponu, którego użyła do włosów. Nie miała tu swoich olejków. Wszystko było obce. W jej głowie pojawiła się myśl, że jej skóra jest strasznie blada. Patrzyła na swoje ręce, dopóki nie usłyszała tak bardzo znajomego głosu.
- Nie. Godzinę - odpowiedziała cicho, podnosząc wzrok na Nazira.
Trudno jej było oderwać spojrzenie od znajomych oczu. Może dlatego, że tylko one zostały w tej chwili z człowieka z jej wspomnień. Ale to oczy przecież miały być zwierciadłem duszy, tak przynajmniej mówiło kolejne ludzkie przysłowie, które na pewno doceniłby turianin - choć pewnie już je znał.
- Mam dla ciebie leki przeciwbólowe - zauważyła, ale nie sądziła, żeby Khouriego to w ogóle teraz interesowało. - I znalazłam tu jakąś świeżą koszulkę. Innej nie było.
Przez chwilę przyglądała się mu, nie zwracając uwagi na wszystkie opatrunki, którymi oblepiła go maszyna. Nie wiedziała, co powinna odpowiedzieć na podziękowanie. Nigdy nie była w tym dobra, zresztą rzadko się zdarzało, by ktokolwiek za cokolwiek jej dziękował. Z reguły przeklinali ją, tuż po tym, jak zniknęła. Przez ostatnie lata nie narobiła sobie zbyt wielu przyjaciół, o jakichkolwiek bliskich nie wspominając. Wyjątkiem był Nazir, którego traktowała w sumie jako jedno i drugie. I w tej chwili nie miała dla niego żadnych oskarżeń. Nie miała pytań, ani siły na wściekłość. To już przeszło, zostało po części w mieszkaniu Skinnera, po części w jednym z podziemnych garaży Szaghaju, a po części w starej, opuszczonej przetwórni piezo. I na teraz, na tę chwilę, nie miała jej już ani trochę.
Ale wciąż czuła ulgę i dopiero teraz to do niej docierało, kiedy patrzyła na niego siedzącego naprzeciwko i rozmawiającego z nią normalnie, a ona nie musiała się obawiać, że za moment straci przytomność i umrze na skutek jednego z wielu krwotoków wewnętrznych. Może dlatego podniosła się z niewygodnego krzesła i podeszła do otwartej kapsuły, na której brzegu siedział Khouri. Odkąd weszli na Elpis, czuła się nieswojo i ogólnie mówiąc, źle. W chwili, w której w końcu mogła przytulić się do Nazira, bez obawy że sprawi mu dodatkowy ból, albo uszkodzi dodatkowo którąś z ran, to uczucie zniknęło. Wtuliła się w znajome ramiona, nieważne czy śmierdziały krwią, czy pachniały środkami odkażającymi. Oparła się czołem o ciepłą klatkę piersiową, zamykając oczy. Nadal nie umiała znaleźć słów, które mogłaby wypowiedzieć w tej chwili. Z jej ust nie wyrwało się ani jedno słowo protestu, nic, co wskazywałoby na myśli, które doprowadziły do jej załamania się pod prysznicem. Przez tę krótką chwilę, która przecież nie mogła trwać wiecznie, bo ktoś na nich czekał, po prostu w milczeniu czerpała z tego, czego brakowało jej przez ostatnie tygodnie i co przez ostatnie trzy dni obawiała się, że straciła na zawsze.
I to już było jej miejsce.
[center]VERTIGO
+20% DO TARCZ | -10% DO TRAFIENIA IRENE | +40% DO OBRAŻEŃ WRĘCZ
ObrazekObrazek
CASUAL - FORMAL - MAIN ARMOR - ARMOR 2 - THEME[/center]

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Prywatne jednostki”